Autor Wiadomość
Hekate
PostWysłany: Pon 20:00, 11 Kwi 2011    Temat postu:

Mój Nikifor to naprawdę uroczy film. Myślałam wprawdzie, że ruszy mnie bardziej (czegoś mi tu brakowało, kurde, tylko nie wiem, czego), ale i tak mi się podobał - dobra robota, szczególnie aktorsko. Krystyna Feldman była... była... nie no, tego się nie da opisać, trzeba zobaczyć!
I klimat. I duża, duża naturalność.
Życie pisze czasem takie historie, że ho. Pisarska wyobraźnia to przy tym pikuś.
Noelle
PostWysłany: Śro 17:19, 30 Mar 2011    Temat postu:

Jakaż emocjonalna reakcja Very Happy

Zdecydowałam się wczoraj iść na "Salę", pomimo, że plakat jest obrzydliwy.
Wczoraj, 20:00, bilet 13 złotych, i o dziwo, 6 osób z mojej klasy, coś ich zainteresowało. Nie czytałam recenzji przed obejrzeniem... spodziewałam się czegoś zupełnie innego! Jest nawet PEWNEGO RODZAJU NIESPODZIANKA, nieczęsta w polskim kinie, a co by widownia mogła spadać z fotelu, zakrywać oczy, zaśmiewać się niezręcznie i rzucać komentarze. Po tym opisie można chyba nawet domyślić się ocochozzi... Podobno wszyscy bohaterowie są patologiczni i nie da się ich lubić. Hm... No tak, główny bohater to żałosny rozpieszczony bachor, a fuj. Gdyby którakolwiek z nas miała takie zaplecze finansowe, chyba by umarła ze szczęścia od myśli ile-książek-można-kupić... Z ojca, przy odrobinie dobrej woli, dałoby się zrobić sensownego rodzica. A pierwszy psychiatra był słodki. Też chcę takiego Very Happy
(Druga, kobieta była koszmarkiem. I niestety, większość lekarzy właśnie taka jest) Dziewczyna o różowych włosach zagrała przyzwoicie.
Niektóre momenty z bachorkiem Dominikiem były skrajnie żałosne...
Niektóre sceny miały straszny klimat, animowana, jak wszyscy stają się zjawami.

Wstawki animowane podobały mi się. Muzyka... plus/minus. Niektóre piosenki brzmiały stosownie(np. japońska), a niektóre raziły w trudny do wyjaśnienia sposób.

Zapraszam na seans, zobaczycie coś dziwnego...
Hekate
PostWysłany: Wto 19:19, 29 Mar 2011    Temat postu:

Też chcę obejrzeć "Salę", wygląda... kwikogennie. I ten chłoptyś z emową fryzurką, łojejku, prawdopodobnie zejdę na zawał po pięciu minutach filmu Wink

A wczoraj obejrzałam CUDOWNE CUDOWNE CUDOWNE Wino truskawkowe wg opowiadań Stasiuka. Klimat genialny (realizm magiczny), prowincja że ho, postacie przecudne a do tego Jiří Macháček w roli głównej (fakt, dubbingowany, ale pierniczyć szczegóły). Plus muzyka. Plus widoki. Popłakałam, się pośmiałam, powzruszałam, zachwyciłam. Naprawdę warto obejrzeć.
Natalia Lupin
PostWysłany: Nie 20:45, 27 Mar 2011    Temat postu:

Ja słyszałam skrajne opinie: Zwierz mi powiedział, że do bani i w ogóle matko kochana, jedyne dobre, że patrzy na cierpienie emoków, a ZMarchewa, że super i że nawet uderza do głowy. I że zakończenie super. Ja bym wierzyła Marchewie Wink

Ja zastanawiam się nad Jerzym. To komiks z mojego dzieciństwa (kto mi go dał?!), więc film też bym zobaczyła, ale jakoś się obawiam... poza tym recenzje też ma średnie. Może go znajdę online czy coś?
Marta
PostWysłany: Nie 20:04, 27 Mar 2011    Temat postu:

Ja na "Salę samobójców" też chcę się wybrać. Widział ktoś może? Wink Warto?
Maggie
PostWysłany: Sob 19:35, 12 Mar 2011    Temat postu:

Ołrajt.

A tak skoro o filmach polskich, to poszłabym na Salę Samobójców i na Jeża Jerzego Wink
Hekate
PostWysłany: Sob 15:23, 12 Mar 2011    Temat postu:

Jasne. Tylko ja mam to w jakichś dziwnych formatach, ale przywiozę. Tylko mi powiedz - co. Wszystkie filmy Kolskiego? Pouzupełniam może listę posiadanych przeze mnie filmów i ci prześlę, to sobie powybierasz.
Maggie
PostWysłany: Sob 14:53, 12 Mar 2011    Temat postu:

Czy mogę Cię prosić o podrzucenie tych cudeniek na penie jak wpadniesz? Pliiiiis? Mój transfer nie jest porywający i torrenty w grę nie bardzo wchodzą.
Hekate
PostWysłany: Pią 21:08, 11 Mar 2011    Temat postu:

Tak, wiem, nudna jestem.
Kolski Wink

Właśnie pokochałam kolejny film, ale tak bardzo-bardzo i jeszcze bardziej, chociaż nie gra tam Majchrzak. Ale za to dziwność jest dziwna, baśniowość ludowa, bohaterowie niezwykli a do tego Pieczyński gra na skrzypcach ze wzorków na talerzach. Normalnie cud-miód. Nie mam pojęcia, jak to się stało, że tego filmu do tej pory nie widziałam, że dopiero teraz. Zresztą w ogóle - Kolski. No ewenement, no. Na skalę europejską. Facet ma taką wyobraźnię, że nawet mnie czasami przeraża.

Pokochałam - "Grającego z talerza".

Za to niezbyt mi przypadło do gustu "Daleko od okna", mimo że wojna i Bartek Opania.
Jakoś tak... trochę na wyrost, wydaje mi się. To wszystko. Jedno dobre, że nie gra tam Błęcka-Kolska, hy hy Wink

(jak już obejrzę wszystkie filmy Kolskiego, to chyba napiszę jakiś artykuł, albo coś. z tych ważniejszych to mi jeszcze dwa zostały... stop, trzy)
Hekate
PostWysłany: Czw 22:38, 24 Lut 2011    Temat postu:

/miłość do Kolskiego trwa/

/i do muzyki Koniecznego/

/a "Historia kina w Popielawach" kupiła mnie całą razem z klapkami!/
Hekate
PostWysłany: Sob 20:17, 19 Lut 2011    Temat postu:

Maggie, obejrzałam Wenecję. I mam niezłą zagwozdkę, no serio, przez mój biedny mózg przefruwa zbyt wiele refleksji.

1. Cudowny klimat, szczególnie na początku. Oczekiwania-cisza przed burzą-pozorny sielski raj-rysy na szkle-czekanie na Godota. Kolski nie dość, że zrozumiał prozę Odojewskiego, to jeszcze przeniósł jej charakter na ekran. Pewnie dlatego wszystko jest takie archaiczne, i niespieszne, i inicjacyjne. Szczególnie, że patrzymy na wydarzenia z perspektywy dziecka (niewinność tracącego).

2. Cudowne role kobiece, relacje siostrzane, odmienności charakterów. A do tego inne ciekawostki relacyjne: dzieci-rodzice, dzieci-dzieci. W takim filmie szczególnie rzuca się w oczy aktorski kunszt, babole i sztuczności wyłażą od razu.

3. Mało Kolskowski jest ten film Kolskiego - nawet baśniowość jest raczej... antybaśniowa. Tylko motyw kapliczki pozostaje bez zmian. Ale widać, że reżyser chciał zmienić klimat - i w sumie dobrze mu to zrobiło.

4. Momentami przydługo, momentami zbyt Wajdowsko, ten Chopin (chyba), ten hymn, ta dworkowość, która odchodzi w zapomnienie. I denerwująca końcówka. Po co, ja się pytam, po co ta ostatnia scena kręcona była...? Mnóstwo scenowych perełek, ślicznych epizodów (landrynki w kapliczce, pijaństwo sióstr itp, itd), sporo niepotrzebności i nierówności. Dlatego film nie do końca "gra" tak, jak powinien.

5. ... i człowiek w zasadzie nie wie, co o nim myśli. Chociaż mnie chyba jednak urzekł, a miejscami nawet popłakał, bo klimat to coś, co rusza mnie bardzo-bardzo. Jego gęstość, jego niespokojność, jego antysielankowość.

I chciałam rzec, że - choć Błęcka-Kolska zwykle mnie wkurza, tutaj cholernie mi się podobała. O.
Hekate
PostWysłany: Wto 20:44, 15 Lut 2011    Temat postu:

Nie, że NIE Jasminum. Chodziło mi o to, że to jedyny film Kolskiego, który w miarę pamiętam - może z wyjątkiem Pornografii. Co do reszty - coś świta, ale muszę sobie przypomnieć, bo wstyd i sromota! No. A Jasminum bardzo lubię, jest urocze.
A tak w ogóle, to właśnie zamierzam Kolskiego "ruszyć" od Wenecji, khe, khe, od końca znaczy. Od 2010 r., i cofać się aż do archaików. Może przetrwam, wiesz, jestem masochistką, przeżyłam tyle wybitnie męczących filmów, ba, niektóre mi się podobały właśnie przez swoją męczącość, że Wenecja mi niestraszna!
Maggie
PostWysłany: Wto 18:39, 15 Lut 2011    Temat postu:

Tak, Meg TEORETYCZNIE siedzi i uczy się do poprawki z histologii (Meg jest szczerze załamana posiadaniem poprawki na swoim koncie Wink ). Ale wtrąci swoje:
Gdybym żyła w czasach świetności Eugeniusza Bodo z pewnością piszczałabym jak na pensjonarkę przystało na widok jego postaci i lekko uszminkowanych ust (ech, ten przedwojenny makijaż filmowy). Uwielbiam go, mimo że, jak wspomniała Nat, gra aktorska w owych czasach była teatralnie przesadna.
Ostatnio przypomniałam sobie "Zapomnianą melodię" i aż uśmiech sam się znalazł na mojej twarzy. (Wiem, wiem - tam grał Żabczyński, nie Bodo).

A co do Kolskiego, to lubię bardzo (Hek, czemu Jasminum nie? Mnie się podobało! Smile ) Ale Wenecji nie polecam. Jakoś tak... wymiękłam po 45 minutach, mimo szczerych chęci. Za to Jańcio Wodnik - majstersztyk, za każdym razem oglądam z przyjemnością.
Hekate
PostWysłany: Pon 18:12, 14 Lut 2011    Temat postu:

Łiiii, te stare, NAPRAWDĘ STARE filmy, to coś wspaniałego! Inna rzeczywistość. Lubię sobie czasem na coś takiego zerknąć dla odprężenia/wzruszenia.
I TEN AKCENT! Mniam, mniam.
Natalia Lupin
PostWysłany: Nie 23:56, 13 Lut 2011    Temat postu:

Dziś rano (z okazji niedzieli "rano" oznacza południe) dorwałam się do TV i leciał film polski czarno-biały z 37 chyba, Książątko. Jakie to urocze :3 Ta naiwność, o której Hek mówiłaś kiedyś, w pełnym rozmiarze. Dziewczyna przebrana za chłopca, na pierwszy rzut oka witać, ale nikt oczywiście się nie orientuje. No i ona się zakochuje w dziedzicu wielce przystojnym. W tym czasie narzeczona dziedzica chce wyrwać ową przebraną dziewczynę, myśląc, że to przystojny chłopak... Naiwne, ale strasznie mi się podobało! A poza tym, uwielbiam tę lekko podkolorowaną grę aktorską z lat 30 Smile I Eugeniusza Bodo też uwielbiam, o!

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group