Forum Lunatyczne forum Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Cykl egipski. III. Chamsin (erotyk/slash/lament)

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lunatyczne forum Strona Główna -> Archiwum literackie / Proza
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
blaidd
moderator byroniczny



Dołączył: 27 Lut 2006
Posty: 2429
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ra-setau

PostWysłany: Śro 13:23, 23 Sie 2006    Temat postu: Cykl egipski. III. Chamsin (erotyk/slash/lament)

W niniejszej miniaturze występuje mój ukoHany Hatti.
Tekst egipski to fragmenty Hymnu do Ozyrysa z wczesnej XVIII dyn. ze steli Amenmose (XIX dyn., 1203-1200/1199 pne, wedle von Beckeratha) - z konieczności w zapisie fonetycznym. Transliteracja z hieroglifów pod utworem.



Paciutowi - za natchnienie i za to, że tak mnie kręci.
Ori i Kirci - za to, że są.




Chamsin



Opowiem ci mój sen.
Dobrze… - twój szept pachnie czekoladą.

Tajemnica, dostojność, szaleństwo, niesprawiedliwość, cynamon. Wiesz, gdzie jesteśmy, prawda?
To jakieś święto. Ogień wiruje. On, taniec, bębny i wino rozgrzewają noc.
Co ty tu robisz?
Przecież to tak daleko od miejsca naszego ostatniego spotkania.
Patrzysz na niego. Hatti rozdyma nozdrza, a twój zapach miesza mu się zapewne z wonią haszyszu. Oczy mu błyszczą.
- Miło cię znowu widzieć – tancerki pachnące lotosem krążą wokół ciebie, ale nie zwracasz na nie uwagi.
- Mi ciebie też. Zmieniłeś się trochę.
- A ty dopięłaś swego.
Spoglądam na pełen ludzi plac, na zarys piramidy w ciemnym powietrzu, wreszcie na Hattiego.
Jakaś dziewczyna łapie go za rękę i biegnie w kierunku tańczących, on ze śmiechem ciągnie mnie, a ja instynktownie chwytam twoją dłoń. Szczupłą, ciepłą, pełną wypukłych żył i ścięgien. Masz zdumiony wyraz twarzy, ale w twoich oczach lśnią już wesołe iskry.
W tłoku Hatti znika gdzieś, pozostawiając mi ciebie.
Cóż za zakłopotana mina! Podchodzę, potrącona przez kogoś, mam ogromną ochotę dotknąć twoich pełnych warg.
Rytm porywa nas do tańca.
- Będę szczera. Nienawidzę cię – szepczę, wczesując palce w twoje włosy.
- Wiem.
- Nie było cię wtedy, kiedy najbardziej cię potrzebowałam.
- Wiem.
- Pragnę cię.
- … Wiem…
- A ty? – tulę się do ciebie – Czego chcesz?
- Wszystkiego.
- Nie można tak.
- Można. Tylko nie wszystko się dostanie.
- To ja też chcę wszystkiego.
- Nie wiesz tyle, ile możesz chcieć.
- A ty wiesz, prawda? – zerkam w twoje oczy z uśmiechem.
- Wiem.
Trzymasz mnie mocno - to dobrze, bo gdyby nie to, upadłabym z braku świeżego powietrza, mimo, że byliśmy na dworze. Od ciebie wionie ciepłem, papierosami, jakąś korzenną wodą kolońską i winem. Już to pozbawia mnie sił.
Do bębnów dołącza dzwoneczkowy, delikatny dźwięk.
- Brzmi jak sistrum… - rozglądasz się zdumiony.
Obydwoma rękami odwracam twoją głowę do siebie.
Ktoś, kobieta, recytuje głośno:
- … dżeser cheperu, szita iru em ra-peru.
Uśmiechasz się. Twoja dłoń wędruje na moją szyję.
- … szepses ka pu, chenty Dżedu, chenty Abdżu…
Coś, jakaś wielka siła porywa nas, nic już nie widzę, wszystko wiruje, czuję tylko twój zapach i dotyk. I słyszę szept, gorący szept wprost do mego ucha:
- … ta pen em auef, mu-ef, tau-ef…
- … sem-ef, menemenet-ef nebet… - kończę.
Do Hattiego zbliża się mała dziewczynka z lazurową chustą na głowie. Zatrzymuje się przed nim, unosi główkę i z poważną miną wyciąga przed siebie kwiat lotosu. Chłopiec przyklęka, odbiera prezent i tuli dziewczynkę delikatnie.
Bębny i sistrum przewracają w głowie. Dotykam wargami kącik twojego nosa, potem zsuwam się na gorącą szyję. Pomruk i szept:
- … paet nebet… chenenet nebet, dżedefuet-ef…
Wszystko, co słyszę, powoduje, że nie wiem, co zrobić z rękami.
Wtem i z tyłu uderza we mnie coś ciepłego i chwyta mocno w talii. To Hatti. Otwieram oczy, chcesz się odsunąć, ale on trzyma także ciebie.
Powietrze ucieka ze mnie pod wpływem tego ciepła.
- Skończ – szepczę na wdechu – Uwielbiam twój głos. Auet-ef chaset…
- … semau em sa Nut…
Długi czas nikt nic nie mówi. Taniec pochłania nas całkowicie. Nie ma niczego innego, prócz zapachu wina, naszego ciepła, dźwięku bębnów i wrażenia lotu. Czuję się, jakbym miała trzy serca, wszyscy troje jesteśmy jednym pulsem.
Nagle Hatti znika, niemal się przewracam – przewróciłabym się, gdyby nie ty. Pojawia się przy tobie. Zerka na mnie przelotnie, kwiat lotosu wystaje mu z tylnej kieszeni spodni. Nasz ruch powolnieje, Hatti zbliża nos do twojej szyi, jego dłoń pomału sunie wzdłuż twego kręgosłupa od dołu do góry, jego usta przy twoim karku…
Czy to wy pachniecie rozkoszą?

Koniec? – podnosisz głowę, drapiąc mnie podbródkiem.
Nie, jeszcze nie.

Pył. Pył i krew. Teraz wiem, jak smakują razem. Ciężko, metalicznie, sucho, słodkawo.
Nikt wtedy nie wiedział, co się stało. Głęboki sen zmorzył nas troje kiedy jeszcze było ciemno, o świecie obudziły nas odgłosy walenia się czegoś, ból, trzaski, płacz, duszący pył.
Ujrzałam siebie, jak stoję, nie wiedząc, co ze sobą począć, drżąca, brudna, zziębnięta, pomimo wstającego właśnie kolejnego gorącego dnia. Kręciło mi się w głowie.
Ktoś wył w płaczu niczym pozostawiony na pastwę losu pies. Jedynie to wycie rozlegało się w ciszy, jaka panowała na placu.
Wszędzie było pełno gruzu, ale nie widziałam rannych lub ofiar.
- Kurwa – to był twój głos.
Odwróciłam się. Nadchodziłeś od wschodu, wraz ze słońcem, umorusany, z krwawiącym rozcięciem na skroni.
Nie powstrzymałam łez. Podszedłeś i przytuliłeś mnie mocno, a ja trzęsłam się ze strachu, nie mogąc cię nawet objąć.
- To koniec – szepnąłeś – Wszystko zniszczone.
Pociągnęłam nosem, otarłam łzy o twoją brudną koszulę.
- Poradzisz sobie. Zawsze sobie radzisz.
- Ale nie jestem cudotwórcą.
- Właśnie, że jesteś.
Pocałowałeś mnie wtedy w czoło i z bardzo słabym uśmiechem, powiedziałeś:
- To miło, że we mnie wierzysz.
Twoje spojrzenie uciekło gdzieś na plac. Kryły się w nim bystrość i zaciekawienie.
Hatti chodził wśród gruzów. Jego smukła, ciemna sylwetka wyróżniała się na tle jasnych odłamków. Nie był ranny, miał tylko powierzchniowe otarcia tu i tam.
Odetchnąłeś głęboko, chyba chciałeś o coś spytać, ale widocznie uznałeś, że to nie ten czas i nie to miejsce.
Nagle Hatti opadł na kolana. Myślałam, że zrobiło mu się słabo, już chciałam biec do niego, ale powstrzymałeś mnie.
Tkwił tak jakąś chwilę, aż z ociąganiem sięgnął pod wielki kawał obalonej ściany. Powoli, obydwoma rękami zaczął zwijać lazurową chustę…
Z twoich ust dobiegło kolejne przekleństwo. Ja straciłam zupełnie siłę, wysunęłam się z twoich ramion i usiadłam na ziemi.
Hatti znieruchomiał. A potem odchylił głowę do tyłu, a z jego gardła dobył się przeciągły ni to wrzask, ni to skowyt.
Podniosłam się i podbiegłam do niego – chciałeś mnie złapać, ale nie zdążyłeś.
- Maleńki, już dobrze, już dobrze… - kucnęłam za nim i objęłam w ramionach. Pachniał piżmem.
- Nic nie jest dobrze – szepnął ochryple – Bo nic już nie ma.
- Ależ jest!
Wyrwał mi się i stanął przede mną.
- Tutaj nic już nie ma!
- Ale da się odbudować – powiedziałeś, podchodząc.
Zerknął na ciebie buntowniczo.
- W takim razie ja tu zostaję. Zostaję…!
- Hatti…
- Nic nie mów – w jego oczach zabłysły łzy – Nic…
Odwrócił się i pobiegł w kierunku wyjścia z osady.
Pomogłeś mi wstać.
- Napij się czegoś, choćby wina, pełno tego w niezniszczonych beczkach, tam, pod tamtym budynkiem. I znajdź kogoś. On jest w szoku… Poczekaj…
I poszedłeś za Hattim.
Rozpłakałam się. Po chwili wydmuchałam nos w chusteczkę z kieszeni spodni, wytarłam twarz i napiłam się wina, wprost z kurka. Potem zaczęłam was szukać.
Znalazłam nieopodal, za ostatnimi budynkami, wśród skał. Usłyszałam najpierw wasze głosy, więc ukryłam się za jakimś głazem, okryłam głowę swetrem i wyjrzałam.
Hatti stał pod wielką skałą, rzucającą daleki cień, ty obok.
- … bo to wygląda tak… jak jakaś kara… - szeptał on. Nie płakał, tylko głos mu się załamywał.
- To nic z tych rzeczy. Nie możesz tak myśleć – coś w twoim spojrzeniu i postawie kazało mi przypuszczać, że nie wierzysz w to, co mówisz. Hatti na pewno też szybko się w tym zorientował.
- Ona była taka mała. I delikatna. Jak ten kwiat, który mi podarowała. Widziałeś? – uśmiechał się – Jak jest „lotos” po staroegipsku?
- Seszen.
- A nienawiść?
Zagryzłeś zęby.
- Mesedż.
- To moje imię. Nienawidzę wszystkiego. Nienawidzę nawet tego, co kocham.
- Tak to jest z miłością.
- To po co jest nam taka miłość?
Na ułamek sekundy spojrzałeś gdzie indziej.
- Żeby czuć.
Hatti zastanawiał się nad tym chwilę.
- Pewnie masz rację.
Oparłeś się plecami o skałę. Staliście tak obok siebie, dwie smukłe, wysokie postacie na tle różowo-złotawego w porannym słońcu piaskowca. Z osady dobiegało wycie.
Ten widok mnie uspokajał. Jednak, kiedy już zamierzałam ujawnić swą obecność, zatrzymał mnie ruch ręki Hattiego. Lekko skręciwszy głowę w twoją stronę, wierzchem dłoni dotknął twojego ramienia.
Drgnąłeś, spoglądając na niego, szukając oczu. Odwróciłeś dłoń, na którą zjechała ręka Hattiego. Wasze palce tańczyły ze sobą w szybkim, skomplikowanym układzie, zanim nie splotły się mocno.
Już nie wiem, który z was zrobił coś jako pierwszy, dość, że bokiem do skały, nagle znaleźliście się bardzo blisko siebie, przytykając wargi do szyi, włosów, policzków…
Patrzyłam po trosze zszokowana, po trosze urzeczona, jak Hatti zlizuje krew z twojej twarzy. Jego palce błądziły po twojej szyi, twoje – po jego plecach.
Mrucząc cicho zsunął się do kołnierzyka koszuli. Złapałeś go mocno za włosy i z wargami uderzającymi o siebie gorączkowo, poturlaliście się po skale, a piaskowe okruchy osypywały się znacząc waszą ścieżkę…
Bardzo potrzebowałam was obu. W jakiejkolwiek sytuacji. Bardzo…
Czy to pustynia pachnie rozkoszą?

I co było potem?

Potem był tylko pył, wycie wichru i pustka.
I kwiat lotosu zakopany na placu bardzo głęboko, tak żeby wiatr go nie odkrył.

Pustka.
Słyszysz mnie? Słyszysz opowieść o moim śnie?
Tulę się do poduszki.
Poduszka jest słona.



_____________________________
transliteracja fragmentów hymnu:
... Dsr Hprw StA irw m r-prw Spps kA pw Hnty Ddu Hnty AbDu...
... tA pn m aw-f mw-f tAw-f sm-f mnmnt-f nbt pAyt nbt Hnnt nbt Ddfwt-f awt-f HAst smAaw m sA nwt


lotos - sSn
nienawiść - msD
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aurora
szefowa młodsza



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 6548
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 13:42, 23 Sie 2006    Temat postu:

Jak już pisałam - bardzo mi się podoba. Nie tylko ze strony treści, dziwnej, niepokojącej, ujmującej.
Cały utwór jest delikatny i zmysłowy - widać, że łączy się z Czekoladą i Dygotem.
I wykonanie - nie wiem, jak osiągnąć taką ulotność, lekkość w tekście.
Bardzo mi się podoba.
No i bohaterowie - Hatti, On i Ona. Niezwykły, wręcz magiczny trójkąt.
<tuli Blaidd>
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Natalia Lupin
lunatyczka gondorska



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 3952
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Minas Tirith

PostWysłany: Śro 13:44, 23 Sie 2006    Temat postu:

Czuję się dziwnie, przeczytawszy ten tekst. Spodziewałam się czegoś totalnie hipnotycznego, jak na przykład w Erotyku, a znalazłam to przemieszane ze zwykłym tekstem, który uspokajał skołatane zmysły.
Bardzo podoba mi się moment o tańcu- jest intensywny i szybki. Troszkę mniej przebudzenie we krwi- bardzo sprowadziło mnie na ziemię. Za to ten opis na skałach... echhh... Smile
Podoba mi się Chamsin.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kira
kryształkowa dama



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 3486
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z <lol>andii ;)

PostWysłany: Śro 19:01, 23 Sie 2006    Temat postu:

Piękne. Piękne, wciągające, hipnotyzujące... mocne. Strasznie się cieszę, że znów mogłam czytać o Hattim. Prześlicznie opisałaś scenę tańca - ta intensywność, wirujące emocje - ale najbardziej ujęła mnie rozmowa i wybuch uczuć przy skałach. W tym momencie poczułam motylki w brzuchu Smile

Gratuluję kolejnego udanego tekstu. I bardzo dziękuję za dedykację.

*dyg*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vassir
srebrnogrzywy bimbrowiec



Dołączył: 22 Kwi 2006
Posty: 528
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina Cieni i Mgły.

PostWysłany: Pon 21:02, 28 Sie 2006    Temat postu:

O, a to nie podobało mi się tak jak Dygot albo Czekolada... Jakoś mnie nie porwało, nie zachwyciło. Owszem, stylowi, treści i innym szczegółom nic nie brakuje, ale mimo wszystko... cegoś mi tu brakuje, albo czegoś tu już jest za dużo. Hmm... Może mnie jest czegoś za dużo. Nie potrafie tego sprecyzować. Nie mniej jednak, by ta moja subiektywna ocena nie była taka... blee, dodam, że motyw z dziewczynką i miastem, który tętnił życiem, a nagle stał się martwy, zniszczony, stał się pogorzeliskiem, ruinami i niczym więcej jest super. Ta nagła zmiana, poczucie straty, końca... Najpierw był taniec, potem płacz. Pięknie - jak zwykle opisane emocje. Hattiego.
A potem na koniec kolejna wzmianka o śnie. O pustce. O tym, że niczego nie ma. Pustka.Opowieść o pustce.
I na koniec słona poduszka. Przejmujące jest to ostatnie zdanie...

E: i strasznie bym chciała wiedzieć co znaczą te słowa w obcym języku, łaaaa!!!!!!!!!!! Shocked
Powrót do góry
Zobacz profil autora
blaidd
moderator byroniczny



Dołączył: 27 Lut 2006
Posty: 2429
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ra-setau

PostWysłany: Pon 21:53, 28 Sie 2006    Temat postu:

Hm. Czy to naprawdę jest tak, że dialog u mnie psuje magię? Bo to chyba o dialog chodzi. Do takiego wniosku doszłyśmy z Ori po komentarzu Nati, a teraz zdanie Vassir zdaje się to potwierdzać.
Czy ja nie umiem pisać dialogów...?

Niemniej, dziękuję za opinie.

[Siestra: urywki hymnu... em... to ja to przetłumaczę Mr. Green .]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lunatyczne forum Strona Główna -> Archiwum literackie / Proza Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin