Forum Lunatyczne forum Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Walburgia Black

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lunatyczne forum Strona Główna -> Archiwum literackie / Fanfiki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Black Lights
wilczek kremowy



Dołączył: 25 Wrz 2008
Posty: 27
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 10:34, 18 Paź 2008    Temat postu: Walburgia Black

Złapał mnie wen i napisałam coś o rodzicielce Syriusza i Regulusa (mam nadzieję, że to nie będzie moja trumna) Trudno jest opisać charakter, tak charyzmatycznej i barwnej kobiety. Mam nadzieję, że chociaż w połowie mi się to udało.

I

Pani Black nigdy nie czytała swoim dzieciom bajek. Uważała, że są dla nich zbyt dziecinne.
Zamiast tego Walburga, Orion i Alfard czytali „Kronikę Starożytnego rodu Black” oraz uczyli się gry na pianinie. Dopiero popołudniu mieli czas na zabawę. Alfard i Orion chętnie go wykorzystywali bawiąc się w ogrodzie. Walburga zostawała wtedy zazwyczaj z matką, która uczyła ją zachowania godnego damy. Z czasem zaczęło to nieco nudzić dziewczynkę. Siedziała przy dużym oknie i patrzyła z zazdrością na radosną zabawę młodszych braci. Pani Black głaskała ją wtedy po twarzy i mówiła, że chłopcy później dojrzewają od dziewczynek. Trzeba, więc pozwolić im na więcej swobody. Walburga nigdy nie poruszała tej kwestii, ale czuła, że to bardzo niesprawiedliwe. Jej bracia mieli o wiele więcej swobody. Dziewczynka podejrzewała, że ma z tym związek to, że w przyszłości będą mężczyznami, a ona jest tylko kobietą.


Walburga wiedziała, że w tym domu nie można sobie pozwolić na łzy. Otrzymała za to od matki mocny policzek, który sprawił, że przyswoiła te zasadę. Nigdy więcej nie uroni żadnej łzy, bo Blackowie nigdy nie płaczą.

Czuła się w obowiązku trzymać piecze nad swoimi braćmi. Pilnowała więc, by nie wyszli poza mury posiadłości Blacków. W końcu tam znajdowali się mugole, którzy nie powinni mieć styczności z czarodziejami. Zdarzało się, że musiała karać swoich braci. A właściwie to Alfarda. Kiedyś poprosił ją, by przeczytała mu „Opowieści Barda Beedle’a”. Walburga wpadła w furię. Zabrała mu egzemplarz i wrzuciła do kominka, a następnie uderzyła go w twarz. To był pierwszy raz, kiedy kogoś uderzyła. Jednak nie ostatni. W oczach jej brata pojawił się strach. Wstał z podłogi i wybieg z pokoju. Walburga nie czuła się ani trochę winna. Zrobiła to dla jego dobra.


II


Walburga starała się bardzo długo unikać kwestii zamążpójścia. Kiedy jednak zeswatano ją z jej kuzynem, nie sprzeciwiała się temu. Taki był los wszystkim kobiet z jej rodziny. Dla dobra rodu była gotowa oddać wszystko – nawet własne życie.

Nowa pani Black była perfekcjonistką. Zajęła się czuwaniem nad rodzinnymi wartościami oraz opieką nad ogromną, rodzinną posiadłością. Wkrótce los dał jej dwóch synów. W jej rodzie mężczyźni byli bardzo potrzebni, więc była naprawdę z siebie dumna. Ich rysy twarzy miały już zadatki przyszłej urody, byli także wyjątkowo bystrzy. Teraz nareszcie mogła zrobić coś wielkiego. Jej życiowym powołaniem było wychować ich na wspaniałych mężczyzn, którzy rozsławią jej ród na nowo.

Regulus od początku był jej faworytem. Syriusz, jako bardzo żywe dziecko rzadko siedział w jednym miejscu. Zazwyczaj dobywał jakiegoś długiego kija i ganiał Stworka. Regulus natomiast spędzał z nią dużo czasu. Grali razem na fortepianie i oglądali stare artefakty. Stał się dla niej najbliższą osobą w tym domu.

Chłopcy często się razem bawili. Walburga tego nie lubiła. Syriusz nie mógł mieć dobrego wpływu na Regulusa. Jeśli coś spsocili, to do razu było wiadomo, kto jest temu winien. Starała się więc trzymać ich od siebie z daleka. Wypełniała ich dzień obowiązkami, tak by nie mieli wiele czasu na wspólne spędzanie czasu. Wciąż jednak ze złością obserwowała przez okno ich głupie, dziecinne zabawy. Ganiali się po ogrodzie i deptali jej starannie wypielęgnowane róże. Najwyraźniej trzeba znaleźć im więcej pożytecznych zajęć – pomyślała upijając łyk czarnej kawy, którą jej mąż przywiózł z Francji.

- Najdroższa Pani – usłyszała skrzekliwy głos. Otworzyła oczy i ujrzała przed sobą zmartwioną twarz Stworka.
Walburga szybko wstała i narzuciła na siebie szlafrok.
- Jakim prawem wchodzisz do mojej sypialni bez pukania i mnie budzisz?!
- Wybacz, o Pani. Stworkowi wydaję się jednak, że z trzeciego piętra dochodzi dym.
Walburga odłożyła szczotkę i spojrzała na odbicie Stworka w lustrze. Był naprawdę przerażony. Kobieta się jednak do niego nie odwróciła.
- Gdzie jest Pan domu? – spytała powoli nie odrywając wzroku od lustra.
- W ministerstwie.
- Jesteś pewien, że nie ma go na trzecim piętrze? Może znów pali te swoje obrzydliwe cygara i budzisz mnie na marne.
- Jestem pewien, najjaśniejsza Pani. – skrzat cały się trząsł.
Walburga wyszła szybko z pokoju i pobiegła na trzecie piętro. Spostrzeżenia skrzata sprawdziły się. Z każdym stopniem coraz wyraźniej czuła dym. Przykryła twarz ciemną chustą i przyspieszyła kroku. Stukot obcasów rozlegał się teraz po całym domu.
Na trzecim piętrze nic nie było praktycznie widać. Wpadła do pokoju Regulusa. Chłopiec spał spokojnie w swoim łóżku. Ciemne włosy przysłaniały niemal całkowicie jego drobną buzię. Kobieta wzięła go na ręce i wyniosła na korytarz. Położyła go na zimnej podłodze.
- Otwórz okno, Stworku! – rozkazała.
Skrzat natychmiast wypełnił jej polecenie. Walburga otworzyła drzwi do pokoju, Syriusza. Od razu uderzyło ją gorące powietrze i zaduch. Stare, pozłacane biurko stało w płomieniach.
- Chłoszczyść! – krzyknęła. Fala wody natychmiast ugasiła rodzinny antyk. Po biurku została jednak tylko kupa spalonych desek.
- Mamo, to było niezłe! – chłopiec miał całą buzię umazaną w sadzy. Kobieta bez słowa wyszła z pokoju na korytarz. Zdrowie Regulusa było ważniejsze niż ukaranie Syriusza.
- Mamo? – twarz sześciolatka nie była już taka blada. Walburga przy nim klęknęła i pogłaskała go po twarzy. Syriusz oparł się o ramę drzwi i patrzył na nich w milczeniu.
- Co się stało, mamo? Boli mnie trochę głowa.
- Nic się nie stało. Pójdę zrobić Ci gorącej herbaty i od razu poczujesz się lepiej.
Chłopiec uśmiechnął się do niej delikatnie i rzucił szybkie spojrzenie w kierunku Syriusza.
- Stworku, zabierz Regulusa do łazienki i dokładnie go wyszoruj. – powiedziała i otrzepała się z sadzy. Skrzat natychmiast wykonał jej polecenie i już wkrótce na korytarzu zostały tylko dwie osoby.
- Mi też nic się nie stało. – powiedział patrząc na nią prowokacyjnie.
- Za chwilę to może się zmienić!
Syriusz wciąż patrzył jej prosto w twarz. W jego oczach wciąż był ten sam opór, który zaczął się jednak mieszać ze strachem.
- Czemu bawiłeś się czarami?! Nie wolno Ci tego robić, zrozumiałeś?! Przez Ciebie mógł zginąć twój brat!
- Mi też coś mogło się stać!
- I bardzo dobrze! To byłaby dla ciebie świetna nauczka!
Chłopiec nic już nie odpowiedział. Zaczął z wyraźnym zainteresowaniem przyglądać się swoim stopom. Poparzoną dłoń schował pod koszulą. Nie uszło to jednak jej uwadze.
- Teraz wracaj do pokoju i sprzątaj!
- Ale tej sadzy jest mnóstwo!
- Jeśli teraz zaczniesz jest szansa, że skończysz do rana. – powiedziała i zaczełą schodzić po stopniach do kuchni.
- Co on ma takiego, czego ja nie mam?! – słowa ośmiolatka zupełnie ją zaskoczyły. Kobieta jednak przyspieszyła kroku, zostawiając Syriusza w pustym, ciemnym korytarzu.



****


Okazało się, że z wiekiem Syriusz jest coraz bardziej niesforny. Jako jedyny Black dostał się do Gryfindoru i był z tego dumny! Wtedy po raz pierwszy go uderzyła w twarz. Jedenastolatek nigdy nie zapomniał jej szorstkiej dłoni na twarzy i słów, które bolały bardziej niż cokolwiek innego. Od tej chwili Walburga starała się zniszczyć swojego syna. Wiedziała, jakich użyć słów, by go zabolało. Pastwiła się nad nim regularnie, by nie zapomniał, jak to jest być upokarzanym. Syriusz okazał się jednak bardziej bezczelnym przeciwnikiem niż myślała. Nie okazywał żadnych emocji, kiedy go obrażała. Kpił z jej słów i ją przedrzeźniał. Wydawało się jej, że myślał tylko o tym, jak zrobić jej na złość. Wytapetował nawet cały swój pokój dziewczynami w bikini i plakatami mugolskich maszyn. Pewnego wieczoru ich kłótnia osiągnęła punkt kulminacyjny.
- Nie jesteś już moim synem! – powiedziała w końcu, chcąc uciąć kolejną bezowocną kłótnię.
- Nigdy nie chciałem nim być! – odpowiedział i pobiegł po schodach zatrzaskując za sobą drzwi.

Następnego dnia nie zszedł na śniadanie. W końcu porosiła Regulusa, by sprawdził co dzieje się z jego bratem. Po paru minutach Regulus przybiegł do salonu. Nigdy nie widziała swojego syna w takim stanie.
- Nie ma go, mamo. Jego rzeczy zniknęły.

2 dni zajęło jej stwierdzenie, że on już nie wróci.
2 dni zajęło jej ogłoszenie, że ma tylko jednego syna.

Trudno było jej się z tym pogodzić. Miała nadzieję, że może zrozumie swój błąd i wróci. Ale sama dobrze wiedziała, że jest na to zbyt dumny. Stosunek Regulusa do niej nieco się zmienił. Dalej bez zarzutu wypełniał jej polecenia, ale czuła, że był teraz nieco bardziej zdystansowany. Każdego dnia się od niej oddalał i nie spędzał z nią już tyle czasu, co kiedyś. Z radością więc wysłała go na służbę do Czarnego Pana. Zawsze wyznawała zasadę twardej ręki. Była więc pewna, że Voldemord dużo go nauczy. Poza tym mógł zrobić wiele w kwestii pozbycia się mugoli. Regulus z chęcią do niego przystąpił. Widziała z jakim pożądaniem spogląda na Mroczny Znak na swoim ramieniu. Ona czuła to samo widząc ten znak na niebie. Wiedziała, że w tej chwili życie straciła jakaś banda mugoli lub mieszańców. Czuła wtedy jakąś dziwną radość, ale i głód by widywać ten znak częściej. Tyle było jeszcze szlam do wybicia.

Wiedziała, że jej syn ma przed nią jakieś sekrety. Teraz wręcz jej unikał, a kiedy jedli kolację w ciemnym salonie przy słabym świetle świec, wydawał się nieobecny myślami.
- Czy coś się stało, synu?
- Wszystko w porządku – odpowiedział nawet na nią nie patrząc.
Przez chwilę znów panowało milczenie, co jakiś czas przerywane mamrotem Stworka i szumem wiatru za oknami.
- Czy pamiętasz melodię, którą zawsze grałaś nam, kiedy byliśmy mali?
- Naturalnie.
- Mogłabyś ją zagrać?
Panią Black nieco zaskoczyła prośba syna, ale bez zbędnych pytań podeszła do fortepianu i zagrała, tak znaną im melodię. Wypełniła cały dom do tej pory uśpiony i martwy. Nawet Orion, który przysunął z gazetą na fotelu gwałtownie się ocknął. Regulus patrzył gdzieś daleko, jakby widział coś oddalone o całe wieki. Nawet Stworek przestał mamrotać pod nosem, utkwił tylko mokre oczy w swoim panu. W końcu Pani Black przestała grać, spojrzała surowo na skrzata, który natychmiast się ukłonił i opuścił pokój. Orion chwycił gazetę i podążył za nim.
- Możesz mi powiedzieć, co się z tobą ostatnio dzieje? – spytała zapalając długiego papierosa. Regulus nalał sobie wina i pomału je wypił.
- Na końcu zawsze wraca się do początku – wyszeptał.
- Słucham?
- Wszystko w porządku. – powiedział i wstał od stołu. – Muszę już iść. Czarny Pan na mnie czeka.
- Bardzo dobrze, Regulusie. Musisz być zawsze gotowy, by odpowiedzieć na jego wezwanie. – powiedziała i wyciągnęła w jego stronę dłoń z pierścieniem do ucałowania. Regulus zamiast tego ją objął. Pani Black przez chwilę stała sztywno zaskoczona, tak niespodziewaną reakcją swojego syna.
- Bądź zdrowa, matko. – wyszeptał i puścił ją, po czym opuścił pokój.
Tego wieczora Walburga długo jeszcze siedziała w ciemnym pokoju i wypalała papierosa. Regulus najwyraźniej był przemęczony. To przecież nic niezwykłego, na początku służby trzeba się wykazać. Słabość jest dla tchórzy i nieudaczników. Coś osiągnąć mogą tylko silni.

Następnego dnia, Regulus nie przybył na kolację. To było bardzo dziwne, bo on zawsze na nią przychodził. Tym razem nawet jej nie powiadomił, że nie przyjdzie. Osoba tak obyta w towarzystwie, na pewno dała by jakiś znak. Mijały tygodnie, a nie było od niego żadnych wieści. Najgorsze obawy pani Black najwyraźniej się sprawdzały. Bellatriks oznajmiła jej, że nie widziała Regulusa od bardzo dawna. Dodała także, że Czarny Pan ogłosił, iż nie może się z nim skontaktować. Zapewne, więc poległ w jakiejś misji.
Walburga od paru dni to przeczuwała. Jednak dopiero teraz stało się to, tak oczywiste. Natychmiast przypomniała sobie o dziwnym zachowaniu skrzata tego wieczoru. Wezwała go do siebie i spytała, czy coś wie na ten temat. Stworek natychmiast zaprzeczył, ale ona wiedziała, że kłamie. Skrzat jednak nic nie powiedział, nawet po użyciu różdżki.

Kolejne tygodnie spędziła w piwnicach swojego domu. To tutaj otoczona ciemnościami i prochami swoich przodków, próbowała pogodzić się ze stratą Regulusa. Któremu nie jest dane już do niej wrócić, który pewnie nie ma nawet własnego grobowca. Dzień spędzała, jak zwykle. Pilnując czy wszystko jest na miejscu i zajmując się opieką nad starodawnymi artefaktami. Nocami zaś schodziła do piwnic dworu Blacków. Nikt od bardzo dawna tu nie zaglądał. Ona jednak czuła, że już nie należy do żywych.

III

Spoglądała teraz zza grubych zasłon. Stworek, co jakiś czas je dla niej uchylał. Wolała jednak tego nie widzieć. Ci zdrajcy, bezczelnie przechadzali się po jej domu. Plugawili pamięć jej przodków. Najgorsze było jednak to, że wpuścił ich tu jej własny syn. Teraz nie był już godzien, tak się nazywać. Tkwiła więc za tą grubą zasłoną. Nie chcąc patrzeć, jak wszystko, o co dbała całe życie teraz upada. Wszystkie pamiątki, które tak pieczołowicie czyściła, teraz wylądowały w śmieciach. Natomiast skrupulatnie ustawiane puchary, były nie na swoim miejscu. Dobrze, że przynajmniej rzuciła zaklęcie na gobelin.

W domu już nie było tak cicho, jak zawsze. Teraz było tu zazwyczaj głośno i wesoło. Walburgę przyprawiało to o migrenę. Jednak tego dnia było nad wyraz spokojnie. Pani Black z ulgą wsłuchiwała się martwą ciszę, która tak bardzo przypominała jej czasy świetności tego domu. Nagle cisze przerwał głośny krzyk.
- Nie żyje!! On nie żyje!! Ostatni z naszego rodu nie żyje!
Walburga od razu rozpoznała głos Fineasa. Jednak jego słowa przez chwilę do niej nie docierały. To przecież nie możliwe, Syriusz nie mógł umrzeć. Już wiele razy był blisko śmierci, ale zawsze udawało mu się jakoś wywinąć.
- ON NIE ŻYJE!!
Nagle słowa Nigellusa do niej dotarły. Nie miała już synów. Teraz została sama. Zaczęła przeraźliwie krzyczeć. To nie złość. To pełen bólu krzyk, którego łzy nie mogą wyrazić.
Bo Blackowie nigdy nie płaczą.


Ostatnio zmieniony przez Black Lights dnia Wto 9:17, 11 Lis 2008, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lunatyczne forum Strona Główna -> Archiwum literackie / Fanfiki Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin