Autor Wiadomość
Fanka 15
PostWysłany: Wto 21:27, 05 Lut 2008    Temat postu:

Ja czuję , że w hogwarcie było by mi bardzo dobrze. Jestem pewna , że trafiłabym do ravenclawu . Zawsze chciałm suię uczyć w szkole z internatem, więc nie był by to dla mnie problem mieszkać dlaeko od domu. Zresztą to też taka szkoła prztrwania - samemu w nowym otoczeniu . To dobrze wpływa na kształtowanie się samodzielności ( może dlatego tam pełnoltność osiąga się rok wcześniej niż u nas Wink )
Remusiątko
PostWysłany: Pią 19:31, 14 Gru 2007    Temat postu:

możesz... x*

Och...! Biegałybyśmy po cieplarni i obozowały w bibliotece! Pewnie zabarykadowałabyś się w Dziale Ksiąg Zakazanych. ^^
Hm, ale dostrzegam jeden problem. Ty pewnie byłabyś Ślizgonką, a ja Puchonką. Hym, hym. Oj, od czego są peleryny niewidki. x)

Latałybyśmy na miotłach. O.O SuperWyścigoweMopy. [szklanka]
<3
Jednia
PostWysłany: Śro 21:02, 12 Gru 2007    Temat postu:

Cytat:
W Hogwarcie raczej bym się odnalazła. Mi wystarczy jedna życzliwa dusza, która zgodzi się asystować w każdej sekundzie mojego życia i więcej do szczęścia nie potrzebuję. Oczywiście ta życzliwa dusza musi być osobą, z którą rozmawia mi się niezwykle swobodnie, a i przyjemnie milczy.

Mogę być twoją życzliwą duszą?

Ja podobnie jak Remusiak.
Strasznie chciałabym być w Hogwarcie. Może raczej bardziej ze względu na magię i takie tam, ale klimat szkoły także mi się podoba. Łóżka z zasłonami (zawsze chciałam mieć łóżko z zasłonami), lochy, sowia poczta, cieplarnie, mrrrrr.
No i biblioteka. O Boże. Jesli o to chodzi, to rozumiem Hermionę. Hogwarcka biblioteka jest czymś, dla którego mogłabym poświęcić naprawdę dużo. Zastąpiłaby mi komputer, rozbiłabym tam namiot i obozowała przez pierwsze tygodnie.
Jedynym minusem Hogwartu są mundurki. Chodzę do katolickiej szkoły mundurowej i mam tego serdecznie po dziurki w różnych częściach działa. Chociaż, tak właściwie Rowling nie sprecyzowała, czy w Hogwarcie istniał rygor mundurkowy typu 'masz-złe-spodnie-wypie*dalaj-z-klasy'.
I pewnie byłabym Puchonką. Albo Ślizgonką, albo Gryfonką. Zresztą, bez różnicy.
Remusiątko
PostWysłany: Nie 11:10, 17 Cze 2007    Temat postu:

Kiedyś po nocach marzyłam, żeby mnie zabrali do Hogwartu. Ba, byłam w stanie wszystko oddać, byle tylko do Hogwartu. A teraz? Jeśli byłaby taka opcja (hahaha) to nie wahałabym się. Ale i nie rozmyślam już o tym tak obsesyjnie.
I oczywiście ciekawi mnie, do którego domu bym poszła. Ale pewnie skończyłoby się na Złoto-Czerwonych. Ewentualnie widzę się w roli Puchonki.

W Hogwarcie raczej bym się odnalazła. Mi wystarczy jedna życzliwa dusza, która zgodzi się asystować w każdej sekundzie mojego życia i więcej do szczęścia nie potrzebuję. Oczywiście ta życzliwa dusza musi być osobą, z którą rozmawia mi się niezwykle swobodnie, a i przyjemnie milczy.
Szaty mi się podobają, za domem nie tęskniłabym za bardzo, regulaminy zawsze można jakoś obejść... Brak prywatności to chyba największy minus. I bałabym się, że jestem za głupia na uczenie się NIEKTÓRYCH przedmiotów.

Mimo wszystko jestem jak najbardziej za Hogwartem. Największy plus? Czułabym, że żyję, że sama decyduję o sobie, swoim życiu, że mam okazję poznać tych wszystkich ludzi. Wiecie, smak życia.
Ain
PostWysłany: Pon 19:14, 21 Maj 2007    Temat postu:

A czy ja wiem...
Hogwart to naprawdę niezwykłe miejsce i spędzenie w nim roku szkolnego byłoby niezłym przeżyciem. W sumie mogłabym być na tak, ale zawsze jest jakieś 'ale'. ;P Otóż jestem introwertyczką do n-tej potęgi, cholernie trudno nawiązuję kontakty z innymi, a ludzie postrzegają mnie jako buca (bucem wcale nie jestem! <foch>). Nie wiem, czy znalazłabym jakichś bliskich kolegów czy tam koleżanki. Dlatego nie jestem do końca pewna, czy chciałabym wyjechać do Hogwartu. No, chyba, że z moją najnajnaj koleżanką, wtedy tak... ^^
Trilby
PostWysłany: Pon 15:42, 02 Kwi 2007    Temat postu:

No coz. Ja majac warunki domowe raczej ciezkie/ciasne jednakowoz bym sie ucieszyla na taki Hogwart xD
w sensie: pewnie bym i tesknila za rodzina czasami, ale teraz na przyklad na wygnaniu bedac nie brak mi ich w ogole. Tzn sa chwile ze teskno, ale wiekszosc czasu jednak sie ciesze ze nie mieszkam juz z nimi...
Co do nadmiaru ludzi. Dla mnie to nie jest argument w sumie zaden, bo ja nadmiar ludzi mialam w domu... Poza tym w pewnym dosc krotkim momencie mego zycia mieszkalam w pokoju z 5 innymi osobami, tudziez z 11 innymi osobami w calym mieszkaniu. Hardkorrr! Ale wesolo bylo Wink wiec takie 4 osoby w pokoju to moze nie luksus, ale nic strasznego.
A ja mysle ze szare myszy maja szanse, np Neville to co innego jesli nie szara mysz? Albo Luna-dziwaczka? Oczywiscie ze maja szanse. W koncu sam Harry tez nie jest jakos przebojowy...

...a potem moglabym zrobic kariere jako mugolski prywatny detektyw. Bez kitu, to byloby piekne! ;D


Rem, nie zachowuj sie jak obrazona feministka, nie przystoi lordowi taki foch!
Noelle
PostWysłany: Czw 21:44, 22 Mar 2007    Temat postu:

Przypomniało mi się coś! Dawno, dawno oglądałam w telewizorni program o książkach. O potterku. Występujący: chłopak i dziewczyna.

CH: O, jakże ja bym chciał chodzić do Hogwartu, tak jak Harry!!!
D: O, naprawdę? A dlaczego?
CH: Ciągle przeżywałbym różne przygody, byłbym daleko od rodziców, no i magia, czary! I zero kucia, hehe. Ech, jeszcze się pytasz...
D: Ale, posłuchaj! Żle do tego podchodzisz. Przecież oni też musieli dużo się uczyć, no i co roku mieli egzaminy.
CH: Ale co tam, taka nauka, same fajne rzeczy, i...
D: Wcale nie, numerologia to taka nasza matematyka. A co byś powiedział na takie złe przedmioty jak eliksiry ze Snape'em? To chemia!
CH: Ale nie, nie. Tego uczyłbym się tak harrowato, z trudem, ale miałbym satysfakcję, że się nauczyłem. Trudnego czegoś nauczyłem.
D: A czy tak samo nie jest z chemią i fizyką?
CH: Co racja to racja...
Oboje(bezpośrednio do kamery): No, jak sami widzicie, Hogwart nie jest aż taki piękny. W domu zawsze można liczyć na maminy obiadek, a tam na atak krwiożerczych pająków... Przemyślcie to sobie! Ciao!


Sesesese.... Cool
Lena
PostWysłany: Wto 11:26, 16 Sty 2007    Temat postu:

Hogwart? Czemu nie! Nie widzę problemu. Nie przywiązuję się do miejsc, ani do ludzi, jestem lekkoduchem, ciągle oczekującym zmian. Rodzinę widuję rzadko i krótko, więc można zaryzykować stwierdzenie, że nie tęskniłabym. No... dobra, przyznaję, nie wyobrażam sobie rozstania z moim psem. Gdyby był to kot to nie byłoby problemu. A jeśli chodzi o dużą ilość ludzi, tłok to myślę, że to też by mi nie przeszkadzało.
Joan P.
PostWysłany: Pią 13:55, 29 Gru 2006    Temat postu:

Ja bym poszła do Hogwartu.
Już jako dziecko przeprowadzałam się z miejsca na miejsce, wyjeżdżałam często i daleko na wakacje, itp. Z tym nie mam problemu.
Punkt drugi rodzina. No bez jaj. Od czternastu lat szukam sposobu, żeby się trochę od niej odizolować, a Hogwart byłby idealnym pretekstem. Jako jedenastolatka miałam ten sam punkt widzenia. Wink
Nauka... No, z tym, może być problem - chociaż te przedmioty, które bym polubiła, to z nich nawet by się uczyć nie trza było.
Co do internatu... No, nie takie rzeczy się rpzechodziło, można dać radę. Pozostaje tylko kwestia języka, ale jako jedenastolatka całkeim nieźle sobie z angielskim radziłam. Wink
yadire
PostWysłany: Czw 19:17, 28 Gru 2006    Temat postu:

Hogwart? No bez wahania - jasne że tak!
Już jako dziecko nie miałam problemów z aklimatyzacją, ponoć nawet przedszkole polubiłam od razu (chociaż kategorycznie odmawiałam jadania zupek mlecznych). Czuję sie dobrze w dużej grupie ludzi. Zawsze tak miałam zresztą. Jak byłąm młodsza, uwielbiałam kolonie, wycieczki i wszelkie możliwe okazje do mieszkania z rówieśnikami. Może dlatego, że nimi mogłam bez problemów rządzić, w domu nikt mnie nie słuchał (nadal zresztą nie słucha, wrr!).
A że nauka skomplikowana? Tak przy innych? Co prawda w tym względzie doświadczeń nie mam, ale jeśli muszę sie czegoś szybko nauczyć, robię to w autobusie. Nie wiem dlaczego, ale tam łatwiej. A skoor i tu, i tam ludzie, to chyba nie byłoby problemu...
Poza tym - to w końcu Hogwart!
Zaheel
PostWysłany: Czw 12:50, 28 Gru 2006    Temat postu:

Jako jedenastolatka z miłą chęcią wyjeżdżałam z domu. Chyba w drugiej czy trzeciej klasie pojechałam na dwa miesiące to ciotki której wogóle nie znałam i jakoś nie tęskniłam wcale. Podejżewam, że bym spokojnie mogła pojechać do Hogwartu. Zapewne dużo zalezy od ludzi z którymi przyszło by mi mieszkać, ale jkoś bym sie dogadała. Na pewno. Pozatym to ciekawe doświadczenie Razz
Remusek17
PostWysłany: Wto 16:34, 26 Gru 2006    Temat postu:

ja w Hogwarcie?
na pewno by baaardzo duzo zalezalo od tego z kim bym był w pokoju
bo jakby byli to w porzadku ludzie mysle ze bym po jakis 3 miesiacach czul sie calkiem dobrze
malo prywatnosci
fakt to by byl problem
bym sie zamykal w dormitorium i pisal, pisal,pisal
dlatego tyle zalezalo by od kolegow
czy by mi pozwolili
ja jak mam kartke, dlugopis i gitare /chociaz pozyczona/ nie potzrzebuje wiecej
owszem bym tesnil za rodzicielami
ale przeca bym wracal Wink
Aurora
PostWysłany: Wto 15:52, 26 Gru 2006    Temat postu:

A ja sądzę, że bym się przystosowała po kilku miesiacach - i do braku prywatności, i do braku rodziny. Miałąm miesięczną próbkę w postaci sanatorium - było to zarazem straszne, ryczałam po nocach tęskniąc za rodziną, jedzeniem i odpoczynkiem, a zarazem kochałam tę atmosferę, rozmowy po nocy, uciekanie przed pielegniarkai po nocach i mnóstwo fajnych ludzi...
Jeślibym się ładnie zgrała z ludźmi, to by było świetnie.
Vassir
PostWysłany: Wto 11:24, 26 Gru 2006    Temat postu:

Cóż, ja razu jednego fanfick napisałam ze swym udziałem w Hogwarcie Laughing

Odpowiadając jednak w miarę zwięźle i obiektywnie na postawione przez Hermcię pytanie odpowiedziałabym tak:
Trafiłabym bezsprzecznie do ukochanego Slytherinu Twisted Evil .
Co do innych kwestii nie jestem już taka bezsprzeczna. Bo choć nie raz i nie dwa ma ochotę opuścić brutalnie domowe gniazdko, po czasie tak by mi brakowało i tatka i mamke i Blaiddi o inwentarzu domowym (w skład którego wchodzą: kot, pies i ewentualnie muchy, które i tak kot natychmiast chwyta i ze smakiem konsumuje) nie wspomnę!
Co do braku prywatności... cóż, To faktycznie problem, bo ja po całym dniu intensywnego przebywania z ludźmi zaczynam się wściekać, to co by się działo po tygodniu!!! A po 7 latach?! Wolę nie myśleć. Nie. Ja to musiałabym mieć lekcje indywidualnie.
A i jeszcze jedna kwestia - nuuuuuuuuuuuudy by były. Zero czarnej magii, zero nekromancji tylko jakieś mało ciekawe zaklęcia jak zmienić ptaka w puchar igły w jeża. Nie można chodzić po zakazanym lesie, i takie tam inne. Ja to bym się zapisała do Dumstrangu najlepiej. O.

Remmy! Jeśli masz na to ochotę, wypowiedz się, chętnie usłyszę twoja opinię, wiesz Smile
Ceres
PostWysłany: Pon 18:44, 25 Gru 2006    Temat postu:

Tylko czekałam na protest męskiego pierwiastka na forum Very Happy.

Ja w liceum tez myślałam, że zdechłabym żyjąc w internacie, ale akademik nie jest zły. Fakt, trochę brakuje mi prywatności i możliwości robienia w swoim pokoju czego się chce, a dwie współlokatorki nie zawsze są dobrym pomysłem, ale mogłoby być gorzej. A poza tym... magia! TO by było dziesięć razy bardziej fascynujące niż rzymskie prawo spadkowe (choć to całkiem ciekawe akurat)!

Ja jestem na tak. Nawet, gdybym miała opuścić rodzinę. Ale tak właśnie sobie myślałam ostatnio, że Harry naprawdę miał farta, że jego przyjaciele rezygnowali dla niego z rodzinnych świąt. Nawet tych po protestancku (bez Wigilii i w ogóle...)

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group