Forum Lunatyczne forum Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Oscary 2012

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lunatyczne forum Strona Główna -> Gniazdo kinoluba
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Hekate
szefowa



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Sob 19:09, 18 Lut 2012    Temat postu: Oscary 2012

Albowiem właśnie nadrabiam. Oscarowe propozycje. Też tak macie? Bo ja próbuję zdążyć do 26 lutego, nie wiem, czy mi się uda. Trochę mi jeszcze zostało.

Garść refleksji
(pomijając fakt, że poziom tegorocznego konkursu jest cokolwiek... średni? ekhm. ta)

Najbardziej pokochałam O północy w Paryżu, ale to już dawno, zanim dowiedziałam się o nominacji - to jest taki uroczy, bezpretensjonalny filmik, który nie zasłużył na statuetkę, o nie, ale i tak go kocham. Pewnie dlatego, że jest tak bardzo o mnie, i że ómarł mnie Hemingway, i surrealiści, I W OGÓLE. Oglądałam go już kilkakrotnie i ZAWSZE poprawia mi humor, a to się nieczęsto zdarza, bo zwykle nurzam się w angstach i bór wie jakich, sfilmowanych traumach.

Artysta chyba wygra, bo co innego ma niby wygrać? Nie wiem. Nie widzę kontrkandydata. Polubiłam ten film, chociaż jego podstawowy atut to forma - właśnie to, że igra z konwencją, że jest niemy-nie-niemy, że zawiera w sobie sporą dawkę uroczości. Ori twierdzi, że za mało tu treści, i to pewnie racja, ale nie nastawiałam się jakoś specjalnie na COŚ AMBITNEGO WIELCE, więc się nie zawiodłam, a historia, którą mi zaaplikowano, ma w sobie dużo świeżości. Mimo wszystko. Ot, barokowa, formalna perełka. Z wkładką. I sentymentem.

O Drzewie życia już pisałam, w innym wątku.
To taki amerykański-amerykański film, który TAK BARDZO ociera się o kicz i pseudofilozofię, a jednocześnie pokazuje bolące relacje międzyludzkie, że człowiek przestaje wiedzieć, co myśli. Bo ten montaż, bo umuzycznienie, bo ciągła pamięć, że "to przecież Malick, a Malick zrobił Cienką czerwoną linię, która jest Dobrem", A JEDNAK NIE UMIEM DAĆ SIĘ KUPIĆ. Nie temu filmowi. Dla mnie to, mimo wszystko, pustosłowie, które wyrwało się spod kontroli i szybuje w niewiadomym kierunku. Udając, że jest Dziełem.

Czas wojny, czyli Film o Koniu, to coś, co mnie przerosło, i co męczyłam przez kilka dni z rzędu, nie mogąc zmęczyć. Nasza Szkapa według Spielberga, Koń i Jego Chłopiec wracający do domu przy blasku Zachodzącego Słońca. Tego się nie da zdzierżyć na trzeźwo, tak, wiem, jestem nieczułym draniem. Jedyna dobra scena, to bitwa nad Sommą, która robi wrażenie, chociaż miejscami graniczy z masakrycznym kiczem. Wajdę ten film na pewno zachwycił, Wajda bardzo lubi Konie, chociaż najchętniej białe, więc NIE WIEM.

Strasznie głośno, niesamowicie blisko to film odprężająco smutny, baśniowa katharsis, spłakałam się na nim jak bóbr, ale w takim dobrym sensie, bez zadry, która zostałaby w środku. Miasto zmienia się w krainę rodem z groźnej baśni, rzeczywistość przeplata się ze światem wewnętrznym, Chłopiec Szuka Zamkniętej Skrzynki (i siebie, i swojego ojca, i matki) a w tle walące się budynki World Trade Center. Rozumiem konwencję, przyjmuję ją do wiadomości, wzruszam się. To tak bardzo nie w moim stylu, ale tak dobrze mi zrobiło, czasami lubię po prostu sobie popłakać.

Służące mają potencjał, który chyba nie wypalił, ale kto by się przejmował szczegółami. Sam problem - lata sześćdziesiąte (chyba?), czarnoskórzy a "biali państwo", południe stanów, emancypacja i tak dalej, do tego kilka bardzo fajnych postaci kobiecych (plus zacięcie komediowe), tylko jakoś stylistyka mi nie przypadła do gustu. Coś tu było nie tak, za bardzo "po wierzchu", jak to zwykle w amerykańskich filmach bywa. Przeciętna przeciętność dość przyjemna w odbiorze.

I podobnie Moneyball. Nie lubię filmów o sporcie/sportowcach, a już bejzbolu to kompletnie nie czaję, więc starałam się skupić na Ogólnych Problemach, bo ponoć o nich film traktował. Historia przeciętnej drużyny o absolutnie masakrycznym budżecie, i jej nieprzeciętnego menedżera, który - wbrew ostrzeżeniom - zreorganizował ją według całkiem innych zasad. I mu się udało, a jednak nie, bo bez forsy dupa blada tak czy siak. Dużo sloganów, Wielkich Słów, od cholery oczywistości, taki sobie, ot, filmik. Bez rewelacji, delikatnie mówiąc.

(z głównego konkursu zostali mi jeszcze "Spadkobiercy" i "Hugo", może jednak ZDĄŻĘ)

O naszym W ciemności nie będę się zbyt szeroko rozpisywać, bo chyba wszyscy już wiedzą, że o mało w połowie nie zasnęłam, i byłam rozczarowana, że Hollandowa pojechała na schematach, i że to nie jej poziom. To jest rzecz pisana pod Oscara i pewnie tego Oscara dostanie. Jasne, ma parę dobrych momentów, ALE TO NIE JEST WIELKI FILM, nikt mi nie wmówi, że jest wielki. Przez pewien czas myślałam, że chora jestem i mam spaczony gust, ale potem okazało się, że nie tylko ja tak myślę o "W ciemności". Nie ukrywam, że trochę mnie to pocieszyło, tja.

Na moje z Hollandową powinno wygrać Rozstanie, bo akurat to jest naprawdę dobry film, zupełnie inny kulturowo, inaczej robiony, świetnie skonstruowany, który - paradoksalnie - nie ruszył mnie prawie wcale. Emocjonalnie. Patrzyłam na niego rozumowo, potem o nim myślałam, dyskutowałam na jego temat, ale wcale go nie przeżyłam. Przeszedł gdzieś obok. Ale cały czas, podczas oglądania, przemykało mi przez głowę: ja pierdolę, jakie to jest dobre, tylko CO Z TEGO?
Jakby ktoś nie wiedział, o czym, to spieszę donieść, że o rozwodzie. I o pewnym wypadku. I procesie. I o czymś na kształt antycznej tragedii.


I to chyba tyle. O Szpiegu nie będę pisać, bo zabraknie mi superlatywów, zresztą miliardy razy o tym dyskutowałyśmy (tak, znowu czytam Le Carre, KRAWIEC Z PANAMY JEST TAK BARDZO BARDZO UROCZY)

A, już wiem. Jeszcze za coś chyba były nominowane Idy marcowe, film też dosyć oczywisty, bez podwójnych den, o polityce, która psuje ludzi (znaczy ludzie są ludźmi, niezależnie od wykonywanej profesji, ha ha, ha), i o młodym idealiście, który przestaje być idealistą. Dobrze mi się to oglądało, naprawdę nieźle, TYLKO TO BYŁO ZA PROSTE, no i takie amerykańskie, oł je. W każdym razie na pewno lepiej się przy tym bawiłam niż na Filmie o Koniu.

I jeszcze Chciwość, która mnie zadziwiła, BO SIĘ WCIĄGNĘŁAM, a ja przecież nie mam pojęcia o ekonomii. I tam się właściwie nic nie działo, nie zmieniały się nawet przestrzenie, wszystko było bardzo teatralne, oszczędne. Nawet nie zauważyłam upływu czasu. Taaak. Ten film ma coś w sobie i jakoś tak... zadział na mnie, ale może dlatego, że akurat w tamtym okresie czytałam powieść o Świecie Wielkich Korporacji. Czyli o świecie prawie science fiction, przynajmniej w moim odczuciu, bo co ja jestem, proch marny. Szklane wieżowce są dla mnie zamknięte na wieki wieków, ejmen Wink


Aha, trochę się rozpisałam. Sori. Tera wy!


Ostatnio zmieniony przez Hekate dnia Sob 19:27, 18 Lut 2012, w całości zmieniany 6 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hekate
szefowa



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Śro 20:01, 22 Lut 2012    Temat postu:

W Spadkobiercach uderza przede wszystkim muzyka. To znaczy mnie uderza, albowiem jest absolutnie zajebista. Ja chcę na Hawaje!
Poza tym podoba mi się, jak pękają maski bohaterów, wszystko, co udawane/pozerskie gdzieś się po drodze rozpływa, wyłazi... bo ja wiem... prawda? Nie lubię tego słowa. Nie. Ludzie po prostu przestają udawać i wypadają z roli (z powodu wypadku i powolnego dogorywania bliskiej osoby): zbuntowana nastolatka okazuje się dojrzałą dziewczyną, głupawy chłopak - człowiekiem, który wiele rozumie i wiele doświadczył, zapracowany ojciec znajduje czas na poznanie własnych córek, w dodatku wyłażą na wierzch sekrety umierającej matki. I tak się dzieje właściwie ze wszystkimi bohaterami, "Spadkobiercy" to opowieść o rozpadaniu się światów i budowaniu nowych, o pozorach, które mylą i o ludziach, którzy mogą się odnaleźć, ale nie zawsze to robią.
Tak, to jest niegłupi film, chociaż chyba nie doceniam go tak, jak inni. Ponoć to kandydat do statuetki. Nie wiem. Naprawdę nie wiem. Smutno mi jakoś, trochę sobie nawet popłakałam, ale.... NIE WIEM.

(Tylko dlaczego akcja rozgrywa się pośród ludzi tak bardzo obrzydliwie bogatych? Czasem cholernie trudno się z nimi utożsamiać. I naprawdę niewiele mnie obchodzi, że tak, tacy ludzie też miewają osobiste problemy.)

Wątki sprzedawania/nie sprzedawania ziemi, odziedziczonej po przodkach, trochę się ze mną rozminęły. Achjoj.


Ostatnio zmieniony przez Hekate dnia Śro 20:06, 22 Lut 2012, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hekate
szefowa



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Nie 17:02, 26 Lut 2012    Temat postu:

Chciałam powiedzieć, że zostawienie sobie na koniec Hugo było najlepszym przezpomyłkowym pomysłem, jaki mógł mi przyjść do głowy. Serio. To jest tak przecudnie uroczy film, tak bardzo magiczny - o magii filmu, o naprawianiu różnych rzeczy, o marzeniach, które czasami się spełniają - że po prostu ach! i jeszcze raz ach! Do tego z lekka steampunkowy klimat, i odrobina biografii George'a Meliesa (tego od pierwszych filmów, tych najbardziej zakręconych i fantastycznych), i dworzec ze wszystkimi sekretami, i wielka przygoda dwójki dzieci. I... I WSZYSTKO, NO. Zostałam kupiona przez ten film na amen. Chyba właśnie czegoś takiego teraz potrzebowałam, o.

I to tyle na ten temat.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Natalia Lupin
lunatyczka gondorska



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 3952
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Minas Tirith

PostWysłany: Nie 21:28, 26 Lut 2012    Temat postu:

Idę w środę na Artystę. Już się nie mogę doczekać. W trailerze widzę WSZYSTKO, aż normalnie mi się w głowie przestawia, mam tyle skojarzeń i myśli. Ciekawe, z jakimi wrażeniami wyjdę z kina. Aż się boję. Ale szczerze wątpię, by był to "najbardziej oryginalny film od czasów kina niemego". Można tak twierdzić, nie oglądając [link widoczny dla zalogowanych]. To jest najoryginalniejszy film, jaki chyba widziałam, bez dziwaczenia.
I muszę wreszcie obejrzeć O Północy... Tylko że ja tak bardzo nie lubię Allena. Nic na to nie poradzę. Ale jego Whatever Works do tej pory mnie pozytywnie prześladuje. Ach, Pat Clarkson <3


Ostatnio zmieniony przez Natalia Lupin dnia Nie 21:44, 26 Lut 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aurora
szefowa młodsza



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 6548
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 21:28, 27 Lut 2012    Temat postu:

Artysta w ogóle nie jest wyjątkowy, jest dość odświeżająco lekki-i-przyjemny, I JEST IDIOTYCZNĄ WYDMUSZKĄ.

(Dobrze, pani Holland, nie podobało mi się W ciemności wcale, ale mogę z panią pohejtować na te inne filmy. Very Happy)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hekate
szefowa



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Pon 21:45, 27 Lut 2012    Temat postu:

Przyganiał kanał wydmuszce to cudowny tekst Very Happy Cały dzień mi chodzi po głowie.

Lubimy panią Holland, tak generalnie. Ale W ciemności spierdzieliła koncertowo, nikt mnie nie przekona, że to dobry film. BARDZO, BARDZO SIĘ CIESZĘ, ŻE WYGRAŁO ROZSTANIE.

I cieszą mnie statuetki dla Hugo Very Happy

A na Artystę nie hejtuję. Dalej twierdzę, że - pal licho wydmuszki, wydmuszki są Ładne - na tle pozostałych filmów wypadł dobrze i pewnie też bym mu dała Oscara. Niech ma. Za klimat. Chociaż o wiele bardziej lubię O północy... - no i Hugo, mru mru - więc mojsza mojszczość pozostaje mojsza tak czy siak. Poza tym i tak wybieram imprezę u Eltona Johna, więc... tego no... pal licho z Oscarami.

(w moim mózgu wygrał Szpieg)


Ostatnio zmieniony przez Hekate dnia Pon 21:48, 27 Lut 2012, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Natalia Lupin
lunatyczka gondorska



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 3952
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Minas Tirith

PostWysłany: Pon 22:58, 27 Lut 2012    Temat postu:

Ja się cieszę, że Szpieg nie wygrał.
Jest za dobry, żeby gópi Amerykanie go docenili.
Fakt, że nie docenili, stawia ten film jeszcze wyżej.
Jestem rasistką.

Szybki offtopic.
Ten film, Strasznie Głośno, Niesamowicie Blisko, jest oparty na powieści i widziałam jej wizualną stronę. I jest RANY BOSKIE. Muszę to przeczytać. Film nie, w ogóle nie mam na niego ochoty, książka TAK. Wielkie TAK. Człowiek, który to pisał, jest O MATKO. Muszę to dorwać.
I tytuł mi się w ogóle podoba, nawiasem mówiąc.

E: O, patrzcie, tak wygląda książka w środku.
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
I ostatnie, jak to usłyszałam, to myślałam, że się poryczę na wykładzie. Normalnie czułam, że jeśli facet zaraz nie przełączy slajdu, to pęknę i się popłaczę.
Więc jest [link widoczny dla zalogowanych] na końcu książki na kilku stronach i jak się je szybko przekartkuje, to mężczyzna się porusza. W górę.
To ja sobie gdzieś tu siądę w kącie i pochlipię, a potem pójdę szukać książki.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ceres
kostucha absyntowa



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 4465
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z dzikich i nieokiełznanych rubieży Unii Europejskiej

PostWysłany: Pon 23:06, 27 Lut 2012    Temat postu:

Dlaczego nam na studiach nie mówili o takich rzeczach? Nam mogli polecić co najwyżej dobry komentarz do kodeksu spółek handlowych... choć jak się nad tym zastanowić, to zazwyczaj polecali ten sam. :/

Jeśli chodzi o Oscary, to ja trochę miałam nadzieję, że dostanie George. Nie podoba mi się ni cholery, ale go lubię. Taki sympatyczny playboy Very Happy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lunatyczne forum Strona Główna -> Gniazdo kinoluba Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin