Forum Lunatyczne forum Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Zło [HP, malutki SPOILER]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lunatyczne forum Strona Główna -> Archiwum literackie / Fanfiki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aurora
szefowa młodsza



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 6548
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 11:51, 28 Sie 2007    Temat postu: Zło [HP, malutki SPOILER]

Trzy ostrzeżenia:

1. SPOILER!

2. Taki jakby jednostronny slash.

3. Na poważnie.


edit: Po namyśle dochodzę do wniosku, że tu praktycznie nie ma spoilera - oprócz tego, że Regulus umarł, jak miał 17 lat, khym. A slash też jest ledwoledwo.

Dedykowane:

- Merrik: bo twój tekst pobudził moją wyobraźnię
- Joan: bo wiszę jej James/Syriusz i to miało tym być, ale tak jakby nie wyszło (obiecuję, jeszcze napiszę ci ostrego slasha!)
- Kirze: bo się wypowiedziała, wskazała kilka błędów i w ogóle jest moim slashomaniacznym, RegulusokoHającym wsparciem
- Kasi: za bardzo podobne powody, co w przypadku Kiry Wink


ZŁO

Syriusz wiedział, że to jest złe.
Wiedział, że to jest złe, jeszcze zanim matka zrobiła mu awanturę, po której uciekł z domu. Prawdę mówiąc, wtedy zaczął myśleć, że to nie może być aż takie złe, skoro Blackowie tego nie pochwalają.
Prawdę mówiąc, przed tą awanturą nawet nie wiedział, że można wyobrażać sobie takie zło.

<>

Wszystko przez tego małego wrednego kapusiowatego Ślizgona, jakim był jego brat.
Ale że wymyślił coś takiego, to Syriusza zaskoczyło. Trzynastolatek! Wymyślający takie rzeczy! Naprawdę, w tym Slytherinie to sami dewianci.
A ten mały Ślizgon przychodzi i skarży matce, że Syriusz wdaje się w obsceniczne kontakty z Jamesem.
Na Merlina, z JAMESEM! Za taką insynuację Syriusz skłonny był sprać drobnego, wrażliwego Regulusika na kwaśne jabłko.
Nie zdążył.
Kilka godzin później zsiadał z miotły, mokry i trzęsący się z zimna przed domem państwa Potterów w Dolinie Godryka.

<>

Syriusz naprawdę lubił Jamesa. Od ich pierwszego spotkania w Hogwart Ekspressie. Niepozornie wyglądający chłopak w okularach był tak odmienny od rodziny Blacków, że od razu wzbudził jego sympatię.
Był zabawny, prosty i niezwykle gryfoński.
Syriusz już zawsze uważał Jamesa za najbardziej gryfońskiego Gryfona, jakiego w życiu spotkał.

<>

Kiedy wrócili po wakacjach do Hogwartu, Syriusz tylko czekał na spotkanie z Regulusem. Nie powiedział nikomu, o co głównie się pokłócił z matką. Głównie – bo od przyjaźni z Jimem temat przeszedł na to, jak to hańbi rodzinę Blacków. Bla, bla, bla.
Na początku chciał zlać małego Reggiego. Za pomocą tej okropnej, ohydnej, nieprzystojnej sztuki walki fizycznej – tak plebejskiej i mugolskiej, jak się tylko dało.
Po namyśle, zrezygnował.
Regulus wyraźnie go unikał. Spuszczał wzrok i chował się wszędzie za tym chudzielcem o słomianych włosach z Ravenclawu. Syriusz nigdy nie pamiętał jego imienia, mimo że na skraju świadomości kojarzył go z jakimś Bardzo Ważnym Gościem z Ministerstwa Magii, który często bywał na obiadach u państwa Blacków, kiedy ojciec żył.

<>

W końcu przyłapał go, kiedy chłopiec wracał z treningu. Nie było przy nim jego nieodłącznego Krukona.
Szedł ściskając pod pachą miotłę, mokre od potu kosmyki włosów lepiły mu się do czoła, a szatę zdobiły fantazyjne wzory w kolorze błota.
Syriusz wyszedł zza rogu i zastawił przejście swoją osobą. Był dużo wyższy i potężniejszy od małego, drobnego Regulusika. Tak, Syriusz zawsze musiał się opiekować swoim małym braciszkiem. Dopiero Hogwart uwolnił go od parszywego węża.
- O. – Regulus zatrzymał się tuż przed nim.
- Unikasz mnie, Reggie? – Syriusz uśmiechnął się krzywo. – Miałem ochotę z tobą pogadać o pewnych sprawach, wiesz. Jak brat z bratem.
Regulus popatrzył na niego dziwnie swoimi wąskimi, szarymi oczami i po chwili wahania kiwnął głową.
- Dobrze, tylko szybko, nie chcę, żeby... – urwał, przyciskając do siebie w obronnym geście miotłę. – Nie chcesz się bić, prawda?
Syriusz wybuchnął śmiechem. Mały tchórz.
- Już nie. I nie martw się, nikt nas nie zobaczy. Pewnie boisz się, że mała Cyzia może na ciebie naskarżyć, że zadajesz się ze złym, gryfońskim zdrajcą krwi? – Syriusz patrzył na brata, który spuścił ponownie głowę.
- Przejdź do rzeczy.
Syriusz oparł się o ścianę i skierował wzrok w przekrzywiony kandelabr naprzeciwko.
- Cóż, te rzeczy, które naopowiadałeś matce nie były zbyt mądre. Prawdę mówiąc, większych bzdur w życiu nie słyszałem. – Zauważył, że Regulus ukradkiem na niego spogląda. Uśmiechnął się kpiąco. – James jest dla mnie bardziej bratem, niż ty. Nie wiem, skąd ci się wziął taki głupi pomysł. Ale kto wie, co się roi w twojej ślizgońskiej, wrażliwej główce przyszłego Śmierciojada.
Tak, Regulus wyraźnie spoglądał na niego spod tłustych strąków, w jakie zmieniła się jego grzywka.
- W każdym razie, mimo wszystko, jestem ci wdzięczny. Nareszcie uwolniłem się od tej chorej atmosfery naszego uroczego domostwa. Naprawdę, współczuję ci tej reszty wakacji, jaką spędziłeś samotnie z matką. To musiało być straszne.
Regulus zaczerwienił się i zacisnął zęby, ale nic nie mówił.
- Wuj Alfard do mnie napisał, jest przeraźliwie dumny. Zaprosił mnie do siebie na Święta, wiesz. – Syriusz uśmiechnął się szeroko i poklepał brata po plecach. – Tak więc, dziękuję ci. Ale nigdy więcej nie waż się powiedzieć czegoś takiego o Jamesie Potterze, bo wtedy nie będę już taki miły, rozumiesz?
Regulus przestał się czerwienić i hardo spojrzał mu prosto w oczy.
- Będę robił i mówił, co tylko uznam za słuszne, Syriuszu – wycedził przez zaciśnięte zęby. – A jeśli to już wszystko, to może uwolnij mnie od swojego towarzystwa i wróć do swoich ukochanych przyjaciół.
- Ostrzegłem cię – stwierdził Syriusz i przepuścił Regulusa.
Chłopiec odszedł nie oglądając się za siebie.

<>

Jim leżał na trawie boiska do quidditcha, nieprzytomny, z roztrzaskaną głową.
Syriusz wisiał w powietrzu nieruchomo i w milczeniu wpatrywał się w Pomfrey i Dumbledore’a podbiegających do jego najlepszego przyjaciela.
Nie udało mu się go ochronić. Zawiódł.
W końcu, oszołomiony, wylądował i odrzucił od siebie pałkę. W miejscu, gdzie leżał James, widniała plama krwi.
Nagle, jakby dopiero uświadomił sobie, co się stało, rzucił się w stronę zamku.
Nie obchodziły go zaskoczone spojrzenia widowni. Nie widział Remusa i Petera wymykających się z trybun, ani bladej Evans, sprzeczającej się ze Snapem.
Mecz trwał i dosłownie chwilę później Regulus złapał znicza.

<>

Syriusz wpatrywał się w nieprzytomnego Jamesa i próbował opanować rozszalałą burzę myśli.
To było złe. Złe, złe, złe. To nie mogła być prawda. James jest jego przyjacielem. James jest jego bratem. James kocha się w Lily Evans i jest zazdrosny o tego oślizgłego Smarkerusa.
Syriusza dławiło w gardle. Nie, nie chciał płakać. Po prostu to, że Jamesa, Jima, Jimmy’ego („James, nie Jim, nie Jimmy! Nie jesteś moją mamą, Syriuszu, naprawdę! Nienawidzę zdrobnień. Nie sądzisz, że James brzmi bardzo męsko? Oglądałem taki mugolski film – jestem Potter. James Potter...”) mogło zabraknąć… Mógł… Przecież to jego wina! Powinien był odbić ten tłuczek, jak mógł go nie zauważyć, James...
Nagle powieki rozwarły się. Orzechowe oczy Jamesa były zamglone, wyglądał całkiem tak, jak kiedy poszli z Lunatykiem do jego Parnasu, gdzie poczęstowano ich dziwną herbatką. Którą, jak uświadomił sobie Syriusz po pierwszym łyku, z herbatą łączyła tylko nazwa. No i może kolor.
- Syriusz? – James zamrugał niepewnie. – Gdzie ja?... Co?...
- Cicho.
- Czuję się, jakbym dostał tłuczkiem w głowę, oooch... – Podniósł jedną rękę do swoich włosów. – O, coś kojarzę, mecz?... I, och, tłuczek...
Wyszczerzył się do Syriusza.
- Czyli jednak dostałem tłuczkiem w głowę? Ciekawe. – Pomacał się po bandażu i syknął. – Ostatnie, co pamiętam, to że twój br... Regulus bredził coś o toksycznej przyjaźni i prysznicach w szatni, i wtedy zobaczyłem znicza i... Och. Co z meczem?
Syriusz czuł się skołowany. Regulus. Zabije go. Zabije małego wstrętnego Ślizgona. Chyba lepiej od Jamesa pojmował, co młodszy Black próbował powiedzieć.
- Co. Z. Meczem? – James wywrócił oczami. – Słyszysz mnie, Syriuszu?
- Aaa, mecz. Mecz? – Całkiem zapomniał o meczu, och... Ale James leżał, pełno krwi... – Nie wiem. Chyba przegraliśmy.
- Jak to: nie wiesz? – James wytrzeszczył oczy ze zdumienia. – Też dostałeś tłuczkiem w łeb? Co się stało?
Całkiem zapomniał o meczu. Jak mógł zapomnieć o meczu? Jak mógł w trakcie gry zejść z miotły i zostawić drużynę? Och.
- Bo ja, tak jakby, eee... – zaczął. Jak to wyjaśnić? Nagle odkrył, że przerażenie odebrało mu rozum? Że zrozumiał, że nie byłby w stanie żyć bez Jamesa? Że Regulus mógł mieć rację?
Na szczęście w tej samej chwili pani Pomfrey weszła z tacką pełną eliksirów.
- Słodka Helgo! – zawołała z oburzeniem. – On powinien spać, panie Black! Ma szczęście, że jego mózg nie został uszkodzony i kręgosłup jest cały. To istny cud! A teraz wynocha. Przyjdziesz jutro rano.
Syriusz uśmiechnął się do Jamesa i wyszedł.

<>

Wiedział, gdzie zastanie węża. Biblioteka.
Miał rację. Siedział ramię w ramię z tym swoim Krukonem. Wyglądali na rozbawionych. Regulus rytmicznie stukał palcami w okładkę grubej książki.
- ...myślisz, że ona naprawdę tak myślała? Naprawdę, one czas... Och, Regulus, to chyba twój brat. – Piegowaty przerwał tyradę, a z jego twarzy zniknął uśmiech.
Regulus nie patrzył na Syriusza.
- Barty, odejdź. – Syriusz usłyszał mruknięcie swojego młodszego brata i nagle przypomniał sobie nazwisko Krukona. Barty Crouch, tak. Nie grał w quidditcha.
- Och, nie, nie musisz odsyłać swojego przyjaciela. – Syriusz czuł, że z wściekłości wbija sobie paznokcie we wnętrza dłoni. – Lepiej niech zostanie. Niech posłucha. Ostrzegałem cię, Reggie, pamiętasz? Mówiłem, żebyś nie ważył się mówić o Jamesie.
- Naprawdę? – Regulus odepchnął od siebie Krukona. – Idź, Barty, proszę.
- Mało go nie zabiłeś! – Syriusz krzyknął. Krukon rzucił mu wrogie spojrzenie bladoniebieskich oczu i wyciągnął różdżkę.
- Barty, nie. – Regulus powoli robił się czerwony. – Syriuszu, to nie moja wina, że twój kochany Potter jest na tyle głupi, żeby nie dostrzec tłu...
- Protego! – Crouch błyskawicznie wyczarował tarczę, która odbiła zaklęcie Syriusza. Ten roześmiał się histerycznie.
- Naprawdę, jesteś tchórzem, braciszku, nie umiesz nawet sam się obronić. – Podszedł bliżej. – Wysługujesz się swoim naiwnym przyjacielem... Och, przepraszam. Ślizgoni nie mają przyjaciół, Ślizgoni nie wiedzą, czym jest przyjaźń. Ślizgoni knują. Crouch, na twoim miejscu zostawiłbym tego tchórza... Chyba że...
Oczy Syriusza zabłysły chorobliwie.
- A może...
- Co to ma znaczyć? – Stara, siwa bibliotekarka patrzyła morderczym wzrokiem na różdżki w rękach chłopców i zniszczone książki w miejscu, gdzie uderzyło zaklęcie Syriusza. – Wynocha. Natychmiast. Po minus dwadzieścia punktów dla Gryffindoru, Slytherinu i Ravenclawu!
Bibliotekarka stała i czekała aż wyjdą.*

<>

A potem Syriusz podpuścił Snape’a, żeby poszedł za Remusem. Śmieć czepiał się Jamesa. Śmieć widział za dużo. Syriusz był pewien, że Smark rozmawiał z Regulusem.
Nigdy nie przypuszczał, że James może pobiec ratować Smarkerusa. Nigdy nie pomyślał, że Remus mógł zostać przez niego mordercą.
Wyszedł z gabinetu Dumbledore’a drżący i przerażony. Idiota. Idiota. Idiota.
Przez niego Remus mógł zabić Jamesa.
Dlaczego pobiegł za Smarkerusem?
Czekał w pokoju wspólnym, aż James wróci ze skrzydła szpitalnego.
Nawet na niego nie spojrzał.

<>

Syriusz wiedział, że był głupi.
James nie chciał nawet na niego patrzeć. Na lekcjach siedział z Glizdkiem. Przestał zaczepiać Smarkerusa. Ostatnio nawet Evans pytała go, jak goi się jego rana.
Remus unikał ich wszystkich. Po incydencie, Syriusz wiedział, Remus nie spał przez wiele nocy. Często spacerował po dormitorium i wpatrywał się w Jamesa.
Ale James nie odtrącił Remusa. Syriusz widział, jak rozmawiali ze sobą, czasem się śmiali.
To było złe, to wszystko było złe.

<>

- James, przepraszam. – Poprosił Lunatyka, żeby zorganizował im ‘przypadkowe’ spotkanie w Hogsmeade. Siedział teraz naprzeciwko przyjaciela, takiego jak zawsze, mimo że nigdy wcześniej nie było w jego oczach takiego chłodu, gdy patrzył na niego.
- To nie mnie powinieneś przepraszać. Zrobiłem to dla ciebie, idioto. Nie chciałem, żebyś wylądował w Azkabanie, a Remus został stracony. – Głos Jamesa drżał. – Obiecaj, że nigdy więcej nie zrobisz czegoś tak głupiego. I daj mi trochę czasu.

<>

W końcu wszystko było dobrze. James znowu był z nim, śmiał się, żartował.
Syriusz wiedział, że to, co czuje, jest złe. Więc nic z tym nie robił. Patrzył, jak w wakacje Evans pisze do Jima i cieszył się razem z nim.
Nie wierzył rudej suce. Nigdy nie lubił rudych. I szlajała się ze Smarkerusem. Na pewno coś knuli. Było w niej coś niepokojącego.
Czuł się źle, kiedy uświadomił sobie, że ma ochotę nazywać ją szlamą.

<>

- To musi być przykre. – Pewnego dnia podszedł do niego na korytarzu Krukon o słomianych włosach. Był wyższy niż przed rokiem, a Syriuszowi bardzo nie podobał się wyraz jego twarzy.
James potrząsał dłońmi Evans i uśmiechał się głupkowato. Wyglądała na rozbawioną. Po chwili pocałowała go w policzek i dalej szli razem, trzymając się za ręce.
- Co? – Syriuszowi było niedobrze. James, James, jak możesz...
Nawet go nie zauważył, gdy przechodzili obok niego.
- Ładna z nich para – rzucił zdawkowo Crouch. – Wiesz, to, co wtedy powiedział Regulus waszej matce... Nie wiedział, że to tak się skończy. Chciał cię zdenerwować, wiesz. Bellatriks powiedziała, że to cię naprawdę zdenerwuje.
Syriusz obrócił się do Krukona. Skrzywił się i odsunął.
- Ten mały idiota słuchał Belli? To chyba gorsze, niż gdyby sam to wymyślił. A ty czemu mi to mówisz?
- Nie wiem. – Wzruszył ramionami. – Chyba chcę ci uświadomić, że Regulus zasługiwał na lepszego brata, niż ty. Ale to nie ma sensu, przecież i tak nie zrozumiesz.
Nagle uśmiechnął się złowieszczo.
- Zresztą, Bellatriks miała rację.
Syriusz wyciągnął różdżkę, ale chłopak zniknął.

<>

To było złe.
Siedzieli i pili na umór. Ojciec Jamesa poprzedniego wieczora zmarł. Pół roku wcześniej pochowali panią Potter.
Syriusz nigdy wcześniej nie widział płaczącego Jima.
- Nie jestem dzie-e-eckiem. – Wychylił kolejną szklankę Ognistej i z oczu popłynęły mu łzy. – Ja wcale nie pła-a-aczę, Syriuszu, to halulusynacje. Ja nie płaczę. Nie mów nikomu. Nie mów Lily. Ja jestem dorosły, jestem odpowiedzialny.
To były złe czasy. Voldemort był u szczytu potęgi, mordował, ludzie znikali.
A teraz dwaj członkowie Zakonu Feniksa siedzieli w ponurym barze, a barman o znajomo niebieskich oczach przypatrywał im się uważnie.
- Syriuuuszu. – James załkał, szklanka wypadła mu z ręki i potoczyła się po stoliku. – Ja nie chcę umierać. Nie chcę, nie chcę. Sam-Wiesz-Kto poluje na nas wszystkich, aleee nie o t-to chodzi.
Przytulił się do niego w bardzo niemęski sposób. Syriusz nie pamiętał, żeby widział kiedykolwiek przytulającego się do kogoś w taki sposób Jamesa.
- Ja nie chcę umrzeć, nie chcę, nie chcę, ale ja nie chcę też, żeby umie-e-erali inni! – Bełkotał, maligna, był kompletnie pijany. Syriusz niepewnie poklepał go po plecach. – Powinienem by-y-yć dorosły, ale nie umiem być do-o-orosły! Lily jest w ciąży, będziemy mieli dziecko, a j-j-ja nie jestem pewien.
- Czego? – Uspokajająco zapytał Syriusz po chwili ciszy. To było złe, ale czuł się tak dobrze, tuląc do siebie Jamesa.
- Nie chcę umierać. Nie chcę, żeby umierali ci, których kocham. Nie chcę, boję się, jestem dorosły, ale czuję się taki dziecinny. Nie wiem, Syriuszu, nic nie wiem – wyszeptał wyjątkowo trzeźwo. – Nigdy nie powiedziałem rodzicom, że ich kocham. Nikomu oprócz Lily nie mówiłem, że go kocham.
Syriusz wpatrywał się w szklankę. Nigdy nie powiedział nikomu, że go kocha. James miał Lily.
Ojciec Syriusza umarł, gdy on sam miał dwanaście lat. Nie płakał na pogrzebie. Nie wypadało.
Matka nienawidziła Syriusza, a Syriusz nienawidził matkę.
Regulus był małym, głupim wężem. Z tego, co Syriusz wiedział, idiota wstąpił do Śmierciożerców.
Syriusz nie wiedział, co czuł do Regulusa.
- Jestem złym człowiekiem, Syriuszu. – Głos Jamesa był cichy i niepewny. – Kocham cię, wiesz? Tak mówię, w razie czego, wiesz...
- Nie jesteś złym człowiekiem – wyszeptał Syriusz. – I ja ciebie też kocham.
James ścisnął Syriusza mocno i odsunął się. Przekrzywione okulary były brudne od łez.
Ale uśmiechał się.
- Możesz mnie u sieb-bie przenocować? – Wstał i oparł się o stolik. – Chyba nie jestem w najlepszym stanie.
Syriusz złapał go pod ramię i wyszli z pubu.
Och, James, nie jesteś zły, nie jesteś.

<>

- Zabiję cię, Black – wysyczał Śmierciożerca, celując w Syriusza.
Znał ten głos.
Z daleka usłyszał śmiech Bellatriks. Miał nadzieję, że nie zrobi nic Jamesowi. James był sam, świstoklikiem wysłał Lily do Remusa.
Syriusz przypadkiem znalazł się u Potterów. Chciał pożyczyć Pelerynę Niewidkę od Jamesa – zdążył wpaść do mieszkania w chwili, gdy jeden z nich celował w Evans.
Evans z wielkim brzuchem, Evans krzyczącą za Jamesem.
- Ava...
- Drętwota! – Evans spojrzała na niego zdumiona.
Ale teraz Evans była bezpieczna. Syriusz za to patrzył Śmierci w oczy.
Były jasnoniebieskie.
- Nie! – Jeden ze Śmierciojadów wrzasnął i podbiegł do niebieskookiego. – On zaraz tu będzie, zostaw to Jemu...
Syriusz wykorzystał chwilę i wbiegł do kuchni.
- Drętwota! – wrzasnął. Przerażony wpatrywał się w Jamesa, który leżał bez życia na podłodze.
Puls, puls, jest!
Jednym ruchem otworzył okno, złapał Jamesa i wspiął się na parapet.
- Gdzie oni są? – Usłyszał przerażający, zimny głos. Syriusz już nie myślał.
Wyskoczył.
Trzask aportacji i byli uratowani.

<>

Syriusz wpatrywał się w sufit.
James poprosił go by był ojcem chrzestnym dla małego Harry’ego. Chłopczyk był maleńki, różowy i pomarszczony. Syriusz nie znał się na dzieciach.
Wszyscy się nim zachwycali.
Miał oczy Lily. Syriusz żywił nadzieję, że nie będzie do niej podobny.
Nadal za sobą nie przepadali – on jej nie znosił, ona jego też, trochę mniej od czasu, gdy ją uratował.
Syriusz był pewien, że Regulus rozmawiał ze Snapem, a Snape z nią.
Odciągała od niego Jamesa, zawsze, zawsze. Ale Syriusz umie się zachować. Został gdzieś w nim Black, Black, który wie, kiedy przestać. Przez jakiś czas nawet miał dziewczynę.
Co nie znaczy, że zło zniknęło. Nie, nadal w nim tkwiło. Patrzył na Jamesa i przypominał sobie, jak powiedział, że go kocha.
Są różne rodzaje miłości. James nie musiał wiedzieć, że ta miłość nie jest taka, jak on myśli.
I wtedy przez okno do środka wpadł ciemny kształt.

<>

Syriusz wpatrywał się w oczy, które chciały go zabić. Już pamiętał.
Krukon. Tym razem bez stroju Śmierciożercy, w zwyczajnych, czarnych szatach. Słomiane włosy miał rozwiane, piegi wyglądały jak krople żywicy na bladej skórze.
- Zabiłeś go! Zabiłeś go! – Wycelował różdżkę w Syriusza. – Nie pozwolił mi ciebie wtedy zabić, a teraz zniknął! Zabiłeś go!
- Crouch, bredzisz! – Krzyknął Syriusz. W myślach analizował sytuację. Zdążył ukryć różdżkę w rękawie, ale nie miał szans z szaleńcem.
- Zabiłeś swojego brata, idioto! Zabiłeś Regulusa! Zniknął, bo nie pozwolił mi ciebie zabić i przez to zawaliliśmy akcję!**
Syriusz zamarł.
Regulus. Nie. Nie Regulus. Matka, matka, jej nienawidził. Bellatriks, która była szalona.
Regulus.
To nie bolało. Nie kochał Regulusa. Niszczył mu życie, jak tylko się dało.
Nie nienawidził go. Och. Przecież on miał dopiero siedemnaście lat. Był jeszcze w Hogwarcie.
Nie był. Bo umarł.
Nagle Syriusz zdał sobie sprawę, że to nie jest odpowiedni moment do opłakiwania nieznośnego młodszego brata, jeśli nie chciał zaraz do niego dołączyć.
Rzucił się na Croucha i zwalił go z nóg. Chłopak był szczupły i słaby, i nie grał nawet w quidditcha.
- Avada...
- Drętwota! – Syriusz usiadł na brzuchu chłopaka i wycelował prosto w jego serce. Nie chciał zabijać. Nie chciał go zabijać, nawet jeśli wiedział, że ten chłopak już drugi raz próbował potraktować go avadą.
Wybiegł na dwór, złapał za motor i zrozumiał, że już tu nie wróci.
Nie pozwolił mi cię zabić.

<>

Podejrzewali, że Remus jest zdrajcą.
A James był dorosły, tak dorosły, że gdyby nie wieczór w „Świńskim Łbie” Syriusz wręcz byłby skłonny uwierzyć, że to prawda.
Widział, że James chce zaprzeczyć. Ale obok stała Lily, mały Harry uśmiechał się w jej ramionach i machał rączkami. James musiał być dorosły.
Rodzina była dla niego ważniejsza niż Remus.
Syriusz wpatrywał się w swoje dłonie. Bał się kłócić. Bał się sprzeciwić.
- Syriuszu, zostaniesz naszym strażnikiem tajemnicy? – Lily wpatrywała się w niego. W zielonych oczach nie widział wrogości, nie tym razem. Czysta determinacja.
- Ja... – zaczął i spojrzał niepewnie na Dumbledore’a. Uśmiechnął się do Syriusza lekko. – Dobrze.

<>

Syriusz czuł się bezradny.
Stał przed Jamesem i nie wiedział jak zacząć.
- Nie mogę być waszym strażnikiem tajemnicy – wypalił w końcu. James westchnął i opadł na krzesło bez sił.
- Jak dobrze – wyszeptał, chowając twarz w dłoniach.
- Myślę, że Peter się nadaje. – Syriusz miał gulę w gardle.
James tylko kiwnął głową.
Nie pozwoli go zabić. Jednego brata już stracił.

<>

James nie żył.
Ciszę przerywało tylko wycie wiatru i płacz dziecka.
Syriusz patrzył w puste oczy Jamesa.
Nie żył. Umarł. Nie było go.
Przez niego.
Zło już się nie liczyło.
Zabił swojego brata. Zabił wszystko, co kiedykolwiek w nim było. Została tylko pustka.
Nie mógł patrzeć na Jamesa. Wziął w ramiona Harry’ego. Chłopiec płakał, na środku czoła błyszczała brzydka blizna w kształcie błyskawicy.
- Black? Syriusz Black? Profesor Dumbledore przysyła mnie po Harry’ego. – Obok niego pojawił się Hagrid, rękawem ocierał oczy z łez.
- Jestem jego ojcem chrzestnym, zaopiekuję się nim – powiedział bez przekonania Syriusz.
- Muszę, Syriuszu, profesor Dumbledore... – Hagrid zabrał mu Harry’ego.
Syriusz już wiedział, co musi zrobić.
- Weź mój motor, mi się już nie przyda. – Machnął ręką w stronę czarnej maszyny. Hagrid popatrzył na niego zdziwiony. – Bierz. Mam coś do załatwienia.
Poczekał aż ciemny kształt zniknie.
Poprawił okulary na martwej twarzy Jamesa.
Dopiero wtedy uświadomił sobie, że są gorsze rzeczy, niż tamto zło.
Był pusty. Zabił wszystko, co kochał.
Teraz została mu tylko zemsta.

Koniec

* to nie jest pani Pince

** co jest oczywistą nieprawdą, jak wiemy z kanonu. Co nie znaczy, że Barty znał prawdę


Ostatnio zmieniony przez Aurora dnia Wto 12:41, 28 Sie 2007, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Remusiątko
lunatyczny amator soczku



Dołączył: 16 Cze 2007
Posty: 327
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szuflada na skarpetki.

PostWysłany: Wto 12:28, 28 Sie 2007    Temat postu:

O. Mój. Merlinie.
[oddycha]
Nie powinnam tego czytać. Bo ja jeszcze nie czytałam HP7. Ale jakoś tak zaczęłam i... nie mogłam się oderwać.

Wiesz co? Teraz nawet nie mogę pisać.
Taki bełkot ze mnie wychodzi.

Normalnego komentarzu należy się spodziewać za jakiś czas.
Bo teraz... nie za bardzo umiem.

[chyli głowę]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
merrik
złyś



Dołączył: 12 Sie 2007
Posty: 1362
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz

PostWysłany: Wto 13:14, 28 Sie 2007    Temat postu:

Dzięki za dedykację.
[schyla głowę niiiiziuuuuuutko]
Podobało mi się, mimo że mam w główce inną wizję układów Regulus-Syriusz.
I ABSOLUTNIE nie cierpię James/Syriusz. Nie. Poprostu nie.

Ale to było taakie..sama nie wiem. Zapadło we mnie. Mocno.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Windykatorka
wilczek kremowy



Dołączył: 17 Wrz 2006
Posty: 52
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 14:02, 28 Sie 2007    Temat postu:

Moja pierwsza reakcja:slash. No dobra. Regulus? <love> Slash James/Syriusz? Ueee... Jednostronny miał być, ok, niech będzie, jak musi...
Cytat:
Naprawdę, w tym Slytherinie to sami dewianci.

No ba xD.

Regulus. Hmm, lubię Regulusa. Do twojego jakoś się przekonałam, chociaż mam w głowie jego dość wyraźny obraz, swój, własny. Podoba mi się wprowadzenie Barty'ego (ha, Barty'ego tez lubię). Aha, James nie był szukającym, nie wiem czy nie wiesz, czy tak ci pasowało w opowiadaniu. Syriusz. I zło. To wdzięczny temat jest, mimowolnie kojarzy mi się z zagadnieniem ile Blacka w Syriuszu, choć to nie o to teraz chodzi. Syriusz zapominający o meczu (jakie to słodkie^^). Syriusz, który ma ochotę nazywać Lily szlamą. Syriusz pusty, który stracił brata, znów, i zabił wszystko co kochał. O matko i córko, dlaczego to wszystko jest dziwne? xD
A dziwne nie znaczy złe, tak czy inaczej. Bo czytało się bardzo dobrze. Nawet z tym slashem, choćby i jednostronnym, którego nie lubię (tzn. tej pary akurat nie lubię). Ale to... Fakt, zapada, mocno dość.
Wiem, że bredzę, ale mam dzisiaj dziwny dzień i naprawdę jestem baaardzo niewyspana (co zdarza mi się chyba pierwszy raz w czasie wakacji). Podsumowując:podobało mi się. O, to najbardziej sensowne w tym komentarzu xD.
Cóż, pzdr, Windy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Joan P.
moderator upierdliwy



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5924
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tęczowa Strona Mocy

PostWysłany: Wto 14:44, 28 Sie 2007    Temat postu:

Trzymam cię za słowo, Ori.
Cytat:
Naprawdę, w tym Slytherinie to sami dewianci.

Zwłaszcza Blackowie to dewianci. Wink

Nie bardzo wiem, jak się zabrać za pisanie komentarza, bo jak dotąd nie czytałam niczego poważniejszego Syriusz/Jim. Ale to jest dobre. Czytało się dobrze.

Nie wiem, czemu tyle ludzi nie lubi Jim/Syrii, skoro biorąc pod uwagę ilość czasu wspólnie spędzonego w szatni jest to bardzo logiczne.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hekate
szefowa



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Wto 14:55, 28 Sie 2007    Temat postu:

DO-SKO-NA-ŁE!

Tak mnie walnęło, że na razie nie jestem w stanie nic sensownego napisać. Może wrócę. A może zostawię po sobie tylko ulotną smugę zachwytu.

I to jest dopiero psychologia!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kira
kryształkowa dama



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 3486
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z <lol>andii ;)

PostWysłany: Wto 17:38, 28 Sie 2007    Temat postu:

Moją opinię już znasz, Ori, więc nie będę się powtarzać. Powiem tylko jedno - masz ostatnio wyjątkowo płodny (bez skojarzeń plz ^^) okres twórczy i powinnaś go wyeksploatować do maksimum. Z niecierpliwością cekom na kolejne dzieło!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lora
dziecię alternatywy



Dołączył: 17 Wrz 2005
Posty: 1834
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 21:48, 28 Sie 2007    Temat postu:

--

Ostatnio zmieniony przez Lora dnia Śro 19:59, 06 Gru 2017, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
yadire
gryfonka niepokorna



Dołączył: 02 Wrz 2005
Posty: 1892
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Wto 22:18, 28 Sie 2007    Temat postu:

Łał.
Ja nie jestem w stanie nic więcej i bardziej konstrutywnego powiedzieć. Zatem powtórzę.
Łał.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aurora
szefowa młodsza



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 6548
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 12:09, 29 Sie 2007    Temat postu:

<czerwieni się>
Bardzo, bardzo dziękuję.
A teraz poodpowiadam:
Remusiątko: mam nadzieję, że możesz już oddychać. Smile
Merrik: zauważyłam, że James/Syriusz raczej nie jest najpopularniejsze. Nie mam pojęcia, dlaczego, ale przyjmuję do świadomości. Tym bardziej się cieszę, że mimo nielubianego parringu ci się podobało.
Windy: wiem, że JKR na czatach gada, iż nasz James był ścigającym. Ja za kanon uznaję książkę, a w książce nie podała, na jakiej pozycji grał Jim. U mnie jest szukającym. Zawsze. A ile Blacka w Syriuszu <ściska Windy> Próbowałam to wpleść łagodnie, mimo że to nie jest tematem. Bo tu chodziło o stosunki między Syriuszem a jego 'braćmi' - Jamesem i Regulusem.
Joan: jesteś mym natchnieniem, zboczuchu mały, dobrze o tym wiesz. Cieszę się, że mimo braku 'scen' ci się podobało Razz
Hekate: <czerwieni się jeszcze bardziej> Ach, ta psychologia. Nie znam się na niej, nie mam zamiaru studiować, ale czasem lubię pogrzebać w głowach innych ludzi. Dziękuję. Ta smuga jest bardzo milutka Smile
Kira: och, ja też chcę dalej pisać. Chcę wymaltretować Regulusa, ale boję się, że może mi nie wyjść, czekam na Wena. <tulka> Siostro w upodobaniach, gdyby nie twoja opinia, bałabym się zamieścić, wiesz.
Lora: Wen przychodzi sam, często pomaga mu posiadówa na gg z Joan i bardzo perwersyjne rozmowy. <ukłon>
Dire: jedno małe "łał" a ile mówi Smile Dziękujędziękujędziękuję! <ściska>

<szoruje podłogę czubkiem głowy> <dodaje cicho: Przez was wpadnę w narcyzm.>
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lunatyczne forum Strona Główna -> Archiwum literackie / Fanfiki Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin