Forum Lunatyczne forum Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Nieustraszeni pogromcy wampirów

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lunatyczne forum Strona Główna -> Archiwum literackie / Fanfiki / Lodówka trolla Świreusa
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aurora
szefowa młodsza



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 6548
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 20:43, 01 Paź 2005    Temat postu: Nieustraszeni pogromcy wampirów

Cóż, oszalałam. To przez to bierzmowanie, tak tak. Krótkie, wiem, ale nie mama za bardzo czasu i Wenu... Ale jest.
Przedstawiam:

Nieustraszeni łowcy wampirów

Przez Hekate i Romana Polańskiego, niech mu życie będzie lekkim

Nauzykaa, nazywana zwykle Indygiem, oparła łokcie na ladzie baru. Wreszcie cisza, i spokój, a w jej umyśle tyle światłych idei!... Pragnienie przemiany i zrewolucjonizowania świata kiełkowało w umyśle dziewczyny już w dzieciństwie. Pięciolatka, zamrażająca koty babki w lodówce, aby sprawdzić ich wytrzymałość, czy rzucanie jajkami w wodę nie były zajęciami typowymi dla dziewczynki. Dla zwyczajnej dziewczynki. Jednakże Indygo nie była zwykła. Na pewno nie była zwykła.
Początkowo Hekate krzywym okiem patrzyła na ekstrawaganckie ciuchy. Czarne koszule i nieodłączny krawat w końcu wszedł do codziennego wystroju Knajpki. Poza tym, Nauzykaa onieśmielała ludzi inteligencją. Ceres też onieśmielała, ale obie robiły to w całkiem inny sposób.
Więc wróćmy do Indygo. Jak to ona, postanowiła zrobić kolejny eksperyment. Tym razem przydatność wykazała Glizdogońska, parę szczątek Chińczyka i książka do geografii. Oraz odrobina esencji życiowej ze szczura, który tak skocznie uciekał przed uśmiechem dziewczyny...
Powoli zmieszała to wszystko i pozostawiła na dziesięć sekund samo. Znaczy, zamknęła oczy. Kiedy je otworzyła, substancja znikła. Nauzykaa, z pokerową miną włożyła do słoika kawałek łyżki. Po chwili wyciągnęła całą, nienaruszoną łyżeczkę.
- W mordę jeża, zwiało – syknęła zdenerwowana. Coś o duszy przesyconej promilami nie będzie miało dobrego wpływu na Lunatyczki, ooo nie. Szczególnie, że przy okazji zna wszystkie nanoszalne na mapy miejsca...
Indygo, spokojna jak zawsze, wyszła na łono natury. Gdzie została powitana radosnymi wyciami hodowlanych wilkołaków Aurory. I złowieszczym uśmiechem właścicielki.
- Indysia, jak miło cię widzieć. Wyglądasz dziś tak uroczyście blado, kolejny udany eksperyment? – zapytała, wrzucając swoim zwierzaczkom worek kości.
- Tak jakby. Nie mów na mnie Indysia, błagam – syknęła Indygo naburmuszona. – Jakby Joan usłyszała, to już nigdy się ode mnie nie odczepi...
- O, Indysia i Ori! Córuniu, marnie wyglądasz, jadłaś śniadanko? – Margaret wyjrzała przez okno w swoim mundurku. Czerwona czapka zsunęła się jej na oczy.
- Meg!... Nie mów...
- Jadłam, jadłam, mamunia. Widzę, że idziesz do pracy, popraw brodę, bo wyglądasz jak Karkarow, a nie krasnoludek – pomachała ręką trzymającą bardzo dorodne płuca.
Nauzykaa westchnęła. Knajpka wariatów, po prostu Knajpka wariatów... Zapewne nie zauważą nawet dzikiej, wybitnie geograficznej glizdogońskiej... A co tam. Przejdzie się po lesie i spróbuje obalić teorię względności.
<>
Parę dni później, w niedalekiej wiosce
- A, ratunkuuu! Mordują! – zawył zapijaczony Mundek, wytaczając się z chałupy. – Ratunku, wampyry mi żonę zeżarli, wampyry grasują!
Z sąsiednich chatek wyłoniły się głowy sąsiadów i sąsiadek w papilotach. Jedna nawet nie zdążyła założyć peruki.
- Mundek, nie bredź, ile wypiłeś? – zawołał stary Derylus, idąc z wyjątkowo naostrzonym szpadlem w rękach.
- Nic, nic, panocku! Może tam dwi, na odwagę, żeby Halszce stawić czoła, a ona nieżywa! Blada i zimna, ino lód! – zawył Mundek. – Wampyry ją pogryźli, paczta, Derylus!
Derylus Martinus Krtek wszedł do środka za chwiejącym się Mundkiem. Wewnątrz, na podziurawionej kanapie leżała Halszka. Nieżywa.
- Paczta, tu o, paczta, dziurki po wampyrach! Ja im dom, Halszkunię mi moja zabijać, moja paninkę... – załkał pijaczyna w rękaw. Derylus przyjrzał się owym śladom. Wampirze, cóż, nie ma rady...
Zdecydowanym ruchem obciął martwej kobiecinie głowę. Pijak oszalał, więc dostało się jemu.
Derylus, jako sołtys, nie będzie wampyrów hodował. Powie się, że i Mundka zaraziły.
<>
- Szefowo, Szefowo, konkurencja we wsi! – zawołała bez tchu Puszczyk, wpadając do Knajpki.
Hekate popatrzyła krzywo na wampirzycę. Właśnie przerwała jej życiowy pojedynek, Kira była w szachu... Kiedy się odwróciła, przeciwniczka gwizdała spokojnie. Ale Hekate nie umknęło oszustwo.
- Przestawiłaś pionki, Kiruś! – zawołała oburzona.
- Ja?! W życiu, Szefowo najukochańsza... Nigdy, nigdy! – odpowiedziała niewinnie Kira.
Hekate zaklęła w duchu i powróciła do niecierpliwie czekającej Pusz.
- No, to o co chodzi? Nowa knajpa we wsi? – zapytała niechetnie. Taki piękny szach!...
- Gorzej – obwieściła głosem pełnym goryczy i urażonej dumy. – We wsi grasuje wampir. Który zabija ludzi. I to nie jest PRL.
Zrozpaczona Puszek opadła na krzesło i zaczęła szlochać, typowo po wampirzemu – obnażając cudnie białe kiełki.
<>
- Więc powiadasz, wampir? – zapytała Nauzykaa Lory.
- Na dodatek, wypija krew nie tylko Chińczyków o grupie AB Rh - - zauważyła zaniepokojona Lora i pociągnęła łyczka Ognistej. – Pusz i Rej popadły we wszechogarniającą depresję, Lu za to biega po całej sali, co chwilę wrzeszcząc jakieś słowa w starogreckim. Paranoja, powtarzam ci, Indygo, paranoja! Nie da się spokojnie pomyśleć.
- Ale skąd ten wampir? Co to może być? – zastanowiła się Nauzykaa i przeszukała w swoim wybitnym mózgu wiadomości o wampirach. – Pusz, Rej i Lu są jedynymi wampirami pierwszej kasty w Europie Wschodniej, a druga kasta nie jest w stanie uśmiercać...
- Właśnie. I tu tkwi problem – zasępiła się Lora. – Ofiary nadal mają w sobie krew.
- Nie wypija?! – zdziwiła się Indygo i zaniepokoiła. – To w jaki sposób?...
- Aurora zrobiła analizę, ugryzieni przez tego pseudowampira mają krew, ale pozbawioną białych krwinek i wszelkich substancji odżywczych. Wygląda na to, że mamy pasożyta.
Nauzykaa zasępiła się jeszcze bardziej... Co to może być?...
<>
- Joan, nalej mi trochę Glizdogońskiej – poprosiła zziajana Aurora. – Padam z nóg. Wyprowadzanie wilkołaków na spacer jest naprawdę wyczerpujące.
- Wierzę – odparła Joan. – A słyszałaś coś nowego o tym wampyrze w wiosce?
W tej chwili Lu zaczęła coś wrzeszczeć i podskakiwać, jak szalona. Ciemne włosy miała potargane, a z uszu zwisały ogromne kolczyki z cytryn.
- E tam, nic. Przydałoby się wreszcie go złapać i wykończyć, ale wiesz... Trudno go zlokalizować.
- Rozumiem, przydaliby się jacyś nieustraszeni pogromcy wampirów... – zamyśliła się Joaśka.
I w tej chwili trzasnęły drzwi od gospody. W czerwonym świetle zachodzącego słońca widniały dwie sylwetki – Remus Lupin i Harry Potter. W końcu to już rok 1997.
<>
- Cześć i czołem, jestem wesoły Romek, mam na przedmieściu domek!... – zawołał wesoło Remus i uścisnął Joan. Potter powoli ruszył za nim.
- Cześć – przywitał się pochmurno.
- I chwała – odparła Aurora. – Jestem Aurora, a to Joan. Ty, zdaje się, jesteś Harry Potter?
- Mhm – odparł ponuro i posłał jej mordercze spojrzenie.
- Tak, to Harry i my, ee, hm... – zaczął tłumaczyć się Remus.
- Szukamy Horcruxów – do baru wbiegła tanecznie brązowowłosa, roześmiana Hermiona.
- Herma, mieliśmy nie mówić!... – zawołał oburzony Harry. – Herma też z nami szuka.
- Horcruxy, aa, nie wiem o co chodzi – uśmiechnęła się Joan. – A ty, Ori?
- E, nie kojarzę. Ale coś Voldzia-Mordzia? – odrzekła Aurora.
- Mhm. Można przenocować? – spytał Remus.
- Pewnie, kochanie, ty mnie nie oburzaj. Sądzę, że Szefowa się zgodzi ich przyjąć – odparła Joan, wpatrując się z miłością w Remmy’ego.
- Harry, Hermiona, napijecie się? – Aurora przylewitowała drinki.
- To dzieci – stwierdził Remus uważnie przypatrując się minie Harry’ego.
- Jakie dzieci, Remmy, skończyli siedemnastkę, nie? – dodała Ori. – Jak chcecie tu mieszkać, musicie szybko wpaść w alkoholizm. Inaczej nie da się żyć. Harry?...
- Ja się z chęcią napiję – Hermiona sama wyrwała jej szklankę i wlała w siebie w tempie Severusa Snape’a. Zaróżowiona otarła usta i roześmiała się.
- Niezłe, Harry, spróbuj!
- Jak ty każesz, to wszystko... – uśmiechnął się Potter.
- No, Remusku, kochanie moje... Aurora na pewno zainteresowana, czy niedługo przybędzie tu i jej stary druh... – Joaśka wtuliła się w Lupina i zachichotała. – Wiesz, Sevvy...
- Kochanie? – zapytała nieco zdziwiona Hermiona. – A Tonks...
- Severus Snape?! – warknął Harry. – Nigdy, jeśli tu się pojawi, gwarantuję, że go zabiję. Bez zastanowienia...
- Seviczka? – zdziwiła się Aura. – A za co? Przecież on chyba ostatnio po dobrej stronie...
- To zdrajca – szepnął Lupin. – Hermiona, Harry, idźcie do Szefowej, czy tam do baru... Jest tu nadal Filch?
- Elektryk? Jaaasne. Noelle go tak łatwo nie wypuści – roześmiała się Ori. – Potty, Herm, pogadajcie o fizyce z Arguskiem, tam w kącie siedzi.
- Sekta! Argh, sekta, same satanisty, wyznawcy szatana, a kysz, a kysz! Ciemne dusze! A kysz, Boże drogi, zabierz ode mnie te dusze nieczyste, przeklęte dzieci opętane przez szatana! A kysz – Filch wyciągnął z wiadra pełnego świeconej wody kropielnicę. Jak szalony zaczął ochlapywać ich wodą.
- Filch? – zapytał zdziwiony Harry i wytarł okulary z kropelek.
- Tu na niego mówimy Elektryk. Zaraz mu przejdzie, w końcu ma lumbago i nie jest najmłodszy... – stwierdziła Orora gapiąc się na Argusa odmawiającego różaniec na kolankach. Przed sobą trzymał świecący, egzorcystyczny krzyż, niczym Don Callahan.
- Remiś?! – zawołała Maggie i rzuciła się ku nim. – Jak miło!
- Pewnie, że miło – Joaśka wczepiła się w Lupina jak kleszcz.
<>
- A więc szukacie tego, czegoś tam? – zapytała Margaret, pijąc gorącą herbatę z prundem.
- Taak. I z tego, co wiemy, Aurora może posiadać jedną z tych Horkruxów – odpowiedział Remus i potrząsnął kostkami lodu w szklaneczce.
- Ja? A skąd?
Popatrzyła uważnie w oczy Lupina. Postarzał się, ech. Te lata tak prędko płyną...
- Regulus mógł ci dać. Dał ci coś?
- Nie, Remus, nic mi nie dał. Więc, jak mi nie dał, to zostaniecie tu trochę? – zapytała błagalnie. – Przydacie się, bo mamy tu taki mały problem...
- Problem, jaki problem? – spróbował lekko odsunąć od siebie Joan. – O co chodzi?
- Znasz się na wampirach? – Maggie od razu złapała, o co chodzi.
- Pewnie. A co, Rej, Pusz i Lu zrejterowały?
- Niee, one się załamały. W wiosce grasuje bardzo dziwny wampir. I, zdaje się, będziecie robili w najbliższym czasie za łowców wampirów, ty i Harry – Aurora uśmiechnęła się chytro.
- Nieustraszonych łowców wampirów – podkreśliła Margaret i poprawiła swoje wybitnie blond włosy.
- A Hermiona będzie przynętą – zakończyła Joan i uścisnęła Lupina.
Przy barze zapanowała cisza.
<>
- A, gdybym ja je miała, to bym na niej grała, tralalalala – zaśpiewała odziana w krwawoczerwone, seksowne szaty Hermiona i zagrała na mandolinie. – Za te zieeelone, cudne oczęta, serce, cnotę bym dała! Za te cuuudne, zieeelone oczęta, cnotę nawet bym dała!
Otworzyła okno na oścież i położyła się w lekkiej pościeli. Szyję opasała łańcuszkiem czosnku.
- Ach, teraz się położę i usnę, jednakże duszno mi jakoś... – zamrugała oczami i poprawiła makijaż. Jednak kacikiem ust szepnęła: - Remus, Harry, ile ja mam tak się wygłupiać? Niewygodnie mi...
- Cicho, taka rola młodej kobiety – szepnęła Aurora nad uchem Harry’ego. – Śpiewaj coś.
- A wszystko te zielone oczy, zielone oczy, ich nikt nie przeoczy, niech śnią się... Lalallllaalalalallla – zaśpiewała głosem godnym Violetty Villas. – Te czerwone maki pod wieżą astronomiczna piły rankiem Dumbla kreeew!
Zgasiłą światło i przymknęła oczy.
Aurora, Remus i Harry siedzieli stłoczeni w szafie. Czekali na wampira.
Czekali.
Czekali.
Czekali...
- Cholera, ten wampir nigdy nie przyjdzie? – syknęła Aurora.
- Cii!
<>
Nauzykaa zdenerwowana karmiła Chińczykami wilkołaki. Na górze, w jednym w pokoi działo się coś strasznego. Chyba wiedziała, co jest tym dziwnym wampirem...
Z sali dobiegły wrzaski w starogreckim. Biedna Lu.
- No, za mamusię, Jasiu – rzuciła jednemu stopę. – Za macochę, Małgosiu. Eliza, ty też.
- Indygo? – na podwórze wyszła Szefowa. – Co się dzieje?
- Nic, nic Hekate... – szepnęła i popatrzyła, jak Mary oraz Sue wyrywają sobie miednicę. – Ja chyba po prostu zaczynam rozumieć...
- Zawsze twierdziłam, że jesteś wybitnie inteligentną jednostką. Indygo drogie, jesteś taka ponura... – zainteresowała się Hekate i przysiadła na kurniku, gdzie hodowały bazyliszki.
- Bo ja chyba wiem, co to za wampir. Bo to wcale wampir nie jest – wyznała w jednej chwili i pociągnęła za krawat. – Ja to wyhodowałam.
- W jaki sposób?
- Wzięła książkę geograficzną, glizdogońską, szczątki jakiegoś Chińczyka oraz esencję życiową szczura... I to-to chce mieć prawdziwe ciało, więc wysysa wszystkie potrzebne do tego składniki z ludzi... – pewnie powiedziała Nauzykaa. Hekate wytrzeszczyła oczy.
- A nie mówiłam, że jesteś wybitnie inteligentna? Stworzyłaś żywy organizm z niczego... To zasługuje na Nobla! Co ja gadam, Nobla to ma elektryk, to na Agryppę zasługuje!
I w tej samej chwili ciszę rozdarł wrzask. Indygo spojrzała ku oknu Hermiony.
<>
- AAAAA!!! – wrzasnął potwór.
- Aaaa! – rzuciła się z kołkami Aurora.
- Aaaa! – Harry machnął różdżką.
- Aaaa! – Remus strzelił z magnum.
Tylko Hermiona leżała cicho. Spała, jak zabita, gdy szczątki glizdogońsko-geograficzno-chińczykowo-szczurowatego wampira runęły na nią.
- Aaaa! – wreszcie się obudziła.
- Aaaa! – do pokoju wpadła Nauzykaa. – Mój potwór, Agryppa kochany...
Przytuliła do siebie martwe, wiotkie ciało, z którego powoli wyciekała Glizdogońska.
- O co chodzi? – pierwszy zorientował się Harry.
- To był mój potwór! Ja go stworzyłam... Moja przepustka do sławy... – załkała Indygo.
- Kurczę, przepraszam, jak to był twój potwór. Czemu nie powiedziałaś, byśmy go nie zabili – stwierdziła poważnie Hermiona.
- Cóż, przykro nam... Ale on zabijał, no, Indysia – pogłaskał ją po głowie Remus. – Nie płacz. I tak dostaniesz Agryppę, jak im pokażesz ciało.
- Na-naprawdę?
- Pewnie. A jak pokażesz ciało wieśniakom, to i od nich haracz dostaniesz... – uśmiechnęła się Orora.
<>
- Ale jakim cudem mu wpadło na myśl, żeby w wampira się bawić? – zapytała Lu Indygo.
- W tej książce do geografii znajdowało się parę wzmianek o wampirach z Rumunii. I chyba tak to wymyślił... – napiła się Nauzykaa.
W tej chwili, przyciągając wszystkie spojrzenia, przedefiladowała przez pokój Ceres. Aurora w kącie pocieszała Joan, załamaną wiadomością o Lupinie uwięzionym przez niejaką Nymphadorę Tonks.
Potter, Granger i Remus wyjechali wczoraj. A dzisiaj...
- Cześć wam i chwała – w drzwiach stanął znajomy, czarny cień. – Można się napić?
Severus Snape przybył. Ale to już całkiem inna historia...

KONIEC
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kira
kryształkowa dama



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 3486
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z <lol>andii ;)

PostWysłany: Sob 20:53, 01 Paź 2005    Temat postu:

"Cześć wam i chwała" - po prostu kocham ten tekst. On jest... taki nam należny Laughing A opowek jak zwykle wesolutki i przyjemny. Tak trzymać, Ororko.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maggie
niepoprawna hobbitofilka



Dołączył: 09 Wrz 2005
Posty: 2126
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Świętokrzyska Łysa Góra ;)

PostWysłany: Sob 21:05, 01 Paź 2005    Temat postu:

No po prostu czudo! Tylko Agryppy żal...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Noelle
robalique



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 2024
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 21:29, 01 Paź 2005    Temat postu:

Cytat:
- Elektryk? Jaaasne. Noelle go tak łatwo nie wypuści – roześmiała się Ori.
- czy to nie brzmi dwuznacznie?

Pozatym świetne, w sam raz na głupawkowy nastrój. No i w końcu doceniono Indygo. Już jest nie tylko barmanką, ale barmanką z Agryppą i milusim potworkiem Laughing
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ceres
kostucha absyntowa



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 4465
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z dzikich i nieokiełznanych rubieży Unii Europejskiej

PostWysłany: Sob 21:46, 01 Paź 2005    Temat postu:

Ech, Aurora, jak ja ci wena zazdroszczę... mój jest kapryśny jak diabli. Co zrobić, przejął to po mnie...

Cytat:
Ceres też onieśmielała, ale obie robiły to w całkiem inny sposób.


To w jaki sposób ja onieśmielam?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hekate
szefowa



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Nie 12:15, 02 Paź 2005    Temat postu:

Filchomania rośnie, ach, och! Bo ja KOCHAM Filcha, tralalala! (nuci fałszywie).
Scena polowania z Hermą-przynętą w roli głównej bajerancka.
I te Chińczyki! Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Joan P.
moderator upierdliwy



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5924
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tęczowa Strona Mocy

PostWysłany: Nie 13:47, 02 Paź 2005    Temat postu:

Spada z krzesła)
Ludzie! Przennajświetszy Panie! Jezusmargaryno! Maryjo Królowo Polski! Józefie Święty! Piotrze Nieba Stażniku! Cecylio Niefałszująca! Siostro Faustyno! Joanno Na Stosie Płonąca!
(tarza się pod biurkiem)
Kiedy ja dożyję normalności? Wiem, nigdy.
Vive la revolution!
Niech żyje Rewolucja Anty - Kanonowa!
Orora, nmoge cię spytać? Co się stanie z Tonks (diabelski uśmieszek) w następnej części?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aurora
szefowa młodsza



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 6548
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 8:12, 03 Paź 2005    Temat postu:

Joan P. napisał:

Orora, nmoge cię spytać? Co się stanie z Tonks (diabelski uśmieszek) w następnej części?

Ekhm, ekhm (cytując drogą Dolores). Nad tym sie jeszcze nie zastanawiałam, ale wróżę jej cieżki i bolesny koniec... Wink
Wiem za to, co będzie z Sevusiem. Bo od tego spotkania mam zamiar zacząć kolejną część Cool
No, ale na kolejną to poczekacie... Z tydzień. Albo i dłużej...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Atra
lunatykująca wampirzyca



Dołączył: 28 Wrz 2005
Posty: 1434
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: komoda

PostWysłany: Wto 12:52, 11 Paź 2005    Temat postu:

nie ma to jak wampiry! nie ma to jak chińczyki! cudo, po prostu cudo! Aurora na prezydenta!!! Very Happy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rej
moderator krwisty



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 1150
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ze Zmroku

PostWysłany: Pią 13:37, 14 Paź 2005    Temat postu:

No cóż, wiem, że to juz ma przynajmniej kilka dni, ale chciałabym przekazać kochanej autorce podziękowania za opowiadanie o wampirach, zwłaszcza tak cudne. Chciałabym, żeby częściej o nich pisano (a raczej o nas Wink )

Rej.

P.S. I obiecuję mimo wszystko bywać na Forum najczęściej jak się da...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lunatyczne forum Strona Główna -> Archiwum literackie / Fanfiki / Lodówka trolla Świreusa Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin