Forum Lunatyczne forum Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Sanctus (braciszkowi mojemu - Grzesiowi)

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lunatyczne forum Strona Główna -> Archiwum literackie / Proza
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Remusek17
wilkołaczek - lord knajpiany



Dołączył: 24 Mar 2006
Posty: 2959
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Hogwart

PostWysłany: Pią 10:56, 15 Gru 2006    Temat postu: Sanctus (braciszkowi mojemu - Grzesiowi)

Sanctus

,,Rodzimy się nie wiedząc kim jesteśmy
i umieramy też tego nie pojmując’’

Cichy szept. Szukał wzrokiem kogokolwiek. Nikt. Słyszał siebie. Świetlica była pusta. Kiedyś myślał, że to ona jest ciepła i tak bardzo jego. Lecz to ludzie są ciepli, ich słowa, ich uczucia, ich gesty. Szarpał struny szukając jakiegokolwiek dźwięku. Gitara fałszowała nieposłusznie, a on wciąż czekał na wołanie. Nawet samochody nie przejeżdżały pod plebanią.
Cisza boli. Promieniuje od środka i rozrywa wnętrze. Cisza gniecie strapione serce, gdy dłonie chcą uchwycić choć strzęp głosu. Kiedyś myślał, że cisza jest piękna, myślał, gdy ,,dziecki’’ - jak on je określał - biegały po świetlicy jak oszalałe, krzycząc przy tym i zawodząc jak potępieńcy. Nie słyszał wówczas swego głosu, nie słyszał śpiewu swej gitary, niczego nie słyszał. Gdzież są te ,,dziecki’’, gdy on tak pragnie ich głosu?

,,Muzyko głośno graj
i zagłusz myśli me
zagłusz je’’

Nie chciał słyszeć swych myśli, lecz tętent jego kroków nie umiał ich zagłuszyć. Chrzęścił pęk kluczy u jego paska. Ciężkie glany tłukły o podłogę. Zamknął oczy, chciał ich pogłos pochwycić.
Otworzył drzwi. Chciał tylko zapalić papierosa. Przed świetlicą stał jego rower. Stary, obtłuczony, bordowy składak. Słońce piekło go w oczy. Zaczął je mrużyć nieśpiesznie.

,,Święty, święty, święty
blask kłujący w oczy
święta, święta, święta
Ziemia co nas nosi’’

Jego miasto. Garść krzemieni rzucił na ziemię rozkoszując się ich pogłosem. Szedł do niej. Zbytnio pragnął ludzkiego głosu. Na łące mała dziewczynka zbierała mlecze. Twarz miała uśmiechniętą i jasną jak mały cherubinek. Co chwilę przebiegała to z chodnika na łąkę, to z łąki na chodnik przenosząc swoje małe skarby. Były one dla niej całym światem i żadna siła nie mogła ją oderwać od specyficznej misji. Grześ słyszał jej głos, jej nawoływania. Był szczęśliwy.

,,Jest tyle miłości w twym sercu mała,
że późny listopad w lipiec byś zamieniała’’

Pod krzyżem starsza pani układała kwiaty w wazonie. Cięte i różnokolorowe. Dolała jeszcze wody by nie zwiędły, by były symbolem w drodze. Chciała ukazać światu w tych martwych już kwiatach, że Bóg żyje, choć umarł. Lecz czy świat potrafi się zatrzymać, by to pojąć? Ona wierzyła, że jej praca ma ukryty sens, jakby to sam Ten Z Krzyża jej nakazał. Grześ z zadumą przeżegnał się nieśpiesznie i pozdrowił staruszkę. Wiatr muskał kwiatów płatki. One cichusieńko odpowiadały na jego wołanie. Chłopak był szczęśliwy.

,,W pierwszych słowach mego listu
niech będzie pochwalony Jezus Chrystus
ten z kapliczki przy Ogrodowej
za to że niósł nam czysty płomień’’

Na balkonie żona i zapewne matka rozwieszała pranie. Musiała być matką, gdyż rozkładała śpioszki niemowlęce i pieluszki tetrowe. Woda kapała na podłogę. Usłyszał kwilenie dziecka. Może po prostu było głodne. Kobieta rzuciła swą pracę i w drzwiach znikła. Grześ jeszcze chwilę ją podpatrywał jak za firankami karmiła piersią swój skarb największy. Była dumna i skupiona. Dziecko powoli milkło. Było bezpieczne i już niczego więcej nie pragnęło. A matka była o nie spokojna. Chłopak patrzył na to wszystko i był szczęśliwy.

,,W drugich słowach mego listu
niech będzie pochwalone domowe ognisko
które płonęło przy Ogrodowej
za to że niosło żywy płomień’’

Na przystanku tłum ludzi przelewał się w niemym natłoku. Byleby zdążyć do pracy, szkoły, na uczelnię. Jakaś kobieta dzwoniła do męża: ,,Tylko żebyś nie był zaskoczony, gdy wrócisz z pracy. Emil rękę złamał.’’. Mąż musiał być zdumiony, bo ona długo się nie odzywała tylko słuchała. Jakaś babcia przekonywała drugą staruszkę stojącą obok niej, jak okropna jest współczesna młodzież. Krzyczała z wyrzutem, że nie ma ona żadnych wartości i nawet starszych nie umie uszanować. Głupiego miejsca w autobusie nie ustąpi. Lecz do samej młodzieży nie zwróciła się ani słowem. Czyż lepiej cicho do koleżanki? A może obawiała się, że ktoś jej wypomni, iż nie zawsze w ocenie ludzi ma rację i nie potrafi spojrzeć na winy także swoje? Grześ nie rozumiał dlaczego ona narzekała. Ta tak wyklęta przez staruszkę młodzież także stała. Gdy tętent kół przez chwilę wdarł się w jego powłokę świadomości, uśmiechnął się do świata nie ustając w drodze.

,,Niespokojnie Książe żyjemy
wśród szeptanych krucho skarg
dzień do dnia się dodaje
w dobrą gwiazdę trzeba wierzyć nam’’

Drogą szły przedszkolaki trzymając się za maleńkie rączki. ,,Cześć’’ w pewnej chwili usłyszał. W pierwszej chwili podejrzewał jakieś dowcipne dziecko, lecz spojrzał na koniec grupy. Skinął głową opiekunce maluchów, że słyszy. Gdy jeszcze próbował z nią studiować, myślał, że znajdzie w przedszkolu swe miejsce na ziemi. <<Powiedzcie panu Grzegorzowi ,,Dzień dobry’’>> mrugnęła do niego. Dzieci sylabizowały równiutko pozdrowienie, jakby były wytresowane. ,,Znalazłeś to czego szukałeś?’’ spytała w końcu. ,,Kiedyś myślałem, że tak, lecz wciąż błądzę.....’’. Spojrzał na nią jeszcze raz. Nawet przez chwilę żałował, że rzucił te studia. Nie był to rok zły tylko.... tylko że on czego innego szukał.

,,we mnie zostało coś z tamtych lat
mój mały, intymny, muzyczny świat’’

,,O dobry panie, spójrz pan na me dzieci, zlituj się pan. A niech panu błogosławi i Jezus, i Maryja. O dobry panie...’’ pod murem siedziała Rosjanka z przewiązaną na głowie chustą. Wyciągała co chwile ręce do przechodzących ludzi, krzycząc za nimi prawie zawsze ten sam tekst. Przed nią stała kartka z wypisaną prośbą o datki, gdyż kobieta nie za dużo mówiła po polsku. Obok w kącie siedziało skulone dziecko lękające się świata. ,,Nic nie mam naprawdę’’ Grześ wsunął ręce w kieszenie. Głos kobiety go irytował i sam nie wiedział dlaczego nie potrafił się po prostu na ów głos wyłączyć. Może nie powinien patrzyć tej kobiecie w oczy? Może by szczęśliwszy przechodził? Miał już dosyć poczucia odpowiedzialności za ten wstrętny świat. A w takich chwilach ono go dręczyło.

,,Któregoś dnia rzucę to wszystko
i wyjdę rano niby po chleb
wtedy na pewno poczuję się lepiej
zostawię za sobą ten zafajdany świat’’

Robotnicy usypywali kopiec. Ileż to bezsensu jest w targaniu piasku i ileż w uczuciu, że to tylko widzimisię władz. Kierownik krzyczał coś niewyraźnie, lecz nie trzeba było go rozumieć. Wściekłość rysowała się na jego twarzy. Kiedyś Grześ we Francji za kilka marnych euro też na budowie starał się kształtować swe życie. Skinął głową do kolegi, który chciał być socjologiem. Skończył studia, był z siebie dumny i radosny. I walnął głową w mur Urzędu Pracy, i zderzył się z polską rzeczywistością. Dziś mógł co najwyżej pchać taczkę.

,,Te ręce do pracy niezastąpione...’’

Przed cmentarzem korowód ludzi krzyczał wbrew przyjętym zasadom głośno do tego stopnia, że Grześ zaczął tęsknić do ciszy, chociaż tak niedawno ją przeklinał. Znicz zalewany, specjalne zapałki, a może trzy chryzantemy? Jak jest popyt, jest i podaż przed Świętem Zmarłych. Stragany uginały się od ,,odpowiednich’’ ozdób. Ludzie oślepli całkiem i jarmark stał się wyznacznikiem ich życia. Z każdej okazji musieli stworzyć przede wszystkim listę zakupów, czas pseudopromocji i pseudowyprzedaży. Grześ chciał ich uciszyć, lecz nawet nie usłyszeli jego głosu. Krzyknął raz jeszcze i znów bezskutecznie. Stanął jeszcze na chwilę i pomyślał, że będzie mu przykro, jeśli kiedyś przyszłe pokolenie urządzi sobie wyprzedaż nad jego grobem. Czy ci ludzie naprawdę tego pragnęli? Przeszedł obok nich milcząc.

,,A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz Świata Purpurowy (...)
Na wszystko jeszcze raz popatrzę
I pójdę nie wiem gdzie na zawsze’’

Szukał swego oblicza w popękanych lustrach odbijających wizję jego miasta. Szukał swej własnej ławki w Boskim Ogrodzie, na której usiądzie i nikt nigdy go z niej nie wygoni. Nikt nie będzie stał nad nim domagając się, by mu ustąpił swojego kawałka wieczności. Pragnął zrozumieć wreszcie siebie, szedł by zrozumieć 24 lata, które pamiętały jego stopy jako czas wędrówki wprost ku słońcu. Szukał, gdzie szczęście jego leży i dojść wciąż nie mógł choć tak pragnął. Biegł z wiatrem wydarzeń, dziś myślał, że może powinien iść w drugą stronę. Próbował świata małą łyżeczką i nadal mu on nie smakował na tyle, by wyciągnąć większą. Dusił się w pułapce swej tożsamości, lecz musiałby ją poznać by się uwolnić. Szedł w starych butach z gitarą na ramieniu i nie pragnął od świata, by pozwolił mu na drogę spakować więcej. Miasto jego powinno być stolicą radości, wszak kochał je całym młodym sercem. Lecz ono chyba jego bicia nie słyszało.

,,Idź własną drogą
bo w tym cały sens istnienia
żeby umieć żyć
bez znieczulenia
bez niepotrzebnych niespełnienia
myśli złych’’

- Czekałaś?
- Przecież wiesz...
- Dzięki.
- Bałam się, że nie przyjdziesz....
- Musiałem.
- Co na mieście?
- Przecież dobrze wiesz, że życie musi się toczyć dalej....
Usiadł przy niej na ławce. Gładziła jego włosy, a on nie chciał już iść dalej. Świat wciąż majaczył kolorami ludzkiej głupoty. Wyjął gitarę. Ta grała posłusznie jak owieczka na rzeź prowadzona. Dziewczyna prosiła by poszli dalej bo przecież kiedyś dojdą.
- Dokąd?
- Miejsce swe znaleźć....
W strumieniu głosu znów zwolnił czas.

,,Wstań i idź
strudzony wędrowcu
przez betonową wioskę’’
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hekate
szefowa



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Sob 19:55, 16 Gru 2006    Temat postu:

A to jest, drogi Lordzie, bardzo dobre opowiadanie. I mówię to ja, człek - jak dobrze wiesz - wielce krytyczny w odniesieniu do twojej twórczości.

Obrazkowość, Wędrówka, poszukiwanie siebie. Uciekające obrazy, chwile, które wplata się w głąb siebie. Taka zniekształcona subiektywnie rzeczywistość złożona z koralików.
Podoba mi się!

Chociaż obiektywnie rzecz biorąc teksty przeplatane cytatami i to w takiej ilości zwykle cenione są mniej. Bo to jednak oparcie w cudzej pracy. Ale jak ja mogę być przeciw, skoro te fragmenty, szczególnie SDM-u są dla mnie tak bliskie? Cóż, mogę tylko powiedzieć co mogą ci zarzucić, jeśli będziesz chciał rzucić opowiadanie w inne środowisko twórcze.

poza tym jeszcze się doczepię dwóch fragmentów: tam gdzieś była zła forma zaimka "nie mogła ją", zamiast "nie mogą jej". No i niepotrzebny, paskudny rym wewnątrz narracji:

Cytat:
Grześ nie rozumiał dlaczego ona narzekała. Ta tak wyklęta przez staruszkę młodzież także stała.


Poza tym jestem za.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Noelle
robalique



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 2024
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 21:15, 16 Gru 2006    Temat postu:

Przyjemne w odbiorze. Muzyczne kawałki brzęczą w uszach. A te koraliki, Hekate, to kolorowe muszą być, bardzo-bardzo. Naprawdę ładne, pod oczy nasuwa się symbol niedopasowanego do świata artysty. Przebijająca się gdzieniegdzie dziwna gramatyka(szyk zdań) nie zabija wrażenia.

n.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Remusek17
wilkołaczek - lord knajpiany



Dołączył: 24 Mar 2006
Posty: 2959
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Hogwart

PostWysłany: Nie 14:55, 17 Gru 2006    Temat postu:

tym bardziej mnie WAZne jaest to ze wam sie pooba
a szczegolnie ci lady Szefowo Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hermiona Niezalogowana
Gość






PostWysłany: Pon 23:01, 18 Gru 2006    Temat postu:

Remusek17 napisał:

























- Czekałaś?
- Przecież wiesz...
- Dzięki.
- Bałam się, że nie przyjdziesz....
- Musiałem.
- Co na mieście?
- Przecież dobrze wiesz, że życie musi się toczyć dalej....




Ach...no tak poproszono mnie żebym to skomentowała chociaż wcale a wcale nie potrafię tego robić...ale cóż ja obietnic nie łamię....Cytowany fragment mi się najbardziej podoba...Przynajmniej widać że dziewczyna bardzo go kocha i jest wierna a bardzo trudno o taką przynajmniej mi się tak wydaje...

Po drugie moim zdaniem śmiało można by do każdej częsci osobno namalować-narysować ilustracje wydaje mi się że świetnie by do nich pasowały a całość bezsprzecznie mogłaby być wydana w jakimś tomiku poezji albo czymś w tym rodzaju...

Ach...mówiłam że nie umiem komentować Rolling Eyes
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lunatyczne forum Strona Główna -> Archiwum literackie / Proza Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin