Autor Wiadomość
Hekate
PostWysłany: Sob 12:32, 28 Cze 2008    Temat postu:

Moje pojęcie wolności też ewoluowało, a raczej... uprościło się.

Twierdzę, że człowiek nie może być wolny, do póki nie pozbędzie się lęku. Czyt. do póki nie pozbędzie się siebie samego, bo lęk, to integralna część osobowości. A z tego wniosek, że wolność jest niemożliwa. Człowieka zniewala jego własna świadomość i jedyne, co może w tym układzie zrobić, to próbować ją zagłuszać.

(tak, bardzo to dekadenckie, ale ja bynajmniej nie zamierzam ukrywać, że czuję się dekadentką)

Każda "wolność", którą człowiek doświadcza, jest wolnością pozorną. Substytutem.
I, jakby to rzekł Seneka, wyzwoleniem jest tylko śmierć. Z grzeczności nie dodam, że samobójcza.
merrik
PostWysłany: Sob 1:01, 28 Cze 2008    Temat postu:

Odgrzewam temat. Znowu, beczelnie i z pewnej potrzeby. Świat, osobom w moim wieku lubi się walić na głowę, z błahego pozornie powodu. Powód ten, infantylny, że aż z litości dla Was i dla mnie, okryję go płaszczykiem milczenia zmusił mnie do myślenia.
Do przedefiniowania pojęcia wolności.
Bo, moje Panie, dyskusja we mnie utkwiła. I teraz, po pewnych(ah, ten dramatyzm!) przeżyciach podchodzę do tego inaczej.
Moja pierwsza definicja, czy też definicja mojego przyjaciela, który - mam nadzieję - wolny się poczuł gdy wstrzykiwał heroinę do żył, uległa zmianie. Nie zdecydowanej, ale jednak.
Owszem, nadal wolność jest poniekąd wartością nieosiągalną, jednak...
Jednak tak naprawdę Wolność jest w każdym z osobna, nawet jeśli został złamany i połamany. I tu zgodzę się w jakiś sposób ze Smag - bo Wolność rodzi się i umiera w naszych umysłach.
To właśnie świadczy o wolności.
Nadal pasuje mi definicja Coelho za którym widzę, nie przepadacie -"Wolność to nie odrzucenie kompromisów, lecz świadomy wybór i zgoda na wszystkie konsekwencje tego wyboru", w związku z tym definicja Cerere zaczęła mi odpowiadać i w jakiś sposób odzwierciedlać moje poglądy.

Wiem. Nie wniosłam nic nowego, pogadałam sobie, rozpisałam się tak jak nigdy -ulżyło mi.
Po prostu miałam ochotę dać znać, że coś z tej mojej utopijnej definicji umarło, a i mój stosunek się zmienił.
Hogwh.
smagliczka
PostWysłany: Nie 4:03, 02 Mar 2008    Temat postu:

Temat trudny i chyba nie jestem w stanie oddać słowami mojego pojęcia Wolności.

Dla mnie Wolność to wewnętrzna potęga, której nie można zabić, bo nie jest fizyczna.
Najprościej mówiąc, Wolność to kwestia... percepcji.
Można być wolnym, wyzwolonym i nieograniczonym człowiekiem, nawet siedząc w niewoli za kratkami - bo Wolność kojarzy mi się przede wszystkim z duchem. Jeśli ktoś zniewolił się duchowo, nic nie da mu wolności, nawet możliwość decydowania o losach całego świata.

Wolność jest cicha i nigdy nie manifestuje się z hukiem – jeśli się manifestuje, to nie jest w takim razie wolność, tylko poza wolności. Ewentualnie z hukiem może manifestować się radość, ale nie każda huczna radość świadczy o tym, że jest się wolnym.

Według mnie, Wolność to życie w zgodzie z sobą. Wolność do duch i w tym przypadku człowiek sam pozwala na odebranie sobie wolności, nikt jej go nie pozbawi, jeśli na to nie przyzwoli. Wszyscy ludzie rodzą się wolni, a potem sami pozwalają się zniewolić - przez system, który złamał ich wewnętrznie, przez narzucone światopoglądy, przez ślepie przyjmowanie istniejących systemów wartości za jedyne właściwe (nawet tych, które stoja w sprzeczności z ludzką naturą) przez oddanie innym - ludziom bądź rzeczom - władzy nad własnym… nie, nie życiem fizycznym, ale sercem i umysłem. Śmierć w imię wolności marną pociechą? A czy nie jest gorsza śmierć za życia?

Oczywiście są też ludzie, którzy zostali złamani, a Wolność stłamszono w nich w okrutny sposób (ci, którzy tłamsili, na pewno nie byli wolni, jak sądzę w ogóle wolności nie odnaleźli, bo nigdy jej nie szukali). Ale co z tymi, który zostali stłamszeni siłą? Czy pozwolili na odebranie sobie Wolności, której – w co wierzę – nie można odebrać, jeśli na to się na to nie przyzwoli? Cóż… zdaję sobie sprawę, że takie gadanie na sucho, kiedy siedzi się przy komputerze w ciepłym domu, bezpiecznym kraju… jest totalnym banałem i wydaje się wręcz żałosne. Łatwo jest mówić wielkie słowa o Wolności, kiedy nie doświadczyło się choćby fizycznego zniewolenia i zagrożenia życia (chociaż nie; muszę przyznać, że byłam w sytuacji zniewolenia przez drugiego człowieka i z dużym prawdopodobieństwem w zagrożeniu życia - i wtedy cała wolność mojego ducha, do której nikt nie ma dostępu i nad którą nikt prócz mnie nei ma władzy, została zamknięta w klatce strachu o wsłane życie - o własną skórę... na wytłumaczenie swej słabości mogę mieć tylko tyle, że byłam wtedy tylko dzieckiem). Jeśli jednak poruszamy tak wzniosły, patetyczny wręcz temat, jakim jest dla mnie Wolność – będę być może bezwzględna, ale podtrzymuję swoje słowa: każdy rodzi się wolny i wolny może umrzeć, jeśli nie pozwoli sobie wolności odebrać. Wolność fizyczna, możliwość stanowienia o własnym losie, jest bardzo ważna, ale to nie tutaj leży źródło wolności (nie będę się już rozwodzić nad tym, ale dla jasności: wierzę, że każdy człowiek jeszcze przed narodzeniem wybiera sobie w jakich warunkach przyjdzie na świat, w związku z czym w jak trudnych warunkach będzie żyć; więc ci co przyszli na świat pod pręgierzem, zrobili to tak naprawdę z własnej woli, by nauczyć się wolności będąc zewnętrznie zniewolonym – czyli rzeczy bardzo trudnej do nauczenia, ale to jest właśnie wolność najprawdziwsza i najgłębsza).

Wolność to wcale nie jest możliwość wybierania tego, czego się pragnie. Nic człowiekowi po realizowaniu swych pragnień, jeśli to stało się jedynym celem w jego życiu – czyli oddał władzę nad sobą nieustannemu dążeniu do "czegoś więcej", gonieniu za czymś, co zawsze jest na zewnątrz, a zapomniał, że tak naprawdę wszystko, co najważniejsze zawsze miał wewnątrz siebie, lecz zatracił to i zagłuszył. Czyli sam pozbawił się wolności.

Wolność dla mnie do świadomość siebie, spokój i poczucie bezpieczeństwa – ale tu nie chodzi o bezpieczeństwo, czy też zagrożenie zewnętrzne – tylko o pewność, że cokolwiek by się nie wydarzyło na zewnątrz, nic ci się tak naprawdę nie stanie, bylebyś sam siebie nie zgubił. Wolność to stan bycia wewnątrz siebie. Nie potrawie tego inaczej wytłumaczyć. Poza tym, Wolność to jasność widzenia rzeczy takimi jakimi są, z wielu różnych perspektyw, a nie tylko z tej jednej (narzuconej lub wybranej przez siebie – tej łatwiejszej i płytkiej), prawdziwa Wolność daje szeroki ogląd, brak wolności zakłada klapki na oczy. Wolność to ciągłe wybieranie, jakim ma się być w konfrontacji z tym w co się wierzy (nawet będąc w niewoli dokonuje się takich wyborów), wolność daje nam świadomość konsekwencji, jakie nasz wybór przyniesie nam i tym, którzy są obok.
Wolność to ogromna odpowiedzialność za samego siebie i za skutki wszystkiego, co będąc wolnymi tworzymy. Dlatego ludzie sami z niej rezygnują, bo chyba jednak – wbrew pozorom – wygodniej jest żyć, będąc zniewolonym, niż „uczyniwszy na wieki wybór, w każdej chwili musieć wybierać”.
A taki wybór mają wszyscy w każdej chwili życia i do ostatniej chwili (a nawet poza nią).



Rzekłam. Górnolotnie zapewne, ale dla mnie Wolność zawsze wyżynami chodziła.




Czy ja uważam się za osobę wolną? Zgodnie z tym, co napisałam, przyznać muszę, że nie do końca. Strach mnie ogranicza w niektórych dziedzinach życia i sama na ten strach się godzę i ciężko mi jest go przezwyciężyć, bo… bo łatwiej jest się bać niż wziąć swą wolność w swoje ręce i odpowiedzialność za wszystko.
Ale nie sądzę też, by żył choć jeden człowiek, który byłby w pełni wolny – czyli sam siebie nie tłumił i nie ograniczał.
Joan P.
PostWysłany: Pon 16:24, 25 Lut 2008    Temat postu:

Taaak... ale w pewnych sytuacjach marna to pociecha, na przykład jak w przypadku wybierania śmierci. Jaka to wolność, skoro potem nie ma się możliwości zrobienia czegokolwiek innego?
Ceres
PostWysłany: Pon 16:21, 25 Lut 2008    Temat postu:

No pewnie, że więcej niż raz... Tak mi się tylko napisało.

Owszem, ale nie chodzi o to, co faktycznie robimy, tylko o to, że mamy możliwość dokonania określonego wyboru. Niezależnie, czy chodzi o wybór kariery, czy o wybór koloru nowych butów. Bo człowiek jest panem, nawet jeśli tylko i wyłącznie, to przynajmniej własnej duszy. I w tym jest jego wolność.

Swoją drogą, dlatego niektórzy wybierają śmierć. Bo jest jedynym wyborem pozwalającym im zachować tę wolność.
Joan P.
PostWysłany: Pon 16:04, 25 Lut 2008    Temat postu:

Zastrzelić. Zdecydowanie. Laughing

Raz, Ceresko? Raz? Z tego co pamiętam, zgodziłyśmy się kilka razy. I teraz zgodzimy się znowu, bo ja Coelho znieść nie mogę. Ba, nie mogę nawet patrzeć na okładki książek...

Bo, powiedzmy sobie szczerze - co oznacza świadomy wybór? Większość z nas w większości sytuacji wybiera po prostu to, co wydaje się lepszym wyjściem i wcale nie myśli o dalszych konsekwencjach, a co dopiero się z nimi zgadzać.
Ceres
PostWysłany: Pon 13:27, 25 Lut 2008    Temat postu:

Heh, się muszę raz zgodzić z Joe, choć dalej obstaję przy swojej koncepcji. Coelho nie lubię i nie jest dla mnie żadnym autorytetem, ale jak się komuś zechce zerknąć kilka moich postów do tyłu, to może zauważy, że jego definicja się w sumie pokrywa z moją.

I teraz pytanie - cieszyć się czy zastrzelić plagiatora? Wink
Joan P.
PostWysłany: Nie 18:38, 24 Lut 2008    Temat postu:

Strasznie to przeintelektualizowane i niezrozumiałe, jak to często bywa z Coelho

Ja tam nadal twierdzę, że wolność jest wtedy, gdy ZUS/PZU/Urząd Skarbowy/komornik nie ma zielonego pojęcia, gdzie aktualnie mieszkasz.
merrik
PostWysłany: Nie 18:21, 24 Lut 2008    Temat postu:

właśnie oddaje się z wielką przyjemnością lekturze Zahira Paulo Coelho.
Czytając natknęłam się na taką oto definicję wolności:
"Wolność to nie odrzucenie kompromisów, lecz świadomy wybór i zgoda na wszystkie konsekwencje tego wyboru"

I jestem w kropce. Bo nie jest to definicja podobna do tej, którą przedstawiłam wcześniej. Ale w pełni się z nią zgadzam. Naprawdę.
Vivi
PostWysłany: Śro 18:49, 20 Lut 2008    Temat postu:

Ja pojmuję wolność, lub raczej jej brak, podobnie jak kolega Merrik, no i sama Merrik

Przetestowałam na sobie i... nie umiem być wolna totalnie, nie udało mi się to i pewnie nie uda przy moim przejmowaniu się ludźmi, ale... zawsze jest ten mój ideał wolności, może i nieosiągalny, ale zbliżając się do niego, osiągnę kilka niższych szczebli Smile

IMO wielkie odczucia, wielkie, szeroko rozumiane nazwy właśnie nie są realne, życiowe, tylko utopijne i dopiero później można je przerobić niczym mieso w maszynce na prizę dnia codziennego i przystosowanie do realiów. Ale ja nie jestem zwierzęciem, które się dobrze przystosowuje Wink a więc - wyginę jak dinozaury Laughing cóż - przeżyję i to, ale... nie no właśnie NIE przeżyję Laughing
merrik
PostWysłany: Wto 20:54, 19 Lut 2008    Temat postu:

W sumie Jo - Twoja "definicja" jest pociągająca. Co do tej przedstawionej przeze mnie..cóż, chyba jest mi bliska, ale to, że wolność nią definiowana jest nieosiągalana nie jest dla mnie aż tak wielkim dramatem. Chyba. Przynajmniej aktualnie.
Joan P.
PostWysłany: Wto 14:14, 19 Lut 2008    Temat postu:

Merrik, wolność w definicji twojego kolegi jest osiągalna... Ale wiesz mi, wtedy wszyscy naokoło posądzają cię o bycie socjopatycznym dzieckiem, bo z nikim się nie kolegujesz i nic cię nie rusza. Wiem z autopsji. I po co to wszystko?

Nie wiem, czy to normalne, czy może nie - ale dla mnie rpawdziwa wolność to możliwość nie pójścia na studia, szlajanie się po świecie na motorze z gitarą, bez stałej pracy i konta w banku, bez jakiegokolwiek śladu mojej obecności. Gdziekolwiek.
Ceres
PostWysłany: Pon 23:55, 18 Lut 2008    Temat postu:

Ach. W takim wypadku muszę się zgodzić, nie oskarżanie cię o pesymizm byłoby idiotyzmem, wszak jesteś jego kwintesencją - bo tak pojmowanej wolności nie da się osiągnąć, jeśli nie jest się bogiem. A przecież i Bóg wszechmogący nie może stworzyć kamienia tak wielkiego, by nie mógł go unieść - czyli wszechmoc ogranicza go, tym samym przestając być wszechmocą.

Uwielbiam paradoksy.

Wracając do tematu, wolność według twojego kolegi jest wolnością utopijną... ja swoją nazwę realną. I będę trzymać się zdania, że jest ona nie tylko osiągalna, ale i charakterystyczna dla każdego człowieka.
merrik
PostWysłany: Pon 22:46, 18 Lut 2008    Temat postu:

Definicja? hm służę.

"Wolność - możliwość samorealizacji, wyborów dokonywanych bez nacisków, pozbycie się więzów emocjonalnych i fizycznych. Odrzucenie tego co wolność ogranicza, możliwość współistnienia bez jakiegokolwiek przymusu."

Definicja kolegi.
Nie zupełnie moja, ale... no powiedzmy, że moja. Ale nie dokońca.
Ceres
PostWysłany: Pon 22:22, 18 Lut 2008    Temat postu:

Jeśli podacie mi swoją definicję, mogę się do niej ustosunkować - jednak wasze pojmowanie wolności jest tak... powiedzmy, niedookreślone - że wszelka dyskusja z nim nie ma sensu. Bo czymże jest wolność, jeśli nie możliwością wyboru drogi właśnie? Czasami tylko śmierć równa się wolności - jest to jednak jakieś wyjście.

To nie jest kwestia optymizmu, moje panie. To realizm w najczystszej postaci.

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group