Forum Lunatyczne forum Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Przyjaciel [HP]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lunatyczne forum Strona Główna -> Archiwum literackie / Fanfiki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
MC
wilczek kremowy



Dołączył: 26 Kwi 2008
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 22:41, 29 Lip 2008    Temat postu: Przyjaciel [HP]

1 lipca 1980

- Panie profesorze, pan nic nie rozumie!
- Po pierwsze, Remusie, wystarczy, żebyś mówił do mnie po imieniu... - odrzekł spokojnie Dumbledore.
- Ale panie profesorze...!
- Remusie... Od września zaczynasz pracę jako nauczyciel. Jak to będzie wyglądać, jak będziesz krzyczał za mną przez cały korytarz „Panie profesorze”? - uśmiechnął się.
- Fakt. Ale pan... Albusie, ty nic nie rozumiesz! - krzyknął, po czym spojrzał na niego przepraszająco.
- Rozumiem znacznie więcej niż ci się wydaje. Fakt, że pan Potter się... Jakby tu powiedzieć...
- Upił - wtrącił Lupin.
- Właśnie... I sprowokował po pijanemu pana Snape’a do pojedynku, nie oznacza, że jest... Był nienormalny...
- Ale był! - krzyknął - Ten idiota rzucił Avadą w Severusa, ale nie zauważył, że celując tak inteligentnie w lustro, Avada może się odbić i rąbnąć w niego.
- Pan Potter nigdy nie grzeszył inteligencją, ale chyba musiał być jakiś powód, żeby spożył trochę za dużo piwa kremowego...
- „Remusie, Lilka prowadza się ze Smarkerusem!” - przedrzeźniał Jamesa - Spytałem go, czy na Lilce świat się kończy. Powiedział, że tak i że idzie się upić... No to się upił...
- Tak jak prosiłeś, jutro powinni przysłać druzgotka - zmienił temat - Książki z „Esów i Floresów” są już zamówione. Coś jeszcze ci się przyda?
- Jeśli można... Słyszałem, że w szafie w pokoju nauczycielskim jest bogin. Można go zostawić w spokoju? Chętnie go wykorzystam na lekcji.
- Oczywiście, Remusie. Czy coś jeszcze cię niepokoi?
- Nie. To znaczy tak... Przepraszam za bezczelność, ale czy upadłeś na głowę, żeby zatrudniać w Hogwarcie wilkołaka?
- Jeśli chodzi o moje bardzo kontrowersyjne decyzje, to wiele razy upadałem na głowę. Ale bądź pewien, że jeśli wierzysz, że podołasz, to ja także w ciebie wierzę. Coś jeszcze?
- Nie. Chyba mnie przekonałeś, Albusie, dziękuję.
- Nie masz za co. Widzimy się pierwszego września? - uśmiechnął się.
- Tak, do zobaczenia.

*

1 września 1984

Nimfadora Tonks ostatni raz pomachała rodzicom i wsiadła do pociągu. Wraz z poznanymi na peronie koleżankami ruszyła w poszukiwaniu wolnego przedziału. W jednym z nich siedział jakiś mężczyzna i patrzył się w okno.
- Ej, to chyba ten Lupin! - szepnęła Susan.
- Ten od Obrony Przed Czarną Magią?
- Tak. Wiesz, że on zawsze przyjeżdża pociągiem z uczniami?
Lupin nagle odwrócił głowę i spojrzał na przyklejone do szyby uczennice. Tonks zdała sobie sprawę, jak głupio musiały wyglądać i odciągnęła koleżanki do tyłu.
- Stało się coś? - zapytał, otwierając drzwi od przedziału.
- N-nie... Nic... - odrzekła, wpatrując się w niego z jeszcze większym zdziwieniem.
- Nie ma wolnych miejsc w pociągu? Zapytam maszynistę...
- Nie, nie trzeba - przerwała mu Tonks - My sobie tak szłyśmy... - i jeszcze bardziej wpatrywała się w nauczyciela.
- Jestem brudny? - zapytał Lupin.
- Nie! Mapanładneoczy... - powiedziała z prędkością karabinu maszynowego.
- Może chcesz porozmawiać? - uśmiechnął się.
Tonks spojrzała w panice na koleżanki, które... Rozpłynęły się gdzieś.
- Zostawiły nas samych... - odrzekł rozbawiony nauczyciel - W takim razie zapraszam do przedziału.

*

W Wielkiej Sali panowała jasność.
- Tibbly, Ian! - krzyknęła profesor McGonagall.
Jasnowłosy chłopiec pobiegł w kierunku tiary.
- Ravenclaw!
Przy stole krukonów rozległy się brawa.
- Tonks, Nimfadora! - zawołała profesor.
- Nimfadora? Co to za imię? - krzyknął jakiś wysoki chłopak.
- Coś ci się nie podoba? - rzuciła Tonks.
- Co to za imię? - powtórzył - Skąd je wzięłaś? Z kosmosu? - roześmiał się, po czym... Upadł na podłogę i złapał się za nos, z którego sączyła się krew.
- Tonks, Nimfadora! - zawołała ponownie McGonagall i, widząc małe zamieszanie wśród pierwszorocznych, zagrzmiała: - Co tam się dzieje?
Nauczyciel zaklęć, Filius Flitwick, podbiegł w kierunku nowych uczniów.
- Odsunąć się! - krzyknął.
- Ona mnie uderzyłaaa! - jęczał chłopak, wijąc się na podłodze.
- Bo sobie zasłużyłeś! - odpowiedział mu rudowłosy młodzieniec.
- Spokój! Kto go uderzył? - zapytał profesor.
- Ja - odparła Tonks.
- I ty jesteś...
- Nimfadora Tonks
- Idź do profesor McGonagall, a ja sobie porozmawiam z tym panem.
- Nimfa...
- Już idę, pani profesor! - zawołała Tonks i usiadła na stołku.
- Tak... - zamruczała tiara - To, co teraz pokazałaś, to niezwykła odwaga, ale i... bezsensowna brawura. Co proponujesz?
- Cokolwiek... - odpowiedziała jej podminowana Nimfadora.
- Skoro tak do tego podchodzisz... Miałaś szansę na utemperowanie w Hufflepuffie, a tak będziesz musiała trochę powalczyć w Gryffindorze. Gryffindor! - krzyknęła tiara.
Przy stole gryfoni szaleli z radości, a w międzyczasie McGonagall złapała dziewczynę za kołnierz.
- Panno Tonks, po uczcie proszę do mojego gabinetu...
- Yhym... - i pobiegła do stołu, przy którym powitał ją poznany w pociągu Bill Weasley.
- Trebbins, Dick! - krzyknęła McGonagall.
Z tłumu wyszedł ów wysoki chłopak, trzymając chusteczkę przy spuchniętym nosie. Ledwo usiadł na stołku...
- Slytherin!
Gwizdy części gryfonów zagłuszyły brawa ślizgonów.
- Weasley, Charlie!
- Następny Weasley? Pewnie chcesz trafić do Gryffindoru? - zapytała tiara.
- Przydałoby się... - uśmiechnął się.
- Szczerość to jedna z cech Godryka Gryffindora, tak więc wiesz, gdzie trafisz. Gryffindor!

*

10 września 1984

Remus Lupin siedział przy biurku w swoim gabinecie i mieszał łyżeczką gorące czekoladę w kubku. Druzgotek stukał palcem w szybę akwarium, próbując zwrócić na siebie uwagę. Profesor wreszcie wstał, wziął łyżkę i kucnął naprzeciwko stworzenia. Pomachał parę razy łyżką w powietrzu, po czym uderzył nią w szkło. Zaskoczony druzgotek odskoczył od niej i spojrzał z wyrzutem na Lupina. Profesor roześmiał się i wsypał do akwarium jakieś drobne porosty, na co druzgotek zareagował uśmiechem i zabrał się do jedzenia.
Remus był na tyle zajęty stworzeniem, że nie usłyszał skrzypnięcia drzwi. Obok niego kucnęła Nimfadora Tonks z przewieszonym przez ramię krawatem Gryffindoru.
- I jak tam panie profesorze? - zapytała.
- Dora! Jak tu weszłaś? - spytał niezbyt przytomnie.
- Eee... Noo... Drzwi były otwarte - spojrzała na niego - Wie pan co to drzwi? - dodała, widząc jego minę.
- Drzwi... Tak, drzwi - roześmiał się - Bawiłem się z druzgotkiem.
- Jeśli znęcanie się nad druzgotkiem i straszenie go łyżeczką można nazwać zabawą, to tak, bawił pan się z nim... - puściła mu oczko.
- Dora, to nie jest tak jak myślisz... Ja i zoofilia? - uśmiechnął się.
- Oczywiście, to dwie różne skrajności: pan i zoofilia - powiedziała najpoważniej jak mogła.
- Tylko bądź tak łaskawa i nie mów nic dyrektorowi. Nie chcę za to siedzieć w Azkabanie - wstał i, śmiejąc się, wyczarował drugi kubek z czekoladą - Siadaj - pokazał jej miejsce naprzeciw siebie - Możesz mi wytłumaczyć co się stało podczas ceremonii przydziału?
- Hmm... Nic takiego... - spojrzała w okno.
- Na pewno? A ta bójka? Pan Trebbins podszedł do tiary z krwawiącym nosem...
- No i co z tego, że mu przywaliłam? - zapytała buńczucznie.
- Wiesz, że profesor Snape był gotowy dać ci szlaban?
- Co mnie obchodzi profesor Snape?! Jak na razie jestem w Gryffindorze i moją opiekunką jest McGonagall...
- Profesor McGonagall - poprawił ją - I jak tam po rozmowie z Minerwą?
- Kazała mi do pana iść.
- Do mnie?
- Tak. Mówiła coś, o pobawieniu się z druzgotkiem.
- Ach, tak... Chyba rozumiem.
- To znaczy? Co pan rozumie?
- Taka forma zastępczego szlabanu. Minerwa ma słabość do niektórych uczniów, którym w ramach kary wymyśla najróżniejsze rzeczy do wykonania, żeby... Jakby to określić... Zagrać na nosie profesorowi Snape’owi...
- Snape’owi?!
- Tak. Odkąd Minerwa i Severus zaczęli uczyć w Hogwarcie, Albus mianował ich opiekunami przeciwnych domów. Wiesz chyba, że Gryffindor i Slytherin od wieków walczą ze sobą?
- To znaczy, że mogę zabić Trebbinsa? - zapytała wesoło.
- No może nie aż tak... Ale, wracając do sedna, Severus często daje szlaban gryfonom za różne najdrobniejsze głupstwa. Bo szata jest brudna, bo ktoś rozbił fiolkę... - wymieniał - I, pomijając wszelkie zasady zdrowego rozsądku, Minerwa odpłaca się tym samym. Zanim Severus dopadnie jakiegoś gryfona i wymierzy mu karę, Minerwa jest pierwsza i daje mu jakąś zastępczą pracę typu czyszczenie wideł, pomoc w cieplarni, naprawa piór czy właśnie zabawa z druzgotkiem - zakończył.
- Czyli siedzenie z panem to szlaban? - spytała.
- A jak uważasz?
- Hmm... Pewnie z prawnego punktu widzenia tak, ale dla mnie... Dla mnie to przyjemność... - powiedziała znacznie ciszej i oblała się rumieńcem.
- No tak... A możesz mi racjonalnie wyjaśnić, dlaczego uderzyłaś pana Trebbinsa? - zmienił temat.
- Nazwał mnie Nimfadorą!
- O ile się nie mylę, masz tak wpisane w metryce... - odrzekł spokojnie.
- Pan nic nie rozumie.
- A co mam rozumieć? - uśmiechnął się.
- Pan też by tak reagował, jakby pana głupia matka nazwała pana Nimfadorą...
- W obecnym wcieleniu raczej mi to nie grozi - puścił jej oczko.
- Może zarobię następny szlaban, ale pan jest okropny! Obrażam się! - i roześmiała się.
- Możesz się obrażać... Ciekawe kiedy ci przejdzie?
- Nie przejdzie! - zaczęła się przekomarzać.
- Lepiej wypij tą czekoladę, bo wystygnie. I wtedy możesz dalej się obrażać - uśmiechnął się.

*

15 września 1984

Klasa Obrony Przed Czarną Magią była bardzo zatłoczona. Szafa w kącie drgała niebezpiecznie.
- Ralph, teraz ty! - krzyknął Lupin.
Chłopiec nieśmiało zrobił krok do przodu. Bogin zmienił się w szaloną kosiarkę mugolskiego pochodzenia. Ralph odskoczył do tyłu.
- Ralph! Różdżka do góry!
- Rid-Riddikulus! - zawołał chłopiec.
Bogin przemienił się w strzęp białej mgiełki.
- Dexter, podejdź do niego! - zawołał uradowany profesor.
Bogin zobaczył niewysokiego chłopca o mysich włosach. Po szybkiej ocenie sytuacji bogin zmienił się w wierzbę bijącą.
- Riddikulus! - krzyknął.
Znowu stwór stał się białą mgiełką.
- Dora? - uśmiechnął się Lupin.
Tonks ruszyła ku boginowi. Zmrużyła oczy, czekając w co się przemieni. Po chwili stał przed nią nie kto inny jak Dick Trebbins...
- Nimfadoraaa! - krzyknął przeciągle.
- Jak cię dorwę zaraz, ty głupi kretynie... - krzyknęła i rzuciła się na bogina-Dicka z pięściami.
- Dora! - wrzasnął profesor.
- Ty bałwanie! - syknęła Tonks, a reszta klasy zanosiła się śmiechem.
- Dora! - krzyknął ponownie, po czym podbiegł do niej i odciągnął ją od bogina - Charlie, wykończ go! - rzucił do Weasley’a.
Bogin zmienił się w deszcz ognistych meteorytów.
- Riddikulus!
Bogin zmienił się w białą mgiełkę, a Charlie jeszcze raz machnął różdżką i mgiełka znikła. Tonks z założonymi na piersi rękoma opierała się o ścianę. Miała taką minę, że nawet Remus Lupin bał się do niej podejść. Profesor odczekał chwilę, uporządkował salę i podszedł do niej.
- Wszystko w porządku?
- Mógłby pan sobie darować? Nic nie jest w porządku i pan dobrze o tym wie. Nie potrafię sobie poradzić z głupim boginem! - krzyknęła.
W sali zaległa cisza.
- Musisz uwierzyć w siebie - uciął krótko i zwrócił się do klasy - Czas podsumować lekcję. Zajmijcie miejsca.
Lupin stanął na środku sali i stuknął różdżką w tablicę, na której zaczęły pojawiać się nazwiska i ilość zdobytych punktów.
- Na początku Ralph... Trochę nieśmiało, ale poskromiłeś bogina, pięć punktów. Dexter, zadziałałeś bez problemu, dziesięć punktów. Dora... - zawahał się - Mam tylko jedną małą uwagę: do bogina nie krzyczy się „ty głupi kretynie”, tylko unosi się różdżkę i walczy. Ale... Dostajesz pięć punktów za samą chęć walki z panem Trebbinsem - puścił jej oczko - I wreszcie Charlie, który poskromił bogina, dwadzieścia punktów.

*

30 stycznia 1985

- Panie profesooorzeee! - rozległ się przeciągły krzyk Nimfadory Tonks.
- Tak? - zapytał ironicznie Severus Snape.
Tonks wyglądała, jakby zobaczyła ducha. Mistrz Eliksirów w klasie Obrony Przed Czarną Magią? - pomyślała.
- Stało się coś, o czym chciałaś mnie poinformować? - zapytał.
- N-nie... To znaczy tak - powiedziała stanowczo - Jest pan potworem, który wyżywa się na uczniach! To, że nikt pana nie kocha, że ta jakaś Lily pana zdradza... To nie znaczy, że musi pan co chwilę na nas pluć, wieszać nas za kostki, czy zrzucać nam na głowy antyczne wazy! Gdzie jest, do cholery, profesor Lupin?! - krzyknęła.
- Milcz, głupia dziewczyno! Szlaban! - wrzeszczał rozwścieczony Snape - Idziesz ze mną do lochów!
- Co pan chce jej zrobić? - odezwał się stojący za nią Charlie.
- Milcz, Weasley! Zrobię jej to, co robię innym. Chociaż... - zwrócił się do Tonks - Za tą bezczelność jeszcze dłużej sobie posiedzisz... - złapał ją za kołnierz i wyciągnął z klasy.

*

Faktycznie, Severus „zrobił jej to, co robił innym”. Nimfadora Tonks wisiała, przypięta różnymi łańcuchami do ściany. Razem z nią w lochach wisiało ponad dwudziestu innych uczniów.
- Czy ktoś zna zaklęcia niewerbalne? - krzyknęła.
- Echo jest - powiedział jej wiszący najbliżej chłopak - Poczekaj, ja spróbuję. Czy... Ktoś... Zna... Zaklęcia... NIE - WER - BAL - NE?
- Yhmm! - rozległ się jakiś stłumiony odgłos.
Wszyscy spojrzeli na wiszącego pod wielkim zegarem rudzielca. Był to Bill Weasley z kneblem na ustach.
- Znasz? - zapytała Tonks.
- Yhmm! - pokiwał głową.
- Spróbuj chociaż siebie uwolnić!

*

Było grubo po północy. Ponad dwudziestoosobowa grupa uczniów wychodziła jeden po drugim z lochów.
- Zabij go i będzie po kłopocie! - krzyknął jakiś drugoroczniak.
- Zwariowałeś?! Nie wracamy do niego - odparł ostrożnie Krukon z piątej klasy.
- W korytarzu za Wielką Salą, od razu po wejściu, nie wisi żaden obraz. Musimy tylko ładnie zagospodarować część tej ściany... - roześmiał się Bill Weasley, bądź co bądź, prefekt.
- Dla Snape’a wszystko! Będziemy szerzyć jego kult! - odrzekł rozochocony Edmund Fawcett z Hufflepuffu.
- Cisza! - szepnęła Tonks - Chyba kogoś słyszałam...
Uczniowie zamarli. Chowając się za węgłem, oczekiwali najgorszego. Zza rogu wyłonił się Remus Lupin...
- A co wy tu robicie? - zapytał i, widząc Nimfadorę Tonks z wymierzoną w niego różdżką, zapytał wesoło - I ty, Brutusie?
- Niech pan się nie rusza! - spanikowała i spojrzała na Billa, szukając u niego wsparcia. Weasley pokiwał głową, a Lupin opuścił rękę z różdżką.
- Da się pan przywiązać do stolika...? Czy mamy to zrobić siłą? - zapytał rudzielec.
- Bill, zwariowałeś? - roześmiał się profesor - Czy ktoś powiedział, że chcę was skrzywdzić?
- Skrzywdzić to nie, ale odjąć punkty i wlepić szlaban tak... - mruknął Harvey Flint.
- Nie, nie, nie... To nie tak... - zaczął się jąkać, po czym odzyskał pewność - Mogę wiedzieć co wy właściwie robicie?
- A mógłby pan się nam oddać dobrowolnie? - zaakcentowała ostatnie słowo Tonks.
- Tobie to on się odda zawsze - szepnęła jej na ucho Maggie Culkin, za co dostała po rękach.
- A powiecie, co knujecie?
- A pójdzie pan grzecznie do łóżeczka? - zapytała przesłodzonym tonem Tonks, która miała już dosyć tej chorej sytuacji.
- Z tobą za... Auaa! - krzyknęła Maggie.
- Zamknij się! - ryknęła na nią Tonks - Chcemy zabić profesora Snape’a, za to, że jest nadętym i skretyniałym bobkiem. Pasuje? - zapytała buńczucznie.
- Niech ci będzie... Nie widziałem was i nie wiem gdzie jesteście, tak?
- Tak. Dziękuję bardzo - podała mu rękę - Dobrze z panem robić interesy. Dobranoc - uśmiechnęła się.
Lupin poszedł w swoją stronę i zniknął za rogiem.
- Problem z głowy! - odrzekł Bill.
- Ja cię zabiję następnym razem, obiecuję... - powiedziała Tonks do koleżanki.
- Mamy ścianę, proszę państwa! - oznajmił Edmund.
- Tak więc, proszę państwa... - powtórzył za nim Bill - Technika dowolna, a temat brzmi... - machnął różdżką, po czym na ścianie pojawiło się zdanie „Za co kochamy Severusa Snape’a?” Tu i ówdzie rozległy się śmiechy i parsknięcia. Uczniowie wzięli się do roboty, kierując różdżki na ścianę.

*

31 stycznia 1985

- Widziałaś to? Za co kochamy Severusa Snape’a? - wołali do siebie rozbawieni drugoklasiści.
Uczniowie mogli podziwiać Severusa-wampira, podpisanego „Sadyści rządzą”, bezkarnie przyglądać się bokserkom profesora, a także ujrzeć Snape’a-księdza, opatrzonego tekstem „Gdybym był dziewczyną, to mógłbym powiedzieć, że jest bardzo seksownym księdzem, ale nie mogę, bo nie jestem. W takim wypadku mogę tylko stwierdzić, że Miszczu Chemikaliów zawojowałby w gejowskim klubie”. Spore wrażenie wywarł na uczniach napis „Jest kochanym, słodkim króliczkiem” i dołączony do niego obrazek wskakujących na znienawidzonego profesora białych zwierzątek.
- Jakie to urocze! - śmiał się Remus Lupin. Minerwa McGonagall uprzejmie obdarzyła go uśmiechem, ale nie powstrzymała się od komentarza:
- Severus będzie zły.
Jak na komendę do Wielkiej Sali wpadł naczelny postrach hogwardzkich korytarzy.
- Lupin! Ja cię zabije! - ryknął i pobiegł w kierunku Remusa, próbując go udusić.

*

Tymczasem kilka pięter wyżej Dumbledore przechadzał się w swoim gabinecie.
- Znowu te cholerne dropsy! - krzyknął i rzucił paczką cukierków za siebie - Rozumiem, wysyłać paczkę świąteczną przez Antarktydę... Rozumiem, wysyłać paczkę przez niepozorną, gapowatą sowę - dla niepoznaki... Rozumiem, że dropsy mogą się podczas podróży skleić, ale dlaczego, do jasnej cholery, znowu one?!

*

5 lutego 1985

Przez niecały tydzień od pamiętnego zdarzenia, nie odbywały się ani Eliksiry ani Obrona Przed Czarną Magią. Severus Snape, nie słuchając wyjaśnień, w szale wściekłości ryknął na całą salę, że Lupin jest wilkołakiem. Profesor McGonagall w ostatniej chwili uchroniła Mistrza Eliksirów od popełnienia zbrodni, jaką miało być uduszenie Remusa Lupina. Jeden jak i drugi zostali przyprowadzeni do dyrektora, który uznał, że trzeba zawiesić obu panów w prowadzeniu zajęć. Snape, zaraz po zakończeniu narady, wyjechał do Spinner’s End, jak powiedział, załatwić sprawy rodzinne, natomiast Lupin zaszył się w swoim gabinecie. Raz dręczył druzgotka, kiedy indziej karmił go czekoladą. Jedno było pewne: jest źle.

*

20 lutego 1985

Remus Lupin leżał na podłodze swojego gabinetu od kilku godzin. Widział tylko piękną pajęczynkę na suficie i słyszał jakieś stukanie. Pewnie ten głupi druzgotek chce mnie zabić... - pomyślał. W istocie, coś stukało, tyle, że do drzwi. Stukanie po chwili ustąpiło i dało się słyszeć skrzypienie otwieranych drzwi. Ktoś przy nim kucnął.
- Panie profesorze...
Odkręcił głowę w bok. Była to Nimfadora Tonks.
- Dora, idź stąd... Jestem wilkołakiem... Jestem pijanym wilkołakiem... - bełkotał.

*

25 lutego 1985

W Wielkiej Sali panowało poruszenie. Wszyscy podnosili głowy, żeby zobaczyć, co chce przekazać im Dumbledore.
- Drodzy uczniowie! Poprosiłem was, abyście się tu zebrali z ważnego powodu. Profesor Remus Lupin... - spojrzał na niego - Otwarcie przyznał się, że jest wilkołakiem. Kto jest przeciwny jego nauczaniu... Proszę wstać.
Nikt się nie ruszył. Każdy siedział twardo na swoim miejscu. Nie wstali nawet ślizgoni. Lupin stał jak zaczarowany. Profesor Flitwick popłakał się ze wzruszenia. Z miejsca zerwała się tylko Nimfadora Tonks, która natychmiast popędziła w kierunku Remusa i bardzo spontanicznie przytuliła się do niego. Rozległy się brawa, a w międzyczasie do nauczyciela dobiegli Bill i Charlie, Edmund Fawcett i jeszcze inni uczniowie, gratulując mu. Dyrektor uśmiechał się i, po zajęciu miejsc, kontynuował:
- Wszyscy jednoznacznie zadeklarowali swoją sympatię do profesora Lupina. Remusie, jeszcze raz gratuluję! - tu znowu rozległy się brawa - Jest jednak pewien szkopuł... Profesor Snape przysłał list zawiadamiający, że nie będzie go do końca roku - tu rozległ się jęk zawodu ze strony Slytherinu - I w związku z tym... Remusie, mógłbym cię prosić o tymczasową opiekę nad ślizgonami?
- Eee... Noo... Jeśli się zgodzą, to... oczywiście - odparł, zaskoczony, a przez stół ślizgonów tym razem przeszedł okrzyk radości, czego nie można było powiedzieć o przerażonych gryfonach.
- A co z eliksirami? - krzyknął jakiś krukon.
- Spojonie, Malcolm - uśmiechnął się Dumbledore - Poprosiłem o zastępstwo profesora Horacego Slughorna, który powinien zjawić się jeszcze w tym tygodniu.

*

- Remusie, mogę cię prosić jeszcze na chwilę?
- Co się stało?
- Sowa nie mogła cię znaleźć. To do ciebie - uśmiechnęła się profesor McGonagall. Lupin podziękował i wziął koperty, po czym poszedł do swojego gabinetu. Usiadł przy biurku i otworzył pierwszą z nich, zaadresowaną mniej starannie. Nadawcą był Severus Snape.
„Wiesz doskonale, że jedyne co do Ciebie czuję, to wstręt i odrazę. - brzmiał list - Muszę Cię jednak powiadomić, że Lily urodziła syna. Nie mojego. Miałeś rację, radząc mi, żebym nie wplątywał się w jej głupie gierki. Napisz swojemu kumplowi Blackowi, że jest wujkiem. Będzie dumny. Z tyłu masz przepis na wywar tojadowy. Możesz się nim wypchać.”
Remus niedowierzał w to, co właśnie przeczytał. Wielce szanowany hodowca hipogryfów, Regulus Arkturus Black, usidlony przez Lilkę! Druga koperta, zaadresowana bardziej finezyjnie, była właśnie od Syriusza. Lupin otworzył ją szybko i przeczytał list.
„Kochany Luniaczku!
Jestem na Jamajce i nie zamierzam wracać do Londynu. Jest fantastycznie! Zajmuję się szeroko rozumianym zielarstwem. Regulus nie odezwał się ani razu. Aj... Zapomniałem, że nie wie, gdzie jestem... W każdym razie, gratuluję Ci posady belfra! Pozdrów kochaną McGonagall i przy najbliższej okazji zabij Snape’a!
Wesoły Syrcio”
Lupin dostał ataku śmiechu. Nie dość, że nazwał się Wesołym Syrciem, to jeszcze to szeroko rozumiane zielarstwo... Z koperty wypadła jeszcze fotografia przedstawiająca opalonego Syriusza ze skrętem w dłoni. Na głowie miał okulary Lenonki, znane Remusowi z mugolskich czasopism muzycznych, czarne włosy sięgały mu do pasa, a jego szaleńczy uśmiech przywodził na myśl uciekiniera z Azkabanu.

*

10 marca 1985

Urodziny Lupina. Dwudzieste piąte. Kiedy ktoś życzy wszystkiego najlepszego, życie staje się jakieś przyjemniejsze... Z samego rana dostał kilka prezentów od ślizgonów. Jego ślizgonów. Od gryfonów nie dostał nic. Nic, poza łatką zdrajcy, ciągnącą się za nim od kilku tygodni. Nawet Dora Tonks odnosiła się do niego z wyraźnym chłodem...

*

10 marca 1986

Urodziny Lupina. Dwudzieste szóste. Przez ostatni rok jego życie stało się ciekawsze. Cztery miesiące zastępstwa za opiekuna Slytherinu uczyniły z niego największego zdrajcę w Hogwarcie. Na początku roku szkolnego gryfoni z ulgą powitali Severusa Snape’a. Prostym wytłumaczeniem tego faktu było odejście Remusa Lupina z funkcji opiekuna Slytherinu. Dora Tonks życzyła mu wszystkiego najlepszego, a od Charliego Weasley’a dostał nawet miniaturkę rogogona węgierskiego, która ryczała, gdy się na nią usiadło.

*

10 czerwca 1991

Dwoje przyjaciół leżało w cieniu rozłożystego dęba. Udawali, że czytają książki, ale tak naprawdę gapili się przed siebie i myśleli o niebieskich migdałach. Jednym z niebieskich migdałów Nimfadory Tonks był Remus Lupin.
- Charlie? - odezwała się.
- No?
- Przepraszam...
- Za co? - podniósł głowę.
- Wtedy, w piątej klasie... Niepotrzebnie dałam ci nadzieję.
- Przestań... - zmieszał się - Myślisz o nim?
- Tak... - odparła od niechcenia.
- Wytrzymasz?
Spojrzała na niego pytająco.
- Wytrzymasz bez niego? - powtórzył Charlie.
- Nie wiem. Trzeba będzie się odzwyczaić... Mam dziesięć dni - zakończyła.
- Na co?
- Na odzwyczajenie się.

*

20 czerwca 1991

- Panie profesorze... - zagadnęła, stojąc w drzwiach gabinetu Lupina.
- Dora, wejdź! - ucieszył się.
- No bo... Panie profesorze... - zaczęła się jąkać - Dziękuję za siedem lat nauki i za to, że musiał się pan ze mną męczyć tyle czasu - uśmiechnęła się i wyciągnęła mały bukiecik stokrotek.
- Jakie małe! - ucieszył się - Dziękuję! - przyjął kwiatki i, widząc, że Tonks się zaraz rozklei, przytulił ją.
- Będę za panem tęsknić... - powiedziała cicho.
- Nie będziesz miała kiedy - roześmiał się - Trzyletni kurs aurora to nie przelewki. Wtedy zapomnisz o profesorze Lupinie... - puścił jej oczko.
- Niech pan przestanie, noo... W takim razie... Ostatni raz panu mówię, że jest pan okropny. I niech tak zostanie - uśmiechnęła się.
- I niech tak zostanie - powtórzył po niej i wcisnął jej w rękę mały świstek papieru - Może ci się przydać. Powodzenia!

*

25 grudnia 1994

Zamieć dookoła. Nimfadora Tonks, mimo ostrzeżeń matki, przemierzała zaśnieżone ulice Londynu. Była świeżo po ukończeniu kursu aurora. Wreszcie była dumna z siebie, ale jednak za kimś tęskniła. Po drodze wstąpiła do jakiegoś mugolskiego sklepu z prezentami na każdą okazję...

*

Tonks była już przy stacji metra Paddington. Spojrzała jeszcze raz na wypłowiały świstek sprzed trzech lat. Adres się zgadzał - pomyślała i przeczytała dopisek pod spodem: „Wejście od podwórka”. Chciała przejść niezauważona. Wiedziała, że przy każdym jego spojrzeniu może zrobić się jej przykro. Remus Lupin nigdy nie spędzał świąt w Hogwarcie. Chciał pobyć sam i porozmyślać o tym i owym, jak mówił. Coś w tym jest - pomyślała Tonks i weszła do bramy właściwego budynku.

*

Remus Lupin patrzył się w okno. Zaśnieżone ulice Londynu miały jakąś magię. Mimo, że nie spodziewał się nikogo, był odświętnie ubrany. Przypomniał sobie, jak któregoś roku wpadł Syriusz i przeklinał angielską zimę. Widocznie przyzwyczaił się do ciepłego lata - pomyślał Remus. Nagle rozległ się dzwonek. Zdziwiony Lupin otworzył drzwi, lecz nie zobaczył nikogo. Na wycieraczce stało jakieś zawiniątko. Podniósł je i ostrożnie otworzył. W środku był kubek z napisem: „Nawet cień przyjaciela wystarczy, aby uczynić człowieka szczęśliwym”. Remus uśmiechnął się i poszedł w kierunku schodów. Przeczucie mówiło mu, że ktoś na niego czeka. W istocie, siedziała tam Nimfadora Tonks z czapką świętego Mikołaja na głowie.
- Czemu nie weszłaś? Boisz się czegoś? - zapytał.
- Nie... - odparła - Nie chciałam robić kłopotu.
- Jakiego kłopotu? Wejdź - zaprosił ją do środka - Będziesz moim jedynym gościem.
Dora weszła do środka, powiesiła kurtkę i czapkę na wieszaku, po czym weszła do skromnie urządzonego pokoju. W kominku wesoło skakały iskierki, a obok stała mała choinka.
- Ogrzej się - powiedział Lupin. Tonks usiadła na podłodze przed kominkiem i czekała na Remusa, który poszedł do kuchni. Po chwili wrócił z dwoma kubkami gorącej czekolady. Jeden podał Tonks, a drugi postawił obok siebie i usiadł przy kominku.
- Dobrze, że jesteś... - powiedział.


Ostatnio zmieniony przez MC dnia Śro 0:41, 30 Lip 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
merrik
złyś



Dołączył: 12 Sie 2007
Posty: 1362
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz

PostWysłany: Wto 22:52, 29 Lip 2008    Temat postu:

Ładne;]
Miłe;]
Trochę nostalgiczne, ale ogólnie urocze.

ale to
Cytat:
Kochany Luniaczku!
Jestem na Jamajce i nie zamierzam wracać do Londynu. Jest fantastycznie! Zajmuję się szeroko rozumianym zielarstwem. Regulus nie odezwał się ani razu. Aj... Zapomniałem, że nie wie, gdzie jestem... W każdym razie, gratuluję Ci posady belfra! Pozdrów kochaną McGonagall i przy najbliższej okazji zabij Snape’a!
Wesoły Syrcio”


i jeszcze to:
Cytat:
Z tyłu masz przepis na wywar tojadowy. Możesz się nim wypchać.


mnie zabiło.


Ostatnio zmieniony przez merrik dnia Wto 22:55, 29 Lip 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
maff
wilczek kremowy



Dołączył: 09 Cze 2008
Posty: 105
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: szuflada na skarpetki.

PostWysłany: Śro 2:09, 30 Lip 2008    Temat postu:


Aj, ja mam mieszane uczucia.
Wydaje mi się, że to mogłoby byc lepiej napisane.
Śmieszne scenki są, ale czasami na tyle oklepane, że aż mnie nie śmieszą.
I jakoś nie pasuje mi to połączenie Remusa i Tonks, kompletnie mi nie pasuje.
I jakiś niedosyt bohaterów mam.
Zupełnie jakbyś bazowała tylko na tym, co mamy w głowach,
nie zauważyłam, żeby było coś nowego dodane do tych postaci.

Pod koniec znacznie lepiej mi się czytało, niż na początku.
Odnalazłam klimat w tym opowiadaniu, prostotę i ciepło.

"- Wytrzymasz?
Spojrzała na niego pytająco.
- Wytrzymasz bez niego? - powtórzył Charlie.
- Nie wiem. Trzeba będzie się odzwyczaić... Mam dziesięć dni - zakończyła.
- Na co?
- Na odzwyczajenie się."

Naprawdę piękna scena, moja ulubiona.
Niby banalna, niby po pytaniu 'Na co?' zna się od razu odpowiedź, jednak dialog zachował swój urok.

Pozdrawiam serdecznie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hekate
szefowa



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Śro 16:12, 30 Lip 2008    Temat postu:

Moje wrażenia są, niestety, całkiem jednoznaczne. Z całą sympatią - to nie przejdzie, MC. I tu nawet nie chodzi o styl, który jest niezły, ale o absolutny brak realizmu.
Nauczyciel rozmawiający z jedenastolatką o zoofilii.
Nauczyciel obgadujący innego nauczyciela przy uczennicy.
Nauczyciel "idący grzecznie do łóżeczka", gdy uczniowie szaleją po korytarzach, planując paskudny dowcip.
Za dużo seksualnych aluzji w rozmowach małych dzieci.
Hogwart jawi się jako dom wariatów, w którym reguły są tylko po to, żeby je łamać. Chore relacje. Jeżeli to był zamierzony absurd, to nie bardzo Ci wyszło.
Tonks przypomina trochę Sirith Lestrange Toroj - osobiście bardzo mnie to wkurzało. Jedyne, co mnie ujęło, to końcówka (Maff już o tym pisała), ciepła i sympatyczna. Poza tym jestem na nie, "Duch" podobał mi się o wiele bardziej.

Aaa, kompozycja jest dobra, fabularnie tekst trzyma się kupy. Jeśli chodzi o styl, to chociaż miejscami toporny, to generalnie radzisz sobie ze słowiarstwem bardzo dobrze.
Wynalazłam dwa błędy stylistyczne:

Cytat:
Ten idiota rzucił Avadą w Severusa, ale nie zauważył, że celując tak inteligentnie w lustro, Avada może się odbić i rąbnąć w niego.

Avada celowała w lustro, czy ktoś nią w lustro wycelował? Nie po polsku. Źle użyty imiesłów.
(Pomijając fakt, że za użycie Niewybaczalnego, uczeń wyleciałby ze szkoły na zbitą mordę. A może nawet trafiłby do Azkabanu)

Cytat:
Pan Potter nigdy nie grzeszył inteligencją, ale chyba musiał być jakiś powód, żeby spożył trochę za dużo piwa kremowego...

"Żeby" zupełnie tu nie pasuje.

A tu jest jeszcze literóweczka:
Cytat:
Remus Lupin siedział przy biurku w swoim gabinecie i mieszał łyżeczką gorące czekoladę w kubku

gorącĄ czekoladę

Przykro mi, że moja recenzja nie jest pozytywna...
Mam nadzieję, że aż tak Ci przykro nie będzie - w końcu pisarz twardy kark mieć musi Smile
Podejrzewam, że będzie lepiej - z lekkością słów wiele można!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lunatyczne forum Strona Główna -> Archiwum literackie / Fanfiki Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin