Forum Lunatyczne forum Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Tatuś [HP]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lunatyczne forum Strona Główna -> Archiwum literackie / Fanfiki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
yadire
gryfonka niepokorna



Dołączył: 02 Wrz 2005
Posty: 1892
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Wto 20:03, 18 Wrz 2007    Temat postu: Tatuś [HP]

Pojedynkowe z Mirriel.

Tatuś

- A co ja mówiłem o odpowiedzialności?
Neville Longbottom był wyraźnie poirytowany. Nie dość, że Mimbluś od rana kręcił się po mieszkaniu z jakąś markotną miną, to jeszcze teraz to. Jakby mało miał spraw na głowie.
- Luna, ja się nią naprawdę lubię opiekować, ale... - Przerwał, słuchając w skupieniu głosu w słuchawce. - Ale ja nie mam CZASU! - Ponownie zamilkł, syknięciem uspokajając psa kręcącego się po kuchni. - Zrozum, nie dziś... Dobra. DOBRA! Tylko już nie marudź... Ale wiedz, że spędzi cały dzień w zielarni. - Przycisnął słuchawkę ramieniem i otworzył szafkę, poszukując puszki z psim jedzeniem. - Jak to nie... ILE?! Jak ty to sobie wyobrażasz? Luna, ale nie odkładaj...
Bernardyn z zainteresowaniem przyglądał się swojemu panu, który w wybuchu cichej złości cisnął słuchawkę o stół. Kiedy Neville usiadł na taborecie masując skronie, zwierzak podszedł i położył mu pysk na kolanach.
- Tak, chłopie - Neville poklepał go po biało brązowym łbie. - Będziemy tu mieli mały sajgon...
Pies wymownie obejrzał się za siebie, kuchnię i korytarz wypełniały opróżnione puszki, stare gazety, brudne ubrania, koce i inne, trudniejsze do zidentyfikowania przedmioty i substancje. Jako taki porządek panował tylko w sypialni, która przypominała małą szklarnię, do której ktoś nierozsądnie wrzucił składany tapczan.
Neville bardzo dobrze zrozumiał spojrzenie zwierzaka.
- Ten sajgon będzie taki bardziej przenośny - wyjaśnił. - No i przydałoby się tu nieco ogarnąć, nie sądzisz?
Pies szczeknął i merdnął ogonem.

Harry Potter szedł ulicą, próbują nie rozglądać się na boki. Od czasu kapitulacji Voldemorta popadł w lekką paranoję, której nabawił się prawdopodobnie od częstego przebywania z Szalonookim. W przeciwieństwie do aurora, Harry starał się z tym walczyć przynajmniej wśród mugoli. Szło mu całkiem nieźle, w ciągu ostatnich piętnastu minut odwrócił się z ręką zaciśniętą na różdżce zaledwie sześć razy.
Kamienica, w której mieszkał Neville, raczej nie wzbudzała pozytywnych uczuć. Nawet jak na czarodzieja, i to sporą część życia mieszkającego w schowku pod schodami u nielubianych krewnych, Harry miał dość wysokie poczucie ładu i harmonii. A przepełnione śmietniki i śmierdząca klatka schodowa nie uspokajały tego lekko skażonego pedanterią umysłu.
Harry opanował jednak odruch wyciągnięcia chusteczki higienicznej, kiedy miał złapać za klamkę. Nie, jeszcze jest normalny.
Jeszcze - pomyślał, parskając śmiechem.
Kiedy stanął w ciemnej klatce schodowej usłyszał trzask drzwi gdzieś na piętrze. Nieświadomie wyciągnął różdżkę i wycelował w schody. Zanim jednak zdążył się zorientować, co może wydawać głośne dudnienie na drewnianych schodach, leżał przygnieciony cielskiem ogromnego bernardyna. Ślina wyciekająca z jego pyska kapała mu na twarz.
- Złaź, idioto - syknął, próbując zrzucić psa. Zwierzak wyszczerzył kły. - Dobra, cofam idiotę - dodał szybko Harry.
Na schodach pojawił się mężczyzna w zielonym swetrze i sztruksach.
- Mimbluś! - krzyknął karcąco i podbiegł do psa.
Harry odetchnął, kiedy jego klatkę piersiową uwolniono od ciężaru psich łap.
- Nazwałeś... tę bestię... Mimbluś?!
Neville uśmiechnął się nieśmiało.
- Taki słodki z niego psiak.
- Taa... Niewątpliwie - mruknął Harry, ścierając z twarzy psią ślinę. - On idzie z nami?
Neville pokiwał głową i otworzył drzwi.
- Nie tylko on - dodał.
Przed drzwiami stała sześcioletnia dziewczynka o czarnych włosach i wielkich, rozmarzonych oczach. Harry znał te oczy.
- Kto to jest?
- Lucina Lovegood - oświadczyła dziewczynka, po czym pisnęła z zachwytem i podbiegła do psa.
Harry spojrzał pytająco na Neville'a. Ten tylko pokręcił głową.
- No towarzystwo - zwrócił się raźno do całej grupy. - Idziemy!

Harry Potter rozglądał się nerwowo po klaustrofobicznie małym pomieszczeniu. Myśl, że klaustrofobii jeszcze się nie nabawił nie skutkowała. Nerwowo ściskał spocone dłonie, próbując opanować ich drżenie.
- Co jest Harry'emu Potterowi?
Córka Luny z zaciekawieniem przechyliła głowę i wpatrywała się w niego bladoniebieskimi oczami.
- Mów mi po imieniu, co? - poklepał dziewczynkę po głowie, starając się nie uderzyć w ogromne czerwone kulki, którymi ozdobiono jej gumkę do włosów.
- Ty mi też.
Neville parsknął śmiechem.
- A dokąd mama pojechała? - zapytał, zbierając z lady zaschnięte liście i drobinki ziemi.
- Luna mówiła, że populacja chrapaków jest zagrożona i tylko ona może im pomóc.
Neville znikł na zapleczu, chichocząc.
Harry niepewnie rozglądał się po wnętrzu. Obawiał się trochę tej małej, tak samo zresztą jak kiedyś jej matki.
- Luna mówiła, że w szkole byłeś jej przyjacielem, Harry - oznajmiła dziewczynka, wdrapując się na blat stołu. - Nie jesteś moim tatą?
Harry był w stanie wyobrazić sobie Neville'a, zwijającego się ze śmiechu na zapleczu. On sam nie mógł się nawet uśmiechnąć. Słowa małej go sparaliżowały.
- Słu-słu-cham? - wyjąkał wreszcie, widząc że Lucina nie spuszcza z niego wzroku.
Dziewczynka wzruszyła ramionami, potrącając duży kwiat stojący obok niej. Doniczka zachybotała się niebezpiecznie.
- Ale nic to - westchnęła pogodnie.
Roślina spadła na ziemię, doniczka roztrzaskująca się o kamienną posadzkę wywołała Neville'a z zaplecza.
- Miałeś jej pilnować! - rzucił z wyrzutem, zdejmując małą z lady.
Harry machnął różdżką i doniczka wraz z kwiatem wróciła na swoje miejsce.
- Luna nie używa takich zaklęć - oświadczyła Lucina. - Mówi, że to takie chodzenie na łatwiznę.
- Dziękuję za tę cenną uwagę - rzucił oschle Harry. - Słuchaj, skąd ci przyszło do głowy, że jestem twoim... ekhm... ojcem?
- Nie wiem, pewnie jakiś gmerak mi to wrzucił - odpowiedziała, dłubiąc palcem w uchu. - Wydawało mi się, że jakiegoś poczułam na ramieniu.
Harry nie potrafił tego skomentować. Dziewczynkę całkowicie pochłonął Mimbluś, który - widoczny w oknie - gonił motyle na podwórku. Po chwili namysłu odwróciła się na pięcie i dołączyła do psa.
- Neville - Harry usiadł na taborecie, który przed chwilą zwolniła dziewczynka. - Możesz mi to wyjaśnić?
Neville tylko się uśmiechnął.
- Co tu wyjaśniać. Luna czasem zostawia u mnie małą, jak ma jakąś nagłą sprawę...
- Chrapaki?
- Najczęściej. Ostatnio zapisano je na listę zagrożonych gatunków...
- Neville! Już chociaż ty nie zaczynaj.
Neville zaśmiał się cicho. Czegokolwiek Hermiona nie mówiłaby o chrapakach, on i tak wierzył Lunie. Choć ta wiara była właściwie bezpodstawna... Ale chyba o to właśnie chodzi, jeśli się wierzy?
- Stary! - Harry krzyknął mu wprost do ucha, sprowadzając go na ziemię w jednej chwili. - Zapytam wprost. Dlaczego ona myśli, że jestem jej ojcem?
Tamten machnął ręką.
- Z każdym to przechodziła. Z Deanem, Seamusem, kiedy u mnie mieszkali. Chyba nawet o Draco kiedyś pytała.
Harry nie umiał powstrzymać uśmiechu.
- A kto jest tym ojcem?
- Zdaje się, że jakiś Hiszpan. Ale mała w to nie wierzy. Dobra, to może podjąłeś już decyzję? Będziesz moim wspólnikiem?

Ron Weasley maszerował dziarsko ulicą. Plecak nie ciążył mu już tak bardzo, odkąd po kryjomu rzucił na niego zaklęcie redukujące ciężar. Hermiona by mu tego nie wybaczyła, od kiedy pracuje w ministerstwie zrobiła się jeszcze bardziej zasadnicza.
Adres, po którym miał znajdować się sklep Neville'a zapamiętał - na szczęście - bo nie chciało mu się grzebać w bagażu. Zaklęciem może i zredukował ciężar, ale nie pomogło ono w zachowaniu porządku.
Kiedy zatrzymał się przed wystawą, zastawioną roślinami najróżniejszych gatunków, uśmiechnął się dumnie. Wiedział, wiedział, że w końcu tu trafi.
Jego mina nieco zrzedła, kiedy zauważył dziewczynkę z ogromnym bernardynem u jej boku. Bacznie wpatrywała się w Rona, szepcąc coś do psa. Zwierzę odpowiadało jej krótkimi szczeknięciami i machnięciami puszystego ogona.
Kiedy podszedł bliżej, usłyszał jej, melodyjny i trochę senny, głos.
- Ron Weasley - oświadczyła, a on z zapałem pokiwał rudą czupryną. - Mimbluś, może to ten. Spróbujemy? - Pies, zdawało się, wyszczerzył zęby w uśmiechu. - Tata?

Neville z uśmiechem wspominał dzisiejszy dzień. Lucina była jeszcze dziwniejsza od matki i choć niegdyś Luna go tą swoją dziwnością przerażała, teraz raczej go rozczulała. Dlatego nigdy nie umiał odmówić "popilnowania".
Rozejrzał się z dumą po mieszkaniu. Zanim pojawili się Harry, potem Lucina, zdołał jakoś ogarnąć ten nieporządek. A sypialnia odzyskała swój pierwotny charakter, kiedy rośliny prześwistoklikował do sklepu. Nawet zmieściło się tam łóżko dla dziewczynki.
Mimbluś opróżnił swoją miskę i ruszył do pokoju, nie zaszczycając Neville'a nawet spojrzeniem. Nie miał szans z niebieskooką istotą, która tak lubiła bawić się z Mimblusiem.
Neville zebrał talerze po kolacji i zabrał się do zmywania, kiedy usłyszał uderzenie bosych stóp o podłogę.
- Kochanie, prosiłem, żebyś założyła chociaż skarpetki - powiedział, nie odwracając się.
Poczuł, jak dziewczynka uderza jego nogę jakimś twardym przedmiotem. Odwrócił się - w dłoni trzymała książkę dla dzieci.
- Wiesz, Harry i Ron nie nadają się na tatę.
- Tak? A czemu tak uważasz?
Dziewczynka skrzywiła się.
- Harry'emu strasznie pocą się ręce - oświadczyła zdecydowanie. - A Ron nie zna tej bajki.
Neville rzucił okiem na okładkę.
- Poczytasz mi? - Podała mu książkę.
- Przecież znasz ją na pamięć.
- Ale lubię, jak mi czytasz.
Neville otworzył książkę. Z pierwszej strony uśmiechała się do niego dziewczyna bardzo przypominająca Lunę sprzed kilku lat.
- No - niecierpliwiła się dziewczynka. - Dawno, dawno temu...
Kiedy skończył, Lucina wpatrywała się w niego szeroko otwartymi oczami.
- Przecież ty możesz być moim tatą.
Mimbluś, zwabiony głosem Neville'a do kuchni, szczeknął i merdnął ogonem. On też to czuł, Mimbluś wiedział, że Pan i Mama Dziewczynki powinni się nią razem opiekować. Mimbluś wcale nie był idiotą...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hekate
szefowa



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Czw 19:37, 20 Wrz 2007    Temat postu:

Mimbluś wcale nie był idiotą. Lubię Mimblusia. Lubię małą Lucinę i stanowczo koHam Neville'a - takie małe skażenie po ostatnim tomie.
Opowiadanie jest przecudne, w Dirusiowym "kolorowym" stylu. To taki powrót do dawnej stylistyki, tyle, że w zdecydowanie lepszej wersji. Aż się człowiekowi cieplej robi na duszy! Każdy element idealnie tu pasuje, zagracone mieszkanie w mało estetycznej kamienicy, bernardyn, chrapaki, lekka paranoja Harry'ego... Nie ma potknięć (pamiętam, że czepiałam się twoich opisów w jednym z ostatnich opowiadań, teraz nie czepiam się wcale. Wcale-a-wcale!), mam wrażenie, jakbym oglądała plastyczny wycinek życia, bez żadnych udziwnień.
I nie ważne są sensacje Świata Wielkiego - opowiadanie można też skonstruować wokół prostej, a jakże niezwykłe relacji dorosły-dziecko(i Mimbluś Smile )

Zasłużone zwycięstwo w pojedynku!
Brawo!


Edit. Aaa, jedna rzecz. O, tutaj:
Cytat:
Jego mina nieco zrzedła, kiedy zauważył dziewczynkę z ogromnym bernardynem u jej boku.

Niepotrzebne "jej".
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maggie
niepoprawna hobbitofilka



Dołączył: 09 Wrz 2005
Posty: 2126
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Świętokrzyska Łysa Góra ;)

PostWysłany: Pią 20:24, 21 Wrz 2007    Temat postu:

Diruś! Strasznie miłe, ciepłe, urocze, przyjemne opowiadanie! Jak cieplutki sweter jesienią (akurat tak mi się skojarzyło). Mimbluś jest wspaniały, a z Luciną tworzą świetny duet. Dziecko i pies, na dodatek taki bernardyn... Miodzio.
No i sklep Neville'a.
"Tata?" Biedna Lucina.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aurora
szefowa młodsza



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 6548
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 9:01, 22 Wrz 2007    Temat postu:

Jest mruczaśne, Dire, naprawdę. I się bardzo cieszę, że wygrało pojedynek Razz
Ja, podobnie jak Szefowa, po DH tak bardziej polubiłam Neville'a. I Lunę, muszę się przyznać, takoż. Hiii!
To jest bardzo niekonstruktywny komentarz, ale nie umiem wyrazić swojego 'strasznie mi się podoba' inaczej xD

(no i Harry-paranoik! Very Happy)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Natalia Lupin
lunatyczka gondorska



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 3952
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Minas Tirith

PostWysłany: Sob 14:14, 22 Wrz 2007    Temat postu:

Ogromnie mi się podoba! YAY dla Luciny(ii?)! Ogromnie ją lubię. Jest świetnie wykreowana, wspaniała! Very Happy
/bije brawa/
Ogromnie mi się podoba.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lunatyczne forum Strona Główna -> Archiwum literackie / Fanfiki Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin