Forum Lunatyczne forum Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

THE FROGFATHER: PROHIBICJA

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lunatyczne forum Strona Główna -> Archiwum literackie / Fanfiki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Medea
wilczek kremowy



Dołączył: 03 Wrz 2005
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 14:25, 05 Paź 2005    Temat postu: THE FROGFATHER: PROHIBICJA

Dedykuję mojej ukochanej Wiedźmie Wielkopolskiej - Nasi.
Tekst pochodzi z pojedynku, który wygrałam walkowerem Roonila.



THE FROGFATHER: PROHIBICJA

— Tu panuje, oględnie mówiąc, skubana prohibicja — wyjaśnił konspiracyjnym szeptem Harry, mijając w pociągu do Hogwartu jakiegoś pierwszorocznego, który właśnie zjadał czekoladową żabę.
— Prohibicja?
Harry pokiwał głową.
— Od kiedy Dumbledore’a usunęli z kart w czekoladowych żabach, kategorycznie zakazał ich posiadania. Uważaj, żeby cię jakiś prefekt nie złapał, bo będzie źle.
— A dlaczego go usunęli?
— Marketing. — Chłopiec, Który Przeżył wzruszył obojętnie ramionami. — Zażądał wysokiej stawki za prawa do swojego wizerunku, a ostatnie badania OBOCu* wykazały, że karta z nim nie cieszy się już takim zainteresowaniem, jak kiedyś. Rynek przesycony.
Pierwszoroczniak pokiwał gorliwie głową na znak, że zrozumiał i rozglądając się podejrzliwie wokół, schował do kieszeni kartę z Paracelsusem.
— No nic, mały, idę. Miłego!


— Dość uciskania! Mamy swoje prawa! Musimy się bronić, walczyć o to, co ukochaliśmy! Tak, moi drodzy towarzysze, musimy być wierni naszym przekonaniom. Nie pozwólmy się tłamsić! Wytoczmy wojnę reżimowi, który nas objął! Bądźmy silni i zjednoczeni! Niech nas prowadzi nasza odwaga, nasza godność! Do boju!
Draco przechadzał się po dormitorium i z natchnieniem wygłaszał swoją przemowę. Co z tego, że za publiczność miał jedynie Crabbe’a i Goyle’a, do których docierało jedynie co trzecie słowo?
— Eee…
Po Goyle’u nie można było się spodziewać bardziej błyskotliwego komentarza.
— Co konkretnie masz na myśli? — zapytał Crabbe, drapiąc się po głowie. Jego mina nie była inna niż zwykle, ale z pewnością nie wyrażała zrozumienia. A przecież kto jak kto, ale oni dwaj uwielbiali czekoladowe żaby!
Draco opadł z rezygnacją na fotel. Otaczanie się idiotami miało pewne dobre strony, których jednak w tej chwili nie potrafił dostrzec.


— Ile to będzie w takim razie?
— Policzmy… Dziś cztery i ostatnio dwie…
— Ale tamte miały być gratis!
— Gratis, mój drogi, to były w zeszłym tygodniu. Teraz przyszła pora na płacenie. To będzie… galeon i siedem sykli.
— No dobrze, niech będzie.
Bycie dilerem czekoladowych żab w Hogwarcie to bardzo intratne zajęcie.


Młody, wysoki mężczyzna wszedł do ciemnego gabinetu, którego jedynym umeblowaniem było ogromnych rozmiarów mahoniowe biurko oraz wysoki fotel zwrócony w stronę okna. Pomieszczenie wypełnione było dymem o zapachu charakterystycznym dla drogich, przemycanych z Nibylandii cygar.
— Z czym przychodzisz? — Zza oparcia dobiegł go męski, nieco bełkotliwy głos.
— Przynoszę raport.
— Doskonale. Czekałem na niego.
Obrotowy fotel zaskrzypiał przeraźliwie.
— Don Filch. — Młodzieniec ukłonił się nisko.
Mężczyzna siedzący za biurkiem jedną ręką gładził burą sierść swojej chudej kotki o wypukłych, płonących oczach, w drugiej zaś trzymał cygaro.
— Mów, synu, jak idzie sprzedaż?


— Ty, mały. Chcesz kupić żabę? — Cichy szept dobiegł go nieopodal schodów.
— Żabę? Czekoladową?
— To coś równie dobrego, ale za rozsądną cenę. Podejdź, spójrz.
Kupił. Wyglądała całkiem smakowicie, a cena faktycznie była wyjątkowo niska. Może promocja?
Przyjrzał się drobnemu napisowi na opakowaniu. Wyrób czekoladopodobny.


— Jestem bardzo niezadowolony.
Don Filch na pierwszy rzut oka nie wydawał się szczególnie zły. Nigdy nie okazywał emocji, lecz gdyby spojrzenie mogło zabijać, posada dilera czekoladowych żab w Hogwarcie byłaby od paru minut wolna.
— Nadrobimy te czterdzieści procent. Nasi ludzie są już na tropie przemytnika tych tanich podróbek. Na pewno w ciągu paru dni ich dorwiemy i odpowiednio się z nimi policzymy.
Młody mężczyzna starał się mówić spokojnie, ale tak naprawdę był bardzo zdenerwowany. Don Filch nie lubił, gdy coś szło nie po jego myśli.
— Dobrze. Idź, Percy, rób, co do ciebie należy. I pamiętaj – nie zawiedź mnie, bo jeszcze nikt na tym dobrze nie wyszedł.
Percy skinął głową i wyszedł z gabinetu z mocnym postanowieniem, że najwyższy czas działać.


— Proszę, ja naprawdę nie mam tych pieniędzy, przysięgam!
— Problem w tym, że ci wierzę. A powinieneś je mieć.
— Ja… Ja zdobędę! Tak, zdobędę!
— Mam nadzieję. Masz trzy dni. A potem…
Niewidoczna szrama wykonana palcem dilera na jego własnej szyi była wystarczająco sugestywna.


Potrzebował tego. Czuł, że już dłużej nie wytrzyma. Coś rozsadzało go od środka. Nie mógł się na niczym skupić, ręce mu się trzęsły, wciąż było mu zimno. Ratunek przyszedł nagle i niespodziewanie, choć nie miał pieniędzy.
— Pierwsza na koszt firmy.
Wiedział, że narobi sobie tym kłopotów, ale w tamtej chwili mało go to obchodziło.


Trzy dni minęły szybko. Za szybko.
Za szybko, by zdobyć pieniądze.
Za szybko, by uwarzyć Eliksir Wielosokowy.
Za szybko, by uciec przed Percym.
Za szybko, by uniknąć spotkania z samym Don Filchem.
— Nie lubię, gdy się mnie oszukuje. Zwłaszcza, jeśli robi to stały klient, którego obdarzałem wyjątkowym zaufaniem. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Posłużysz jako przykład dla innych, którzy nie tylko nie płacą, ale też mnie zdradzają.
Wiedział, o czym mówią. Niepotrzebnie zgodził się przyjąć tę czekoladopodobną żabę. I kolejne dwie. Ale przecież był na głodzie!
— Tacy, jak ty nie rozumieją, ile wysiłku kosztowało mnie stworzenie kanałów przerzutowych od producentów czekoladowych żab do Hogwartu, ile musiałem poświęcić, żeby osiągnąć to, co osiągnąłem. Nie macie poszanowania dla pracy moich rąk. Nie po to budowałem całe to imperium, żebyś teraz ze mnie drwił. Albowiem pamiętaj, że zaatakowane imperium zawsze kontratakuje! Percy, pokaż koledze, co mam na myśli.
— Nie.
— Słucham?
— Dość tego! Już nie będę uczestniczył w tej farsie! Wszyscy dowiedzą się o twoim nielegalnym procederze!
— I ty, prefekcie, przeciwko mnie?
— Tak, jestem prefektem. — Percy dumnie wypiął pierś. — Nie pozwolę, żeby za czasów mojej służby działy się tu takie rzeczy!
— No i kto ci uwierzy, biedny głupcze, że ja, charłak i zwykły woźny, byłbym w stanie prowadzić nielegalny handel w czasach prohibicji!
— Nie martw się, wszystko nagrałem na różdżkę! Już nie umkniesz sprawiedliwości!


Przyjęcie z okazji powrotu kart z Dumbledorem, a co za tym idzie zniesienia prohibicji, było huczne i opływało w czekoladowe wyroby różnej maści.
— Nareszcie, nareszcie! — Podchmielony już nieco Malfoy obtańcowywał fontannę tryskającą zimnym kakao, trzymając za ręce Crabbe’a i Goyle’a.
— Cieszę się, że ta cała głupia sprawa z kartami i czekoladowymi żabami się skończyła — powiedziała Hermiona, przyglądając się krytycznie wyczynom Dracona. — Przynajmniej nie będziesz już musiał odwalać czarnej roboty dla Dumbledore’a.
— Czy ja wiem, czy była taka czarna? — stwierdził w zamyśleniu Harry. — Bycie dilerem czekoladopodobnych było całkiem fajne.


Tymczasem, pozbawiony przydomka „Don” i zamknięty w lochach Snape’a, Filch rozmyślał nad swoim marnym losem. Jak mógł tak dać się zwieść temu staremu egocentrykowi, który śmie się nazywać jego pracodawcą?! Jak mógł nie zauważyć, że konkurencja żab czekoladopodobnych była tylko zmyślną intrygą, która doprowadziła do upadku jego przemytniczego imperium?!
— A miało być tak pięknie… — westchnął, głaszcząc swoją ukochaną kotkę.


— Panie dyrektorze, jestem z firmy Czekoladowe Żaby i Spółka. Przyszedłem uregulować należność.
— Ach, tak, proszę, proszę dalej.
— Jak się panu podoba karta z pana wizerunkiem?
— Z tego, co widzę nie zmieniła się. No ale nic, najważniejsze, że znów wprowadzicie ją w obieg.
— Oczywiście, dla pana… pieniędzy wszystko.
— To ile się należy?


Nareszcie wszystko wróciło do normy.



* Ośrodek Badania Opinii Czarodziejskiej
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aurora
szefowa młodsza



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 6548
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 15:19, 05 Paź 2005    Temat postu: Re: THE FROGFATHER: PROHIBICJA

Je, je, je, Filchomania niech żyje. Smile
Don Filch mi sie podoba. I dilerstwo czekoladowych żab... Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hekate
szefowa



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Śro 18:43, 05 Paź 2005    Temat postu:

Ależ się mafijnie zrobiło! - powiedziała kolejna Filchomanka w tym gronie.
Zgrabne, sympatyczne opowiadanko.
I cóż ja mogę więcej powiedzieć?
Więcej takich czekoladopodobnych utworów proszę! Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Angel
księzniczka księżycowej poświaty



Dołączył: 27 Wrz 2005
Posty: 1809
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: Mare Imbrium

PostWysłany: Śro 19:07, 05 Paź 2005    Temat postu:

No, no no... Mieć cały loch Snapowski dla siebie... To jest coś... I pewnie Snape go karmi...

A co do reszty tekstu to się wyrażę w słowach ukochanego mego
Green Daya:

Cytat:
...Now everybody do the propaganda!
And sing along in the age of paranoia!
*

*Teraz wszyscy róbmy propagandę! I śpiewajmy poprzez wieki paranoi! - Green Day, American Idiot**

** Nawiasem mówi,,ąc jedna z moich ulubionych piosenek Laughing
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hec
moderator avadzisty



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 1449
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: na północ od chatki 3ech świnek

PostWysłany: Nie 0:05, 16 Paź 2005    Temat postu:

Hie, hie, Don Filcho jest bezbłędny- aż wierzyć się nie chce, że się nabrał na ten podstęp, nie wiem jednak, czy powinnaś tu umieszczać taki opowiadania- a jak jakiś 9ciolatek wpadnie tu i przeczyta o biednuch uczniach Hogwartu targanych czekoladowym głodem, hę ? Wink

Świetne, pozatym to kolejne opowiadanko propagujące cukrowego haja Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nessie
wilczek kremowy



Dołączył: 30 Gru 2005
Posty: 34
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 20:19, 03 Sty 2006    Temat postu:

Mniam! Czekoladowe opowiadanie... Niekaniniczny Draco absolutnie demoniczny, Don Filch intrygujący, a cała afera niezwykle zabawna Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maggie
niepoprawna hobbitofilka



Dołączył: 09 Wrz 2005
Posty: 2126
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Świętokrzyska Łysa Góra ;)

PostWysłany: Czw 12:55, 05 Sty 2006    Temat postu:

Nie ma to jak Ojciec Woźny vel Don Filch. Ach, uwielbiam takie kawałki... I ta konspira!
"Hej, mały. Chcesz kupić żabę?"
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Natalia Lupin
lunatyczka gondorska



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 3952
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Minas Tirith

PostWysłany: Pią 19:35, 06 Sty 2006    Temat postu:

No proszę, tego jeszcze nie było! Super, super! Very Happy Dealerstwa czekoladowych żab to się nie spodziewałam Very Happy Very Happy Bardzo fajna konstrukcja, niemal same dialogi... Ale czekoladowe żaby rulez!!! Prosimy o więcej, mniam...! Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maggie
niepoprawna hobbitofilka



Dołączył: 09 Wrz 2005
Posty: 2126
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Świętokrzyska Łysa Góra ;)

PostWysłany: Pią 22:49, 06 Sty 2006    Temat postu:

I ten Don Filch z policzkami a la Marlon Brando...
Cygaro, kotka... opary tytoniu... (napiszę fonetycznie):
- Buona sera, buona sera...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lunatyczne forum Strona Główna -> Archiwum literackie / Fanfiki Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin