Forum Lunatyczne forum Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Czule

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lunatyczne forum Strona Główna -> Archiwum literackie / Fanfiki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Evil Yuki
wilkołak glizdogoński



Dołączył: 11 Paź 2005
Posty: 374
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z mego małego świata

PostWysłany: Wto 20:14, 31 Sty 2006    Temat postu: Czule

Remus Lupin byłby najnormalniejszym nastolatkiem pod słońcem, gdyby nie jego wilkołactwo. W czasie pełni zaszywał się we Wrzeszczącej Chacie, odbywał bolesną transformację, wyżywał się na przeróżnych przedmiotach stojących w domostwie. Darł ostrymi zębami firanki, obgryzał ramy łóżka, szczekał, wył, warczał i…
I wracał do swojego poprzedniego stanu. Wymęczony, szedł korytarzem do Bijącej Wierzby, przemykał przez dziedziniec, zamek, z powrotem kładł się do swego hogwardzkiego łoża z kolumienkami i baldachimem. Była to comiesięczna rutyna, więc powoli się do tego przyzwyczajał. Owszem, czuł do siebie pewnego rodzaju wstręt. Strach. Czuł, oczywiście… ale gdy wiedział, że są ludzie, którzy mogą go zaakceptować, że jego „choroba” jest tolerowana, to wszystko było łatwiej znieść.
Remus Lupin, pomijając więc pełnie księżyca był najnormalniejszym nastolatkiem pod słońcem, jeśli będziemy patrzeć tylko na nastolatków z pewnego kanonu. Prefekt domu gryfonów, ułożony, przystojny, uprzejmy i niewątpliwie inteligentny młodzieniec miał prawo się zakochać. Owszem, miał. Miał też prawo zakochać się z wzajemnością…
Ale prawo niestety, jak to czasami bywa, było nie respektowane.
Remus Lupin zakochał się bez wzajemności.


Każdy dzień Remus zaczynał tak samo. Syriusz Black budził go w sposób kontrowersyjny, lecz skuteczny… Dużym, gęsim piórem łaskotał Lunatyka po nosie, póki ten nie otwierał swoich wielkich, orzechowych oczu. Potem, Black zatykał sobie pióro za ucho, żeby pisać nim na lekcjach, Remus zaś ubierał się pospiesznie i wraz z Peterem oraz Jamesem szli na śniadanie.
Ten dzień nie zaczął się inaczej. Lupin, połaskotany trochę intensywniej niż zwykle kichnął. Syriusz wybuchnął śmiechem. Wsadził sobie gęsie pióro za ucho i wyszczerzył zęby do przyjaciela.
- Jak się spało, Lunatyku?
- Całkiem dobrze.- odparł, przecierając oczy.
- Łapa, mógłbyś mi pomóc zawiązać krawat?- zapytał nagle James.
Remus, zostawiony sam sobie powoli ubrał się.
- Tobie też?- Syriusz nagle wskoczył na łóżko Lupina.
- Tak, poproszę.- zarządził.
Po wykonanej robocie Black poklepał Remusa po policzku.
- Dzielny chłopiec.- rzekł sarkastycznie.
- O tak, mamusiu…- odparł Lupin unosząc nieznacznie lewą brew.
- My już idziemy!- wrzasnął James, a drzwi zamknęły się za Glizdogonem.
- Jeszcze buty…- sapnął Lupin, zeskakując z łóżka.
Gdy już był gotowy do wyjścia, pobiegli wraz z Blackiem korytarzami zamku, by znaleźć się w jadalni.
- Syriusz!- zawołała Lucilla McGrave, smagła krukonka.- Chodź tu do mnie!
Black jej pomachał i usiadł z kolegami. Zaczął po kolei nalewać wszystkim owsiankę.
- A Remusek nie chce zupki? Taka zdrowa i pyszna…- jęknął, gdy Lupin odłożył czysty talerz na bok.
- Zadowolę się tostem…- powiedział, biorąc sobie od razu pięć.
- Jak chcesz…
Syriusz opowiadał o tym, co wyczyniał z Lucillą. Nie było w tym nic zbereźnego. Ot, chwalił się jakim sposobem ją zdobył. Najpierw ukradkowe spojrzenia. Potem przypadkowe spotkania na korytarzu. W końcu upuścił przy niej pióro, co było pretekstem do przystanięcia i rozmowy. Potem było już łatwiej- zatykanie jej włosów za uszy, promienne uśmiechy, na końcu schadzka na błoniach, trzymanie się za ręce pod pretekstem czytania z dłoni…
„Cudnie, panie Black”, myślał sobie Remus Lupin. Podziwiał jego zdolności do zjednywania sobie kobiet. Z tym trzeba było się urodzić, to nie przychodziło samo. Tego nie można było nawet kupić! Lunatyk był prawie pewien, że gdyby on potrafił to uwodzić, dziś byłby szczęśliwy w parze.
Ale on nie potrafił.
Nagle, opowieść Syriusza przerwał profesor Dumbledore, który osobiście pofatygował się, aby zwrócić mu uwagę.
- Co to jest, Black? Czesałeś rano włosy? I czemu ciągle nosisz to pióro?
- Inaczej zapominam.- odparł niezrażony.
- Wiem, mam w swojej kolekcji już 17 twoich piór, które zostawiłeś w mojej sali. Oczywiście nie oddam ci ich… to trofea, trzymam je w zaszklonej gablocie… wraz z czarnymi pantoflami, które znalazłem w kącie mej pracowni.
- Widzi profesor!- rzekł tryumfalnie.- Może zjadłby sir z nami owsianki?
- Niestety jestem zmuszony odmówić.- powiedział z uśmiechem i pogładził się po długiej brodzie.- Najadłem się do granic możliwości… Ale jutro nie omieszkam wykorzystać twojego zaproszenia, Black.


Chociaż było zimno, Syriusz nie darował Lupinowi wieczornego biegania. Codziennie okrążali zamek ,by zachować nienaganną sylwetkę i zdrowie. Black uważał, że ruchu nie zastąpi żaden eliksir ani czar, a Remusowi trudno było się z nim nie zgodzić. Chociaż był dość słaby, codzienny trening z Syriuszem przynajmniej trochę zwiększał jego odporność i energię.
Oboje włożyli dresy. Cienkie, bo mieli w planach rozgrzać się bieganiem. Ruszyli pędem między chaszcze. Przez chwilę nie mogli się odnaleźć; takie gonienie w tym lesie to była ich świecka tradycja. Gdy tylko Syriusz klepnął Remusa w ramię, oboje wybiegli z gąszczu wprost na wydeptaną ścieżkę.
I, chociaż Remus świetnie się czuł tamtego dnia, nagle zabrakło mu oddechu. Zwykle mógł przebiec przynajmniej do wieży gryfonów. Taka szybka kapitulacja zaniepokoiła Syriusza, więc chłopak podbiegł do przyjaciela i zażądał wyjaśnień. Gdyby nie jakiś skurcz w klatce piersiowej, Lunatyk na pewno powiedziałby coś mądrego… a tak mógł tylko paść na trawę i zaczął głośno dyszeć.
- Remus?! REMUS?!
Słyszał. Powoli zamykał się wewnątrz swego ciała, zapadał się sam w sobie. Doznania ludzkie powoli go opuszczały. Przestawał czuć zimno, strukturę trawy. Chociaż oczy miał otwarte, przestał nimi widzieć. Wieczny ból poranionego serca też jakby gdzieś odpłynął. Przestał czuć dłonie Syriusza, które starały się go dobudzić. Gdy krzyki Blacka skończyły się nagle, jakby tonąc w głębi jakiegoś odległego oceanu, Lupin uznał, że to koniec.
Zasługiwał na odpoczynek. Jego życie wymagało mnóstwo bólu i poświęceń, a ten zbawienny sen przynosił ukojenie.
Nie chciał się budzić. Chciał pozostać w takim stanie na zawsze.


Zorientował się, że nadchodzi przebudzenie. Powoli wracały wszystkie zmysły, już czuł dotyk wykrochmalonej kołdry na swojej skórze, zapach eliksirów i niesmak w ustach. Usłyszał ciche szepty dwóch osób. Na sam koniec zobaczył nachylonego nad nim Syriusza Blacka.
- Aleś mi strachu napędził!- wrzasnął Łapa.- Trzy dni leżałeś nieprzytomny.
Remus podniósł się i zaczął przecierać oczy. Gdy tylko położył dłonie na kołdrze, ujrzał w sali również James’a.
- Witam powrotem w krainie żywych.- rzekł z uśmiechem Rogacz.- Naprawdę, byliśmy zdziwieni twoim nagłym zejściem… Cóż ci Syriusz zrobił w tych leśnych gęstwinach?
- Nic mu nie zrobiłem!- krzyknął Łapa.
Przez chwilę uroczo się ze sobą przekomarzali, kilka razy doprowadzili Remusa do śmiechu. Jednak, po paru beztroskich minutach James nagle zbladł i wyszedł ze skrzydła szpitalnego. Wtedy Syriusz spojrzał na Remusa tak... inaczej. Bez tych wesołych iskierek w oczach. Bez szerokiego, szarmanckiego uśmiechu. Na jego śniadej twarzy malowała się śmiertelna powaga i zacięcie.
- Napędziłeś mi niezłego stracha.- szepnął.- Nie rób tego więcej.
- Nie mogę ci przecież obiecać, że nie będę słabnąc.- odparł chłodno Remus.- Wiesz przecież, że jestem… chory.
Syriusz spuścił głowę. Kurtyna ciemnobrązowych, długich włosów zakryła szare, piękne, lecz zimne oczy.


Remus Lupin nigdy specjalnie nie czekał na Walentynki. Zawsze zaczynały się tak samo- zwalczaniem dziwnego podniecenia wywołanego nadzieją, że w tym roku wreszcie będzie obdarowany. Kończyły się zaś różnymi stadiami rozczarowania spowodowanego brakiem Walentynek i pomaganiem Syriuszowi z jedzeniem jego czekoladek.
Lunatyk wiele razy zastanawiał się nad istota powodzenia Blacka. Przecież Syriusz nie był od niego przystojniejszy… Lupin, jak każdy młody chłopiec posiadał swoistego rodzaju piękno i urodę. Miał ogromne wręcz, orzechowe oczy, miękkie brązowe włosy i szczupłą sylwetkę.
Diabeł jak zwykle tkwił w szczegółach. „Choroba” Remusa była na tyle wyczerpująca, że często chodził z sińcami na twarzy. Dostawał czasem jakieś znaki od dziewczyn, co jakiś czas któraś wykazywała zainteresowanie nim, przypadkowo ocierała się o jego ramię… ale on przeważnie był zbyt zmęczony by to wszystko „wykorzystać”. Wracał do dormitorium, kładł się na swoim łóżku i zasypiał, a Syriusz ściągał mu buty.
Tegoroczne Walentynki również nie były przez Remusa jakoś specjalnie wyczekiwane, toteż dzień 14 lutego miał zamiar spędzić normalnie. Zapowiadała się spokojna, ciepła sobota.
Ale już z rana dostał „niespodziankę”. Nie obudziło go bowiem pióro Syriusza Blacka. Nie obudził go nawet sam Syriusz Black. Remus obudził się sam.
Przetarł oczy, rozejrzał się po pokoju. Ze zdumieniem stwierdził, że wszyscy poszli na śniadanie zostawiając go samego.
Gdyby nagle do pokoju nie wszedł Syriusz Black, Lupin na pewno szybko by się ubrał i pognał zjeść coś dobrego, a tak został w łóżku. Łapa podał przyjacielowi filiżankę herbaty. Remus przyjął ten podarunek z radością i szybko wypił łyk.
- Przepyszna.- rzekł.- możesz mnie tak budzić codziennie.
- Mam taki zamiar.- odparł z ironicznym uśmieszkiem.
Gdy tylko Remus wypił ciepłą herbatę, a Syriusz opowiedział mu o tym, co było na śniadaniu, do pokoju przyszedł Glizdogon. Kazał Remusowi szybko się ubrać, bo James zarządził, że w czwórkę idą do Hogsmeade. Jakby nie był zakochany w Lily, Walentynki co rok spędzał z kolegami na jakichś niecnych zajęciach. W tym roku nie było wokół zamku śniegu, więc mieli zamiar siedzieć w Pod Świńskim Łbem i opijać, w ich mniemaniu, swój podeszły wiek. W tej mordowni nie było przynajmniej szczęśliwych i zakochanych parek.
Remus uznał, że trzymanie na siłę James’a przy nich jest dla tego ostatniego męczarnią. Będzie bezproduktywnie chlipał piwo kremowe i ognistą whisky, myśląc tylko o tym, że właśnie mógłby siedzieć z Lily w pokoju wspólnym lub w jakimś innym, przytulnym miejscu. Lupin opowiedział swoich obawach między wkładaniem koszuli a wiązaniem butów. Peter tylko wzruszył ramionami i odparł, że sam James chciał się tam dziś wybrać.
Wyszli z dormitorium, ruszyli korytarzem do wyjścia. Na dziedzińcu spotkali James’a i razem z nim poszli do Hogsmeade. Gdy już znaleźli się w miasteczku, krzywili się na widok zalewu radosnych parek. James wziął Petera pod ramię i skierowali się do Zonka; Syriusz i Lupin mieli czekać na nich w Pod Świńskim Łbem.
W knajpie nie było tego dnia nikogo, prócz półprzytomnego karczmarza. Dał im dzbanek kremowego piwa, butelkę ognistej i komplet szklanek. Syriusz zaniósł to wszystko do stolika, który znajdował się najdalej wejścia. Usiedli na twardej ławie i nalali sobie po szklance piwa. Nie odzywając się do siebie, sączyli powoli. Po piętnastu minutach tego bezproduktywnego siedzenia byli pewni, że James i Peter nie przyjdą.
- Zrobili nam jakiś numer?- spytał Remus.
- Albo spotkali po drodze dwie samotne ślizgonki…- odparł cynicznie Syriusz.
- Co ty masz do tych ślizgonek?- Remus nalał sobie do małej szklanki trochę Ognistej.
- W sumie nic, ale wypada się z nich śmiać… przynajmniej nam, gryfonom.
- Jakaś cicha wojna między domami?- Remus odgarnął włosy z czoła.- czy zwykła nienawiść i zazdrość, bo zdobywają puchar domów?
- Puchar domów to nic, po prostu pewna ślizgonka odrzuciła moje względy… a ja strasznie tego nie lubię.
- Nareszcie któraś utarła ci nosa.- powiedział Remus z szarmanckim uśmiechem.- Będziemy tak siedzieć i pić? Nie wrócimy o własnych siłach do zamku, tu jest tego na cztery osoby…
- Zapłaciłem to wypijemy.- uciął radośnie Syriusz.- Za miłość!- zawołał, wznosząc toast.
Remus oparł brodę na dłoni i spojrzał w okno. Naprawdę, bardzo nie chciał, aby siedział tu z nim Syriusz Black. Bał się go po części. Bał się, bo Syriusz Black powoli zadomawiał się w jego sercu. Zalewał je ciepłym i lepkim uczuciem, podobnym do płynnego miodu. Łapa był miły, szarmancki i czuły. Budził Remusa dotykiem pióra, od dziś ma co rano przynosić mu herbatę. Dbał o to, by Lupin jadał posiłki, zdejmował mu buty gdy nieprzytomny leżał na łóżku, czasem dla przyjemności masował mu skórę głowy. No i to, co mu powiedział wtedy w skrzydle szpitalnym… To nie były nic nieznaczące gesty, nie dla Remusa. Może Syriusz widział w tym jakąś prawidłowość, może traktował tak wszystkich znajomych, ale Lupin odbierał to inaczej.
Remus wiedział, że taka fascynacja kolega jest niezdrowa. Niezdrowa i zła, szczególnie dla niego. Nieodwzajemnione uczucie boli najbardziej, a Black nie był osobą, która byłaby w stanie zainteresować się chłopcem, chyba, że dla urozmaicenia sobie życia.
Jednocześnie, Lunatyk pocieszał się tym, że jest młody, oraz faktem, że dziewczyny także mu się podobają. Fascynacja Syriuszem Blackiem była czymś nowym i świeżym. Jeszcze nie wniknęło to do głębi Remusa, nie zapuściło w nim korzeni. Jeszcze dało się to wyrzucić, spalić. I tak chciał zrobić Lupin.
Ale Black, całym swoim jestestwem nie pozwalał mu o sobie zapomnieć.
- O, idą!- Syriusz wyrwał Lunatyka z jego rozmyślań.
Faktycznie, przyszli. Z torbą wypchaną rzeczami od Zonka. Idealne na Walentynki.


Remus czuł się tak, jakby jego głowa pękała na pół. Zawsze starał się nie pić tyle, aby stracić przytomność, ale chyba pierwszy raz mu się to nie udało. Pamiętał tylko kolejne szklanki Ognistej, dla której porzucił kremowe piwo. Potem Syriusz zamówił jeszcze jedną butelkę whisky i Remus wypił ją sam…
Reszta była jakimś niejasnym, zamazanym wspomnieniem, po którym został ból głowy i uczucie dyskomfortu. Uciążliwy zapach własnego potu i niesmak w ustach.
Lupin mruknął, przekręcając się w łóżku i poczuł zimną rękę na swoim czole. Syriusz.
- Wstań, napij się czegoś.
- Nie…- mruknął.
- No to nie…- odparł Black.
Zapadł w sen. Ponownie obudził się już w niedzielny poranek, z lżejszym kacem i zimnym kompresem na głowie. Gdy poniósł się, zauważył Syriusza Blacka, który zasnął, siedząc na ziemi acz ręce i głowę opierając na łóżku. Lupin przetarł oczy i poklepał kolegę po ramieniu, chcąc go zbudzić. Spanie w takiej pozycji groziło potwornymi bólami kręgosłupa.
- Co się dzieje?- Syriusz natychmiast podniósł głowę.
- Idę wziąć prysznic.- zarządził Remus.- Całą noc tak spędziłeś?
- Gdzieżbym śmiał…- odparł ironicznie.- Idę z tobą.
- Nie idziesz ze mną.- powiedział sucho Remus.- Idę do łazienki prefektów, szaraczki nie mają tam wstępu…
- Remiiii…! Weź mnie ze sobą, proszę!- Syriusz złapał go za ramię.- macie tam takie fajne kraniki w tej wannie…
- A ty skąd wiesz?- Remus przekrzywił głowę.
- Anabella Moonsorrow, prefekt domu ślizgonów.- powiedział, uśmiechając się szeroko.
- O szczegółach nie chcę nawet słyszeć!- Remus położył mu dłoń na ustach, gdy Syriusz chciał streścić mniej więcej, co w tej łazience wyprawiali.
- To mogę iść z tobą?
- Nawet o tym nie myśl.


Black jednak uznał, że może o tym nie myśleć, ale pójść musi, więc 15 minut później leżeli w jednej, ogromnej wannie, napełnionej przeróżnego rodzaju płynami. Remus przysypiał, wdychając zapach wanilii. Syriusz bawił się kurkami i od czasu do czasu wyrywał przyjaciela z drzemki, mówiąc jakieś wyjątkowo odkrywcze zdania typu „ty, popatrz!”. Potem wyszedł z wanny i wdał się w dyskusję z nimfą z obrazu. Remus słyszał, że kobieta pochwaliła umięśnione ciało Blacka.
Tak minął im poranek niedzielny. Tylko poranek spędzili wspólnie, bo po południu Remus postanowił zasnąć. Nie to, że głowa go bolała, ale czuł się dziwnie.
Najgorzej mu było na sercu. Długo nie mógł nazwać swej dolegliwości, aż wymyślił idealnie: rozpadnięto. Jego serce było rozerwane na mnóstwo kawałków, które ktoś powinien polepić. Takie poskładane serce nie będzie kochać tak, jak nowe i czyste, ale na pewno się jakoś odwdzięczy.
Oby szybko. Oby szybko ktoś go polepił, przed kolejną pełnią… bo ból fizyczny może tylko dopełnić tego psychicznego. Nie ma co się łudzić, przeżyje transformację. Ale za każdym razem będzie wpadał w coraz głębszy dół, aż w końcu straci na dobre światło słoneczne, a wraz z nim nadzieję.
Tylko kto, na rozkaz zechce pokochać Remusa Lupina, tego wilkołaka, prefekta domu gryfonów, tego przeciętnego, zmęczonego chłopaka o orzechowych oczach? Czy znajdzie się ochotniczka?


Obudziło go jak zwykle łaskotanie po nosie. Otworzył nieśmiało oczy i ujrzał znajomą twarz swego przyjaciela. Gdy tylko podniósł się i wsparł na poduszkach, Syriusz podał mu filiżankę parującej herbaty. Skosztował i skrzywił się nieznacznie.
- Dziś jakaś inna… bez mleka i perfumowana…
- Owoce leśne.- rzekł Syriusz i położył głowę na kolanach Remusa.
Było w tym coś pięknego i magicznego. Syriusz zamknął oczy, spokojnie oddychał. Długie, ciemnobrązowe włosy rozsypały się w nieładzie na białej pościeli. Chyba drzemał. Remus spoglądał na tę chłodną, urodziwą twarz, i nic więcej nie potrzebował do szczęścia. Dobra herbata, ciepła pościel i ładny widok. Syriusz Black, klęczący przy jego łóżku, z pobliżu brak James’a i Petera. Teraz przydałoby się, żeby Black podniósł głowę i powiedział „Remus, muszę Ci coś wyznać.”.
- Remus?- Syriusz nagle podniósł głowę.- muszę Ci coś wyznać.
Marzenia miały to do siebie, że nie lubiły się spełniać, tak więc nagłe deja vu, usłyszenie tego, co sobie wyobraził, było niemałym szokiem. Lupin zachłysnął się, wylał na siebie herbatę. Gdy już odetchnął, a Syriusz zebrał z niego filiżankę i spodek, zapytał:
- Co mi chcesz powiedzieć?
- Nie dziś. Jutro.- rzekł ze smutną miną.


Dzień dłużył się w nieskończoność. Z jednej strony, Remus był dziwnie podniecony i podekscytowany, jakby czekał na wyznanie miłosne ze strony Blacka. Z drugiej, wiedział, że to niemożliwe. Fascynacja nie mogła być obopólna, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że Black tak lubi dziewczyny. W końcu, podniecenie musiało przegrać z rozsądkiem. Remus, twardo stojący na ziemi i tylko czasem dający się ponieść emocjom wiedział, że za parę dni, najwyżej tydzień przestanie tak reagować na Syriusza Blacka. A po skończeniu szkoły w ogóle zapomni że ktoś taki istniał.
Kolację, Remus przywitał z radością. Gdy tylko uczniowie zaczęli się zbierać w Wielkiej Sali, on pognał do swego dormitorium, znalazł wśród swoich maneli flaszeczkę bezpiecznego eliksiru nasennego i wypił ją do dna. Rzucił się w ubraniu na pościel i od razu zasnął.
Jedyną wadą tego lekarstwa były sny. Raz przychodziły bolesne, wiążące się ze wspomnieniami, raz prorocze, czasem były to po prostu jakieś koszmary.
Lecz tym razem, nie śniło mu się kompletnie nic.


Obudziło go łaskotanie piórem. Leniwie rozwarł powieki, omiótł swoimi orzechowymi oczami pokój, a potem z powrotem chciał zapaść w sen. Nie pozwolił mu na to aromat herbaty, który unosił się w całym dormitorium.
- Dzień dobry, Remusie.- rzekł Black.
Lupin przyjął od niego filiżankę, tym razem herbatę wypił szybko. Black obserwował go, klęcząc przy jego łóżku. Gdy tylko Remus odłożył naczynie na swój stolik nocny i chciał wstać zdumiał się, bo nogi odmówiły mu posłuszeństwa. Po chwili zwalił się jak kłoda na ziemię. Najdziwniejsza w tym wszystkim była jego przytomność, której nie stracił. I, chociaż nie mógł ruszyć ręką, nogą czy chociażby brwią, był tu, czuł, widział wszystko i słyszał.
Do oczu napłynęły mu łzy, więc Syriusz szybko zamknął mu powieki. Potem przewrócił go na plecy i trzymając jego szyję swoją szczupłą dłonią, zaczął mówić:
- Dziękuję, że raczyłeś wypić herbatę do końca, bo tylko dokładna dawka serum działa. Nie dałem ci tego bez przyczyny, po prostu chcę ci coś powiedzieć, a ty nie możesz mi przeszkadzać, a teraz nie jesteś w stanie…
Zawahał się. Remus słyszał jego chrapliwy, ciężki oddech. Czuł drżące dłonie na swojej szyi.
- I tak jest ciężko cokolwiek powiedzieć, nawet gdy wiem, ze mi nie przerwiesz…- powiedział, a potem zaśmiał się, krótko i sztucznie.- No cóż…
To nie były słowa. Słowa są puste i niewiele znaczą. Można mówić patetycznie o różnych błahych sprawach, można jednym zdaniem streścić czyjeś życie. To się nie godzi.
To był gest. Nietrudny do rozszyfrowania, rokujący na przyszłość, rozpalający wnętrzności i serce. Ten specyficzny rodzaj dotyku w jednej chwili przywrócił sercu Remusa żywotność, nadał mu nowy bieg, nowy rytm. O, jakże szybszy i radośniejszy od poprzedniego!
Syriusz w końcu niewiele powiedział. Nie musiał.
Wystarczyło spotkanie ust...


Remus jakoś specjalnie nie czekał na zakończenie szkoły. Wprost przeciwnie, widział w tym koniec szczęśliwego okresu. Przez te kilka miesięcy, dzielili się z Syriuszem własnymi spostrzeżeniami i emocjami. Pozwalali sobie na jakieś miłe, niewiele znaczące gesty; szybkie pocałunki w ciemnym lochu, potajemne trzymanie się za ręce pod ławką. Dwa razy leżeli obok siebie w ciepłym, rozgrzanym łóżku Syriusza, gdy James i Peter poszli na śniadanie. Ale na więcej się nie odważyli… traktowali swoje zainteresowanie sobą jak swego rodzaju eksperyment. Wiedzieli, że skończy się on wraz z rokiem szkolnym, bo taka miłość na odległość nie ma sensu.
Syriusz mógł poprosić Remusa, aby się do niego wprowadził. Mógł, ale bał się zrobić ten krok. Bo, gdyby okazało się, że to nie miłość, skończyłaby się i przyjaźń. Nie mogliby na siebie patrzeć, później spotykać się w gronie przyjaciół.
No i co dalej z ich życiem? Gdyby okazało się, ze to jest jednak wielka miłość, czy znieśli by wzrok ludzi, ich pogardę, potem brak dzieci, monotonię wspólnego życia?
Na pewno nie. Dlatego, Remus Lupin, stojąc na peronie 9 i 3/4 , nie powiedział do Syriusza „do zobaczenia”. Nie powiedział mu też „cześć”, ani „na razie”. Powiedział krótkie, dziwne „żegnaj”, uścisnął mu dłoń a potem odwrócił się na pięcie i zszedł z peronu.
Zimny wiatr posmagał mu twarz, zatańczył z jego włosami. Remus Lupin, w tej chwili skończył. Nie tylko Szkołę Magii i Czarodziejstwa, lecz także dziwny związek z Syriuszem Blackiem. Dziwny, zakazany i nic niewarty. Słodki jak miód i jak miód lepki.
Chociaż Remus Lupin myślał, że zakochał się bez wzajemności, to była nieprawda. Przekonał się o tym na wskroś. Dowiedział się, że najpiękniejsze są tylko chwile między ustami a brzegiem pucharu. Wielokrotnie zastanawiał się, jakby to było, gdyby Syriusz go kochał.
I dowiedział się. Dowiedział się, że chociaż miłość jest odwzajemniona i mocna, to nie jest dla nich. Jakoś tak się głupio złożyło, Remus uważał, że nie mogą być ze sobą. Tak po prostu, nie.
Na szczęście, Syriusz Black uważał inaczej. Nie powiadomił o tym jeszcze Remusa Lupina, ale miał zamiar to zrobić w najbliższym czasie, z nianacka, zaskakując Lunatyka. Czule podając mu herbatę do łóżka, w tym geście przekazując całe swoje uczucie, jakie do niego żywił.
I, być może, Remus wreszcie by zrozumiał. Zrozubiałby, że tak powinno być zawsze.
Co ranek, każdego dnia ich wspólnego życia.



Evil Yuki, styczeń 2k6




niestety, bez bety, dlatego spodziewam się mnóóóóstwa błędów... Rolling Eyes chociaż czytałam to z 10 razy, do znudzenia... ale i tak pewnie nie wyłapałam wszyćkiego.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hekate
szefowa



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Wto 20:39, 31 Sty 2006    Temat postu:

Nieźle napisane opowiadanie yaoiowe. Niestety, pod koniec trochę łzawo-sentymentalne, co dało efekt raczej komiczny. A może po prostu ja mam spaczone poczucie humoru Wink
Z par yaoiowych tę całkiem lubię, sama nie wiem czemu. Aczkolwiek chyba najbardziej zaciekawiłby mnie układ Snape/Syriusz. To by dopiero był kontrast charakterologiczny!
Jeśli chodzi o psychologię Evilowych bohaterów - hmm, z całą pewnością widzę ich inaczej. Nie podoba mi się akcentowanie ogromnych och, ach ocząt Remusa i tej dziwacznej usłużności Syriusza. Ale przyjmuję do wiadomości, że twoja wersja jest taka. I tyle.
Narracja płynna, czyta się bezproblemowo.
Ale, kurcze, jak na mnie opowiadanie jednak zbyt sentymentalne.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Evil Yuki
wilkołak glizdogoński



Dołączył: 11 Paź 2005
Posty: 374
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z mego małego świata

PostWysłany: Wto 20:55, 31 Sty 2006    Temat postu:

Bo ja miałam na takie ochotkę...Smile stęskniłam się za jaojcami, ot co...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hec
moderator avadzisty



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 1449
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: na północ od chatki 3ech świnek

PostWysłany: Pią 13:41, 03 Lut 2006    Temat postu:

Hmmm, to mój ulubiony pairing, zawsze uważałam, że jest wyjątkowo romantyczny.
A twoje opowiadanie, Yuki, jest miło napisane, ciekawie się czyta i nawet na początku nie spodziewałam się, że Remus zakocha się w Blacku. Problem polega na tym, że ja niestety mam już dość homoseksualnych skłonności Lupina- tak często o nich czytam (co jest moją winą, bo zawsze lubiłam te historie), że wypaczyły mi już obraz książkowego Remusa. No, nie powiem, Remus jest typowym gejem, a jego miłość do Tonks jest tyleż dziwna, co z punktu widzenia jego psychiki nieprawdopodobna.
Dlatego chciałabym przeczytać opowiadanie, które zmieni moje podejście do Remusa- niechże przeżyje niebanalny romans- z kobietą.

Opowiadanie na pewno jest dobre, ale ja widać nie mam nastroju na yaoi.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aurora
szefowa młodsza



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 6548
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 15:08, 03 Lut 2006    Temat postu:

Eeeevilll...
Jak ja dawno nie czytałam żadnego jaojca, oj jak dawno (zaraz się wezmę za Something Wicked This Way Comes, widzę, ze Enfer wsadziła całe).
Powiem ci, rozczuliło mnie do krańca. Nie wiem, czy to każda miłość jest w pewien sposób podobna, czy co, ale tutaj czuję się, jakby Syriuszem był R... Chociaż, oczywiscie, między mną a R nigdy nie było nic (i nie zapowada się, by było).
Błędy są, ale ja tam bardziej na treść zwracam uwagę.
Mi się podobało.
Czy każda miłość jest do siebie podobna?... a zarazem inna?...
Jeeej, alem się roztkliwiła.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kira
kryształkowa dama



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 3486
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z <lol>andii ;)

PostWysłany: Pią 18:01, 03 Lut 2006    Temat postu:

Lubię yaoi, zwłaszcza ten pairing. Opowiadanie, choć nie wolne od błędów, jest przyjemne i łatwe do czytania. Subtelne. Podobało mi się.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Natalia Lupin
lunatyczka gondorska



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 3952
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Minas Tirith

PostWysłany: Pią 19:44, 03 Lut 2006    Temat postu:

Podobał mi się początek, lekki i spokojny, bardzo sympatyczny. Później faktycznie tkliwo Wink Ale ten pomysł z serum, przyznam, rozbawił mnie. A wogóle, to yaoi nie czytam zazwyczaj, ale ten mi się podobał.
Aurora napisał:
Chociaż, oczywiscie, między mną a R nigdy nie było nic

Nie myślcie, że to moje "Lupin" to jakieś małżeństwo- traktuję go jak... ekhm... brata Rolling Eyes
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Evil Yuki
wilkołak glizdogoński



Dołączył: 11 Paź 2005
Posty: 374
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z mego małego świata

PostWysłany: Pią 22:56, 03 Lut 2006    Temat postu:

Natalia Lupin napisał:
Ale ten pomysł z serum, przyznam, rozbawił mnie.
A co konkretnie?

(pytam, coby błędów nie robić potem)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Natalia Lupin
lunatyczka gondorska



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 3952
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Minas Tirith

PostWysłany: Sob 12:25, 04 Lut 2006    Temat postu:

Nie bardzo potrafię sprecyzować... Moment... Wiem. Chodzi o to, że nie wydaje mi się, aby ktoś podtruł czy unieruchomił swego przyjaciela, żeby mu coś takiego powiedzieć. Jakby odrobinkę... naciągnięte. Tak mi się wydaje Confused Ale całość mi się podoba Very Happy
(Na tej samej zasadzie w wieku 14 lat zabiłam Hermi Dementorem Cool Nigdy tego nie zapomnę. To było z miłości Smile )
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Evil Yuki
wilkołak glizdogoński



Dołączył: 11 Paź 2005
Posty: 374
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z mego małego świata

PostWysłany: Sob 12:41, 04 Lut 2006    Temat postu:

Cała literatura opiera się na machlojach X)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
blaidd
moderator byroniczny



Dołączył: 27 Lut 2006
Posty: 2429
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ra-setau

PostWysłany: Sob 16:54, 04 Mar 2006    Temat postu:

Bardzo ładne. Delkatnie erotyczne, płochliwe, subtelne.
Przyznam, że jak wiele Lunatyczek lubię tę parę Twisted Evil I dobrze, że jednak nie tylko Remus wykazał się tą zakazaną fascynacją. Nie wiedziałam na początku, że to w Syriuszu ma się zakochać (jak mnie olśniło, mina mi spoważniała, bo zapowiadało się też coś poważnego). Za to od początku można było wyczuć, że Łapa jest nim zainteresowany, a te fragmenty były naprawdę urocze i rozczulające. I nie powiedziałabym, że była to "dziwaczna usłużność", Hekate, jeśli się Lunatykiem interesował pod względem bardziej... uczuciowym.

Hec... no nie... Remus typowym gejem! Wink Hahaha! Może i tak, ale wg mnie to raczej byłby biseksualizm. I to nawet włączając fascynację Remusem i chłopców i dziewcząt, a nie tylko Remusa nimi.

Ale opowiadanko prześliczne. Może też coś takiego napiszę... Przyznam, że mnie ten temat pociąga (to jest dopiero "niezdrowa" fascynacja Twisted Evil !)

PS. Ten kawałek, kiedy Remus mdleje na trzy dni przyprawił mnie o palpitację - ale to już skutek troski o niego hihihihhii Dodał on czegoś takiego... jakiejś powagi, no i pokazał troskę Syriusza.
PS.2. Natomiast kawałek z eliksirem w herbacie, po którym Remusa sparaliżowało rzeczywiście mógłby się wydać przesadzony. Ale być może Syriusz był już tak zmęczony udawaniem, że nic do Remusa nie czuje, że... poszedł na żywioł Wink Może myślał, że jak mu powie to i owo, to Lunatyk zwieje przerażony? Może myślał, że też się zakochał bez wzajemności?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lunatyczne forum Strona Główna -> Archiwum literackie / Fanfiki Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin