Forum Lunatyczne forum Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Sklątka i ja - romans niepoprawny
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lunatyczne forum Strona Główna -> Archiwum literackie / Fanfiki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Trilby
świtezianka



Dołączył: 06 Lis 2005
Posty: 1521
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: miasto z piaskowca

PostWysłany: Sob 20:35, 22 Kwi 2006    Temat postu: Sklątka i ja - romans niepoprawny

Hm, jako że nikt nie chciał betować, to trudno xD brudy wyjdą w praniu, a ja nie mam siły tego czytać po raz kolejny.

Czy osiągnęłam romansowy poziom grafomanii? xD

Sklątka i ja - romans niepoprawny, cz. 1


Na zewnątrz zamku było chłodno i wilgotno. Gdyby do tego nie dochodził delikatny powiew wiatru, Severus Snape czułby się na dworzu całkiem swojsko, tak jak w swoim gabinecie w lochach. Niestety tak nie było. Właściwie tego ranka profesor eliksirów wstał lewą nogą. Nie był specjalnie przesądny, ale wydarzenia tego dnia sugerowały, że faktycznie coś w tym jest. Albo to po prostu przykry zbieg okoliczności. Tak. W przykre zbiegi okoliczności jest dużo wygodniej wierzyć.
Niefortunne zdarzenia zaczęły się jeszcze przed śniadaniem. Potknięcie się o pełny nocnik nie było takie złe. Dwa zaklęcia i po sprawie, zostawało tylko wspomnienie. Gorzej było przy goleniu. Każdemu zdarza się zaciąć, ale nie każdy używa zabytkowej brzytwy po pradziadku, którą skaleczenie nie kończy się na lekkim zadrapaniu, tutaj mamy do czynienia z bardziej dogłębnym stosunkiem ciało-metal.
Mistrz eliksirów, wyśmienity znawca czarnej magii, doskonały adept oklumencji miał też słabe strony. Konkretnie – leczenie drobnych urazów nie magicznych. W tym stanie nie mógł pójść na lekcje. Poszedł do pani Pomfrey, aby pozbyć się szramy na twarzy.
I w końcu – śniadanie! Był już bardzo głodny i z radością rzucił się na jajecznicę i gorącą herbatę. Za gorącą. Poparzył język. Poza tym jadł trochę zbyt łapczywie i przypadkiem ugryzł widelec. Kolejny kontakt ciało-metal zaowocował ułamanym zębem.
Po porannej traumie przyszedł czas na traumę „około-południową”. Dzisiaj miał lekcje tylko z Puchonami, ewentualnie z mieszanką gryfońsko-puchońską. Każdy normalny człowiek po czymś takim miałby dość pracy w szkole. Mdliło go na samą myśl o tych uśmiechniętych, tępych, puchońskich gębach. Oj, i to jak bardzo!
A teraz jeszcze to! Ojciec Dracona Malfoya zażyczył sobie, żeby on, Severus Snape, porozmawiał o kilku kwestiach, między innymi bezpieczeństwa z Hagridem! Na Merlina, z tym tępym półgłówkiem nie da się rozmawiać o czymkolwiek, jeśli nie są to peany na cześć smoków, wielkich pająków, czy innego niby-mrocznego badziewia.
Snape westchnął, myśląc o swoim ciężkim losie, Przynajmniej dzisiaj nie będzie musiał patrzeć na tego idiotę z blizną, „chłopca, który przeżył”.
Pogoda była w porządku. Przynajmniej dopóki Severus nie przeszedł stu metrów. W drodze do chatki powoli zaczęło padać. Snape otulił się mocniej swoją czarną szatą.
Przed chatą stały klatki z czymś w środku. Trochę się poruszały, jakby w środku coś było, więc mistrz eliksirów postanowił do nich nie podchodzić. Równie dobrze mogły być to gumochłony, jak i młode akromantule które bez problemu rozsadziłyby klatki. Z Hagridem nigdy nic nie wiadomo do końca, a Snape miał już dość pechowy dzień, więc lepiej było nie kusić losu.
Doszedł do drzwi chaty, zapukał. Drzwi otworzyły się, wypadł zza nich jakiś przerośnięty kundel i przewrócił Severusa w błoto, szczekając jakby miał nie po kolei w głowie. Zaraz potem pojawiła się sylwetka gajowego, z wielką kuszą w rękach.
– Kieł, zostaw – Hagrid wyciągnął rękę do Snape’a, aby mu pomóc wstać. Ten jednak podniósł się sam i groźnie łypiąc na Hagrida oczyścił się z błota przy pomocy zaklęcia.
– Hagridzie, chciałem z tobą porozmawiać.
– Zapraszam tedy do mojej chatki – gajowy wskazał wnętrze swego domku. Severus zajrzał tak i poczuł, jak robi mu się słabo. „Chłopiec, który przeżył” w pośpiechu narzucił na siebie pelerynę-niewidkę, jednak nie dość szybko żeby nie mignąć mistrzowi eliksirów. Nastrój Snape’a spadł o jeszcze kilka stopni w dół i dobił do mulistego dna.
– Wolałbym na zewnątrz – orzekł.
– To nawet i dobrze – odparł Hagrid. – Właśnie miałem karmić te... no... Karmić je.
Snape nie skomentował tego. Zawsze uważał gajowego za półgłówka i wciąż nie mógł się nadziwić dlaczego Albus Dumbledore zrobił z Hagrida – o zgrozo! – profesora opieki nad magicznymi stworzeniami. W milczeniu Severus podążył za gajowym w kierunku grządek z dynią.
Gdy już doszli, profesor eliksirów zaczął próbować wyjaśniania celu swojej wizyty; równocześnie do prowadzenia monologu zastanawiał się co on tu właściwie robi, a także – obserwował uważnie czynności wykonywane przez Hagrida. Nauczyciel opieki nad magicznymi stworzeniami wziął pod pachę całkiem sporo klatek z kurczakami, które wcześniej znajdowały się w komórce na narzędzia, jednak wciąż trzymał kuszę w gotowości. Snape zaczął się zastanawiać, czym właściwie są te kurczaki, gdzie Hagrid je przenosi i czym je będzie karmił.
Wciąż ciągnąc swój monolog, w czasie którego już chyba piętnaście razy powtórzył to samo, poszedł za gajowym w stronę tych wielkich klatek, które przyuważył na samym początku. Teraz jednak nie zwracał na nie uwagi, bowiem jego wzrok wziąć przykuwały kurczaki i kusza.
Dopiero gdy podeszli już bardzo blisko, Hagrid wyciągnął żywego kurczaka i podszedł do jednej z dużych klatek, Severus Snape zobaczył co jest w środku. Poczuł bardzo silny i nieprzyjemny ucisk w żołądku. Przymknął na chwilę oczy, by opanować swoje nerwy. Muliste dno złego nastroju nie było końcem na skali – pod spodem kryła się jeszcze ukryta komnata. Prawdę mówiąc, mistrz eliksirów nigdy przedtem nie doświadczył takich uczuć.
W klatkach znajdowały się szare, długości około jednego metra, opancerzone stworzenia, które kształtem przypominały coś pomiędzy wydłużonym krabem a skorpionem. Niektóre miały żądła.
– Coś zbladłeś, panie psorze – rzekł gajowy.
– Hagridzie. Co to jest?!
– To są... no... sklątki tylnowybuchowe.
– Co? Dlaczego... – przerwał mu wybuch, przez który zapaliła się jedna z klatek. Severus odruchowo ugasił mały pożar zaklęciem.
– Są naprawdę fascynujące! Te z żądłami to samce.
W końcu nastąpiło to, czego Snape spodziewał się od początku.
– A co w takim razie mają samice?
– Ssawki do krwi. Na podbrzuszu – aby poprzeć swoje słowa, Hagrid przewrócił jedną ze sklątek na plecy. Przez chwilę było widać różowawe, mięsiste podbrzusze i ssawkę. Snape’a przeszły dreszcze po całym ciele i ucisk w żołądku nasilił się. Przez chwilę pomyślał, że zemdleje, ale nic takiego się nie stało. Pożegnał się więc z Hagridem i szybko udał się do swoich lochów, aby tam zaznać ukojenia.

***

Dochodziła już północ, a Severus Snape wiąż wiercił się w swoim łóżku, Nieprzyjemny ucisk w żołądku trwał, to słabnąc, to nasilając się na każde wspomnienie mięsistego brzucha sklątki. Właściwie to Snape nie był już na nic zły. Pech opuścił go, gdy tylko Severus powędrował na obiad. Co prawda, przez to dziwne uczucie w brzuchu nie był w stanie prawie nic zjeść, ale świat wydał my się znacznie lepszym miejscem. Tuż po obiedzie odebrał Potterowi dziesięć punktów za to, że nie przywitał się z nim grzecznie, tylko starał się ukryć w kącie. Opierniczył Alastora Moody’ego kiedy ten próbował bronić głupka z blizną. Poza tym na lekcji piątoklasistów Hufflepuffu udało mu się odebrać im prawie wszystkie punkty (zostało im piętnaście). W jego duszy prawie zagościł spokój. Prawie – bo pewna zadra, drobna, jednak mimo małych rozmiarów wciąż nie dawała mu spokoju.
To była niepewność. Stanowczo tak. Dlaczego wciąż czuł ten ucisk w żołądku? Dlaczego na każdą myśl o tych straszydłach, jakimi były sklątki tylnowybuchowe, czuł jak gdyby opadał z sił? W końcu targany sprzecznymi uczuciami Severus Snape usnął.

***

Na piękną, okrągłą polanę porośniętą wysoką trawą co chwila wyglądało słońce, po to tylko by zaraz z powrotem schować się za chmurę. Powietrze było rześkie.
Severus siedział po środku polany, rozglądając się dookoła, podziwiając gęsty las który ją otaczał, wysokie, dostojnie sterczące źdźbła trawy, a także drobne białe kwiatki wyrastające z mchu. Snape czuł się naprawdę wspaniale.
Czekał. Wiedział, że stan jakim się znajdował nie będzie trwał wiecznie, że musi czekać na coś, co wkrótce przyjdzie.
Położył się na trawie wdychając głęboko powietrze i czując lekki wietrzyk rozwiewający jego nieco sztywne, nie do końca czyste włosy. Przymknął oczy.
Nagle coś złapało go za nogę. To była ona – sklątka tylnowybuchowa! Jakże pięknie wyglądała wśród tych wybujałych traw kołyszących się na wietrze!
Tak cudownie było z nią baraszkować sam na sam! Niestety te chwile szczęścia nie trwały długo.

***

Obudził się. Znów leżał w swoim łóżku, w swoim pokoju w Hogwarcie. Snape westchnął bardzo głęboko, po czym zaczął się przygotowywać do śniadania.
Uczucie melancholii wypełniało jego serce. Śniadanie dzióbał widelcem patrząc się tępo przed siebie i rozmyślając o różnych rzeczach.
Na widoki Hagrida zadrżały mu wszystkie mięśnie.
– Jak tam sklątki? – zapytał Snape swoim zwyczajnym, wyniosłym, cynicznym tonem.
– Aaa... Cholibka, chyba zaczęły się zjadać nawzajem.
Severus zbladł.
– To znaczy? Co robią?
– No normalnie! Atakują się i jak któraś padnie, a czasami jeszcze zanim padnie, to ją zjadają.
Snape nie był w stanie dłużej o tym słuchać, w jego żołądku poruszały się i kotłowały różne dziwne rzeczy, jakby stado gumochłonów.
– Aha – odrzekł Hagridowi. Muszę już iść. Powodzenia... z tymi sklątkami.
Gajowy nie zdążył odpowiedzieć, gdyż Snape bardzo szybko odszedł od stołu nauczycieli. Niestety, trafił na McGonagall. Zagadała do niego.
– Severusie! Bladyś – rzekła profesor Minerva.
– To się czasem zdarza – wycedził przez zęby Snape.
– I prawie nic nie zjadłeś. Czyś ty się aby nie zakochał?
Snape prawie zagotował się ze złości.
– Nie, pani profesor.
– To nie jest żaden wstyd... Jesteś jeszcze młody, a z tego co wiem nie jesteś żonaty.
– Tutaj nie ma się w kim zakochać, pani profesor – powiedział dobitnie mistrz eliksirów. W tym momencie obok nich przeszła para chichoczących, całkiem przystojnych Ślizgonek z siódmego roku. Obie puszczały powłóczyste spojrzenia w kierunku Snape’a.
– Nie wątpię, Severusie – na twarzy McGonagall pojawił się kpiący uśmieszek. – Miłego dnia!
Cholera. Teraz już nie zdąży! Musi iść na lekcję ze Ślizgonami i czekać, aż będzie miał przerwę... Wydawało mu się, że zanim to nastąpi minie wieczność. Ale cóż zrobić? Nie może przecież po prostu uciec z lekcji.

***

Sam nie mógł uwierzyć że to robi. Biegł w kierunku chaty Hagrida, mając szczerą nadzieję, że nikt go nie zauważy. Ech, gdyby tylko miał pelerynę-niewidkę, tak jak ten durny Potter! Mgła działała jednak na jego korzyść. Gdyby tylko ktoś się dowiedział, dlaczego mistrz eliksirów spóźnia się na lekcję... Do tego lekcję z własną klasą! Zadrżał na myśl o tym i przyspieszył bieg.
Dotarł na miejsce. Szybko zaczął oglądać sklątki szukając tej najważniejszej... Co, gdyby jej tam nie znalazł? Bał się o tym pomyśleć. Ale na szczęście ona tam była – cała i zdrowa, w oddzielnej zagródce. Snape zauważył, że Hagrid dorobił trochę klatek. Uff! Teraz Snape mógł już spokojnie wrócić do zamku.

***


cdn....


Generalnie mi się wydaje, że póki co jest to ten najbardziej idiotyczny kawałek ;P ...przynajmniej zakończenie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Remusek17
wilkołaczek - lord knajpiany



Dołączył: 24 Mar 2006
Posty: 2959
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Hogwart

PostWysłany: Sob 20:55, 22 Kwi 2006    Temat postu:

nareszcie!
sklatka jest! Razz Razz Razz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Trilby
świtezianka



Dołączył: 06 Lis 2005
Posty: 1521
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: miasto z piaskowca

PostWysłany: Sob 20:59, 22 Kwi 2006    Temat postu:

Dziękuję bardzo za konstruktywny komentarz, który z pewnością pozwoli mi isę rozwinąć i dążyć do coraz lepszej "formy pisarskiej".

*kłania się z ajronicznym uśmiechem ;]*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aurora
szefowa młodsza



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 6548
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 21:01, 22 Kwi 2006    Temat postu:

Nie znam, w odwrotności do reszty, początków istnienia sklątki, ale jest genialna! Genialnie absurdalno-śmieszna, zoofilia, Severrrusie!
*Ori patrzy z oburzeniem na Seva*
Homoseksualizm - okej, nekrofilia - normalll wśród Śmierciojadów, ale zoofilia?... Poziom Hagrida, Sev, powinieneś się wstydzić!...
Czekam na ciag dalszy z niecierpliwością... Very Happy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Remusek17
wilkołaczek - lord knajpiany



Dołączył: 24 Mar 2006
Posty: 2959
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Hogwart

PostWysłany: Sob 21:09, 22 Kwi 2006    Temat postu:

nie ma za co
/ odkłania sie w najgorszym guscie Razz /
rozwijaj sie, rozwijaj bo chce jeszcze Razz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kira
kryształkowa dama



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 3486
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z <lol>andii ;)

PostWysłany: Sob 21:40, 22 Kwi 2006    Temat postu:

Jak widzę historia dopiero się rozkręca, ale już jest avadzista! Co do błędów to jest ich kilka, ale niespecjalnie rzucają się w oczy. Czekam na ciąg dalszy Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hec
moderator avadzisty



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 1449
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: na północ od chatki 3ech świnek

PostWysłany: Sob 23:02, 22 Kwi 2006    Temat postu:

Sklątka, sklątka najukochańsza, tak długo wyczekiwana! Ale, ale, czy mnie oczy nie mylą? Czyżby Sever pokochał sklątkę z ssawką? Czy to będzie romans sleszowy?


Cytat:
Nagle coś złapało go za nogę. To była ona – sklątka tylnowybuchowa! Jakże pięknie wyglądała wśród tych wybujałych traw kołyszących się na wietrze!
Tak cudownie było z nią baraszkować sam na sam!

Nieh, nieh, nieh! Prawdziwe cudo, Tril, piękna, sielankowa wizja, jak cudownie razem baraszkują, kwiiik!

Cytat:
– Severusie! Bladyś – rzekła profesor Minerva.
- a tutaj się popłakałam, przyrzakam, dawno nic mnie tak nie rozbawiłoSmile

Tril, jesteś wielka- na jutro przygotuję ci piękne wikipedyczne hasło w dziale HP:)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Trilby
świtezianka



Dołączył: 06 Lis 2005
Posty: 1521
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: miasto z piaskowca

PostWysłany: Nie 10:22, 23 Kwi 2006    Temat postu:

Sklątka ze ssawką = dziewczynka. a slasze to chyba jak chlopcy dwa, nie? ech, w sumie nie znam się na tym specjalnie ;]

aaaaaa, aaa, to będzie kurdę coś! Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
blaidd
moderator byroniczny



Dołączył: 27 Lut 2006
Posty: 2429
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ra-setau

PostWysłany: Nie 10:42, 23 Kwi 2006    Temat postu:

Biedny, biedny Seviczek! Taki Werter nieszczęsny, zakochany po uszy, choć nawet jeszcze do końca nie wie, co się z nim dzieje. Ale motylki i ściski w żołądku mówią same za siebie. No i mokre sny Razz
Śliczne!
Bardzo mi się jeszcze podoba klimacik pogodowy - wietrzny i chłodny, prawdziwie romantyczny.
Uch, alem ciekawa, jak będzie dalej.
Czy dziewczynki-sklątki nie ranią partnera tymi ssawkami? Bo jeśli tak, to Sev wyjdzie na masochistę, prócz zoofila. Prawdziwy z niego perwers. Mniam!

A czy to opowiadanko słodkie nie powinno być raczej w Lodówce?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hekate
szefowa



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Nie 12:24, 23 Kwi 2006    Temat postu:

Uhuhu, jakiż romans się kroi! Wink Tego jeszcze w historii fanfikowej nie było!
Sevik i sklątka (w tle marsz weselny) - absurd na płozach i urocza zoofilia. Normalnie już się zaczynam bać co będzie dalej... Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hec
moderator avadzisty



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 1449
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: na północ od chatki 3ech świnek

PostWysłany: Nie 13:34, 23 Kwi 2006    Temat postu:

Ajć- bo ja myślałam, że sklątka ze ssawką to facet...a Sever przecież w tej ze ssawką właśnie się zadużył, stąd też moje niedopatrzenie Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Trilby
świtezianka



Dołączył: 06 Lis 2005
Posty: 1521
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: miasto z piaskowca

PostWysłany: Nie 22:40, 23 Kwi 2006    Temat postu:

Własciwie to wiem, co ona mu tą ssawką mogłaby ssać, ale to jest już niesmaczne xD
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Remusek17
wilkołaczek - lord knajpiany



Dołączył: 24 Mar 2006
Posty: 2959
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Hogwart

PostWysłany: Pon 9:50, 24 Kwi 2006    Temat postu:

czego niesmaczne?
jak ma byc niepoprawnie to na maxa Razz Razz Razz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zaheel
wilkołak alfa, spijacz Leśnej Mgiełki



Dołączył: 14 Sty 2006
Posty: 2478
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Nibyladii

PostWysłany: Pon 16:31, 24 Kwi 2006    Temat postu:

Romans stulecie! Sever i jego sklątka. Tril to jest poprostu świetne. I jeszcze ten Snape biegnący w swojej czarnej szacie przez błonia, żeby zobaczyć jak tam sklątka. To mnie powaliło na kolana. Laughing
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Noelle
robalique



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 2024
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 1:00, 26 Kwi 2006    Temat postu:

Aaaa, zoofilia... Acz tekst do śmiechu - fajny.

No cóż, wszystko lepsze niż nekrofilia, bo tej już nie zniese.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lunatyczne forum Strona Główna -> Archiwum literackie / Fanfiki Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin