Forum Lunatyczne forum Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Skarpeta Wiosenna 2011 - "Księga zwierząt" dla Yad

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lunatyczne forum Strona Główna -> Klub Pojedynków
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Natalia Lupin
lunatyczka gondorska



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 3952
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Minas Tirith

PostWysłany: Pią 22:50, 01 Kwi 2011    Temat postu: Skarpeta Wiosenna 2011 - "Księga zwierząt" dla Yad

Jak w tytule: "Księga zwierząt" dla Yadire Smile


„… [Krokodyl] nie umie przeżuwać… Resztę [ofiary] wciąga pod powierzchnię i chowa w jakiejś dogodnej jamie podwodnej, by zgniła. Jamę tę odwiedza od czasu do czasu … odrywa kawał zgniłego mięsa, wynurza się z nim na powierzchnię i wrzuca do gardzieli.”
Jean-Pierre Hallet, „Księga zwierząt”


Na samym początku to było żałosne, licytacja na ból. Pierwszą rzeczą, jaką od niej usłyszał, było:
„Mogę ci coś powiedzieć? Nie mam komu, a strasznie mnie boli serce Sad( „
Zawsze zabawnie było z kimś pogadać, nawet z taką niedorobioną, zabiedzoną poetką wyobrażającą sobie, że jest osiemnastoletnią Sylvią Plath. Łatwo było podtrzymać rozmowę. Wystarczyło napisać, że życie jest okrutne i że stara się ją zrozumieć, chociaż zrozumienie drugiego człowieka jest niemożliwe, bo inny bagaż doświadczeń i tak dalej. To było zbyt proste. Nie było satysfakcji. Chociaż – tak, zabijało nudę.

* * *

Izabela nerwowo zaklekotała klawiaturą. Odpowiedź nie nadeszła. Przygryzła palce. Internet miał w sobie niepokojący urok szybkiego łącza. Jednocześnie pragnęła, by człowiek po drugiej stronie odpowiedział jak najszybciej i oczekiwanie doprowadzało ją na skraj załamania nerwowego, jednak doceniała każdą sekundę tej nerwowej niepewności. Wreszcie w lewym rogu ekranu pojawił się czerwony dymek. W wiadomości było tylko jedno słowo: „Nieprawda.”

* * *

Randell przesuwał między palcami długopis, od niechcenia naciskając nim od czasu do czasu klawisze komputera. Pisał powoli, nie lubił się spieszyć. Jego rozmówczyni powiedziałaby – z namysłem. On sam – z wyrachowaniem. Nie musiał tego robić, ale sprawiało mu to masochistyczną radość, to oczekiwanie, rozwlekanie rzeczy w czasie. Miał w życiu mało przyjemności. O te, które się zdarzały, dbał jak o delikatne kwiaty na parapecie, pozwalając, by rozwijały się boleśnie długo.

* * *

Izabela z zaskoczeniem wpatrywała się w wiadomość. Nieprawda?! Jak mógł kwestionować jej uczucia, spostrzeżenia, sposób myślenia?! Zanim rozpacz i wściekłość na dobre uderzyły jej do głowy, na ekranie znów pojawiła się czerwona chorągiewka. Tym razem było w więcej treści:
To znaczy, jeśli chodzi o mnie. Widzę to inaczej. Ale myślę o twoim punkcie widzenia, myślę ciągle i widzę go wyraźnie. I chociaż nie mogę się zgodzić, to jestem pod wrażeniem.
Dziewczynę ogarnęła euforia. Zmusiła go do myślenia! Ona, Izabela! Ich punkty widzenia starły się na arenie jej własnego wiersza, najlepszego, jaki do tej pory wydała na świat. Powodowana nagłym impulsem, otworzyła youtube’a i skopiowała z niego link, po czym wysłała całość w wiadomości, z notatką: „Tego słuchałam. Widać?” Po chwili sama odpaliła wideo, skompilowane z fragmentów innych teledysków, tak że każdy piosenkarz śpiewał po jednym słowie: Widzisz, co miłość uczyniła? Znów z niecierpliwością czekała na odpowiedź, czując jednocześnie słodki posmak magii: tam, po drugiej stronie setki tysięcy kabli, Randell słuchał dokładnie tego samego, dokładnie w tym samym momencie. Jego odpowiedź miała wielkie znaczenie: Izabela była zdania, że na wiersze, które pisze, wpływa ma nie tylko idea, jaka pchnęła ją do napisania i jej nastrój, ale też muzyka, jakiej słuchała albo rodzaj pitej w danym momencie herbaty. Nikt do tej pory tego nie potwierdził. Szczerze mówiąc, czuła się bardzo niedocenioną poetką.
Odświeżyła stronę, przestraszona, że nie zaktualizowała się sama i przegapi wiadomość od przyjaciela. Nic. Z drugiej strony to dobrze: Randell nigdy nie odpowiadał pośpiesznie i wiedziała, że odpowiedź będzie dobrze przemyślana.
Czerwony dymek.
Na początku myślałem, że nie, ale potem jest ten fragment z tańczącymi chłopakami – i tak, widać to, w rytmice. Słów i muzyki. Ale trzeba wiedzieć, że słuchałaś U2, inaczej można to przegapić. Może mogłabyś wkleić ten fragment wideo przed wierszem? Ciekaw jestem, jakby to zadziałało, połączenie starej i nowej formy. Oczywiście w takim wypadku odpada publikacja na papierze. To straszne, jak to ogranicza człowieka! Z drugiej strony, czy nie byłoby to szczeniackie zagranie? Co o tym myślisz?
Na policzkach Izabeli pojawiły się wypieki. Brał ją na serio. Naprawdę brał ją na serio. Na dodatek to była chyba jego najdłuższa wiadomość do tej pory. Otworzyła go, nareszcie, po tylu dniach zdawkowych, ale uroczych rozmów. Otworzyła go tym, co napisała. Otworzyła go poezją. Jezu.
Randell. Jestem zaszczycona.”

* * *

Kiedyś była rozmowa z jakimś internetowym psychologiem. To dopiero było coś: można takiemu powiedzieć wszystko, szczerze i w ogóle, bo przecież on i tak nigdy cię nie spotka. Albo pomyśli, że to wszystko jest zmyślone, bo a) rozmówca się nudzi, b) potrzebuje uwagi drugiego człowieka. Psycholog wybrał opcję c) i uwierzył we wszystko, po czym poradził wizytę u specjalisty w realu. Po odpowiedzi:
To kiedy się zobaczymy? Om nom nom nom nom!”
rozłączył się.
To było nawet zabawne
.

* * *

Gdy tylko kliknęła „wyślij”, ogarnęło ją przerażenie. Pod wpływem następnego impulsu utworzyła nową wiadomość:
NIE!!! Przepraszam przepraszam przepraszam, zignoruj tę wiadomość jeśli ci nie na rękę, napisałam zanim pomyślałam, zapomnij!”
Miała nadzieję, że nie ma go tam, po drugiej stronie, nie wrócił jeszcze z pracy. Ale był, zawsze był, jakby tylko czekał na jej słowa. Jednak jak zwykle miała się o tym przekonać dopiero po kilkunastu minutach, gdy skończył przemyśliwać nad odpowiedzią.
„Chciałbym, ale nie powinienem. To ja przepraszam.”
„Mogę zapytać, dlaczego?”

Nie nie nie, nie powinna była tego pisać! Nadużywała jego zaufania, dlaczego miałby jej mówić?! Oszołomiona własną głupotą zerwała się z krzesła i odsunęła od komputera, jakby miał ją ugryźć. Dlaczego znowu dała się ponieść uczuciom? Straci go! Ona sama uciekłaby, gdyby ktoś tak pakował się w jej życie! W desperacji wybiegła z pokoju do kuchni i nastawiła wodę na herbatę. Przez koszmarnie długie kilka minut, zanim woda zagotowała się, gryzła palce. Głupia, głupia Izabela! Gdy wreszcie nalała wody do kubka i wróciła do pokoju, w rogu ekranu zobaczyła czerwony dymek z cyfrą 2. Ogarnęła ją panika. Z całej siły uderzyła w klawisz myszki, otwierając wiadomości. Pierwsza była wysłana od razu po jej pytaniu, natychmiast, co nigdy nie zdarzyło się Randellowi.
„Jestem brzydki.”
I następna, po kilku minutach:
„Izabelo?”
O Boże, zniszczyłam mu życie, pomyślała Izabela. Nie odpowiedziałam na najszczerszą wiadomość jego życia. O Boże. Pewnie już go nie ma.
W panice rzuciła się do klawiatury.
Przepraszam cię, Randell na chwilę musiałam odejść, przepraszam Na pewno przesadzasz! Nie opowiadaj! Jesteś piękny słyszę cię
Przerażona wykasowała ostatnie zdanie.
Przepraszam cię, Randell na chwilę musiałam odejść, przepraszam Na pewno przesadzasz! Nie opowiadaj! Nawet jeśli nie jesteś DiCaprio, przecież widzę twoje słowa, twoje wnętrze. Jesteś bardzo piękny dla mnie. To znaczy twój umysł. Sam wiesz.
Odpowiedź znów nadeszła dopiero po chwili, ale tym razem nie dlatego, że nad nią myślał. Był w niej link sprzed paru miesięcy, który musiał odszukać w historii komputera. I jedno słowo: „Prawda.
I po chwili znów czerwona chorągiewka:
Możemy się spotkać, jeśli nie uciekniesz. Nie zniósł bym tego. Chcesz zobaczyć potwora?
Ten gorzki żart wstrząsnął nią. Co musiał o sobie myśleć, żeby mówić takie rzeczy? Kto go tak skrzywdził? A może był chory, dlatego wciąż siedział przy komputerze i nie wychodził? Nie, zaraz, wychodził – kiedyś pisał przecież, że ma motor. Motor, a do niego kask – chował twarz.
Randell, co się dzieje?”
„Nic. Po prostu – poczekajmy jeszcze, dobrze?”
„Bardziej gotowa nie będę”
– przeczytała to w jakiejś książce, teraz leżało jak ulał.
Kto ci powiedział, że chodzi o ciebie? To ja nie jestem gotowy. Stawiasz moje życie na głowie, Izabelo.

* * *

Czuł swój głód. W lędźwiach, na języku. Kłamał. Jak zawsze. Chciał, żeby przyszła, żeby stanęła naprzeciwko niego. Chciał jej dotknąć. Czy była piękna? A skąd miał to wiedzieć? Nie znał się na tej urodzie, mógł patrzeć na zdjęcia na jej profilu i nie czuł nic. Ale gdy widział jej wiadomości, myślał o jej palcach uderzających w klawiaturę – to było co innego. Wtedy widział swój głód.

* * *

Izabela natychmiast nacisnęła dzwonek do drzwi, jakby obawiała się, że jeszcze chwila, a zmieni zdanie. Przez zamknięte drzwi słyszała szklany dźwięk wewnątrz domu, a potem kroki.
- Izabela? Wchodź! – usłyszała stłumiony głos. Nacisnęła klamkę.
- Mam zajęte ręce, sorry, wchodź!
- Randell? – posłusznie weszła do przedpokoju i zamknęła za sobą drzwi. Zawahała się, ale nie przekręciła zamka. Za tak głupią się nie uważała – z drugiej strony poczuła gorącą falę wyrzutów sumienia. Zaufał jej tak bardzo. Powinna była zamknąć drzwi.
Zdejmując buty rozglądała się ciekawie po mieszkaniu. Przedpokój był niewielki, większość miejsca zajmował wieszak na ubrania. Na półce nad drzwiami zobaczyła kask motocyklowy i uśmiechnęła się. W końcu obiecał jej przejażdżkę. Ustawiła równo buty, jeden przy drugim, i zajrzała do pokoju.
- Randell?
Zza uchylonych drzwi dobiegło ją stukanie kubkami i cichy syk, jak płomienia na kuchence.
- Wchodź! Ja zaraz do ciebie wyjdę, moment, tu muszę skończyć.
Posłusznie usiadła przy stole, na samym brzegu krzesła. Cokolwiek by sobie nie wmawiała, nie czuła się pewnie. Nie usiedziała nawet pięciu sekund.
- Może pomogę ci jakoś?
- Nie!!! – chłopak krzyknął tak jakoś rozpaczliwie, że zamarła przy drzwiach do kuchni, z ręką wyciągniętą nad klamką. Przez szczelinę przy futrynie zobaczyła gwałtowny ruch wewnątrz. – Nie wchodź! Przepraszam cię, ale… nie jestem gotowy, proszę, nie wchodź.
Pod koniec zdania usłyszała, jak przyciszony głos lekko się łamie. Ścisnęło jej to serce. Odsunęła się od drzwi, ale stanęła obok, opierając się plecami o ścianę.
- Nie wchodzę. Ale wiesz… nie musisz się bać. Pamiętasz? Wszystko będzie dobrze.
Odpowiedziało jej milczenie.
- Randell? Chcę cię zobaczyć wreszcie. Jesteśmy przyjaciółmi, może nawet… nie zrobię nic głupiego. Wyjdź do mnie. Zaufasz mi?
- A ty mi ufasz? – odpowiedział natychmiast, tak blisko, że aż wzdrygnęła się. Musiał stać zaraz przy drzwiach. Starała się nie zerkać w ich kierunku, żeby nie peszyć go – i przypomniała sobie o zamku w drzwiach. Poczuła tak gwałtowne gorąco w policzkach, że była pewna, iż płonął.
- Bezwarunkowo. Znamy się tak dobrze. Rozmawialiśmy o takich rzeczach – wiesz co, poczekaj chwilę!
Szybko podeszła do drzwi wejściowych i przekręciła zamek. Nie mogła go okłamywać. Być taka, jak te dupki, o których jej opowiadał. Wróciła do pokoju dużo spokojniejsza.
- Już.
- Jesteś gotowa?
- Bardziej gotowa nie będę –powtórzyła. - Proszę cię, wyjdź, bo straszysz mnie coraz bardziej!
- Ale jesteś pewna?
Usłyszała iskrę w jego głosie. Droczył się z nią! Co za drań! Izabela roześmiała się i skoczyła w stronę drzwi.
- Szukam, chcesz czy nie! – krzyknęła, pociągając za klamkę. W tym samym momencie zgasło światło i znów krzyknęła, tym razem ze strachu.
- Randell!
- Ćśśś, to ja – usłyszała miękki, chłodny głos przy uchu i przeszedł ją dreszcz. Nie był nieprzyjemny. Słyszała, jak przyjaciel okrąża ją w ciemności kuchni.
- Gdzie jesteś? – wyszeptała, obracając głową jak sowa i wyciągając rękę w ciemność.
- Tutaj – poczuła lekki oddech chłopaka na policzku. Jakaś część jej umysłu chciała krzyknąć i uciekać, ale ciało było jak sparaliżowane i tylko na dźwięk tego głosu odpowiadało lekkim pulsowaniem: Randell, Randell, Randell…
- Tutaj? Nie widzę cię – odwróciła się ostrożnie w stronę głosu i nagle poczuła pod palcami wyciągniętej dłoni coś miękkiego i chłodnego, palce, ale szczelnie opakowane w skórzaną rękawiczkę, tak jak coś bardzo łatwego do uszkodzenia pakuje się w warstwy waty. Dłoń Randella wsunęła się w jej.
- Ja cię widzę. Pozwól mi popatrzeć, dobrze?
Izabela nigdy w życiu nie przeżyła czegoś takiego. Stała całkiem bezbronna w obcej, zaciemnionej kuchni, z człowiekiem, którego znała jak siebie samą, ale nigdy nie widziała na oczy – i wcale nie była przerażona, raczej poruszona, stęskniona, jakby właśnie jej życie ułożyło się w dawno oczekiwany wzór – i nie chciała, żeby to się kończyło, ale jednocześnie chciała jak najszybciej siąść do komputera i opisać to, ubrać w słowa, a potem wysłać Randellowi… Nie mogła powstrzymać cichego śmiechu.
- Co się tak bawi? – syknął, ale nie złośliwie, po prostu z ciekawością. Poznała tę ciekawość, tak pytał o jej wiersze i o to, co przydarzyło się jej w ciągu dnia.
- Pomyślałam, że muszę to wszystko napisać.
- Od nowa? – miał uspokajający głos. Poczuła na czole jego chłodny palec, w zagłębieniu pomiędzy oczami. – Nie podoba ci się ta wersja? Izabelo?
- Raczej –
Zapalił światło tak nagle, że aż się wzdrygnęła, ale zanim zdążyła się na dobre wystraszyć, ogarnęła ją niemal ekstaza. Widziała anioła – to znaczy, słyszała go i czuła, bo wzrok skupiła na czymś pięknym, tak pięknym, tuż przed swoimi oczami.
- Co to?! – spytała za głośno, bojąc się mrugnąć, by zjawisko nie rozwiało się. Tysiące tęczy odbite w diamentowej powierzchni wirowały spokojnie, przyciągając całą jej uwagę. Gdy usłyszała swój własny głos, przestraszyła się, że wystraszy te kolory, jakby były żywymi stworzeniami.
- Podoba ci się?
Nie widziała Randella, ale słyszała go tuż przy sobie, przyjazny uspokajający głos, głos przyjaciela, pełen ufności i bezpieczeństwa.
- Piękne, piękne, piękne – zorientowała się, że bezmyślnie powtarza słowo. Leżało w jej ustach jak cukierek, słodkie, idealne. – Czy… to… wi- wisiorek? Ran… dell…?
Poza tańcem tęcz zobaczyła jego sylwetkę, zwężający się ku dołowy nieco kwadratowy cień, ale nie zaniepokoiło jej to, wręcz przeciwnie, na ciemnym tle kolory wyglądały jeszcze pięknie, jak pięknie, że aż bolało ją serce –
- Chcę pisać – wyszeptała nieco sennie, robiąc krok do przodu i poczuła na ramieniu rękę Randella, pozbawioną ochraniającej rękawiczki. Zatrzymała się posłusznie.
- Chcę ciebie, Randell – nawet nie wiedziała, kiedy to powiedziała, ale słowo zawisły w powietrzu jak lśniąca błyskotka. W jego głosie był uśmiech.
- To ja chcę ciebie, mała Izabelo.
Poczuła najpierw elikatnie, jak przytłumiony watą, chłód promieniujący z ramienia, szorstkie wrażenie na skórze. Lęk nadchodził powoli, leniwie, płoszony przez tęczowe światła przed jej oczami, światła osadzone na czymś, co wyglądało – tak bardzo starała się przyjrzeć, ale w oczach czuła mącącą myślenie słodycz – jak mała latarenka na czułkach tej dziwnej, strasznej ryby, którą widziała raz w nocnym akwarium.
Do jej uszu doszedł cichy syk pary wypuszczanej z czajnika i chrobot, jakby ktoś przesunął nożem po płytkach podłogi. Strach przebił się wreszcie przez zdruzgotane systemy ochronne w głowie Izabeli i podskoczyła nerwowo, odrywając wzrok od błyskotki. Randell pochylał się nad nią jak do pocałunku. Pęknięcie w twarzy imitujące usta rozchyliło się, ukazując drobne, lśniące zęby. Izabela krzyknęła, uderzając otwartą dłonią w tarczę łusek na policzkach, których naprawdę nie było – krzyknęła, ale ten krzyk wyrwał się z jej ust jak chrapliwe westchnienie, gdy potężny ogon zakończony czarującą błyskotką uderzył ją z całej siły w brzuch. Siła uderzenia wtłoczyła ją pod stół. Gdy leżała, rozpaczliwie łapiąc oddech, koło jej twarzy niczym duch pojawiło się tęczowe światełko, przynęta na niemądre motyle, lśniąca na samym końcu jaszczurczego ogona. W jego świetle zobaczyła ciemne zagłębienia oczodołów Randella i jego wypukłą twarz. Wysunął drżący język, badając jej strach.
- Widzisz, co miłość uczyniła? – zapytał sykliwie, przysuwając się do niej. Izabela jęknęła i poruszyła się, wciskając plecy w ścianę. Złamane żebra krzyknęły za nią. Ciemny pysk Randella i kolory na wabiku wyostrzyły swoje krawędzie.


Ostatnio zmieniony przez Natalia Lupin dnia Pią 22:51, 01 Kwi 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ceres
kostucha absyntowa



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 4465
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z dzikich i nieokiełznanych rubieży Unii Europejskiej

PostWysłany: Sob 0:31, 02 Kwi 2011    Temat postu:

Wow, Nat, zrobiłaś na mnie wrażenie tym zakończeniem. Naprawdę nie mam pojęcia, co powiedzieć. Nie jesteś DiCaprio, doprawdy Very Happy.

Powiem szczerze, że czuję się rozbrojona pozytywnie. I nie da się ukryć, że po tym opowiadaniu wszystkie te ostrzeżenia, żeby uważać, kogo się spotyka przez internet, nabierają nowego znaczenia.

Coś mi właśnie przyszło do głowy... przyznaj się, którą z nas uważasz za krokodyla?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Natalia Lupin
lunatyczka gondorska



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 3952
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Minas Tirith

PostWysłany: Sob 17:37, 02 Kwi 2011    Temat postu:

Ciebie oczywiście, jesteś gryzącym złem i już na pierwszym spotkaniu urwałaś mi rękę Razz
Yay, miło mi Very Happy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hekate
szefowa



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Nie 20:18, 03 Kwi 2011    Temat postu:

Łooo, to było bardzo, bardzo twojsze, Nat. Niepokojące. Gęsią skórkę powodujące. Stwierdzam, że masz tendencję albo do malarskich, poetyckich miniatur, albo do okołothrillerowatych opowiadań z gatunku "wysubtelniony King" - tutaj te tendencję się pomieszały i wyszło Coś Ciekawego.

Cerere ma racje, końcówka jest najlepsza. A to bardzo trudne - dobrze skończyć. Napięcie narasta powoli, powoli, powoli, aż w końcu BUM i czytelnik dostaje w łeb. Fajne są niedopowiedzenia w opisie Randella, jakaś taka nieuchwytność wizualna jego postaci. Izabela interesuje mniej, jest męcząca, ale taka chyba miała być.

I wiesz, bardzo to prawdziwe... to, że człowiek, spotykając kogoś internetowego, ma ochotę o tym napisać, napisać właśnie DO NIEGO. Ha. Od razu mi się powieści Łukjanienki przypominają i jego Głębia, trójwymiarowe wirtualne życie. Każdy, kto w internecie żyje, kto kocha jego niebezpieczeństwa, cudowności i narowy, na pewno mocniej odbierze twojego krokodyla, niż osoba "z zewnątrz". O tak. Internet jest czymś, o czym zdecydowanie warto pisać.


Ostatnio zmieniony przez Hekate dnia Nie 20:19, 03 Kwi 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maggie
niepoprawna hobbitofilka



Dołączył: 09 Wrz 2005
Posty: 2126
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Świętokrzyska Łysa Góra ;)

PostWysłany: Nie 21:23, 03 Kwi 2011    Temat postu:

Oj Nat, ale fajne! Czytałam ze wzrokiem wbitym w ekran, nie oderwałam się ani na chwilę. Bardzo podobała mi się cała sytuacja, osaczanie Izabeli. A potem scena w kuchni - jak to się potoczy, jak się skończy?
I podpisuję się pod Hek - masz zdolność do tworzenia magicznych, nierealnych opisów, które uwodzą czytelnika. Przy wspomnieniu o tęczowym naszyjniku poczułam się zahipnotyzowana...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kira
kryształkowa dama



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 3486
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z <lol>andii ;)

PostWysłany: Sob 19:17, 09 Kwi 2011    Temat postu:

Cóż, po komentarzach Hekate i Meg nie jestem już w stanie napisać nic nowego i konstruktywnego. Opowiadanie bardzo klimatyczne i intensywne, w pewnym momencie zrobiło mi się aż gorąco, gdy je czytałam. Izabela jest dla mnie jednocześnie i denerwująca i godna współczucia, w każdym razie to bardzo żywa postać. A Randell? Niedookreślony i przez to niemal przerażający. Dziwny...

Komentarz techniczny: znalazłam dość dużo literówek, które przydałoby się wyeliminować, żeby się lepiej czytało, ale w sumie zrobisz z tym, co będziesz chciała Wink

Ogólnie rzecz ujmując - chylę czoła.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Natalia Lupin
lunatyczka gondorska



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 3952
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Minas Tirith

PostWysłany: Sob 20:27, 09 Kwi 2011    Temat postu:

Dziękuję, cieszę się, że wam się podobało Very Happy

Wieeem Kiruś, dzięki Very Happy Pracuję na tym (z pomocą koleżanki), będę musiała w końcu poprawić tutaj, bo na wydruku trochę się zaczerwieniło XD
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lunatyczne forum Strona Główna -> Klub Pojedynków Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin