Forum Lunatyczne forum Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Do kupy Remusa zbierając...

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lunatyczne forum Strona Główna -> Archiwum dawnych wątków / Tematy okołopotterowskie
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Huragius
wilczek kremowy



Dołączył: 02 Wrz 2005
Posty: 21
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 23:59, 31 Paź 2005    Temat postu: Do kupy Remusa zbierając...

Udało mi się dziś załatwić 36,4% III tomu. Jeśli komuś się temat nie podoba, lub uważa go za zajmowanie miejsca, to niech mówi teraz zanim skończę z III i pozostałymi dwoma tomami.
Echem, z okazji Halloween, którego teoretycznie nie powinniśmy w ogóle obchodzić, wpadłam na taki sobie pomysł. Mianowicie wszystkie Sz. P. Lunatyczki mają swój prywatny obraz Lunatyka w główce, a ja chciałam przypomnieć jego obraz z powieści madame Rowling. Proszę nie rzucać pomidorami ! Wolałabym marchewki. Tak więc proszę. Oto na początek wszystkie fragmenty III tomu, w którym znalazłam słowa : Lupin, Remus, Lunatyk.
Oczywiście wszystkie fragmenty należą do madame Rowling i Media Rodzinki i tak dalej, jakby się kto czepiał.

„Przy oknie siedział jakiś mężczyzna pogrążony w głębokim śnie. Było to bardzo dziwne, bo ekspres do Hogwartu zarezerwowany był zwykle dla uczniów i jeszcze nigdy nie spotkali w nim dorosłego prócz czarownicy, która rozwoziła słodycze i napoje.
Nieznajomy miał na sobie niezwykle wyświechtane szaty czarodzieja, pocerowane i połatane w wielu miejscach. Nie wyglądał dobrze i najwyraźniej był bardzo zmęczony. Choć wydawał się jeszcze dość młody, wśród jasnobrązowych włosów można było dostrzec siwe pasma.
- Jak myślicie, kto to może być ? – szepnął Ron, kiedy usiedli jak najdalej od okna i cicho zasunęli drzwi.
- Profesor R.J.Lupin [czyli Remus John jakby ktoś, nie daj Boże, nie wiedział - Hur] – odpowiedziała bez wahania Hermiona.
- Skąd wiesz ?
- Tak jest tam napisane – wskazała półkę na bagaże, gdzie spoczywała zniszczona, obwiązana mnóstwem zgrabnie połączonych sznurków walizeczka, z wytłoczonym w rogu nazwiskiem : PROFESOR R. J. LUPIN.
- Ciekawe, czego on uczy – powiedział Ron, przyglądając się bladej twarzy profesora i marszcząc czoło.
- To przecież jasne. – szepnęła Hermiona. – Jest tylko jeden wakat, prawda ? Obrona przed czarną magią. {…}
- Mam nadzieję, że coś potrafi – rzekł Ron powątpiewającym tonem. – Bo wygląda, jakby go mógł załatwić pierwszy lepszy urok. No ale… - odwrócił się do Harry’ego – co chcesz nam powiedzieć ?”
Roz. „Dementor” Str. 83 – 84

„- Wsadż go powrotem do kufra – powiedział Harry, gdy fałszyskop zagwizdał przeraźliwie - bo on może się obudzić.
Wskazał głową na profesora Lupina”
Roz. „Dementor” Str. 85

„Krzywołap wyskoczył z koszyka, przeciągnął się, ziewnął i wskoczył Ronowi na kolana. Wybrzuszenie na piersi Rona zadrgało gwałtownie. Ze złością zrzucił kota z kolan.
- Psiiik ! Wynocha !
- Ron, jak śmiesz ! – powiedziała ze złością Hermiona.
Ron już miał jej coś odpowiedzieć, kiedy profesor Lupin poruszył się. Zamarli, obserwując go z napięciem, ale tylko przekręcił głowę na bok, nie otwierając oczu, i spał dalej. Usta miał lekko rozchylone. {…}
O pierwszej pojawiła się pulchna czarownica z wózkiem.
- Nie uważacie, że powinniśmy go obudzić ? – zapytał Ron, wskazując głową na profesora Lupina. – Chyba dobrze by mu zrobiło, gdyby coś zjadł.
Hermiona zbliżyła się ostrożnie do śpiącego.
- Eee… panie profesorze ! Przepraszam… panie profesorze !
Nawet nie drgnął.
- Nie przejmuj się, moja kochana – powiedziała czarownica, wręczając Harry’emu pokaźny stos kociołkowych piegusków. – Jak się obudzi i będzie głodny, to znajdzie mnie z przodu, przy lokomotywie.
- Mam nadzieję, że śpi – powiedział cicho Ron, kiedy czarownica zamknęła drzwi. – To znaczy… chyba nie umarł, co ?
- Nie, przecież oddycha – szepnęła Hermiona, biorąc od Harry’ego ciastko.
Profesor Lupin może i nie był najlepszym towarzyszem podróży, ale jego obecność w przedziale miała swoje dobre strony. {…}
[Przybywa Malfoy młodszy ze świtą – Hur]
- Weasley, słyszałem, że tego lata twój ojciec w końcu przyniósł do domu trochę złota. Czy twoja matka przeżyła taki szok ?
Ron zerwał się tak gwałtownie, że strącił koszyk Krzywołapa. Profesor Lupin zachrapał przez sen.
- A to kto ? – zapytał Malfoy, cofając się o krok.
- Nowy nauczyciel – odpowiedział Harry, który również wstał, żeby w razie czego przytrzymać Rona. – Mówiłeś coś, Malfoy ?
Malfoy zmrużył blade oczy; nie był na tyle głupi, by wdawać się w bójkę pod nosem nauczyciela.
- Spadamy – mruknął do Crabbe’a i Goyle’a.
I odeszli, a Harry i Ron usiedli na sowich miejscach. Ron uderzył pięścią w otwartą dłoń.
- W tym roku nie zamierzam znosić obelg Malfoya – oświadczył mściwie – Nie żartuję. Jeśli jeszcze raz obrazi moją rodzinę, złapię go za ten przylizany łeb i…
Machnął groźnie ręką w powietrzu.
- Ron – szepnęła Hermiona, wskazując na profesora Lupina – uważaj…
Ale profesor Lupin wciąż smacznie chrapał. {…}
Pociąg stukał, ulewa bębniła w szyby, wiatr huczał, a profesor Lupin chrapał w najlepsze.
- Chyba dojeżdżamy – powiedział Ron, wychylając się przed śpiącego profesora, żeby spojrzeć w czarne już okno.”
Roz. „Dementor” Str. 87 – 90

„- Kto to?
-A ty kim jesteś?!
- Ginny?
- Hermiona?
- Co ty tu robisz?
- Szukałam Rona i…
- Wchodź do środka… siadaj…
- Nie tutaj – krzyknął Harry. – Tu ja siedzę.
- Auaa ! – wrzasnął Neville.
- Spokój ! – zabrzmiał ochrypły głos.
Wyglądało na to, że profesor Lupin w końcu się obudził. Wszyscy zamilkli.
Rozległ się cichy trzask i przedział wypełniło słabe, rozdygotane światło. Profesor Lupin trzymał w dłoni garść płomyków. W bladym świetle zobaczyli jego zmęczoną, szarą twarz i bystre, czujne oczy.
- Nie ruszajcie się z miejsc – powiedział tym samym ochrypłym głosem, po czym podniósł się niespiesznie, wyciągając przed siebie dłoń z płomykami.
Drzwi rozsunął się powoli, zanim zdążył ich dosięgnąć.”
Roz. „Dementor” Str. 91 – 92

Najście dementorka ominę.

„Obok niego klęczeli Ron i Hermiona; nad ich głowami zobaczył Neville’a i profesora Lupina. {…}
Coś chrupnęło, aż wszyscy podskoczyli. Profesor Lupin łamał na kawałki olbrzymią tabliczkę czekolady.
- Proszę – rzekł do Harry’ego, podając mu duży kawałek. – Zjedz. To ci dobrze zrobi.
Harry wziął czekoladę, ale nie włożył jej do ust.
- Co to było ? – zapytał Lupina.
- Dementor – odpowiedział Lupin, częstując czekoladą pozostałych. – Jeden z dementorów z Azkabanu.
Wszyscy wytrzeszczyli na niego oczy. Profesor Lupin zmiął puste opakowanie po czekoladzie i włożył do kieszeni.
- Jedz – powtórzył. – Zaraz poczujesz się lepiej. Przepraszam was, muszę porozmawiać z maszynistą…
I przeszedł obok Harry’ego, znikając w korytarzu”
Roz. „Dementor” Str. 93 – 94

„- A profesor Lupin podszedł do tego… no… dementora i wyciągnął różdżkę – przerwała mu Hermiona – i powiedział: „Nikt tu nie ukrywa Blacka pod płaszczem. Odejdź”. Ale to… ten dementor nie ruszał się z miejsca, więc Lupin coś mruknął, z jego różdżki wystrzeliło coś srebrnego, a tamten się odwrócił i jakoś tak odpłynął…”
Roz. „Dementor” Str. 94

„Wrócił profesor Lupin. Wszedł do przedziału, rozejrzał się po wszystkich, uśmiechnął się i powiedział:
- To nie jest zatruta czekolada, możecie mi wierzyć…
Harry ugryzł swój kawałek i nagle poczuł falę ciepła rozchodzącą się rozkosznie po całym ciele.
- Za dziesięć minut będziemy w Hogwarcie – oznajmił profesor Lupin – No jak, Harry, lepiej się czujesz ?
Harry nie zapytał, skąd Lupin zna jego imię.
- Doskonale – mruknął zakłopotany.”
Roz. „Dementor” Str. 95

„Ty też zasłabłeś, Weasley ? – zapytał głośno Malfoy. – Też się przestraszyłeś tego starego dementora?
- Jakiś problem ? – zabrzmiał łagodny głos. To profesor Lupin wysiadł z następnego dyliżansu.
Malfoy spojrzał z politowaniem na jego połataną szatę i podniszczoną walizkę.
- Och, nie… ee…panie … profesorze – powiedział ironicznym tonem, po czym zrobił głupią minę, skinął na Crabbe’a i Goyle’a i ruszył ku zamkowi.”
Roz. „Dementor” Str. 96 – 97

„Profesor McGonagall wskazała im fotele. Sama usiadła za biurkiem i powiedziała :
- Profesor Lupin przysłał mi przez sowę wiadomość, że zasłabłeś w pociągu”
„- No cóż, powinieneś przynajmniej zjeść trochę czekolady – oświadczyła pani Pomfrey, która teraz próbowała zajrzeć mu do oczu.
- Już zjadłem – powiedział szybko Harry. – Profesor Lupin dał mi kawałek. Wszystkich poczęstował.
- Naprawdę ? – Pani Pomfrey pokręciła z uznaniem głową. – A więc wreszcie mamy nauczyciela obrony przed czarną magią, który zna się na rzeczy ?”
Roz. „Dementor” Str. 98 i 99

„A teraz coś weselszego – powiedział po chwilo. – mam przyjemność powitać w naszym gronie dwóch nowych nauczycieli. Najpierw profesora Lupina, który zgodził się łaskawie objąć stanowisko nauczyciela obrony przed czarną magią.
Rozległy się skąpe, niezbyt entuzjastyczne oklaski. Żarliwie klaskali tylko ci, którzy podróżowali z nim w jednym przedziale, w tym i Harry. Profesor Lupin wyglądał szczególnie niechlujnie wśród reszty nauczycieli wystrojonych w najlepsze szaty.
- Spójrz na Snape’a ! – syknął Ron Harry’emu do ucha.
Profesor Snape, mistrz eliksirów, wychylił się, żeby popatrzeć na Lupina. Nie było dla nikogo tajemnicą, że Snape bardzo chciał objąć stanowisko nauczyciela obrony przed czarną magią, ale nawet Harry’ego, który go nie znosił, uderzył ohydny grymas na jego wychudłej, ziemistej twarzy. To nie była zwykła złość, to był grymas wstrętu i nienawiści.”
Roz. „Dementor” Str. 102 - 102

„Kiedy przyszli na zajęcia obrony przed czarną magią, profesora Lupina jeszcze nie było. Usiedli, powyjmowali książki, pióra i pergaminy, i kiedy w końcu wszedł do klasy, wszyscy zajęci byli rozmową. Uśmiechnął się i postawił na biurku swój zniszczony neseser. Miał na sobie te samą wyświechtaną szatę, ale wyglądał nieco zdrowiej niż w pociągu, jakby zjadł kilka solidnych posiłków.
- Dzień dobry – powiedział. – Pochowajcie łaskawie książki. Dzisiejsza lekcja będzie miała charakter praktyczny. Wystarczą wam różdżki.
Zrobiło się cicho, niektórzy wymienili zaintrygowane spojrzenia. Do tej pory, nie licząc pamiętnej lekcji, na której profesor Lockhart przyniósł klatkę pełną złośliwych chochlików, obronę przed czarną magią przerabiali tylko teoretycznie.
- Wspaniale – oznajmił profesor Lupin, kiedy wszyscy byli już gotowi. – A teraz proszę za mną.
Zdziwieni, ale i zaintrygowani, wyszli za nim z klasy. Poprowadził ich pustym korytarzem. Tuż za rogiem natknęli się na poltergeista Irytka unoszącego się w powietrzu głową w dół i zapychającego gumą do żucia najbliższą dziurkę od klucza.
Irytek nie zwracał na nich uwagi, dopiero kiedy Lupin był już bardzo blisko, wierzgnął krzywymi nogami i zaśpiewał :
- Głupi Lupin, znów się upił ! Głupi Lupin, znów się upił ! Głupi Lupin…
Irytek znany był z bezczelności i chamstwa, ale zwykle okazywał pewien szacunek nauczycielom. Wszyscy spojrzeli szybko na profesora Lupina, ciekawi, jak na to zareaguje. Ku ich zdumieniu nadal się uśmiechał.
- Na twoim miejscu, Irytku, wyjąłbym tę gumę z dziurki od klucza – powiedział uprzejmym tonem. – Pan Filch nie będzie mógł dostać się do swoich mioteł.{…}
Ten [ Irytek ] nie przejął się jednak słowami profesora Lupina, tylko wydął z ust wielki balon z truskawkowej gumy i strzelił nim obraźliwie.
Profesor Lupin westchnął i wyjął różdżkę.
- To takie małe pożyteczne zaklęcie – powiedział, zwracając się przez ramie do klasy. – Patrzcie uważnie.
Uniósł różdżkę na wysokość ramienia i wycelował nią w Irytka, po czym zawołał :
- Waddiwasi !
Z dziurki od klucza wystrzeliła jak pocisk grudka gumy do żucia i trafiła prosto w lewą dziurkę nosa Irytka, który przekręcił się głową do góry i odleciał, głośno przeklinając.
- Super ! – powiedział zachwycony Dean Thomas.
- Dziękuje ci, Dean – rzekł profesor Lupin, chowając różdżkę. – Możemy iść dalej ?
Ruszyli więc, a cała klasa spoglądała na niepozornego profesora z rosnącym szacunkiem. Poprowadził ich drugim korytarzem i zatrzymał się przed drzwiami pokoju nauczycielskiego.
- Proszę do środka – powiedział, otwierając drzwi i cofając się, aby ich przepuścić.
W długim, wyłożonym boazerią pokoju, pełnym najrozmaitszych starych siedzisk, był tylko jeden nauczyciel, profesor Snape, który siedział w niskim fotelu. Na widok wsypujących się do środka uczniów oczy mu rozbłysły, a na ustach pojawił się drwiący uśmiech. Kiedy na końcu wszedł profesor Lupin i chwycił za klamkę, aby zamknąć za sobą drzwi, Snape powiedział :
- Proszę nie zamykać, Lupin. Nie mam ochoty tego oglądać.
Powstał i szybkim krokiem opuścił pokój, a jego szata powiewała za nim jak skrzydła żuka. W drzwiach odwrócił się na pięcie i dodał :
- Obawiam się, że nikt pana nie ostrzegł, Lupin, ale w tej klasie jest niejaki Neville Longbottom. Radziłbym nie powierzać mu żadnego trudniejszego zadania, chyba że panna Granger będzie na tyle blisko, żeby szeptać mu do ucha instrukcje.{…}
Profesor Lupin uniósł brwi.
- Miałem nadzieje, że Neville będzie mi pomagał w pierwszej fazie ćwiczenia – powiedział – i jestem nadal pewny, że wywiąże się z tego znakomicie.
Choć trudno było w to uwierzyć, Neville jeszcze bardziej poczerwieniał. Snape wykrzywił wargi i wyszedł, trzaskając drzwiami.
- Proszę tutaj – rzekł profesor Lupin, gestem wzywając wszystkich w kąt pokoju, gdzie była tylko stara szafa, gdzie nauczyciele przechowywali zapasowe szaty. Kiedy Lupin stanął tuż obok niej, szafa zakołysała się gwałtownie, a wewnątrz rozległo się łomotanie.
- Nie ma się czym niepokoić – powiedział profesor Lupin spokojnie, widząc, że kilka osób odskoczyło do tyłu. – W środku jest upiór.
Tymczasem prawie wszyscy poczuli, że właśnie to jest powodem do niepokoju. Neville spojrzał na profesora z przerażeniem, a Seamus Finnigan utkwił wzrok w klamce szafy, która zaczęła lekko klekotać.
- To upiór zwany boginem, który lubi ciemna, zamknięte przestrzenie – rzekł profesor Lupin. – Szafy, miejsca pod łóżkami, szafki pod zlewami… Raz spotkałem jednego, który zadomowił się w starym zegarze ściennym. Ten wprowadził się tu wczoraj, a ja poprosiłem dyrektora, żeby go zostawiono w spokoju, bo chcę wykorzystać jego obecność w trakcie praktycznych zajęć z trzecią klasą. Postawmy więc sobie pierwsze, podstawowe pytanie: czym jest bogin ?
Hermiona natychmiast podniosła rękę.
- Bogin to widno, które potrafi przybierać każdą postać, jaką w danym momencie uważa za najbardziej przerażającą dla otoczenia.
- Sam nie mógłbym tego lepiej zdefiniować – pochwalił ją profesor Lupin, a Hermiona pokraśniała z zadowolenia. – Tak więc bogin siedzący sobie gdzieś w ciemności nie ma żadnej widzalnej postaci. Jeszcze nie wie, co najbardziej przestraszy osobę znajdującą się na zewnątrz.. Nikt nie wie, jak bogin wygląda, gdy jest sam, ale kiedy wychodzi, natychmiast staje się czymś, czego najbardziej się boimy. A to oznacza – dodał, nie zwracając uwagi na to, że Neville coś wybełkotał z przerażeniem – że w tej chwili mamy dużą nas nim przewagę. Domyślasz się dlaczego, Harry ?
Trudno było odpowiedzieć na pytanie, mając obok siebie Hermione, która podskakiwała jak opętana, z wysoko uniesioną ręką, ale Harry’emu jakoś się udało.
- Ee… ponieważ tu jest tyle osób, więc bogin nie wie, w jakiej postaci ma się pokazać ?
- Tak jest – powiedział profesor Lupin, Hermiona opuściła rękę z wyrazem bolesnego zawodu na twarzy. – Kiedy ma się do czynienia z boginem, zawsze dobrze jest mieć towarzystwo. To go wyprowadza z równowagi. Czym ma być, bezgłowym trupem, czy pożerającym ludzkie ciało ślimakiem ? Kiedyś widziałem, jak bogin popełnił taki właśnie błąd : próbował przestraszyć dwie osoby jednocześnie i stał się na pół ślimakiem. Nie było to zbyt przerażające… Zaklęcie, którym obezwładniamy bogina, jest bardzo proste, ale wymaga pewnej siły wyobraźni. Bo tym, co go naprawdę wykańcza, jest śmiech. Wystarczy tylko wyobrazić sobie jakiś kształt, który uważacie za zabawny. A teraz przećwiczymy zaklęcie bez różdżek. Proszę powtórzyć za mną… riddikulus !
- Riddikulus ! – ryknęła klasa
- Dobrze – powiedział profesor Lupin. – Bardzo dobrze. Niestety, to jest ta łatwiejsza część ćwiczenia. Przejdziemy do trudniejszej. Samo słowo nie wystarczy. I tu właśnie będzie mi potrzebny Neville.
Szafa ponownie zadygotała, choć nie tak mocno jak Neville, który wystąpiwszy naprzód, miał minę jakby szedł na szubienice.
- A teraz posłuchaj, Neville – rzekł profesor Lupin. – Zastanów się, co ciebie najbardziej przeraża ?
Neville poruszył ustami, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk.
- Przepraszam, Neville, nie dosłyszałem – powiedział profesor Lupin zachęcającym tonem.
Neville rozejrzał się rozpaczliwe po wszystkich, jakby błagał o pomoc, a potem wyszeptał :
- Profesor Snape.
Prawie wszyscy ryknęli śmiechem. Nawet sam Neville wyszczerzył zęby w przepraszającym uśmiechu. Profesor Lupin wyglądał jednek, jakby się nad czymś zastanawiał.
- Profesor Snape… hm… Powiedz mi, Neville, mieszkasz z babcią, tak ?
- Eee… no tak – odpowiedział nerwowo Neville – ale nie chciałbym też, żeby bogin w nią się zamienił.
- Nie, nie, źle mnie zrozumiałeś – powiedział profesor Lupin i dopiero teraz się uśmiechnął. – Chodzi mi o coś innego. Czy możesz nam powiedzieć, w co zwykle ubiera się twoja babcia ?
To pytanie najwyraźniej zaskoczyło Neville’a, ale odpowiedział :
- No.. ma zawsze ten sam kapelusz. Taki wysoki z wypchanym sępem na czubku. I długa suknię… zwykle zieloną… i czasami szal z lisa.
- A nosi torebkę ? – zapytał profesor Lupin
- Tak, taką dużą, czerwoną.
- Świetnie. A potrafisz sobie wyobrazić ten strój ? Potrafisz to wszystko zobaczyć oczami wyobraźni ?
- Tak – odrzekł niepewnie Neville, najwyraźniej zastanawiając się do czego to prowadzi.
- A więc, kiedy bogin wyskoczy z szafy i zobaczy ciebie, Neville, przybierze postać profesora Snape’a. A ty podniesiesz różdżkę… o, tak… i zawołasz : riddikulus… i skupisz się mocno na stroju babci. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, profesor bogin-Snape będzie zmuszony ukazać się w tym kapeluszu z sępem, w zielonej sukni, z wielką czerwoną torebką.
Wszyscy wybuchli śmiechem. Szafa zatrzęsła się jeszcze gwałtowniej.
- Jeśli Neville’owi się uda, upiór zajmie się po kolei innymi osobami – rzekł profesor Lupin. – Chciałbym, żeby teraz każde z was pomyślało o czymś najbardziej przerażającym, a później wyobraziło sobie, jak to zmienić w coś naprawdę śmiesznego… {…}
- Wszyscy gotowi ? – zapytał profesor Lupin {…}
- Neville, my wszyscy trochę się cofniemy – powiedział profesor Lupin. – Żebyś miał wolne pole, rozumiesz ? Sam wywołam następną osobę… A teraz proszę się cofnąć, tak… Niech nic mu nie przeszkadza…”
Roz. „Upiór w szafie” Str. 139 - 146

[A teraz są same wykrzykniki – Hur]
„- Neville, teraz policzę do trzech – powiedział profesor Lupin, celując swoją różdżką w klamkę szafy. – Raz… dwa… trzy… teraz !
Z końca różdżki wytrysnął snop iskier, który ugodził w klamkę.”
„Wszyscy wybuchnęli śmiechem; bogin zatrzymał się, zmieszany, a profesor Lupin zawołał :
- Parvati ! Naprzód !”
„Seamus! – ryknął profesor Lupin” [ach ! Lupin ryczący ;] - Hur ]
„Mamy go ! – zawołał profesor Lupin. – Nie wie, co robić ! Dean !”
Roz. „Upiór w szafie” Str. 146 – 147

„Zatrzymał się dopiero u stóp Harry’ego. Ten uniósł różdżkę, gotów do akcji, gdy…
- Jestem ! – krzyknął nagle profesor Lupin, wybiegając na środek.
Trzask !
Beznogi pająk zniknął. Przez chwile wszyscy rozglądali się, oszołomieni, a potem zobaczyli srebrnobiałą kulę unoszącą się w powietrzu przed Lupinem.
- Riddikulus – powiedział Lupin, prawie od niechcenia.
Trzask !
- Do dzieła, Neville, wykończ go ! – zawołał Lupin, kiedy kula wylądowała na podłodze, zmieniając się w karalucha.
Trzask ! Wrócił Snape. Tym razem Neville dzielnie ruszył do ataku.
- Riddikulus ! – krzyknął.
Przez ułamek sekundy ponownie ujrzeli Snape’a w koronkowej sukni, a potem Neville wybuchnął głośnym śmiechem. Bogin eksplodował z hukiem, zamieniając się na tysiąc maleńkich strzępów dymu, i zniknął.
- Świetnie !- zawołał profesor Lupin, a cała klasa zaczęła klaskać i wiwatować. – Wspaniale, Neville. Wszyscy spisaliście się znakomicie. Zaraz, niech pomyśle… tak… Gryffindor otrzymuje po pięć punktów za każdą osobę, która poskromiła bogina… dziesięć za Neville’a, bo zrobił to dwukrotnie… i po pięć za Hermionę i Harry’ego.
- Przecież ja niczego nie zrobiłem – powiedział Harry.
- Ty i Hermiona odpowiedzieliście prawidłowo na moje pytania na początku lekcji. Dziękuje wszystkim, to była naprawdę znakomita lekcja. W domu przeczytajcie sobie rozdział o boginach i napiszcie streszczenie… na poniedziałek. To by było na tyle.
Klasa opuszczała pokój nauczycielski w gwarze ożywionych rozmów. Harry nie czuł się jednak najlepiej. Profesor Lupin z rozmysłem powstrzymał go od zmierzenia się z upiorem. Dlaczego ? Czy dlatego, że był świadkiem, jak Harry zasłabł w pociągu i bał się o niego ? Może myślał, że znowu zasłabnie ? {…}
- Bardzo jestem ciekawa, dlaczego profesor Lupin boi się kryształowych kul – powiedziała z namysłem Lavender.
- To była najlepsza lekcja obrony przed czarną magią jaką mieliśmy, prawda ? – stwierdził podekscytowany Ron, kiedy szli do klasy, żeby zabrać swoje torby.
- Ten Lupin wygląda na bardzo dobrego nauczyciela – zauważyła Hermiona.”
Roz. „Upiór w szafie” Str. 148 – 149

„Obrona przed czarną magią stała się najbardziej ulubionym przedmiotem prawie wszystkich uczniów trzeciej klasy. Prawie wszystkich, bo Draco Malfoy i jego banda korzystali z każdej okazji, by kpić sobie z profesora Lupina.
- Zobaczcie, w czym on chodzi – mówił Malfoy teatralnym szeptem, kiedy mijał ich profesor Lupin. – Ubiera się jak nasz domowy skrzat.
Poza grupką Ślizgonów nikt jednak nie przejmował się tym, że szaty profesora Lupina są połatane i wystrzępione. Jego kolejne lekcje były równie ciekawe jak pierwsza.”
Roz. „Ucieczka Grubej Damy” Str. 150

„ W jego [Snape’a] oczach połyskiwała nienawiść, kiedy tylko ktoś wspomniał profesora Lupina”
Roz. „Ucieczka Grubej Damy” Str. 151
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mała Wściekła Istotka
wilczek kremowy



Dołączył: 23 Paź 2005
Posty: 29
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Skądś, gdzie nigdy nie świeci słońce

PostWysłany: Wto 12:52, 01 Lis 2005    Temat postu:

Nieźle się napracowałaś/łeś wyszukując tych wszystkich fragmentów. Przepisałaś pół książki. Ale hm...Po co? Pracę mogła bym docenić nawet. Smile Nie mam zamiru zucać pomidorami. Szkoda warzyw. He,he. Te partie książki czytam z wielką rozkoszą. Niedłógo będę znać je na pamięć.
Wink

* Niedługo, znaczy się.

Bardzo uprasza się o Edycję postów, a nie pisanie kilku pod sobą...

M.K.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Huragius
wilczek kremowy



Dołączył: 02 Wrz 2005
Posty: 21
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 13:15, 01 Lis 2005    Temat postu:

Po co ? No cóż, nie wiem jak ciebie, ale mnie wnerwia wyszukiwanie Remmy'ego po tomach, a w samym trzecim zajmuje on tylko 68 stron łącznie, więc około 15% całłłłej książki. W następnych dwóch tomiszczach jest go jeszcze mnie i w jeszcze trudniej go znaleść, ale jak mówiłam, czekam tylko, aż ktoś mi powie wprost, że mam temat skasować, lub sam go skasuje. Jak nie, to szukam dalej.

Hm... Nie lubie, jak mnie nazywa się "ktosiem" Wink Jam jest Moderator Krwisty i domagam się (hehe) chociażby skrótu: Rej. Bo cóż to za problem spojrzeć przy temacie działu na imię moda?
A teraz do rzeczy. Ja osobiście nic nie mam do tego tematu. Może być. To nawet całkiem ciekawy pomysł - wyłuskiwać Lupina, jak słonecznik z kwiatu i napawanie się tylko nim, nie tam Potterem, phi, ale Remusem... Temat zostaje, chyba że stanie się absurdalny. <stempelek>

M.K.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mała Wściekła Istotka
wilczek kremowy



Dołączył: 23 Paź 2005
Posty: 29
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Skądś, gdzie nigdy nie świeci słońce

PostWysłany: Wto 13:24, 01 Lis 2005    Temat postu:

Ja absolutnie nie mam absolutnie nic przeciwko. Możesz to absolutnie robić. Notabene, to powinno być zorbione na saaaaamym początku istnienia tego forum.To są...hmm...Podstawy. Musimy znać oryginał, aby kreować własne wyobrażenie. To tak jak w sztuce. Picasso musiał najpierw nauczyć się prawidłowo malować, nim stworzył swoje własne oryginalne dzieła. Gratuluję pomysłowości.Ja na to nie wpadłam, za leniwa jestem. Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Huragius
wilczek kremowy



Dołączył: 02 Wrz 2005
Posty: 21
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 22:05, 02 Lis 2005    Temat postu:

Dziękuje, Rejchel. Podniosłaś mnie trochę na duchu i na nowo uwierzyłam w moją lunatyczną misje.

„Kiedy szedł korytarzem na górnym piętrze, zza drzwi jednego z pomieszczeń rozległ się głos :
- Harry !
Odwrócił się i zobaczył profesora Lupina wyglądającego ze swojego gabinetu.
- Co tu robisz ? – zapytał Lupin zupełnie innym tonem niż Filch. – Gdzie jest Ron ? I Hermiona ?
- W Hogsmeade – odpowiedział Harry możliwie obojętnym tonem.
- Aha. – Lupin przyglądał mu się przez chwile. – A może byś do mnie wpadł ? Właśnie przysłali mi druzgota. Na naszą następną lekcję.
- Co takiego ?
Wszedł za Lupinem do gabinetu.{…}
- Demon wodny –wyjaśnił Lupin, przyglądając się z namysłem druzgotowi. – Nie powinniście mieć z nimi problemów, skoro przerabialiśmy już wodniki kappa. Sztuka polega na pokonaniu jego uścisku. Zauważyłeś, jakie ma wyjątkowo długie palce ? Są silne, ale bardzo kruche. {…}
- Napijesz się herbaty ? – zapytał Lupin, rozglądając się za czajnikiem. – Właśnie miałem sobie zrobić.
- Chętnie - odrzekł nieśmiało Harry.
Lupin stuknął różdżką w czajnik i z dziobka buchnął pióropusz pary.
- Siadaj – rzekł Lupin, zdejmując pokrywkę z zakurzonej puszki. – Mam tylko herbatę w torebkach, ale… chyba masz już dość herbacianych fusów ?
Harry spojrzał na niego. Lupin mrugnął powiekami.
- Skąd pan o tym wie ? – zapytał Harry.
- Od profesor McGonagall – odpowiedział Lupin, podając mu wyszczerbiony kubek z herbatą. – Ale nie przejmujesz się tym, co ?
- Nie.
Przyszło mu na myśl, żeby powiedzieć Lupinowi o psie, którego zobaczył w Magnoliowym Łuku, ale szybko z tego zrezygnował. Nie chciał zostać uznany za tchórza, zwłaszcza odkąd Lupin dał mu do zrozumienia, iż uważa, że Harry nie da sobie rady z boginem.
Coś z tych myśli musiało odbić się na jego twarzy, bo Lupin zapytał :
- Czymś się martwisz, Harry ?
- Nie – skłamał Harry. Wypił łyk herbaty i obserwował druzgotka, który wygrażał mu pięścią. – Tak – powiedział nagle, stawiając kubek na biurku Lupina. – Pamięta pan ten dzień, w którym walczyliśmy z boginem ?
- Taak – odpowiedział Lupin
- Dlaczego pan profesor nie pozwolił mi z nim walczyć ?
Lupin uniósł brwi.
- Myślałem, że to oczywiste, Harry – rzekł wyraźnie zaskoczony.
Harry, który spodziewał się raczej, iż Lupin będzie próbował twierdzić, ze nie miał takiego zamiaru, spojrzał na niego ze zdumieniem.
- Dlaczego ? – powtórzył.
- No cóż – powiedział Lupin, lekko marszcząc czoło – byłem pewny, że kiedy bogin stanie przed tobą, przybierze postać Lorda Voldemorta.
Harry wytrzeszczył oczy. Takiej odpowiedzi najmniej się spodziewał, a w dodatku Lupin wypowiedział imię Voldemorta. Jak dotąd jedyną osobą, która w jego obecności głośno wypowiedziała to imię, był profesor Dumbledore.
- Najwyraźniej się myliłem – rzekł Lupin, wciąż marszcząc czoło. – Uważałem jednak, że to nie jest dobry pomysł, aby Voldemort zmaterializował się w pokoju nauczycielskim. Wyobrażałem sobie, że wybuchnie panika.
- Rzeczywiście najpierw pomyślałem o Voldemorcie – przyznał Harry. – Ale potem… przypomniałem sobie o tych dementorach.
- Rozumiem – powiedział powoli Lupin. – No, no… jestem pod wrażeniem. – Uśmiechnął się na widok zaskoczenia na twarzy Harry’ego. – To by znaczyło, że tym, czego się boisz najbardziej, jest strach. To bardzo mądre, Harry.
Harry nie wiedział, co na to powiedzieć, więc napił się herbaty.
- A więc pomyślałeś, że uważam cię za niezdolnego do walki z boginem ? – zapytał Lupin
- No… tak – powiedział Harry. Nagle poczuł się o wiele lepiej. – Panie profesorze, pan wie, że dementorzy…
Przerwało im pukanie do drzwi.
- Proszę wejść ! – zawołał Lupin. {…}
- Ach, to ty, Severusie- rzekł Lupin z uśmiechem. – Dzięki. Mógłbyś to postawić na biurku ?
Snape postawił przed nimi dymiący kufel, spoglądając to na lupina to na Harry’ego.
- Właśnie oglądaliśmy z Harrym druzgotka – powiedział Lupin beztrosko, wskazując na szklany pojemnik.
- Fascynujące – rzekł Snape, nie patrząc w tamtą stronę. – Powinieneś to od razu wypić.
- tak, tak. Wypiję.
- Zrobiłem cały kociołek – ciągnął Snape. – Gdybyś potrzebował więcej…
- Chętnie wezmę trochę jutro. Dziękuje ci bardzo, Severusie.
- Nie ma za co – odpowiedział Snape, ale w jego oczach pojawiło się coś, co Harry’emu nie bardzo się podobało.
Kiedy Snape wyszedł z pokoju, Harry spojrzał z zaciekawieniem na kufel. Lupin uśmiechnął się.
- Profesor Snape był łaskaw przyrządzić mi wywar. Nigdy nie byłem zbyt dobry w eliksirach, a ten jest wyjątkowo złożony. – Podniósł kufel i powąchał jego zawartość. – Szkoda, ze cukier niszczy jego moc – dodał, po czym wypił łyk i wzdrygnął się.
- Dlaczego… - zaczął Harry.
Lupin spojrzał na niego i odpowiedział na niedokończone pytanie.
- Nie najlepiej się czuje. Ten wywar to jedyna rzecz, która może mi pomóc. Mam szczęście, że pracuje z profesorem Snape’em; niewielu jest czarodziejów, którzy potrafią to uwarzyć.
Wypił następny łyk, a Harry poczuł dziką ochotę, by wytrącić mu kufel z rąk.
- Profesor Snape bardzo interesuje się czarną magią – wypalił.
- Naprawdę ? – powiedział Lupin, sprawiając wrażenie, jakby go to nie bardzo zainteresowało, i wypił następny łyk eliksiru.
- Niektórzy uważają… - Harry zawahał się przez chwile, po czym brnął dalej : - Niektórzy uważają, że zrobiłby wszystko, byle tylko dostać stanowisko nauczyciela obrony przed czarną magią.
Lupin wypił resztę napoju i skrzywił się.
- Okropne – powiedział. – No, Harry, muszę zając się pracą. Zobaczymy się na uczcie.
- Oczywiście – rzekł Harry, odstawiając kubek po herbacie na biurko.
Z pustego kufla nadal dymiło.
Roz. „Ucieczka Grubej Damy” Str. 163 - 167

„ – A co ty robiłeś ? – zapytała Hermiona z niepokojem. – Odwaliłeś jakąś pracę domową ?
- Nie – odrzekł Harry. – Lupin poczęstował mnie herbatą w swoim gabinecie. No i wszedł Snape i…
Opowiedział im o dymiącym kuflu. Ron otworzył szeroko usta.
- I Lupin to wypił ? – wydyszał. – Zwariował, czy co ?”
Roz. „Ucieczka Grubej Damy” Str. 168

„ Ale jeśli… no wiecie… - Hermiona przyciszyła głos, rozglądając się nerwowo – jeśli on chce… otruć Lupina… to przecież nie zrobiłby tego w obecności Harry’ego.
- No… chyba tak – powiedział Harry.”
Roz. „Ucieczka Grubej Damy” Str. 168

„Harry co jakiś czas spoglądał na stół nauczycielski. Profesor Lupin, który był w znakomitym humorze i wyglądał zdrowiej niż zwykle, prowadził ożywioną rozmowę z profesorem Flitwickiem, nauczycielem zaklęć. Harry przebiegł wzrokiem po długim stole i zatrzymał się na profesorze Snapie. Czyżby mu się zdawało, że Snape zerka na Lupina częściej, niż można by to uznać za naturalne ?” Roz. „Ucieczka Grubej Damy” Str. 169

„Dumbledore rzucił okiem na zniszczony obraz i odwrócił się, a wtedy zobaczył śpieszących ku niemu Snape’a, McGonagall i Lupina.”
Roz. „Ucieczka Grubej Damy” Str. 170
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Huragius
wilczek kremowy



Dołączył: 02 Wrz 2005
Posty: 21
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 22:43, 02 Lis 2005    Temat postu:

Harry zatrzymał się przed klasą profesora Lupina, otworzył drzwi i wpadł do środka.
- Bardzo przepraszam za spóźnienie, panie profesorze, ale…
Ale to nie Lupin patrzył na niego zza biurka. To był Snape.
- Lekcja zaczęła się dziesięć minut temu. Potter więc sądzę, że odejmiemy Gryffindorowi dziesięć punktów. Siadaj.
Harry nie ruszał się z miejsca.
- Gdzie jest profesor Lupin ? – zapytał.
- Twierdzi, że czuje się dziś zbyt słabo, by prowadzić lekcję – odpowiedział Snape z pokrętnym uśmieszkiem. – Chyba ci powiedziałem, żebyś usiadł prawda ?
Harry ani drgnął.
- Co mu jest ?
Czarne oczy Snape’a rozbłysły mściwym blaskiem.
- Nic, co by zagrażało jego życiu – powiedział takim tonem, jakby marzył, by zagrażało. – Gryffindor traci kolejne pięć punktów, a jeśli będę zmuszony poprosić cię jeszcze raz, żebyś usiał, to już będzie pięćdziesiąt.
Harry powlókł się na swoje miejsce i usiadł. Snape rozejrzał się po klasie.
- Jak mówiłem, zanim Potter nam przerwał, profesor Lupin nie pozostawił żadnych notatek z dotychczas przerobionych tematów…
- Panie profesorze, przerobiliśmy już boginy, czerwone kapturki, kappy i druzgotki – powiedziała szybko Hermiona – i mieliśmy właśnie zacząć…
- Siedź cicho – warknął Snape – Nie prosiłem cię o informacje. Komentowałem tylko dotychczasowy brak organizacji.
- Profesor Lupin jest najlepszym nauczycielem obrony przed czarną magią, jakiego do tej pory mieliśmy – wypalił Dean Thomas, a reszta klasy potwierdziła to szmerem.
Snape uśmiechnął się jeszcze bardziej jadowicie niż zwykle.
- Jak widzę, łatwo was zadowolić. Lupin was nie przemęcza… Czerwone kapturki i druzgotki poznaje się w pierwszej klasie. Dzisiaj będziemy mówić o… {…}wilkołakach.
- Ale… panie profesorze – odezwała się Hermiona, najwidoczniej nie mogąc się powstrzymać – nie powinniśmy jeszcze omawiać wilkołaków, mieliśmy przejść do zwodników…
- Granger – przerwał jej lodowatym tonem Snape – wydawało mi się, że to ja prowadzę lekcję, a nie ty. {…}
- Kto może mi powiedzieć, w jaki sposób odróżnić wilkołaka od prawdziwego wilka ? – zapytał Snape {…} nikt ? – prychnął Snape, ignorując Hermionę. – Chcecie mi powiedzieć, że profesor Lupin nie nauczył was podstawowej różnicy między..
- Już panu mówiliśmy – odezwała się nagle Parvati – ze jeszcze nie doszliśmy do wilkołaków, na razie przerabiamy…
- Cisza ! – warknął Snape – No, no, no, nigdy bym nie przypuszczał, że zobaczę trzecią klasę, która nie potrafi nawet rozpoznać wilkołaka. Muszę poinformować profesora Dumbledore’a, jak bardzo jesteście wszyscy opóźnieni…”
Roz. „Ponura przegrana” Str. 180 – 182

„Snape przechadzał się między ławkami , sprawdzając to, co zapisali na lekcjach z profesorem Lupinem.
- To bardzo mętne… a to po prostu błędne, wodniki kappa można spotkać w Mongolii… Profesor Lupin dał za to osiem punktów na dziesięć możliwych ? Nie dałbym nawet trzech… {…}
- Każdy napisze wypracowanie na temat rozpoznawania i uśmiercania wilkołaków. Diwe rolki pergaminów. Chce to mieć na swoim biurku w poniedziałek rano. Najwyższy czas, żeby ktoś zabrał się za tę klasę.”
Roz. „Ponura przegrana” Str. 183

„- Snape jeszcze nigdy tak się nie zachowywał wobec któregokolwiek z naszych dotychczasowych nauczycieli obrony przed czarną magią, chociaż od samego początku miał chętkę na to stanowisko – powiedział Harry do Hermiony. – Dlaczego tak się zawziął na Lupina ? Myślisz, że to wszystko przez bogina ?
- Nie wiem – odpowiedziała Hermiona smętnym głosem. – Ale mam wielką nadzieje, ze profesor Lupin wkrótce poczuje się lepiej…”
Roz. „Ponura przegrana” Str. 183 - 184
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kira
kryształkowa dama



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 3486
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z <lol>andii ;)

PostWysłany: Pią 20:33, 25 Lis 2005    Temat postu:

Dziękuję Ci Huragiusku (dopuszczalne zdrobnienie?) za to "zebranie do kupy", bo III tomu w chacie nie mam, a właśnie trzeciotomowy Remus najmocniej zagnieździł się w moim serduchu Wink I oczywiście gratuluję wytrwałości.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Trilby
świtezianka



Dołączył: 06 Lis 2005
Posty: 1521
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: miasto z piaskowca

PostWysłany: Pon 14:47, 28 Lis 2005    Temat postu:

ja przerabiałam et fargmenty (i jescze inne Wink ) zanim zaczęłam piasć opo. Czyli całkiem niedawno Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Selene
wilczek kremowy



Dołączył: 11 Lut 2006
Posty: 38
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: księżycowe królestwo :P

PostWysłany: Pią 4:48, 17 Lut 2006    Temat postu:

ja mam wszystkie fragmenty z Remusem fiszkami w książkach pozaznaczane XD - jak potrzebuję chwili błogiej przyjemności i spotkania z dobrym przyjacielem to chociaż wiem na których stronach mam go szukać ^^ kawał dobrej roboty Huragius :brawa dla Ciebie za wytrawałość w pisaniu:

ekhm... no na górze to byłam ja >< tylko że chyba umowa mi wygasła bo sie zaczytałam w fiki i napisany post wysłało mi już jako gość >< czy mogę prosić o jego usunięcie aby bałaganu na forum nie robił....

Proszę uprzejmie!
H.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Remusek17
wilkołaczek - lord knajpiany



Dołączył: 24 Mar 2006
Posty: 2959
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Hogwart

PostWysłany: Wto 15:29, 18 Kwi 2006    Temat postu:

ja tez mam pozaznaczane Smile
to podstawa Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Huragius
wilczek kremowy



Dołączył: 02 Wrz 2005
Posty: 21
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 22:36, 26 Lip 2006    Temat postu:

Mam takie pytanie. Co dalej? Opcje są trzy:
1. Poproszę moderatorstwo o usunięcie tematu, nie ma sensu, żeby tu fragmenty tylko z połowy trzeciego tomu tkwiły.
2. Zostawiam, niech sobie leży i cieszy oczy.
3. Kontynuuję, ale albo sama baaardzo powoli, albo z kimś do pomocy i robimy to na porządnie.
O zdanie pytam przede wszystkim moderatorów.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lunatyczne forum Strona Główna -> Archiwum dawnych wątków / Tematy okołopotterowskie Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin