Forum Lunatyczne forum Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

To właśnie miłość [WP]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lunatyczne forum Strona Główna -> Archiwum literackie / Fanfiki / Lodówka trolla Świreusa
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aurora
szefowa młodsza



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 6548
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 10:56, 29 Gru 2005    Temat postu: To właśnie miłość [WP]

Tak, WP i slash. Parodia? Możliwe...
Mój pierwszy slash Wink Prosze być wyrozumiałym.
Dedykowane Ireth, tzn. Noelle.
Ach, ja wiedziałam, że Pippin ładnie śpiewa... I to piosenki Dody Wink


Love actually

Słońce przebijające się przez liście. Słodki zapach kwiatów, szum wody. Ciepły dotyk wiatru.
Legolas zmrużył z przyjemnością oczy. Kochał piękno, a piękno kochało jego.
Razem z Drużyną Pierścienia, już bez Gandalfa, niech mu gwiazdy świecą wiecznie, przebywali w Lothlorien. Ach, Lothlorein, przybytek uciech i rozpusty, nie tylko cielesnej, ale i psychicznej.

Aj, waj, drogi elfiku,
mój ty swawolniku,
wstawaj, raz, dwa
bo krzat Gimli na ciebie czeka!


- Cicho tam! – Warknął, nagle zezłoszczony do bladolicych, roześmianych elfów. Wśród nich była Ireth, chichocząca najgłośniej.
Potrząsłszy swymi jasnymi włosami i potarłszy niewielki nos, wstał.
Wszem i wobec Aragorn już rozgłosił, że Legolas nie posiada androgenów. A to wredny dunadan!
Ale cóż, nie trzeba się przejmować.
Legolas zerwał białego nifredila i powąchał z uczuciem. W końcu – piękno kochało jego i on kochał piękno.

<>

Twarde kamienie. Dobre kamienie. Nieco zbyt wytarte, ale mogą być.
Ziemia miękka, rozsypująca się, czarnoziem. Woli glinę, ale też może być. Nie dziwota, ze tyle bujnych chwastów mogło urosnąć w takiej okolicy.
Gimli zrzucił z włosów złote liście i otrząsnął się lekko. Czuł w powietrzu niezdrową wilgoć, jak tak dalej pójdzie, to broda mu zgnije, albo, co gorsza, wyrośnie w niej drzewko…
Brr.
Aż strach myśleć.
- Gimli – usłyszał za sobą miękki, lekki głos, przypominający wodę, spływającą szczelinami gór.
Odwrócił się, spodziewając się widoku tych kamiennoszarych oczu… ale ujrzał tylko zieloną opończę elfa.
- Co znowu? – Warknął niepocieszony.
- Mieliśmy iść powalczyć, drogi krzacie – odparł dwornie elf, głęboko zaciągając się soczystym powietrzem.
- A, tak, racja, chodźmy – skruszony Gimli spojrzał na swe warkocze.
Legolas nie zauważył nowych, różowych wstążek.

<>

I tu się Gimli mylił. Legolas od razu zwrócił uwagę na nowy image krzata. Jednak, nie chcąc go ranić, nie wspomniał nic o wstążkach w fatalnym odcieniu różu.
Kiedy potem walczyli, gorzki zapach potu Gimlego zwyczajnie oszołomił elfa.
Próbował nic nie mówić, bał się tego, co go ogarniało.
Przecież był taki bezpłciowy!...
Tyle lat, parę elfich panienek, parę równie bezpłciowych elfów…
Ale krzat?
To niemożliwe. Chociaż, on był taki różny od członków drużyny.
Hobbici, całkiem nudnawi, otyli, mający się ku sobie (Legolas miał wątpliwą przyjemność spotkania Merry’ego i Pippina robiących coś dziwnego z marchewkami i butelkami po miruvorze).
Boromir – całkiem obojętny.
Aragorn – szczerze zadufany w sobie, zakochany w elfowej lasce i od czasu do czasu zaczepiający Boromira.
Gandalf – brak.
Został Gimli.
Męski, pełen testosteronu i werwy, młodzieniaszek w porównaniu z nimi.

<>

- Merry, czy mógłbyś?... – Gimli stuknął w ramię młodego hobbita.
- Nie widać, że zajęty jestem? – Warknął w odpowiedzi Meriadok, wyszukujący w spiżarni resztek miruvoru i ciasta czekoladowego.
- O co chodzi, Gimli? – Boromir uprzejmie zapytał z drugiego końca obozu.
- Chciałbym z kimś porozmawiać, i… - Onieśmielony krzat pogłaskał się po brodzie. Boromir zrobił miejsca obok siebie i przywołał gestem towarzysza.
- Siadaj – mruknął pojednawczo. – O czym chciałbyś porozmawiać?
- No, ten, no… ładne te drzewa, nieprawdaż? – Wypalił Gimli, rezygnując z interesującego go tematu. Boromir był taki poważny i dostojny, to nie jest człowiek, z którym rozmawia się o takich rzeczach.
- Możliwe, ale chyba coś innego ciebie trapi, mój drogi – zwątpił z lekkim uśmiechem Boromir. – Te wstążki ci nie pasują.
- Tak uważasz?
- Tak – pokiwał głową Boromir. – Według mnie, najlepiej powinieneś się czuć w ciemniejszych kolorach, dajmy na to… turkus. Pod kolor oczu. I brąz, najmodniejszy w tym sezonie. Jak przybędziemy do Minas Tirith, zaraz każę wezwać nadworną stylistkę, ona by ci dopasowała styl…
- Powiadasz? Hm, może i racja…
- Nie może, a na pewno – zachichotał Boromir. – Poza tym, elfy nie gustują w różach…
Gondorianin pospiesznie oddalił się, zostawiając zdumionego Gimlego.
To aż tak widać?

<>

- Leeegolas – usłyszał nad uchem czyjś słodki, uwodzicielski szept. Po chwili owo ucho zostało lekko ugryzione przez niewielkie ząbki. Białe rączki objęły jego tors.
- Mrr, bądź dziś moim olifantem, zjedz mnie, weź mnie na kły, mrau! – otarła się o niego i wylądowała na kolanach. Legolasa, oczywiście.
- Ireth, daj mi spokój – odepchnął ją od siebie lekko. – Nie mam nastroju.
Zgniewana, wstała i zapięła jasną suknię.
- Ostatnio nigdy nie masz nastroju – zdegustowana potrząsnęła włosami. – Co się z tobą dzieje, Legolasie?
- Nic.
- Jak nic? – Wytrzeszczyła ogromne, niebieskie oczy, przypominające dwie chmury gradowe. – To sprawka tego krzata, prawda? Tego różowowstąkowowłosego krzata!
- Spadaj, Ireth! Nie rozumiesz, już ciebie nie chcę, ty, ty… - Wściekły podbiegł do niej z rozcapierzonymi rękami.
- WIEDZIAŁAM! GEJ!

<>

- Cześć Gimli! – Usłyszał za sobą wesoły, cienki głosik.
Czyżby ktoś jeszcze pozostał wesoły? A zdawałoby się, że żałoba po Gandalfie wciąż obowiązuje…
- Frodo? Co ty tu robisz?
- A tak sobie spacerowałem – odparł hobbit, masując sobie skroń. – Mam mały problem. Czy?...
- Oczywiście, możemy porozmawiać – usiadł na wielkim, omszałym głazie.
Czemu tu wszystko musi być zarośnięte tym zielonym dziadostwem?
- Gimli, jesteś taki kochany… - Frodo uścisnął jego rękę i spojrzał prosto w oczy. – Bo ja… znaczy, wiesz, ze ja i… ja i Gandalf…
- Tak, tak, wiem. Wszyscy wiedzą.
- A więc… Jak nie ma już Gandalfa, to czy ja… - Zaczerwienił się i zaczął bawić Pierścieniem.
- Frodo?
- Sam mnie podrywa – wypalił jednym tchem – i co ja mam z tym zrobić?
- A tobie zależy na Samie? – Zapytał poważnie Gimli.
- Nie jestem pewien. Przecież Sam kocha kobietę, hobbitkę znaczy, i ja…
- Czy tobie na nim zależy?
- Chyba tak.
- To na co czekasz?
- Chyba na to, co ty i Legolas…
Zanim Gimli zdążył mrugnąć powiekami, hobbita już nie było.

<>

- Mój drogi Gimli, co się stało?
Niewiadomo skąd na polanie pojawiła się Galadriela, olśniewająco biała i nieziemsko cudowna.
Gimli siedział wciąż na kamieniu, trzymając się za głowę.
Drzewa szumiały, a wiatr wiał, słońce świeciło.
Więc co było nie tak?
Elfka zbliżyła się powoli i podała białą dłoń krzatowi.
- Chodź, coś ci pokażę.
Jak nieprzytomny, ruszył za królową Galadhrimów.
Idąc słyszał niewymownie melodyjny głos Pippina, śpiewający jakąś elfią piosenkę.
Jego kamienne serce wydawało się pękać w rytm muzyki.

Kolejny dzień, kolejny dzień bez Ciebie - wieczność bez Ciebie,
Kolejna noc, kolejna noc, bez Ciebie - wieczność bez Ciebie,
Bo ja umieram gdy ciebie mi brak,
Otwórz oczy powiedz, że widzisz, czujesz, kochasz też!


- Cicho! – Zawołała w próżnię Galadriela i głos ucichł.
- Gimli, przyjacielu – uklękła przed nim. – Spójrz na mnie.
Spojrzał.
- Słucham, pani moja?
- Spojrz w Zwierciadło Galadrieli i poczuj ulgę – poprowadziła go do szklanej misy, pełnej wody.
Spojrzał w wodę. Chyba źródlana, taka przejrzysta…
Nagle obraz.
Ciemny las, stare, czarne drzewa. Skalna półka.
A na niej Legolas. Jasny, półnagi, z kwiatami we włosach. I zamkniętymi oczami. Taki blady, blady… a w jego boku orkowa strzała.
- Nie! – Szepnął.
Nagle obraz został rozmyty. I kolejny.
Aragorn w królewskiej koronie. Legolas, pełen sił, uśmiechnięty, a u jego boku…
Tyle ujrzał.
- Od ciebie zależy, co się stanie – znowu twarz elficy na jego poziomie. – Gimli, synu Gloina, to tylko twój wybór.
Pocałowała go i objęła szczupłymi ramionami. I zniknęła.
Siedząc chwilę później u stóp zwierciadła, Gimli zastanawiał się, czy to nie był jakiś sen.

Już dosyć, więc proszę tak
Niech każdy tutaj z was choć raz
Zaufa sercu i
Już dosyć, więc proszę tak
Niech każdy tutaj z was choć raz
Pokona siłę zła.

<>

Ireth wędrowała pomiędzy drzewami.
Poczuła się odrzucona i pusta w środku, jak stary, spróchniały mallorn.
Była równie stara, jak one.
Zawsze to na nią trafiały takie zdarzenia.
Najpierw krótki romans z Arweną, w poszukiwaniu własnej seksualności.
Potem flirt, nieudany, z Kelebornem.
I prawie tysiącletni związek z Legolasem.
A on okazuje się gejem. Krzatofilem.
Wzdrygnęła się.
Jak on mógł tak ją zostawić? Tyle wieków z kimś, kto nie posiada za grosz androgenów…
Zaczęła płakać w cieniu krzewów boskiego Lothlorien.

<>

- Legolas! Legolas! – Krzat biegł, ocierając się o kolejne drzewa. Gdzie on był? Gdzie on był?
Zrozumiał, co powinien zrobić.
- Legolaaaas!
Jasna postać nachylona nad wodami Anduiny.
Cichy plusk.
Włosy na powierzchni.
- Legolas! Nieeee! – Skoczył za elfem.
Nieco nie w porę jednak przypomniał sobie, ze nie potrafi pływać.

<>

- Czemu tak piękna pani płacze? – Ireth usłyszała męski głos. Męski! Prawdziwy! Adrogeniczny i tubalny!
Odwróciła się, w celu upewnienia swej skołatanej głowy o słuszności podejrzeń.
TAK! Człowiek, wysoki, nieco przy tuszy, dobrze zbudowany, o ciemnych przetłuszczonych włosach, trzydniowym zaroście…
- Boromir z Gondoru? – Zapytała niepewnie. Może to zauroczenie zaćmiło jej wzrok?
- Tak, pani – padł na kolana, urzeczony jej urodą, nie całkiem elficką. Ireth była rudowłosa, ciemnooka, lecz zarazem zwiewna i powabna.
- Jestem Ireth – podeszła bliżej, nie panując nad sobą.
- Czy mogę zostać pani rycerzem? – Boromir, zdziwiony własną postawą, padł na kolana, łapiąc za łydki elfkę i przyciągając do siebie.
- O, tak, Borowiczku… - Mruknęła rozkosznie Ireth i ucałowała Gondorianina.

<>

- Gimli! Jałopo! – Wrzasnął Legolas, wyciągając na brzeg mokrego krzata. – Już ryb w spokoju nie można połowić!
- R-ryb? – Wyjąkał, wypluwając wodę, Gimli. – Ja myślałem, ze chcesz się utopić…
- Mój kochany Gimli – rozczulił się Legolas. – I skoczyłeś mnie ratować? Nie umiejąc pływać? Jesteś cudowny!
Zaczął całować krzata i legli w dość dwuznacznej pozycji na polanie, nad rzeką.
Gimli już wiedział, jak się skończy ta opowieść.

<>

- Merry – szepnął Pippin. – Czuję się nieco skrępowany, wiedząc ze wszyscy wokół się kochają, a my tak siedzimy…
- E tam, Boromir się nie kocha – stwierdził pewnie Merry.
- Ta, weź się przejdź, zobaczysz co wyprawia z tą Ireth w krzakach – skrzywił się Peregrin Tuk. – Byłem się odlać i miałem pecha na nich wpaść…
- A ja tak lubiłem Borowika – zasmucił się Pippin. – Teraz będzie jak Aragorn.
- A właśnie Aragorn?
- A skąd ja mam wiedzieć? Siedzi ciągle u Galadrieli.
- Sam i Frodo?
- Krzaki naprzeciwko.
- Gimli i Legolas?...
- Nad rzeką.
- A my?...
- Siedzimy i obieramy ziemniaki.
- Chyba trzeba coś z tym zrobić…
- …
- …
- I feel it in my fingers
I feel it in my toes
Love is all around me
And so the feeling grows…


THE END


Ostatnio zmieniony przez Aurora dnia Czw 12:34, 29 Gru 2005, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Joan P.
moderator upierdliwy



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5924
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tęczowa Strona Mocy

PostWysłany: Czw 11:02, 29 Gru 2005    Temat postu:

Fajne.
(Joan lerzy i tarza się ze śmiechu)
Cytat:
- Siedzimy i obieramy ziemniaki.
- Chyba trzeba coś z tym zrobić…

(włazi na krzesło po czym ponownie z niego psada)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Trilby
świtezianka



Dołączył: 06 Lis 2005
Posty: 1521
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: miasto z piaskowca

PostWysłany: Czw 11:41, 29 Gru 2005    Temat postu:

Cytat:
-A, tak, racja, chodźmy – skruszony Gimli spojrzał na swe warkocze.
Legolas nie zauważył nowych, różowych wstążek.


aaaaaaaaaaaaaaaaach!

)czytam dalej. Nie będę rzucać cytatów, bo nie ma sensu kopiować calego opowiadania XD Aaaaaaaaaaaaaaa. Bardzo pięknie bezpłciowy Legolas. :*




edit: tak.
Cytat:
Siedzimy i obieramy ziemniaki.
jestem rozczulona! ;]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Noelle
robalique



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 2024
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 16:55, 29 Gru 2005    Temat postu:

<szeroki uśmiech na twarzy>

Kwiiik! I'm lovit it! XD Super, świetne... <pieje>

Elfy, które nie gustują w różach, wszechobecne paringi, Borowik i wszyyystko!

Składamy ci pokłon, Oruś Very Happy

PS. Moja trumienka ilustracyjna jest tutaj:
[link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maggie
niepoprawna hobbitofilka



Dołączył: 09 Wrz 2005
Posty: 2126
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Świętokrzyska Łysa Góra ;)

PostWysłany: Pią 16:59, 30 Gru 2005    Temat postu: Re: To właśnie miłość [WP]

Cytat:
- A właśnie Aragorn?
- A skąd ja mam wiedzieć? Siedzi ciągle u Galadrieli.
- Sam i Frodo?
- Krzaki naprzeciwko.
- Gimli i Legolas?...
- Nad rzeką.
- A my?...
- Siedzimy i obieramy ziemniaki.
- Chyba trzeba coś z tym zrobić…
- …
- …


UAAA! Kwiiik! Kocham slashe ororowskie! I powiem tak: WIENCEY!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Atra
lunatykująca wampirzyca



Dołączył: 28 Wrz 2005
Posty: 1434
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: komoda

PostWysłany: Pon 9:07, 09 Sty 2006    Temat postu:

Ori! jak zwykle poprawiasz mi humor swoją twórczością.
zwłaszcza podobało mi się to o obieraniu ziemniaków. (też tego nie lubie)
jesz-cze, jesz-cze!
*wali sztućcami o biurko*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lunatyczne forum Strona Główna -> Archiwum literackie / Fanfiki / Lodówka trolla Świreusa Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin