Forum Lunatyczne forum Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

*Szafa pełna opowieści... - Rachel vs Pusz

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lunatyczne forum Strona Główna -> Klub Pojedynków
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Lu
moderator pomylony



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 156
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Trójmiasto

PostWysłany: Pią 21:37, 07 Paź 2005    Temat postu: *Szafa pełna opowieści... - Rachel vs Pusz

Tak więc doczekaliśmy się. Autorkom w końcu udało się coś napisać. Co to będzie? Zobaczymy...
Rozpoczynam pojedynek pomiędzy Puszkiem a Rachel.

Temat: Szafa pełna opowieści, czyli o małych czarodziejach, ale i nie tylko.
Uwagi: w opowiadaniu musi pojawić się wątek z dziećmi. Koniecznie.
Beta: brak
Długość: nieograniczona

Życzę powodzenia
Lu

Edit:
Ups... za błąd w tytule przepraszam Embarassed
Późno już a ja jestem zmęczona. Czy Szefowa mogłaby poprawić?


Ostatnio zmieniony przez Lu dnia Pią 21:54, 07 Paź 2005, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lu
moderator pomylony



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 156
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Trójmiasto

PostWysłany: Pią 21:38, 07 Paź 2005    Temat postu:

Tekst A

Molly opadła bezsilnie na fotel.
- Mamo? – dobiegł ją głos zza oparcia.
- Chodź, Ron – dwie pary rąk odciągnęły chłopca od mebla. – Mama chyba jest zmęczona.
- Tak? A ja jestem głodny.
- No to chodź. Zrobimy ci coś do jedzenia – odparł Fred. – Ale powinieneś się nauczyć, jak sam sobie radzić. My w twoim wieku już sami odgnomialiśmy ogródek.
- No właśnie – dodał George. – Ty się boisz nawet na swojej miotełce polatać...
- To... to kłamstwo! Wy kłamiecie! Ja chcę mamę – naburmuszył się chłopiec.
Usłyszeli trzask sprężyn fotela, a po chwili i lekkie chrapanie.
- Widzisz? To ta pora, kiedy mama się wyłącza, bo ją zmęczyliśmy. Zobaczymy, co u Ginny?
- Znowu? George, ile można? Ona się dobrze czuje sama w swoim kojcu. I z niego nie wychodzi.
- Bo ją przywiązaliśmy... Chociaż ją nakarmmy.
- Idę po tatę – oznajmił Ron.
- Co? Stój! – złapał go za ramię Fred. – Żartowaliśmy.
- Ale o co wam chodzi? Chcę żeby tata zrobił kolację. Strasznie mnie brzuch boli...
- Może cukierka na ból brzucha? – zaproponował rozpromieniony George, wciskając bratu czerwoną landrynkę.
- Nie! Nie chcę! One parzą... Przepalą mi język!
- Nie uciekaj, zrobię ci kanapkę – Fred już zabierał się za krojenie chleba. – Fajnie by było umieć tak, jak mama. Fru! Różdżką i wszystko samo się robi...
Ron usiadł przy stole. Spojrzał na George’a, próbującego domalować mamie wąsy „mazidłem wszędzie-piszącym”. Udało mu się to połowicznie, bo po chwili do kuchni wszedł rześko Arthur, zwany w pewnych kręgach również „tatą”.
- George, zmaż to. Wiesz, że mama potem będzie zła – uśmiechnął się. – Dzisiaj żadnych wezwań – zanucił. Wziął od Freda nóż, zakleił mu magicznym plastrem palec, który ten nieopatrznie sobie naciął, po czym pokroił chleb i posmarował go dżemem. Zawahał się z talerzem w powietrzu.
- Ron, nie masz alergii na truskawki, prawda?
- Eee, chyba nie, tato. Ale ja już mogę? Umrę z głodu...
Arthur zgromił bliźniaków wzrokiem.
- Co znowu zmajstrowaliście, że mama padła?
- Nic specjalnego – odparli chórem.
- Czyli wszystko – westchnął ojciec i podał im kolację. Wziął gazetę z drewnianego stołka pod ścianą i usiadł koło Freda. Po chwili jednak zrezygnował z lektury. Przeczesał palcami gęste włosy syna.
- Czy ty czasem nie miałeś rudych włosów? Chyba trochę zzieleniały...
- Nie, tato, zdaje ci się – odparł Fred i szybko skończył jeść. – To my z George’em już pójdziemy na górę...
- Czekajcie! – krzyknął Ron, wpychając sobie na siłę do ust pół kromki chleba i pobiegł za braćmi.
- Nie rozrabiajcie za bardzo, żebym nie musiał do was przychodzić! – zawołał za nimi. Zdążył jeszcze dosłyszeć:
- Patrz, Ron, mam czerwone dropsy.
- Ale to nie te, co parzą? – spytał niepewnie chłopiec.
- No co ty? To były inne. Czy my byśmy cię oszukali...?
- Nie... nie wiem.
- Ale te są naprawdę dobre.
- Serio?
- Jasne!
Arthur potrząsnął z rozbawieniem głową i spojrzał czule na Molly.
- I wiesz co, kochanie? Nie miałaś racji. Nigdy nie żałowałem, że mamy tyle dzieci. Nigdy. Nawet, jeśli muszę harować bez przerwy...
Podszedł do kanapy, zabrał wełniany koc w szkocką kratę i okrył swoją żonę. Cmoknął ją w policzek i poszedł zajrzeć do starszych dzieci.
Molly mruknęła cos przez sen. Coś co brzmiało jak:
- Dzieci... nigdy za wiele...


Ostatnio zmieniony przez Lu dnia Pią 21:59, 07 Paź 2005, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lu
moderator pomylony



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 156
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Trójmiasto

PostWysłany: Pią 21:41, 07 Paź 2005    Temat postu:

Tekst B

16 marca 1979 roku, godzina 17:43
Londyn, główna kwatera Zakonu Feniksa, salon

Czuł się skrępowany. Nie, nie zaistniałą sytuacją. Dosłownie. Siedział na miękkim dywanie pośrodku pokoju, owinięty rękawami własnego swetra, jakby był ubrany w mugolski kaftan bezpieczeństwa. Wokół niego skakała trójka dzieciaków, w dość nietypowych strojach, nawet jak na małych czarodziejów. Gdzieś z prawej strony w kominku wesoło trzaskał ogień.
Zastanawiał się, jak to się stało, że znalazł się w tak absurdalnej sytuacji i już miał do tego dojść, kiedy deska podłogowa przy drzwiach zaskrzypiała. Odwrócił głowę w stronę, skąd dobiegł dźwięk. Tak jak się spodziewał, zobaczył Maggie, w całej okazałości, wygodnie opartą o framugę drzwi. Starając się, aby nie parsknąć śmiechem, wkroczyła do pokoju.
- Widzę, że miałeś bardzo napięty plan dnia - usiadła obok niego i z ciekawością obserwowała, jak mała Ninni wiesza się na Syriuszu, chcąc go przewrócić.
- Tak. Niezwykle napięty - stęknął podnosząc się z ziemi razem z małą Tonks na plecach, która z radosnym piskiem uwiesiła się jego szyi. - Mogłabyś mnie rozplątać?
- Coś ci zwisa, Black - parsknęła Mag, patrząc na dziewczynkę, która, najwyraźniej zadowolona z siebie, ani myślała o tym, aby się puścić.
- Ha ha. Bardzo śmieszne - odpowiedział, po czym strząsnął Ninni, tak jak ptak strząsa kropelki deszczu. Dziewczynka roześmiała się perliście, po czym podbiegła do, Charliego. W tej chwili kłócił się z małą Robin o to, kto teraz będzie się bawić misiem, spoczywającym na wielkim tronie, którego dorośli używali jako fotela.
- Teraz misiem nikt się nie będzie bawił. Wszyscy idą grzecznie na kolację, bo Maggie zaraz dostanie szału - zawyrokowała Maggie, po czym puściła oko do Syriusza. Ten odpowiedział jej szerokim uśmiechem.
Miś został na jakiś czas zapomniany i pozostawimy na tronie, a jego niedawni wyznawcy, gromadą - choć było ich tylko troje - ruszyli w stronę kuchni, gubiąc po drodze wielkie spiczaste kapelusze i za duże kalosze. Pokój, do którego zaledwie pięć minut temu nie odważył się wejść nawet Remus, aby nie paść ofiarą małych goblinków, opustoszał w jednej chwili.
- Czemu Maggie dostanie szału? - spytał Syriusz, próbując się uwolnić. - Możesz?
- Mogę - Maggie podeszła do niego. - A Maggie dostanie zaraz szału, ponieważ, już od dziesięciu minut, razem z Lily, próbują zwołać wszystkich na kolację - odpowiedziała, jednocześnie usiłując rozplątać Blacka z więzów jego własnego swetra.
- No. Już. Długo tu z nimi siedzisz?
- No... tak jakoś cały dzień. Chodźmy już na tę kolację. Głodny jestem.
Ruszyli w stronę kuchni, potykając się efektownie po drodze o pozostawiane na środku pokoju kalosze.
Kiedy wkroczyli do pomieszczenia Remus siedział przy stole, zaś Lily kończyła wycieranie buzi dzieciarni, która już zdążyła się cała upaćkać. Pomimo że teoretycznie nie miała jeszcze ku temu sposobności.
- O. Syriusz. Ładne rękawy. Nie będę musiała zamiatać podłogi - zachichotała Lily na widok czarnego swetra, który był rozciągnięty do granic swoich możliwości.
Black spojrzał w dół, po czym ostentacyjnie westchnął, przewracając oczami.
- Gdybyś siedziała z nimi cały dzień, też byś tak wyglądała. Dobrze przynajmniej, że to nie mój sweter.
- A czyj?
- Remusa - odpowiedział wesoło Syriusz.
Remus zakrztusił się herbatą
- Że co?!
- Eee... mniejsza z tym.
- Ciociu? - Charlie stanął na palcach po drugiej stronie stołu tak, że widać było tylko rudą szopę włosów i duże orzechowe oczy. - Co jest na kolację?
Lily wskazała na wielki parujący garnek, w którym gotowała się jakaś zupa.
- Rosołek - powiedziała, jednocześnie usiłując zapleść Ninni warkocz. - Będziesz grzecznym chłopcem i nakryjesz do stołu?
- Dobrze - odparł Syriusz. - Ale tylko dlatego, że nazwałaś mnie grzecznym chłopcem.
Dzieci zaniosły się śmiechem zaś Lily spojrzała na niego z politowaniem.
- Jak dla mnie bomba - stwierdziła Maggie. - To rozkładaj te talerze, grzeczny Huncwocie. Głodna jestem. Ha! I zobaczymy, co James powie na to, że ty niby grzeczny jesteś. Niewinny! Phi!
- A ja potrafię zjeść cztery banany na raz - wszyscy spojrzeli na Robin, która najwyraźniej postanowiła się wreszcie odezwać. Zapanowała cisza.
- Perwersyjne banany, co? To ja pójdę lepiej po te talerze - mruknął Syriusz i ruszył w stronę kredensu.
Zanim wszyscy w końcu zasiedli do stołu, minęło ładnych parę minut.
- A co znaczy plerfersyjne? - W pokoju ponownie zapanowała niezręczna cisza. Przerwał ją Black najwyraźniej speszony zadanym pytaniem.
- Lily, podasz mi rosół? - udając, że nie widzi wlepionych w niego oczu, zaczął rozdzielać zupę.
Lily uśmiechnęła się pod nosem patrząc na konsternację Huncwotów. Zarówno Syriusza jak i Remusa. Wymieniła z Mag porozumiewawcze spojrzenia.
Gdy mężczyźni zajęli się rozmową o nowym motorze Łapy, a dzieci próbowały wcelować łyżką w buzie, Maggie nachyliła się do Lily.
- To kiedy James wraca?
- Za trzy dni. Dobrze przynajmniej, że Remus został tu ze mną, bo bym sobie nie poradziła z tą zgrają.
- No, ale przecież jest tu jeszcze Black. Co prawda był chory, ale od kilku dni już mu lepiej...
- Syriusz? - Lily spojrzała na Mag z politowaniem. - I on miałby pilnować dzieci i pomagać?
- A niby czemu nie?
- On sam jest jak dziecko. Taki wieczny chłopiec, który nigdy nie dorośnie - Lily zrobiła sceptyczną minę.
- Nie przesadzaj. Przecież potrafi być poważny... - W tym momencie dobiegł je głośny wybuch śmiechu z drugiego końca stołu. Automatycznie spojrzały w tamtą stroną, a ich oczom ukazał się osobliwy widok. Znajdujący się najbliżej Remus kiwał się niebezpiecznie na krześle, dusząc się ze śmiechu, a Mag mimochodem pomyślała, że jeszcze chwila a Lunatyk wyląduje na podłodze. Na następnych krzesłach kucała trójka dzieciaków roześmianych od ucha do ucha, z błyszczącymi oczami wlepionymi w Syriusza. On zaś górował nad całym towarzystwem z łyżką na nosie. Mag gwałtownie odwróciła się w stronę Lily.
- Dobra. Wygrałaś. On nigdy nie dorośnie.
Evans spojrzała na nią z miną pod tytułem " A nie mówiłam?", po czym dalej obserwowała rozgrywający się przed nią kabaret. Mag również spojrzała w tamtą stronę.
W tej chwili Łapa pokazywał Robin, co należy zrobić, by łyżka nie spadła. Podniósł srebrną zastawę do ust i chuchnął, po czym zawiesił ją na jej nosku, zaś ona radosnym piskiem odwróciła się do Ninni.
Remmy wycierając łzy ze śmiechu podniósł filiżankę z herbatą, po czym wymienił z Łapą szeroki uśmiech. Z zainteresowaniem obserwował dalsze poczynania małych czarodziejów.
- Wiesz, pomimo wszystkich wad jakie ma Syriusz, dobrze go tu mieć - powiedziała nagle Lily, patrząc na uśmiechnięte twarze obecnych. - Może jest lekkomyślny i zbyt pewny siebie, a jego entuzjazm może doprowadzić człowieka na skraj rozpaczy, ale...
- Ale...?
- Jak patrzę na nich. Na Remusa. Czy ty widziałaś, żeby on się ostatnio uśmiechał?
Mag spojrzała na Lunatyka. Nie, nie widziała. W ogóle ostatnio mało kto się uśmiechał. Nie było się z czego śmiać. A czasem nie było do kogo.
- No właśnie. A Syriusz... Syriusz...
- Wprowadza ożywczy powiew - Mag zachichotała na wspomnienie akcji z przed dwóch tygodni. Co prawda wtedy nie było im do śmiechu. Ba! Ona była wręcz przerażona, a Syriusz nie dość, że zwichnął sobie kostkę i nieźle się potłukł, to na dodatek dostał jeszcze od Szalonookiego "za bezmyślność i głupotę wrodzoną". Ale potem wszyscy śmiali się z tego przez kilka dni, a zwłaszcza poturbowany.
- No właśnie - kiwnęła głową Lily.
Zamilkły popijając herbatę i obserwując, jak Remus uśmiecha się końcikiem ust. Jak Syriuszowi błyszczą oczy znad filiżanki. I jak dzieci ekscytują się nową zabawą.
Lily przypomniały się słowa Jamesa, które kiedyś od niego usłyszała. Nie ważne, ile ma się lat. Ważne czy ma się duszę dziecka.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aurora
szefowa młodsza



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 6548
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 10:42, 08 Paź 2005    Temat postu:

Zabieram się do oceniania.
Proszę nie gryźć, wampiry drogie Wink

Pomysł:
A - 2
B - 1

Muszę przyznać, że jednak wolę Weasley'ów... Takie przyjemniejsze to opowiadanko. Miłe. Ciepłe.

Styl:
A - 1
B - 1

Oba bardzo dobre

Ortografia:
A - 0,6
B - 0,4

Dostrzegłam parę literówek i przecinków w złych miejscach.

Kanoniczność:
A - 0,8
B - 0,2
Syriusz może i syriuszowaty, ale bardziej kanoniczni Weasley'owie. I bliźniaki przywiązujace Ginny w kojcu (brawo, brawo). Mimo, żem działaczka anty-kanonowa, to denerwuję mnie opowiadania o Huncwotach... Wybacz autorko Be, i mnie nie gryź...

Ogólne wrażenie:
A - 2
B - 1

Cóż... Jak już pisałam, już wolę rodzinkę Weasley&Weasley. Bo po prostu ff-y o Huncwotach, razem z dziwnymi kobitkami mnie wnerwiają...

Podsumowanie:
A -6,4
B -3,6

Nie wiem, czy dobrze rozdzieliłam punkty, ale wygrywa tekst A. Gratulacje![/b]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hekate
szefowa



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Sob 12:44, 08 Paź 2005    Temat postu:

Pomysł:
A - 2
B - 1
Po prostu ciepły obrazek z życia rudowłosej rodzinki wydał mi się oryginalniejszy Smile

Styl
A - 1,8
B - 0,2
Pierwszy tekst jest staranny i dopieszczony. Nie zarejestrowałam żadnych poważnych niedoskonałości. Natomiast drugi odznacza się wybitnymi wręcz udziwnieniami stylistycznymi.

Ortografia, interpunkcja, literówki etc.
A - 0,8
B - 0,2
Utworek B, to przecinkowe dziwowisko Wink

Kanoniczność
A - 0,5
B - 0,5
Ignoruję ten podpunkt ocenialny ze względu na Anty-Kanonowe poglądy.
Daję identyczną punktację.

Ogólne wrażenie
A - 1
B - 2
Mimo niedoskonałości polubiłam bardziej tekst B. I wprawdzie on nie wygra ze względu na poprzednie punkty, to... uśmiecham się do niego cieplutko!


A - 6,1
B - 3,9

Gratulacje!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lu
moderator pomylony



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 156
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Trójmiasto

PostWysłany: Sob 12:57, 08 Paź 2005    Temat postu:

Ze względu na moją nie wiedze kto jest autorem pojedynków, oddam swoje punkciki.

Pomysł:

A- 2
B- 1

Och, ach, rude cosie, uwielbiam je! Mają to coś. Takie miłe, ciepłe opowiadanko.

Styl:

A- 1,1
B- 0,9

Coś mi nie zgrzytało, ale nie potrafię dokładnie określić co. Dlatego daje 0,1 punkta więcej pani z literką "A".

Ortografia:

A- 0,5
B- 0,5

Tutaj błędów nie staram sie nawet odszukać. Jak zaczynam, to znajduje tylko takie które są napisane poprawnie. -_-'

Kanoniczność:

A- 0,5
B- 0,5

Ogólne wrażenie:

A- 1,7
B- 1,3

Zarówno tekst Pani "A" i Pani "B" był c-u-d-o-w-n-y. Jednak mam ten sentyment do rudzielców. Takie małe bachory. Jak ja...

Razem

A- 5,8
B- 4,2


Gratulacje
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hec
moderator avadzisty



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 1449
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: na północ od chatki 3ech świnek

PostWysłany: Sob 19:07, 08 Paź 2005    Temat postu:

Zanim zabiorę się za ocenianie zaznaczę, że oba opowiadania bardzo mi się podobały, jedno z nich bardziej., ale obawiam się, że ze względu na sztywne zasady oceniania, nie będę mogła dać mu większej ilości punktów.

Pomysł:
A-1,8
B-1,2
W historii A pomysł jest na prawdę doskonały, natomiast jeśli chodzi o opowiadanie B, to mam wrażenie, że autorce zabrakło troszkę pomysłu na bohaterów- to jedyna moja obiekcja, poza tym, gromada szalonych małych czarodziejów- bomba!

Styl:
A-1,3
B-0,7
Ujmę to tak- ocena stylu pierwszego opowiadania pojawiła się drogą eliminacji- w drugim coś było nientak, dziwne nagromadzenie wyrazów, albo raczej wyglądało to tak, jakby autorka zapomniała jak wyglądają utarte i zużyte powiedzenia i z braku chęci, tudzież z lenistwa, po prostu je pozmieniała, co nie brzmi najlepiej. W opow. A znalazłam tlko kilka literówek- w tej chwili przypominam sobie dwie, czyli było ich niewiele.

Ortografia:
A-0,5
B-0,5
Starym zwyczajem daję po równo- jestem dysortografem i nic co mam do powiedzenia na ten temat nie jest warte zadumy Wink

Kanoniczność:
A-0,5
B-0,5
Jest dla mnie na tyle nieistotnym elementem (Wiwat Anty- Kanon!!!), żźe nie będę się nad nim zastanawiać.

Ogólne wrażenie:
A-1
B-2
Bardzo lubię Weasley'ów, ale chociaż ten obrazek z ich życia był ciekawy, to jednak więcej przyjemno ści czerpałam z tekstu drugiego. Być może dlatego, że w tekście pierwszym pokazana jest rodzina, więc oczywistym jest, że rodzice kochają swoje dzieci, natomiast tekst drugi daje do zrozumienia, że dzieci nie można nie kochać, co więcej,pokazuje,że w każdym z nas , przez całe życie jest dziecko. O powiadanie natchnęło mnie optymizmem, pokazuje miłośc, jako coś oczywistego i prostolinijnego.
RAZEM:
A-5,1
B-4,9


Obu autorkom gratuluję, bo opowiadnia doskonałe i apetyczne, acz bez biicia przyznaję, że gdyby nie ograniczenia punktowe wygfrałoby opowiadanie B.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hekate
szefowa



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Sob 19:25, 08 Paź 2005    Temat postu:

Heca, ja się ciebie normalnie zaczynam bać Wink Znowu zgadzamy się całkowicie. Może przyznamy jakąś wyjątkową nagrodę tekstowi B? Powiedzmy - troll publiczności?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hec
moderator avadzisty



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 1449
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: na północ od chatki 3ech świnek

PostWysłany: Sob 19:50, 08 Paź 2005    Temat postu:

Hehe, może jestem twoja zła siostrą bliźniaczką, z którą rozdzielili cie w szpiutalu zaraz po porodzie Wink

Co do Trolla Publiczności- jestem jak najbardziej za! Uważam, że opowiadanko absolutnie zasługuje na wyróznienie, hehe, ustanówmy nowy wymiar nagród, wrzućmy do regulaminu pojedynkowni Nagrodę publiczności, którą można przyznać , ale nie trzeba. Będzie to idealne w sytuacjach, w których sztywne reguły punktowe uniemożliwiaja nagrodzenie jakiegoś tekstu Trollem Krytyków!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maggie
niepoprawna hobbitofilka



Dołączył: 09 Wrz 2005
Posty: 2126
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Świętokrzyska Łysa Góra ;)

PostWysłany: Sob 20:56, 08 Paź 2005    Temat postu:

Pomysł:
A- 1
B- 0,9
Chociaż Huncwotów uwielbiam, pomysł z rudzielcami wydał mi się ociupinienieńkę lepszy.

Styl:
A- 1
B- 0,9
Pierwszy był jednak stylistycznie bardziej przejrzysty.

Ortografia:
A- 0,6
B- 0,6
Z tym "końcikiem ust" coś było nie tak Wink

Kanoniczność:
A- 0,5
B- 0,5


Ogólne wrażenie:
A- 1,8
B- 2,2
A jednak B, a jednak B...


Razem
A- 4,9
B- 5,1
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Puszczyk
moderator cyniczny



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 537
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Miasto o trzech twarzach

PostWysłany: Nie 20:22, 16 Paź 2005    Temat postu:

Zamakam własny pojedynek. Czuję się jak na gali oskarowej. Strrrrasznie głupio.
<wyjmuje z kieszeni kartkę>
Eghem...! A więc tak.
Chciałam bym podziękować: Pajączkowi Z Sufitu który zawsze ze mną dyndał i powiewał w chwilach absurdu, mojemu Sumieniu Joshule za to, że choć raz mnie kopnął w dupę, mojej lewej skarpetce... Tfu! To nie ta kartka.
<grzebie nerwowo w kieszeni, po czym wyjmuje rozdartą torebkę herbaty, której zawartość ląduje na ziemi>
To się później posprząta...!

Tak więc mam zaszczyt zamknąć ten pojedynek przypieczętowawszy stępelkiem.
Zwycięzca: RACHEL
Chcę powiedzieć, że jestem bardzo zadowolona z wyniku. Osiągnęłam to co chciałam. Udowodniłam Rejowi, że wie do czego służy pióro... a raczej klawiatura i jak się owej używa a do tego wychodzi jej to nader zgrabnie. Zmusiłam się w końcu do napisania czegokolwiek i nawet chcieli mi dać nagrodę.
Czyli tak zwany full serwis.

Tekst A Rejowy uzyskał 28,3 punktów
Tekst B czyli Puszkowy-własny 21,7 punktów. Zgubili mnie jak zawsze Huncwoci, dziwaczne zdania i interpunkcja... XD

Dziękuję wszystkim za wszystko.

<ukłon>
<kurtyna>
<zza kurtyny słychać wywracane wiadra i przekleństwa>
Pusz nastawiony dziś pozytywnie do wszystkich a zwłaszcza do Kenshina

<na scenę wchodzi Rej>


Na wstępie chciałam bym dodać, że ten pojedynek, to była pierwsza okazja, kiedy cokolwiek co napisałam w sferze ff-ów, zostało opublikowane. Jestem z tego powodu dość dumna z siebie, że nie stchórzyłam... Taak, cała ja. Mam nadzieję, że podobał się Wam mój "tfór" i że nie było to-to aż takie złe.
Danke, Rej.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hekate
szefowa



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Nie 22:08, 16 Paź 2005    Temat postu:

Pusz, nie zapominaj, że od nas z Hecą otrzymujesz specjalnego Trolla Publiczności! Smile Bo to naprawdę strasznie fajna rzecz, to twoje opowiadanko. Acz nad interpunkcją i dziwadłami składniowymi musisz popracować.

Rej gratulejszyn wielkie! Naprawdę cieszę się, że miałam okazję cię poczytać!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Puszczyk
moderator cyniczny



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 537
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Miasto o trzech twarzach

PostWysłany: Śro 13:45, 19 Paź 2005    Temat postu:

Och, ach...! Strasznie mi miło.
<bierze figurkę trolla>
Śliczna! XD
Naprawdę się cieszę, że się podobało.

I jednocześnie mam prośbę.
Czy jest ktokolwiek, kto podjął by się zbetowaniem tegoż opowiadania? Chciałabym dopieścić ten tekst a jak już było wspomniane potrafię zrobić różne dziwne rzeczy ze zdaniami. O przecinkach już nie wspomnę...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lunatyczne forum Strona Główna -> Klub Pojedynków Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin