Autor Wiadomość
Remusek17
PostWysłany: Sob 20:23, 09 Gru 2006    Temat postu:

moje zycie jak dla mnmie tocaly ciag symboli
i nieprzypadkowych zdarzen
bo przeciez to ze akurat na nierzmowaniu rozbolala mnie glowa bym uwierzyl
ta sila ktora cofnela mi reke i kazala wywalic szuflade co uratowalo mi zycie
i fakt ze moje 13 urodziny wypadly w Wielki Piatek a nastepny rok ktory zapowiadaly okazal sie pasmem cierpien z ktorych ledwo wyszedlem.... jak skonczylem 14 lat.....
Aurora
PostWysłany: Pon 20:23, 04 Gru 2006    Temat postu:

ja też mam takich ludzi. wystarczy, że zobaczę osobę...
to jest dziwne. to jest, może i faktycznie, intuicja? albo dawne wspomnienia.
bo to jest bardzo dziwne, że ja WIEM pewne rzeczy.
no cóż, dam wam przykład Bilba

rozmawiałam onim swego czasu z Meg. i pisałam jej, że on będzie którymś z hobbitów. zastanawiałam się tylko, którym. powiedziałam, że Bilbo, a Meg się zgodzić nie chciała...
i tu parę dni później pisaliśmy wypracowanie z polskiego. kogo charakteryzował Bilbo? taaak, oczywiście! - Bilbo Bagginsa z 'Hobbita'.

ja jestem na tym punkcie chora, doszukuję się mistycyzmu i podwójnego dna wszędzie, gdzie się tylko da. potrafię kogoś wypytywać o jakieś zdanie, które powiedział, wyciągać z danej osoby 'wnętrze'.

liczby mają dla mnie duże znaczenie. ja robię z liczbami wszystko. dodaję, dzielę, mnożę, wszystko. potrafię z przerażeniem odkryć dziwnie powtarzającą się 6 w czyjejś dacie urodzenia, nrze telefonu, nrze gg i liczbie liter imienia i nazwiska.

mam coś, czego nie umiem nazwać. po prostu niektóre rzeczy są dla mnie oczywiste. wiem, że nie może coś się zdarzyć, albo coś się zdarzy. może nie umiem przewidywać, ale potrafię powiedzieć po usłyszeniu o czymś, czy to się zdarzy. czasem nie słucham tego, co mi podpowiada Głos, przez co dużo tracę. bo trzymam się rozumu.

ach, i rozmowy z Bogiem. Mój Bóg nie jest ot takim wyobrażeniem, jest on obrazem Boga, Mojego Boga. wiem, że to niezrozumiałe, ale wyjaśnić się tego nie da. o.
Natalia Lupin
PostWysłany: Pon 20:09, 04 Gru 2006    Temat postu:

Tylko że... to są takie rzeczy, których nie mam prawa pamiętać, bo tam jestem starsza niż teraz. Albo takich rzeczy po prostu już nie ma. Bo minęły na długo przede mną. Np takie lampy pomarańczowe, gazowe albo coś w tym stylu... okrutny przesąd o sowie, która przynosi pecha (to jest legenda bretońska, to był dla mnie szok jak się dowiedziałam że coś takiego jest) albo... sama już nie wiem. Tego jest sporo, to są malutkie kamyczki do mozaiki, z której nic nie wychodzi, bo jest poplątana czasowo i zbyt rozległa.
Tak jak powiedział Gal, tylko... daleko przed moim czasem.

I jeszcze dodając do tego, Hekate:
Cytat:
To chyba największy dramat, jaki można sobie wyobrazić.

O Boże mój, tak, tak.
Dlatego przywiązuję się do całkiem obojętnych, przypadkowych ludzi- przypominają mi kogoś głosem, oczami, ruchami, duszą. I dlatego też Ageliza aktualnie twierdzi, że się podkochuję w aktorze, a on po prostu jest... tamten.
I wciąż się zawodzę i okłamuję.
Jak ktoś ma moje gg, to wie Wink
Galathili
PostWysłany: Nie 21:23, 03 Gru 2006    Temat postu:

Można to rozumieć na wiele sposobów, np. jako wspomnienia.
Ja rozumiem przez "plecak z kamieniami" problemy które wkładamy do owego "plecaczka" jak kamienie, w ciągu całego życia zamiast odpuścić sobie.
Angel
PostWysłany: Nie 21:14, 03 Gru 2006    Temat postu:

Bagaż...? (można prosić o wytłumaczenie...?)
Zaheel
PostWysłany: Nie 11:08, 03 Gru 2006    Temat postu:

Jak na złośni nigdy nie potrafię sobie przypomnieć jakiś konkretnych zdarzeń, ale mimo to wierzę. W coś trzeba, no nie? Nie przepuszczę żadnej spadającej gwieździe, choć może to głupie. Nadzieja najważiejsza.
Nic też nie dzieje sie bez wiekszej przyczyny, nawet najmniejszej. Co ja moge jeszcze napisac zgadzam sie w większości z przedpiśczyniami.
Natalia Lupin
PostWysłany: Pią 16:21, 01 Gru 2006    Temat postu:

Gal... jak ty zrobiłeś taki olbrzymi obrazek?! /zachwyt totalny/

Wtedy pisałam na lekcji, więc może teraz dokończę.
Wierzę w świat Po Drugiej Stronie i w to, że jesteśmy tu przejazdem, ale czasem też zdaje mi się, że przez przypadek, choć w przypadki nie wierzę z zasady. Każde wydarzenie jet ważne i maj swój cel. Każde.
A z tym Bagażem... ja to traktuję jak wspomnienia wyzwolone z małego kuferka, który jest schowany nie wiadomo gdzie i nie mam pojęcia, co w nim jeszcze jest. Różne wydarzenia i brazy, różni ludzie, których głosy i oczy- czasem- pamiętam, miejsca, są rzeczy strasznie miłe albo skrajnie przerażające. Od skrajności do skrajności, tak jak to jest z pamięcią- wylatują z głowy rzeczy błahe i zwykłe, zapamiętuje się największe emocje. Najgorsze jest to, o czym pisałam przy miniaturce Aurory, ciemny obraz w pomarańczowym świtle, coś przerażającego, bolesnego, nawet płakać się nie ma siły; za dużo o tym pisać. To czyjaś śmierć; człowieka, którego nidy nie było tutaj i którego nigdy nie spotkałam, bo nigdy wcześniej nie miałam 27 lat.
Właśnie- tak jak Hekate, wierzę w początek jakiegoś etapu od momentu zaczęcia iluś lat. Pierwszy etap to było 17 i żeczywiście się zmieniłam, widzę to teraz. Dużo rzeczy się zmieniło. Drugi to 27 właśnie, czekam na niego. Wogóle 7 jest dla mnie niesłychanie ważne, ale nie umiem powiedzieć dlaczego.

A co do życzeń... mnie jedno spełniło się przy kamieniu w Niedzicy. I wychodzę z założenia, że nie wolno mieć ogromnych, zamaszystych życzeń, bo nie zawsze się spełniają. Za to te małe, które łatwo "załatwić", utrzymują wiarę i są o wiele bardziej przyjemne... szczególnie niż rozczarowanie niespełnionym olbrzymem Wink
Galathili
PostWysłany: Czw 19:18, 30 Lis 2006    Temat postu:

Deja vu ... znam to uczucie ... myślę że jest to spowodowane podziałem duszy i jej wiecznym krążeniu w czasie <przeszłość, teraźniejszość, przyszłość>, nie mniejsze znaczenie mają dla mnie sny ... a symbolika trójki
Jest to cyfra zarówno boska jak i diabelska, trzy krzyże na Golgocie, Trójca Święta, godzina tyrzecia jako godzina "spotkania" dobra ze złem, trójkąt (opatrznośc), można by tak bez końca...
Ja miałem dużo takich zjawisk ... może spowodowane jest to chęcią zobaczenia lub istnienia, ale myślę raczej że jest to kwestia przenikania się owych światów dobra i zła, ducha i materji, bogów i ludzi...


Gal, myślę, że przegiąłeś z rozmiarem obrazka...
H.
Hekate
PostWysłany: Czw 12:19, 30 Lis 2006    Temat postu:

Całkowicie popieram Natalię - ja wierzę w to samo. I jako idealistka zatracona twierdzę, że świat, w którym żyjemy, to tylko odbicie tego prawdziwego, który gdzieś tam MUSI być. I na tym świecie możemy nie spotkać ludzi, którzy w prawdziwej rzeczywistości są nam bliscy. To chyba największy dramat, jaki można sobie wyobrazić.

Poza tym wierzę w liczby. Na przykład jestem przekonana, że od dziś zaczyna się w moim życiu całkiem nowy, niezwykły okres, jako że kończę 21 lat. 21, to mistyczna liczba dla mnie, bardzo znacząca i przypisuję jej ogromne znaczenie. Tak jak i czwórce.

Znaki widzę wszędzie i odczytuję je jako próbę kontaktu. Bo wierzę w swoich Opiekunów, którzy nade mną czuwają i starają się, żebym nie popełniała głupstw. Nie mogą mnie do niczego zmusić, ale mogą radzić i robią to. Tyle, że ja nie zawsze słucham tych rad...
Każde zdarzenie interpretuję jako znaczące, taka już jestem. Ale nie wierzę, że wszystko jest z góry zaplanowane i musi się skończyć tak, jak ktoż z góry wykombinował. To nie to. Nikt nie może człowieka zmusić do czegoś wbrew jego woli.

W magię też wierzę, na przykład wczorajszy dzień był niezwykły - wigilia świętego Andrzeja, dzień magii i wróżb. Niesamowite, aż czuło się przepływ energii.
Poza tym miałam kiedyś wisior, który spełnił trzy moje życzenia. Potem rozłamał się na pół. Czy to może być przypadek?
Natalia Lupin
PostWysłany: Czw 11:34, 30 Lis 2006    Temat postu:

Ja wierzę, że nic w życiu ne dzieje się przez przypadek. Miewam deja vu i wierzę w to, że ludzie spotkali się już kiedyś... niektórzy, nie tu. Że mogą się rozpoznawać, choć widzą się po raz pierwszy. Nigdy nie zapomnę spojrzenia pewnego człowieka, który siedział w przejeżdżającym obok autobusie. Zazwyczaj boję się obcych i nigdy się do nich nie uśmiecham, ale patrzyliśmy na siebie nieskończenie długo bo poznaliśmy się i tylko uśmiechaliśmy się do swoich oczu. Gdy autobus odjeżdżał, obróciliśmy się do siebie- on wychylił dziwacznuie przez oparcie, jak obróciłam w jego stronę i patrzyliśmy na sieie, aż szyba się skończyła. To było w zeszłym roku, on mógł mieć 40-parę lat, był ubrany... niebogato, nieuważnie może. nie wiem sama. Nigdy go później nie zobaczyłam, ale wtedy rozpoznałam go i nie mogłam oderwać wzroku.
Z tych bardziej spektakularnych akcji mogę wymienić tylko Bagaż- w pewnym momencie włącza mi się jakiś guzik w głowie i widząc rzeczywistość, widzę inne obrazy nakładające się na nią.
Aurora
PostWysłany: Śro 22:00, 29 Lis 2006    Temat postu:

nie, Angie.

ja od chwili śmierci JPII mam coś dziwnego. zawsze, kiedy spojrzę na zegarek wieczorem, w trakcie nauki, nieważne, na jaki zegarek - jest 21.37. zawsze.

poza tym - 3 powtarza się. może nie w czymś takim,jak data urodzenia, czy jak, ale nr gadu-gadu, numer telefonu. trójka jest boską liczbą... Smile

znaki, znaki... nie wiem. muszę się zastanowić.

bardzo często mam deja vu. niektóre osoby, mam wrażenie, jakbym wcześniej znała. do tych osób należą Olga, Bilbo, a nawet ludzie, których znam tylko z widzenia.

pomyślę jeszcze nad znakami. ale są w moim życiu, to wiem.
Angel
PostWysłany: Śro 21:53, 29 Lis 2006    Temat postu: Znaki, Symbole... W naszym życiu?

Chciałam poruszyć temat, bo chyba nie widziałam takiego na forum, jeżeli był, proszę mnie zabić a temat wykasować, z forum, i z pamięci Smile

otóż... Czytaliście "Alchemika"? Tam było o facecie, który podażał za znakami. A czy wy dostrzegacie znaki w waszym życiu? osobiście, przed chwilą przydarzyło mi się coś takiego, że spadł segment, który cholernie dużo ważył, a właściwie ja go strąciłam (niechcąco popchnęłam fotel). Ale kiedy już zwaliłam kulki marbles, które są tak zbudowane, żeby stać, powiedziałam sobie, że to nie może być przypadek... Mama pomogła mi pozbierać te kulki. Gdyby nie to, pies niechybnie b zjadł kilka. następnie poprosiłam Madzię (zza ściany) żeby pomogła nam segment podnieść. I we trzy w końcu podniosłyśmy ten segment. No i powoli, umyłam szafkę, i nagle doznałam olśnienia, że to nie jest przypadek. Dlaczego...? Po pierwsze - nie tylko to strąciłam. Po drugie - z uratowanych rzeczy zostało: Trzy talerzyki, trzy kubki, trzy rzeczy z wikingów, z których mozna było pić. Trzy rzeczy, podobne do misek, ale nie całkiem (mają wyższe ścianki), trzy wazony, trzy pudełka... No, kurde, to nie może być przypadek! Przecież my podniosłyśmy to we trzy! To musi być jakiś symbol. Chyba dotyczący przyszłości, zdaje mi się. Tylko jaki...?

Dobra. Zrobiłam z siebie idiotkę i pseudo-mistyczkę, tak? Możecie o mnie myśleć jako o wariatce.

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group