FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Profil
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Zaloguj
Forum Lunatyczne forum Strona Główna
->
Literaturownia
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
TAK
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz HTML w tym poście
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Skocz do:
Wybierz forum
Strefa gęsta od promili
----------------
Wokół sami lunatycy
DZIUPLA POD KSIĘŻYCEM
Piwnica
Melina ćpunów sztuki
----------------
Dom japoński
Gniazdo kinoluba
Szafa grająca
Literaturownia
Klub Pojedynków
Proza
Zakątek literata
----------------
Lodówka trolla Świreusa
Fanfiki różnofandomowe
Fanfiki
Poezja
Katakumby
Jak to u nas drzewiej bywało...
----------------
Archiwum dawnych wątków
Tematy okołopotterowskie
Archiwum literackie
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
Esien
Wysłany: Śro 17:07, 14 Kwi 2010
Temat postu:
Jeśli dłuższe opowiadania, to muszą być o Harrym Potterze, z perspektywy Harry'ego Pottera lub takie, w których Harry Potter odgrywa znacząca rolę. I to jest problem dla mnie, ponieważ mam świadomość, że jest kilka ciekawych opowiadań na przykład o Hermionie, których nie dałam rady przeczytać. Co innego miniaturki, tam czytam wszystko. W przeciwieństwie do Hekate jestem zawsze ciekawa różnych ujęć tego samego bohatera i czytam chętnie nawet, jeśli się z nimi nie zgadzam.
Nie cierpię za to romansów, jeśli wątkiem głównym w jakimś opowiadaniu jest rozwój uczucia/relacji między bohaterami, nie czytam. Jako wątek poboczny może być. Pairing nie ma znaczenia... oprócz dwóch. Z niewytłumaczalnych powodów reaguję alergią na parę Harry/Hermiona oraz Harry/Draco.
Kanoniczność postaci to ciekawy problem. Jako fanka opowiadań o Voldemorcie mam np. świadomość, że jest przeważnie niekanoniczny, za to dla odmiany działa logicznie i ma jakieś spójne poglądy, a nie tylko straszy czerwonymi oczami i cruciatusem. Natomiast denerwuje mnie brak kanoniczności samego świata. To znaczy, jeśli w jakimś fiku bohater walczy głównie nożem, zamiast różdżką, Dumbledore używa komputera, a w domu czytsokrwistego czarodzieja pojawia się elektryczność, to odpadam.
Chyba tyle. O chronologii w HP mam pojęcie w przybliżeniu, w fanfikach wyłapuję jedynie rażące odchylenia, typu czterdziestoletni Tom Riddle.
Alheli
Wysłany: Śro 16:32, 18 Lut 2009
Temat postu:
Moje problemy, hmm. Ja już chyba nie mam problemów, bo porzuciłam czytanie fików dawno temu. Czasem na coś zerknę, skomentuję nawet, ale rzadko, przestało mnie to bawić.
Poza tym mam chorsze wizje niektórych bohaterów, jestem odrealniona, nie patrzę na kanon i jestem z tego dumna. Pisać też przestałam, ale może jeszcze wrócę do tego i wtedy drżyjcie (a może nie będzie tak źle).
Nie jestem popularna i co z tego? Piszę dla swojej własnej spaczonej przyjemności, więc fiki wyglądają tak jak wyglądają, umarłabym gdybym miała napisać jakieś drarry. Albo severitusa. Albo Snape'a z Hermioną. Nie lubię stereotypów kanonicznych i wolę pisać o osobach, o których jest w książce mało. Np o Rudolfie, chociaż Hek zrobiła to lepiej, ja swojemu mogę strzelić w głowę i pochować, niech spoczywa w pokoju... I kocham, kocham siostry Black, wiem, że to jest wytarty temat, ale nic na to nie poradzę. Jestem monotematyczna raczej, piszę inaczej niż reszta, ale na swój sposób moje fiki są do siebie podobne. I w zagranicznych też szukam tego, co jest zgodne z moją wizją, sori. Czuję się jak beton, olaboga. Jest źlej. Wiem, że powinnam szukać nowych doznań, inspiracji, próbować eksperymentować z pisaniem, pisać tak, żeby inni dostali palpitacji, ale nie będę tego robić. Wiem, że wtedy miałabym więcej komentarzy, ale nie będę tak pisać. Wolę być odrealniona i radosna. Czasem coś refleksyjnego też mi się przytrafi.
Tak naprawdę jestem pesymistką, ale cicho sza!
Amanda
Wysłany: Sob 21:55, 07 Cze 2008
Temat postu:
Moim głównym problemem jest, że tego co zazwyczaj lubię jest zawsze za mało. ostatnio przechodzę fazę na wyjątkowe lubienie pany Harry/Charlie. Nie dość, że tego, tego mało jak nie powiem co, to jeszcze znaleźć coś w miarę graniczy z cudem.
Mam ostatnio duuuużą przerwę w czytaniu, matura była, teraz będę nadrabiała, dlatego mnóstwa opowiadań o jakich było pisanie nie znam (może i dobrze). Nie umiem zrozumieć jak można linczować ludzi za sprzeczności z kanonem. Nie da się napisać nie wiem czego odkrywczego co na dodatek byłoby super kanoniczne. Jak kanon to powielanie pewnego schematu. Albo albo a ludzie chcieliby i to i to na raz. Tak się ne da panie zielonka.
Co do partingów. Z zasady jestem otwarta na mnóstwo rzeczy o ile jest mniej lub bardziej uzasadnione. Nie mam tak, że pewnego partingu nie cierpię z zasady, raczej w konkretnym tekście nie mogę. Przykładowo wszelkie Ginny/Draco w tłumaczeniach Villdeo. Kiedyś owszem, teraz już niekoniecznie. Przeczytam ale przy kubku bardzo słodkiej herbaty.
Nie cierpię, odrzuca mnie wręcz kreacja Rona w większości fan fiction. Jest nie do zniesienia, jest aseksualny i odpychający. Nie potrafię go zdzierżyć. Mimo iż powinien być całkiem ciekawą postacią autorzy go tak spłaszczają, że mi się po prostu chce płakać. Wciąż poluję na fajnego Rona i jakoś wciąż nie mogę cieszyć. Bonus do Transfiguration przyniósł mi całkiem miłą odmianę, ale co to znaczy jedna miniatura w takim gąszczu.
Wygadałam się, lepiej mi.
Pozdrawiam
Am
Ceres
Wysłany: Śro 16:03, 12 Wrz 2007
Temat postu:
W obu przypadkach w żaden sposób nie wpasowuję się w definicję.
No i należy przyznać, że na Lunatico panuje bardzo anty-kanoniczna atmosfera, zwłaszcza po ostatnich dwóch tomach.
Teraz uwaga, to, co zaraz napiszę, jest ogólnie niezgodne z linią partii.
I śmierci Syriusza też nie akceptuję.
Kira
Wysłany: Śro 12:03, 12 Wrz 2007
Temat postu:
E tam, Windy - ja w sumie kanoniczna też jestem (taa, tylko że mój Syriusz, Dumbel i Remus szyją, nie?
). Ale... co to tak właściwie znaczy być pieskiem kanonu? Na czym to tak naprawdę polega? Na zwykłej akceptacji tego, co wydarzyło się w książkach? Czy również na totalnym bojkotowaniu wszystkiego (ff, teorii itd.) co z tym kanonem związane nie jest? Bo jeśli tak, to się muszę nad tą moją, kurczę, kanonicznością zastanowić...
Windykatorka
Wysłany: Wto 21:51, 11 Wrz 2007
Temat postu:
Czuję się potterowym moherem. I pieskiem kanonu.
Ej, to wcale nie jest złe uczucie, myślałam, że będzie gorzej!^^
No więc ja kanon znam dobrze, nieźle to co Rowlingowa sobie gada po czatach i innych, i wielbię (no dobra, przesadziłam) hp-lexicon dajmy na to. I lubię fanfiction. I kiedy czytam fanficka to siłą rzeczy zauważam
sprzeczności
. Czasem o nich piszę, czasem nie (jeśli w ogóle zechce mi się napisać komentarz). Ale jeśli to wszystko jakoś tam sobie gra we własnej rzeczywistości, opartej w większej bądź mniejszej części o ten kanon nieszczęsny, i do tego (przede wszystkim) jest dobre to nie mam nic przeciwko łamaniu
zasad
, które ustaliła Rowling. Bardzo lubię niektóre niekanoniczne ff - y. Co nie zmienia faktu, że wciąż czuję się canon - bitch (chociaż moherem to może jednak nie jestem, żadnym). I jest mi z tym nieźle, ktoś musi, chyba^^. A na tym forum to się w ogóle czuję samotna w tym względzie (szczęście, że dobrze znoszę samotność).
A JKR (jak wiadomo albo i nie) ma problemy z matematyką. I podpisuję się pod Aurorą w kwestii domów, tak na zakończenie xD.
Ceres
Wysłany: Pon 23:01, 10 Wrz 2007
Temat postu:
Na siebie w dodatku się nawrócili.
A może Dumble przez trzydzieści lat używał zmieniacza czasu, żeby na przykład wrócić do tych miesięcy spędzonych z Grindewaldem? Albo skakał w prz(e)yszłość, coby dowiedzieć się ważnych szczegółów? To by wyjaśniało jego pozorną ominiscencję.
Aurora
Wysłany: Pon 19:47, 10 Wrz 2007
Temat postu:
Jej nie wolno ufać. Dla mnie kanon to tylko książki. I niech się, za przeprószeniem, nie wpieprza z wymyślaniem. Jeśli według jej matematyki Albus, urodziwszy się w roku 1881, w jakimś 1995 ma 150 lat, to jest naprawdę zonk. No i ten zmartwychwstały Grindelwald, hah. I pewne inne rzeczy-o-których-pisaliśmy-już-w-Siódmotomowiszczu.
I co ja lubię w ffach - to, że pokazują często, iż Ślizgoni to też ludzie. I Krukoni. I Puchoni. Nie znoszę w kanonie tego pomijania innych domów i robienia ze Slytherinu siedliska zua wszelakyego. I ten brak porozumienia między Domami, przepraszam, to mnie strasznie denerwuje. I brak par międzydomowych. Jedna Ginny próbowała z Krukonem, no i Harry z Krukonką, ale oboje się 'nawrócili'. Uchhh. <zniesmaczenie>
Kira
Wysłany: Pon 19:26, 10 Wrz 2007
Temat postu:
Mnie się kiedyś wydawało, że to Bellatrix jest najstarsza, ale z drugiej strony skoro Andromeda ma (?) już dorosłą córkę...
Ale Lucjusz Malfoy to był w szkole razem z Huncwotami - przez rok. Skoro w V tomie miał 41 lat, a oni 35/36 to przecież jest różnica tylko 6 lat.
*od razu przypomina sobie wszystkie zboczone fiki
Lucek/Sev w czasach szkolnych
, które czytała*
Tak, z datami JKR rzeczywiście jest na opak. Czy wiecie, że kiedyś powiedziała w jakimś wywiadzie, że Dumbel ma około 150 lat? A kiedy umieściła jego postać u siebie na stronie jako Czarodzieja Miesiąca, to jako datę urodzenia podała rok 1881. Co do daty śmierci, czyli 1996 roku (swoją drogą też błąd) daje 115 lat. A Grindelwald to teoretycznie w ogóle nie powinien się żywy pojawić w DH, bow tym samym bodajże wywiadzie pani R. obwieściła, że umarł w 1945, podczas pojedynku z Dumbledorem. I zonk
Aurora
Wysłany: Pon 19:15, 10 Wrz 2007
Temat postu:
<lekki uśmieszek>
Powrót do starej, dobrej rewolucji anty-kanonowej? <zainteresowanie>
Daty u JKR to czarna magia, naprawdę. Z tego, co PRÓBOWAŁAM wyliczyć, to Huncwoci mogli się spotkać w szkole z Billem, jak dobrze poszło. A w wielu fanfikach już czytałam o, uch, och, ach, Molly na jednym roku z Hunćwokami. Albo Arturze pouczającym Syriusza po incydencie z wierzbą. To jest dopiero datowy lol.
Ja osobiście uważam, że wśród panien Black najstarsza była Andy, średnia Bellatrix (i imo to była maksimum 3 lata starsza od Hunćwoków) i najmłodsza Narcyza.
W kanonicznych datach jedno mi się spodobało - Barty Junior i Regulus z moich wyliczeń byli na jednym roku.
JKR liczyć, niestety, nie umie. I przypuszczam, że KF mógł dziać się w 1991 rocznej rzeczywistości, ale Deathly Hallows to bliżej 2006
Umiesz liczyć, licz na siebie.
Hekate
Wysłany: Pon 19:09, 10 Wrz 2007
Temat postu:
O, to tak jak z moją Bellą z psycho-fanfika! Mnie osobiście nie obchodzi fakt, że Bella urodziła się w tym a tym roku, a Lucjusz Malfoy nie mógł się spotkać w szkole z Remusem. Wyliczyłam daty, i owszem, żeby nie było, ale potem się na nie wypięłam i tyle.
No do cholery! przecież w kanonie (jak już się trzymać kanonu) daty są kompletnie nieważne, akcja mogłaby się równie dobrze rozgrywać w 1995, jak i 2007.
Pieprzyć daty! Pieprzyć kanon!
(Hekate znowu w bojowym nastroju)
Aurora
Wysłany: Pon 19:02, 10 Wrz 2007
Temat postu:
Ależ ja rozumiem te spory. Niektórzy są pieskami kanonu, co mnie troszku wpienia, bo skoro tak kanon koHają, wielbią i czczą, to po cholerę łażą po fanfikach? Moim zdaniem, fanfiki w założeniu powinny mieć niekanoniczność.
Ja raczej pieskiem kanonu nie jestem. Większość postaci mam zwyczajnie 'opracowaną' w głowie - może mój Harry nie świruje na punkcie rudzielców, Hermiona ma o sobie duże mniemanie, a Bellatrix z kanonem łączy nazwisko i wygląd, ale, przeprószam, ja z tego powodu nie mam zamiaru organizować krucjat nawracających chociażby, no nie wiem, Magdalith? Zazwyczaj jak mi coś w ff nie odpowiada, po prostu nie czytam. Albo próbuję zignorować wrzaski w głowie: "Krajst, Ori, weź to wyłącz, przecież ty od Ron/Hermiona dostajesz wysypki!" "Ale tu jest ładne Harry/Draco!".
I zauważyłam, że ostatnio zdarza mi się wchodzić na fanfiki tylko po to, by czytać te ich urrrocze kłótnie (zwane dyskusjami) o to, czy Draco miał szare oczy czy jasnoniebieskie, a Bellatrix miała romans z Syriuszem.
Kanon to tylko wskazówka. I ciekawie ominięty naprawdę nie boli, jeśli się nie jest jakimś potterowym moherem, że to tak uroczo określę.
Hekate
Wysłany: Pon 18:37, 10 Wrz 2007
Temat postu:
Ponieważ muszę się jakoś odstresować (praktyki i prawo jazdy, Merlinie, zaraz się na amen uchleję melisą! a to dopiero pierwszy dzień!), łażę po stronach potterowskich i podglądam. I doszłam do wniosku, że ludzie zaczynają już absolutnie mieszać kanon z fanfikami.
I rodzą się kłótnie, które nie mają sensu.
Chyba, że ktoś lubi się kłócić dla sportu.
Na ten przykład ktoś głosi, że koHa Draco Malfoya (nie patrzcie tak na mnie! ja niewinna jak ta lelija!), a ktoś inny dziwi się jak takiego małego, sczurowatego dupka można w ogóle zauważyć. Ja osobiście nie kapuję jak kanonicznego Malfoya można polubić, ale za to wiem w jaki sposób można popaść w manię i szaleństwo po przeczytaniu opowiadań Mayi.
Stąd taka sobie mini refleksja - najwięcej nieporozumień wynika z wieloznaczności słów-etykiet. Czytasz "Draco Malfoy" i widzisz to, co chcesz widzieć.
Dlatego nie wiem dlaczego pewne osoby bulwersują się, gdy na przykład ktoś zadeklaruje sympatię do Bellatrix, tudzież innego Karkarowa. Jestem przekonana, że nawet Voldemorta można przerobić na swoją modłę, jeżeli tylko ma się odpowiednio...hmmm... porąbaną wyobraźnię.
(chociaż wybielanie Voldiego nie mieści mi się akurat w głowie. dla mnie to przypadek kliniczny i tyle)
Niestety, nie wszyscy to sobie uświadamiają. Tę wieloznaczność. A czasem sympatia dla morderców i dewiantów wynika tylko z głupiej przekory (czarny bÓnt)
Pewnie to co teraz piszę nie ma sensu, ale co tam, musiałam się wygadać, bo wariuję. I dalej łaknę kawy
yadire
Wysłany: Sob 21:03, 01 Wrz 2007
Temat postu:
Rozmowy są u mnie dziwnym wyjątkiem, właśnie przez Severa, kótrego nie toleruję, podobnie do Lory.
Ceres
Wysłany: Sob 19:14, 01 Wrz 2007
Temat postu:
Ja nie lubię, bo one są Sever/Tonks. Także odpadają na starcie, nawet, jeśli są śmieszne.
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2001, 2005 phpBB Group
Theme
xand
created by
spleen
&
Emule
.
Regulamin