FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Profil
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Zaloguj
Forum Lunatyczne forum Strona Główna
->
Szafa grająca
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
TAK
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz HTML w tym poście
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Skocz do:
Wybierz forum
Strefa gęsta od promili
----------------
Wokół sami lunatycy
DZIUPLA POD KSIĘŻYCEM
Piwnica
Melina ćpunów sztuki
----------------
Dom japoński
Gniazdo kinoluba
Szafa grająca
Literaturownia
Klub Pojedynków
Proza
Zakątek literata
----------------
Lodówka trolla Świreusa
Fanfiki różnofandomowe
Fanfiki
Poezja
Katakumby
Jak to u nas drzewiej bywało...
----------------
Archiwum dawnych wątków
Tematy okołopotterowskie
Archiwum literackie
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
Natalia Lupin
Wysłany: Pią 20:12, 22 Lut 2013
Temat postu:
Ktoś tu bywa?
Nie?
E tam.
Archive
. Odpływam. Coś jak Pink Floyd. Coś jak sen. Cudowność. Bujamy.
Natalia Lupin
Wysłany: Pon 15:58, 11 Lut 2013
Temat postu:
Dwie nowe płyty (nie to, że je mam
fizycznie
, prawda).
Ed Sheeran
+
. Wzloty i upadki. Niektóre piosenki doprowadzają mnie do szału, więc je pominę. Ale niektóre doprowadzają mnie do łez. Jak
Parting Glass
, o którym kiedyś wspomniałam.
A Team
, które jednak wolę w wykonaniu
Birdy
- jak kobieta to śpiewa, jest dramatyczniejsze. Ale przede wszystkim
Give Me Love
, z tymi dramatycznymi krzykami i mroczno elektrycznym światłem w teledysku, i werblem.
Small Bump
, ale jak przy tym się nie płacze, to znaczy, ze ma się serce z kamienia. No i
Autumn Leaves
.
Generalnie, album na plus.
Druga rzecz to nowe Muse:
2nd Law
. I tutaj całość jest cudowna, minus ze dwie piosenki. Osobiście katuję oczywiście
Madness
, bo teledysk i
Unsustainable
(ale uwaga, bo to dubstep).
Generalnie, polecam całość. Ale jest inaczej niż normalnie Muse.
E: jeszcze trzecia, po namyśle. Imagine Dragons:
Night Visions
.
Natalia Lupin
Wysłany: Czw 0:06, 06 Sty 2011
Temat postu:
Dlaczego tylko ja korzystam z tego działu?
A niech tam
My Chemical Romance, czyli smarkate czarniane dzieci od rocka "zabijcie mnie" i generalnego emo, wydały płytę. Czy będą sobą mogłabym to wydarzenie przegapić, na dodatek biorąc pod uwagę fakt, że ich single "Na na na" i
"SING"
są wszędzie>
Otóż nie.
Więc posiadłam płytę i słucham jej codziennie przez kilka godzin, zastanawiając się, czy szybciej umrę z rozkoszy, czy mi się znudzi.
Danger Days: True Lives of the Fabulous Killjoys
to chyba najlepsza płyta zeszłego roku. Wliczam w to 30secs i inne rzeczy, nad którymi piałam. DD jest najlepsza.
Co w niej takiego och i ach? Cóż. Jest bardzo rytmiczna, rockowa, ale nie za ciężka. W sam raz do pośpiewania, pokiwania głową. Mimo wszystko ma też w sobie to mroczne jądro gniewu, które mnie tak zachwyca w muzyce emo. Wolę walki. Teksty są bardzo dobre, a singiel
"
Na na na
"
ma wszystko: muzykę, tekst i teledysk. To piosenka idealna. Serio. Jest... najbardziej.
Cała płyta ułożona jest w fabułę opowiadającą o życiu w przyszłości, gdzie miasto o wdzięcznej nazwie Battery City zostało opanowane przez konsorcjum BL/ind. Przeciwstawia się temu grupa barwnych osobistości, w tym tytułowi Killjoys. I nie, tego nie ma w tekstach. To jest duch unoszący się nad całą płytą.
Teledyski to osobna bajka. Są świetne. Stylistyka na futurystyczne lata 80, dużo kolorów i laserów, coś smakowitego, choć generalnie nie cierpię lat 80. I do tego, OMG,
Grant Morrison jako Ten Zły
:3 /zgon/
Jestem na to za stara? Jestem. Ale w nosie to mam. Ta płyta jest wspaniała i już.
Natalia Lupin
Wysłany: Wto 12:09, 10 Sie 2010
Temat postu:
Poszłam ostatnio do antykwariatu po pieniądze za sprzedaną tam książkę.
Oczywiście wydałam dwa razy więcej niż dostałam :3
Wszystko przez płytę REMu
Monster
! Oni mnie zrujnują kiedyś
Płyta z lat 90, co oczywiście słychać trochę i widać wyraźnie po okładce. Słychać jednak też dryf ku graniu nowego stulecia: osobiście węszę pewne związki z "Accelerate", które wyszło przecież cztery albumy później!
Oprócz tego zaopatrzyłam się w płytę
Gotan Project: La revancha del tango
. Grają tanga, w wersjach unowocześnionych, lekko elektronicznych czasem, zmiksowanych. Bardzo elegancka rzecz
Idealna do pracy: klepiesz sobie w klawiaturkę, a z tyłu taka dymna muzyczka brzęczy.
Natalia Lupin
Wysłany: Pią 13:57, 12 Lut 2010
Temat postu:
Jestem typowym przykładem smoka antykwariatowego.
Byłam dziś w moim ulubionym antykwariacie: mają tam tyle rzeczy, że najczęściej nie mogę się zdecydować i wychodzę z pustymi rękami; za to jak się trafi perełka, to na kolana ludzie.
A więc byłam. Grzebię w płytach i widzę !MIKA! Więc ja w kwik, a mój wewnętrzny Remus:
"Masz tą płytę, pamiętasz? Sama ją skompletowałaś na wrzucie."
Hmmm, on ma rację. No to grzebiemy dalej i... !OASIS! Patrz! Nowiuśkie, śliczne!
"Natalia, skończyłaś ściągać tą płytę trzy dni temu."
No, ale ta jest firmowa...
"Ekhm."
No to kupiłam sobie
Fall Out Boys
XD Jestem straszna. Wcale nie potrzebuję tej płyty, ale grają całkiem słodki smarkaty rock, a poza tym piosenki mają rozbrajająco długie tytuły, jak "Our lawyer made us change the name of this song so we wouldn't get sued" albo "Get busy living or get busy dying".
Kupuję rzeczy tylko po to, by je
posiadać
-.-'
Natalia Lupin
Wysłany: Czw 11:09, 10 Wrz 2009
Temat postu:
Chyba z pół roku temu natknęłam się w antykwariacie na
Automatic for the people
R.E.M.u. Będąc skończonym głupkiem, nie kupiłam. Parę dni temu poszłam do tegoż antykwariatu z przekonaniem, że płyty nie będzie.
BYŁA!!!
Albumik zdjęć za okładką zamienił mnie w rozmamłaną kupkę szczęścia
Ogólnie płyta jest dobra. Wiele piosenek znałam wcześniej, ale "Find the river", "Star me kitten" (ohmajgad, ten głos!!), "Try not to breathe" (ohmaj, te słowa!) czy kultowe już dla mnie "Nightswimming"...
Cytat:
Kiedy Kurt Cobain w 1994 roku popełniał samobójstwo (najpierw przedawkował heroinę a później strzelił sobie w głowę) słuchał właśnie płyty "Automatic for the people "
Dobry wybór, Mr C.
Natalia Lupin
Wysłany: Pon 12:37, 08 Cze 2009
Temat postu:
Całkiem niespodziewanie okazało się, że udało mi się skompletować 4 płyty R.E.M.u
Więc idźmy po kolei:
Murmur
-pierwsza płyta, '83. Poza oczywistą ekstazą pt: "O matko, pierwszapłytaaa!!!", bez zbytniego entuzjazmu. Jest dobra, ale tak naprawdę podobają mi się ze trzy piosenki. To jeszcze nie jest to, co tygrysy lubią najbardziej. I nie ma jeszcze żadnego z evergreenów XD Jest taka... trochę płaska momentami. Muzycznie. Tekstom jeszcze się nie przypatrywałam. Jak na pierwszą płytę nieźle; na tle całej twórczości przeciętnie.
Out of time
- Tak. To tygrysy lubią
Momentami słodka, momentami... etniczna, powiedziałabym, momentami smolista ( to znaczy, nie dołująca i nie mrochna, ale taka... smolista). Dosyć charakterystyczna dla lat 90. No i "Loosing my religion" jest
Around the sun
- czyli płyta, ktora swoim twórcom spędza sen z powiek. Stipe miał powiedzieć, że "jeśli następna taka będzie, to koniec dla zespołu". Teraz będzie herezja: ja ją lubię najbardziej. Ma bardzo mądre teksty; gdyby Stipe je recytował wypranym z emocji głosem też bym kwiczała. Za te teksty można wybaczyc wszystko. Wiem, że artysta wie na co go stać i dlatego niektóre swoje dzieła uważa za gorsze... ale tutaj nie bardzo pojmuję, dlaczego. Może muzyka? Muzyka jest trochę rockowa (nadal nie do końca wiem, co kryje się się pod pojęciem 'alternative rock', ale prawdopodobnie chodzi o to, co jest na tej płycie). Okładka mi się nie podoba. Okładka jest be. Ale płyta jest super, naprawdę.
Accelerate
- czyli najnowsze dzieło sprzed roku. Nadal zastanawiam się, jakim cudem mogli napisać wtedy "Supernatural Superserious" - to jedna z tych piosenek, które były we mnie
od zawsze
, wieć dłużej niż rok. Zagadka wszechświata. Nie przesłuchałam jeszcze tej płyty dobrze, ale jeśli reszta piosenek jest taka jak "Hollowman" czy "Man-sized wreatch", to jest dobrze. "I'm gonna DJ" traktuję jako żart. Bogowie, mam nadzieję, ze to jest żart. Jaką ja mam nadzieję!!!
Angua
Wysłany: Pią 12:22, 12 Gru 2008
Temat postu:
A co d SDM, to kiedyś, będąc w liceum sporo ich słuchałam, teraz kompletnie nie wiem, co się u nich dzieje, jak grają. Przeszło mi.
Przejedli mi się, zbyt słodcy byli. Gitarka, skrzypeczki, miód. Właśnie, za dużo miodu, jak na mój gust.
Angua
Wysłany: Pią 12:17, 12 Gru 2008
Temat postu:
Hek, mnie poprzednia płyta Strachów również bardzo się podobała (w sensie: muzycznie), często do niej wracam. Ale, cóż ja poradzę na to, że ta płytka również chwyta mnie za serce, choć nieco inaczej. Może dlatego, że jest zupełnie inna niż „Piła tango”… Cały czas mówię o warstwie muzycznej, nie słownej.
Nie słyszałam ostatnich tekstów Myslovitz, więc trudno mi cokolwiek powiedzieć na ich temat. Szczerze mówiąc, jakoś nigdy mnie specjalnie nie porywały. Z nielicznymi wyjątkami. Jest taka piosenka, nie pamiętam tytułu, gdzie Rojek śpiewa: A wieczorem przed mym domem wystawię ekran i wyświetlę film…”. Albo „To nie był film”. I bardzo lubię płytę „Miłość w czasach popkultury”, jest mi ona bardzo bliska, tam jest kilka ładnych tekstów (chociaż – może nie jestem tutaj obiektywna, bo odbieram je personalnie). I fajne są też ich pierwsze piosenki „Z twarzą Marilyn Monroe” czy „O, Peggy Brown”. Takie proste słowa, wiadomo o czym, ale pisane z przymrużeniem oka.
Fayerka
Wysłany: Czw 20:35, 11 Gru 2008
Temat postu:
Hekate, ja też miałam niezły wnerw po przesłuchaniu "Jednoczasu".
Poezję Rybowicza... lubię? Bo ona nie jest dobra, jest troszkę dla mnie za banalna, przejaskrawiona. Widać, że facet cierpiał jak pisał, a jak nie pisał to jeszcze bardziej cierpiał, a tabletki ze słów nic mu nie dawały, więc wyszło jak wyszło. Choć jak mam tzw. dołek, to Rybowicz bardzo pomaga, dlatego do jego wierszy mam dość duży sentyment. Bo jak człowiekowi jest już naprawdę źle na świecie, to słowa "Jedyny ratunek jest w obłędzie" stają się niezwykle ważne.
Dobra, koniec offtopu.
A SDM to jeszcze bardziej spieprzył, za przeproszeniem. Jak się jeszcze babrali Stachurą, to lubiłam ich muzykę, ich głosy mnie zachwycały, byli dla mnie niesamowici. Ta gitarka, harmonijka, skrzypce - miód!
A tu? Zdawało mi się momentami, że wszystkie piosenki są na tą samą melodię, jakieś zgrzytliwe, nieharmonijne.
Hekate
Wysłany: Czw 13:41, 11 Gru 2008
Temat postu:
Powiem ci, Angua, że mnie się średnio podobały "Zakazane piosenki" - zdecydowanie wolę "Piłę Tango". Tam nie tylko teksty były lepsze (ten szemrano-groteskowo-poważny styl jak w "Moralnym salcie" chociażby), ale i opracowanie muzyczne. Nie wystarczy ani sam tekst, ani sama melodia, dopiero jak oba warunki zostaną spełnione, piosenka zapada w pamięć. A na mnie "Zakazane..." po prostu nie zrobiły wrażenia. Ale, też prawda, jeszcze nie zdążyłam się w nie wsłuchać tak bardzo-bardzo dokładnie, muszę zrobić "przemeblowanie" na mptrójce. Bo jakoś jak słucham w słuchawkach, a nie na kompie czy odtwarzaczu, lepiej dociera do mnie przekaz.
Ale cholernie mi odpowiada styl "Strachów". Bo to nie jest gadanie o niczym (jak niedawno bawiłam się w przesłuchiwanie 'Myslovitz", to myślałam, że wyjdę z siebie i stanę obok - teksty są często tak bez sensu, że ho). Lubię absurd, lubię zabawę słowem. I chyba muszę sobie ściągnąć starą "Pidżamę Porno", bo jakoś dotychczas nie miałam okazji. A przecież "Strachy" wyrastają z tamtego pnia.
Angua
Wysłany: Czw 11:45, 11 Gru 2008
Temat postu:
Ostatnio słuchałam „Zakazane piosenki” Strachów na Lachy. Nie jestem ekspertem, ale wydaje mi się, że teksty na poprzedniej płycie („Piła tango”) były dużo lepsze (szczególnie „Dziady listopady”, które WIELBIĘ). Tutaj są takie trochę aluzje odnośnie komunizmu – fabryki, twarze w maskach itepe. Jakieś takie łopatologiczne mi się wydaje. „Na kształt dziecka” to samo. Przejmujące, ale jakby z lekka trąci emo. Po prostu zbyt wprost wszystko.
Podobają mi się słowa do „Po prostu pastelowe” i „Zamknij wszystkie drzwi”.
Muzycznie? Dla mnie bomba. Pełen zachwyt, każda piosenka inna, trochę elektroniki dali, co mi przypomina zespół Casseibian, Swojego czasu Blendersów – takie jakby brytyjskie brzmienie („Wariat”, „Idzie wojna”) (może bredzę, bo nie znam się na muzyce), a kiedy słucham „Zamknij wszystkie drzwi” w wykonaniu pani Przemyk (gościnnie obok T. Budzyńskiego), to ciarki mnie przechodzą i oddech zamiera. Tak mroczne, tak straszne… W ogóle, „Zakazane piosenki” nie są optymistyczne. Są gorzkie, dołujące, nie pozostawiają nadziei.
Ale wpadają w ucho i drapią duszę.
Trilby
Wysłany: Pon 16:23, 18 Sie 2008
Temat postu:
O jaki piekny temat!
A ja ostatnio nabylam
the seldom seen kid
autorstwa
Elbow
. Skuszona singlem 'Grounds for Divorce' (jest na jutubie) troche mnei rozczarowalo... Bo singiel jest boski, bardzo taki energetyczny, to jednak reszta piosenek troche smecenie. Ale ogolnie milo sie slucha, jest jeszcze kilka mily ch kawalkow, jednak zaden tak superowy jak 'Grounds for Divorce'.
Natalia Lupin
Wysłany: Pon 16:09, 18 Sie 2008
Temat postu:
Feel
Żeby nie było, to nie ja popełniłam zakup. Moja kuzynka. Ja przesłuchałam. A teraz będzie refleksja.
Album nie jest zły. Piosenki są lekkie, można poskakać, popracować przy nich (nadają się na tło), a także przyjemnie się przy nich prowadzi auto (nie ja, ale źródło wiarygodne). Kilka piosenek stanowi dobre, lekko rockowe granie. Urokliwa ballada "Paul" zebrała ode mnie oklaski.
Głos wokalisty jest mocny i stanowczy, chociaż śpiewa raz gardłem, raz przeponą i jak dla mnie pan solista mógłby sobie odpuścić dramatyczne porykiwanie i sztuczną chrypkę. Minus za "och" albo "a" przed każdym nowym wersem.
Jednak zespół Feel zdecydowanie ma problem. Problemem tym są słowa do piosenek. Utwór rozebrany na części pierwsze i pojedyncze wersy może robić wrażenie, choćby moje ukochane
"Zerwał się wiatr, który budzi nas z mocnego snu"
. Jednak jako całość wrażenie jest fatalne. Wersy nie trzymają się kupy. Stanowią bełkot ładnych fragmentów i inteligentnych, głębokich refleksji, ale jednak BEŁKOT! Osobiście radziłabym pisać piosenkę na jakiś temat, a nie zebrać do kupy luźne zdania i upchać w pseudocałość. Takie rzeczy to tylko u Orwella.
Ogólne podsumowanie: nie kupować, przesłuchać. I mieć nadzieję, że zespół rozwinie się. Bo dzieciaki mają w sobie to coś.
smagliczka
Wysłany: Sob 19:54, 16 Sie 2008
Temat postu:
Pff... Ja wiem, Hekate, że w przypadku poezji masz specyficzne i - jak sądzę - wysokie wymagania. Ja nie jestem AŻ tak jak Ty jesteś
(mam to szcęście, być ignorantem pod względem sztuki wszelakiej - pisanej, malowanej, granej -
być ignorantem i nie wiedzieć, co dobre, co złe, co polityczie poprawne, czego wymaga Poziom, a co nie jest w dobrym guście; polegam na swoich odczuciach i tylko odczuciach - wykształcenia odpowiedniego, oczytania, obeznania brak, nie mąci mi przez to odbioru
).
Ale ja zawsze traktuję piosenkę jako całosć - muzykę + tekst. Nie odrywam tego od siebie, to dla mnie istnieje jako jedno ciało. Interpetuję, słucham, doszukuję się w tym znaczeń, mając na myśli, że to jest Jedno, a nie dwa ze sobą połączone. Tak już mam z muzyką.
A głębia tesktów... wiesz, zależy, co Ci w danej chwili w duszy gra. I co generalnie gra. Banałem jest opowiadanie o miłości i nawoływanie do pokoju?
Ach, jakiż to banał! Szkoda tylko, że wszyscy ludzie, odkąd świat zaczął się kręcić, tego właśnie poszukują.
Niemniej, taki "banał" trafia mi do serca, bo ja się bardzo angażuję emocjonalnie, słuchając śpiewancyh tekstów.
Suchy tekst może nie zrobić na mnie takiego wrażnia jak tekst zaśpiewany - bo w przypadku muzyki, przynajmiej u mnie, dochodzi do lawiny obrazów podsuwanych mi przez wyobraźnię. Sam teskt, choćby nie wiem jak głęboki, nie wywołuje tej lawiny tak silnie, jak tekst zaśpiewany do pięknej muzyki i w piękny sposób.
I choćby był to tekst nieco banalniejszy od tego recytowanego (choć ja nie uważam tekstów z "Habitatu" za banalne!), bardziej wzruszę się i zadumam nad tekstem śpiewanym. Zawsze.
Co do niszowości, mam gdzieś, czy to co robię, robią inny, czy też może nikt o tym nie słyszał. Nie przerszkadza mi, że coś, co wcześniej było niszowe i czym się interesowałam, teraz stało się popularne. Nie straciło to dla mnie znaczenia, jest tak samo ważne. Po prostu, nie oglądam się na ludzi.
I nie chcę sie określać, zamykać w ramy 'melomaństwa' tudzież jakiejś tam 'bohemy'. Nie muszę swojej niszy szukać gdzieś między ludźmi, a potem - o zgrozo - jak się grupa niszowa rozrośnie, uciekać i kląć, że straciłam własną niszę, bo coś tam się upowszechniło.
Nie przynależę nigdzie. I nawet jeśli jest mnóstwo ludzi, którzy lubią to co ja (bo są tacy ludzie, ale ja ten fakt kwituję wzruszeniem ramion) nie czuję się przez to osobnikiem poddanym "powszechnej popularyzaji" czegośtam, bo owo "cośtam" wybrałam nie ze względu na jego niszowośc, ale ze wzgledu na to, że to
czuję
. A co najważniejsze, nie dzielę się z nikim swoim małym, wewnętrznym światem, więc nikt nie wie, jak owo "cośtam" odbieram naprawdę (a to jest dopiero prawdziwa nisza, do której nikt, prócz mnie, nigdy nie wejdze!
).
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2001, 2005 phpBB Group
Theme
xand
created by
spleen
&
Emule
.
Regulamin