FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Profil
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Zaloguj
Forum Lunatyczne forum Strona Główna
->
Gniazdo kinoluba
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
TAK
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz HTML w tym poście
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Skocz do:
Wybierz forum
Strefa gęsta od promili
----------------
Wokół sami lunatycy
DZIUPLA POD KSIĘŻYCEM
Piwnica
Melina ćpunów sztuki
----------------
Dom japoński
Gniazdo kinoluba
Szafa grająca
Literaturownia
Klub Pojedynków
Proza
Zakątek literata
----------------
Lodówka trolla Świreusa
Fanfiki różnofandomowe
Fanfiki
Poezja
Katakumby
Jak to u nas drzewiej bywało...
----------------
Archiwum dawnych wątków
Tematy okołopotterowskie
Archiwum literackie
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
Hekate
Wysłany: Nie 13:21, 03 Cze 2012
Temat postu:
Ze Skandynawii przeskoczyłam do Belgii.
I obejrzałam
"Morze Północne, Teksas" [2011]
Film... ładny. Taki... rozmarzony. Nieprzytłaczający. Gdzie słowa wypowiadane nie są aż tak znaczące jak to, co się dzieje w sferze emocji (główny bohater to milczek nad milczkami).
Pim zawsze był chłopcem nieco innym, niż wszyscy, żyjącym w swoim własnym świecie. Uzdolnionym artystycznie marzycielem, uciekającym od trudnej do ogarnięcia rzeczywistości, w której matka-akordeonistka imprezuje nocami, i niespecjalnie przejmuje się swoim jedynym synem.
(swoją drogą z mamusi jest bardzo ciekawa postać, z gruntu tragiczna, serio).
W sąsiedztwie mieszka rodzina, z którą Pim się przyjaźni - matka z synem i córką. To oni są dla chłopca najważniejsi, szczególnie Gino, z którym połączy go coś więcej niż przyjaźń...
Ładnie, poetycko, czasem symbolicznie. Polubiłam ten film, działa uspokajająco. No nie wiem, tak jakoś. Wycisza. Wzrusza. Na początku usiłowałam się z niego nabijać, bo ja tak mam, wiecie, ale potem mi przeszło. Jednak co europejskie kino, to europejskie. Ta senność małej miejscowości, rozmarzenie i realizm-nie-realizm nasuwają skojarzenia z antybaśnią. I są to bardzo przyjemne skojarzenia.
Hekate
Wysłany: Nie 12:49, 27 Maj 2012
Temat postu:
Och, dopiero teraz zauważyłam, że oglądałaś "Apartament Zero", Noeś. Pewnie ja o nim pisałam, bo oglądałam parę miesięcy temu, ach ach, cóż to był za mózgo-przestawiacz cudowny, przerażający i Dziwny. Fabuła i klimat wryły mi się w podświadomość, potem miałam schizy i inne takie, a raskolnikow wzbogacił się o Jima-w-skórzanej-kurtce i Syriusza-psychopatę (chociaż tutaj już raczej zaważył serial Oz)
Ale nieważne, chciałam o czymś innym.
Bo wczoraj poprawiłam sobie humor szwedzkim filmem slashowym, który był... no szwedzki był, a skandynawski humor to... skandynawski humor, WIECIE
(Buahahha, świetna recenzja, czyż nie? Taka elokwentna)
Spłakałam się ze śmiechu, i tak dobrze mi to zrobiło, i było pozytywnie, trochę nawet wzruszająco. Ale przede wszystkim urokliwie.
Mówię o
Fyra år till
czyli inaczej
Four More Years
.
Otóż kandydat na premiera z partii liberalnej zakochuje się w jednym z ważniejszych działaczy rządzącej właśnie partii socjaldemokratycznej.
[...]
Czy muszę dodawać więcej?
Chyba nie.
Dobra zabawa na niezłym poziomie, na dodatek w skandynawskich klimatach!
(i tak, znowu sobie pomyślałam - tak jak w przypadku "Człowieka, który pokochał Yngvego" - że gdyby to kręcili Amerykanie, wyszedłby MASAKRCZYNY kicz)
Noelle
Wysłany: Czw 20:20, 26 Kwi 2012
Temat postu:
Obejrzałam film "Thelma i Louise". Właściwie nie jest o homoseksualizmie, ale o więzi międzyludzkiej - i to nawet lepiej.
Teraz, dla równowagi jing i jang zapuszczę sobie... "Apartment Zero". Gdzieś tam ktoś kiedyś ostrzegał, aby tego nie oglądać... 11 minuta - to dopiero początek, a już rozumiem skąd te ostrzeżenia. Ale skoro już zaczęłam... 40 minuta: dobry film, klimatyczny.
Hekate
Wysłany: Sob 13:24, 31 Mar 2012
Temat postu:
Tym razem zdarzyło się tak, że zakochałam się w filmie, zanim go obejrzałam. Wiedziałam, że będzie mojszy. Od początku. Czekałam, aż puszczą go w kinach, i faktycznie puścili, ale leciał w CSW tylko tydzień i w tak absurdalnych godzinach, że nie byłam w stanie się na niego wybrać. Obracałam w głowie fabułę miliardy razy (nie, nie fabułę, raczej samą IDEĘ), właściwie wymyśliłam ten film sama od nowa, wiec gdy go wreszcie zdobyłam, bałam się włączyć. I tak to trwało. Wolałam się cieszyć myślą o nim, niż tak po prostu go obejrzeć. No i w końcu wczoraj coś mnie naszło, być może przez whisky i piątek, w każdym razie wczoraj obejrzałam i jestem zachwycona. A jednocześnie z lekka przyduszona i w ogóle - trup. Ale tak to już bywa z takimi filmami.
Chodzi o
"Zupełnie inny weekend"
. I o to, że czasami przypadkowo poznany człowiek może przewrócić czyjeś życie do góry nogami. I że to się zdarza. A dwa niby zwyczajne dni mogą być TYMI DNIAMI, które już nigdy się nie powtórzą i na zawsze zostaną w głowie, jak cierń.
Właściwie to trochę kontrowersyjne. Szczególnie kwestia przyjaźni, bo o przyjaźni mówi się w tym filmie w specyficzny sposób. Bardzo mi odpowiadający.
Bardzo to brytyjskie, bardzo kameralne i bez "nafąfania". Takie niby nic a jednocześnie tak wiele. Cholernie mnie urzekł ten film, jak żaden inny od dawna.
Kira
Wysłany: Pon 23:28, 12 Mar 2012
Temat postu:
Noeś, obejrzałam sobie ten Twój film i przyznać muszę, że jest
mocny
. I niesamowicie klimatyczny. I do tego grają w nim Hannah Taylor Gordon i Natalia Tena! OMG, delish
Hekate
Wysłany: Sob 23:14, 25 Lut 2012
Temat postu:
Pocałunek kobiety pająka (1985)
To nie tak, że zafascynowało mnie od razu - nie, chociaż sam fakt, że bohaterowie siedzą w więzieniu, a jeden z nich jest więźniem politycznym, przykuł moją uwagę już na etapie czytania opisów. Więzienie. Teatralność. Więźniów sztuk dwóch: jeden homoseksualista, skazany za uwiedzenie nieletniego, a drugi polityczny, skazany za działalność opozycyjną. Fabuła ma potencjał? Ma, jak cholera! W dodatku w trakcie oglądania okazało się, że ten potencjał został wykorzystany, chociaż ani mnie to wszystko nie uderzyło, ani nie wzburzyło. Dopiero po pewnym czasie dotarło do mnie, co widziałam naprawdę (mocna! mocna psychologia!) i za co ten film dostał kiedyś tak bardzo doceniony. Dlatego zamierzam obejrzeć jeszcze raz i poprzyglądać się "Pocałunkowi..." z nieco innego pułapu.
No i te filmy! Analogie do filmów, opowieści o filmach. Więźniowie, żeby "uciec" od rzeczywistości, przenikają do alternatywnego świata - świata widzianych kiedyś a teraz przywoływanych filmów. Ponoć w książce ten właśnie wątek jest mocno wyeksponowany - książkę zamówiłam, więc niedługo się dowiem, ciekawam bardzo. Ostatnio coraz częściej się zdarza, że po obejrzeniu filmu sięgam do literatury a nie na odwrót, cóż, takie czasy.
"Pocałunek..." ma coś w sobie, zdecydowanie. Przez niego zatęskniłam do starej obsesji na punkcie filmów z lat osiemdziesiątych, czyli do "moralnego niepokoju" i kina "z głową". Może zrobię sobie taki skok w przeszłość po gali oscarowej i całym tym współczesno-filmowym szaleństwie.
(aha, i ten film trochę kojarzył mi się z "Liliami", chociaż był o wiele mniej popaprany)
(a William Hurt w roli Moliny był CUDOWNY, zasłużenie dostał Oscara)
Noelle
Wysłany: Czw 10:29, 16 Lut 2012
Temat postu:
TA SCENA
zachęciła mnie do obejrzenia filmu. Inna dobra scena to ta "służba nie ma duszy - nauczymy was tego".
Ładny klip, choć może lepiej zaserwować go sobie po filmie
Czesko-angielsko-włoski
The Fine Art of Love: Mine Ha-ha
(a to minehaha oznacza "śmiejąca się woda"), o którym jest mało informacji w sieci, a w polskim to już w ogóle. Po angielskiemu ludzie pisali, że są
traumatised
. Ja się czuję inaczej(mniej mnie szokuje?), bo
disturbed
. Klimat był dobry, i napięcie. Nie wiedziałam jak to ugryźć, teraz się zastanawiam. Dużo rzeczy zostało bez odpowiedzi. Zastanawiam się, czy to wada czy zaleta tego filmu. Film jest niedorobiony czy po prostu specyficznie specyficzny?
Różne są wyobrażenia na temat dziewczęcych szkół. Np. japońskie szkoły katolickie
A ta jest specyficzna - ot, pensja z piekła rodem. Gdzieś w niemieckiej Turyngii na początku XX wieku jest sobie pensjonat, gdzie przywozi się sieroty niemowlaki. Tam mieszkają i dorastają niemal odcięte od świata, uczą się tylko baletu, muzyki, manier i podobnych. Ich celem życiowym jest odegranie baletu "Jezioro Łabędzie" przed tzw. księciem. Każda chce być primabaleriną.
Zaczęłam szperać. To jest film na podstawie niemieckiej powieści "Mine-Haha, or On the Bodily Education of Young Girls" (Frank Wedekind) opublikowanej w 1903. "Mine-Haha oder Über die körperliche Erziehung der jungen Mädchen". Samo "Mine-Haha" to zgermanizowane słowo Minnehaha, z eposu "The Song of Hiawatha" Longfellowa. Rzecz oparta na indiańskiej legendzie. Jednak treść tego jest mi nieznana. Jest też drugi film oparty na książce, francuski "Innocence", którego moje oczy nie widziały(książki też, ale może czas to zmienić? trzeba zacząć szukać). W wikipedii fabuła książki jest inna niż film (raczej). I podobno jest to symbolizm, który można odczytywać na 3 sposoby.
- (anty?)utopia, dzieciństwo, ciało kontra umysł, opresyjna rola edukacji
- system reżim, jakby 1984 w wersji light
- groteskowa satyra ówczesnego sposobu nauczania (chyba najtrafniejsze)
Jeśli chodzi o skojarzenia filmowe - z dwóch filmów związanych z baletem, tym właśnie i "Czarnym Łabędziem" - wolę ten. Ta scena z pointami... Co do klimatu, jest tu coś z "Pikniku nad Wiszącą Skałą" - ale bardziej łatwostrawne. Może coś z "Lotu nad Kukułczym Gniazdem", jeśli patrzymy na to od strony reżimu. Słyszałam, że film nawiązuje do "Mädchen in Uniform" - niemieckiego filmu z 1931.
A teraz spojlery...
Fabułę przewidziałam łatwo (po szybkim zdaniu sobie sprawy, że to nie jest realizm). Jest siostra przełożona, której się wszyscy boją. Są nauczycielki, Simba i Getruda. One wszystkie kiedyś uczyły się w tej szkole. Także służba
Hidalla, Blanca, Melusine to trzy najbardziej utalentowane dziewczyny, pretendujące do roli primabaleriny. Jest jeszcze Vera, która otworzyła komnatę Sinobrodego i umarła pierwsza. Jak sądzę, zmarła z braku jedzenia i picia. Oficjalnie uciekła z pensji. Melusine próbuje jej szukać, zaczepia obcych ludzi z wioski. Pojawia się inspektor Gruber, który próbuje prowadzić śledztwo, ale zostaje szybko odesłany do Afryki("ani pan, ani ja nie zmienimy systemu"). Kiedy Melusine widzi jak ukradkiem zakopują trupa Very, wpada w histerię i biegnie w stronę bramy, ale zostaje rozszarpana przez psy. Przeżyła, choć ledwo, więc zostaje dobita morfiną. Tak odpadła jedna z kandydatek na primabalerinę. Zostaje Hidalla i Blanca. Blanca jest ulubienicą Getrudy, która nad nią czuwa. Jednak na pewno nie zna całej prawdy o akademii, bo wtedy nie promowałaby Blanki na primabalerinę - skoro ją kochała. Angaż dostaje Blanca. Wówczas Irene, zakochana w Hidalli, donosi na Blankę i Getrudę. Co z nimi zrobiono? Tego nie wiadomo. (Wyboru wielkiego nie ma, zabicie albo zostanie służbą). I tak Hidalla dostaje rolę księżniczki.
Dziewczęta tańczą partie męskie lub damskie. Irene jest tzw. biednym chłopcem, bo "dobrze tańczy, ale jak wszyscy wiemy, jest brzydka". Jeśli takie osoby jak Irene mają być brzydkie... Btw, jest w końcu premiera, Irene tańczy z Hidallą, no i wtedy książę rzuca różę na scenę. Czy mi się wydaje, czy ten podstarzały książę wygląda zupełnie jak Frank Wedekind? Po chwili Irena zrozumiała to, co ja wiedziałam od początku filmu(przeznaczenie primabaleriny). Powiesiła się w przerwie występu, a Hidalla zobaczyła jej ciało. Zmuszono ją do wyjścia na scenę, a ta podpaliła teatr
Niewiele to się zdało. Przełożona zostaje zmuszona do honorowego samobójstwa (ktoś musi być kozłem ofiarnym za te wszystkie wpadki). Potem scena gwałtu Hidalli. Oh, ten księciunio jest ohydny. Zdziwiłam się, że obudziła się żywa - myślałam, że będzie gwałt i śmierć, a ona nawet nie była związana i zamknięta. Ubiera się, ucieka - do pensjonatu - patrzy - widzi kolejne dziewczyny, które podzielą jej los - wrzeszczy. Klatka i błędne koło systemu. Jest źle i nic się nie da zmienić.
Ciekawe, co z nadwyżką dziewczyn. Wszystkie nie mogą zostać nauczycielkami albo służbą...
Hekate
Wysłany: Nie 14:29, 06 Lis 2011
Temat postu:
Po pewnym czasie posuchy trafiłam na film, który całkiem-całkiem mi się spodobał. Może dlatego, że był... ładny. Wizualnie. Do tego włoski. A żeby było jeszcze ciekawiej, grało w nim paru aktorów z panteonu Ozpeteka /serduszko/
Mowa o
Il Compleanno
z 2009 roku.
Film ma w sobie coś z "L’Homme de sa vie", ale w mniej subtelnej, o wiele bardziej WŁOSKIEJ formie. Nad Prowansją świeci jednak nieco inne słońce...
Wakacje-relaks-zaprzyjaźnione rodziny-zatajone konflikty-zadry-i-iluminacje. Każdy z bohaterów - a wszyscy są dojrzali wiekowo, to nie jest historia młodzieżowa - nosi w sobie wiele sekretów; spory bagaż doświadczeń. Te wszystkie utajenia pozostałby utajone jeszcze czas jakiś, a może nawet do końca świata, gdyby nie iskra, która podpala stos, czyli przybycie młodego Davida (który jest synem jednej z wakacjujących się par).
David wyzwala wiele emocji, chociaż wcale się nie stara, nie prowokuje nikogo UMYŚLNIE. Po prostu jest. I kruchy spokój rozpada się na miliardy kawałków.
Tak to wygląda, mniej więcej, fabularnie - chociaż płaszczyzn interpretacyjnych jest dużo, dużo więcej. Nie bez powodu mowa tu o Wagnerze czy Schopenhauerze... Film jest niby bardzo prosty, bez wymysłów, a jednak tkwi w nim coś, co przykuwa uwagę. Nie poczułam się po nim zdruzgotana czy coś w tym rodzaju, narracja nie jest prowadzona W TAKI SPOSÓB, ale pewne wątki chodzą mi po głowie do tej chwili. Włosi to jednak włosi, wiedzą, co robić z kamerą, co do tego nie ma wątpliwości.
Hekate
Wysłany: Sob 13:48, 24 Wrz 2011
Temat postu:
Wczoraj obejrzałam coś, co przypominało sfilmowaną twórczość Geneta. Nie, poprawka, co było dziwniejsze, niż moje wyobrażenie o sfilmowanej twórczości Geneta.
teatralność-umowność-schiza-więzienie-muzyka kościelna-odurzajacy klimat-slash-święty Sebastian
Ojezu.
Zostaje w mózgu na dłużej, to pewne. Kanadyjczycy są jednak mocno popaprani. A mnie popapranie kręci, no cóż.
Mówię o
Liliach
z 1996 roku.
http://www.filmweb.pl/film/Lilie-1996-40369
Oglądałam też inne, slashowe rzeczy, ale raczej klasy ziet.
Jak np. głupotę o romansie policjanta z patologiem sądowym ("Autopsy") - ubaw po pachy.
Albo "Watercolors" - bardzo sori, ale filmy inicjacyjne o szesnastolatkach już mi się znudziły.
I jeszcze "Pokój Leo", który byłby całkiem fajny, gdyby nie powiewająca nuda i lektor, bo wersji z napisami nigdzie nie mogłam znaleźć.
Hekate
Wysłany: Nie 15:53, 12 Cze 2011
Temat postu:
Hi hi, no to 90 procent dziwnych filmów jest poza zasięgiem. Jak ty tak możesz żyć?
(a mnie cały czas chodzi po głowie to duńskie "Braterstwo - czy może raczej Thure Lindhardt)
Noelle
Wysłany: Nie 9:46, 12 Cze 2011
Temat postu:
Dla mnie film jest trudno dostępny jeżeli
nie mogę go znaleźć z polskimi hardsubami
ogólnodostępnego naczymś w rodzaju serwisu pecetowiec
do oglądnięcia online.
Hekate
Wysłany: Sob 21:16, 11 Cze 2011
Temat postu:
No eeeej, bez przesady! Większość z tych filmów jest do zdobycia - a część w dodatku z polskimi napisami. Fakt, mniejsza część, ale jednak.
Noelle
Wysłany: Sob 20:09, 11 Cze 2011
Temat postu:
W Krakowie był fajny festiwal na którym mnie nie było, filmowy...
jaka szkoda... teraz mogę jedynie ze świecą szukać filmów które tam były pokazywane.
"4. Festiwal O MIŁOŚCI MIĘDZY INNYMI // About Love Among OTHERS"
PROGRAM:
piątek, 13 maja | Friday, May 13
18.45 SĄSIADKI | WANTED! | NACHBARINNEN
reż. Franziska Meletzky, Niemcy 2004, 88’
(in German with Polish subtitles)
20.45 GIGOLA | GIGOLA - polska premiera!
reż. Laure Charpentier, Francja 2010, 102’
(in French with English and Polish subtitles)
sobota, 14 maja| Saturday, May 14
18.45 BRATERSTWO | BROTHERHOOD | BRODERSKAB
reż. Nicolo Donato, Dania 2009, 90’
(in Danish with Polish subtitles)
20.45 DIFERENTE | DIFERENTE
reż. Luis Maria Delgado, Hiszpania 1961, 102’
(in Spanish with Polish subtitles)
niedziela, 15 maja | Sunday, May 15
18.45 POWROTY: POD PRĄD | UNDERTOW | CONTRACORRIENTE
reż. Javier Fuentes-León, Peru 2009, 100’
(in Spanish with Polish subtitles)
20.45 WE WERE HERE | WE WERE HERE - polska premiera!
reż. David Weissman, USA 2010, 90’
(in English with Polish subtitles)
poniedziałek, 16 maja | Monday, May 16
18.45 POWROTY: ZABIŁEM MOJĄ MATKĘ | I KILLED MY MOTHER | J’AI TUÉ MA MÈRE
reż. Xavier Dolan, Kanada 2009, 96’
(in French with Polish subtitles)
20.45 CZARNA LISTA | 108 CUCHILLO DE PALO
reż. Renate Costa, Hiszpania 2010, 108’
(in Spanish with Polish subtitles)
wtorek, 17 maja | Tuesday, May 17
18.45 POWROTY: 80 DNI | 80 DAYS | 80 EGUNEAN
reż. Jon Garaño, José María Goenaga, Hiszpani 2010, 105’
(in Spanish with Polish subtitles)
20.45 DIFFICULT LOVE | DIFFICULT LOVE - polska premiera!
reż. Peter Goldsmid, Zanele Muholi, RPA 2010, 48’
(in Afrikaans and English with English and Polish subtitles)
oraz
MIWA | MIWA, A JAPANESE ICON - polska premiera!
reż. Pascal-Alex Vincent, Francja/Japonia 2011, 60’
(in French and Japanese with English and Polish subtitles)
środa, 18 maja | Wednesday, May 18
18.45 POWROTY: ZABIŁEM MOJĄ MATKĘ | I KILLED MY MOTHER | J’AI TUÉ MA MÈRE
reż. Xavier Dolan, Kanada 2009, 96’
(in French with Polish subtitles)
20.45 DŹWIĘKI CISZY | SOUNDLESS WIND CHIME | MO SENG FUNG LING
reż. Wing Kit Hung, Szwajcaria/Chiny/Hong Kong 2009, 100’
(in English, Chinese and German with Polish subtitles)
czwartek, 19 maja | Thursday, May 19
18.45 POWROTY: 80 DNI | 80 DAYS | EN 80 DÍAS
reż. Jon Garaño, José María Goenaga, Hiszpania 2010, 105’
(in Spanish with Polish subtitles)
20.45 BRATERSTWO | BROTHERHOOD | BRODERSKAB
reż. Nicolo Donato, Dania 2009, 90’
(in Danish with Polish subtitles)
BILETY | TICKETS:
normalny | regular: 16 zł // ulgowy | student: 14 zł
Karnet (11 filmów) | Entry pass (12 films): 77 zł
Karnet (8 filmów - tylko program główny, bez sekcji Powroty) | Entry pass (9 new films): 64 zł
Hekate
Wysłany: Sob 12:47, 11 Cze 2011
Temat postu:
(dobijcie mnie, chyba przeginam z tymi filmami)
(tak, tak, robi się coraz Dziwniej)
Po skinach i punktach zrobiłam malutki przeskok do neonazistów. Tym razem obejrzałam film duński, całkiem nowszejszy, zawierający w dodatku Thure Lindharda, którego niektórzy pewnie pamiętają z "Miłości w myślach" (grał Kucharza, he he) tudzież z wojennego filmu "Flammen and Citronen". Dobry aktor o, khe khe, niebanalnej urodzie
Bardzo niebanalnej. Ale ja nic nie mówię, bo mam słabość do urokliwych brzydali (patrz Majchrzak)
Broderskab (Braterstwo)
Środowisko neonazistów. Werbunek. Do organizacji trafia były wojskowy na życiowym zakręcie, bystry bardzo - od razu zwraca uwagę przełożonych. Przede wszystkim dlatego, że nie zgadza z wiadomą ideologią i umie zwerbalizować swoje wątpliwości. A jednak w końcu przyłącza się do "bractwa" - i trafia pod "opiekę" innego neonazisty, który ma go we wszystko wprowadzić. Mężczyźni nie pałają do siebie sympatią, delikatnie mówiąc.
Do czasu...
Wrażenia?
Miejscami robi się mocno melodramatycznie, co mnie wkurza. Poza tym myślałam, że końcówka będzie inna, spodziewałam się... a cholera wie, czego się spodziewałam. Początek ciekawszy od końca. Ale sam pomysł dobry, tematyka, aktorstwo. Film na przyzwoitym, skandynawskim poziomie.
(A tak w ogóle, mam też słabość do imienia Lars ^^ Język duński brzmi przecudnie (chociaż wolę flamandzki), a z motywem "zazdrosnego brata" spotykam się już któryś raz z kolei. Chociaż akurat w "Braterstwie" nie jest on AŻ TAK interesujący jak np. w "Un Amour a taire")
Hekate
Wysłany: Śro 23:48, 08 Cze 2011
Temat postu:
(W gruncie rzeczy
Oi! Warning
to mocny i naprawdę niegłupi film. O skinheadach. Niemiecki. Czarno-biały. A przy tym tak dziwny, że... przepraszam, ale mój musk właśnie sobie poszedł i nie zamierza wrócić.)
Skin plus skin plus punkowiec-połykacz ognia.
[...]
No comments.
Okazuje się, że nawet moja wyobraźnia miewa czasem granice...
Łiiii!
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2001, 2005 phpBB Group
Theme
xand
created by
spleen
&
Emule
.
Regulamin