Forum Lunatyczne forum Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Powrót do

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lunatyczne forum Strona Główna -> Archiwum literackie / Proza
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Noelle
robalique



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 2024
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 17:55, 16 Lut 2011    Temat postu: Powrót do

Powrót do


(piosenka: Deine Lakaien – Return)
hołd dla ładnej piosenki Wink


Sytuacja stresowa. Uczył się, tym razem uczył się z całej mocy. W 24 godziny starał się opanować cały rok zaległej nauki. Naprawdę, miał takie wrażenie, że umie wszystko, szare komórki pęcznieją i głowa staje się twardym dyskiem na informacje. Czy też biblioteczką z tomami upchniętymi tak ciasno, że, że za nic konkretnej książki nie da się wyszarpać? Dajcie mu tauryny, dajcie kofeiny, bo sczeźnie. Nie panikować. Zająć wskazane miejsce na sali. I zaczął się test nad testami, podchodzący pochylił się nad arkuszem. Czarne znaczki na bieli arktycznej. Kiwają się sennie, tańczą, kiwa się i Piotrowa głowa; znaczki wciągają Piotra w ramiona Morfeusza. Usnął jak niemowlę, wygodnie złożywszy głowę na podołku ramion. Zmogła go pierwotna siła z której psykania znajomych dobudzić go nie mogły. I cóż? Skończyło to się dwoma poprawkami, natomiast sam wyczyn przeszedł do legend szkolnych, choć już zapomniano imię szaleńca. Nie było ważne. Gdzieś kiedyś, był ktoś, zrobił coś. Nie ma go.

Wave's in low tide,
Sons of the night
And my memories echoe back again.
Stranger that I am
In my own land
where no one will remember my name.

Jakże by mógł nazwać tamte czasy młodością? Ten rok, dwa lata różnicy, a już jest postrzegany zupełnie inaczej. Jakby istniał przelicznik, który patrzy na liczbę kilometrów dzielących go od domu, i to je zamienia na dodatkowe lata! Gdyby jeszcze sam wiek był gwarantem dojrzałości, panowałby względny porządek. A tak piętnastoletni starcy i czterdziestoletnie dzieci mijają się na ulicy. Dlatego nigdy nic nie wiadomo. Normalna większość ludzi wspomina dzieciństwo z nostalgią, on miał jedno: cierpiał wtedy, uczył się, żeby uciec. Nie tęsknił i zaklinał się w trakcie, że on, on więcej tu stopy nie postawi.
Teraz, na studiach, czas płynął inaczej, a trzydziestolatkowie nie są staruszkami. Minęło to irracjonalne wrażenie. Znika rygorystyczność podziału na roczniki. Jego siostra umawia się z mężczyzną 20 lat od niej starszym. Nawet nie jest bogaty, nawet zjada go od środka tajemnicza choroba, o której niewiele wiadomo. Piotr nie rozumie, ale stara się nie potępiać. Pozdrawia uprzejmie Abelarda. Nie ukradł mu siostry, w pewnym momencie sami stali się sobie prawie obcy. Koniec o tym.
Zapytać można, jak to jest? Inaczej, może nawet lepiej. Pewnego dnia wywalasz z szaf wszelkie majątki swoje i jest selekcja, co można wpakować do pudła, zasznurować jak gorset i zabrać ze sobą. Do dalekiego miasta. Och, nie był materialistą, ale każdą książkę, którą musiał zostawić, przeżył ciężko. Zupełnie inaczej niż jego współlokator imieniem Mateusz. Książki? Ciężkie, smutne martwe drzewa. Historie są piękne, ale sama głowa na nie starczy. Można je śpiewać, to bardziej ludzkie. Nie każdy nowo poznany człowiek uchodzi od razu za tajemniczego, ale choćby zrobić wywiad środowiskowy, on był. I takie samo zdanie miał na temat Piotra, o czym nawzajem nie dowiedzieli się nigdy. Poznali się na uczelni, a że znoszenie się nawzajem wychodziło im gładko, dzielili wspólny pokój i opłaty.

- Wracam do Krosna na święta. – Oznajmił Piotr któregoś późnojesiennego dnia. Niegdysiejsze deklaracje straciły swoją moc.
- Rób co chcesz. – odmruknął po chwili długiej ciszy. Jeszcze bardziej zagrzebał się w koce i myślał o tym, tamtym, co z twarzy trudno powiedzieć.
- Oj tam, oj tam, nie mogę zrobić tego babci, ledwie żyje.
- Macie w tej wsi jakiś hotel? (Dlaczego nie mówisz prawdy?)
- Masz pieniądze, masz luksus… nie no, coś tam jest. Nie wiem, nie musiałem korzystać. (Nie mogę powiedzieć)

Typowe. Jak się zastanowić, nigdy się nie zauważa rzeczy obok. Zabytków z okolicy, nie chodzi się do muzeów, nie szuka się niezwykłych miejsc. Tyczy się to zarówno mieszkańców dużych jak i małych miasteczek. A potem widzisz turystów, rzucających się na to, co mijałeś co dzień obojętnie. Dlatego, w nielicznych momentach, cieszył się, że pochodził akurat stąd. Jakby mieszkał w Toruniu chociażby, codziennie mijałby różne cudności i nie myślałby o tym. Śpiesząc się z punktu A do punktu B. Dlatego jako urodzony w Krośnie wiele nie tracił. Wszędzie był turystą.

- No to ja też jadę. Pozwiedzam sobie.
- Nie zamierzam cię wigilią karmić, to nie myśl sobie.


Tak powiedział, a skończyło się jak zwykle. Mateusz oczarował jego babcię, najadł się za wszystkie czasy i jeszcze miał u niego nocleg darmowy. Nie ma jak to wzruszyć starszą panią rzewną opowieścią o Domu Dziecka, w której tyle prawdy, ile mięsa na postnym stole. Siostra o której się nie wspominało wysłała mu pocztówkę; dobrze żyj aż po śmierć, uczestnicz w życiu obrzędowym kraju i daj zarobić wytwórcom znaczków listowych.
A potem wybrali się do baru. Wyboru wielkiego nie było, zaliczanie kilku knajp pod rząd nie przejdzie. Prędzej kościoły, to bardziej pasuje. Główne zabytki tego regionu – punkty orientacyjne. Okay. Zaszyli się w „Monice”. Było więcej ludzi niż myśleli – jakaś grupa przyjacielska zmówiła się zawczasu. Normalnie większość bywalców konfrontowała się teraz z rodzinami. Ale to było dobre, bez tego gwaru, śmiechu obcych ludzi zrobiłoby się trochę martwo.

When you hear me calling will you be there?
When you see me falling will you be there?


- Drogo się cenicie – mruknął Mateusz, patrząc z ukosa na menu i sącząc przeźroczysty płyn. – Ale ogólnie dobrze jest. Tylko parę dni zostajemy, to się nie zdążę znudzić. Pijemy za Beskid Niski!

Piotr nie był pewien jak się ustosunkować do wszystkiego tutaj: czy zachowania Mateusza były zaplanowane czy spontaniczne. Po co przyjechał…? Co z jego własnymi krewnymi? Machnął ręką, brak sił na przesłuchanie. Po co udziwniać, niech się dzieje życie. Kolega Mateusz zaczął grzebać po kieszeniach. (A żeby nie było, że ktoś tu kogoś wykorzystuje). Oto wręczył mu prezent gwiazdkowy.
- Batman. No, dzięki.
- Wiem, że lubisz papiery. – Wyszczerzył komplet białych zębów. (wiem, że lubisz rzeczy, lubić POSIADAĆ, dodał w myślach) Dosiadamy się do tamtych, co im wesoło? – zmienił temat.
- Ty możesz. Muszę coś załatwić jeszcze, wiesz. Sam.
- Jasne, jasne. – Pokiwał głową i rozpoczął długi proces ubierania się.




Now my time has come
Return into the sun
'cause I've always been searching for you
If I win if I lose
No charge no excuse
All my wondering make sure my aims are true

Chodniki utopione w piasku, smętne kupki śniegu. Śnieg dopiero opadający, w drobinach powietrza, śnieg instant, skrzący się w poświacie latarni. Mateusz zawsze szukał powiązań. Bierność i stagnacja, ciężki-ubity, ustabilizowany, zabrudzony. Piękne, przemijające z wiatrem śnieżne kropeczki. Od Piotra zalatywało mesmeryzmem. Smętne fluidy. Coś było na rzeczy, przemilczana sprawa. Spacer nie trwał długo, mijali małe domki umiejscowione blisko drogi, parę postkomunistycznych bloków. Świeciło się w nich gęsto i równo jak rzadko. Przy większości okien ustawiono choinki, aby było chłodno, a i przy okazji światu roślinkę strojną pokazać. Dziś był w łaskawym nastroju i chłonął rzeczywistość bez zgryźliwego komentarza. Dużo tu było kościołów, zamajaczył się w oddali jeden, rudawy, spiczasty. Gdzieś blisko niego jeszcze krzyż papieski, biały wśród ciemności, podświetlony od dołu. Nijaki taki.
- Chyba nie ciągniesz mnie na pasterkę, co?
- Ha, ha.

Naopodal kościoła znajdował się miejski cmentarz. Niektórzy boją się takich miejsc, ale właściwie dlaczego? Umarli śpią sobie cichutko, to żywych trzeba się bać. Żołnierze ostatniej wojny nie garną się do przemocy, cywili się nie kłócą. Kiedy rodzice wysyłali go do kościoła, on zamiast tego chodził na cmentarz. Był bardzo piękny, zwłaszcza na jesień, kiedy stare drzewa zmieniały upierzenie. Czasem miał książkę z historiami, czasem wystarczało mu samo chłonięcie i stapianie się z otoczeniem. A tutaj, teraz, w tym miejscu i czasie… W blokach było dużo światełek, tutaj też. Jakże się wszyscy boją ciemności. Piotr zaprowadził go na grób dziadka i zakazał iść dalej. Tym razem mówił na poważnie. Został więc, wodząc wzrokiem i marszcząc czoło. Piotr stanął przy jednym z grobów, dość świeżym, jakby miał dopiero rok lub dwa. Długo stał i patrzył. A potem usiadł na płycie nagrobkowej – jego ciało, bo myśli błąkały się po Krainach Niezbadanych.


When you hear me calling will you be there?
When you see me falling will you be there?

(Chciałbym być)

Ocknął się. Nad nich pochylał się Mateusz, który mówił do niego już od dłuższej chwili.
- … Skończyłeś? To idziemy. Będziemy się świetnie bawić, aż zaśniemy na stojąco. A wtedy będziemy się bawić – lunatykować. I pić, tylko dziś, do aż do nieprzytomności. Przestań myśleć!
- To był Przyjaciel – wykrztusił Piotr. Uprzedził pytanie – zadane w myślach, niewypowiedziane na głos przez takt i skrępowanie. Głos jakoś nie chciał współpracować. Ktoś, prawdziwy powód, żeby tu przyjechać. Niepoukładana w głowie sprawa. Jego Martwy Przyjaciel leżał głęboko i nie odczuwał zimna. Zimny, sztywny, zobojętniały na twe modły. Miał swoje zajęcia, rozkładał się według prawideł matki Natury. Pamiętano tu o nim – tu. na powierzchni - i robiono wokół niego galerię plastikowych kwiatów. Modlono się, światełka zapalano. Piotrze, tyle się działo, wtedy, kiedyś. (Piotrze!) Bolesne ironiczne piękno. Zapomnieć o nim to jak kalectwo na psychice. Ale rozpamiętywać też niedobrze. Nie ma wyjścia z sytuacji patowej, nie ma ratunku! Nie odnalazł jeszcze złotego środka, może złote spojrzenie Mateusza, który uśmiechnął się i nie zakłócał cichości. Był obok, dotykalny, fizyczny – ten, który wie więcej, niż mówi. A kiedy nadeszła pora, jego Żywy Przyjaciel odciągnął go od Martwego i zabrał z powrotem między ludzi. Ciepło i śmiech. I oddech twój. Nadszedł czas odłączyć słuchawki.



koniec


Ostatnio zmieniony przez Noelle dnia Śro 17:57, 16 Lut 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lunatyczne forum Strona Główna -> Archiwum literackie / Proza Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin