Forum Lunatyczne forum Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Różdżki we włosach potargał wiatr [HP]
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lunatyczne forum Strona Główna -> Archiwum literackie / Fanfiki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
yadire
gryfonka niepokorna



Dołączył: 02 Wrz 2005
Posty: 1892
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Wto 21:16, 28 Sie 2007    Temat postu: Różdżki we włosach potargał wiatr [HP]

Taaak... Znamy koniec tej historii, ale przecież nie znamy jej początku. Zapraszam Smile
Nie, obejdzie się bez spojlerów, bo to przecież już dawno historia. Czas burzliwej może nie młodości, ale młodszej dorosłości Alastora. Nie będzie to długa historia, ale zachęcam.
Hehe.
Ja.


Zorya Grey z piekącymi policzkami słuchała tego, co do powiedzenia miał Abram Pumpleton. Czy to jej wina, że informator troszeczkę się pomylił?
- Troszeczkę?!
No dobrze, może nieco bardziej. Albo i wcale nie miał racji.
- Ale numer schodził jak nigdy. - Zorya próbowała się uśmiechnąć.
- Taaaa, a minister w związku z tym zrezygnuje z procesu, taki będzie szczęśliwy - rzucił kąśliwie naczelny.
Zorya nadal uśmiechała się przepraszająco, nie znajdując lepszego wyjścia z sytuacji.
- Więc ci powiem, że NIE - oświadczył zdecydowanie. - Co więcej, karę potrącę z twojej wypłaty. A może cię zwolnię, jeszcze nie wiem.
Uśmiech błyskawicznie znikł z jej twarzy.
- Ale Abby...
- NIE! Nie próbuj tych swoich sztuczek na mnie. I - dodał widząc, że Zorya znów otwiera usta - koniec dyskusji. Marsz do siebie, póki tu jeszcze pracujesz.
Zorya odwróciła się na pięcie i z obrażoną miną wyszła z biura.
Świat wyraźnie sprzysiągł się przeciwko niej. Nie dość, że ten łajdak wyprowadził się bez słowa, to teraz jeszcze ten przeklęty artykuł. Naczelny mógłby być nieco bardziej wyrozumiały, przecież to jej początki.
Na biurku czekała na nią teczka.
Zaciekawiona usiadła i otworzyła ją, kątem oka zerkając na dołączone zdjęcie.
Alastor Moody.
Tak, słyszała o nim. Kto nie słyszał? Nieobliczalny i agresywny paranoik, rzucający klątwy na wszystko, co się rusza. Jednym słowem - świr. Kilka razy próbowano przeprowadzić z nim wywiad, jednak wszystkie próby kończyły się fatalnie. Taka postać była dla prasy godna pożywką, a wszystko, co dziennikarzom Proroka udało się do tej pory zebrać, leżało teraz na biurku Zoryi. Mogło to oznaczać tylko jedno - a spojrzenie w okno naczelnego potwierdziło jej obawy.
Zorya została przydzielona do rozmowy z Alastorem Moodym, nowym szefem Biura Aurorów.


- Prorok czeka na dole, szef się lepiej pospieszy.
Alastor Moody, świeżo upieczony szef Biura Aurorów, zmełł w ustach przekleństwo. Parszywe hieny dziennikarskie. Znaleźliby sobie normalne zajęcie, a nie zajmowali innym różdżki.
- Jakaś nowa, nie znam jej z widzenia - instruował go zastępca, Hugo Wives. - Mówiłem, że jesteś zajęty i żeby sobie odpuściła, ale się uparła.
Moody z impetem otworzył drzwi. Spojrzała na niego uśmiechnięta twarz otoczona czarnymi lokami.
- Zorya Grey, Prorok Co... Co ty robisz?!
Pióro i notatnik leżące na jego biurku uniosły się w powietrze i z hałasem wylądowały w koszu.
- Hej! To moje narzędzia pracy!
Moody udał uprzejme zdziwienie.
- Niewiarygodne! A już myślałem, że to jakiś czarnoksiężnik zostawił je na moim biurku, w moim gabinecie.
Zorya wskazała Hugona, chowającego sie za drzwiami.
- On mnie wpuścił i kazał się rozgościć, więc nie wiem skąd ta wrogość. Ale skoro nie jestem tu mile widziana... - Podniosła się z godnością i ruszyła w stronę wyjścia. - Myślę, że to bardzo zainteresuje czytelników Proroka.
Alastor machnął na nią ręką i podszedł do biurka. Hugon miał szczęście, że ta dziennikarka nie próbowała włamać się do szuflad. Z drugiej strony Moody nie był na tyle głupi by trzymać tam coś ważnego, zaklęcia ochronne rzucił już dla zasady.
Hugon chrząknął.
- Al...
- Jeśli jeszcze raz zrobisz coś takiego, zdegraduję cię do stanowiska tego żółtodzioba - wskazał na przechodzącego za drzwiami kadeta, próbującego utrzymać równowagę pod ciężarem kilku tomów akt.
- Stary - Hugon słyszał takie pogróżki na tyle często, by przestać się nimi przejmować. - Ona to napisze.
- Niech pisze, ma moje błogosławieństwo!
- Założę się, że minister nie przyjmie tego z takim spokojem...
Moody oderwał wzrok od mapy magicznego Londynu. Problemy z ministrem to ostatnie, czego w tej chwili potrzebował.
Hugon wyciągnął z kieszeni wizytówkę.
- Radzę się spieszyć, może zdążyć jeszcze na wieczorne wydanie.

Nie musiał biec daleko. Znalazł ją w atrium, zajętą skrobaniem czegoś na kawałku pergaminu. Zmarszczył gniewnie brwi domyślając sie, co takiego tam skrobie.
Spokój - powtórzył sobie w myślach. - Najważniejsze to zachować spokój. Odpowiem na parę pytań i po sprawie.
Zatrzymał się kilka kroków od niej zastanawiając się, co powinien powiedzieć. Przeprosić? Przecież to ona wtargnęła do jego biura. Przywitać się? Bez sensu, dopiero co się widzieli.
Zanim zdążył podjąć jakąś decyzję, ona podniosła głowę. Alastor zauważył ślady łez na jej policzku.
- Co ci jest? - zapytał szorstko.
- Nic - burknęła, wycierając policzek. - Wiedziałam, że przyjdziesz - dodała pogodniej.
- Tutaj mamy rozmawiać?
Zorya rozejrzała się.
- Może chodźmy na coś do jedzenia - Schowała pergamin do dużej torby i już miała wstać kiedy zawahała się na chwilę. - Teraz wstaję - oznajmiła powoli - i nie mam zamiaru cię atakować.
- Słucham?
- Mówię, żebyś przypadkiem mnie nie zamroził czy coś takiego...
- Skąd ci to przyszło do głowy?
- Wiesz, się mówi.
- Co się mówi?
- No... Że jesteś trochę nadpobudliwy.
Moody uśmiechnął się krzywo.
- Gdyby to, co o mnie mówią było prawdą, nie wyszłabyś żywa z mojego biura - zauważył, nadal się uśmiechając.
Zorya spojrzała na niego przerażona. Ruszyła szybko w stronę stoiska z jedzeniem walcząc jednocześnie z odruchem by się odwrócić i sprawdzić, czy Moody nie wyciąga różdżki.

*
Zorya szła do pracy z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony rozpierała ją duma z tego, co napisała, a z drugiej przepełniał ją strach przed naczelnym. Bo to co mówił wczoraj brzmiało na tyle poważnie, by móc się obawiać. Jednak kiedy tylko przekroczyła próg redakcji, strach całkowicie ją opuścił, a burza oklasków mocno podbudowała jej ego.
Poszła prosto do biura naczelnego.
- I?
- Co i, Grey? - Naczelny oderwał wzrok od najświeższego numeru.
- Pracuję czy nie?
- Jeszcze się pytasz!
Odpowiedź nir rozwiała jej obaw. Nastąpiła pełna napięcia chwila milczenia, zbyt długa jak na nerwy Zoryi.
- Abby! - ponagliła.
Naczelny udał, że nie słyszał znienawidzonego zdrobnienia.
Dobry znak, przemknęło kobiecie przez myśl.
- Kochana, po czymś takim nie mogę zachować się inaczej. - Naczelny rzucił jej gazetę. - Cały nakład rozszedł się w pół godzin! Robimy dodruk!

Najnowszy numer Proroka Codziennego leżał również na biurku szefa Biura Aurorów i bezlitośnie kłuł w oczy nagłówkiem.
"Ludzkie oblicze nieobliczalnego aurora. Jaki jest naprawdę Alastor Moody?"
- Dziennikarska hiena... - mruknął. - Jeszcze mnie popamięta, obiecuję.

CDN


Ostatnio zmieniony przez yadire dnia Sob 14:38, 09 Sie 2008, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aurora
szefowa młodsza



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 6548
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 8:32, 29 Sie 2007    Temat postu:

Łiii! Dire, to jest borskie!Kocham, kocham, a wręcz koHam tego Alastora Smile Naprawdę - te szuflady! (przewraca oczami) Hik, hik, hik.
<to się nazywa konstruktywny komentarz>
Czekam z niecierpliwością. Potem zapewne będzie mhroczniej, poważniej i w ogóle - przecież wiemy, jak się skończyło, ale na razie zapowiada się cudownie. Zorya/Alastor <3
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Natalia Lupin
lunatyczka gondorska



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 3952
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Minas Tirith

PostWysłany: Śro 9:27, 29 Sie 2007    Temat postu:

Alastor! Kwik! Dire, kocham cię!!!
uahahahaha!
To wspaniały tekst. W pewnym momencie zaczęłam się zastanawiać, czy Alastora faktycznie udałoby się zmusić do wywiadu (sama dla rozrywki bawię się z tekstem o podobnym założeniu, postać jest inna, ale równie 'nieosiągalna'), jednak doszłam do wniosku, że owszem. Więc jestem zachwycona już ostatecznie Very Happy
Strach Zoryi mnie rozbawił, ale w gruncie rzeczy się nie dziwię ^^
I podobały mi się fragmenty o świerze i nadpobudliwości.
KoHam nienormalne postacie XD
A już szczególnie choleryków.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
yadire
gryfonka niepokorna



Dołączył: 02 Wrz 2005
Posty: 1892
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Śro 18:29, 29 Sie 2007    Temat postu:

- Ale tak po kilku tygodniach?
- I z nim? Przecież to świr!
- Ona też taka całkiem normalna nie jest...
- No niby tak, ale jednak jest różnica między jakimś nieobliczalnym aurorem a...
- Cicho, idzie!... Cześć Zorya.
- Cześć dziewczyny.
- Co tam słychać?
- A nic takiego... Idę do Abby'ego, mam ciekawy materiał dla niego. Pa.
- Pewnie o aurorach...
- Przestań, jeszcze cię usłyszy!
- Niech słyszy.
- A może ten Moody nie jest taki straszny? Każdy ma jakieś...
- Odchylenia od normy?
- WADY, ale przecież jest w nim coś takiego...
- Szaleńczego?
- Nienormalnego?
- Fascynującego!
- Taa, jakiś taki zwierzęcy magnetyzm, co?
- Oj, ty jesteś uprzedzona, bo ciebie wywalił z biura i jeszcze doprawił upiorogackiem.
- A może Zorya lubi taką odrobinę pieprzu, co?
- Zamknij się, idzie tu.

Abram Pumpleton aż zatarł ręce, kiedy próg jego biura przekroczyła Zorya.
- Powiedz mi teraz - zaczął spokojnie, siadając na skraju biurka - ile jest prawdy w tych plotkach?
- Jakich plotkach? - zapytała niewinnie.
Abram westchnął głęboko.
- Zorka, nie udawaj idiotki, bo nią nie jesteś i ci nie wychodzi.
Kobieta wyprostowała się dumnie i spojrzała na niego wyzywająco.
- A jeśli nawet w tych plotkach jest sporo prawdy, to czemu o to pytasz? To moja sprawa, co robię i z kim.
Abram wstał, okrążył biurko i usiadł na swoim wysłużonym krześle.
- Zorka, dam ci podwyżkę i zastanowię się nad przydzieleniem własnego działu.
- Pod jakim warunkiem?
- To jest szef aurorów. Zgadnij więc.
Zorya wstała. Abram cofnął się w swoim krześle, nawet na odległość wyczuwając wzbierającą w niej wściekłość.
- Nie będę mieszała mojego życia prywatnego z zawodowym.
Odwróciła się i już położyła dłoń na klamce, kiedy usłyszała, że powinna się zastanowić, co jest dla niej ważniejsze.
Odpowiedziała trzaśnięciem drzwiami.

Zajęcia ze studentami nie należały do przyjemności. Alastor, choć uważał się za jednego z lepszych aurorów - a otoczenie w pełni utwierdzało jego przekonania, cierpiał na zanik jakichkolwiek zdolności pedagogicznych. Nie żeby Alastor miał jakieś szalone doświadczenie w nauczaniu, ale był pewien, że nic gorszego niż grupa adeptów sztuki aurorskiej nie mogło się przytrafić.
Dlatego z ulgą złożył wymówienie w akademii, tłumacząc je brakiem czasu.
- Już wróciłeś? - Hugo przywitał go uprzejmie zdziwiony. - Myślałem, że będziesz tam całe popołudnie...
Moody rozsiadł się za biurkiem, opierając nogi o blat.
- Nie spędzę tam już żadnego popołudnia - oświadczył. - I nigdy nie wrócę do nauczania, tak ci powiem, mój drogi.
Hugo zachichotał.
- Pokolenia studentów będą cię za to wielbić po wieki.
Alastor również się uśmiechnął.
- A jak już tak rozmawiamy... Co u twojej znajomej dziennikarki?
Alastor już otwierał usta, kiedy piegowaty blondyn w okularach wsunął się przez uchylone drzwi.
- Szefie, robota jest, dworzec King's Cross.
Auror wyszedł szybko z biura, wyciągając Hugona za ramię, i dokładnie zamknął drzwi.

*

- Kto tam?
Obudziło ją pukanie do drzwi. O drugiej w nocy?
- Już, spokojnie, zaraz otworzę!
Mocniej ścisnęła w ręku parasol zabrany ze stojaka. Różdżka akurat się gdzieś zawieruszyła, nie chciała marnować czasu na poszukiwania.
- Chwileczkę...
Delikatnie otworzyła zamek i odsunęła się nieco na bok, unosząc parasol nad głowę. Tak jak przypuszczała, nocny gość siłą uderzenia otworzył drzwi i wpadł do korytarza. Z całej siły zamachnęła się i uderzyła go parasolką.
- Lepiej się odwróć i zjeżdżaj, bo mam tu niejeden parasol pod ręką! - Po każdym słowie raz jeszcze okładała intruza.
Nagle parasol wypadł jej z dłoni.
- Alastor? - zapytała ze zdziwieniem.
- Tak - sapnął, pocierając dłonią obolałe miejsca. - Też się cieszę, że cię widzę. I dziękuję za gorące powitanie. Naprawdę, nie spodziewałem się...
Zamilkł, przyglądając się Zoryi, która próbowała nie wybuchnąć śmiechem. W końcu poddała się i cały dom wypełnił się donośnym chichotem. Alastor poczuł, że jego wargi również drżą. Bądź co bądź, sytuacja była komiczna. Ona, delikatna kobieta w nocnej koszuli uzbrojona tylko w parasol zaatakowała szefa Biura Aurorów. Nie było innej rady, on też musiał się roześmiać.
- A gdzie masz różdżkę? - zapytał nagle, obejmując kobietę w pasie.
Wzruszyła ramionami.
- Gdzieś się zawieruszyła.
- I tak spokojnie to traktujesz?
- Jejku, przecież się znajdzie. A teraz... Wejdziesz na górę?
Alastor nie umiał oprzeć się jej uśmiechowi.

Ciszę pewnej kwietniowej nocy przerwał szelest i chichot, dobiegający z ciemnej bramy kamienicy. Rudy kot siedzący na krawężniku obejrzał się i dla własnego bezpieczeństwa postanowił czmychnąć w bramę po przeciwnej stronie ulicy. Chwilę potem pojawiła się drobna kobieca postać o roześmianym obliczu. Towarzyszył jej wysoki, nieco przygarbiony mężczyzna.
- Doprawdy, nie wiedziałam, że Alastor Moody skłonny jest do tak nieodpowiedzialnego zachowania - oznajmiła kobieta, znów wybuchając śmiechem.
Mężczyzna objął ją w pasie i przyciągnął do siebie. Nogi kobiety zawisły w powietrzu, kiedy ich oczy znalazły się na tej samej wysokości.
- Taka jedna wścibska dziennikarka wyzwala we mnie jakieś ukryte instynkty - odparł.
- Skoro ona tak na pana wpływa, panie Moody, zalecam jak najczęstsze kontakty. - Ich usta zetknęły się. - I jak najbliższe - dodała, gdy mogła już mówić.
Ktoś z trzaskiem zamknął okno. Alastor puścił Zoryę i błyskawicznie wyciągnął różdżkę.
- Zwariowałeś? - syknęła, podnosząc się z ulicy.
Mężczyzna podał jej rękę, rozglądając się niespokojnie.
- Przecież tu nikogo nie ma! Jest pu-sto!
Alastor uciszył ją, kładąc dłoń na jej ustach.
- Nigdy nie wiadomo, co czai się w ciemnościach za twoimi plecami - szepnął.
Zorya strząsnęła jego rękę ze złością.
- Nie jestem jakimś żółtodziobem z Akademii, żebyś mnie tak traktował!
Nie patrzył na nią, trzymając różdżkę w pogotowiu wpatrywał się w ciemną bramę po drugiej stronie ulicy. Zorya z każdym słowem coraz bardziej podnosiła głos.
- Cicho bądź!
- I nie będziesz mi rozkazywał, ty popieprzony paranoiku! - wrzasnęła wreszcie, zanim z trzaskiem się aportowała.
Alastor szybkim krokiem przeciął ulicę, celując różdżką w ciemność. Szelest wzmógł się, auror zatrzymał się i czekał w napięciu.
Z bramy wyłonił się rudy kocur i pobiegł wzdłuż ulicy.
Alastor ze złością cisnął różdżkę o ulicę, z jej końca posypały się żółte i czerwone iskry.

No zapomniałam... CDN jeszcze nastąpi, dawno tego skrótu nie używałam, to się odzwyczaiłam.


Ostatnio zmieniony przez yadire dnia Śro 18:47, 29 Sie 2007, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Natalia Lupin
lunatyczka gondorska



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 3952
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Minas Tirith

PostWysłany: Śro 18:44, 29 Sie 2007    Temat postu:

Pierwsza!

Rozmowa koleżanek wymiata. Skąd ja to znam Rolling Eyes
Cytat:
- Fascynującego!
- Taa, jakiś taki zwierzęcy magnetyzm, co?

To mnie rozwaliło.

O rany. Smutne zakończenie. Zorya też ma charakterek. Ale doskonale rozumiem obydwoje.
Dire, jak ty opisujesz Alastora, jego uśmiechy, wygląd, to ja po prostu rozpływam się w uśmiechu Very Happy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aurora
szefowa młodsza



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 6548
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 20:20, 29 Sie 2007    Temat postu:

<wybacz, nie stać mnie na bardziej konstruktywny komentarz niż:

kochamkochamkoHam Alastora!!!>

<333 Ta rozmowa koleżanek mnie ukwiczała, jakbym siebie samą słyszała - 'a niech słyszy!' to zawsze moja kwestia.
Trochę mi nie pasuje taka nagła zmiana nastroju Zoryi - o, się obściskują, ale Alastor nagle wyciąga różdżkę i ona już zła. Oj, kobjeto, zmienna jesteś i puch marny xD

I tak ich lubię. Wolę Alastora <333
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Windykatorka
wilczek kremowy



Dołączył: 17 Wrz 2006
Posty: 52
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 0:43, 30 Sie 2007    Temat postu:

Cytat:
- Zorya Grey, Prorok Co... Co ty robisz?!

Po Proroku kropka.
Cytat:
- Wiesz, się mówi.

Co się mówi, chyba.
Cytat:
Odpowiedź nir rozwiała jej obaw.

Literówka.
Cytat:
- Cały nakład rozszedł się w pół godzin!

Pół godziny

To wszystko w pierwszej części.

Komentarz właściwy.
Pierwszy odcinek sympatyczny bardzo. Drugi również - ta rozmowa na początku (zwierzęcy magnetyzm rlz), parasolka Zorki (cudowne zdrobnienie xD), przekomarzanki. Ale mamy jeszcze końcówkę, która kończy się rudym kocurem zamiast okrutnego czarnoksiężnika rzucającego wyłącznie niewybaczalnymi, i mało pomyślnie. No cóż, ich dalsze losy i dialogi mogą być, yy, interesujące. Ta para ma potencjał, naprawdę^^. A tak z osobna to krótko - Zorya urocza. Świetny Moody. I taki, jaki mógł być w młodszej wersji.
A hieną to Abby jest.
Czekam na ciąg dalszy, Windy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Natalia Lupin
lunatyczka gondorska



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 3952
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Minas Tirith

PostWysłany: Czw 9:26, 30 Sie 2007    Temat postu:

A, chyba nie, Windy, bo to nie jest 'Co' w tym sensie, co następne, tylko urwane 'Codzienny'. Przynajmniej tak mi się zdaje O.o
Trzeba zapytać autorki.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
yadire
gryfonka niepokorna



Dołączył: 02 Wrz 2005
Posty: 1892
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Czw 12:03, 30 Sie 2007    Temat postu:

Tak właśnie - Co..., urwany Codzienny. W kwestii wyjaśnienia tyle. W kwesti dalszej - dziękuję za opinie Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Windykatorka
wilczek kremowy



Dołączył: 17 Wrz 2006
Posty: 52
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 16:23, 30 Sie 2007    Temat postu:

Aha. Prorok Codzienny. Faktycznie^^. To Prorok Co tak mi dziwnie wyglądałoWink.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
yadire
gryfonka niepokorna



Dołączył: 02 Wrz 2005
Posty: 1892
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Czw 21:40, 30 Sie 2007    Temat postu:

Heh, Prorok&Co.(mpany).
Ej, ale to jest pomysł na fika - rozrośnięcie naszego przewspaniałego Proroka tak gdzieś na miarę TVNu (wiadomo - Style, 24, Turbo i ta cała reszta).
Powrót do góry
Zobacz profil autora
yadire
gryfonka niepokorna



Dołączył: 02 Wrz 2005
Posty: 1892
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Czw 14:31, 20 Wrz 2007    Temat postu:

No. Nareszcie udało mi się napisać. Ostatnio jakoś dużo mam pomysłów, a czasu mniej. Dlaczego to nie może się tak bardziej dopasowywać, no?



- Witaj magiczny Londynie! Dzisiejszy dzień zapowiada się wyjątkowo ciepło i słonecznie, więc może ktoś z was zechce, zamiast fiuknąć do pracy, udać się tam pieszo? Polecam gorąco, sam z tego skorzystałem i czuję się naprawdę wyjątkowo!
Pełen entuzjazmu głos spikera nie przekonywał Zoryi, powoli popijającej poranną kawę. Uniosła lekko głowę, by spojrzeć na odbiornik radiowy radośnie podrygujący na parapecie, po czym wróciła do lektury porannej prasy.
- Jeśli jednak zdecydujecie się pozostać przez chwilę przed wyjściem do pracy, usłyszycie najnowszy kawałek The Banshees. Tym razem nagrany z początkującym zespołem Fatalne...
- Zamknij się - mruknęła Zorya, a głos spikera ucichł natychmiast. Radio zawisło na chwilę w przestrzeni, po czym spokojnie opuściło się na parapet i znieruchomiało.
Kobieta szybkim łykiem dopiła kawę i zwijając gazetę w rulon wyszła z mieszkania.
Nie wiedziała jeszcze, w jaki sposób ma zamiar dostać się do pracy, nie była nawet pewna, czy w ogóle chce do niej iść. Od kilku dni żyła jak za szybą, nawet jeśli jakiś element z zewnątrz był w stanie się przez tę osłonę przebić, i tak nie docierał do jej myśli.
Tę sferę zajmowały słowa, które rzuci Alastorowi, kiedy ten raczy się w końcu pokazać. I z pewnością nie było to "witaj kochanie, jak się cieszę, że wróciłeś".
Kiedy pół roku wcześniej poznała Alastora Moody'ego, jej życie nie było wzorem ładu i harmonii. Już wtedy mogła z całą pewnością powiedzieć, że ład i harmonia były jedynym - poza wolnym czasem, czego jej brakowało. Jednak przez ostatnie miesiące przekonała się, że do apogeum chaosu sporo jej brakowało; a szef wszystkich aurorów nie należał do osób o spokojnym charakterze.
Choć kobieta była bez reszty zafascynowana Alastorem, nie umiała wybaczyć ciągłych zniknięć. Po trzech dniach spędzonych razem, on potrafił przez tydzień nie dawać znaku życia.
- Gówno mnie obchodzi, że praca! - krzyczała, po raz kolejny wyrzucając jego buty przez okno. - Ja też mam absorbujący zawód, ale nie zapominam poinformować, że żyję!
W takich momentach Alastor zazwyczaj ciężko wzdychał, dając jej się wykrzyczeć, po czym spokojnie tłumaczył, że pomiędzy dziennikarstwem a pracą w organach ścigania są pewne różnice; i to wszytko dla jej bezpieczeństwa. Po kilku dniach ciszy wszystko wracało do normy.
Ale ostatnio... Zorya czuła lekkie wyrzuty sumieniu. Tym razem nie było żadnych kłótni i krzyków, po prostu zatrzasnęła przed nim drzwi oświadczając, że jeśli praca tak go pochłania, to ona z tą kochanką walczyć nie będzie. Minęły już prawie dwa tygodnie bez żadnej wiadomości od Alastora.
- Chcesz kawy?
Nawet nie zauważyła, kiedy dotarła do redakcji. Świadomość tę przywróciło jej zderzenie z naczelnym w obrotowych drzwiach wejściowych.
- Coś marnie wyglądasz...
- A ty jak zwykle wiesz, jak podtrzymać kobietę na duchu.
- Zorka, ja się martwię o ciebie!
- Dzięki, nie musisz, sama daję sobie radę.
- Z czym?
- Ze wszystkim.
Zorya przeszła hol zdecydowanym krokiem, nie zaszczycając Abram ani jednym spojrzeniem. Ten chwycił ją delikatnie za łokieć i poprowadził w stronę swojego gabinetu.
- Co ty...? - syknęła oburzona, próbując oswobodzić ramię.
- Musimy pogadać.
- A tu nie możemy?
Abram nie odpowiedział, tylko wprowadził ją do środka i starannie zamknął drzwi.
- Jeżeli znów chcesz mnie namawiać - zaczęła sucho Zorya - żebym wyciągała od tego dupka niusy z departamentu, to za późno.
Abram usiadł na swoim fotelu i z kamienną twarzą patrzył na swoją najmłodszą dziennikarkę.
- Tak się składa, że mam tam informatora i wiem, że ty i Alastor to przeszłość - oświadczył.
Zorya prychnęła jak rozzłoszczona kotka.
- Od kiedy interesujesz się plotkami?
- Od zawsze, jeżeli wpływają na pracę moich ludzi.
Czarownica otwierała już usta, by temu zaprzeczyć, jednak Abram nie pozwolił dojść jej do głosu.
- Zresztą nie o tym chciałem... Masz jakąś... Co wy nosicie na balach?
- Zależy.
- Od?
- Czy to bal u Królowej Matki czy w Hogwarcie.
- Zorka!
Uśmiechnęła się.
- Ja nie chodzę na takie imprezy, skąd mogę wiedzieć?
- Dziś pójdziesz.
- Słucham?
Abram otworzył górną szufladę, pogrzebał w niej chwilę i wyciągnął nieco wyświechtany kawałek pergaminu.

Szanowni Państwo
Mamy zaszczyt zaprosić Państwa na pokaz najnowszych wynalazków Departamentu Magii Eksperymentalnej połączonego z balem charytatywnym na rzecz rodzin zmarłych w walce z czarną magią.


- Z czarną magią? - Oczy Zoryi rozszerzyły się ze zdziwienia. - Przecież z nią nie było problemów od...
Abram skinął głową.
- Od czasów wojny z Grindewaldem.
- W czterdziestym piątym, ponad dwadzieścia lat temu. Szybko sobie przypomnieli...
Abram machnął różdżką i na biurku pojawiły się dwie filiżanki kawy.
- Jak obiecałem.
Zorya westchnęła. Jak tak dalej pójdzie, to umrze na zawał albo nadciśnienie, jak jakiś mugol. Ale przecież nie można odmówić kawy...
Abram chrząknął.
- Zaproszenie jest dla dwóch osób i pomyślałem...
Kobieta aż się zakrztusiła.
- Zapraszasz mnie na bal?!
- Merlinie, daj mi cierpliwości! Potrzebuję kogoś, kto zrobi parę zdjęć. A jeśli mam do wyboru ciebie i tego... - Pogrzebał chwilę w bałaganie na biurku i wyciągnął kolejny pergamin. - Ja-re-ma Głi-le-jakiegośtam, nawet nie wiem jak to wymówić, to jednak zaryzykuję i zabiorę ciebie. O ile się zgodzisz, oczywiście - dodał, widząc niesmak na twarzy Zoryi.
- Miło, że pytasz mnie o zdanie.
Abram wzruszył ramionami i kilkoma łykami opróżnił swoją filiżankę.
- Nie chcesz to nie, nie będę cię zmuszał.
Zorya wstała i ruszyła do wyjścia, ze swoją kawą w ręce. Kiedy położyła jedną dłoń na klamce odwróciła się i spojrzała na naczelnego, zajętego porządkowaniem papierów na biurku.
- A czy ja powiedziałam, że nie chcę?

*
Hugo Wives w spoconej dłoni trzymał świstek pergaminu, niemal identyczny jak ten, który w tym samym czasie Abram Pumpleton wręczał Zoryi Grey. Hugo nie czuł się najlepiej. Siedział w gabinecie szefa bez jego wiedzy, co nigdy nie wróżyło dobrze. Miał przekazać mu zaproszenie na bal, co wpędzało go w jeszcze większe przerażenie. A o tym, że ma go przekonać do pójścia, wolał w ogóle nie myśleć. Nie miał zamiaru doczekać się zawału w tak młodym wieku, choć obawiał się, że jego praca prędzej czy później do tego doprowadzi. W tej chwili był niemal pewien że nastąpi to "prędzej".
Poczuł, że ktoś przykłada mu różdżkę do barku. Czyli Moody wrócił.
- Cz-cześć szefie...
- Co tu robisz?
- Czekam na ciebie.
- Tutaj?
- Tak jakoś... Pomyślałem, że wolałbyś tego nie oglądać przy całej reszcie.
Podając pergamin, odetchnął z ulgą. Jeszcze żyje, nie zabił go Moody ani serce nie nawaliło. To dobry znak.
Nadal nie odważył się na niego spojrzeć. Był w stanie podnieść głowę na tyle, że widział podbicie butów swojego szefa, kiedy ten opierał nogi o biurko. Z zainteresowaniem przyjrzał się metalowym okuciom, starając się zepchnąć do podświadomości myśl o podwyższonym ciśnieniu.
- Bal charytatywny?
Zaczyna się. Zaraz rozpęta się tu piekło, w porównaniu z którym czterdziesty piąty był zaledwie dziecinną igraszką.
Hugo nerwowo przełknął ślinę.
- Taak... Obecność obowiązkowa.
Moody pokiwał głową w milczeniu. Przerażenie ogarnęło Hugona nową falą, należał on do tych czarodziejów, którzy wolą znajome niebezpieczeństwo. A milczenie Alastora było czymś niespotykanym.
- Dobrze.
- Słucham?!
Nie zdążył ugryźć się w język. Zdziwienie wzięło górę.
- Nie muszę ci się spowiadać. Zjeżdżaj stąd.
Hugo wstał szybko i wyszedł, starannie zamykając za sobą drzwi. Wolał nie nadwerężać wyraźnie sprzyjającego mu dziś szczęścia, kto wie, na ile mu go jeszcze wystarczy. Przeżył - i to w zupełności go zadowalało.
CDN
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Natalia Lupin
lunatyczka gondorska



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 3952
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Minas Tirith

PostWysłany: Sob 14:08, 22 Wrz 2007    Temat postu:

Alastor na balu?! To będzie coś warte zobaczenia! Very Happy
Narobiłaś mi smaku, Yadire! Chcę więcej!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aurora
szefowa młodsza



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 6548
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 17:02, 22 Wrz 2007    Temat postu:

Haaa!
<luv Alastora>
<jeszcze raz luv Alastora>
<i znowu...>
<to sie robi nudne, ale po raz kolejny: luv Al...>
<dostaje butem>
No, to, eee, naprawdę, uważam twoje opowiadanie za wyjątkowo oryginalne i po prostu, mniam. Uwielbiam tu Alastora, a co jeszcze dziwniejsze - nie mam nic przeciwko Zoryi/Alastorowi. Ha!
Czekam na cd Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ceres
kostucha absyntowa



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 4465
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z dzikich i nieokiełznanych rubieży Unii Europejskiej

PostWysłany: Pią 20:00, 21 Gru 2007    Temat postu:

Fascynujące!

Uwielbaim Alastora, a Alastor zakochany to jest coś tak smakowitego, że prawie przebija zakochanego Tavingtona (znowu mam fazę na Patriotę). A przy tym Yadire odwala kawał dobrej roboty pisząc to, więc już w ogóle nie mam ochoty na nic poza ciągiem dalszym.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lunatyczne forum Strona Główna -> Archiwum literackie / Fanfiki Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin