Forum Lunatyczne forum Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Szmery i Szepty

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lunatyczne forum Strona Główna -> Archiwum literackie / Fanfiki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Puszczyk
moderator cyniczny



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 537
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Miasto o trzech twarzach

PostWysłany: Nie 18:59, 12 Mar 2006    Temat postu: Szmery i Szepty

Ten tekst nie dawał mi spokoju, chociaż powinnam zajmować się trzema innymi, ale trudno.
Jak zawsze wszystko ze sobą kompatybilne, ale tego raczej jeszcze nie widać.
Będzie Moskwa i Rumunia.
Będzie Salazar.
Będzie Nasz Dobry Znajomy.
I ogólnie będzie Wesoło.
Mam nadzieje.

Moskwa, peron Białoruski
11 luty Roku Pańskiego 1964


To nie była lekka podróż. Słyszała o tym, że moskiewskie zimy są o wiele mroźniejsze od londyńskiej chlapy, ale co innego usłyszeć, a co innego poczuć na własnej skórze. Nie ma rady. Już tu była i jedyne, co mogła zrobić, to szczelniej opatulić się bordowym szalikiem i zacisnąć zęby, które i tak szczękały mimo.
Niepewnie stąpając po oblodzonym peronie ruszyła w stronę wyjścia, lawirując pomiędzy ludźmi i starając się nie dostać w twarz od jednego ze straganowych sprzedawców, który namiętnie wymachiwał pękiem siatek. Cóż, co kraj to obyczaj.
Nie była pewna, czy dobrze postąpiła jadąc do Moskwy mugolską koleją. Męczenie się tyle godzin w wagonie zdecydowanie się jej nie uśmiechało, ale w ten sposób nie wzbudzała takich podejrzeń. Łatwiej było zdobyć mugolską przepustkę z pieczątką Ministerstwa Magii, niż wyjechać do komunistycznego kraju siecią Fiuu, czy chociażby teleportacją. Gdyby zdobyła pozwolenie na podróż magicznym sposobem z pewnością siedziałoby jej na karku, co najmniej kilku agentów. A tak, miała chociaż jaką taką swobodę ruchu. O ile to było w ogóle możliwe w tym kraju.
Weszła na ulicę i stanęła, zastanawiając się, co robić dalej. W Londynie powiedzieli jej, że ktoś będzie na nią czekać, jednak pociąg był mocno opóźniony. No trudno. Zobaczymy, może ktoś się zjawi.
Rozejrzała się dookoła w poszukiwaniu czegoś, na czym by mogła usiąść. Parę kroków dalej stał niski murek, schowany nieco pod dachem Dworca Białoruskiego. Chwyciła walizkę i ruszyła w jego stronę, jednak w tym momencie straciła równowagę na śliskim podłożu i runęła, jak długa, na plecy.
Poczuła rozchodzący się w lewym boku ból. Siniak na pół dupy murowany. Uniosła się nieco, chcąc się podnieść, lecz po chwili z powrotem leżała na ziemi.
Mogu wam pomoszcz?
Drgnęła zaskoczona i spojrzała na młodego mężczyznę, z nieco kpiącym uśmiechem na twarzy. Popatrzyła się na niego ogłupiała, a on parsknął śmiechem i przeszedł płynnie na czysty angielski.
– Proszę wybaczyć, ale myślałem, że zna pani rosyjski – O dziwo nie dosłyszała się w jego głosie kpiny, ani wyższości. Wyciągnął do niej rękę i pomógł wstać.
– Niestety, wasz piękny język znam tylko częściowo – rzuciła mu nieco nieufne spojrzenie, otrzepując płaszcz ze śniegu. – Znaczy się, potrafię powiedzieć: Uśmiechając się pod wąsem czai się w ciemnościach, łotr. Drą się koty wniebogłosy, ale milczy Czarny Kot*.
Roześmiał się znowu, patrząc na nią bystro.
– Język istotnie piękny, ale na pewno nie nasz.
Nie zrozumiała.
– Jestem obcokrajowcem, tak jak pani. Można tak powiedzieć... Ale mniejsza z tym – machnął ręką. – Jak podejrzewam jest pani angielką, którą mam doprowadzić do kustosza muzeum?
Spojrzała na niego zaskoczona i lekko speszona.
– A skąd ta pewność, że to ja, a nie ktoś inny?
– Niewiele młodych kobiet, z wybitnie londyńskim akcentem, wywraca się przed samym dworcem kolejowym, znając po rosyjsku jedynie fragment wierszyka, ale jak chce mieć pani pewność, to proszę mi się przedstawić.
– Minerwa McGonagall – bąknęła, zanim zdążyła się ugryźć się w język. Cholera! Dlaczego tak lekkomyślnie podała nieznajomemu swoje nazwisko?
On uśmiechnął się jednak i powiedział:
– A nie mówiłem? Nie ma mowy o żadnej pomyłce.
– Tak? – odparła chłodniej, starając się opanować nerwy. – A skąd ja mam wiedzieć, kim pan jest?
Uśmiechnął się do niej szeroko. Spod grubej futrzanej czapy spojrzały na nią zimne, szare oczy.
– Van Haage. Ernest van Haage.

* Bułat Okudżawa

***

Biblioteka robiła wrażenie. Tak samo, jak muzeum. Widziała w swoim życiu nie jeden duży księgozbiór, zaczynając od hogwardzkiej biblioteki, a kończąc na Radcliffe Camera w Oksfordzie*. Musiała jednak przyznać, że nigdzie nie widziała tylu zgromadzonych w jednym miejscu publikacji, poświęconych czarnej magii. Jak zauroczona wpatrywała się w stare woluminy i wciągała do płuc tę specyficzną, nieco słodkawą woń starego pergaminu.
Zapach historii.
Przeglądała grzbiety ksiąg z coraz większym zdumieniem. Liber AL vel Legis Aleistera Crowleya**, Summis desiderantes papieża Innocentego VIII wydane w 1484 roku***, Malleus Maleficarum**** – dzieło poświęcone tematowi palenia czarownic na stosach...
Doszła do regałów, które odznaczały się ciemnym kolorem drewna i zdobieniami na szczycie, w kształcie wyszczerzonych w upiornym uśmiechu czaszek. Spojrzała pytająco na stojącego nieopodal bibliotekarza, lecz on tylko posłał jej nerwowy uśmiech i odsunął się jeszcze o pół kroku. Cały czas trzymał się w odległości mniej więcej czterech metrów. Dziwni ludzie...
Odwróciła się z powrotem w stronę półek, kiedy jej uwagę przyciągnęła jedna z książek po prawej stronie. Miała ładną, ciemnoczerwoną okładkę, zachowaną w dobrym stanie. Pociągnęła palcami po złotych, nieco już startych literach: Czarnoksiężnik Iwanow, Sztuky Magyczne...
Jeszcze raz spojrzała na bibliotekarza, a on dygnął, pochylając głowę i zerkając nieufnie.
– Czy to są TE Sztuky Magyczne? – spytała, wpatrując się w książkę.
– Ano - skłonił się jej jeszcze raz. – Bardzo cenny nabytek dla naszego księgozbioru. Dostaliśmy go od pewnego kolekcjonera książek z Rumuni. Interesuje się pani tym?
Milczała przez chwilę, uparcie chłonąc widok księgi, po czym niechętnie odłożyła ją na miejsce.
– O ile się nie mylę, pani chciała przejrzeć stare zapiski dotyczące transmutacji.
Gwałtownie odwróciła się w stronę drzwi, gdzie stanął wysoki mężczyzna w średnim wieku, z burzą jasnych włosów.
– Misha Rublow, kustosz muzeum – skłonił się jej nisko. W przeciwieństwie do strachliwego bibliotekarza, promieniowała z niego pewnego rodzaju siła. Kiedy oprowadzał ją po kolejnych piętrach biblioteki i opowiadał przeróżne historie związane z poszczególnymi książkami, oczy napełniał mu blask. Minerwa stwierdziła, że ten człowiek naprawdę kochał książki. Znał bibliotekę tak, jakby spędził w niej całe życie.
– Pan van Haage przekazał mi, że interesuje się pani zwłaszcza drugą połową XV wieku, zgadza się? – zatrzymali się na jednym z najwyższych pięter.
Minerwa zerknęła w dół przez barierkę. Olbrzymie regały, stojące na parterze zdawały się teraz nie większe, niż wykałaczki.
Cała biblioteka umiejscowiona była na czymś, w rodzaju dużych balkonów łączących się ze sobą. Po środku znajdowała się imponująca pustka.
Gdyby ktoś stąd spadł...
– Tak. Piszę pracę doktorską z transmutacji w XV wieku i jej powiązaniach z ... hmm... nieco ciemniejszą, niż zwykle, magią – uśmiechnęła się krzywo i zerknęła na Rublowa.
On kiwną głową.
– Ach... Czasy Wielkiej Czwórki. Czy może raczej powinienem powiedzieć: Trojga Wielkich? – popatrzył na nią przenikliwie, szukając jakiejkolwiek reakcji. Ona jednak nawet, jeśli pojęła aluzję, zachowała twarz pokerzysty.
– Istotnie. A skąd pan van Haage – skrzywiła się nieznacznie – wiedział o tym, co mnie interesuje?
– Och, on wie wszystko o wszystkim – odpowiedział Rublow, jednak głos niebezpiecznie mu zadrżał.
– Co dokładnie ma pan na myśli?
– No wie pani. Bywa to tu, to tam... O! Niech pani spojrzy na tą książkę. To niezwykle interesujący egzemplarz. Biały kruk wręcz. Gdyby...
Boi się, pomyślała Minerwa obserwując jak Rublow entuzjastycznie opowiada o księdze. Stara się odciągnąć mnie od tematu van Haage. Czemu? Kim jest ten mały żołnierzyk?
Przywróciła w myślach obraz van Haage po wejściu do głównego holu. Kiedy spotkała go na dworcu na głowę miał naciągniętą dużą futrzaną czapę a kołnierz od płaszcza wysoko postawiony. Kiedy je zdjął mogła mu się wreszcie dokładniej przyjrzeć. Dużym zaskoczeniem okazał się jego wiek. Był młody. Był bardzo młody. Nie mógł mieć więcej niż 20 lat. Była pewna, że MRZR przyśle kogoś starszego, albo bardziej doświadczonego. Nie było do końca pewna co dokładnie tu robił.
Na razie miała go z głowy na godzinę. „Na razie muszę coś załatwić, a potem zabiorę panią do ministerstwa, aby mogła się pani zameldować.”
Niepokoił ją. Zwłaszcza ten szeroki uśmiech i zimne, szare oczy... Nie mogła go rozgryźć.
– Co pani o tym sądzi - z zamyślenie wyrwał ją głos kustosza. Spojrzała nieprzytomnym wzrokiem na niego, a potem na książkę, którą trzymał. Artificium Aeternitas*****. Wytrzeszczyła ze zdumienia oczy jesnocześnie o mały włos nie spadając z krzesła.
– Madam McGonagall...
Podniosła głowę. U szczytu schodów stanął van Haage.

cdn


*[link widoczny dla zalogowanych]
** Liber AL vel Legis Aleistera Crowleya - książka zwana także Księgą Prawa to główny tekst filozoficzno-magicznego nurtu zwanego Thelema. Jest to dość ciekawe zjawisko i postanowiłam o nim tu wspomnieć jako o księdze powiązanej z czarną magią bo cytując: Filozofia i praktyki związane z Thelemą są też często przez nie-thelemitów podejrzewane o kult Szatana. No cóż...
*** Summis desiderantes - bulla wydana 5 grudnia 1484 przez papieża Innocentego VIII. Potępiała ona plagę czarostwa i herezji szerzącą się rzekomo w dolinie Renu. Została dołączona do pierwszego wydania Malleusa i doprowadziła do jednego z największych polowań na czarownice w historii Europy.
**** Malleus Maleficarum - "Młot na czarownice" to tekst na temat czarostwa, spisany przez dwóch dominikańskich inkwizytorów Jacoba Sprengera i Heinricha Kramera. Tekst ten został po raz pierwszy opublikowany w 1487 i stał się znany jako podręcznik łowców czarownic od XV do XVII wieku. Został potępiony przez Inkwizycję już w 1490 i nigdy nie był oficjalnie zatwierdzony przez Kościół katolicki.
***** Artificium Aeternitas – łopatologiczne tłumaczenie w moim wykonaniu więc prawdopodobieństwo że nie poprawnie wysokie... Miło znaczyć Sztuka Wieczności


Ostatnio zmieniony przez Puszczyk dnia Wto 11:33, 16 Maj 2006, w całości zmieniany 6 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kira
kryształkowa dama



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 3486
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z <lol>andii ;)

PostWysłany: Nie 20:04, 12 Mar 2006    Temat postu:

No ja mam nadzieję, że ciąg dalszy nastąpi, bo już się zakochałam w intrydze, miejscu akcji, a przede wszystkim - w tajemniczym Erneście van Haage!

Błędziki wyłapałam następujące:

Cytat:
(...)z pewnością siedziałoby jej na karku, co najmniej kilku agentów.


Przecinek niepotrzebny.

Cytat:
Interesuje się pani tym „”?


Nie bardzo się orientuję co oznacza cudzysłów Confused

Cytat:
Gdyby ktoś stąd spadł


Podejrzewam brak kropki. Albo trzykropka Wink

Cytat:
palami


Schrupałaś "c".

Ogólnie jednak historia zapowiada się bardzo ciekawie. Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lunatyczne forum Strona Główna -> Archiwum literackie / Fanfiki Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin