Forum Lunatyczne forum Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Koniec i początek

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lunatyczne forum Strona Główna -> Archiwum literackie / Fanfiki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Hekate
szefowa



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Pon 17:59, 26 Gru 2005    Temat postu: Koniec i początek

Przedziwne opowiadanie świąteczne. Być może trochę banalne. A być może nie.


- Avada kedavra! – głos drgający szatańską uciechą i smuga zielonkawego światła uderzająca w ceglany mur, przy którym stał jeszcze trzy sekundy wcześniej. Żwir, drobne kamyczki wbijające się w twarz i ten kosz na śmieci tak przedziwnie błyszczący w latarnianej poświacie. Pomyślał, że chcieli widowiska. Tak. Zadbali o wszystkie szczegóły. Maski, stroje, reflektory, publiczność... Szkoda tylko, że zabrakło funduszy na sos pomidorowy. Krew nie wygląda aż tak efektownie.
- Avada... – jeden ruch ręki. Wyrafinowany. Arystokratyczny. Te palce, takie długie!
- Ava... – nie teraz, nie teraz, proszę! Serce w gardle. Wszystko zamienia się w jeden, kosmiczny odgłos. Dudnienie. Myślenie wyłączone, tylko instynkt zmusza jeszcze nadgarstek do wysiłku. Różdżka przyklejona do dłoni i te słowa, których nie słychać, chociaż brzmią nieustannie. Strach? Nie, ta granica już dawno została przekroczona. Zostało kilka obrazów i niedokończony wiersz w notatniku, którego i tak nikt nigdy nie odnajdzie. Gdzie... gdzie Syriusz?
- Nie masz szans, Lupin – dobrze znajome oczy. Nie ma w nich tryumfu. Jest śmiech, dziecięcy, nieokiełznany. Radość z nowej miotły wyścigowej czekającej pod choinką.
- Crucio! – ból? Karaluch turlający się po wypastowanej podłodze. W kółko, i w kółko, i... gwiazdy migocące nad głową. Nie, gwiazd nie ma, to tylko kryształki żyrandolu bawiące się światłem. Na pewno zdążyli uciec, mieli dosyć czasu. Syriusz ich przeprowadzi, zna drogę. Nie dopadną ich. Nie dzisiaj.
- Myśleliście, że wam się uda? Ha, iście gryfoński optymizm! Nie spodziewałem się tego po tobie, Lupin.
- Zabij – w głosie pewność, która przecież została w całkiem innej czasoprzestrzeni. – Nie gadaj, tylko machnij różdżką i miejmy to wreszcie za sobą.
- Mamy dużo czasu. Bardzo dużo. Samowolna akcja nie była najlepszym pomysłem, czyż nie? A stary Dumbledore powiedział ci przecież, że to nie ma sensu. Miał rację, nie żyli już, gdy pan Black tak radośnie przerwał nam wieczorną partyjkę pokera.
Nie. To niemożliwe. Znęca się, specjalnie przeinacza fakty. A może...? Syriusz miał wystrzelić czerwoną racę, niebo było czyste. Względy bezpieczeństwa... nie chciał wydać... to... to...
- Niemożliwe? – cichutki śmiech. – Ależ możliwe, jak najbardziej. Zostałeś sam. Jak zwykle.
- Łżesz – gdyby wzrok mógł...! Ale nie może. Tylko różdżka. Tak daleko, poza zasięgiem! Jutro Boże Narodzenie...
- Po co miałbym kłamać? Przecież i tak zginiesz. Powiem ci, że trochę żałuję. Byłeś ciekawym wrogiem, walka z tobą dawała satysfakcję. Szkoda, że tym razem zawiodła cię ta twoja słynna dedukcja. Ale rozumiem. Uczucia.
- Nic nie rozumiesz – słony smak w ustach. Palce wgryzające się w żwir. Gdyby tak różdżka albo chociaż nóż! – Jesteś niczym. Mimo swoich ludzi, pieniędzy i kontaktów. Niczym!
- Jakież to mitologiczne! Zabity przez Nikogo... Nawet swoją śmierć układasz w poemat.
Potężny wybuch, gdzieś bardzo blisko. Sypie się, co to, co? Cegły. Twarz, przede wszystkim trzeba osłonić twarz!
- Nie zostawiam niedokończonych spraw. Nigdy. Avada keda... – i cisza. Może tylko jęk i charakterystyczny dźwięk padającego ciała. Cegły tańczące w powietrzu. Jedna jak księżyc, druga jak słońce. Ostatni wysiłek, ma rację, trzeba dograć przedstawienie do końca. Znowu wybuch. Oni? Nasi? Nieważne, przecież wystarczy tylko jeden ruch, ostatni wysiłek. Potem światła zgasną i zabrzmią oklaski.
- AVADA KEDAVRA!

*

- Remus, posłuchaj mnie uważnie – oczy dyrektora hipnotyzują, trzymają na uwięzi. Postanowienia zaczynają chwiać się w posadach i tylko chwila dzieli je od całkowitego upadku. – Zrobiłbym wszystko, żeby ich uratować. Wszystko, co w ludzkiej moc, ale...
- No właśnie, znowu to „ale”! – delikatna nić samokontroli pęka z trzaskiem. – Możemy ich odbić, to realny plan. Przecież nie proponowałbym panu rzeczy niemożliwych!
- Daj mi skończyć – niebezpieczna nutka drgająca w głosie. Stalowy błysk. – Nie zamierzam narażać życia kolejnych osób dla akcji, którą uważam za całkowicie zbyteczną. Tak, Remusie, zbyteczną. Gdyby istniało choć najmniejsze prawdopodobieństwo, że więźniowie nadal żyją – zaryzykowałbym bez wahania. Ale to niemożliwe.
- Bawi się pan w Siły Wyższe? – obronna maska ironii. – Jest tak a nie inaczej. Niemożliwe. Pewne. To bardzo groźne słowa, dyrektorze. Szczególnie, gdy wywiad mówi zupełnie co innego.
- Nie mam czasu na kłótnie – zaskoczenie. Przecież nigdy wcześniej nie zachowywał się tak... a może ma rację? Nie. Nie jest Bogiem. Tym razem się myli. – Jest wojna, a ja jestem dowódcą. Ktoś musiał nim zostać, ktoś musiał wziąć na siebie odpowiedzialność. I dlatego nie mogę pozwolić ci na działanie, które uważam za szkodliwe. Wracaj do bazy. To rozkaz.
Wściekłość. Zaciśnięte pięści. Łzy bezsilności napływające do oczu.
- Tak jest!



*

- Ocknij się! Remus, słyszysz? Uciekli, nie ma ich. Cholera, zgubiłem Pakiet Pierwszej Pomocy... Różdżka złamana... REMUS!
Gdzie? Kto? Zapach sosnowych igieł... Jak? Przecież zima? Znajomy głos... Oczy, otworzyć oczy! To nie może być takie trudne!
- Syriusz – skrzek dobywający się z gardła. – Syriusz, gdzie...?
- Nareszcie, już się bałem... Nie ma, nie zdążyliśmy. Grali w karty, śmiali się, jeden dokończył robotę. Długo się bawili, krew wszędzie... Gdyby tak minutę wcześniej, gdyby więcej ludzi...
- Pułapka – płacze? On? Nie, to tylko parkowa latarnia. Park. Dzieci bawiące się na huśtawkach. Jutro Boże Narodzenie, choinka, rodzina przy stole... Jakie to dalekie, nierealne!
Trzeba coś powiedzieć, cokolwiek, żeby już nie malował tego obrazu. Nie chcę.
- Masz złamaną nogę – zrozumiał. Nie wspomniał więcej. – Nasi powinni niedługo się zjawić. Łunę było widać z daleka. Ha, przynajmniej wiemy, że u nich rozłam. Mam nadzieję, że powyrzynają się nawzajem.
Nadzieja. Chyba tak. Zawsze w końcu pozostaje tylko nadzieja. Naga. Drżąca z zimna.
- Boli? No tak, głupie pytanie. Dowalił Cruciatusem a potem ten wybuch... Nie mogłem szybciej, miałem pięciu na głowie. Chyba nigdy nie nauczę się zabijać.
- Nie – tylko tyle, więcej nie trzeba. Zresztą i tak głos odmawia posłuszeństwa.
- Zobaczysz, szybko doprowadzą nas do porządku. Dowalimy jeszcze niejednemu fanatykowi! Wygodnie? Masz zimne ręce. Szkoda tego Pakietu... Schowałem tam buteleczkę czegoś mocniejszego. Szczęście, że nie ma mrozu.

Boże Narodzenie. Błotniste. Mamo, dlaczego nie ma śniegu? Mikołaj nie będzie mógł do nas dojechać. Nie martw się, znajdzie sposób. Łodzią. Potem konno. Albo na ośle. Ha, ha, za ciężki na osła.
- Dość ciekawy sposób spędzania Świąt, prawda? Będzie co opowiadać wnuczętom przy kominku.
Skąd w nim taka siła? Skąd? Przecież żyje tak jak każdy. Akcja, zaklęcie, śmierć, dwie godziny snu, akcja... Syriusz. Jest tutaj. A przecież nie musiał.

*

- Kiedy? – maska zamiast twarzy. Zmęczony, ledwo stoi na nogach. – Remus, nie baw się ze mną w kotka i myszkę, tylko powiedz kiedy zamierzasz tam iść?
- Jutro w nocy. Ale ty nie musisz. Właściwie nie możesz. Dumbledore zabronił.
- Myślisz, że mógłbym spokojnie odpoczywać w bazie, wiedząc, że w pojedynkę usiłujesz ratować świat? O nie, Lunatyku drogi, nie ze mną te numery. Zresztą sam jeden nie masz najmniejszych szans.
- Poradzę sobie. Zawsze jakoś sobie radziłem. Zostań. Tak będzie lepiej.
- Lepiej dla kogo? Daj spokój, bez dyskusji. Zresztą może być interesująco. Ach ta adrenalina!
- Wariat z ciebie. Kompletny świr.
- I owszem. Za to właśnie mnie lubisz.



*

- Wiesz, nie pamiętam słów żadnej kolędy. Wyleciały mi z głowy. To śmieszne, przecież jeszcze wczoraj nuciłem pod nosem coś świątecznego.
Cicha noc, święta noc. Taka jak ta. Bezlitosna, niema i długa. Bez końca, bez końca, bez końca... I bez początku.
- Zaraz będą. Wytrzymaj jeszcze kilka minut. Muszą być ostrożni.
- Ostrożni... – echo słów. Pewnie tak, muszą uważać. Tak łatwo natknąć się na wrogi oddział. Ale mogłoby się już to wszystko skończyć. Obojętnie jak. Nieciekawy finał nieciekawego spektaklu. Nie oklaski, tylko gwizdy i pomidory. Byle już wyjść za kulisy a potem zniknąć w labiryncie poślednich barów. Gdzieś daleko. Za piramidą butelek whisky.
- Może to głupie, ale jestem przekonany, że Jim wie, że coś jest nie tak. Musi wiedzieć. To taki rodzaj przyjacielskiej telepatii.
A może to jeszcze nie ten czas? Nie ta gwiazda, nie ta latarnia i nie ta huśtawka przypominająca żelaznego smoka? Powietrze smakuje lepiej niż zwykle. Tak... ostatecznie? Zatracić się w powietrzu, zniknąć w oddechu, wsłuchać się w szmery i szelesty. Spokojnie. Zimno, ale spokojnie. Może tylko trochę zbyt jednostajnie.
- Ktoś się teleportował – głowa ląduje na ziemi, sztorm na morzu. Syriusz zrywa się na równe nogi i zastyga. Kamienny posąg. Bezbronny. Drzewa zasłaniają niebo. Szkoda. Ale przecież mogło być dużo gorzej.
- Tutaj! – trudno uwierzyć. Boże Narodzenie. Już. Teraz. Zaczynają bić dzwony. – Tutaj, na Merlina, pośpieszcie się! – idą do kościoła. Powoli. Jasne płaszcze, czapki, rękawiczki... Zaśpiewają. Może. Tak. Przecież On się urodził.
- Syriusz? – schyla się, niespokojny. Nie mów, nie męcz się. Rozkazujące spojrzenie. Ależ ja się wcale nie męczę! Muszę, po prostu muszę ci powiedzieć, że... – Nowa szansa. Wszystko...

... wszystko zaczyna się od początku.


Ostatnio zmieniony przez Hekate dnia Wto 14:20, 27 Gru 2005, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Trilby
świtezianka



Dołączył: 06 Lis 2005
Posty: 1521
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: miasto z piaskowca

PostWysłany: Pon 19:48, 26 Gru 2005    Temat postu:

Przedziwne. Nie wiem co powiedzieć, ale jestem pod wrażeniem.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ceres
kostucha absyntowa



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 4465
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z dzikich i nieokiełznanych rubieży Unii Europejskiej

PostWysłany: Pon 23:29, 26 Gru 2005    Temat postu:

Lubię twojego Remusa, wiesz? Jest inny. Nietendencyjny. Bohaterski i cyniczny. Doskonałe połączenie.

*Salutuje Szefowej lampką koniaku*

Faktycznie świąteczne. Czy banalne? Nie powiedziałabym. Ale za to treściwe i podpadające pod nastrój, w jaki zawsze wpadam po mszy w naszej znienawidzonej kaplicy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aurora
szefowa młodsza



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 6548
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 11:29, 27 Gru 2005    Temat postu:

O-o-o!
Fajne. Hekatowate.
Chyba muszę jeszcze raz przeczytać... Nastrojowe, szybkie, akcja się toczy...
Ale Hekatowate, świateczne, cudowne.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kira
kryształkowa dama



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 3486
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z <lol>andii ;)

PostWysłany: Wto 18:51, 27 Gru 2005    Temat postu:

Hekate, nie wiem czy wiesz, ale Twój styl pisania to jest po prostu coś fantastycznego. Te idealnie opisywane uczucia, te emocje, te iście norwidowskie niedomówienia... chylę czoła. I czekam na kolejny smaczny kąsek.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maggie
niepoprawna hobbitofilka



Dołączył: 09 Wrz 2005
Posty: 2126
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Świętokrzyska Łysa Góra ;)

PostWysłany: Pią 16:38, 30 Gru 2005    Temat postu:

Erm... Ciekawe, chociaż wolę płynniejszą akcję.
Tutaj zdarzenia, myśli, uczucia są pomieszane, skłębione. Ale to tworzy jedyny i niepowtarzalny, styl Hekatowaty Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hekate
szefowa



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Pią 17:11, 30 Gru 2005    Temat postu:

Aaa, Kira, ty mnie tu nie strasz Norwidem! (a-kysz, a kysz - wyciąga wodę święconą)
Ale dziękuję, dziękuję bardzo. Chciałam sobie poeksperymentować z narracją i chyba nawet udało mi się zrobić to, co chciałam. Aczkolwiek jakby mi ktoś dwa lata temu (jak byłam na etapie komedyjkowo-lekkim) powiedział, że będę takie cusie pisać, to chyba bym nie uwierzyła Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nessie
wilczek kremowy



Dołączył: 30 Gru 2005
Posty: 34
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 23:49, 31 Gru 2005    Temat postu:

Śliczne... Takie szaro-krwiste. Mocne i odurzające.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lunatyczne forum Strona Główna -> Archiwum literackie / Fanfiki Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin