Forum Lunatyczne forum Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Na miękkich łapkach, czyli po kocim szlaku

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lunatyczne forum Strona Główna -> Archiwum literackie / Fanfiki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Puszczyk
moderator cyniczny



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 537
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Miasto o trzech twarzach

PostWysłany: Nie 20:33, 04 Wrz 2005    Temat postu: Na miękkich łapkach, czyli po kocim szlaku

Opowiadanie wygrzebane z najdalszych zakamarków mojego komputera. Nawet nie wiedziałam, że takie istnieją!
Powstało na samym początku, jak ledwo zetknęłam się z fanfiction. Zostało napisane z Ritz Bayview, która już nie egzystuje na forach potterowskich, więc nie powinna mieć nic przeciwko, że to tu wkleję. Przynajmniej nie wydaje mi się.
Nabijamy się w nim ze świata potterowskiego, jak tylko umiemy. Przez jakiś czas było na Mirriel, ale niestety zostało skasowane. A może raczej na szczęście?
Proszę nie czytać tego tekstu, jak ktoś jest uczulony na zbyt duży poziom głupoty i absurdu, bo taka mieszanka się tutaj znajduje.
Pewnie będę żałować, że to tu wkleiłam, ale głupota podobno nie boli... Very Happy
Bardzo proszę nie brać tego na poważnie... Poważne.

Dla Reja, która zapewne mnie zbeszta... XD

W przypływie szału/głupoty (niepotrzebne skreślić) przed państwem:
"Na miękkich łapkach, czyli po kocim szlaku"


Za siedmioma górami, za siedmioma lasami, jeziorami i innymi takimi było ósme jezioro... I ósma góra, gdzieś koło ósmego lasu. Zakazanego Lasu. A na tejże górze stał piękny domek z piernika...znaczy się pałac. Zamek. Na pewno zamek. Takie historie zazwyczaj lądują w zamku.
Mamy zamek. Przejdźmy do historii. Właściwie nie wiadomo, kiedy owa historia ma swój początek i domniemany koniec. Teoretycznie wszystko co się zaczyna również się kończy. Ale weźmy na przykład taką półprostą...
W każdym bądź razie część tej opowieści ma swoje miejsce w czasie. Ale zegarki, jak wiadomo, często się spieszą.


***

Pierwszy przechadza się po komnacie. Nie słychać kroków. Nigdy ich nie słychać.
Pierwszy patrzy na Czas. Jak zawsze Czas się spieszy.
Pierwszy widzi zdarzenie. Pamięta zdarzenia. Nawet te "niewydarzone".
Pierwszy uśmiecha się. Szeroko. Jego oczy są zimne.
Pierwszy obserwuje. Lubi to robić. Patrzeć na głupotę Istot.
Pierwszy zastanawia się. Nie rozumie Istot. Są nudne.
Pierwszy postanawia.
Pierwszy wraca do przeszłości. Pamięta przeszłość. Tak jak i przyszłość.
Pierwszy ingeruje. Lubi ingerować. To jest nawet zabawne.
Pierwszy zmienia historię. Jest ciekawy, co zrobią Istoty.
Pierwszy jest zadowolony. Siada w fotelu.
Pierwszy znów patrzy...


***


Ciapa* nie lubił zdarzeń. Zdarzenia miały zwyczaj przychodzić w najmniej odpowiednim momencie.
Tak jak teraz. W środku nocy. Idąc korytarzem, śpiesząc się do łazienki, musiał trafić na schody. Nie lubił schodów. Były wredne. Zawsze zmieniały miejsce. Znów wylądował na złym piętrze. Bez łazienki.
Jednak nie to było najgorsze.
Najgorsze okazało się to, że na jego głowę spadła znienacka mokra kupa futra o nieokreślonym kształcie. W panice Ciapa potknął się o własną nogę i spadł ze schodów. Nie lubił schodów. Były wredne.
Wylądował na posadzce, na drugim piętrze. Korytarz był pusty, jeśli oczywiście nie liczyć Ślizgona, który, z rozbawieniem na twarzy, obserwował całe zajście.
- Potter! Ładna czapka! - to powiedziawszy tanecznym krokiem opuścił miejsce, zostawiając Jamesa samemu sobie.
Czapką okazała się Pani Norris. Ciapa zrzucił kocicę z głowy i podniósł się rozcierając obolały bark. Klnąc pod nosem spojrzał na winowajczynię. Ku jego zdumieniu kocica również klęła.
- Coś jest nie tak - pomyślał. - Coś jest zupełnie nie tak.


***


Spytacie pewnie, jakim cudem Ciapa usłyszał słowa Pani Norris i w jaki sposób kotka je wypowiedziała? Jak na ironię to pytanie zawiera również odpowiedź. Klucz do zagadki to właśnie cud.


***


Pani Norris była obojętna. Zazwyczaj. Mało obchodził ją ten cały chaos, który czarodzieje nazywali szkołą magii. Starała się nie zwracać uwagi na uczniów. Chyba, że oni zwracali uwagę na nią. A zwłaszcza Potter. Nie lubiła Pottera, był wredny. Nieważne jak bardzo by się starała i jak bardzo uważała, on zawsze musiał nadepnąć na jej ogon.
Jej ogon bardzo tego nie lubił.
Szła korytarzem prowadzącym do Sali Głównej, gdzie znajdowały się drzwi wychodzące na błonia. Wyślizgnęła się, ukradkiem rozglądając na boki. Ruszyła przed siebie z zadowoloną miną. Spojrzała na niebo. Wysoko nad Zakazanym Lasem wisiał blady, otoczony jakby mgłą, rogalik. Z rogalika coś kapało. To nie jest zwykła noc, pomyślała. Na pewno coś się wydarzy.
Niewiele się pomyliła.

***


Pierwszy był zdziwiony. Rzadko się dziwił, ale to co zobaczył przeszło jego wszelkie oczekiwania. Ciekawiło go, jak Istota zareaguje na miksturę. Przygotował się na wiele. Spodziewał się dodatkowych członków, wyrastających z uszu czułek, trzech rzędów zębów, czy nawet wyrośnięcia dwóch kolejnych głów, jak u tego psa kilka lat później. Tym większe było jego zdumienie, gdy komnatę wypełnił wysoki, przeraźliwy wrzask, a zaraz potem litania ledwo zrozumiałych słów.
Pierwszy patrzył z niedowierzaniem na Istotę. Słyszał już wiele przekleństw. Ale nigdy takich.


***


Była wściekła. I mokra. Świńskim truchtem zmierzała ku schodom na trzecie piętro. Kiedy pokonywała już ostatni stopień, schody ruszyły. Zszokowana kocica poślizgnęła się i spadła. Spadła dokładnie na głowę Pottera. Nienawidziłaby go, gdyby tam nie leżał i nie zamortyzował upadku.
Wtedy zrzucił ją z głowy. Zmieniła zdanie. Bez zastanowienia obrzuciła Ciapę obelgami i poszła dalej kocim szlakiem, pozostawiając Pottera z głupią miną

***

Pierwszy był zadowolony. Poruszył lekko schodami, a spadły aż dwie Istoty. Teraz już wiedział jak bardzo każda z nich jest uzależniona od jego woli...


***


Wychodząc z łazienki Ciapa spotkał Remusa. On również długo nie mógł trafić do, jak to ujął, "jedynego bezpiecznego miejsca w domku z piernika". W drodze do pokoju Gryfonów James opowiedział Remmy'emu swoją przygodę z kotką Filcha. Gdy dochodził do punktu kulminacyjnego, zobaczyli Petera i Syriusza.
Łapa nie czuł się chyba najlepiej. A raczej Peter nie czuł się najlepiej w jego towarzystwie. Obiekt westchnień większości dziewczyn w Hogwarcie wyglądał, jakby miał za chwilę wyskoczyć przez okno. Biegał wokół fotela Petera najwyraźniej czymś poruszony. Rogaty i Lunatyk patrzyli na to w niemym zdumieniu i z przerażeniem w oczach. Pierwszy odezwał się Remus.
- Dobra, co się stało?
- Lepiej nie pytaj - Peter ukrył twarz w dłoniach. - Naprawdę nie chcesz wiedzieć.
Remus zbladł. Po chwili zwrócił się do Syriusza, który tarzał się po podłodze.
- Dobra. A teraz od początku. Kto dał Ci cukier**?
- Piliśmy sobie popołudniową herbatę... - Glizdogon wydawał się załamany.
- Hę? - zdziwili się Remus i James.
- No dobra, ja piłem - poprawił się Peter. - Syriusz opychał się croissantami i innymi ciastkami, a kiedy podwieczorek dobiegał końca, chwycił cukiernicę i dosłownie się do niej przyssał.
- I co było dalej...? - spytał ostrożnie Lunatyk.
- Próbowałem go od niej odciągnąć, ale nie dawał za wygraną i...zresztą sami .
- No i co z tego, że zjadł trochę cukru? - James zdawał się nie zauważać powagi sytuacji.
- Jak to, co z tego? Jak to, co z tego?! - Peter był już na skraju załamania nerwowego.
- Popatrz sam, jak nasz Syriusz skacze tu i tam***... - zanucił Remus. James i Peter popatrzyli na niego z przerażeniem.
- Yyyy...nic nie mówiłem - Dwójka Huncwotów spojrzała po sobie.
- A wy gdzie byliście, gdy ja narażałem życie zabierając mu cukier? - zmienił temat Peter.
- Szukaliśmy łazienki - odpowiedzieli chórem Remus i James.
- Iryt znowu pozapychał kible, a Filch już drugi tydzień myśli, że jest kanarkiem. Mogliby już znaleźć jakieś antyzaklęcie - skwitował Remmy.
Przyjaciele próbowali zawlec Syriusza do dormitorium, ale on wyleciał z krzykiem przez dziurę w portrecie i zniknął w ciemnościach korytarza.
- Czemu zawsze muszę czekać ze swoimi problemami, aż Syriusz dojdzie do siebie? - pomyślał James wybiegając za Łapą z pokoju.


***


Następnego popołudnia, podczas posiedzenia w Pokoju Wspólnym, James opowiadał Huncwotom o "zdarzeniu".
- ... i wtedy coś spadło mi na głowę - ekscytował się James.
- Czekaj, czekaj - przerwał Syriusz marszcząc czoło i patrząc na przyjaciela z niedowierzaniem. - Co dziś jest?
- Poniedziałek - odpowiedział Peter.
- Ale przecież wczoraj była sobota - zamyślił się Syriusz.
Trójka Huncwotów spojrzała po sobie.
- Łapa, nie myśl za dużo, bo ci się mózg lansuje... Dziś jest poniedziałek?! - spanikował James. - Mamy trening!
W tym momencie Ciapa zapomniał o Pani Norris. Nic nie było ważniejsze od Quidditcha!
- Idziemy! - rzucił. - Przecież fakt, że jesteśmy najlepszymi zawodnikami
w szkole nie zwalnia nas od treningu!
- Eee...tak. Oprócz tego w sobotę gramy mecz z Krukonami, a oni są naprawdę nieźli - zgasił go Syriusz.
Jednak w drodze na stadion jedna rzecz ciągle nie dawała Ciapie spokoju. Postanowił to
zmienić.
- Stary... - zaczął. - Wiesz, nie chciałbym do tego wracać, ale myślałem, że dałeś sobie spokój z cukrem.
- Też tak myślałem, ale jak coś mnie wzięło, to nie mogłem się opanować -tu Syriusz się zamyślił. - Ale wiesz jak to jest. Jedni rzucają się na cukier, a inni gadają z kotami - zażartował.
- Ha, ha... - próbował zaśmiać się James.
Teraz coś innego nie dawało mu spokoju. Mianowicie skąd jego najlepszy przyjaciel o tym wiedzieć! Przecież, w swej opowieści, nigdy nie doszedł do Pani Norris!


***

Pech chciał, że akurat w sobotę przypadało częściowe zaćmienie słońca. Ale, jak już się pewnie domyślacie, nie odwołano meczu Quidditcha. Zawodnikom zdarzało się już grać w gorszych warunkach.
Na tę osobliwą okazję każdy uczeń Hogwartu dostał parę specjalnie przystosowanych okularów do oglądania zaćmienia. Niestety gracze niewiele przez nie widzieli i mecz toczył się dość dziwnie.
W połowie meczu ujawniła się już zdecydowana przewaga Krukonów. Szczęściarze, lepiej opanowali slalom i zderzali się ze sobą rzadziej niż Gryfoni... Jednak pod koniec Szkarłatni, z Blackiem na czele, zaczęli nadrabiać, co stracili. Potter zaś nareszcie spostrzegł złoty
znicz. Uganiał się już za nim dobre pięć minut, kiedy... złapał. Wszystko skończyłoby się dobrze, gdyby wyhamował i nie wpadł na trybunę, a mówiąc dokładniej - na ogon kotki Filcha.
- A żeby cię pogięło, Potter! - wysyczała.

***

James obudził się w skrzydle szpitalnym - cały pogięty. Koło jego łóżka stał podniecony Syriusz.
- Stary, ale akcja! Rozwaliłeś cztery ławki****! - Oczy Łapy przypominały talerze obiadowe, a on sam wymachiwał rękami jak najęty.
- Syriuszu, dobrze się czujesz? - James patrzył na przyjaciela z politowaniem.
- Nie żebym się czepiał, ale to nie ja leżę w szpitalu... - stwierdził Syriusz, po czym znów zaczęło go nosić.
- Rozumiem... cukier. A tak w ogóle gdzie jest Remus? - oprzytomniał James. - Przecież miał Cię pilnować.
- Remmy'ego gdzieś wcięło. Nie był na meczu. Pewnie znowu coś kombinuje - odpowiedział Łapa tuż przed tym, jak wyleciał na korytarz.


***


Tymczasem Remus przygotowywał plan. Doskonały plan o kryptonimie "Komnata nauczycieli"w celu zdobycia pewnej tajemniczej substancji...

ciąg dalszy (na szczęście) nie nastąpi

* Przezwisko Ciapa zawitało w naszych kręgach dzięki stwierdzeniu:
"Bo Potter to taka Ciapa..."Nie pytajcie kto to powiedział bo nie pamiętam. Pamiętam za to, że długo nie mogłyśmy stanąć na nogi... XD
** Jest to do rysunku Tiny Ling. [link widoczny dla zalogowanych]
*** Na melodię z"Gumisiów" XD
**** Normalnie jak moja stara klasa -_-Naprawdę!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lu
moderator pomylony



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 156
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Trójmiasto

PostWysłany: Nie 21:05, 04 Wrz 2005    Temat postu:

Och tak. Piękne cudeńko. Laughing

Doszłam do wniosku, że nie które opowiadania powinny zostać tam gdzie były, a niektóre nie. Nawet jeśli nie są zbyt... inteligentne. Nie można sie uskarżać na dziecięcą fantazję. Wink

Czytałam to na Mirriel. Ritz mnie osobiście zmusiała bym to skomentowała. Laughing Jej wersja była już zmieniona. Na pewno brakowało wrednych schodów. Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aurora
szefowa młodsza



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 6548
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 8:04, 05 Wrz 2005    Temat postu:

Wspaniale poprawiło mi humorek z samego rana przed wyjściem Same-Wiecie-Gdzie (nie, to nie kryjówka Voldzia, niestety...)...
Zabójcze. Łapa szalejący po cukrze, hu, hu, hu... Laughing
Rozwaliłas mnie, naprawdę, na serio rozwaliłaś...
Ciapa... ostatnio o kimś tak mówiłam... Nie wiem, czy z HP, ale może i Potty to był...
Polecam jako poprawiacz humorku Very Happy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hekate
szefowa



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Pon 12:59, 05 Wrz 2005    Temat postu:

Hihi, cudne i cukiernicze! Nie ma jak dawka zdrowego absurdu. Nikt nic nie wie, nic nie ma sensu a i tak jest wesoło Wink
Puszku, widzę, że cię talent męczy od pradziejów!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hec
moderator avadzisty



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 1449
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: na północ od chatki 3ech świnek

PostWysłany: Pon 13:36, 05 Wrz 2005    Temat postu:

Buhaha, doskonałe :DDD Już na początku rozwaliły mnie wredne schody i wredny Potter:)
A potem jeszcze Black na cukrze- myśle, Pusz, że poruszyłaś bardzo ważną sferę życia w swoim opowiadaniu i dzięki cukrowemu hajowi ma ono wymiar dydaktyczny:)
Doskonałe- rarytasik prawdziwy:)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lunatyczne forum Strona Główna -> Archiwum literackie / Fanfiki Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin