Forum Lunatyczne forum Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Arranged marriage <yaoi, ciut erotyczne sceny>

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lunatyczne forum Strona Główna -> Archiwum literackie / Proza
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Nightwish
Gość






PostWysłany: Śro 20:25, 15 Lis 2006    Temat postu: Arranged marriage <yaoi, ciut erotyczne sceny>

Więc krótki wstęp. Po wygłaszaniu na kursie swojej opini na temat organizowanych małżeństw. Zawiera coś co wrażliwi nazwą sceną erotyczną. I nie mówie o tym w drugim akapicie. Miłej lektury. Planowany ciąg dalszy. No cóż.. nawet grzeczny, kulturalny, ułożony i miły nie zawsze musi być taki jakiego sobie wymarzyliśmy

-Mamuś, zgodziłam się na zaaranżowane przez was małżeństwo, ufając, że znajdziecie kogoś wartego mojej uwagi. Mam nadzieję, że się nie zawiodę- powiedziała dziewczyna, szykując się na spotkanie z przyszłym mężem. Była bardzo ładna- miała długie, kasztanowe włosy i wielkie, zielone oczy. Zawsze była zadbana i szczupła, ćwiczyła regularnie. Taka kobieta nie powinna mieć problemów ze znalezieniem sobie samej męża. Ona jednak traktowała życie jako eksperyment, odważyła się zaaranżowany przez rodziców ślub. O swoim przyszłym mężu wiedziała tylko tyle, że pochodzi z zamożnej rodziny- co było jego dużym plusem- w której ciągle jest kultywowany zwyczaj wydawania młodych przez rodziców. Tak więc potomek miał niewiele do powiedzenia w zakresie swoich perspektyw życiowych, jeśli chodzi o uczucia. No i wiedziała, oczywiście, jak miał na imie- Andree.
- Nie denerwuj się tak. Przez stres gorzej wypadniesz- powiedziała. Córka jednak jeszcze chwilę miała minę dość niepewną.
-Na pewno jest porządny?
-Córciu, drugiego takiego to ze świecą szukać- zapewniła ją matka. Teraz już trochę spokojniejsza dokończyła robienie makijażu.

Blondyn zachłannie całował się ze swoim kochankiem, rozpinając jego koszulę. Po chwili jego szyja obsypana została pocałunkami. Niezbyt skupiając uwagi na tym, co zobaczył, spojrzał na zegarek. Od razu jednak otrzeźwiał, odsuwając się od mężczyzny. Ten mruknął coś niezadowolony
- Gdzie ci się tak śpieszy?- spytał, gdy blondyn zaczął w pośpiechu poprawiać koszulę i wiązać krawat. Jak zwykle mu to nie wychodziło, szczególnie kiedy teraz denerwował się, że się spóźni. Kochanek westchnął i pomógł mu w tym.
- Na spotkanie z moja przyszłą żoną. Szlag by ją trafił. Ale przynajmniej jest bogata- powiedział, zgarniając włosy w wysoki kucyk
-Wiesz, że nie jestem tym zachwycony, Andree?- bardziej stwierdził niż zapytał. Blondyn mruknął coś pod nosem, z niezadowoleniem patrząc na siebie w lustrze. Rozpiął najwyższy guzik koszuli. Lepiej
- Nie zachowuj się jak nadwrażliwa żonka, ok.? Właśnie bez tego miało być. Gdybym miał ochotę na takie sceny byłbym z jakąś wrażliwą specjalistką od domowych obiadków. Jasne?- rzucił, zajęty malowaniem rzęs. Jego kochanek nie wyglądał na zachwyconego. Przekręcił się na plecy.
-Traktujesz mnie jak dziwkę- stwierdził
-A ty mnie jakoś inaczej? Do zobaczenia wieczorem. Chyba że panienka mnie dłużej przetrzyma. Ale postaram się wpaść. See you later- cmoknął kochanka w usta i wyszedł z mieszkania. Mężczyzna leżący na łóżku przeczesał palcami długie, czerwone włosy. Niechętnie zwlekł się z łóżka. Do wieczora.

Dziewczyna siedziała w salonie. Na stole stał już obiad, jej przyszły mąż powinien tu być dokładnie za minutę. Jej kasztanowe włosy upięte były wysoko, jedynie dwa, zakręcone pasemka wyślizgiwały się z przodu. Miała na sobie ciemnozieloną sukienkę, która idealnie pasowała do jej oczu i ciemnej karnacji skóry. Mogła mieć każdego, którego tylko by chciała, a jednak zdecydowała się na ślepy los. Chociaż ten los nie był taki ślepy, bo to jej matka wybierała kandydata, a ta miała bardzo dobry gust.
Nagle zabrzmiał dzwonek do drzwi. Jej matka szybko poszła otworzyć. W progu pojawił się dość wysoki i szczupły chłopak mniej więcej w jej wieku, o jasnych włosach związanych w wysoki kucyk i piwnych, figlarnie błyszczących oczach. Ubrany był w czarną koszulę, nonszalancko rozpiętą na pierwszy guzik i również ciemnie spodnie. Chłopak przypadł Yasmin do gustu. Uśmiechnęła się do niego miło. On odwzajemnił uśmiech i pocałował ją w wierzch dłoni.
-Miło mi poznać- powiedział. Po chwili wszyscy zasiedli do stołu.
- Czym się zajmujesz?- spytała Yasmin chłopaka.
-Studiuję i czasem mam wystawy fotograficzne- odpowiedział. Dziewczyna klasnęła w dłonie
- Zajmujesz się fotografiką? Ja uwielbiam malować- i wtedy do rozmowy wcięła się matka Yasmin
- Jej obrazy są śliczne, może chciałbyś je obejrzeć?
-Bardzo chętnie- odpowiedział Andree, czym zyskał sympatię zarówno dziewczyny jak i jej matki. Poszli więc na piętro. Andree nie zachwyciły obrazy Yasmin. Były pełne złotych barw i baśniowych wzorów, przedstawiające anioły, elfy, jednorożce, piękne damy w błękitnych sukniach, o rozwianych złotych włosach niczym leśnie wróżki. Każdego zachwyciłyby te obrazy, pełne barw , otwierające jakby nowy świat fantazji, krainę marzeń. Andree jednak przyłapał się na tym, że porównywał obrazy Yasmin do tych, które malował Kira- jego czerwonowłosy kochanek- dusza artystyczna. Przy tym zestawieniu te pierwsze wychodziły bardzo niekorzystnie. Obrazy Kiry były abstrakcyjne, pełne nieznanych kształtów, choć czasem Andree znajdował w nich dwa złączone ciała lub zetknięte ze sobą usta. Andree uwielbiał patrzeć na te obrazy. Patrząc na dzieła Yasmin brało go tylko obrzydzenie. Ale czego się nie robi by zrobić dobre wrażenie.
-Są piękne. Wprost niesamowite- powiedział, kiwając głową z podziwem. Roześmiał się wrednie w duchu- powinien zostać aktorem.
-Tak się cieszę, że ci się podobają- odpowiedziała z dumą.
- Wróćmy więc może na dół do obiadu- zaproponowała matka. Wszyscy się zgodzili i zeszli na dół, dokończyć jedzenie. Rozmowa zeszła na temat fotografiki
-Czy mogłabym kiedyś zobaczyć twoje fotografie?- poprosiła. Andree zakrztusił się winem
-Wątpię by ci się spodobały, Yasmin. Są bardzo... myślę że ci się nie spodobają- powtórzył.
- Widziałam twoje zdjęcia na wystawach i bardzo mi się podobały, więc bardzo chciałabym zobaczyć te prywatne, nie pokazywane publicznie.
-Te jeszcze bardziej by ci się nie podobały- powiedział z uśmiechem. Jego prywatne zdjęcia najczęściej przedstawiały Kirę. Był on idealnym modelem. Miał piękne, perfekcyjne ciało, gładką skórę i elektryzujące czerwone włosy. I jego oczy… Stop! Powrócił myślami do swojej żony.
-A czy twoje obrazy można zobaczyć na jakiejś wystawie?- spytał uprzejmie. Yasmin uśmiechnęła się
-Ależ nie- odpowiedziała
- To marnowanie talentu. Postaram się to zmienić- powiedział. Spojrzał na zegarek- chyba musze już iść. Miło było cię poznać- dodał z uśmiechem, całując dziewczynę na pożegnanie w dłoń.
-Szkoda, myślałam, że zostaniesz trochę dłużej- Yasmin była wyraźnie niepocieszona.
- Ważne sprawy nie cierpiące zwłoki- wyjaśnił i jeszcze raz żegnając się z gospodynią, opuścił dom. Yasmin ucałowała matkę w oba policzki
-On jest wspaniały- pisnęła, a kobieta roześmiała się. Cieszyła się ze szczęścia córki- Dobrze wychowany, kulturalny, miły, inteligentny i w dodatku z hobby. Nie mogłaś mi znaleźć lepszego kandydata na męża

Kira usłyszał pukanie do drzwi. Spojrzał na zegarek. Było dość późno. Odstawił kubek z kawą i poszedł otworzyć. Tak jak się spodziewał był to Andree. Chłopak bez słowa podszedł do kochanka i oparł głowę o jego ramię.
-Aż tak źle?- spytał Kira
- Eh, bo ja wiem.. miła, dobrze wychowana. Trochę maniakalnie wyczulona na piękno, którym są dla niej jakieś posrane jednorożce na złotej łączce- mruknął, układając wargi w krzywym uśmiechu- malarka- wyjaśnił
-Masz pecha do artystów- roześmiał się Kira, gładząc jasne włosy, rzadko obdarowywali się czułością, acz Andree właśnie tego teraz potrzebował.
- Kira, nie rozśmieszaj mnie. Jej obrazy to przesłodzone ciacho z różowym kremem. Zero artyzmu. Twoje to co innego- mruknął, znajdując sobie miejsce miedzy szyją a ramieniem Kiry. Dziwił się że nie zauważył jakie to wspaniałe miejsce już wcześniej
- Chcesz kąpiel?- spytał, wypuszczając kochanka i idąc w stronę łazienki
-Może być kąpiel- odpowiedział, wyraźnie zmęczony. Siadł na fotelu przy stoliku, smętnie mrucząc coś pod nosem- jestem wykończony…- powiedział w końcu.
- Chodź- zawołał go Kira. Zwlekł się więc z fotela i poszedł do łazienki. Pachniało bardzo ładnie, było ciepło, tak że Andree bardzo spodobał się pomysł kąpieli. Rozebrał się szybko i wszedł do wody. Kira zrobił to samo, usadawiając się za jasnowłosym kochankiem. Ciepła woda i łagodny zapach rozleniwił Andree, który z pomrukiem zadowolenia oparł głowę o ramię Kiry.
-Już mi lepiej- powiedział, a raczej wymruczał mu prosto do ucha
- Gdybyś ze mną zamieszkał, robiłbym ci takie codziennie- szepnął cicho. Andree wyprostował się
- Co? Kira, znowu zaczynasz? Wiesz dobrze że nie mogę a przede wszystkim nie chce- powiedział, marszcząc brwi.
- Już dobrze- powiedział Kira poddając się- do łóżka?- spytał, wychodząc z wanny i podając dłoń Andree
-Do łóżka- zgodził się chłopak, przyjmując pomoc i również wychodząc. Dość szybko oboje znaleźli się w sypialni na łóżku, Kira leżał oparty na łokciu, pod nim było szczupłe, mokre ciało Andree. Całował go po szyi, obojczykach, ramionach. Andree wydawał tylko co jakiś czas z siebie cichy jęk lub wetchnienie, gdy dłoń kochanka gładziła wewnętrzną część jego uda. Dłonie blondwłosego błądziły po plecach Kiry. Ten delikatnie, acz stanowczo rozsunął nogi młodszego kochanka.
- Taki mokry jesteś niesamowicie pociągający- powiedział, biorąc z szafki fiolkę z przezroczystą substancją. Stała tam zawsze, na wszelki wypadek gdyby Andree się pojawił. Kochali się gwałtownie, spragnieni bliskości kontaktu fizycznego. Wszelkie wstępy i przygotowania były im już nie potrzebne, znali swoje ciała i możliwości na tyle dobrze, że idealnie wiedzieli jak sprawić kochankowi najwięcej przyjemności, samemu czerpiąc z tego satysfakcję. Andree został na całą noc. Spał z głową ułożoną na klatce piersiowej Kiry. Ten nie spał, przesypując między palcami jeszcze wilgotne włosy kochanka. W jego głowie odgrywał się regularnie ten sam cykl- wychwalał wszelkie zalety Andree a potem wyklinał go za ten ślub. I tak w kółko. Wkrótce jednak sam usnął znużony, ukołysany do snu równym oddechem kochanka. Andree obudził się w dość dobrym humorze, co zdziwiło go, pamiętając wizytę u przyszłej żony. Pod dłonią czuł drugą ciepłą dłoń. Uśmiechnął się do siebie- no tak, Kira…
- Pobudka- powiedział cicho, liżąc kochanka po uchu. Mężczyzna przeciągnął się. Ujął w dłoń podbródek Andree i pocałował w usta
- Masz ochotę na śniadanie?- spytał zwlekając się z łóżka i kierując się w stronę kuchni. Andree chwilę patrzył na idealne ciało Kiry. Widział jak wszystkie mięśnie pracują przy każdym ruchu. A gdyby tak…. Jednak uciął tą myśl zanim zdążyła się ukształtować
-Jak nigdy- odpowiedział, nakładając bokserki i zarzucając na siebie koszulę. Nie trudził się z zapinaniem jej. Potem udał się za Kirą. Siadł na stoliku kuchennym, machając beztrosko nogami
-Widzę, że humor ci się poprawił- zauważył Kira, krojąc bułki i smarując je masłem. Andree zaczął pleść sobie warkocza
- A co ty tam robisz?- spytał
-A co być chciał?- odpowiedział pytaniem czerwonowłosy
- Zapiekanki- powiedział Andree, zawiązując koniec warkocza wstążką, wcześniej obwiązaną wokół nadgarstka.
-Mogą być zapiekanki- mruknął Kira nastawiając piekarnik- idziesz gdzieś dzisiaj z tą lalą?- spytał po chwili, wstawiając zapiekanki do piekarnika.
- O kurcze, na śmierć zapomniałem. Jestem z nią umówiony na południe do kawiarni- odpowiedział
-Od kiedy ty lubisz kawiarnie?- prychnął Kira robiąc dwie kawy.
-Nie cierpię- odpowiedział Andree- Ale to zakichana romantyczka. Dla niej kawiarnia jest najśliczniejszym miejscem pod słońcem- dodał. Kira roześmiał się wrednie
-Naprawdę zamierzasz brać z nią ślub?
-A mam wybór?- spytał
-Możesz ze mną wyjechać do Japonii i żyć długo i szczęśliwie- powiedział Kira, opierając się o blat.
-No to już sobie pomarzyliśmy, a teraz daj te zapiekanki bo umieram z głodu- Andree wstał ze stolika i wziął z blatu kawy. Kira otworzył piekarnik i wyjął z niego ich śniadanie. Postawił talerz z zapiekankami na stole i podsunął sobie swoją kawę.
- Za dwa dni przyjęcie zaręczynowe- powiedział Andree. Kubek zatrzymał się w pół drogi do ust Kiry.
-Tak szybko?- spytał ze zdziwieniem i odrobiną ciężko wyczuwalnego zmartwienia
-Jak widać. Przyjdziesz?- rzucił z nadzieją w głosie. Kira westchnął.
- A mam wybór? No będę- odpowiedział, popijając kawę- podwieźć cię do tej kawiarni?
-Byłbym wdzięczny- przyznał chłopak, pakując do ust zapiekankę. Kira wrócił do sypialni się ubrać. Przyniósł również jego spodnie i czystą koszulę
- Chyba nie chcesz iść w tej samej koszuli- rzucił przez ramię, siadając przed lustrem i robiąc sobie makijaż. Andree podniósł brew
- Skąd ją masz?
-Zostawiłeś wtedy kiedy zostałeś u mnie na kilka dni. Wyprałem i zostawiłem, bo stwierdziłem, że może się przydać. I się przyda- stwierdził, obrysowując oczy czarną kredką.
-Nie strój się tak, bo zamiast skupiać uwagę na niej będę myślał o tym jak seksownie dziś wyglądasz- powiedział Andree jedząc kolejną zapiekankę
- I dobrze ci tak- mruknął i pokazał mu język, wkładając wysokie, czarne glany- strój się królewno bo się spóźnisz a tak nie wypada- pośpieszył kochanka, zakładając kurtkę. Andree w pośpiechu zmienił koszulę i zapiął spodnie. Wsunął na nogi buty, w jednej ręce trzymając zapiekankę. Chwilę później oboje siedzieli w czarnym samochodzie Kiry. Jechali w milczeniu. Cisze mącił jedynie odgłos chrupania zapiekanki. Dojechali pod kawiarnię. Oboje wysiedli.
- Powodzenia- powiedział Kira, gdy naglę na horyzoncie pojawiła się kasztanowłosa dziewczyna ubrana w krótką, czerwoną sukienkę, dużą ilością sterczącego tiulu. Na Kirze jednak nie robiło to wrażenia. Uwiesiła się ramienia Andree
- Eh… Yasmin, to mój…przyjaciel, Kira- przestawił czerwonowłosego- tak jak ty maluje- dodał. Yasmin przeniosła wzrok na Kirę
- Miło mi poznać. Jestem Yasmin, przeszła żona Andree- powiedziała, wyraźnie dumna z tego faktu. Na twarzy Kiry nie drgnął żaden mięsień- może by nam pan towarzyszył?- zaproponowała. Andree w myślach walnął głową o ścianę. Zapowiada się ciężka przeprawa.
- Chętnie- odparł Kira. Weszli do wnętrza kawiarni. Obaj mężczyźni skrzywili się z niesmakiem. Było to jasne wnętrze z różowymi elementami, pełne koronek, ślicznie zdobionych gzymsików, wypełnione klasyczną muzyką. Kira i Andree spojrzeli na siebie porozumiewawczo. Zapowiadała się naprawdę ciężka przeprawa.
Powrót do góry
Noelle
robalique



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 2024
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 23:41, 15 Lis 2006    Temat postu:

Nawet, nawet. Bardziej mi się podoba niż poprzednie - Potter/Malfoy.

Akcja się dzieje chyba we Francji? (trochę wątpię, czy w tak rozwiniętym kraju zdarzają się zaaranżowane małżeństwa, ale zostawmy to - pomysł na potrzeby opowiadania).

Relacje matka - córka jak dla mnie trochę ugrzecznione, ale to może ja jestem z patologicznej rodziny...

Czerwone włosy. Jak Wiśniewski!
(ta wizja przyczepiła i będzie trwać, niestety)

Były pełne złotych barw i baśniowych wzorów, przedstawiające anioły, elfy, jednorożce, piękne damy w błękitnych sukniach, o rozwianych złotych włosach niczym leśnie wróżki. Każdego zachwyciłyby te obrazy, pełne barw , otwierające jakby nowy świat fantazji, krainę marzeń

A fuj! Nie dziwię się, że wolał to:

Obrazy Kiry były abstrakcyjne, pełne nieznanych kształtów, choć czasem Andree znajdował w nich dwa złączone ciała lub zetknięte ze sobą usta.


Jak dla mnie scena erotyczna nie jest jakoś szczególnie mocna(po "Serii Herbacianej" wszystko jest lekkie"). I bardzo dobrze.

Było to jasne wnętrze z różowymi elementami, pełne koronek, ślicznie zdobionych gzymsików, wypełnione klasyczną muzyką.

Uuu, biedacy. Przed oczami stanęła mi fontanna Cho i Potter na randce.


Czekam na ciąg dalszy.



[narzekania ogólne, nie bierz aż tak do siebie: dlaczego w yaoi'owcach(jojowcach? nigdy nie umiałam przeczytać, niech mnie ktoś oświeci) nadużywa się słówka "kochanek", zbrzydło mi; wskażcie mi yaoi'owca, gdzie kobieta nie byłaby aż taka głupio babsko głupawa...)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zaheel
wilkołak alfa, spijacz Leśnej Mgiełki



Dołączył: 14 Sty 2006
Posty: 2478
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Nibyladii

PostWysłany: Czw 19:55, 16 Lis 2006    Temat postu:

Bardzo podoba mi się komstrukcja bohaterów. Nie jest tak, że jeden to silny i bardziej zaborczy, a drugi małi, niewinnny i uległy. Każdy ma swoje zdanie i charakter, nie pozwala drugiamu sobą kierować. Yasmin kojaży mi siejednozancznie z panienką z dobrago domu, szuakjącą jedynie dobrego męża. Moze zmienie zdanie, ale raczej nie widzę nadzieji. Kira... tego typu ludzi lubię. W pewien sposub niekonwecjonalni i mający własny świat. Poznawanie tego świata okozuje sie być bardzo ciekawe.
Chyba już nawet wiem, która posatć. Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nightwish
Gość






PostWysłany: Czw 21:23, 16 Lis 2006    Temat postu:

ja już mam prawie skończone to. A Kira ma swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości. Zresztą Andree częściowo też.
Powrót do góry
Nightwish
Gość






PostWysłany: Śro 14:18, 27 Gru 2006    Temat postu:

Siedli przy stoliku. Yasmin z wyraźnym przejęciem przeglądała menu. Andree strącił z kolana dłoń Kiry wysyłając do niego komunikat wzrokowy typu "nie teraz". Kiedy Yasmin przewertowała uważnie całe menu zawołała kelnerkę
- Dzień dobry, poproszę trzy razy szarlotkę i cappucino- zamówiła, śledząc palcem po karcie. Kire wyraźnie brała cholera, a szczególnie widział to Andree, znający na pamięć zachowania kochanka w takich sytuacjach. Czerwonowłosy zaklął szpetnie w myślach, coś w rodzaju "pieprz się dziwko".
-Dwa razy. Dla mnie czarną kawę. Chyba że sama, droga damo zamierzasz wciągnąć dwie porcję- powiedział, wyraźnie zadowolony ze swoich słów. Uśmiechnął się paskudnie. Yasmin zrobiła minę urażonego kociaka
- Chciałam być przydatna, chciałam pomóc, och, przecież nie chciałam źle, chciałam być miła a nikt tego nie docenił- zaczęła miauczeć, chowając twarz w dłoniach. Kira westchnął ostentacyjnie
-Już pani skończyła?- spytał nonszalancko odrzucając włosy do tyłu. Yasmin przestała się użalać nad sobą, acz minę miała wciąż urażoną. Widocznie nie przypadli sobie go gustu. Tylko Kira w przeciwieństwie do niej wiedział dlaczego.
- Kira również maluje- przypomniał Andree by rozmowa zeszła na przyjemniejszy temat. Jednak gdy tylko spojrzał na Kirę zauważył że to nie jest bezpieczny temat. W błękitnych oczach czaiła się burza z piorunami. I to w dodatku wyjątkowo wredna i sarkastyczna burza.
- Chyba pan słyszał o moich obrazach- powiedziała niezbyt skromnie Yasmin. Kira kiwnął głową
-Tak, co nieco. Od Andree- stwierdził. Delikatny uśmiech znów pojawił się na wargach Yasmin.
- Bardzo mu się podobały- powiedziała, widocznie zadowolona z uznania przyszłego męża. Kira skrzywił się nieznacznie w złośliwym uśmiechu
- Ja słowa uznania przedstawiam w trochę innej formie- skomentował. Yasmin już otworzyła usta by dopytać się o co chodzi, gdy Andree jej przeszkodził
- Poznaliśmy się z Kirą na naszej wspólnej wystawie- zaczął opowiadać. "potem się ze sobą przespaliśmy" dodał w myślach Kira. Żałował że nie mógł powiedzieć tego głośno. Nawet nie chodzilo o Andree. Z chęcią zobaczył by minę tej wypucowanej laleczki- potem spotkaliśmy się jeszcze raz czy dwa- "i zostaliśmy na stałe kochankami" dorzucił Kira. Jego opowieść znacznie bardziej mu się podobała- i tak jakoś wyszło, że się zaprzyjaźniliśmy- "A wczoraj pod prysznicem…"
- Andree powiedział, że spróbuje by moje obrazy trafiły na jakąś wystawę- pochwaliła się Yasmin. Tak więc upływał przyjemnie czas. Każdy wychwalał się jak tylko umiał i ściągał rozmowę na swój temat. Andree przyłapał się na tym że nawet nie na swój temat, co na temat Kiry. W końcu jego czerwnonowłosy kochanek wstał od stolika.
- Wybaczcie, muszę się z wami pożegnać. Andree, nie zapomnij, że mamy do dokończenia ważny projekt
-Jaki ważny projekt?- spytał zdziwiony blondyn. Nie przypominał sobie żeby mieli z Kirą jakiekolwiek projekty.
-no TEN projekt- powiedział, rozciągając jeden kącik ust. Andree roześmiał się w myślach z własnej głupoty
-Ach, no tak. To do wieczora- uścisnął dłoń Kiry, po czym mężczyzna opuścił lokal. Yasmin i Andree jeszcze przez chwilę posiedzieli w kawiarni, po czym blondyn tłumacząc się, że musi jeszcze wysłać próbki zdjęć przed spotkaniem z Kirą odwiózł Yasmin taksówką do domu. Wysiedli, przez chwilę mierząc się spojrzeniami.
-To było wspaniałe popołudnie- powiedziała Yasmin, na jej policzkach pojawił się rumieniec- Pomimo, iż niekoniecznie polubiliśmy się z twoim przyjacielem, ale było to południe spędzone z tobą. Nie było więc innego wyjścia, musiało być wspaniałe. Cieszę się że spotkałam akurat ciebie- kontynuowała, rumieńce na jej policzkach stawały się coraz większe. Andree, walną głową w ścianę w myślach. Yasmin położyła szczupłe dłonie na ramionach Andree i niepewnie go pocałowała. Andree sam nie wiedział kiedy stał się takim wielkim gadem, żeby kompletnie nie ruszył go ten delikatny pocałunek. Przyciągnął ją do siebie, by nie wyglądało to tak fatalnie obojętnie jak było. Ręce Yasmin oplotły się dookoła szyi przyszłego męża. Andree jakoś nieszczególnie przeszkadzała zaistniała sytuacja. Tylko coś nieprzyjemnie kuło go w klatce piersiowej. Chociaż sam przed sobą nie chciał się przyznać ze to coś zaczyna się na literę K i ma śliczne błękitne oczy i czerwone włosy, piękne, idealne ciało, nienaganne maniery, odrobinę sarkazmu. Odpowiednie poczucie humoru, jest opiekuńcze… stop! Cholera, znów się zapędził. A on przecież za kilka dni bierze ślub z panienką uwieszoną mu na szyi i nieudolnie wpychającą mu język do gardła. Odsunął ją od siebie z nonszalanckim uśmiechem. Cała promieniała
-Do jutra- rzucił przez ramię i skierował się w stronę przystanku. Spokojnie poczekał na autobus. Po dwudziestu minutach dzwonił do drzwi mieszkania Kiry. Mężczyzna otworzył mu i zaprosił do środka
-Kawy?- zaproponował. Andree skinął głową. Podszedł do Kiry obejmując go od tyłu. Mężczyzna zwinnie odwrócił się w jego stronę i ujął w dłoń podbródek kochanka, dotykając kciukiem jego warg
- Od kiedy używasz różowego błyszczyka, skarbie?- powiedział przesłodzonym do granic głosem. Andree zaklął w myślach.
-Tak jakoś wyszło- mruknął, uciekając wzrokiem od przewiercającego na wylot spojrzenia niebieskich oczu
-Samo wyszło?- Kira był wyraźnie urażony
- Dobra, całowałem się z nią? I o co ci chodzi?
- Jak to, o co?- Kira wyraźnie tracił spokój- Przecież ty nic do niej nie czujesz- przypomniał Kira, puszczając kochanka.
- Czuje czy nie, to tylko i wyłącznie moja sprawa- odpowiedział mu Andree, zaplatając ramiona na klatce piersiowej.
- Jesteś pieprzonym egoistą- powiedział czerwonowłosy, jego oczy zwęziły się niebezpiecznie
- A ty niby nie?- Andree przechylił głowę na bok, gotowy do walki na słowa. Ale walka wcale nie miała się odbyć
- Pieprze to. Wywalaj stąd- powiedział lodowatym głosem, nie patrząc na kochanka. Blondyn nie zamierzał jednak wycofywać się z pola bitwy
-No, jak coś ci się nie podoba to dopiero widać jaki jesteś naprawdę- zaczął, jednak zamilkł, gdy napotkał spojrzenie błękitnych oczu, zimnych jak u marmurowego posągu
- Wywalaj stąd szczylu, ale już- powtórzył, jego twarz wykrzywił grymas irytacji zmieszanej ze wściekłością.
- Nie zamierzam tu zostać ani chwili dłużej- odparł kpiącym tonem Andree, opuszczając mieszkanie Kiry. Zacisnął pięści i zadzwonił po taksówkę, by jak najprędzej znaleźć się pod domem Yasmin
-Sam się o to prosiłeś, skarbie- rzucił sarkastycznie w myślach, wchodząc to wnętrza ciepłego domu.
Kira leżał na łóżku patrząc się w sufit
-Kurwa-warknął biorąc pierwszą lepszą rzecz z szafki i rzucając nią o ścianę.
Żaden z nich nie spędził tej nocy w spokoju. Kolejne dni były pełne napięcia. Kira udawał, że w ogóle nie myśli o swoim blondwłosym kochanku i zasuwał jak pracoholik od rana do wieczora.
Za to Andree sam przed sobą grał zachwyconego przyszłego męża. Trwały przygotowania do przyjęcia zaręczynowego. Wszyscy krzątali się wokół koloru serwetek i ilości kwiatków na wazon, w międzyczasie szykując dla siebie jak najbardziej wystrzałową kreację. Na takich balach głównie o to chodziło. Czas wbrew prośbom Andree mknął niepostrzeżenie szybko i już nagle okazało się że za godzinę zaczyna się cała uroczystość. Było mu niedobrze. Ubrany był tradycyjnie na biało czarno z muszką pod szyją. Czekali już w lokalu gdzie miało odbyć się przyjęcie. Wszędzie było pełno kwiatów i stroików helowych. Yasmin jeszcze zapinała wszystko na ostatni guzik, migając tylko czasem Andree przed oczami, biegnąc w swojej kremowej sukience, za którą ciągnął się jedwabny tren. Dla poety wyglądałaby może wtedy jak złoty motyl. Ale Andree myślał teraz o czymś całkiem innym. Czy Kira przyjdzie?
Powrót do góry
Zaheel
wilkołak alfa, spijacz Leśnej Mgiełki



Dołączył: 14 Sty 2006
Posty: 2478
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Nibyladii

PostWysłany: Pią 22:38, 05 Sty 2007    Temat postu:

WIedziała, że taka osoba jak Kira nie usiedzi przy tak słodkiej dziewczynce, ale Yasmin jest aż za słodka. Jej zachowanie przypomina mi zachowanie dziecka, ale takie enementy też siezdażają. Zdecydowanie jej nie polubię! Bardzo podobały mi sie wstawki Kiry w rozmowie miedzy Andre i Yasmin. Laughing
Kłótnia była nieunikniona przy talkich okoicznościach. Krótko acz tresciwie.
Ostatnie zdanie... Znaczenie ostatniego fragmentu. Dla mnie świetne.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nightwish
Gość






PostWysłany: Czw 12:02, 22 Lut 2007    Temat postu:

mały fragmencik dalszy ciąg. miłej lektury



Yasmin co jakiś czas rzucała mu urażone spojrzenie- nic dziwnego, wyglądał jakby naprawdę zupełnie go nie obchodziło przyjęcie. I tak właśnie było. W końcu w drzwiach pojawili się pierwsi goście z przyklejonymi na twarz sztucznymi uśmiechami, ubrani w wytworne stroje. Wkrótce cała sala wypełniła się muzyką, rozmowami i arystokratycznym śmiechem. Między stolikami chodzili kelnerzy roznoszący alkohole, w powietrzu unosił się intensywny zapach zmieszanych ze sobą drogich perfum, w oczy rzucały się błyszczące, jaskrawe kreacje. Andree przywykł do bankietów, towarzystwa bogatych ,wytwornych ludzi, Kira często zabierał go ze sobą na przeróżne przyjęcia. Kira… tak, na jakikolwiek temat nie zacząłby myśleć zawsze kończyło się na Kirze. Czerwonowłosy kochanek, choć w założeniach mieli pozostać całkowicie niezależni, wplótł się całkowicie we wszystkie sfery życia Andree. I to całkiem nieświadomie. W takich chwilach Andree wolałby się gdzieś zamknąc sam na sam, wziąć gorącą kąpiel lub chociaż pójść do głośnego pubu i upić się. Żadna z tych opcji w tej chwili nie wchodziła w grę. Musiał siedzieć na miejscu i udawać najbardziej zachwyconego człowieka świata. Gdyby miał choć odrobinę sumienia, prawdopodobnie byłoby mu szkoda Yasmin, w końcu dziewczyna chyba naprawdę go pokochała. Takie przynajmniej sprawiała pozory. Pośpiesznie wyrzucił z głowy wszelakie głębsze przemyślenia i zaczął powtarzać marne, wymyślone w pośpiechu przemówienie. Co prawda Yasmin się podobało, ale jej podobało się wszystko związane z Andree. To zapowiadało się na nadwrażliwa mamuśkę. No świetnie, na własne życzenia wpakował się w coś, czego cały czas unikał w związku z Kirą. A jeśli już ktoś miałby być o niego wiecznie zatroskany to chyba wolałby żeby był to Kira niż Yasmin. Tylko szkoda ze uświadomił to sobie dopiero w dniu swojego przyjęcia zaręczynowego. Mocniej zacisnął zęby. Podjął już decyzję. Będzie z Yasmin, powiedział sam do siebie w myślach wymazując wszystkie poprzednie zdania na temat Kiry. Z nim było fajnie, ale nie ma szans na nic na dłuższą metę.
-Kurrrwa- mruknął z irytacją pod nosem. Miał powtarzać przemówienie a rozprawiać na temat sensu istnienia. Po chwili podbiegła do niego Yasmin i pociągnęła go za sobą, by wszedł na podwyższenie. Zapowiadała się prawdziwa katorga. Dziewczyna odchrząknęła znacząco, wszyscy więc zamilkli i zwrócili twarze w jej stronę. Po zaczerpnięciu głębokiego oddechu, Yasmin zaczęła przemowę
-Cieszę się niesamowicie, że przyszliście tu tak tłumnie, by razem ze mną i z moim przyszłym mężem świętować ten wspaniały dzień, kiedy to stwierdziliśmy, że chcemy już na zawsze być ze sobą. Odnaleźliśmy siebie nawzajem w bardzo dziwny sposób, jednak połączyła nas prawdziwa miłość- tu Yasmin zrobiła krótką przerwę, podczas której rozległy się gromkie brawa. Teraz była pora na część Andree. Jednak nie było mu dane wygłosić kilku marnych zdań, gdyż ktoś inny zabrał głos. Stał dość daleko, jednak wszyscy od razu się rozstąpili by miał przejście ku parze narzeczonych. Nic dziwnego. Mężczyzna miał czerwone włosy zaplecione w warkocz dobierany i intensywny czarny makijaż, ubrany w bordowy frak z czarną koszulą pod spodem. Na nogach miał czarne, czubate kozaki, sięgające pod kolana. W ręku mężczyzny znajdowała się czarna laska z białą gałką a na głowie miał cylinder.
-Szczęścia przyszłej młodej parze- zabrzmiało to jak toast, szczególnie że Kira delikatnie uniósł dłoń z kieliszkiem pełnym szampana. Jednak brzmiało to zbyt ironicznie by mogło być szczerze powiedziane - Patrząc na tą szczęśliwą parę, na radość w ich oczach, przestaje wierzyć w miłość- powiedział ze złośliwym uśmiechem. Po sali przebiegł szept. To było całkowicie w stylu Kiry- przemknęło przez myśli Andree. Na twarzy Yasmin zdziwienie mieszało się z zawstydzeniem i niepewnością
- Raz jeszcze zatem za młodą parę- zakończył Kira, popijając odrobiną szampana, posłał Andree spojrzenie znad kieliszka. Takie spojrzenie, które sprawia, że na karku pojawiają się krople potu. Potem czerownowłosy odwrócił się na pięcie i oddalił się. Jeszcze chwilę w sali panowała cisza, jednak szybko znów powróciły rozmowy, najczęściej na temat zaistniałej prze chwilą sytuacji. Yasmin zakłopotana szybko zbiegła z podwyższenia by pójść po proszki przeciw bólowe a Andree gdy ocknął się z zamyślenia, poszedł w stronę drzwi, za którymi zniknął Kira. Prowadziły one na zewnątrz, do udekorowanego ogrodu, z którego widać było przez szklane szyby rozświetlone wnętrze sali balowej.
Kira stał tyłem do Andree i palił papierosa. Zapewne zorientował się już, że Andree stoi za nim, jednak nie zareagował.
- Scena całkiem w twoim stylu- zaczął blondyn, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
- Cieszę się że ci się podobała. Ładnie wyglądasz- stwierdził, nawet się nie odwracając
-Nie zmieniaj tematu- skarcił go Andree, marszcząc brwi.
- Nie zamierzam. I co? Jesteś szczęśliwy, będąc pod pantoflem jakiejś rozpieszczonej panienki?- zapytał ironicznie Kira, przechylając głowę jak ciekawski szczeniak. Andree przygryzł wargę. To pytanie było odpowiednie. Nazbyt odpowiednie
- Dobrze, a powiedzmy że nie zrobiłbym tego. I co by mnie wtedy czekało?- spróbował zajść od drugiej strony. Jednak Kira wydawał się od dawna mieć doskonale ułożoną odpowiedź na to pytanie.
-Hm… bo ja wiem.. mam dwa bilety do Japonii.
-Kira…. Nie wiem czy zauważyłeś, ale właśnie trwa przyjęcie zaręczynowe. MOJE przyjęcie zaręczynowe. Trochę się spóźniłeś- mruknął blondyn , nie patrząc się w oczy kochanka
- A gdybym się nie spóźnił, hm? – podjął temat Kira, delikatnie podnosząc brodę Andree- Wiesz, że wtedy nie byłoby już się jak tłumaczyć, żadnych wymówek. To oznaczałoby stały związek. Do którego, panie młody, najzwyczajniej na świecie nie dojrzałeś- powiedział, zabierając dłoń z podbródka Andree, poczym odwrócił się i udał się w stronę bramy, by opuścić teren rezydencji.
- Nigdy nic do mnie nie czułeś, prawda?- zapytał z żalem Andree. Kira zatrzymał się, odwracając się w stronę blondyna
- Zawsze cię kochałem- powiedział. Andree zamarł. Kira bez zastanowienia odszedł
Chłopak jeszcze przez chwilę stał z niezbyt inteligentną miną, po czym bez zastanowienia ruszył w strone bramy wyjściowej. Wśród przechodniów wyglądał naprawdę dziwnie w smokingu ze starannie ułożonymi włosami. Nie obchodziło go to, jak również fakt że jego narzeczona będzie oburzona i zmartwiona, że opuścił przyjęcie. Jak najszybciej wrócił do swojego mieszkania, w którym wszystko nieprzyjemnie przypominało Kirę. Bardzo nieprzyjemnie. Andree zaciskając powieki rzucił się na łóżko. Jego ciałem wstrząsały dreszcze. Płakał całkiem jak małe dziecko nie całkiem potrafiąc poradzić sobie z zaistniałą sytuacją. Dawno nie czuł się tak paskudnie, wiedząc, że powinien skończyć co zaczął, ale nie czując do tego siły, ani motywacji. Ani co najgorsze- chęci, bo wtulając nos w satynową pościel jedyne czego pragnął to na tej pościeli kochać się z Kirą. A to nie było odpowiednie wyjście z sytuacji .
-Szlag by to trafił –warknął, szukając telefonu komórkowego- przez moje pieprzone rozmyślania co jest odpowiednie a co nie, stracę wszystko co dla mnie ważne. Wszystko czego zawsze tak pilnowałem. Tylko do cholery jasnej nie raczyłem odróżniać przyjaciół od wrogów i wiedzieć komu chce pozwolić przekroczyć wszelkie zasady a komu nie- szybko wyszukał numer Kiry, wciąż pociągając nosem
- Andree?- Usłyszał zdziwiony głos w słuchawce- Płaczesz?- tym razem było to pełne zmartwienia, po chwili jednak jego głos stał się zimny- Po co dzwonisz?
- Czy.. czy wyjazd do Japonii.. Jest jeszcze aktualny?- spytał, zaciskając dłoń na pościeli, mając nadzieję że usłyszy jedną odpowiedź
-A co, chcesz rezerwację na podróż poślubną? Nic z tego, sayonaara- powiedział kpiącym tonem Kira i rozłączył się. Andree cisnął telefonem o ścianę. Ten jednak nie rozwalił się, acz jak na złość zaczął dzwonić. Adnree niechętnie zwlekł się z łóżka i odebrał telefon
- Andree, skarbie? Wszystko dobrze? Czemu tak nagle zniknąłeś?- zaćwierkał w słuchawce czuły, nadopiekuńczy głos Yasmin.
- Przepraszam, naprawdę źle się poczułem- w życiu nie kłamał lepiej, był tego pewien. Z drugiej strony, po telefonie do Kiry czuł się naprawdę beznadziejnie.
- Och… mam nadzieję, że do ślubu wszystko będzie dobrze- zaczęła tym swoim lepkim, przesłodzonym tonem. Andree cierpliwie wysłuchał wszystkiego, od czasu do czasu potakując. Dziewczyna na tyle się rozkręciła, że Andree wysłuchiwał o wszelakich fazach przygotowania do ślubu i innych rzeczach, które- tak naprawdę- niewiele go obchodziły.
-Może przyjechać? Coś ci pomóc?- dopytywała się troskliwie. Andree zacisnął zęby, mając już dość. W tej chwili nie zdawał sobie sprawy, że biorąc z nią ślub, skazuje się na taką resztę życia
-Nie dziękuję, poradzę sobie- powiedział w miarę uprzejmie. Rozłączył się, nit trudząc się nawet pożegnaniem. Z każdą chwilą nabierał świadomości, że chce być z Kirą, równocześnie nienawidząc go coraz bardziej. Za dwa dni stanie na ślubnym kobiercu. Czy to się komukolwiek podoba czy nie. Nawet jeśli to on sam jest za "nie".
Powrót do góry
Zaheel
wilkołak alfa, spijacz Leśnej Mgiełki



Dołączył: 14 Sty 2006
Posty: 2478
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Nibyladii

PostWysłany: Pon 21:40, 26 Lut 2007    Temat postu:

Akcja nieprzerwanie dąży do punktu kulminacyjnego. Ktoś w końcu nie wytrzyma, alebo oboje skarzą siebie na... nie wiem jak to nazwać - tęsknotę, wieczny żal?
Yasmin nie lubię coraz bardziej, przypomina słodką idotkę, a może taka jest. Produkt sztucznego świata - taki sam.
Zagrania Kiry są niekonwencjonalne. Buduję sobie jego obraz, ale ciągle brakuje mi kawałka, coś mi ucieka. Twardy, zimny, ale paradoksalnie bardzo emocjonalny.
Andree jest rozdarty i nie może zdecydować, gdzie ma grać, w której lidze, może przez to dużo stracić o ile już nie staracił.
Postacie strasznie mi się podobają, takie kolorowe, ale to już pisałam. Tylko sprawdź tekst, bo wkradło się sporo literówek. Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nightwish
Gość






PostWysłany: Wto 16:13, 27 Lut 2007    Temat postu:

nie wiem, pisze na wordzie i mi nie pokreśla.

cieszę się że ci się podoba, a powiem ci że taka Yasmin istnieje naprawdę. Albo istnieje osoba momentami do niej łudząco podobna
Powrót do góry
Nightwish
Gość






PostWysłany: Czw 23:11, 29 Mar 2007    Temat postu:

Zamknięty we własnym mieszkaniu czekał na dzień, w którym ta bogata, piękna panienka spali za nim wszystkie mosty, a on sam poda jej zapałki. Każda chwila zamiast oddalać- jak tego pragnął- przybliżała go do chwili ślubu. Jednego był pewien- Kira nie przyjdzie. A kiedy tylko po raz kolejny to sobie uświadamiał, coś nieprzyjemnego cisnęło go w gardle. Byłby w stanie na cały głos krzyczeć że go kocha. Tylko teraz było na to za późno. Teraz jedyną osobą której powinien mówić takie rzeczy była Yasmin. A na takie wyznania względem niej, nie miał najmniejszej ochoty. Zdziwił się mocno, że dziewczyna nie ciąga go cały czas na próby ślubu, choć był pewien że takowe by się przydały. Z braku laku sam więc je zaproponował. Yasmin była rozradowana że jej przyszły mąż wykazał troskę o ich ślub, a on po prostu wolał wszystko niż to bezsensowne leżenie i patrzenie się w sufit jakby miała być tam ukryta jakaś wskazówka. Niestety wskazówek wciąż było brak. Tylko te od zegara nieustępliwie podążały do przodu, wystukując ze znudzeniem monotonny rytm. Andree nałożył na siebie garnitur, zbyt konwencjonalny jak dla niego. Czy naprawdę ma we własnym życiu tak niewiele do powiedzenia? Zaplótł włosy w dobierany warkocz. Adieu złote marzenia o czułym kochanku.

Kira ze zmęczeniem uderzał w klawisze komputera, bezmyślnie wystukując kolejne słowa. Kubek z kawą zawisł w pół drogi do jego ust, zabrakło chęci by go wyżej podnieść lub odstawić. Papieros, smętnie wypuszczając drobną stróżkę dymu, dogasał w popielniczce. Kira sam siebie pytał, ile można pracować by przestać myśleć o czymkolwiek. O kimkolwiek. Doskonale zdawał sobie sprawę że jego błyskotliwy, blondwłosy kochanek lada moment przestanie być jego. Lada moment. A on nie nawet nie zamierza temu w żaden sposób zaradzić. Niedbale odstawił kubek na stolik. Na tyle niedbale, że cała jego zawartość rozlała się na spodnie i biurko Kiry. Z wiązanką przekleństw zsunął z siebie spodnie i wyciągał z zalanego stosu papierów kolejne dokumenty. Ze zirytowaniem otrząsał dokumenty z czarnych kropel. Oczywiście takie rzeczy nigdy nie zdarzają się przypadkowo. Pod jego dłonie dostała się koperta ze zdjęciami. Doskonale zdawał sobie sprawę, że były to zdjęcia wykonane przez Andree. Że były to ich zdjęcia. Wycierając wcześniej mokre dłonie o koszule, wyjął fotografie. Przeglądał je ostrożnie, bojąc się obudzić wspomnienia. Jego zdjęcie. Jego i Andree, Andree i jego , znowu jego… Czasem siedzieli sobie na kolanach, czasem starali się jakoś mądrze wyglądać. A na jednym całkowicie nie zważając na nastawiony aparat, rzucili się na siebie zachłannie całując. To zdjęcie zostało w rękach Kiry trochę dłużej niż powinno.
-Na co czekasz? Aż on tu sam wpadnie i rzuci ci się pod nogi? A może ta lala powiezie ci go tu, mówiąc że widzi że się kochamy i nie chce tego psuć?- roześmiał się gorzko. Jego dłonie gotowe były by rozedrzeć zdjęcie. Jednak pozostało w całości.


Yasmin siedziała gładząc dłońmi beżową suknię z upiętymi drobnymi kwiatkami przy dekoldzie. Od bioder w dół, suknia znacznie się rozszerzała oparta na kole, również ozdobiona kwiatkami. Ktoś wszedł pukając za cicho by mogła to usłyszeć.
-Przepraszam że przeszkadzam- odezwał się ktoś cicho. Yasmin podniosła na gościa załzawione oczy. W drzwiach stał niewysoki, całkiem przeciętny chłopak o niedbale przyciętych nad oczami brązowych włosach.
- Nie szkodzi, nie szkodzi- powiedziała cicho, szybko starając się zatrzeć wszelakie ślady jej smutków i wątpliwości w postaci kilku drobnych łez.
-Panna młoda nie powinna płakać przed ślubem. Szczególnie taka ładna panna młoda- stwierdził chłopak, podając jej chusteczkę. Przyjęła ją ze skinieniem głowy.
- A co ty o tym możesz wiedzieć?- mruknęła, spuszczając nisko głowę, wracając do wygładzania sukni
-Była kiedyś taka jedna. Śliczna dziewczyna, miła i zdolna. Z duszą romantycznej artystki. I nie mnie pytać jak to się stało że taka piękna, bogata dziewczyna zwróciła uwagę na takiego szaraka. Chyba było naprawdę dobrze. Póki nie zechciałem by była za mną na dłużej. Bo ona nie chciała kończyć swojego życia na jednym chłopaku. Traktowała życie jako eksperyment.
- Alan? Co ty tu…- oczy Yasmin otworzył się szerzej, dziewczyna przestała pociągać nosem, wstała.
- To miło że jeszcze mnie pamiętasz. Nie sądziłem że cię tu spotkam. Twoja matka nie zatrudniła jako szofera na ślub swojej córki. Jak się okazało, na twój ślub.- powiedział Alan, patrząc obojętnie na podłogę, wsadzając niedbałym ruchem ręce do kieszeni- nie wyglądasz na zachwyconą że bierzesz ślub Yasmin.
- Przez traktowanie życia jako eksperyment zmarnuje je. Andree uważa że jestem ślepa, że naprawdę nic nie widzę, że myślę, że jest dobrze. A ja wiem, że dobrze nie jest. Widzę jak on na mnie patrzy. Nie jestem taka głupia. Sama nie wiem czemu się na to zgadzam.
- Bo nie chcesz być sama- podpowiedział jej Alan, podchodząc do niej i podnosząc wzrok na jej twarz- To nic złego.
- Zraniłam cię a ty tak po prostu przychodzisz i mnie pocieszasz… jesteś niezwykłym człowiekiem Alan.- powiedziała Yasmin, w jej oczach zbierały się łzy.
- Nie płacz, księżniczko, chyba ten twój pan młody nie jest wart ani ciebie, ani twoich łez skoro ciebie za naiwną uważa.- powoli ocierał łzy z kącików jej oczu
- Alan, jestem pewna że gdyby sytuacja teraz wyglądałaby inaczej… Alan, ja biorę ten ślub żeby zapomnieć – wtuliła policzek w jego dłoń, nie broniąc się przed pocałunkiem, który został położony na jej usta. Niepewny i krótki, na czas jednego uderzenia serca. Odsunęli się od siebie jak oparzeni, zadziwieni niesubordynacją własnych uczuć. Tylko ślubna suknia Yasmin nie pozostawiała złudzeń
- Przepraszam – szepnął Alan, pośpiesznie wychodząc. Panna młoda stała jeszcze przez chwilę, trzymając dłoń na wargach.
- Alan…
- Yasmin, Andree już jest pod kościołem– obwieściła matka dziewczyny, niezapowiedzianie pojawiając się w drzwiach. Yasmin przeszedł niesmak na myśl o przyszłym mężu. Andree pomimo tego, że był przystojny i zdolny i – sztucznie z przymusu- miły, to dziewczyna wiedziała z jaką pogardą o niej myśli.
- Już idę mamo, już idę..- powiedziała, bardziej do siebie niż matki, która już odeszła. Goście zbierali się już w kościele. Najwyższa pora. Yasmin nasunęła na twarz welon. Wyszła z domu i wsiadła do limuzyny. Na chwile wstrzymała powietrze, unikając patrzenia na Alana, który zachowując obojętny wyraz twarzy, ruszył. Droga do kościoła minęła w ciszy… krępującej, duszącej ciszy. Yasmin sama nie wiedziała, czy się cieszy że wysiada. Z jednej strony przerywała tą męczącą cisze, z drugiej zamykając drzwi decydowała się na Andree, a Alan miał się już nie pojawić w jej życiu. Jej przyszły mąż już czekał, wyraźnie strapiony i zamyślony nad czymś, nawet nie zwracając uwagi na przyszłą żonę. Od czasu do czasu zaglądał tylko do kościoła pełnego ludźmi, chodząc niespokojnie w kółko. Yasmin zauważyła że Andree denerwuje się jeszcze bardziej niż ona. Podeszła do niego, kładąc mu dłoń na ramieniu
-Spokojnie, Andree, spokojnie… -powiedziała, opierając na dłoni podbródek. Chłopak zatrzymał się, jego wzrok jednak dalej wbity był przed siebie. Nienawidziła go za to. Chciała mu pomóc a on mimo to traktował ją jak robaka. Osądził ją z góry i stwierdził, że jest nic nie warta. W nim nie ma miłości
- Nie chcesz brać tego ślubu, prawda?- spytała, odważnie nie spuszczając wzroku. Odwrócił głowę by spojrzeć na nią. I wtedy zobaczyła to w jego oczach. Miał miłość, miał jej tak wiele, ale nie dla niej
- Nie prawda Yasmin, nie prawda- odpowiedział. Oboje dobrze wiedzieli że było to przepychanie się słowami. Oboje przecież dobrze wiedzieli. Nagle rozległ się z kościoła dźwięk organ. Yasmin przez chwilę się zastanawiała, które z nich bardziej w tej chwili żałuje. Które z nich żałować przestanie. Chciałaby jakoś pocieszyć swojego przyszłego męża
- Będzie dobrze, Andree- powiedziała, gładząc jego dłoń.
- Będzie wspaniale- odpowiedział, dalej nie przestawał grać. To do prawdy irytowało Yasmin. Kiedy on zdejmie maskę? Nie można całe udawać kogoś kim się nie jest.
-Jakie to słodkie. To po co śliniłeś mi się przez telefon skoro wszystko jest tak ślicznie pięknie?- Adres nie musiał się odwracać, doskonale wiedział kto za nim stoi, oprócz tak dobrze znanego ironicznego tonu głosu, w końcu tylko jeden Kira mógł coś takiego powiedzieć. Andree odwrócił się gwałtownie, by spojrzeć w lodowate, błękitne oczy. Przez chwilę wstrzymał powietrze, trwał tak w bezruchu nie całkiem wiedząc co ma zrobić. To "co ma" miało być kompromisem pomiędzy tym czego chciał a tym co powinien. Yasmin patrzyła na tą scenę, nie całkiem rozumiejąc, jaką rolę odgrywał w niej Kira.
- Przyszedłeś sobie pokpić?- spytał nieco urażony Andree, charakterystycznie dla siebie krzyżując ręce na piersi.
- Nie, nie tym razem… - powiedział łagodnie podchodząc do chłopaka i kładąc dłoń na jego policzku. Andree – Tym razem muszę kogoś odzyskać- powiedział cicho dotykając wargami ust swojego kochanka. Yasmin patrzyła na to ze zdziwieniem. Andree nie wydawał się zdziwiony zachowaniem Kiry. Chciało jej się śmiać z własnej głupoty. Więc już wiedziała do kogo była skierowana ta miłość w oczach Andree. Chłopak rzeczywiście miał rację, była taka ślepa i naiwna.
Ciekawe, jak długo to trwało…. Sama siebie zadziwiła że nie zaczęła histeryzować, że nie czuła się zazdrosna. Może kiedyś.. ale teraz- pomyślała, patrząc na parę kochanków- wiem że nie warto grać przed samą sobą. Kira objął Andree w pasie przyciągając go bliżej do siebie. Wbrew woli chłopaka do jego oczu napłynęły łzy. Starał się je zatrzymać pod powiekami.
-Kira… -wyszeptał odsuwając się na kilka centymetrów, by wziąć głęboki oddech. Mężczyzna uśmiechnął się łagodnie głaszcząc Andree po włosach
-A co gdybym nie przyjechał? Wziąłbyś ślub?- spytał Kira, z krzywym uśmiechem, gładząc Andree po policzku.
-Tak, do końca życia tęskniłbym za tobą…- wymruczał, przykładając policzek do ramienia Kiry.prz
-Czyli nici ze ślubu?- upewniła się niż zapytała Yasmin.
- Z Andree raczej tak- odpowiedział Kira przyciągnął bliżej siebie swojego kochanka- Ale ten chłopaczek przy samochodzie patrzy się na ciebie w taki sposób, że ja bym nie powiedział, czy ślubu nie będzie…- dodał ze śmiechem. Nie było mu nic a nic niezręcznie. Całkiem inaczej czuł się Alan, na którym spoczęły teraz wszystkie spojrzenia.
- Yasmin… ja o tobie nigdy nie zapomniałem- powiedział zawstydzony. Yasmin przez chwilę nie wiedziała co odpowiedzieć. Zamiast jakichkolwiek słów wystarczyło, że rzuciła się mu na szyję. Chłopak z zaskoczeniem, objął ją.
- Wybaczcie, ale nie zostaniemy...- powiedział Andree, ciągnąc Kirę za rękę do jego samochodu- Do zobaczenia- powiedział, mrugając do Yasmin. Naprawdę nie ważne jak się dostali do mieszkania, ważne że wpadli do niego, nie odsuwając się od siebie. Stęsknieni za sobą, całowali się zachłannie, dłońmi błądząc po swoich ciałach. Kira powoli popchnął Andree w stronę łazienki
- Ja śmierdze mentolami i kawą a ty jakimiś zbyt drogimi perfumami- wyjaśnił, ściągając z Andree ubranie. Po chwili oboje byli nadzy, całowali się zachłannie, wciśnięci w róg kabiny prysznicowej. Woda stawała się coraz chłodniejsza, a oni coraz bardziej gorętsi.
- Kira… nie wytrzymam dłużej..- wymruczał Andree do ucha swojemu kochankowi, jęcząc, gdy kolano mężczyzny wsunęło się między jego nogi.
-Chodź…- ulitował się nad nim w końcu Kira, zanosząc na rękach do sypialni.
-Tęskniłem za tobą…- szeptał cicho Andree, gdy kochanek całował jego ciało. Potem nie był w stanie powiedzieć czegokolwiek. Jedynie ciche jęki i jedno imię. "Kira"…. Oboje pragnęli siebie. Oboje siebie dostali. Tęsknota została wypełniona czułym dotykiem, kojącymi słowami. Ich tętno uspokoiło się dopiero, gdy Andree leżał z głową opartą na klatce piersiowej Kiry. Czerwonowłosy jeszcze przez chwilę uspokajał oddech
-Andree..?- zagadnął, przyciągając do siebie usta chłopaka i całując je.
-Słucham cię- powiedział, gdy już odsunęli się od siebie.
-Chciałbyś może być ze mną?
-Geez, Kira, myślałem że już nigdy o to nie zapytasz, ile można zwlekać… -mruknął Andree, ale na jego ustach pojawiał się coraz większy uśmiech.
Powrót do góry
Zaheel
wilkołak alfa, spijacz Leśnej Mgiełki



Dołączył: 14 Sty 2006
Posty: 2478
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Nibyladii

PostWysłany: Pon 13:41, 02 Kwi 2007    Temat postu:

Podobają mi się bardzo pierwsze kawałki. Takie rzyciowe i pełne codzienności, bo kraktycznie każdy doswiadcza takich uczuć. Postać Yasmin mimo zmiany nadal mi się nie podoba, chociaż jakieś gwałtowniejsze uczycia sie obudziły, nadal pozostanie dla mnie wytworem swojej klasy - lalką. Brakowało mi trochę opisu reakcji zgromadzonych na "odzyskiwanie" Andre. Mogło by być ciekawe... xD Chyba już widze Kirę jako postać. Wszystkie kawałki się ułożyły.
A co do reszty przed ślubiem, to nie ma jako romanse... Laughing
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nightwish
Gość






PostWysłany: Sob 16:50, 07 Kwi 2007    Temat postu:

ale ludzie tego nie widzą bo oni stoją przed kościołem a reszta w kościele. Więc jedynie reakcja Yasmin <bo Alana to chyba niezbyt interesuje>
Powrót do góry
Hec
moderator avadzisty



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 1449
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: na północ od chatki 3ech świnek

PostWysłany: Czw 1:06, 17 Maj 2007    Temat postu:

Komentuję, zmobilizowana opisem: <yaoi, ciut erotyczne sceny. Wink

Historia jest banalna, przesłodzona, taka sobie ot, do poczytania dla zabicia czasu. I jeżeli w takich kategoriach się na nią patrzy, to rzeczywiście, całkiem niezła.
Tylko wydała mi się bardzo nierówna. Chwilami jest napisana niemal ładnie, a innym razem takie zgrzyty sie trafiają, ze aaaj! Nie mogłam się skupić na tekście, tylko przestawiałam wyrazy, co niektóre zmieniałam albo zwyczajnie wycinałam, żeby mi wszystko grało. To nic konkretnego, ale jakoś za dużo Kiry, Andree, kochanka, opierania głowy o ramię; generalnie: powtórzeń.
Ale i tak czyta się szybko i równie szybko dociera do oczywistego, i szczęśliwego końca. Całość połknęłam raz-dwa, ale wyznam szczerze, że gdyby nie ten wątek męsko-męski, zrezygnowałabym po kilku pierwszych akapitach...

No tak, jeszcze ta szalona scena erotyczna. Heh, trochę inaczej ją sobie wyobrażałam, chociaż była w porządku. Dobra, nie mogę- prawie w porządku. Cały nastrój zepsuł- po raz kolejny- kochanek, tym razem do spółki z blondwłosym (mozilla znów wykazuje się ignorancją i chce, żebym zamieniła blondwłosego na niezielonowłosego Shocked ).

Ze wszystkich postaci tylko Kira przypadł mi do gustu. Chyba przez te papierosy i czerwone włosy trochę przypominał mi lubego Katze. Tylko blizny mu brakowało... I właściwie jako jedyny zachowywał się dosyć prawdopodobnie. Motywy reszty bohaterów są dla mnie zagadką, szczególnie usprawiedliwienie zachowania Yasmin- lubiła eksperymentować!? Dziwna kobieta...

Absolutną perełką w tym tekście jest opis prac Kiry- szczerze, dużo bardziej zmysłowy od opisu pieszczot i smyrania się po udach. Szkoda, że nie pociągnąłeś go dalej. Bardzo mi się podobał.
Sympatyczna jest też scena w kafejce, bardzo życiowa Wink

Aha. I myślę, ze powinieneś sprawdzać trochę dokładniej swoje prace, bo uciekają Ci ogonki, a word zmienia wyrazy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kira
kryształkowa dama



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 3486
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z <lol>andii ;)

PostWysłany: Czw 12:52, 17 Maj 2007    Temat postu:

Mmm, bardzo mi się ten tekst podoba! Nie zaprzeczam, że zmobilizowało mnie do komentarza to samo co Heckę ^^ <zbok> I oczywiście imię jednego z głównych bohaterów. Nie to, żebym się z nim utożsamiała, ale ma w sobie coś, co mnie wciągnęło. Lubię go.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Narcyz
wilczek kremowy



Dołączył: 18 Lip 2008
Posty: 91
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Pon 18:39, 16 Mar 2009    Temat postu:

Kira, mnie też się te opo strasznie podobało zawsze... ;p
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lunatyczne forum Strona Główna -> Archiwum literackie / Proza Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin