Forum Lunatyczne forum Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Preuve d'amour

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lunatyczne forum Strona Główna -> Archiwum literackie / Proza
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Zaheel
wilkołak alfa, spijacz Leśnej Mgiełki



Dołączył: 14 Sty 2006
Posty: 2478
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Nibyladii

PostWysłany: Nie 19:53, 11 Cze 2006    Temat postu: Preuve d'amour

Wrzucone bez bety, na świeżo, z kaprysu chwili. Nie wiem jaki cudem powstało, ale przy odkurzaniu dzieją się różne dziwne rzeczy. Dłuższe niż przewiduje ustawa, jeszcze nie wiem czy nawet porządne. Pisane przy muzyce do Breveheart, a konkretniej przy Freudom – The execution.

P.S. Coś tam zmieniłam, ale nie za wiele. Jakoś nie mogę. Widocznie tak ma być.



- Cela numer dziewiętnaście pani major. Ostatnia po prawej w drugiej alejce. – Powiedział usłużnym głosem niski mężczyzna wyjmując z szuflady białą teczkę. Był to starszy człowiek z twarzą poznaczoną pierwszymi zmarszczkami. Nerwowo przygładził przydługie czarne włosy przyprószone siwizną. Przygaszone, szare oczy wpatrzone były w młodą kobietę stojącą obok dużego, obskurnego biurka. Nie odrywając wzroku od niej podszedł do tablicy wiszącej obok szafki, na której zawisły w równych rzędach masywne klucze przyporządkowane numerom. Ciszę przerwało dźwięk uderzania metalu o metal. Kobieta jak gdyby ocknęła się i spojrzała na mężczyznę, który pośpiesznie zdjął właściwy klucz z kołka.
- Sierżancie Borowski dostanę te akta? – Ton pani major nie wróżył nic dobrego.
- Tak oczywiście majorze. Już podaję, oto one. – Powiedział służalczo Tadeusz Borowski wręczając major Olszewskiej aktówkę i pospiesznie otwierając drzwi prowadzące do piwnic, które prowizorycznie zaadaptowane były na więzienie. W ostatnich czasach areszty pękały w szwach, więc każde dogodne miejsce było przystosowywane do celów przetrzymywania skazanych. Sierżant Borowski miał w swojej pieczy jedną z ważniejszych placówek – mianowicie „przechowywał” do dnia egzekucji przywódców rebelii. Właśnie złapano jednego z najbardziej niebezpiecznych generałów – sławnego „Granatowego Porucznika”. Wpadł, kiedy osłaniał odwrót swojego dywizjonu. Chyba chciał być heroiczny i wrócił po jakiegoś rannego żołnierza. Tadeusz uśmiechnął się. W dzisiejszych czasach nie potrzeba bohaterów, tylko posłusznych podwładnych.
- Z czego się cieszysz Borowski! – Ostry głos kobiety zupełnie zaskoczył sierżanta.
- Nie… nic, majorze. – Odpowiedział niewyraźnie oglądając bardzo dokładnie swoje paznokcie.
- Ja mam nadzieję. – Powiedziała Olszewska przekraczając próg i schodząc po schodach.
Tadeusz poczuł ukłucie żalu. Dlaczego właśnie ona została przydzielona do jego sektora? Ta najbardziej zarozumiała, najdumniejsza i najbardziej nieczuła baba zawsze wkraczała tym samym pewnym siebie krokiem w jego życie. Jednocześnie była to najpiękniejsza istota jaką kiedykolwiek widział. Nawet jego świętej pamięci żona nie była tak śliczna. Ciało tak piękne, że mogłoby służyć antycznemu artyście za wzór, wieńczyła kaskada prostych włosów koloru dojrzałego zboża. Delikatnie otaczały podłużną twarz, na której niczym dwa szmaragdy błyszczały oczy. Usta podkreślone karminową szminką, w tej chwili wykrzywione w grymasie odrazy. Jednocześnie chciałby ją kochać i zniszczyć.
Jednak dla niej był jedynie zdegradowanym generałem. Nie mała dla niego krzty szacunku, po tym jak przeczytała jego akta. Były tam zapisane wszystkie okropieństwa, jakich się dopuszczał przez lata dyktatury. Jak na jego rozkaz palono cała ludność cywilną, jak torturował ludzi podejrzanych o współpracę z rebelią. Kiedy nie niego patrzyła, przypominały jej się wszystkie zdjęcia, jakie były załączone do jego teczki. Ale okoliczności zmusiły ją do pracy z sierżantem Borowskim. Czuła do niego tylko wstręt i pogardę. Nic nie było w stanie zmienić jej poglądów.
Szli teraz starym, śmierdzącym pleśnią korytarzem w ciszy, wzajemnie siebie nienawidząc.
- To tutaj – przerwał milczenie Tadeusz stając przed pancernymi drzwiami i dodając po namyśle – majorze.
- Dobrze. – Odparła krótko kobieta – Odejść Borowski.
Sierżant oddał klucze towarzyszce, wyprostował się i przyłożył dwa palce do skroni.
- Tak jest! – Krzyknął i odwrócił się, by wrócić na swoje stanowisko.
- Borowski! – Zawołała Olszewska – Jeszcze się nie nauczyłeś, że gołej głowy się nie salutuje! Tyle lat w wojsku i jeszcze nie znasz tak podstawowej zasady.
W odpowiedzi Tadeusz wymruczał jakieś przeprosiny i wycofał się z alejki.
Olszewka westchnęła i spojrzała na trzymaną w rękach teczkę. Czarny długopis zmazał się nieco, ale nadal można było odczytać napis –‘ Král, Radim’, a pod spodem „Granatowy Porucznik”. Rozejrzał się uważnie, ale nie dostrzegła nic, poza przemykającym pod ścianą szczurem. Jeszcze raz westchnęła, a następnie włożyła klucz do zamka i przekręciła energicznie.


Szczęk otwieranych drzwi wyrwał z odrętwienia mężczyznę siedzącego przy ścianie. Szybko podniósł się z podłogi mimo związanych rąk, ale oparł się o ścianę. Był tak osłabiony głodówką, że zakręciło mu się w głowie. Drzwi wreszcie otworzyły się oślepiając go. Mimo osłabienia wyprostował się. Kiedy wreszcie jego wzrok przyzwyczaił się do światła, dostrzegł postać stojącą w drzwiach. Równocześnie jego wyostrzony zmysł węchu wyczuł delikatną woń piżma.
- Aleksandra? – Zapytał niepewnie.

Major była zdumiona, w jakich warunkach trzymano Krála. Cela bez okna, zamiast łóżka trochę słomy i kilka kocy, szczury wyżerające resztki jedzenia z jego miski, chłód panujący w pomieszczeniu i związane ręce więźnia. Oglądała to wszystko z rosnącym przerażeniem. Pośród tego wszystkiego, w kącie stała wysoki mężczyzna ubrany w sponiewierane dżinsowe spodnie i porwaną koszulę. Nagle odezwał się:
- Aleksandra? – Olszewska zadrżała na dźwięk znajomego głosu.
Miała nadzieję, że to jakaś pomyłka. Sama sobie wmawiała niemożliwe.
Zamknęła drzwi i celą znów zawładnął mrok.
- Ola? Czy to ty? – Odezwał się ten sam głos tyle, że natarczywiej.
W odpowiedzi zapaliła latarkę, która oświetliła więźnia. Nadal, nie chciała wierzyć w to, co widzi.
Zobaczyła wysokiego, chudego mężczyznę o smagłej cerze i ciemnych, prawie czarnych oczach, w których można utonąć. Czarne włosy opadały mu na twarz pokrytą strupami i siniakami. Wezbrała się w niej złość, jakiej jeszcze nigdy nie czuła. Chciała wymordować wszystkich odpowiedzialnych za taki stan Radima.
- Oleńka – wyszeptał miękko Král i chwiejąc się podszedł do niej.
Stanął tuż przed Olszewską. Aleksandra instynktownie podniosła rękę, by pogładzić go po policzku. Natrafiła ręką na rozległego siniaka. Radim syknął, a jednocześnie przytrzymał rękę kobiety. Równocześnie poddawał się przyjemniej pieszczocie oraz torturom. Ciszę przerwała Aleksandra.
- Dlaczego dałeś się złapać? – Nieuniknione pytanie zawisło w powietrzu. – Dlaczego?
- Widocznie to, było mi pisane – Radim próbował się uśmiechnąć – Jakoś z tego wyjdę. Przecież wiesz, że nie mogę usiedzieć w jednym miejscu.
- Radim, nie żartuj. To cholernie poważna sprawa. – Olszewka podniosła nieco głos, ale szybko się uspokoiła – Trzeba pomyśleć, jak by cię stąd wydostać. – Powiedziała lustrując drzwi do celi.
- Możesz wymyślić jakiś sposób, jeśli by się udał to byłby ogromny sukces, ale ja i tak z tego nie skorzystam – powiedział spokojnie, gotowy na wybuch złości pani major.
Jednak ta wcale się nie denerwowała, tylko tak jakby skurczyła się w sobie.
- Czemu ja, zawsze mam tylko jedno pytanie do ciebie: dlaczego? – Zapytała patrząc na niego smutnym wzrokiem, w którym dogasały iskry.
- Złapali mnie nie przez podstęp, tylko w otwartej walce, więc i ja nie mogę oszukiwać. – Powiedział Král.
- W tym naszym zakłamanym świecie chcesz być uczciwy? – Ola zaśmiała się ironicznie, ale zaraz na jej ustach zagościł gorzki uśmiech – Jeden przeciw całemu światu? Czyż to nie zbyt patetyczne. Bohater z garstką sprzymierzeńców przeciw złym ludziom tego świata, bo przecież wszystko można zniszczyć, niż się przystosować.
„Granatowy Porucznik” milczał z kamienną twarzą. Przeciw jej argumentom miał tylko swoje ideały. A Aleksandra nie zamierzała na tym poprzestać.
- Sam widzisz, nawet odpowiedzieć nie umiesz. Przeciw czemu się buntujesz? Przeciw staremu porządkowi? Naszym życiem rządzi wojsko, zawsze tak było. Nic nie zamienisz chociażbyś wygrał tą, nierówną wojnę. Zbyt wielu konserwatystów nosi nasza ziemia. Zawsze znajdzie się koś, komu nie będzie odpowiadać twoje poglądy.
- Dobrze. – Przerwał jej mężczyzna – Zgadzam się z tobą, ale sama pomyśl czy tak powinno być? Ludzi o innej filozofii tępi się, robotnicy przymierają głodem, jedynie generałowie i ich otoczenie jest zadowolone. Taki obraz rzeczywistości ci się podoba?
Olszewska bez zastanowienia potrząsnęła głową.
- Nie, ale zrób coś dla mnie. – Popatrzyła mu prosto w oczy – Powiedz przed sądem, że żałujesz.
-Oddaje twoje: „nie”. Nigdy. – Odpowiedział wytrzymując jej wzrok.
- Czego ode mnie chcesz. Żebym cię prosiła, błagała? – Mówiąc to, uklękła na kolana – Błagam zgódź się.
Radim uląkł również, ale jego twarz nadal pozostała niewzruszona.
- Niczego od ciebie nie wymagam, prócz jednego. Obiecaj mi jedną rzecz… Oleńko. – Dodał miękko. – Zrobisz wszystko, cokolwiek ci nakażą, dobrze?
- Dobrze – odparła pani major zaszokowana treścią obietnicy. – Musze już iść. Miała cię tylko zapytać czy przyznajesz się do oskarżeń.
Po czym podniosła się z ziemi, ciągnąc do góry więźnia.
- Odpowiedz im, że się nie przyznaję, bo to, co robię nie jest przestępstwem. – Powiedział hardo Král.
Następnie przytulił mocno Olę.
- Bądź odważna – szepnął jej do ucha, a jej odpowiedź stłamsił pocałunkiem.
Oderwawszy się od ukochanego kobieta podeszła do drzwi i je otworzyła. Jeszcze odwróciła się w progu.
- Teraz nie potrzeba odważnych.

Tadeusz Borowski był strasznie dumny z tego, że pomyślał o kamerach i podsłuchu w celach więźniów. Teraz to wszystko procentowało. Chwycił za słuchawkę i wykręcił numer do sekretariatu marszałka Olszewskiego. Odczekał aż pani Danusia połączy go z naczelnym wojsk. Kiedy w słuchawce rozległ się ostry głos:
- Mam nadzieję, że masz dla mnie coś ciekawego Borowski – sierżant zadrżał.
Marszałek miał bardzo podobny głos do córki.
- Myślę, że ta sprawa pana zainteresuje, panie marszałku. – Powiedział wpatrując się w ekran, który przekazywał obraz z celi numer dziewiętnaście.

- Do pani major Aleksandry Olszewkiej od marszałka Jerzego Olszewskiego. – Oznajmił chłopiec stając przed Olą i podając jej kopertę.
Kobieta odebrała papeterię i natychmiast ją otworzyła. Bała się każdego listu od ojca, podejrzewając zapowiedź egzekucji Radima. Jednak po przeczytaniu kilku linijek tekstu, zorientowała się w, czym rzecz.
- Prowadź - rzuciła do małego żołnierza – do kwater marszałka. Daleko są?
- Tak jest, majorze! – Krzyknął młodzian i stuknął obcasami wysokich, wojskowych butów. – Nie, apartamenty marszałka są w Złotym Pałacyku.
Aleksandra pod przewodnictwem chłopca już po chwili znalazła się przed drzwiami prowadzącymi do gabinetu ojca. Nieco niepewna, zapukała. Nie wiedziała czego ojciec może od niej chcieć.
- Proszę – Zimny głos zaprosił ją do środka.
- Czy pan mnie wzywał, panie marszałku? – Zapytała Ola.
- Po co tak oficjalnie córko, a zresztą… mam dla ciebie niespodziankę. – Powiedział Jerzy odsuwając kotarę wiszącą obok okna, która ukazała wejście do tunelu.
- Panie przodem. – Powiedział wskazując na przejście Olszewski – Na końcu tego przejścia czeka cię niespodzianka.
Aleksandra nieco speszona pomaszerowałam sztywnym krokiem w głąb korytarza. Tuż za nią podążał ojciec oświetlając drogę światłem z małej latarki. Szli tak jak idzie dwoje nieznajomych sobie osób, nie wiedząc, czego mogą się po sobie spodziewać. Każde z nich zastanawiało się, co czeka ich na końcu tunelu. Wreszcie wyszli z ciemnego korytarza na otwartą przestrzeń. Znaleźli się na obrzeżach miasta gdzie stały ruiny starego zamku i kościoła. Wszystko zarosło dziką roślinnością i wyglądało tak nierzeczywiście dla przyzwyczajonych do zadbanych ogrodów ludzi. Pod na wpół rozwalonym murem, niegdyś okalającym zamek stali dwaj mężczyźni. W ich stronę właśnie skierował swe kroki marszałek, a jego córka niechętnie podążyła za nim. Gdy przyjrzała się dokładniej postaciom serce w niej zamarł, bowiem rozpoznała w jednej z nich Radima. Po co ją tutaj ściągnięto? Przecież nie wykryto jej związku z Králem. Gdyby tak się stało już by nie żyła. Więc dlaczego?
Rozpoznała drugą osobę stojącą pod murem. To był ten okropny sierżant – Borowski. Czemu właśnie on musi być tego świadkiem. Kiedy tylko jest w pobliżu Ola czuła jego oślizgły wzrok na swoim ciele. Teraz jednak wcale się nim nie przejmowała, miała ważniejsze rzeczy na głowie. Zbliżała się nie uchronnie do swojego ukochanego, ale wcale się z tego nie cieszyła. Była zdezorientowana jego pojawieniem tutaj. Jeszcze tylko kilka kroków i znajdzie się tuż przy nim. Jednak nie będzie mogła go pocałować, ani przytulić jak zwykle. Musi zagrać zimną, wyrafinowaną i okrutną panią major, którą nic nie obchodzi los więźnia. Ale jak to zrobić skoro serce mówi coś całkowicie sprzecznego?
- Sierżant Borowski, melduje się! – Powiedział Tadeusz salutując, tym razem jednak posiadał nakrycie głowy.
- Spocznij. – Spokojnie odpowiedział Jerzy, po czym zwrócił się do córki. – Teraz mogę ci powiedzieć, po co tutaj przyszliśmy. Sąd najwyższy wydał wyrok na „Granatowego Porucznika” – po ostatnich słowach splunął na ziemię i wskazał na Radima.
Zapadła niezręczna chwila ciszy, w której to Borowski i Olszewski próbowali wyczytać cokolwiek z twarzy Aleksandry. Ona jednak przyzwyczajona do ciągłej gry nie dała poznać po sobie, jak bardzo rani ją ta decyzja. W Jerzym wezbrała się złość. Czemu ta smarkula nic nie mówi? Czemu nie protestuje? Czyżby Borowski znów mnie podpuścił?
- Sędzia orzekł, że Král jest winny i skazał go na karę śmierci przez zastrzelenia. Miał być rozstrzelany publicznie, ale swoją postawą – to Olszewski skrzywił się, ale kontynuował – ujął ławę przysięgłych. Wytypowano więc ciebie, żebyś wykonała wyrok. Podejmiesz się zadania?
Ola nie wiedziała, co zrobić. Z jednej strony jak mogła zabić ukochanego. Z drugiej, jeśli nie wykona rozkazu to zginą oboje. Wtedy przypomniała jej się obietnica z przed tygodnia, którą dała w celi numer dziewiętnaście. Teraz zrozumiała jej znaczenie. Spojrzała na Radima. Dwa węgle jego oczu były utkwione w niej. Nieznacznie skinął głową ponaglając ja wzrokiem.
Ona jakby za jego przykładem również potaknęła.
Olszewski był wściekły, choć nie dawał tego po sobie poznać. Zgodziła się! Jak ona może! Zaraz zobaczymy.
- Dobrze – powiedział tym samy, zimnym głosem co zwykle podając kobiecie broń– oto pistolet. Ma krótki zasięg więc będziesz musiała strzelać z bliska.
Aleksandra stanęła tuż przed więźniem. Dzielił ich dosłownie krok.
- Rozwiążcie go. – To były jej pierwsze słowa, odkąd się tutaj zjawiła.
- A co jeśli ucieknie? – Sierżant Borowski spojrzał na nią z niedowierzaniem.
- Powiedziałam rozwiąż go Borowski, – Ryknęła Olszewska – co za niesubordynacja!
Tadeusz popatrzył pytającym wzrokiem na marszałka.
- Rozwiąż go – powiedział spokojnie Jerzy.
Niezadowolony przeciął więzy, krępujące więźnia, nożem wyjętym zza cholewy. Kiedy to zrobił razem z Olszewskim cofnął się kilka metrów.
W tym czasie Ola przygotowywała się do egzekucji. Warzyła w dłoni broń, która za chwilę miał zatrzymać życie Krála. Zimny metal nieprzyjemnie drażnił skórę. Czy jest w stanie pociągnąć za spust kiedy na celowniku będzie miała Radima?
- Obiecałaś – przerwał ciszę Granatowy Porucznik. – Nie możesz się teraz wycofać. Przyrzeczeń się nie łamie.
- Wiem, ale dlaczego? – zapytała smutno Aleksandra.
- Tak to już jest i tego nie zmienisz. Bądź odważna, bo jednak potrzeba trochę dzielności do życia. – Uśmiechnął się delikatnie, kiedy mówił.
- Postaram się, ale niczego nie obiecuje. – Odpowiedział mu uśmiechem i stanęła tak, że jedynie pistolet dzieliła ich.
Celowała prosto w serce wybierając przerwę między żebrami, lecz jeszcze nie była w stanie nacisnąć spustu.
- Jeszcze się zobaczymy, Oleńko. – Popatrzył jej w oczy.
Teraz albo nigdy! Palec wskazujący pokonał opór spustu.
Huk wystrzału wystraszył ptaki siedzące na pobliskiej gałęzi. Zerwały się do lotu.





* Tytuł to Dowód miłości z francuska.


Ostatnio zmieniony przez Zaheel dnia Pią 20:06, 23 Cze 2006, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hekate
szefowa



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Nie 20:20, 11 Cze 2006    Temat postu:

To opowiadanie ma w sobie coś, czym mnie ujęło. Dobry materiał na dłuższą opowieść, na sprawny, polityczno-militarny tekst! Ale z drugiej strony, nie można nie zauważyć nieprzyjemnych, przesadnie sentymentalnych zgrzytów...

Hmm, może zacznę jednak od mocnych punktów? Smile

Przede wszystkim fenomenalnie skonstruowana postać Borowskiego, naprawdę jestem pod wrażeniem! Bardzo prawdziwy ci wyszedł, aż do bólu, właśnie przez swoją okrutną przeszłość i służalczość teraźniejszą. To człowiek-historia, chętnie bym się o nim więcej dowiedziała. Jego stosunek do Aleksandry też interesujący, od sprzecznych emocji aż gęsto!
Poza tym - sam pomysł opowiadania bardzo mi się podoba, może dlatego, że lubię tego typu klimat. Napisane sprawnie, z polotem, chociaż nie bez niedoskonałości.

INTERPUNKCJA. Niestety. Leży. Na. Pysku. Konkretnie zjadasz przecinki wręcz nałogowo i dlatego niektóre fragmenty wyglądają dość dziwnie.
Po drugie - parę "kwiatków" stylistycznych, jak chociażby ten:
Cytat:
Chyba chciał być heroiczny i wrócił się po jakiegoś rannego żołnierza.

Wrócił się brzmi paskudnie! Ja wiem, potoczyzmy fajna rzecz, ja nie w tym sensie, po prostu to "się" zakłóca linię melodyczną zdania.

KONSTRUKCJA GŁÓWNYCH BOHATERÓW. Przyjmuje do wiadomości idealistę, to możliwe, wielce nawet prawdopodobne. Tacy ludzie byli i będą, bardzo dobrze zresztą. Ale przy konstruowaniu takiego, skomplikowanego przecież człowieka, trzeba postawić sobie pewne granice. W moim odczuciu rozmowa w celi była cokolwiek przesadzona. Nawet nie tyle, że nieprawdopodobna, ale trącąca groteską.
To samo z zakończeniem:
Cytat:
Powiedział miękko składając namiętny pocałunek na jej ustach.

Litości!...

Aleksandra wypadła chyba najbardziej blado, chociaż starałaś się ją w jakiś sposób wypchnąć przed innych bohaterów. Jest sztuczna, posągowa, nawet wtedy, gdy rozmawia z ukochanym. Miałam wrażenie, jakby wszystko, co robiła, robiła na pokaz.

Rozpisałam się trochę, ale chciałam dokładnie zdać relację ze swoich wrażeń. Mam nadzieję, że jakoś pomogłam. Przede wszystkim radziłabym zająć się korektą techniczną, bo to najbardziej paląca sprawa.
Mogłabym liczyć na jeszcze jakieś opowiadanko w tym klimacie?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zaheel
wilkołak alfa, spijacz Leśnej Mgiełki



Dołączył: 14 Sty 2006
Posty: 2478
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Nibyladii

PostWysłany: Nie 21:00, 11 Cze 2006    Temat postu:

Dziękuje Hekatko!
<ściska>
Bardzo dziękuję za tak dokładną relację. To mój pierwszy, fabularno-rzeczywisty tekst więc każda opinia jest bardzo ważna.
Ech ta cholerna interpunkcja. Naprawdę starałam się, ale jak zwykle nie wyszło. Pisałam tak jakoś pod natchnieniem chwili i potem nie chciao mi się sprawdzać, a nikogo chętnego w domu do przeczytania tego nie było. O "kwiatkach" to się nie wypoowiem, bo jeszcze mi to pisanie nie wychodzi tak jak bym chciała.
Co do Radima to atki miał być do przesady. Kobiet konstruować nie umiem. Uczę się jak zwykle na błędach.

Mam pewien pomysł, ale nie wiem czy coś konkretnego z tego wyjdzie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Natalia Lupin
lunatyczka gondorska



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 3952
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Minas Tirith

PostWysłany: Pon 10:00, 12 Cze 2006    Temat postu:

Wlaśnie jestem po Potopie, więc Oleńka mi trochę podpadła już na wstępie Wink
A ponieważ szefowa już się zdążyła "przyczepić" do interpunkcji i innych takich, to ja zajmę się czymś innym.
Więc, po pierwsze, chętnie bym zobaczyła to jako fragment- końcowy- jakiejś większej całości. Nie szczególnie wielkiej, ale na tyle polubiłam Granatowego Porucznika, że dowiedzialabym się czegoś więcej o jego losach.
Zakończenie z pocałunkiem było faktycznie trochę chybione (oczka Nat zapalają się nagle- a gdyby to było tylko wyobrażenie pożegnania? co ty na to?), ale Oleńka stanowczo zyskała w moich oczach, gdy zdecydowała się wykonać wyrok. Ludzie, którzy postępują zgodnie z obietnicami i powinnościami, zwalczając w sobie porywy serca (Smile) strasznie mi imponują (bo mi się nie zawsze udaje...). Tylko nie wiem dlaczego, ale do końca miałam wrażenie, że- sorry za wyrażenie- ona mu palnie w łeb. Głupio z mojej strony ^^
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aurora
szefowa młodsza



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 6548
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 12:43, 13 Cze 2006    Temat postu:

Oleńka faktycznie, jak napisała Nat, potopowa Wink
Uoff, wyniosła, piękna dziewczyna, na dodatek z ojcem-marszałkiem, blech. Ale ja zwykle nie lubię kobiet, więc nie martw się, Zee.

Całe opowiadanko jest jakby wyrwane z większej całosci (która byłaby ciekawsza).
Ciężko coś powiedzieć, bo co to za rewolucja, terror? Kim jest marszałek, kim był Borowski (chyba nie jednym z piłkarzy reprezentacji Niemiec...)? O co właściwe walczył Radim?

Ale dobrze, że Oleńka go zastrzeliła. Też byłam przekonana, że tego nie zrobi...

Klimacik ciekawy, ale ja chciałabym się więcej dowiedzieć o realiach w jakich żyją bohaterowie...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lunatyczne forum Strona Główna -> Archiwum literackie / Proza Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin