Forum Lunatyczne forum Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Więzy Krwi

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lunatyczne forum Strona Główna -> Archiwum literackie / Proza
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
merrik
złyś



Dołączył: 12 Sie 2007
Posty: 1362
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz

PostWysłany: Wto 13:32, 19 Sie 2008    Temat postu: Więzy Krwi

Nie wiem, czy to można nazwać fanfiction, czy twórczością własną. Chyba jednak własną, bo chociaż zapożyczyłam kilka terminów, symboli z innego świata, reszta należy do mnie. Zatem ląduje tutaj. Będzie kilka części, bo ja sama nie wiem, jak to się skończy. Na razie płynie.


*Prolog*

Był zimny wieczór, przesycony zapachem jesieni, która powoli ustępowała zimie. Przy niewielkim ognisku, w środku ciemnego lasu siedział szczupły, czarnowłosy mężczyzna wraz z towarzyszem, zamotanym w zielony płaszcz uniemożliwiający identyfikacje płci. Spod nasuniętego na oczy kaptura wysuwały się długie, białe włosy.
Cisza, jaka tam panowała, była ciszą lasu – iluzoryczną, taką, w której co prawda nie padają słowa, ale zakłócają ją dźwięki natury. Słychać było pohukiwanie nocnych ptaków, szelest trawy poruszanej chłodnym wiatrem, czasem odległe wycie wilków i stąpnięcie nieostrożnego zwierzęcia.
- Szary wraca – odezwał się zakapturzony towarzysz mężczyzny. Głos miał melodyjny, niezbyt wysoki, ale i nie niski. Mógł on należeć zarówno do młodego chłopca, jak i do dziewczyny.
- Wiem. – odparł mężczyzna. Włosy opadły mu na twarz, zasłaniając przenikliwe oczy i ukrywając cienką bliznę, ciągnącą się przez policzek.
Znowu zamilkli nasłuchując. W tej ciszy, można było usłyszeć spokojne oddechy. Kimkolwiek był Szary, był sprzymierzeńcem, przyjacielem.
Po chwili szelest w krzakach nabrał mocy i do siedzących podszedł wilk o siwej sierści. Zakapturzona postać przysunęła się bliżej zwierzęcia i uniosła bladą, szczupłą, poznaczoną bliznami dłoń. Wilk czekał spokojnie, aż ręka opadnie na jego futro i zacznie go gładzić.
- On cię lubi, Nareth. – ciszę przerwał ciemnowłosy mężczyzna. – A ty się go nie boisz. Szary będzie od tej teraz strzegł cię, nawet, gdy mnie już nie będzie.
Zakapturzony chłopiec skinął głową.


***

Była późna jesień, gdy mężczyzna w czarnym płaszczu i siwy wilk przemierzali las. Dawno już spoczął pod ogromnym dębem ich towarzysz. Chłopak rozejrzał się dookoła wszystkimi zmysłami, Mocą, którą dysponował wyszukał najbliższe myślące istoty. Były dość daleko, by mógł pozwolić sobie na zsunięcie z głowy kaptura. Nie lubił pokazywać się ludziom, nie lubił ich spojrzeń. Były mieszaniną strachu i obrzydzenia, czasem źle skrywanej i chorej fascynacji. Nareth miał białe włosy i bladą cerę – jednak nie to było najdziwniejszą i najstraszniejszą częścią jego wyglądu – największy lęk budziły jego oczy. Ledwie zarysowane szare tęczówki z wiecznie rozszerzoną, czarną niczym węgiel źrenicą budziły obrzydzenie mieszkańców okolicznych wiosek. Straszono nim niegrzeczne dzieci, a jednak wierzono, że ma jakąś tajemniczą Moc, że niedobrze byłoby, gdyby coś mu się stało. Dlatego też nie usłyszał nigdy złego słowa na swój temat. Na przerażonych spojrzeniach się kończyło.
Nareth podróżował tylko w towarzystwie Szarego, wilka, którego podarował mu jego mistrz i jedyny przyjaciel.
Chłopak uśmiechnął się smutno do siebie i szepnął
- Znowu idzie zima, nie damy rady tutaj. Trzeba będzie wrócić do miasta, nająć się gdzieś. – jego głos był pełen smutku – Ach, gdyby Mistrz to przewidział! Czy bylibyśmy tutaj? – pytania dręczyły go od dawna, bolesne, bo nie miał kto mu na nie odpowiedzieć. Westchnął głośno, pochylił się i podrapał Wika za uszami. Tamten przyjrzał mu się swoimi, jasnymi, nad wyraz ludzkimi oczami.
Samotność nie była dla Naretha straszna – była codziennością, której niemal nie odczuwał. Niemal, bo gdy zima zmuszała go do powrotu do miasta, życia wśród ludzi, odczuwał codzienność. Żył według jej rytmu, stykał się z mężczyznami i kobietami, świadomy, że budzi w nich tylko odrazę, a w najlepszym wypadku – strach i litość. A to nie był dobry grunt, by powstało cokolwiek innego od zależności. Nareth westchnął zakładając kaptur na głowę. Wolnym krokiem skazańca podążył do Miasta.



Rozdział I - Książe

Nie budził już zdziwienia wędrując ulicami Miasta z Wilkiem przy boku. Przyzwyczaili się, był jak zwiastun nadchodzącej zimy, a gdy znikał – wiedziano, że śnieg na Przełęczy topniał, że zbliżała się wiosna. Żyli, zatem zgodni z rytmem natury, wyznaczanym przez jej wybryk – białowłosego odmieńca o przerażających oczach.
Nareth jak zwykle udał się do jedynej w mieście Gospody. Nie miała nazwy, tak samo jak jej zarządca i właściciel nie miał nazwiska – był po prostu Gospodarzem. Był to mężczyzna już podstarzały, a mimo wszystko w pełni sił. Siwe włosy miał związane w gruby kucyk, śnieżną brodę krótko przystrzyżoną. Sam usługiwał gościom, czasem tylko korzystając z pomocy najmłodszego syna, który miał stać się jego następcą. Starzec dobrze znał Naretha, pamiętał czasy, gdy ten przychodził do jego Gospody w towarzystwie Mistrza. On jeden nie traktował dziecka jak odmieńca, jednak nie okazywał mu też żadnych względów – był gościem jak każdy inny.
Nie zdziwił się, gdy zobaczył Szarego wchodzącego do pomieszczenia, a zaraz za nim zakapturzonego mężczyznę. Spodziewał się ich – mrozy stawały się coraz dotkliwsze.
Gospodarz skinął mu tylko głową i patrzył na niego przez chwilę. Potem pchnął swojego syna, by zaprowadził nowego gościa do pokoju – tego samego od lat.
Nareth skinął tylko głową na powitanie Gospodarzowi i jego synowi i znikł w wąskim korytarzu. Wieczorem miał powrócić do gwarnej izby, by jak zwykle szukać pracy i zarobku. Gdy znalazł się w swoim pokoju zdjął płaszcz i opadł zmęczony na niespodziewanie miękkie łoże.
Noc zastała go w takiej właśnie pozycji. Dopiero Szary obudził go uderzając miękkimi łapami o tors chłopaka. Wstał i zmienił ubiór, wyszedł z izby nie kłopocząc się o zamykanie ciężkich drzwi – Wilk czuwał.
Usiadł przy jednym z niewielkich stolików tuż wejściu do Gospody. Czekał. Miał nadzieję znaleźć dziś pracę. Wiedział, że nie podejdzie do niego nikt przypadkowy, tak nie działo się nigdy. Z powodu bliskości wejścia, niewielka ława, przy której siedział była osłonięta wiecznie otwartymi drzwiami. Tylko ci, którzy go szukali podchodzili tutaj. Czekał. Dziś w Wielkiej Izbie było wyjątkowo tłoczno i gwarno. Nareth niewiele umiał powiedzieć o tym, kto zasiada przy stołach – podejrzewał, że jest to szlachta, albo bardzo bogate mieszczaństwo. W jego umyśle Szary powarkiwał cicho – wyczuwał zbyt wiele złych myśli w umysłach ludzkich by mógł być spokojny. Chłopak go rozumiał, czuł się podobnie przytłoczony. Większość negatywnej energii była skierowana przeciwko wysokiemu, czarnowłosemu mężczyźnie, który przypominał Narethowi jego mistrza. Mógłby go ostrzec, że ta kobieta obok jest trucicielką, a usługujący mu chłopak rzezimieszkiem, tylko, że mężczyzna na pewno by mu nie uwierzył. Uśmiechnął się smutno – oto ten czarnowłosy umrze dzisiaj, a on będzie widział moment, w którym połknie truciznę, dostanie nożem po żebrach lub zostanie potraktowany czymś podobnym. Nagle kątem oka zauważył poruszenie, to Szary, nieposłuszny rozkazom wyskoczył z komnaty i warczał groźnie na kobietę próbującą czegoś dosypać do trunku mężczyzny. Wszyscy patrzyli na zjeżonego wilka z przerażeniem. Nareth wstał ze swojego miejsca i zawołał do zwierzęcia:
- Szary dość! – skupił na sobie wzrok biesiadników – Intrygi przy stole gospody nie są naszą sprawą. – powiedział zimno.
Poczuł na sobie wzrok mężczyzny, więc skłonił się przed nim.
-Radziłbym panie, nie pić tego wina. I rozsądniej dobierać towarzyszy, inaczej będziesz martwy nim minie noc – dodał cicho. Z pod kaptura wyślizgnęły się białe włosy, jednak twarz nadal pozostawała ukryta.
- Za kogo się uważasz odmieńcze, by tak mówić do księcia?! – zawyła dama, którą oskarżył.
Nareth spojrzał ponownie na mężczyznę. Był następcą tronu, lub jego młodszym bratem. Chłopak nie orientował się, z którym z nich ma do czynienia.
- Wybacz mi panie – skłonił niechętnie głowę – za to, iż uchybiłem twemu majestatowi.
- Ocaliłeś mi życie – wychrypiał wreszcie mężczyzna. – Ty i twój wilk. Jak cię nazywają? – zapytał nagle.
- Jestem Nareth. – odparł chłopak
- Odmieniec – syknęła kobieta.
Książe zmierzył ją ponurym wzrokiem.
- Zabrać ją i przeszukać. – złapał się za głowę, jego usta wykrzywił grymas bólu. – A ty chłopcze poświęć mi chwilę. – jego wzrok znowu skierował się na zakapturzoną postać.
Nareth skinął głową i nadal czekał. To Książe miał zdecydować gdzie i kiedy będzie miał poświęcić mu czas. Monarcha wstał i minął współbiesiadników stając przed chłopakiem. Położył mu dłoń na ramieniu, Szary nie reagował. Przyszły władca nie miał złych zamiarów. Nareth skinął głową i ruszył wolno, prowadzony dotykiem mężczyzny na jego ramieniu. Nie zdziwił się, gdy czarnowłosy zatrzymał się przed jego komnatą.
- Zechcesz mnie podjąć u siebie, chłopcze? – kurtuazyjna prośba, rzeczywiście nią była. Nareth wyczuł, że może odmówić, jednak było mu to obojętne.
- Jeśli sobie tego życzysz, panie. – powiedział otwierając drzwi i przepuszczając monarchę i Szarego. Chłopak dziwił się zachowaniu Wilka, który wobec przyszłego władcy był przyjazny i spokojny. Zupełnie jakby go znał.
- Zdejmij kaptur chłopcze. Lubię widzieć twarz rozmówcy – i znowu familiarny ton zaskoczył Naretha. Książę nie wydawał rozkazu, prosił. A on, bezwiednie uczynił tej prośbie zadość zsuwając kaptur z głowy.
Nie zobaczył w oczach czarnowłosego przerażenia, ani chorej fascynacji.
- Dołączysz do mego dworu. – powiedział cicho. – będziesz strzegł mnie tak, jak ciebie strzeże Szary. A ja będę strzegł was. – dodał.
- Tak, panie. – odparł, chociaż zdawał sobie sprawę, że ogranicza to jego wolność, przywiązuje go do człowieka na dłużej, niż tylko na zimę.
- Gdy będziemy rozmawiać prywatnie możesz mówić mi po imieniu – szepnął po chwili milczenia.
Nareth spojrzał na mężczyznę.
- Lecz ty, tego imienia nie znasz, prawda? Zatem… nazywaj mnie... Mistrzem. Z czasem zrozumiesz – odpowiedział na niezadane pytanie.
Chłopak skinął głową, Szary warknął aprobująco. Białowłosy ze zdumieniem spostrzegł, że Wilk stoi z głową na kolanach księcia i pozwalał mu się głaskać.
- Dziękuję za ocalenie życia, Nareth. – przyszły władca po raz pierwszy zwrócił się do niego po imieniu – jutro wyruszamy, sam przyjdę do ciebie. Spróbuj się przespać. Na pytania przyjdzie czas potem. – dodał cicho.
Chłopak skinął głową, a monarcha wyszedł.


Ostatnio zmieniony przez merrik dnia Czw 15:03, 21 Sie 2008, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zaheel
wilkołak alfa, spijacz Leśnej Mgiełki



Dołączył: 14 Sty 2006
Posty: 2478
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Nibyladii

PostWysłany: Śro 20:54, 17 Wrz 2008    Temat postu:

Ja to już gdzieś czytałam... Zastanówmy się gdzie Razz
Ogólnie, to nie mam pojęcia, skąd zapożyczenia, bo świata nie znam. Tym prościej mi przyjać do wiadomości, ze to twój własny światy.
Troche oklepany wątek odrzuconego przez społeczeństwo dziwaka - ten tutaj nie odbiega od normy, ale z miłą chęcią dowiedziałabym się, co będzie dalej. Jalk na razie bohater ni pokazał nic z siebie, nic z przeszłości, za dużo tutaj niedopowiedzeń. Jeszcze ten Mistrz, który chyba nie zasłużył na takie miano, a przynajmniej ja bym tak go nie nazywała. Zastanawiam mnie jak Nareth saobie daje radę, jest w miarę obyty z cywilizacją chociaż prawie w ogóle nie bytuje w miastach. Co do błędów to pewnie gdzieś je znalazłam, ale je zgubiłam. Jak sie zasłucham w jakąś muzykę to koniec i to twoja wina, bo mnie nią zaraziłaś Razz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aurora
szefowa młodsza



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 6548
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 8:26, 18 Wrz 2008    Temat postu:

Merrik, już dawno przeczytałam Wink Moja wina, że zaplątałam się w Błazno-miłość i całkiem zapomniałam napisać.
Ja chyba wiem, skąd wzięłaś inspirację i osobiście wolałabym, żeby to było"czysto"-Twoje. Bo te nawiązania dla mnie są zbyt wyraźne (przypuszczalnie, jakby się uprzeć, można by je podciągnąć pod plagiat, um).

Co do samego tekstu - niewiadomo-o-co-chodzi. I te krótkie fragmenty wydają się zbyt krótkie, szczególnie jak na podział "rozdziałowy".

Naprawdę, radzę próbować bez nawiązań i inspiracji. Naprawdęnaprawdę.

Pozdrawiam, Ori.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
merrik
złyś



Dołączył: 12 Sie 2007
Posty: 1362
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz

PostWysłany: Czw 9:04, 18 Wrz 2008    Temat postu:

Jak na razie nawiązaniem jest postać Naretha. A powstrzymać się nie mogłam^^" No dobra, tymczasowo Szary również, ale....Very Happy

Co do niejasności, w weekend będę kończyć część trzecią^^" Może coś wyjaśni;))

Dziękuję drogie Lunatyczki za opinięSmile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lunatyczne forum Strona Główna -> Archiwum literackie / Proza Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin