Forum Lunatyczne forum Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Agrael

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lunatyczne forum Strona Główna -> Archiwum literackie / Proza
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Harpoon
wilkołak alfa, spijacz Leśnej Mgiełki



Dołączył: 17 Wrz 2006
Posty: 1061
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Legio XIII Gemina

PostWysłany: Sob 21:19, 05 Maj 2007    Temat postu: Agrael

Matura w 1/5 za mną, więc postanowiłem coś napisać, co mi od jakiegoś czasu po głowie krążyło.

A efektem tego jest ten, nieco mroczny, inspirowany utworem Nightwisha - "Devil and the deep dark ocean" oraz grą "Heroes of Might and Magic V" utwór.


Agrael


Było południe, jednak tutaj słońce nigdy nie dochodziło. Ciemne, gęste chmury skutecznie chroniły okolice przed jakimkolwiek światłem. Jedynym wyjątkiem była twierdza stojąca w samym środku tej nieprzyjaznej krainy. Jego twierdza. Płonący u podstawy, wysoki na dwieście łokci zamek, niemal w całości składający się z ostrych wież. Za to na najwyższej wieży stał on. Niezaprzeczalny pan tego wszystkiego. Właśnie wszedł na górę, by sprawdzić okolicę i zaczerpnąć trochę wypełnionego siarką powietrza. Wokół rozpościerała się typowy dla tych terenów krajobraz. Na zachodzie wszystko pokrywała spalona, jałowa ziemia. Na wschodzie zaś ogromny, ciągnący się, zdawać by się mogło w nieskończoność krwistoczerwony ocean. Agrael wziął kolejny głęboki oddech i zszedł na dół.

Izabeth nie mogła uwierzyć własnym oczom. Przerażenie walczyło teraz w jej głowie ze zdziwieniem i ciekawością. W tej chwili, po pierwszym szoku wygrywała ciekawość. Ona w twierdzy Agraela. Dlaczego? Co prawda pamiętała, jak babka opowiadała jej historie o tym strasznym miejscu i chociaż żywo się nimi interesowała, nigdy tak naprawdę w nie wierzyła, że są one prawdziwe. Teraz jednak, leżąc przykuta do kamiennego stołu, nie mogła wątpić w ich prawdziwość. Ale dlaczego akurat ona? Czy to z powodu jej zainteresowania? Może dlatego, że zawsze marzyłam o przeżyciu czegoś takiego? O spotkaniu jakiejś prawdziwie mrocznej postaci. A może pochodzi z jakiegoś ważnego rodu? Może uda mi się tego dowiedzieć.

Wszedł do głównej sali. Była pusta, z wyjątkiem niewielkiego kamiennego stołu na środku i przykutej do niego młodej dziewczyny w sukni ślubnej. Agrael uśmiechnął się do siebie i podszedł do dziewczyny.
- Mogę o coś spytać? – Odezwała się. Agrael parsknął śmiechem, lecz po chwili odrzekł bardzo niskim głosem
- Mów.
- Dlaczego ja?
- Na Twoim miejscu raczej bym się o to nie martwił. – mówił obchodząc stół.
- Chyba możesz mi powiedzieć.
- Nie ma czego. Potrzebowałem młodej dziewicy.
- To wszystko?! – niemal oburzyła się Izabeth. Agrael natomiast głośno się zaśmiał.
- Tak, ale wiedz, że dzięki tobie świat zmieni się na zawsze. Będziesz sprawczynią największego przewrotu w historii. W końcu to my będziemy górować nad wszystkimi a wszystkie anioły z Anorielem na czele będą chować się po kątach i snuć plany, jak choć trochę nam przeszkodzić. Ale na nic im się to nie zda. Będą mogli, tak jak my teraz tylko próbować. – mówił, co chwila uderzając kopytami o posadzkę z taką siłą, że z nosa i oczu strzelały mu płomienie. – Ale najpierw Ty. – dodał i wyciągnął duży, czarny sztylet.

Na jego widok z powrotem górę wzięło przerażenie. Co prawda wiedziała, że tylko tak może skończyć się ta historia ale starała się o tym nie myśleć. Teraz jednak, słysząc słowa Agraela wszystko to do niej wróciło. Zaczęła szarpać łańcuchami i krzyczeć. Chyba tylko dla własnego spokoju. A jeszcze wczoraj myślała tylko o książkach, jakie chce wieczorem przeczytać. Właśnie miała zabierać się za „Czarną różę”. Ale los, a raczej Agrael przygotował dla niej inną przyszłość. Pojawiła się ona tak nagle, jak sam diabeł, który ją porwał. Tuż przed drzwiami jej domu. Już wkładała klucz do zamka, kiedy w wielkiej ścianie ognia wyłonił się spod ziemi, chwycił ją i równie szybko znaleźli się tutaj. Następne godziny były najgorszymi i najbardziej upokarzającymi w jej życiu. Kiedy bowiem trafiła do celi, obsiadły ja gremliny, rozdarły jej ubranie i włożyły na nią białą suknię ślubną. Tą samą, którą ma teraz na sobie.

- Daruj sobie – rzekł spokojnie Agrael i dmuchnął na ostrze sztyletu, które błyskawicznie rozżarzyło się do czerwoności. Widząc to Izabeth zaczęła jeszcze głośniej krzyczeć i szarpać. Diabeł jednak cały czas stał i czekał aż się uspokoi. W końcu prędzej, czy później się zmęczy i pogodzi z własnym losem. W tym czasie on myślał o tym wszystkim, co miało wkrótce nastąpić. A myśli te były tak pełne dzikiej satysfakcji, że nie zauważył nawet, kiedy jego oczy zaczęły świecić tak mocno, że całe pomieszczenie znalazło się w odcieniach czerwieni.
Po dłuższej chwili Izabeth przestała krzyczeć, za to, z jej oczy najpierw powoli, potem coraz bardziej zaczęły lecieć łzy. Wkrótce zaczęły one kapać na posadzkę i kiedy tylko zderzały się z jej gładką powierzchnią parowały, jakby ich nigdy nie było. Agrael zaś ruszył palcami i łańcuchy skuwające jej ręce i nogi jeszcze bardziej się naprężyły. Następnie podszedł, pochylił się nisko nad jej głową tak, że ciepło z niego wypływające zaczęło parzyć ją w twarz. Tkwił tak przez parę minut, po czym wciągnął bardzo mocno ustami powietrze, a wraz z nim łzy z twarzy dziewczyny. Zakrztusił się nieco, leczy szybko podniósł się, ponownie chwycił rozżarzony sztylet i uniósł go wysoko.
- Już czas – powiedział i ścisnął mocno sztylet. Niemal tak samo mocno Izabeth zacisnęła powieki, czekając na cios.
Diabeł uśmiechnął się złowieszczo i napierając na niego całym swoim ciężarem pchnął sztylet prosto w serce dziewczyny. Błyskawicznie do jego uszu dotarł dźwięk stali uderzającej z kamień. Izabeth otworzyła szeroko oczy, by potem wraz z ostatnim, cichym jękiem wyzionąć ducha. Agrael zaśmiał się tak głośno, że zatrzęsło całym zamkiem. Szybko jednak podniósł się, by dokończyć dzieła. Ponownie chwytając sztylet począł ciąć nim na tułowiu dziewczyny znak pięcioramiennej gwiazdy. Gdy już to zrobił, zaczął odrywać, od dołu, splamione krwią fragmenty sukni i owijał nimi sztylet. Każdy fragment, gdy stykał się z ostrzem stapiał się z nim w jedno. Wkrótce robota była skończona. Sztylet był teraz dwa razy większy, a ostrze świeciło ognistym, krwistym i białym światłem na raz. Agrael spojrzał jeszcze na ciało dziewczyny, wyprostował się i wycelował ostrze w swoje serce. Jeszcze tylko jedna rzecz...
Wtedy do komnaty nagle wpadł imp i piskliwym głosem krzyknął.
- Panie, wielka armia.
- Co?! – przerwał rytuał diabeł
- Tam – imp wskazał na wschodnie okno. Agrael natychmiast do niego podbiegł, a gdy ujrzał co się za nim działo uderzył pięścią o ścianę tak, że imp momentalnie stanął w płomieniach.
Natomiast za oknem, od strony oceanu ku jego fortecy zmierzała ogromna armada statków. Nad nimi zaś, oświetlając drogę i zmieniając krew oceanu na powrót w wodę leciało dziesięć aniołów. Były tam też gryfy oraz złote smoki.
- Jeśli chcą wojny, wojnę dostaną – powiedział wściekły Agrael i uniósł powoli ręce.
Gdy to zrobił, spod oceanu, między wielką armadą a jego fortecą wyrósł ląd, na którym po chwili, w towarzystwie licznych eksplozji zaczęła pojawiać się ogromna armia stworów z najstraszniejszych ludzkich koszmarów, a nawet i te, które były zbyt straszne, żeby się przyśnić. Po chwili statki dobiły do nowego lądu i zaczęły z nich wysiadać najróżniejsze ludy, sprzymierzone aby pokonać potężnego przeciwnika. Wśród nich nieustraszeni Paladyni na swych koniach, Krzyżowcy, krasnoludzcy Grenadierzy, elficcy Łowcy, arcymagowie, alchemicy a nawet potężne kamienne golemy.
W powietrzu natomiast smoki zaczęły palić najbliższych przeciwników a gryfy układały się w formacje, by zwarci razem uderzyć na wroga. Dziesięć aniołów zaś zebrało się razem by w następnej chwili z zabójczą prędkością skierować się ku wieży, w której obecnie znajdował się Agrael. Ten nie zdążył nawet zareagować nim ci powalając go na ziemię wtargnęli przez okno do wielkiej komnaty. Gdy diabeł wstał już był przez nich okrążony, a sztylet, na którym tak mu zależało znajdował się w ręce największego z nich – świecącego prawdziwie złotym światłem archanioła Anoriela. Archanioł spojrzał na sztylet i leżącą nadal na stole martwą dziewczynę po czym z ogromną siłą zgniótł go w ręce jak kawałek papieru. Widząc to Agrael nie wytrzymał z i rzucił się na najwyższego z aniołów z taką siłą i wściekłością, że zatrzeszczały małe czarne kikuty na jego plecach – pozostałości po dawnych anielskich skrzydłach. Był to jednak ostatni gest w jego życiu. Zanim dotarł do celu nabił się na dwa miecze stojących bo prawej i po lewej stronie Anoriela aniołów. Jęknął przeciągle i płonąc zwalił się na posadzkę. Wtedy archanioł pochylił się nad nim, i dotknąwszy rzucił zgniecionym sztyletem o ziemię. Po chwili ciała Agraela, jak i sztyletu już nie było.
W tym samym momencie wielka armia właśnie dokonywała pierwszego wyłomu w wojskach Agraela. Nawet ciemne, gęste chmury zaczęły powoli ustępować i walczących zalało światło słoneczne jednym dodajac otuchy, u innych powodując panikę. Ostateczne zwycięstwo było już pewne.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hec
moderator avadzisty



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 1449
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: na północ od chatki 3ech świnek

PostWysłany: Śro 12:54, 16 Maj 2007    Temat postu:

Czytałam Twoje opowiadanie dwa razy i za każdym razem planowałam coś napisać, ale jakoś nie wychodziło. Nie za dobrze czuję się w takich klimatach i też nie do końca je znam...
Może właśnie przez tę nieznajomość historia wydaje mi się niepełna. Jakaś taka... za krótka? Za szybko skończona?
Ale mimo wszystko całkiem mi się podobała. Może nie początek- motyw Izbeth ani trochę mnie nie ruszył, ale sama końcówka była ciekawa.
Podoba mi się postać Agraela, aż chciałoby się wiedzieć o nim więcej- sprawia wrażenie złego potwora-hedonisty, opanowanego manią wielkości. To dobrze, lubię takich bohaterów. Tylko ta sprawa ze sztyletem (znowu moja nieznajomość tematu?), żadnym sposobem nie potrafiłam rozszyfrować o co w niej chodzi. No tak, władza nad światem, ale jak, dlaczego? To mnie zniechęca do tej części opowiadania.
Pewnie się czepiam, bo toż to przecie miniaturka i niewiele się w takiej mieści, ale i tak...
Od - Panie, wielka armia. bardzo mi się podobało.
Opis jest ciekawy, sugestywny i nawet to, że wolałabym, co by był dłuższy, wcale mi nie przeszkadza. Jest w nim tyle postaci, wydarzeń i- hmm- faktów, że mam wrażenie, jakbyś go pisał w niezwykłym podekscytowaniu. A później to podekscytowanie udzieliło się mnie.

Błędów jest sporo- tych przecinkowych i coś tam źle odmieniłeś przy gryfach, chyba gdzieś jeszcze też. Ale nie chcę niczego wypisywać, bo jeszcze nie komentowałam Twoich tekstów i nie chcę, żebyś od razu pomyślał, ze się czepiam.
I też nie lubię przecinków Wink
Pozdrawiam!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Natalia Lupin
lunatyczka gondorska



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 3952
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Minas Tirith

PostWysłany: Sob 17:25, 19 Maj 2007    Temat postu:

Jak na mój gust, pomysł jest bardzo fajny (szczególnie ostatnio mam sentyment to rogatych bestii i stołów ofiarnych Wink), aczkolwien nieco bym pomyślała nad formą.
Jak dla mnie, zakończenie jest nieco zbyt narracyjne. Za mało w nim ognia walki.
I podobają mi się przemyślenia Izabeth. Biedna, naiwna dziewczyna... aż jej żal. Ten fragment bardzo mi się podoba.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lunatyczne forum Strona Główna -> Archiwum literackie / Proza Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin