Forum Lunatyczne forum Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Cisza i ptaki

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lunatyczne forum Strona Główna -> Archiwum literackie / Proza
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Atra
lunatykująca wampirzyca



Dołączył: 28 Wrz 2005
Posty: 1434
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: komoda

PostWysłany: Śro 8:38, 12 Paź 2005    Temat postu: Cisza i ptaki

oto pierwsze opowiadanie które udało mi się napisać do końca. miłej lektury

CISZA I PTAKI

Zmęczony długą wędrówką i przemoczony zatrzymałem się w gospodzie. Pod starym dębem - obwieszczał napis na szyldzie.
Deszcz walił o szyby.
Szyld skrzypiał na wietrze.
Wiatr huczał w koronach drzew.
Grzmoty przetaczały się po niebie.
Wichura, ulewa i burza zagnały mnie do tej gospody. Wszedłem do środka. Izba była przestronna. Na środku stał wielki, okrągły stół, przy którym siedzieli razem wszyscy goście. Było też kilka mniejszych stolików. Zamówiłem piwo i jadło i po chwili wahania usiadłem przy wspólnym stole. Wszyscy, jakiś tuzin mężczyzn, przywitali mnie uprzejmie i zaczęli wypytywać o imię, zajęcie, cel mojej podróży i o wiele innych podobnych spraw.
-Na imię mam Aker, jestem pisarzem, pochodzę ze wsi Egen.- wyrecytowałem - Proszę, pozwólcie mi najpierw zjeść.
Roześmiali się i powrócili do przerwanej rozmowy. Tylko jeden milczał. Siedział dokładnie na przeciwko mnie, ale miał kaptur naciągnięty głęboko na głowę, więc nie mogłem zobaczyć jak wygląda. Nie odezwał się ani razu, tylko przysłuchiwał się rozmowom innych i chociaż nie mogłem tego widzieć, byłem przekonany że uśmiecha się tajemniczo. Za każdym razem, kiedy spoglądałem na niego, przeszywał mnie zimny dreszcz. Gdyby nie to, że co chwila popijał wino ze swojego kielicha, pomyślałbym, że to duch.
- Hej, Niemowo, może ty też powiesz nam coś o sobie?- odezwał się mocno podpity, korpulentny jegomość, siedzący na lewo ode mnie. Nietrudno było zgadnąć, do kogo się zwrócił. Byłem pewny że nie otrzyma odpowiedzi. Myliłem się.
- Nie jestem niemową. - szept dobiegający spod kaptura był tak cichy, że nie mogłem uchwycić brzmienia głosu.- Jestem ciszą.
- A więc, Ciszo, powiesz nam kim jesteś?
- Nie. - tym razem odpowiedział trochę głośniej. Stwierdziłem, że ten głos brzmi jakoś dziwnie, tak jakby Cisza był....Nie, to głupie.
Wypiłem kilka łyków piwa i westchnąłem z zadowoleniem. Za oknem widziałem błyskawice, co chwilę przecinające czarnogranatowe niebo.
Deszcz wali o szyby.
Szyld skrzypi na wietrze.
Wiatr huczy w koronach drzew.
Grzmoty przetaczają się po niebie.
A w izbie jest ciepło.
Ogień płonie na kominku.
Panuje tu półmrok.
Wszyscy rozmawiają i żartują.
Tylko Cisza milczy i przygląda mi się uważnie.
Jasnowłosy młodzieniec opowiadał historię swojej nieszczęśliwej miłości.
-...Poślubiła innego. Ach, jaka ona była piękna! Jaki jestem nieszczęśliwy!- mówił dramatycznym tonem i dramatycznie gestykulował.- Wolałbym nigdy jej nie spotkać, lub zapomnieć o niej niż tęsknić tak okropnie. Tęsknota jest straszna.
-Dlaczego?- odezwał się Cisza, wprawiając wszystkich w zdumienie.- Tęsknota jest czymś bardzo pięknym. I co nam pozostało w tych okropnych czasach?
Tęsknota, nałogi i podróże w nieznane prosto przed siebie...
-Ciszo... zdejmij kaptur - poprosiłem niepewnie. Zdjął.
Nie myliłem się. Cisza był kobietą. Młodą i bardzo ładną, z dojmującym smutkiem w złotych oczach. Ciemne włosy miała niedbale upięte, tak że kilka kosmyków spadało jej na twarz i rzeczywiście uśmiechała się tajemniczo.
- A, taka to Cisza! - wykrzyknął brodacz imieniem Beers - Doprawdy, czy to było konieczne? Przecież to grzech, ukrywać takie śliczne oblicze!
O, nie- pomyślałem - nie można nazwać jej śliczną. Ładna -owszem, może nawet piękna, ale na pewno nie śliczna.
Gospodarz, który zdrzemnął się przy barze, teraz ocknął, zobaczył Ciszę, wytrzeszczył oczy, nalał sobie do szklanki jakiegoś płynu i wypił cały naraz.
Cisza wyraźnie nie była zachwycona tym, że znalazła się w centrum zainteresowania.
-Pani - odezwałem się. Chciałem znowu usłyszeć jej głos. - znasz może jakąś opowieść? -pokiwała głową, przyglądając mi się uważnie. - Proszę, opowiedz ją.
-Dobrze.- odpowiedziała po chwili. Wszyscy zamilkli.
- W ubogiej chacie, oddalonej od innych ludzkich siedzib, mieszkała stara kobieta, ze swoją wnuczką- sierotą. Rzadko widywały innych ludzi. Lata mijały spokojnie, dziewczynka dorastała. Ale pewnej ciężkiej zimy, która nadeszła po nieurodzajnym roku, staruszka zachorowała i zmarła. Dziewczynka opłakiwała ją i wykopała jej grób w zamarzniętej ziemi, raniąc sobie palce do krwi. Przez jakiś czas mieszkała w chacie sama, a kiedy przyszła wiosna wyruszyła do miasta, by tam szukać szczęścia. Ale los jej nie sprzyjał. Przez wiele tygodni błąkała się po ulicach, głodna i zmarznięta. W końcu znalazła pracę, jako służąca w domu bogatych, starych ludzi. Kiedy dziewczynka dorosła, miała dziewiętnaście lat, stary pan zmarł, a rok później odeszła jego żona. Nie mieli oni dzieci, więc dwór odziedziczył ich daleki krewny, młody szlachcic. Los sprawił że zakochał się on w dziewczynie i jakiś czas później wzięli ślub. W pierwszych miesiącach małżeństwa młodzi żyli szczęśliwie, spodziewali się dziecka. Ale po jakimś czasie dziewczyna zauważyła, że jej mąż stał się jakiś milczący i ponury, jakby coś go martwiło, zaczęła też miewać złe sny. Pewnej nocy przebudziła się ze swojego koszmaru i zobaczyła że jest w łożu sama. Na strychu słychać było kroki. Wyszła z sypialni i boso wspięła się po schodach. Zajrzała na strych przez szparę w drzwiach i oto co zobaczyła: stał tam jej mąż, ale taki odmieniony! Ubrany był w czarne szaty z rozcięciami na plecach, z których wyrastały potężne, czarno-brązowe skrzydła. Wydawał się wyższy i rysy się mu wyostrzyły, dłonie miał jak orle szpony i oczy złote jak orzeł. Otaczały go ptaki- sowy, puchacze, jastrzębie, kruki. Przemówił do nich w mowie, której nie rozumiała i jedna z sów zmieniła się w kobietę. Wysoką, skrzydlatą, czarnowłosą, bladą i bardzo piękną. Jej długie włosy i powłóczyste szaty powiewały jak na wietrze, chociaż nie było wiatru. Przerażona dziewczyna uciekła stamtąd jak najszybciej mogła i położyła się do łóżka, udając że w ogóle go nie opuszczała.
Dwa miesiące później przyszła na świat ich córka, ale młoda matka nie mogła się nią cieszyć tak jakby chciała.
...Śniły jej się ptaki: słyszała łopot skrzydeł, czuła dzioby i szpony rozrywające ją na kawałki....krzyczała, ktoś śmiał się drwiąco...
Obudziła się zlana zimnym potem i jak tamtej pamiętnej nocy sprzed kilku tygodni stwierdziła że jest sama w sypialni. Ogarnięta panicznym strachem poszła do dziecinnego pokoju, uchyliła drzwi i zajrzała do środka. Stał tam tłum postaci, wysokich, skrzydlatych i przerażających. Był tam jej mąż i ta czarnowłosa kobieta i wielu innych. Pochylali się nad kołyską. Przypomniała sobie oczy dziecka, które tak ją przerażały. Zemdlała.
Nie rozmawiała z mężem o tym, co widziała. Zachowywała się jak zawsze, chociaż dręczył ją straszliwy niepokój.
Zdarzyło się kiedyś, że mąż wyjechał, żona została sama z dzieckiem, bo służba dostała wychodne. Siedział w pokoju dziecinnym śpiewając córce kołysankę i nagle usłyszała szum skrzydeł. Dygocąc ze strachu odwróciła się. Pokój był pełen ptaków. Trzy z nich przybrały "ludzką" postać: czarnowłosa kobieta-sowa i dwóch mężczyzn- jeden o oczach i włosach jak krucze pióra- czarnych i lśniących, z kruczymi skrzydłami na plecach i drugi o skrzydłach potężnych i brązowych i wąskich, czujnych oczach.
"Daj nam dziecko".- powiedział Kruk.
"Nie!" - zawołała- "Czego chcecie od mojej Isabell?"
"Ona nie nazywa się Isabell, lecz Arevir"- powiedziała kobieta- " i nie jest twoją córką, lecz moją. Ty byłaś tylko naczyniem."
"To nie prawda!"
"Prawda. Czy nie zauważyłaś jaka jest do mnie podobna"
To była prawda, dziewczynka odziedziczyła mroczną urodę tamtej.
"Nie oddam jej."- powiedziała nieszczęsna matka i wtedy jej sen stał się rzeczywistością. Służąca znalazła ją rano zadziobaną na śmierć. Dziecko zniknęło.
Cisza skończyła opowiadać. Po chwili znowu zaczęły się rozmowy.
Deszcz walił o szyby.
Szyld skrzypiał na wietrze.
Wiatr huczał w koronach drzew.
Grzmoty przetaczały się po niebie.
Przyglądałem się fascynującej twarzy Ciszy i powoli wysnuwałem pewną teorię.
-Dlaczego mi się tak przyglądasz?- zapytała.
-Zastanawiam się kim jesteś.- odpowiedziałem.
-Zastanawiaj się dalej.- rzekła i poszła na piętro gospody, do swego pokoju. Pół godziny później zrobiłem to samo. Leżąc w łóżku rozmyślałem dlaczego opowiedziała tą historię. Myślała że nie odgadnę? A może chciała żebym odgadnął?
Kiedy rano zszedłem na śniadanie nigdzie jej nie dostrzegłem, więc podszedłem do gospodarza i zapytałem:
-Czy Arevir...to znaczy ta ciemnowłosa kobieta... już jadła?
-Ona już poszła, proszę pana.- odpowiedział.
O dziesiątej ruszyłem w dalszą drogę. Na gościńcu zobaczyłem napis ułożony z kamieni:
WSŁUCHUJ SIĘ W CISZĘ, A USŁUSZYSZ WIELE ODPOWIEDZI NA NIEZADANE PYTANIA. Obok tkwiło wbite w ziemię pióro.
Uśmiechnąłem się i spojrzałem w niebo. Nad moją głową krążył jakiś duży ptak, być może orzeł.
-Żegnaj, Arevir!...lub Ciszo- jak wolisz? Kto wie, może jeszcze kiedyś się spotkamy?! - zawołałem. Odpowiedział mi ptasi krzyk. Schowałem pióro do kieszeni i ruszyłem w dalszą drogę, nucąc sobie jakąś bliżej nie określoną melodię.

KONIEC

badzo proszę o wasze komentarze.


Ostatnio zmieniony przez Atra dnia Pon 9:17, 02 Sty 2006, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hekate
szefowa



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Czw 18:27, 20 Paź 2005    Temat postu:

Opowiadanie do sprawdzenia iść powinno! Orty się pojawiają, a to niedobrze bardzo! Ale nie tak przecie chciałam zaczać:

pierwsze wrażenie po lekturze: fenomenalny motyw powtarzalności! Twoje opowiadanie jest bardzo... rytmiczne. Ma swój rytm i melodię. Świetnie brzmiałoby przy głośnej deklamacji.
Poza tym mroczna atmosfera, tajemnica, niedopowiedzenia... grasz uczuciami czytelnika, to bardzo dobrze!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nazgul
wilczek kremowy



Dołączył: 24 Paź 2005
Posty: 59
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mordor

PostWysłany: Wto 15:27, 13 Gru 2005    Temat postu:

Też się zgadzam z Hekate,opwiadanie jest bardzo dobre(kiedy wreszcie umieścisz na forum krwiożerczego Flasha?!)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lunatyczne forum Strona Główna -> Archiwum literackie / Proza Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin