Forum Lunatyczne forum Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Gra w kulki [HP]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lunatyczne forum Strona Główna -> Archiwum literackie / Fanfiki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Hekate
szefowa



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Pon 17:45, 17 Mar 2008    Temat postu: Gra w kulki [HP]

Prezent bezokazyjny dla Smagliczki, z Severusem i Remusem w środku.




- Severusie, myślę, że powinieneś go odwiedzić.
Ciemne oczy zalśniły dzikim blaskiem, a potem przygasły. Wiatr dobijał się do okien, szarpał parapetami, wpełzał w szczeliny. Płomyk świecy rzucał na ścianę cienie, pląsające w takt miarowych uderzeń deszczu.
- Marny ze mnie pocieszyciel. Nawet nie otworzy drzwi - nabił fajkę, zapalił. Zapach tytoniu wypełnił pokój po brzegi.
- Mam przeczucie, że nie będą zamknięte.
- To dlaczego sam pan nie pójdzie, dyrektorze?
Dym przecinał półmrok siwymi smugami. Kot, rozciągnięty na fotelu, zamruczał przez sen. Dochodziła północ.
- Dlatego, Severusie, że on nie chciałby, żebym go zobaczył w takim stanie, w jakim się teraz znajduje. Nie mógłby mi potem spojrzeć w oczy.
- Jest już za późno na wizyty.
- Równie dobrze mógłbyś powiedzieć, że za wcześnie - Dumbledore sięgnął po butelkę koniaku i rozlał trunek do kieliszków.
- A kto mnie postawi na nogi, dyrektorze? Co ze mną...?
Stary czarodziej uśmiechnął się i pogłaskał kota po aksamitnym, czarnym łebku.
- Im szybciej pójdziesz, tym szybciej wrócisz, Severusie. Zaufaj mi.

Wstał i założył płaszcz, nasuwając kaptur głęboko na oczy. Bez słowa otworzył drzwi i wyszedł na deszcz.


*

Nacisnął włącznik, ale światło się nie zapaliło, najwidoczniej ktoś ukradł żarówkę.
- Lumos – na końcu różdżki zatańczył płomyczek, obnażając brzydotę obdrapanych ścian. Wulgarne napisy przecinały burą powierzchnię od podłogi aż po sufit; gdzieś kapała woda. Schody, drewniane i pewnie zabytkowe, groziły zawaleniem. Mimo to, trzy piętra pokonał biegiem, przeskakując po kilka stopni. Przystanął dopiero przed ponurymi drzwiami, pomalowanymi olejną farbą. Nie było na nich ani numeru, ani tabliczki z nazwiskiem.
Zapukał i – co było do przewidzenia – nie doczekał się reakcji.
- Już w gorszej ruderze nie mogłeś zamieszkać – mruknął na widok szczura, który ze spokojem przemaszerował przez całe piętro, a potem zniknął w jakiejś szparze. – Alohomora!
Niepotrzebnie użył zaklęcia, wystarczyło po prostu nacisnąć klamkę. Dumbledore jak zwykle miał rację.
Sień do złudzenia przypominała klatkę schodową, była tak samo mroczna i odpychająca, nawet podłoga skrzypiała w podobny sposób. Sufit majaczył wysoko, jak to zwykle bywa w starym budownictwie, a staroświeckie szafy sprawiały, że korytarz przypominał rynnę.
- Lupin, jesteś tam? – zapytał. Odpowiedział mu tylko warkot lodówki i skrzekliwy głos zegara – wybił dziewiątą, chociaż w rzeczywistości było już grubo po północy.
Nawet nie próbował szukać włącznika, do drzwi dotarł przy świetle różdżki. W kuchni nie znalazł nikogo, tylko na stole majaczyła butelka po wódce i talerz z niedojedzoną kanapką. Zlew był pełen naczyń.
- Lupin...? – otworzył kolejne drzwi, do łazienki. Mieszkanie, chociaż ogromne, lata świetności miało już za sobą. Gwałtem domagało się generalnego remontu.
W końcu trafił do pokoju, który prawdopodobnie kiedyś był eleganckim salonem. Obecnie przypominał śmietnisko, wszędzie walały się papiery, książki i ubrania. Z sufitu, zamiast kryształowego żyrandola, smętnie zwisała pojedyncza żarówka, obleczona kurzem. Świeciła słabo i z wyraźną niechęcią.
Na kanapie ktoś leżał.
- Niech to szlag! – Snape potknął się o coś i z trudem utrzymał równowagę. Kolejna butelka wódki, tym razem w połowie pełna. Podniósł ją i postawił na pianinie, które straszyło wyrzeźbionymi w drewnie głowami gorgon. – Lupin!
Leżący mężczyzna drgnął i wybełkotał coś, co prawdopodobnie nie miało większego sensu. Snape szarpnął go, nie bawiąc się w delikatność.
- Świetny pomysł: zapić się na śmierć – mruczał, szperając po kieszeniach. – Bardzo malownicze... Gdzie ja mam ten cholerny Eliksir Trzeźwości? O, jest. Jakbyś nie mógł sobie, idioto, palnąć w łeb Avadą, wszyscy mielibyśmy o wiele mniej problemów... No, łykaj!
Chwilę szarpał się z Lupinem, który nagle odzyskał siły i zaczął się bronić, ale w końcu udało mu się napoić go eliksirem. Tamten zakrztusił się i zaczął kasłać, jakby za chwilę miał wypluć płuca. Alkohol powoli zaczynał się neutralizować.
- Zwa... zwariowałeś? – Remus mówił z trudem, przerywały mu ataki kaszlu. – Co ty tu, kurwa, robisz?
- Przyszedłem nakarmić rybki – Severus starannie zakręcił butelkę i z powrotem włożył ją do kieszeni płaszcza. – Co, głowa boli? – skrzywił się nieładnie. – Bardzo mi przykro, na kaca nie mam lekarstwa. A nawet gdybym miał, to i tak bym ci nie dał.
- Wynoś się stąd. Nie mam ochoty na pogawędki.
Snape bez pytania poczęstował się ogórkiem kiszonym.
- Gdyby to ode mnie zależało, dokupiłbym ci jeszcze wódki, żeby szybciej poszło. Uwierz mi. Ale Dumbledore ma inne plany. Dlatego na razie zrobię sobie herbaty, a potem pójdziemy na spacer. Nie radziłbym protestować, różdżka – Accio! – nie jest ci do niczego potrzebna, mógłbyś sobie nią co najwyżej oko wydłubać.
Remus ostentacyjnie odwrócił się do ściany. Świadomość, z różnym skutkiem zagłuszana od kilku miesięcy, nagle wróciła, a wraz z nią – ból. Potworny i nie mający nic wspólnego z prozaicznym kacem.
Snape na chwilę zamknął oczy. Poczuł znajome ukłucie w klatce piersiowej, a – na Salazara! – nie wolno mu się było rozkleić.
Nie teraz.
- No dobra, tobie też zrobię herbaty – powiedział niechętnie i poszedł do kuchni.

*

- Szkoda, że nie mamy aparatu... – szepnął Peter. – Spójrz jak ładnie razem wyglądają.
- Fakt – Remus zerknął na Jima i Lily, którzy ciasno spleceni siedzieli nad jeziorem. Dziewczyna usiłowała coś czytać, ale chyba tylko dla pozoru, bo wcale nie gniewała się na Rogacza, który nieustannie jej w tym przeszkadzał.
- I światło piękne – ciągnął Peter. – Woda się skrzy, trawa... taka zielona... Remus?
- Hmm? – podniósł oczy znad notatnika.
- Dementor od razu by zwiał, gdyby się natknął na takie wspomnienie.

*

- Popatrz, księżniczka – rudowłosa dziewczynka ułożyła się wygodnie na trawie, podkładając pod głowę zwiniętą kurtkę. – Ma nawet koronę, o, tam. I falbanki. Pewnie wybiera się na bal.
Chłopiec zmarszczył czarne brwi.
- Nieprawda, to pirat. Czytałem kiedyś taką książkę... Ma drewnianą nogę i kapelusz, a na jego ramieniu siedzi papuga. Nie widzisz?
- Ale wymyślasz – roześmiała się. – Tam nie ma żadnej papugi. Mówię, ci, że księżniczka. Szkoda, że zaraz wiatr ją rozwieje...
Obłoki płynęły nad nimi leniwie, gnane sierpniowym wietrzykiem. Było ciepło, zapach skoszonej trawy przyjemnie kręcił w nosie.
- Lily...?
- Aha...?
- Gdybym był dorosłym czarodziejem, to zakląłbym ten dzień w szklaną kulkę i nosiłbym zawsze przy sobie. Wyobraź sobie – pada deszcz, jest ci smutno, a ty możesz sobie wyjąć sierpniową niedzielę z nami w środku. Od razu weselej!
- Dobry pomysł. A zrobiłbyś mi z tej kulki wisiorek, żebym mogła go nosić na łańcuszku?
- Pewnie, że tak. To byłby najpiękniejszy wisiorek na świecie.

*

- Czego chcesz? – popatrzył nieufnie.
- Porozmawiać – Remus usiadł tuż obok, odsuwając wiadro i miotłę. W schowku było ciasno i pachniało detergentami. – Skoro zostawiłeś uchylone drzwi, to znaczy, że chciałeś, żeby ktoś tu przyszedł.
- Na pewno nie Gryfon – odparł zaczepnie.
Remus uśmiechnął się nieznacznie.
- Bardzo mi przykro, nie mieli nikogo innego na stanie o pierwszej w nocy. Chyba, że masz ochotę pogawędzić z panią Norris...
Szukał śladu kpiny, albo fałszu, wtedy od razu zamknąłby się w swojej skorupie. Ale wyczuwał tylko pełne sympatii zainteresowanie.
- Czytałeś może „Fausta” Goethego...?

*

Przez pewien czas udawało mu się żyć normalnie – nie unikał magii, ale też nie trzymał się jej kurczowo. Pracował jako redaktor w dziale kulturalnym jednego z mugolskich tygodników, radził sobie dobrze, chociaż nie czuł tej pasji, która za czasów szkolnych paliła go od środka i zmuszała do działania. Nocami nie mógł spać, więc tłumaczył z francuskiego trzeciorzędne kryminały, zapewniało mu to niezły dochód i nie wymagało specjalnego wysiłku. Wynajął przytulne mieszkanie, ale gdy zmarła mu ciotka, przeprowadził się do starej, zrujnowanej kamienicy, która już z daleka straszyła popękanym tynkiem i ślepymi oczodołami okien. Myślał o remoncie. Ba, zaczął nawet wielkie sprzątanie i odmalował kuchnię! Być może złudzenie normalności potrwałoby dłużej, gdyby nie to, że któregoś dnia zobaczył na ulicy człowieka, który z daleka wyglądał całkiem jak Jim Potter. Te same potargane włosy, niedbale narzucona kurtka, ruch głowy... Wtedy wróciło wszystko, o czym starał się nie myśleć, ból, strach, samotność; w drodze do domu kupił pierwszą od długiego czasu butelkę wódki. Tej nocy nie przetłumaczył ani jednego zdania.
- Zwolniłem się sam. Nie chciałem czekać, aż mnie wyleją – zakończył. Cały czas bawił się łyżeczką, przekładał ją z ręki do ręki, odkładał i podnosił. – Zresztą i tak długo bym tam nie wytrzymał.
- To nie w twoim stylu – Snape wzruszył ramionami.
- Co...?
- Mówię, że taki z ciebie Gryfon, jak ze mnie tamburynista. Tiara musiała być naćpana, żeby aż tak się pomylić! Najlepiej napisz poemat – uśmiechnął się zgryźliwie. – Nawet Goethe by przy tobie wymiękł.
- A ty? – Remus zmrużył oczy.
- Ja?
- Naprawdę możesz spać spokojnie...?
Snape nie zareagował na zaczepkę, chociaż miał ochotę poderwać się z miejsca i chwycić Lupina za gardło.
- Było, minęło – odparł tylko przez zaciśnięte zęby. – Teraz jestem człowiekiem Dumbledore’a. Nie będzie ci przeszkadzało, jeśli się napiję?
Remus potrząsnął głową.
Snape nalał alkohol do szklanki i wypił, mając nadzieję, że ręce drżą mu tylko w wyobraźni. Rozmowa z Lupinem coraz bardziej wytrącała go z równowagi, nie był już pewien, czy uda mu się opanować. Gdy tylko pozwalał umysłowi na kilkusekundowy wypoczynek, od razu wracały obrazy tamtej nocy, zmieszane z jeszcze odleglejszymi wspomnieniami. Ból rozsadzał klatkę piersiową, tak, jakby serce zamierzało wydostać się na zewnętrz.
Zawał? W tak młodym wieku...?
Wcale by go to nie zdziwiło. Przeżyciami mógłby obdzielić przynajmniej kilkunastu ludzi, to cud, że jeszcze trzymał się na nogach. Gdyby miał taką możliwość, prawdopodobnie poprosiłby o niekończący się sen bez snów, albo potężny łyk wprost z nurtów Lety.
- Nie wyglądasz najlepiej – Remusa trudno było oszukać. – Przepraszam, nie chciałem niczego insynuować... ja...
- Wiem – przerwał mu. – To kusi. „Jak było w armii Czarnego Pana, Severusie, dobrze karmili? Ile osób zabiłeś? Czy rzucanie Niewybaczalnych dobrze wpływa na życie seksualne?” Niedługo będę chyba musiał napisać autobiografię...
Lupin prychnął.
- Z miejsca stałaby się bestsellerem.
Trudno im było rozmawiać o rzeczach istotnych, ślizgali się tylko po wierzchu, starannie omijając niewygodne tematy. Zegar głośno tykał, chociaż nie miał się dokąd spieszyć; żaden czasomierz w domu Remusa nie chodził prawidłowo.
- Specjalnie je tak poprzestawiałeś? – zapytał w końcu Snape.
- Nie, same zwalniają, to jakaś anomalia. A może po prostu czas płynie tu jakoś inaczej?
Za oknem coś trzasnęło i wybuchł śpiew. Nocni balangowicze wracali do domów.

*

- Dobre – burknął, wpychając mu do rąk plik pogniecionych kartek. – Powinieneś to wydać.
- Mówisz serio? – ucieszył się.
- Gdyby to był chłam, powiedziałbym, że chłam. Wyglądam na cholernego dyplomatę?
Remus bezwiednie pogładził kartki opuszkami palców. Czuł się niebywale lekki, miał ochotę pobiec na błonia i odtańczyć jakiś barbarzyński taniec. Albo uściskać Severusa. Parsknął śmiechem – ten ostatni pomysł wydał mu się cokolwiek absurdalny.
- Czego rżysz, pajacu? – Snape nie wyglądał na zachwyconego. – Za moment przylezie tu połowa Hogwartu!
Rzeczywiście, coraz więcej osób im się przyglądało. Lily Evans ze zdziwienia aż przystanęła, a jej przyjaciółka zachichotała nerwowo. Nic dziwnego, nieczęsto widziało się Ślizgona z Gryfonem w tak dobrej komitywie.
- Nie wściekaj się, bo ci zaszkodzi – rzucił Remus i pobiegł w kierunku drzwi. – Wieczorem w bibliotece? – krzyknął jeszcze przez ramię.
- Niech cię szlag, Lupin – odwarknął Snape. – Będę o szóstej.

*

- Fajnie, że jesteś – Lily wstała z pniaka i przeciągnęła się, aż chrupnęły kości. – Już myślałam, że nie przyjdziesz.
- Przecież się umawialiśmy.
- No tak – chwyciła go pod ramię. – Ale myślałam, że się obraziłeś. No wiesz, ta kłótnia...
- Już zapomniałem – stwierdził po prostu. – Idziemy na spacer?
Uśmiechnęła się promiennie. Słońce zachodziło, topiąc dolinę w pomarańczowym blasku.
- No jasne!

*

Otworzył butelki, jedną podał przyjacielowi.
- Piwo, to napój bogów – powiedział ze śmiechem. – Co tam absynt, co tam whisky, piwo, proszę państwa, to jest dopiero skarb narodów!
- Święta racja – Remus zapatrzył się w gwiazdy. – Zobacz, Syriusz, jak blisko nieba...!
Powietrze było świeże i rześkie. Wdychali je chciwie, z prawdziwą przyjemnością odkrywców.
- O, tu jesteście, zdrajcy! – Jim zajrzał na balkon. – Zamierzaliście imprezować beze mnie?
- Siadaj, Jimmy, i nie marudź. Noc jeszcze młoda!
Na widok spadającej gwiazdy wszyscy pomyśleli o tym samym.

*

Fajkowy dym, to zupełnie coś innego, niż zapach papierosów. Wyższa półka. Niezwykłość, która przecieka do rzeczywistości z całkiem innego świata.
- Do twarzy ci z nią – Remus podszedł do okna, ale niczego już nie zobaczył, śpiewy umilkły, podchmielone towarzystwo zniknęło w sąsiedniej bramie. Zasunął zasłonę, chociaż słabe światło latarni i tak nie wpadało do pokoju. – Sev...?
- Tak?
- Możesz już przejść do rzeczy, wytrzymam. Czego chce ode mnie Albus Dumbledore? Przecież jestem strzępem człowieka, mam problemy nawet z wiązaniem sznurowadeł. I nie wątpię, że o tym wie.
- Wie – odparł Snape. – Dlatego ja tutaj jestem, a nie on. Mam cię jak najszybciej postawić na nogi.
- Po co? Już próbowałem i widzisz, co z tego wyszło. Od tamtych... – zająknął się. – Od śmierci Jima i Lily, jestem innym człowiekiem. Nie umiem już pisać wierszy.
- Dyrektorowi nie jest potrzebny natchniony samobójca. Ty mu jesteś potrzebny. Ten pieprznięty Gryfon, który eksperymentował z eliksirami i rozkwasił mi nos tylko za to, że nie doceniłem geniuszu Rimbauda. Nawiasem mówiąc – dodał, jakby w zamyśleniu. – Nadal nie doceniam.... Rozumiesz, co do ciebie mówię, Lupin? Musisz wziąć się w garść!
- I co? – nie mógł się powstrzymać od ironii. – Mam znaleźć pracę w biurze, wiązać krawat i uśmiechać się do ekspedientek? To nie ma sensu. Lepiej od razu mnie zabij, w końcu masz spore doświadczenie...
- Lupin – w głosie Snape zadrgało coś niebezpiecznego. – Nie przeginaj. Po prostu wstań, ubierz się i idźmy do Dumbledore’a. Zapewniam cię, że nie każe ci pracować w biurze, możesz o tym tylko pomarzyć.
Zapadła niezręczna cisza, przerywana powolną marszrutą wskazówek zegara. Mechanizm chrzęścił tak, jakby zamierzał wypluć z siebie wszystkie śrubki.
- A jeżeli propozycja dyrektora mi się nie spodoba, to co wtedy? – Remus przygryzł wargę. – Pozwoli mi odejść, zaszyć się w jakieś dziurze i spokojnie ze sobą skończyć?
Snape wahał się tylko sekundę.
- Sam ci przygotuję truciznę. Albo sznur, jeśli wolisz tradycyjne metody.
- Trzymam cię za słowo – Remus otworzył szafę i wyjął kurtkę. – I tak miałem wyjść, żeby wyrzucić śmieci...

*

Nie teleportowali się, poszli piechotą. Miasto drzemało, czujne jak dziki kot; deszcz ciągle siąpił. Zapowiadała się szarobura trzydniówka – w taką pogodę najlepiej siedzieć w barze nad grzanym piwem, albo w domu z książką w ręku. Lupin postawił kołnierz, zimny wiatr porządnie dawał mu się we znaki.
- Parszywa ta wiosna – mruknął, ot tak, żeby tylko coś powiedzieć. Snape nie zareagował, pogrążony we własnych myślach. Szedł energicznie, woda pryskała spod ciężkich, wojskowych butów. – Nie wiedziałem, że Dumbledore ma mieszkanie w Londynie...
- Bo nie ma. Zatrzymał się u mnie.
- Naprawdę nie wiesz, o co mu może chodzić?
Snape zaniósł się cichym, bardzo nieprzyjemnym śmiechem.
- Pewnie o jakąś szlachetną misję. Ratowanie świata, uwalnianie dziewic z rąk okrutnych tyranów, mordowanie smoków... Nic nowego. Zawsze znajdzie się jakiś wróg, którego trzeba pokonać.
Nie rozmawiali więcej. Przymglone deszczem latarnie migały przed oczami jak wspomnienia, od których nie można się uwolnić. W końcu zaczęło świtać, niemrawo i z oporem, chmury skutecznie utrudniały słońcu codzienną marszrutę.
Przystanęli przed drzwiami jednej z kamienic.
- To tutaj – powiedział Snape. – Trzecie piętro.
- A ty nie wchodzisz? Przecież to twoje mieszkanie.
- Myślę, że dyrektor chce porozmawiać z tobą sam na sam. Zresztą niedługo gruby Ed otwiera knajpę, więc wproszę się do niego na śniadanie. Zapewne nie uniknę historyjek o wuju-bohaterze wojennym, ale nie martw się, jestem uodporniony, wytrzymuję nawet ten fragment o ciotce Matyldzie i jej romansie z listonoszem...
Przez chwilę siłowali się wzrokiem. Pierwszy zrezygnował Remus; uśmiechnął się smutnie i stanął przy drzwiach – były otwarte, wystarczyło tylko je popchnąć.
- Może pójdziemy kiedyś na piwo, co? Powspominamy stare czasy.
Snape głębiej wcisnął dłonie do kieszeni płaszcza. I chociaż dobrze wiedział - tak samo dobrze, jak Lupin - że nie spotkają się przez długie lata, a jeżeli nawet, to nie będą umieli ze sobą rozmawiać, powiedział:
- Czemu nie. Wiesz, gdzie mnie szukać.
Drzwi zamknęły się z trzaskiem, w którymś z mieszkań rozszczekał się pies. Severus Snape stał jeszcze przez chwilę w bezruchu, przyglądając się smudze światła, która nagle pojawiła się w jednym z okien, a potem odszedł. Tym razem powoli, jakby jakaś niewidzialna siła przygniatała go do ziemi.



koniec


Ostatnio zmieniony przez Hekate dnia Sob 15:02, 05 Kwi 2008, w całości zmieniany 14 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kira
kryształkowa dama



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 3486
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z <lol>andii ;)

PostWysłany: Pon 20:22, 17 Mar 2008    Temat postu:

Mmm. Dobry tekst. Naprawdę dobry tekst.

A przyznać się muszę, że w Twojego Lupina nigdy się nie potrafię wczuć. Bardzo chętnie o nim czytam, jeszcze chętniej go analizuję, ale to po prostu nie jest mój Remus. Severus zresztą też nie. Ale to bynajmniej nie jest jakikolwiek zarzut - ostatecznie na wszystko powinno się patrzeć z różnych punktów widzenia, no nie? Wink

Bardzo podobały mi się retrospekcje. Bardzo podobało mi sie mieszkanie Remusa, takie faktycznie... biedno-Remusowate. Bardzo podobały mi się perełki, których sporo w czasie czytania tekstu wyłowiłam, zwłaszcza ta:

Cytat:
- No dobra, tobie też zrobię herbaty – powiedział niechętnie i poszedł do kuchni.


Ale najbardziej poruszyło mnie zakończenie - przez swój smutek, i to smutek nie taki ckliwy, gwałtowny i lamentacyjny, ale taki... zrezygnowany i spokojny... melancholijny? Nie wiem, nie jestem dobra w określaniu nastrojów. W każdym razie mam nadzieję, że wyraziłam się w miarę jasno.

Sokole Łoko wypatrzyło jedną literówkę:

Cytat:
- Mam przeczucie, że nie będę zamknięte.


"będą".

Niech Wen Będzie Z Tobą, Hekaciu, bo doskonale widać, że nikomu to jeszcze na złe nie wyszło! Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
smagliczka
szarak samozwańczy



Dołączył: 26 Wrz 2006
Posty: 1412
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: miasto nad Wisłą

PostWysłany: Wto 18:46, 18 Mar 2008    Temat postu:

Dla mnie?
Prezent dla MNIE?! Mr. Green Mr. Green Mr. Green
(jeszcze nikt nigdy nie dał mi takiego wspaniałego prezentu – i to bez okazji!).

Obawiam się, że mój komentarz może być mało konstruktywny… bo pod wpływem euforii (powodowanej faktem otrzymanie prezentu, bo nie fabułą opowiadania - ta raczej w euforię nie wprawia, prędzej chwyta za gardło).

Remus i Severus zdecydowanie Twojsi (Remus Szefowej rozpoznawalny jest na odległość), Severus niespotykanie ‘miły’ jak na jego możliwości Wink Ale obaj posiadają pierwiastek tych mojszych. Mieszkanie Remusa borkie (klatka schodowa idealnie taka jak ja zawsze ją sobie wyobrażałam, dokładnie: stara kamienica, drewniane skrzypiące schody). Remus miał pianino? HA! Już od jakiegoś czasu myślę o Remusie w połączeniu z pianinem. (no dobra, ta Remusowa wizja jest nierozerwalnie związana z Turnauem, ale mniejsza o to).

Tekst… pełen tajemnic. Ciepłe retrospekcje, ale również pełne niedopowiedzeń, przeplecione z bardzo przygnębiającą rzeczywistością. Załamany, pijany – i śmiem przypuszczać, że nieźle zapuszczony – Remus, do tego szaruga za oknem, i zimne, zaśmiecone, puste mieszkanie, całości dopełnia zegar, który zwolnił i chrzęści tak, jakby ostatkiem sił zmuszał zębate kółka do pracy…
Nie wiem, czy Remus byłby w stanie doprowadzić się do ruiny. Mimo wszelkich tragedii i depresji po stracie (a strat w swoim życiu trochę miał), zawsze wydawał mi się człowiekiem bardzo silnym wewnętrznie… No, ale tu rzecz dzieje się, jak sądzę, niedługo po śmierci Potterów – przynajmniej tak to odebrałam – więc niczemu się nie dziwię. Poza tym, wstał. Niechętnie i z pomocą, ale wstał. I wszystko jest w tym tekście jak najbardziej na miejscu. Włącznie z Dumbledore’em, który jak zwykle hojnie rozdaje zadania do wykonania Wink (chociaż, akurat w tym przypadku potrząśnięcie Remusem wskazane, i kto wie iloma ludźmi Albus potrząsał właśnie wtedy, gdy było to konieczne).
Zaskoczyła mnie trochę ta quasi-przyjaźń między Severusem i Remusem. Wiadomo – na płaszczyźnie intelektualnej (bo obaj panowie, moim zdaniem, byli przez swoją inteligencję trochę wyalienowani.) Nie spodziewałam się jednak po Severusie, ze będzie skłonny obnażyć skrawek siebie przed kimkolwiek, tym bardziej przed Gryfonem, a już zwłaszcza Lupinem – przyjacielem wrogów (no, chyba żeby puścić kanoniczne epizody w niepamięć).

Smutno. Ogromny smutek bije z tej miniaturki. Tym większy, że prawdziwy, życiowy, wiarygodny (bez patosów i niepotrzebnych rzewności). Ogromnie żal mi w tym wszystkim Remusa, ale szczerze przyznam, że końcówka wbiła szpilkę w moje Snaperskie serducho Sad

Co do błędów:
Dopatrzyłam się
Cytat:
Chłopiec zmarszczył czarne brwi.
- Nieprawda, to pirat. Czytałam kiedyś taką książkę...

Jak sądzę, kwestię wypowiada chłopiec właśnie, więc „łem” Wink

I jeszcze coś.
Cytat:
Wstał i ubrał płaszcz

Włożył płaszcz. Ewentualnie w formie zwrotnej: ubrał się w płaszcz. „Ubrać” to można choinkę, na przykład Wink





Chyba nie muszę mówić, że czytanie Twoich tekstów, Hekate, to czysta przyjemność?
Mają w sobie coś… specyficznego, twojego, zawsze z taką nieuchwytną nutką, z niedopowiedzeniem, z mgiełką domysłów. A to lubię. Bardzo Smile

Gratuluję, tekst naprawdę dobry.
I dziękuję! Dziękuję, za prezent!
:* :* :*


Ostatnio zmieniony przez smagliczka dnia Wto 19:11, 18 Mar 2008, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hekate
szefowa



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Wto 19:29, 18 Mar 2008    Temat postu:

Dziękuję dziewczęta, błędy poprawiłam Smile


Cieszę się, Smag, żeś mnie z tym prezentem nie wyprosiła za drzwi... Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zaheel
wilkołak alfa, spijacz Leśnej Mgiełki



Dołączył: 14 Sty 2006
Posty: 2478
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Nibyladii

PostWysłany: Śro 22:40, 19 Mar 2008    Temat postu:

Wiem, że na świerzo po przeczytaniu pewnie kometyarz nie bedzie taki składny, ale zawsze pozostanie jakiś ślad po wrażeniach. Nade wszytsko ostatnio brakuje mi Pottera, ale oczywiście w wydaniu fanowskim, bo ten kanoniczny mi nie odpowiada w wielu aspektach. Pokazanie bohaterów od kuchni, ale ze swojej perspektywy.
Twojszy Remus jest charakterystyczny, nie można go pomylić z żadnym innym Remusem. Posiada ten styl, może nieco podobny do Remusa z wydania blogowego, ale to też nie to. Ten tu jest bardziej ostry, miejscami można powiedzieć sporty z tym co o nim wiemy.
Sev... Taki jak powinien być, chociaz też balansujacy na granicy kanonu i dość często robiacy wypady w drugą stronę. Osobiście, nie on jest tu dla mnie najważniejszy.
Te scenki są takie codzienne, ale układajac to pod koatem tego co dzieje się w teraźniejszości są takim balsamem, który z drugiej strony pali. Remus jest taki inny tu, pokazuje, że też ma uczucia, co w erze stoików dla men jest bardzo cenne.
Ech, Szefowo tylko więcej takich. Jednak gdzieś tam nadzieja jest, że siądą przy tym piwie. Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aurora
szefowa młodsza



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 6548
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 12:22, 20 Mar 2008    Temat postu:

Kiedy Gra w kulki zawisła, a ja zajrzałam po raz pierwszy, nagle zdałam sobie sprawę, że straciłam serce do Remusa i Severusa. I nawet znam powód, który straszy pomarańczową okładką i tytułami rozdziałów, jak np. "Opowieść Księcia".
Nawet dedykacja smagliczce i autorstwo Hekate mnie nie zachęcały. I nie czytałam aż do teraz. Bo wiedziałam, że będę musiała skomentować.

Tak więc przeczytałam i już po pierwszych słowach stwierdziłam, że nie mam najmniejszego zamiaru podchodzić do tego, jak do fanfika. Bo ten Remus to z JKR-owego ma tylko imię i nazwisko. A Snape... Te kanoniczne wycinki typu Snape i przyjaźń z Lily najmniej mi się podobały. Ach, te kulki. Symbolika mnie przerasta, ale zaryzykuję stwierdzenie, że wspomnienia są kulkami, którymi jakby grają ze sobą Remus i Severus podczas spotkania, zaplanowanego przez Dumbledore'a (twarz manipulatora? hm. nie umiem już patrzeć na niego, nie zastanawiając się, czy znowu czegoś nie kombinuje). Grają ze sobą za pomocą słów i własnego towarzystwa, wybijając kulki wspomnień z podświadomości na 'powierzchnię'.
Huh, dawno w kulki nie grałam. Chociaż mam jeszcze kilka, które znajduję podczas świątecznych porządków. Bo taki już los kulek, że nawet zawieszone na łańcuszku, w końcu znikają. I trzeba nieźle się nasprzątać, żeby je przypadkiem odnaleźć.

Tekst nie jest dla mnie ani smutny, ani radosny. Sa momenty, w których chichoczę (np. "Czytałeś może 'Fausta' Goethego?", hiiih, czy "I tak miałem wyjść, żeby wyrzucić śmieci"). Są momenty metafizyczne (zegary! mruuu!). Są wspomnienia, radosne, a jednak w perspektywie czasu i historii - smutne.

Napisane ładnie, jak to tylko Hekate umie. Uroczy opis kamienicy i mieszkania - ta żarówka, zamiast żyrandola! Pianino z głowami gorgon! Na mojego zamiłowanego w szczegółach wystroju demona - kochamkochamkocham. Ja chcę to nakręcić! Hym, kiedyś. Może. Hyyyh.

Tak więc dla mnie to nie jest fanfik. To jest opowiadanie, które pożyczyło kilka imion i nazwisk, i kilka kostek tragizmu przed-Kamieniofilozoficznego i wbudowało je w szkielet czegoś, co jest dobre samo w sobie.

Pozdrawiam,
Ori.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vivi
wilk rumowy



Dołączył: 13 Lut 2008
Posty: 113
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 21:07, 20 Mar 2008    Temat postu:

Cóż, czas i na mój komentarz. Postanowiłam usiąść do tego opowiadania, gdy nic nie będzie mnie goniło, tak na spokojnie. Nie lubię czytać "na szybko".

A więc postaram się nie zagmatwać, bo przyznam szczerze, że podczas pisania zwykle nasuwa mi się tysiąc odwołań, wtrąceń, porównań, anegdot etc. i albo nikt niep rzeczyta moich wypocin albo przeczyta i zaraz będzie łapał się za serce, które dostało zawału, próbując zrozumieć te brednie Laughing

Podczas czytania kilkakrotnie miałam ciary, roześmiałam się w głos, czasem nachodziła mnie taka lekka nostalgia, były momenty smutku a także przypomniało mi się coś Wink cóż - literatura przywołuje wspomnienia. ale o tym później. Hekatko - *bije pokłon do ziemi dla Hekatki*

Dumbledore... znowu ma gdzieś Seva i jego uczucia, ale to już standard. Bynajmniej nie jest to minus. Mój Dumbledore też liczy się tylko z niektórymi osobami, a reszta jest wobec niego tylko zobowiązana i traktowana jako narzędzie "dla większego dobra" (co nie jest złe, bo w końcu dobro to dobro, jakkolwiek by nie mówić, ale czasem wolałabym, by traktował ludzi po ludzku, nie wymagał od nich aż tyle).
Dom Remusa zdecydowanie nie mój - bo mój Rem raczej mieszka w pobliżu lasu, w domku zarośniętym bluszczem. Tyle, że sceneria starej, zapuszczonej kamienicy w tym opo zdecydowanie na plus. Działa na wyobraźnię. Jeszcze zanim został opisany stan Remus, ja czytając "brzydotę obdrapanych ścian. Wulgarne napisy przecinały burą powierzchnię od podłogi aż po sufit; gdzieś kapała woda. Schody, drewniane i pewnie zabytkowe, groziły zawaleniem. Mimo to, trzy piętra pokonał biegiem, przeskakując po kilka stopni. Przystanął dopiero przed ponurymi drzwiami, pomalowanymi olejną farbą. Nie było na nich ani numeru, ani tabliczki z nazwiskiem." już wyobraziłam sobie upitego Remusa w godnym pożałowania stanie, nieumytego, nieogolonego i załamanego. Po prostu na dnie. I już nawet nie był potrzebny mi opis leżącego Rema, bo sama widziałam oczami wyobraźni o wiele wyraźniej. Motyw żarówki "zamiast żyrandola i świecącej niechętnie" przyprawił mnie o ciary. Jakbym widziała moją piwnicę brrr... Jasnożółte światło sączy się z żarówki ledwo wiszącej na kablu, wyłącznik odłamany a gdy odchyli się drzwi światło ginie Wink Eliksir Trzeźwości - super pomysł. Przydałby się w niejednym polskim domu Laughing Brawo Hekatko za pomysł Wink Tylko żal mi się zrobiło skacowanego Remusa, mimo iż nie to miało być zapewne przyczyną żalu i współczucia czytelnika, ale, Hekatko, musisz mi to wybaczyć, ostatnio jestem po lekturze "Pijaństwa" Krasickiego i mi tematy alkoholowe w głowie siedzą i, na przeczyste gacie Merlina, nie chcą jej opuścić. Pomijam fakt, że mój Remus raczej jest bardziej stabilny emocjonalnie, mimo, że bardzo wszystko przeżywa, to jednak potrafi się zdystansować, lub chociaż lepiej-gorzej uporać, ale nie doprowadziłby się do stanu nędzy i rozpaczy. Cyniczne teksty Severusa rozwaliły mnie i tym razem. Po raz kolejny stwierdzam, że Joaśka spieprzyła tę postać (zresztą spieprzyła prawie wszystkie postacie Wink te fanfikowe wytwory nie są tak powierzchowne, jak jej i to zdecydowanie lubię). Zaraz potem odruch bardzo starannie skrywanego człowieczeństwa w Severusie i kubeczek herbatki dla Lupina. Mmmm... już czuję ten aromat czanej, gorzkiej herbaty... bo mój Mistrz Eliksirów parzy i pije "siekierę" - mocną czarną herbatę lub kawę bez dodatków. Wspominki z młodości fajnie wplecione, pojawia się Peter. Uśmiechnęłam się w duchu czytając fragment o ... randce Jamesa i Lily zaklętej w szklaną kulkę na wisiorku. Od razu przypomniała mi się moja kulka z bałwankiem w środku i lecącym po potrząśnięciu śniegiem. Wink Kiedyś dużo chorowałam. Pamiętam, jak byłam chora przez prawie cały grudzień i mama kupiła mi tę kulkę, żebym mogła mieć swój własny śnieg. Kwestia o Fauście sprowadziła mnie na ziemię z romantycznych uniesień i wspominek. Po prostu KWIK. Jest umieszczona w idealnym wręcz momencie. Podoba mi się opis życia Remusa chyba po opuszczeniu Hogwartu. Nigdy tak o nim nie myślałam, dało mi to nowe spojrzenie na jego postać, ale raczej pozostanę przy mojej wizji obracania się w świecie magii, znalezienia sobie małego lokum na skraju lasu podobnego do domu z dzieciństwa i pomagania Syriuszowi (bo zdziwiła mnie Joaśka, że tak Remus od razu nie interesował się uwolnionym i cały czas poszukiwanym przyjacielem z lat szkolnych...).

"Wiem – przerwał mu. – To kusi. „Jak było w armii Czarnego Pana, Severusie, dobrze karmili? Ile osób zabiłeś? Czy rzucanie Niewybaczalnych dobrze wpływa na życie seksualne?” Niedługo będę chyba musiał napisać autobiografię...
Lupin prychnął.
- Z miejsca stałaby się bestsellerem. "

Lubię te ich gadki, tą mmmm... grę w kulki Wink I tego Snape'a z nutką goryczy, ironii. I tego Remusa, który akurat w tym punkcie jest podobny do mojego - potrafi szybko i celnie ripostować. Inteligentnie, z wyczuciem i... nawet zdąży pomyśleć, zanim coś powie. W ogóle nie widzę w nim zapalczywości, egzaltacji i porywczości Gryfona, a to dobrze, bo to jest jedna z cech, która mnie drażni.
Czas płynący swoim rytmem i dziwne zegary. Z czymś mi się to kojarzy. Z jakąś bajką z dzieciństwa, ale nie pamiętam jaką.
"- Po co? Już próbowałem i widzisz, co z tego wyszło. Od tamtych... – zająknął się. – Od śmierci Jima i Lily, jestem innym człowiekiem. Nie umiem już pisać wierszy. "
Wiersze odzwierciedlają kondycję psychiczną. Zgadzam się. Jak jest źle to można pisać, nawet trzeba, to pomaga. Ale jak jest bardzo źle to nic się nie chce, w głowie raz chaos raz pustka, w tym konkretnym przypadku jeszcze zagłuszana alkoholem. Podoba mi się. Taki smaczek.
Snape przygotowujący "tradycyjną metodę" prawie zwalił mnie pod stół i to nie z przegięcia z alkoholem ale ze śmiechu. Laughing Jak sobie wyobraziłam Snape'a podającego sznur Remusowi za zgodą Dumbledore'a to... ło Jezuńku jaki groteskowy widok Laughing padam do nóg za pobudzenie mojej wyobraźni. Dawno się tak nie śmiałam.
A końcówka smutna. Nie umiem jej skomentować, bo dość szybko, zbyt szybko i brutalnie sprowadziła mnie z moich wyobrażeń Seva ze sznurem z powrotem do fanfikowej rzeczywistości, na ciemną, londyńską ulicę do dwóch poharatanych emocjonalnie mężczyzn i nawet Severus żegnający się z Remusem tekstem o Edzie nie spowodował u mnie kwiku, choć w każdym innym miejscu akcji pewnie by tak było. I teraz tylko nie weim, który z nich ma bardziej przesrane i którego bardziej Dumbledore osacza i nie pozwala przeżyć swego bólu.


Ostatnim słowem - cud, miód i orzeszki, mimo, iż postacie w niektórych momentach różne od moich wyobrażeń, ale każdy ma prawo do własnej wizji a ja lubię poznawać czyjeś.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hekate
szefowa



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Czw 23:18, 20 Mar 2008    Temat postu:

Zah
Obawiam się, że ta nadzieja, którą dostrzegasz, jest złudna. Właśnie sobie uświadomiłam, że w moich tekstach coraz więcej jest mroku, a coraz mnie prześwitów - co się chyba wiąże z nastrojem balansującym na granicy depresji. Cóż, przerzucam własnej emocje na bohaterów, to rodzaj katharsis. Cieszę się, że nie rażą wypady poza kanon, chociaż muszę się przyznać, że zaczynam się gubić, co jest kanonem, a co nie, tak bardzo się zatraciłam w swojej wizji.

Ori
Oj, ja nie wiedziałam, że ta tematyka tak bardzo cię zniechęca, i że czujesz się zobligowana do komentowania moich tekstów. Niepotrzebnie. Oczywiście jest mi miło, jeżeli piszesz, co o nich myślisz, ale... Ale ja, kurde, nie jestem zamordystką. Serioserio.

Oczywiście interpretacja tytułu taka, jak trzeba. Obie z Viv trafiłyście bezbłednie; można jeszcze dodać motyw dzieciństwa (gra w kulki=podwórko=zabawy z rówieśnikami=swoboda), ale to już mniej istotne. Muszę ci powiedzieć, Ori, że zaczynasz czytać teksty (zerkam czasem i na Mirriel) coraz wnikliwiej, bardzo, bardzo mi się to u ciebie podoba.
Mru.
To, co mówisz o non-fanfikowości, nie dziwi mnie zbytnio. Zawsze mówiłam, że nie umiem pisać fanfików - łamię granice kanonu mimowolnie, nawet tego nie zauważam. Nie lubię ciasnych ram i już. Dlatego jeżeli czytasz Kulki jako tekst odrębny, to dobrze, czemu nie, w niczym to nie przeszkadza. Chociaż zauważ, że ktoś, kto się z potterosagą nie spotkał, miałby ze zrozumieniem spore problemy.

Vivi
Jak ja lubię takie emocjonalno-wrażeniowo-skojarzeniowe komentarze! Smile Dziękuję.
Czytałam z prawdziwą przyjemnością.


Ostatnio zmieniony przez Hekate dnia Czw 23:20, 20 Mar 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aurora
szefowa młodsza



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 6548
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 9:21, 21 Mar 2008    Temat postu:

Hm, powiedzieć 'zobligowana' to chyba za dużo. Ja po prostu wiem, że nie umiem ciebie nie komentować. Bo jak nie skomentuję, to potem mam wyrzuty sumienia. W ogóle, ostatnio zaczęłam lubić pisanie komentarzy i czytam, wiedząc, że skomentuję. A jeśli wiem, że nie mam czasu/weny to próbuję jednak powstrzymać się od czytania.
Ot, taki offtop.
Proszę o wybaczenie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vivi
wilk rumowy



Dołączył: 13 Lut 2008
Posty: 113
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 18:54, 22 Mar 2008    Temat postu:

a wiesz jak ja lubię takie emocjonalno-wrażeniowo-skojarzeniowe komentarze pisać Very Happy oczywiście jak jest odpowiednio pobudzający do tego tekst, bo jak nie ma to nawet i prostego "fajne" nie jestem w stanie wyskrobać Laughing
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lunatyczne forum Strona Główna -> Archiwum literackie / Fanfiki Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin