FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Profil
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Zaloguj
Forum Lunatyczne forum Strona Główna
->
Klub Pojedynków
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
TAK
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz HTML w tym poście
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Skocz do:
Wybierz forum
Strefa gęsta od promili
----------------
Wokół sami lunatycy
DZIUPLA POD KSIĘŻYCEM
Piwnica
Melina ćpunów sztuki
----------------
Dom japoński
Gniazdo kinoluba
Szafa grająca
Literaturownia
Klub Pojedynków
Proza
Zakątek literata
----------------
Lodówka trolla Świreusa
Fanfiki różnofandomowe
Fanfiki
Poezja
Katakumby
Jak to u nas drzewiej bywało...
----------------
Archiwum dawnych wątków
Tematy okołopotterowskie
Archiwum literackie
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
Maggie
Wysłany: Pią 22:34, 29 Gru 2006
Temat postu:
Noelle, jak już będziesz sławna i bogata, to pamiętaj o cichej wielbicielce z Lunatycznego, dobrze?
Powtórzę za Yadire: Ł-A-A-A-Ł.
Kira
Wysłany: Pią 17:20, 29 Gru 2006
Temat postu:
Noeś, ju ar de best. Słowo. Pierwszy tekst niewiele mi powiedział, bom ciemna jeśli chodzi o Lost, ale drugi pobił wszelkie rekordy. Przepięknie!
Natalia Lupin
Wysłany: Pią 16:49, 29 Gru 2006
Temat postu:
No właśnie coś mi się tak zdaje. Co nie zmienia faktu, że strasznie ją lubię- nie, Ageliza, nie tylko ze względu na dubbing! ^^'
Noelle
Wysłany: Pią 16:45, 29 Gru 2006
Temat postu:
"Katedrę" polecam mocno, napisał ją Wiktor Hugo, ten od "Nędzników". Disney strasznie to poprzerabiał i ponaginał dla wymogów bajeczki dla dzieci.
Natalia Lupin
Wysłany: Pią 16:02, 29 Gru 2006
Temat postu:
Ekhm... nie wiem, co napisać. "Katedrę" na pewno sobie przeczytam, ot tak. Kto jest autorem?
A jeśli chodzi o te teksty... Jak napisała Yadire, elokwencja Pottera. Niesamowite i dorosłe, ale z kolei jakoś nie zachwyca mnie nieskończenie, tylko oszałamia... Nie wiem, nie wiem.
Zaheel
Wysłany: Pią 12:59, 29 Gru 2006
Temat postu:
Noleś twoje utwory są piękne. Moze i są słodko-gorzkie, ale właśnei to najbardziej mnie w nich urzeka. Pełno w nich symboli i niedomówień, co najbardziej uwielbiam.
Pierwszy tekst mimo obojętności do bohaterów jest bardzo! Króciutki, ale co potrzeba jest powiedziane. Takie sentymentalne z wierzchu, tylko pozornie, bo wystarczy tylko chcieć zrozumieć.
Drugi... bradzo dobry. Nic ich nie łączy, a jednak dało się połączyć. Piękne teksty.
Aurora
Wysłany: Pią 9:42, 29 Gru 2006
Temat postu:
Nienawidzę Ginny, a Noesia jest tak kochana, że mi w tym pomaga. Bóg niech waści obsypie kwieciem niezliczonem za tę pomoc! <składa pokłon>
Oryginału "Katedry Marii Panny" nie znam, ale bym z chęcią poznała (bo znam, i to słabiuśko, disneyowską wersję, która chyba z oryginałem nie ma wiele wspólnego...).
A Janusza z Jeżycjady uwielbiałam, tak jak uwielbiam Tygryska i dostaję szału na widok Motyla. No, ale cóż, Gabrysia została przezeń skrzywdzona...
Czekam na więęęcej
Hekate
Wysłany: Czw 21:56, 28 Gru 2006
Temat postu:
Czy ja już mówiłam, Noeś, że jestem twoją fanką?
Mówiłam.
I zamierzam powtarzać, aż mi się szczęka rozluźni na amen.
Bo to jest doskonałe, połączenie niepołączalnego. Chyba muszę iść się napić...
yadire
Wysłany: Czw 21:05, 28 Gru 2006
Temat postu:
Ł-A-A-A-Ł
[elokwnecja godna Pottera]...
Ale normalnie aż brak mi słów, tak to jest... Dojrzałe? Kobiece? Pełne? Sama nie wiem.
Wiem tylko, że Ginny skojarzyła mi się z Nadią z "Słowa Mają Siłę" Senderka.
Noelle
Wysłany: Czw 20:50, 28 Gru 2006
Temat postu:
Dzień trzeci
Tytuł:
Raz, dwa, trzy
Fandom: „Katedra Marii Panny w Paryżu”, „Jeżycjada” , „Harry Potter”
Występują: Quasimodo, Gabrysia Stryba, Neville Longbotton
Spoilery: brak(chyba)
Ilość słów: 823
Prompt: poniżej
3.
Pierwsza miłość z wiatrem gna,
z niepokoju drży,
druga miłość życie zna
i z tej pierwszej drwi,
a ta trzecia jak tchórz
w drzwiach przekręca klucz
i walizkę ma spakowaną już
Bułat Okudżawa
I.
Szubienica wysoko nade mną, spogląda nań i strzeże od zła. Dziękuję ci, powtarzam w myślach, przyciskając wargi do chropowatej powierzchni. Moja wierna opiekunka, łaskawa pani. Duch święty rózeczką dziatki bić każe; dziś łzy, lecz w przyszłości wdzięczność. Zupełnie tak samo. Choć trzask łamanych kręgów przerażał, wrzaski i konwulsje, i szaleństwo, to już nic. Gdyby nie to, to jaki byłby los cygańskiej dziewki? Przeklęty Febus de Chateaupers zrobiłby sobie kochanicę, powtórzyła by się rodzinna historia. Pan Frollo, w swym zatraceniu ukryłby ją dla siebie, aż popękałaby od rodzenia dzieciaków, albo z biegiem lat zasuszyłaby się, coraz słabsza i kruchsza, pochylająca się do grobu. Piękno mogłoby też skusić innych, więc tańczyłaby wdzięcznie, ciesząc pożądliwe męskie oczy i wzbudzając zawiść kobiet. Jakikolwiek scenariusz, nie ma w nim miejsca dla mnie, nie jej wina. Powstały z kaprysu i na kpinę naturze, tak ohydny i straszny, że nie da się nawet patrzeć. Jej serce łomotało w piersi ku przeklętemu, mały ptaszek, mon amour, naiwny anioł w bieli. Wykorzystaliby Cię, a i tak byłabyś szczęśliwa, chociaż tego szczęścia nie sławi się w Kościołach. Truchło złożyli w lochach Montfaucon, to będzie nasz dom. Na zwłoki nikt się nie połakomi, nikt nie zabierze. Zaciśnięta pętla przypieczętowała nasze święte śluby, nas – żałosnych i umarłych. Tak dał Bóg, i ja Esmeraldę u boku mam, doczekałem się. Widzisz? JA, jednak małżonkiem twoim! Przekonasz się, jaki będę dobry. Nigdy nie splugawię cielesności. Otoczę ramieniem w niewinnym uścisku, obronię przed światem, a Bóg będzie błogosławił czystym uczuciom.
Kocham pierwszy raz.
II.
Kwiat kalafiora pływa w zupie. Gabrysia krzywi się, ale zjada rozgotowany przysmak, aby dać dzieciom przykład. Dziewczynki niewiele sobie robią z ofiary matki. Pyzunia coś jeszcze tam skubie, ale z Tygryskiem to zupełnie inna sprawa. Na zewnątrz słodka kocia minka, a w środku już pewno knuje, jak niepostrzeżenie pozbyć się ohydztwa. Nie powinna taka być, u Borejków brak miejsca na najdrobniejsze szachrajstwa, jej ojciec... nie-nie-nie. Naprzeciw najmilsza twarz Grzegorza, a w brzuchu rozwija się dowód całkiem niezłego pożycia. Czy też miniaturowy człowieczek, maluśkie bobo i owoc miłości, według nawiedzonych sentymentalnych ciotek. Teraz nie popełni tylu błędów co kiedyś i wychowa sobie idealnego synka. Pan Pyziak jest kwestią przedawnioną, z dna szuflady, nie wolno o nim myśleć. Jak zapomnieć, gdy to oblicze codziennie widać w Laurze? Córeczka tatusia. Gabrysia wszystkie swoje dzieci kocha jednakowo, a przynajmniej tak twierdzi; czasem nawet wierzy, że tak jest. Kiedyś było zaślepienie, młodzieńcza głupota. Teraz jesteśmy mądrzy, Janusz nie był człowiekiem dla niej. Po Awanturze, podczas której powiedziała dużo za dużo, po niezdrowym dla dziecka kieliszku, wyjechał. Dowiedział się, jakim to jest skurwysynem i zimnym draniem(zostawić, z Różyczką na ręku!), że zamiary z pewnością ma nieczyste, że jego imienia nie wolno było wymawiać i że w tym domu stał się symbolem całego zła, diabłem w ludzkiej skórze, i jeszcze draniem, i, że to jej sprawa – pić, kiedy chce. Wsiąkł w Europę, na obchodne rzucił wiadomą rzecz, że nie wróci. Janusz. J A N U S Z. Powiedz to imię bez histerii. Nie chcesz? Nie możesz? W każdej rodzinie musi się trafić czarna owca; można na kogoś nakląć i ponarzekać, padło na niego. Los się uśmiechnął i znalazłaś kogoś, kto ci w tym wtóruje.
Kocham jeszcze raz.
III.
Wygraliśmy wojnę, my – jasna strona mocy. Wróciłem do normalnego życia. Ja, Neville, znajomy o głupim nazwisku, Gryfon z przypadku. Nie powiem, nie zapomniano o mnie, zapraszano na przyjęcia, na pogawędki. Mniej przebojowy i bardziej nieśmiały, lecz wystarczająco bystry, by dostrzec rodzącą się obsesję „błędnym kołom stop”. Byłem potencjalnym Pettigrewem, jakby nowy sekciarz się formował, ewentualności duszono w zarodku. Śmiałem się z tego, i śledziłem gazety. Bez końca rozpisywano się o zaklęciu, którym Harry oberwał na odchodne od przypadkowego śmierciojada. Takiego uroku, po którym nasz Bohater już nigdy nie był taki sam, tylko karykaturą samego siebie. Ginny mówiła, że to nieważne, że ona kocha i jakoś to będzie. Ponad pół roku zajmowała się Harrym, pomagała sznurować buty, piekła ciastka i pilnowała, aby nie zrobił sobie krzywdy, ratując świat przez rozłupanie głowy o ścianę. Jednak dłuższe zgrywanie samarytanki to nie dla niej. Lekki egoizm krzywił się na to, a i sercu żal patrzyć jak dawny ukochany zabawia się klockami, „robi Hogwart”. Umieściła go w szpitalu, i regularnie opłacała pobyt. Zdolna i przebojowa, robiła karierę w Ministerstwie, ucierając nosa Malfoyom i dawnym szkolnym wrogom. Następnie wdała się w romans z rosyjskim ambasadorem, gorącym charakterem. Dwa ognie natarły na siebie i zgasły. Zrezygnowana, zapukała do moich drzwi. Pocieszałem ją zawsze, po każdym nieudanym związku. „Cholera, ale z ciebie sssłodki misiek!” – wołała spod kołdry, a ja stałem głupi; zarzut czy komplement? Ludzie szeptali, że jesteśmy parą, że ona latawica, że ja jeleń. I jeszcze wiele różnych rzeczy, lecz nie słuchałem więcej. Żar magii wygasał w ludziach, potrzebny tylko dzieciom w szkołach. Zmugolowaciali czarownicy, pogrążeni w plotkach, sztucznych sensacjach i nudzie. W Ginewrze również zgasła potrzeba posiadania stałego portu. „Dziwna jestem, źle robię, przepraszam” – nabazgrała na kartce. Uśmiechnąłem się lekko i nasypałem żwirku dla kota.
Kocham ostatni raz.
koniec
Natalia Lupin
Wysłany: Czw 13:23, 28 Gru 2006
Temat postu:
Rany, jakie krociótkie! /pada/
bardzo mi się podoba. Konkretne, a jednocześnie niedomówione. I nie myślałam, że Shannon może tak z Boonem jednak...
Psychol! Psyyyyychoool!!! XD
Puszczyk
Wysłany: Czw 13:09, 28 Gru 2006
Temat postu:
A ja lubiłam Boona i strrrrasznie mi go było szkoda, zwłaszcza że Shannon tak go wykorzystywała. Oj, jak ja jej nie lubiłam! Potem zmieniłam troszkę zdanie...
A drebble słodko-gorzki w pełnym tego słowa znaczeniu. Żal mi ich.
A pozatym padam do stóp za umiejętność napisania drabbla z równych stu słów. Naprawdę trzeba się szczycić świetnym piórem, żeby napisać tak skondensowany, a jednocześnie światny tekst.
*pada*
Rej
Wysłany: Czw 0:58, 28 Gru 2006
Temat postu:
Mamusiu... Mi się zawsze wydawało, że mimo wszystko między nimi strasznie iskrzyło. Szkoda, że w rezultacie i tak skończyło się tak, jak się skończyło, a nie tak, jak u ciebie, Noe.
yadire
Wysłany: Śro 20:10, 27 Gru 2006
Temat postu:
Oj, ja Shannon na początku... no może nie lubiłam, ale mnie nie odrzucała i nie miałam przez nią odruchów wymiotnych.
Aurora
Wysłany: Śro 9:00, 27 Gru 2006
Temat postu:
Pscyhola
Też mi się podoba, wszyscy nagle lubią Shannon (tak jak wcześniej jej nie znosili).
Taaa, Boone i prezenty...
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2001, 2005 phpBB Group
Theme
xand
created by
spleen
&
Emule
.
Regulamin