Forum Lunatyczne forum Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

W gąszczu

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lunatyczne forum Strona Główna -> Archiwum literackie / Proza
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Hekate
szefowa



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Pią 21:15, 26 Maj 2006    Temat postu: W gąszczu

SESJA 2006



Brewerie nadrealistów z początku miały charakter spontaniczny.
Miały – kto, co? – brewerie. Brewerie nadrealistów miały charakter. Charakter spontaniczny. Miały – kiedy? – z początku...


W liściach drzewa gramatycznego, które w ciągu kilku sekund wyrosło na środku pokoju, zaszumiał jazz. Trzy fioletowe słowolistki spadły na zeszyt, zamieniając go w kubek herbaty cynamonowo-jabłkowej.
- No tak... – westchnęłam, kątem oka rejestrując akrobatyczne wysiłki Skupienia, które usiłowało umknąć przez dziurkę od klucza. Z początku chciałam złapać je za ogon i ściągnąć z powrotem, ale szybko doszłam do wniosku, że to nie jest najlepszy pomysł. Nie ma sensu urządzać gonitwy za czymś, czego się w gruncie rzeczy wcale nie chce złapać!... Poza tym nie uśmiechało mi się przedzieranie przez gąszcz przedziwnych roślin zadrukowanych naukowością, 10 groszy gałązka, promocja od piątego maja. W tej sytuacji nic dziwnego, że kanapa i kubek herbaty odniosły piorunujące zwycięstwo.
- Do kroćset, tak też jest źle! – gorący napój zabulgotał wypluwając głos, który przy pomocy własnego sznurowadła związałam z osobą konkretnego osobnika płci brzydkiej. – O Natalie, przestałaś może dręczyć te biedne drzewka? Potrzebuję twojego ucha, a najlepiej obu naraz. Przyjdziesz na moment?
Pokój nie był duży, ale gałęzie skutecznie zawężały mi pole manewru. Wiedziałam, że gdzieś tam, za breweriami nadrealistów i angielskimi kolonistami, co to szukają nowych lądów, stoi pianino, a przy nim – sądząc po głosie – rezyduje Dan. Nie miałam jednak pojęcia jak tam dotrzeć, żeby nie nadziać się na żadne paskudztwo z dużą ilością kolców.
- A masz może jakąś wolną maczetę? – zapytałam, odkładając kubek na nocny stolik obrośnięty bluszczem. – Bo bez maczety czarno widzę przeprawę...
- Kobieto, jaka maczeta? Stanowczo za długo siedzisz nad tą gramatyką! No wygrzeb się na chwilę z piernatów, proszę! Mam w głowie dwa zakończenia tego kawałka i za nic nie mogę się zdecydować, który wybrać, żeby jutro nie zrobić z siebie kompletnego idioty.
Stadko narowistych dźwięków przefrunęło nade mną i ukryło się gdzieś w labiryncie gałęzi. Przyjemnie było schronić się za parawanem koca i patrzeć na to wszystko z bezpiecznej odległości. Gdyby chociaż maczeta!... Dotkliwy brak maczety wyssał ze mnie wszystkie siły życiowe.
- A nie mogę stąd posłuchać? – ton błagalny mimowolnie zabrzmiał w moim głosie. – Koniecznie muszę wisieć nad tobą jak kat nad niepoczciwą duszą?
- Koniecznie – odparł, a echo zwielokrotniło jego głos tak, że zrobiło mi się trochę nieswojo.
- Bez maczety? – próbowałam jeszcze, ale w głębi duszy wiedziałam, że odwlekanie bynajmniej nie oznacza umorzenia. Bezlitosny był, ten mój przyjaciel od siedmiu boleści, siedmiu lat i siedmiu czarnych kotów, które wcale nie wymiauczały pecha. Nie miałam jednak ochoty na dalszą szarpaninę słowną, więc przeklinając z lekka pod nosem wypełzłam spod koca i ruszyłam szukać źródeł Nilu.
Brak moskitów zdziwił mnie niewymownie.
- Jak ty się możesz połapać w tych wszystkich kserówkach? – mruknął, gdy wyłoniłam się zza baobabu, który do złudzenia przypominał podręcznik Saloniego. Przezornie nie odpowiedziałam na zaczepkę, chociaż mogłabym, bo argumenty same pchały mi się do rąk. Fakt, w pokoju Dana nie rosły baobaby, ale za to poletka całek i innych trujących grzybów robiły masę zamieszania, cuchnąc prehistoryczną pizzą i kubkami, które od kredy, czy jury nie widziały płynu do mycia naczyń. Z dwojga złego wolałam już chyba odurzającą woń drzew gramatycznych.
- Posłuchaj tego – mruknął, a potem uderzył w klawisze, nie zauważając malutkiego węża, który smyrgnął mu między palcami.
Prawdę mówiąc pianino było bardziej jego, niż moje, chociaż stało w moim pokoju i przed laty znosiło moje muzyczne brewerie, które z nadrealizmem miały jednak niewiele wspólnego. Na jego widok pianino wyginało się lubieżnie, czekając na dotyk, łasząc się i mrucząc. Mnie tolerowało od święta do święta, skrzywione i ponure, jakby wypiło za dużo piołunowego naparu. Nie byłam specjalnie zmartwiona tą instrumentalną niesubordynacją, ale czasem czułam takie małe, malusieńkie ukłucie w okolicach przylądka ambicji. Brałam wtedy packę na muchy i rozprawiałam się z intruzem krwiście i bez litości.
- Gdzie moja packa? – zastanowiłam się, bo utwór był bardzo dobry, chociaż nietrwały i niezapisywalny w związku z szaleństwem improwizacji. Zupełnie nie mogłam zrozumieć po co Danowi moje uszy, skoro sam doskonale wie, co ma robić i jaki dźwiękopuzzel dołożyć, żeby powstał pub, piąta rano i duży kufel na pierwszym planie.
- A teraz tego posłuchaj, bo tamto mi się wydaje jakieś mdłe. Szkoda, że nie ma Imrahila z gitarą, razem brzmielibyśmy lepiej – powiedział i zagrał moją dżunglę, nieuporządkowany labirynt kserówek wyrastających z dywanu. Wrażenie było tak niesamowite, że aż przysiadłam na podłodze, nie zważając na niebezpieczeństwo bliskiego spotkania z jadowitą akomodacją. Gąszcz zagąszczył się tak bardzo, że nie widziałam już nawet żarówki wystrojonej w kloszową spódnicę. Dźwięk do słowa, słowo do dźwięku – na moich oczach z pianina wyrósł ogromny, czerwony kwiat i na pokuszenie owadom wywalił jęzor.
- To. Bezwarunkowo albowiem ponieważ więc to! – krzyknęłam z prędkością karabinu maszynowego, gdy tylko wybrzmiały ostatnie dźwięki. – Może i dziwaczne, ale o piątej rano i tak będzie im wszystko jedno.
- Dzięki, zawsze umiesz człowieka pocieszyć – uśmiechnął się ironicznie, ale chyba pomogłam mu podjąć decyzję, bo chmura rozdrażnienia, która wisiała nad jego głową rozpłynęła się wstydliwie. – Szczerze mówiąc, od początku korciło mnie, żeby iść w ryzyko. W końcu to koncert jazzowy, a nie schludny park z przystrzyżonymi krzaczkami, prawda?
Popatrzyłam na niego uważnie, ale nie zobaczyłam w jego twarzy objawów zagąszczenia. Muzyka wiedziała więcej, wyczuła konieczność posiadania maczety. On, chociaż prychał na żwirowe ścieżki i ogrody w stylu włoskim, nie był w stanie skonkretyzować nawet czerwonego kwiata, który zaglądał mu prosto w oczy.
- Mogę wracać do barłogu? – zapytałam ze szczyptą urazy. Drzewa szumiały ponaglające, gdzieś między gałęziami zamajaczyło nawet widmo kraciastego koca i zeszytu, w którym można się schować od stóp, po czubek nosa. – Herbata mi stygnie.
- Jak nie dostaniesz piątki z egzaminu, to osobiście pójdę do profesora i dam mu w mordę – mruknął. – Za moją krzywdę.
Brewerie nadrealistów? Zgubiłam drogę, bluzka zahaczyła się o wystający konar. Brewerie nadrealistów miały charakter spo... spontaniczny?
- Uważaj, bo sobie w końcu kark skręcisz. Mogłabyś chociaż te grubaśne podręczniki postawić na półce – już nie widziałam Dana, nawet jego płowa czupryna nie odznaczała się od ciemnofioletowego tła liści. Dopadłam kanapy jak rozbitek ostatnich drzwi ratunku, drzwi, które kiedyś prowadziły do wyższych sfer, a teraz pozwalają utrzymać się na powierzchni. Aż i tylko, tylko, ale jednak. Zdanie podrzędne wyciągnęło gałęzie, jakby chciało mnie objąć i przycisnąć do siebie. Mocno, bardzo mocno, aż do utraty tchu! Przez chwilę pomyślałam o sobie w kategorii selektywnej, ale zaraz pojawiła się kategoria fleksyjna i ucięła głowę poczuciu własnej wartości.

- owi, -ami, -om – szeptały liście. – ów, -owie, -ach.
Brewerie nadrealistów miały z początku...
Miały z początku...
Początk-u...
-u


Usadowiłam się w jednej z końcówek i otuliłam kocem.


Ostatnio zmieniony przez Hekate dnia Pon 19:05, 29 Maj 2006, w całości zmieniany 8 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ceres
kostucha absyntowa



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 4465
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z dzikich i nieokiełznanych rubieży Unii Europejskiej

PostWysłany: Pią 21:47, 26 Maj 2006    Temat postu:

Świetne!

Bardzo mi się podobają takie zabawy słowem - może nie sa konkretne (co na ogół cenię), ale z pewnością oryginalne. Gdyby podręczniki były drzewami (wybaczcie te dywagacje, ale mi się wyjątkowo ta wizja podoba) to nie miałabym nic przeciwko, żeby po nich połazić. Ba, mój stosunek do połykania liści i gałęzi jest mniej negatywny, niż do połykania papieru...

Wynik zbliżającej się sesji to był?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hekate
szefowa



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Pią 21:56, 26 Maj 2006    Temat postu:

Taaaa, sesja, tabelki gramatyczne... Sad
Co do konkretności - fakt, konkretne nie jest, ale mam nadzieję, że coś się jednak uda w gąszczu odnaleźć.
A swoją drogą faktycznie mam w zeszycie zdanie do analizy: "Brewerie nadrealistów z początku miały charakter spotnaniczny".
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ceres
kostucha absyntowa



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 4465
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z dzikich i nieokiełznanych rubieży Unii Europejskiej

PostWysłany: Pią 22:40, 26 Maj 2006    Temat postu:

Ale to w żaden sposób nie jest dla mnie wada! Przynajmniej w tym przypadku - jest nieokreślone, ale wiadomo, o co chodzi, wprowadza poza tym człowieka w taki specyficzny nastrój... przynajmniej mnie wprowadza. Bardzo przyjemne. No i wiem, co przeżywasz, ostatecznie, maturę dopiero co pisałam.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maggie
niepoprawna hobbitofilka



Dołączył: 09 Wrz 2005
Posty: 2126
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Świętokrzyska Łysa Góra ;)

PostWysłany: Nie 13:50, 28 Maj 2006    Temat postu:

Hekate bardzo swobodnie i ciekawie bawi się słowem.
Drzewa jako podręczniki? Podręczniki jako drzewa?
Ja bardzo chętnie Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vassir
srebrnogrzywy bimbrowiec



Dołączył: 22 Kwi 2006
Posty: 528
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina Cieni i Mgły.

PostWysłany: Śro 16:45, 31 Maj 2006    Temat postu:

Podobało mi się, ale i nieco przeraziło (mam zamiar iść na polonistykę a gramatyka to moja pięta achillesowa Smile ). W każdym razie - teks bardzo... powiedziałabym oryginalny, fajne szczególiki, jak wąż przemykający miedzy palcami... "Na jego widok pianino wyginało się lubieżnie, czekając na dotyk, łasząc się i mrucząc" - nieeesaaamooowite!!! Uwielbiam takie porównania, albo personifikację, jakoś tak się to zwie... Jestem pod wrażeniem.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hec
moderator avadzisty



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 1449
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: na północ od chatki 3ech świnek

PostWysłany: Nie 2:44, 04 Cze 2006    Temat postu:

Łaa! Aaaa! Hekate, na Merlina! Teraz to już na pewno nie zasnę! Ojeny, ojeny, ojeny...
<Heca wyciąga podręcznik do łaciny>
scripsi, scripsisti, scripsit, scripsimus, scri...
Aaaaa!
<wyciąga spod łóżka maczetę i z całej siły wali w rzeczony podręcznik>
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Natalia Lupin
lunatyczka gondorska



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 3952
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Minas Tirith

PostWysłany: Nie 17:02, 04 Cze 2006    Temat postu:

/chwila konsternacji/
Nie wiem, co znaczą brewerie...
Ale zakręciło mi się w głowie! Super, już mówiłam, że strasznie lubię czytać takie kombinacje słowne. A po twoich wygibasach językowych, Hekate, jestem w stanie uwierzyć, że ci wyrosła dżungla w pokoju. Jam bardzo łatwowierna istota Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aurora
szefowa młodsza



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 6548
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 17:19, 04 Cze 2006    Temat postu:

Ja też nie wiem, czym owe brewerie...
Hekate, wybacz, że dopiero teraz się wzięłam za czytanie - ale wcześniej jakoś nie mogłam się do niczego zzzzz...
<zzzzacięcie>
Znaczy, koniec z wyjaśnieniami.

Cudeńko. powiem szczerze. Oczym wyobraźni podziwiałam ów gąszcz, pianino i ten mięsisty kwiat z ozoremmm...
Cytat:
na moich oczach z pianina wyrósł ogromny, czerwony kwiat i na pokuszenie owadom wywalił jęzor

Czytając ten fragment oszalałam - przecież ja taki kwiat ostatnio gdzieś widziałam (nie wiem gdzie i kiedy, ale kojarzę, ach, ach)!
Ach, i ta okropna gramatyka, pfe, pfe, zrobię to, co Dan:
Cytat:
Jak nie dostaniesz piątki z egzaminu, to osobiście pójdę do profesora i dam mu w mordę
.
Za gnębienie kochanej Szefowej...
<chociaż - jeśli w wyniku gnębienia częściej takie cudeńka będziem oglądać...>
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lunatyczne forum Strona Główna -> Archiwum literackie / Proza Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin