Forum Lunatyczne forum Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Knajpa IV
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 453, 454, 455  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lunatyczne forum Strona Główna -> DZIUPLA POD KSIĘŻYCEM
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kira
kryształkowa dama



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 3486
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z <lol>andii ;)

PostWysłany: Pią 16:45, 12 Wrz 2008    Temat postu:

Joan, ja Ci szczerze powiem, że analizowanie postaci i akcji to też nie jest moja para kaloszy Wink Ja nie potrafię czytać książek albo oglądać filmów i patrzeć na nie okiem obiektywnego krytyka. Mnie sztuka albo sie podoba albo nie i nie jestem nawet w stanie powiedzieć dlaczego jest tak a nie inaczej.

A poza tym jestem skończonym leniem i to jest moja życiowa tragedia. I może to idiotyczne, ale straszliwie zazdroszczę ludziom, którzy potrafią z wdziękiem wykazać się wiedzą w czasie lekkiej konwersacji. Taki na przykład jest mój facet od historii starożytnej - nie dość, że całą historię starożytnej Grecji, Rzymu, Bliskiego Wschodu i Biznacjum ma w małym palcu, to jeszcze w każdej chwili potrafi sypnąć z rękawa jakimś łacińskim lub greckim cytatem, adekwatnym do tematu. Ile ja bym dała żeby mieć taką wiedzę! Żeby być autentycznym ekspertem w jakiejś dziedzinie!

Ech, Joan... polej Glizdogońskiej niewykształconemu człowiekowi ^^
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Joan P.
moderator upierdliwy



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5924
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tęczowa Strona Mocy

PostWysłany: Pią 16:53, 12 Wrz 2008    Temat postu:

Ta, wiem.. ale. a, nic to.
(nalewa)
Chodzi o to, że nic na dłużej się mnie nie trzyma. Albo nie mam czasu i możliwości na zwyczajną, własną inicjatywę. Zwykłam sądzić, że jestem nienormalna, ale teraz zaczyna mi świtać, że po prostu jestem znacznie zwyczajniejsza od większości ludzi.
Nie znam się prawie na niczym i nie mam takiej pamięci, żeby sypać cytatami. Nie jestem ekspertem w żadnej dziedzinie ani przedstawicielką artystowskiej bohemy, tylko dzieciakiem, który nawet rzadko myśli.
Zazdroszczę ludziom, którzy mają jakąś pasję, których coś pochłania. Miałam parę różnych zrywów w różnych kierunkach, ale chbya żaden nie utrzymał się dłużej niż tydzień, poza moją pasją do siedzenia na dupie i golądania telewizora.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aurora
szefowa młodsza



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 6548
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 16:58, 12 Wrz 2008    Temat postu:

Joan, rozumiem. Ja też się zapalam, płonę kilka dni/tygodni/miesięcy i koniec.
I zawsze chciałam się naprawdę na czymś znać, a nie być takim "wszystkiego po trochu". I tak rzadko mam wspólne tematy z ludźmi.
*siada w kącie, nagle w złym humorze*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ceres
kostucha absyntowa



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 4465
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z dzikich i nieokiełznanych rubieży Unii Europejskiej

PostWysłany: Pią 20:39, 12 Wrz 2008    Temat postu:

Czy ja jestem jedyną osobą, która właśnie się zorientowała, że Neila Perry'ego i Jamesa Wilsona gra jeden i ten sam aktor? Czuję się głupia.

Na pulsie właśnie leci Stowarzyszenie Umarłych Poetów, jakby ktoś miał ochotę.

Co do wypowiedzi Hekate - obawiam się, że nienawidzę tego typu bohaterów. Werter zajmuje w moim sercu szczególne miejsce, jeśli chodzi o szczególnie nieznośne ciepłe kluchy, za samym Perry'ego też nie przepadam - już po drugiej scenie z udziałem jego ojca doszłam do wniosku, że mając takiego ojca, prędzej jego bym zabiła, niż siebie.

Być może świadczy to o mojej płytkości, czy też tendencyjności moich filmowych sympatii, ale de gustibus non disputandum... (skoro już mówimy o cytatach Wink). No, i muszę dodać, że ja po prostu lecę na charyzmę.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hekate
szefowa



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Pią 21:42, 12 Wrz 2008    Temat postu:

Ano, ten sam aktor.
I niestety - w pierwszym odruchu - polubiłam Wilsona tylko dlatego, że kojarzył mi się z Neilem, który należy do moich ukochanych bohaterów filmowych.
Po ostatnich odcinkach czwartego sezonu House'a weryfikuję ten pogląd. Nienawidzę Wilsona. Omójbożejedyny jak mnie ten facet wkurwił.

Ejnooo. Skąd ta samokrytyka, dziołchy? Toż nikt tu nikomu nie zarzucał braku zainteresowań. Każdy coś tam wie, no i każda Lunatyczka jest jedyna, niepowtarzalna i wyjątkowa. W przeciwnym wypadku nie byłaby Lunatyczką Smile

Wróciłam z piwa. Jest mi rozkosznie ciepło i urokliwie. Ależ się dzisiaj wyśpię nareszcie, no!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
smagliczka
szarak samozwańczy



Dołączył: 26 Wrz 2006
Posty: 1412
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: miasto nad Wisłą

PostWysłany: Pią 22:35, 12 Wrz 2008    Temat postu:

A ja jutro mam patapetówę u tych, co mięsiąc temu mieli wesele Razz
Ach, zapraszają mnie na imprezy, czuję się dziwnie rozchwytywana XPPPP


Ale, kurde, niektórzy to mają farta, ludzie w moim wieku, dwadześcia kilka lat, a już przed ślubem mieli zaklepany własny kąt - kąt? Dom (w zasadzie segment, ale jak dom, bo duży i z odgódkiem) pod Warszawą rodzinka im kupiła. A ja to w posagu dostanę własnego laptopa i kopa w dupę Razz

Iiii-ha!

Wiecie, nie lubię Digartu, wolę deviantArt - bo na digarcie są strasznie idiotyczne "słupki satysfakcji" i wrzucając tam cokolwiek mam wrażenie, że biorę udział w wyścigu szczurów o najlepsze zdjęcie :/


Ostatnio zmieniony przez smagliczka dnia Pią 22:40, 12 Wrz 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hekate
szefowa



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Pią 22:44, 12 Wrz 2008    Temat postu:

Ha, dom z ogródkiem (chciałam napisać: ogórkiem) i gromadka urrroczych dzieciątek. Dobra praca, stoicki spokój, wakacje w Chorwacji i ferie w Alpach.
Nie bardzo mnie to kręci, serio.
W ogródku trzeba sadzić roślinki, z dzieciątkiem same kłopoty, w Chorwacji za gorąco, a narty na dłuższą metę nudne, że ho.
Zresztą, tak sobie myślę, że w moim przypadku realizacja utopii jest jeszcze większą utopią. Bo tak się dziwnie składa, że zawsze chcę mieć coś, czego nie mam, i funkcjonuję w innej rzeczywistości, niż wszyscy inni. A szczęśliwa bywam tylko ulotnie, za to szczęśliwa tak bardzo, że aż fruwam nad chodnikiem z tego ulotnego szczęścia.
Tak jak, na ten przykład, dzisiaj.
Ale po dzisiaj zawsze przychodzi jutro i robi się jak zwykle, czyli płonie wewnętrzny ogień, którego uspokoić (zaspokoić?) się nie da, zagłusza się go tylko, żeby nie rozbił czaszki.

A kiedyś przestanie się zagłuszać i czaszka rozpadnie się w drzazgi.
Ot, tyle.

<napad dziwnego humoru>


Ostatnio zmieniony przez Hekate dnia Pią 22:46, 12 Wrz 2008, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Noelle
robalique



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 2024
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 22:59, 12 Wrz 2008    Temat postu:

No i po seansie "Ataku klonów". Wszystkie piątki mam teraz zajęte Smile

(smagliczko, również dzielę z tobą nędzny los posiadacza Visty, która nie raczy uruchomić i zainstalować mojej płytki do polskiego, i nie daje mi przegrywać danych na płyty, no i to idiotyczne potwierdzanie i cała reszta)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
smagliczka
szarak samozwańczy



Dołączył: 26 Wrz 2006
Posty: 1412
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: miasto nad Wisłą

PostWysłany: Sob 1:02, 13 Wrz 2008    Temat postu:

A ja napisałam z "odgódkiem",
Hehe. Robię masę literówek i czeskich błędów. To choroba nerwowa moich palców Wink
Gromadka urrroczych dzieciątek? A kto mówi o gromadce? (chociaż w przypadku tych ludzi to wszyscy się śmiali, że gromadki faktycznie się dorobią - bo oni tak po Chrześcijańsku zamierzają, ino kalendarzyk stosować; i dobrze, skoro postępują zgodnie z własnymi wewnętrznymi przekonaniami i potrzebami).

A mnie się dom drewniany z bali - a la dworek polski - marzy. Z takimi malowniczymi okiennicami i gankiem, i podcieniem (ech i dobrze by było, żeby strzechą jeszcze był kryty, to bym była wniebowzięta... problem w tym, że to dość droga sprawa taka strzecha, już tańszy gont wiórowy; ten też w zasadzie może być Razz), do tego z wielgachnym ogrodem. Lipą i jesionem od strony drogi.
Że niby sadzić coś trzeba w ogrodzie? Nie trzeba. U mnie będzie rosło wszystko naturalnie (powiedział osobnik, co skończył Archietkurę Krajobazu ;P ... no ale poprawiać natury nie lubi).
Pod oknami tylko rzucę rzutem zamaszytym garść nasionek, co wyrośnie kolorowego, to będzie. Rumianki bym chciała, rudbekie, maciejki, gdzieś tam malwy pod ścianą (bo to takie wiejskie, ech... i mojsze) no i obowiąkowo moc ziół! A w pierwszej kolejności mięta pieprzowa.

To mój zapach dzieciństwa (ach i jeszcze lubię inny, skrajny troszkę, ale cóż - cierpki zapach piołunu to jest to!). A mięta... pamiętam jak rosła przed starym domem dziadków (potem ten dom rozwalili i postawili murowany klocek :/). Rosła w ogródku wiekim wiechciem rozrośniętym pod oknami, rosła i pachniała. A ja codziennie chodziłam i zrywałam listek, rozcierałam go w palcach i... się narkotyzowałam Mr. Green

Jak będę miała ten swój dom, to zaproszę Lunatyków na ognisko, pływanie łódkami po rzece w świetle księżyca (albo nago w rzece, jak kto woli xP) i w ogóle szamaństwa całonocne Wink

A Visty dzięki borowi nie posiadam. Mam na kompie stary dobry XP.


Edit. Hej, czy ja wymagam o życia czegoś dziwnego? Lotu na Marsa, gór złota? Nie.
Chcę tylko kochać i być kochaną, chcę mieć kawałek ziemi, na której będe miała drewniany dom (musi być drewniany, nie zamieszkam w żdnym innym nie oddychającym bunkrze! Borze, jak jak się duszę w mieście! jak ja wegetuję! Sad), wysokie drzewa i gdzie zostawię swój ślad.
Dla jednych cichy azyl, mała rodzina i spokój istnienia to banał, dla innych najwyższe spełnienie Wink I nie, nie mówię o byciu kurą domową, mówię o czymś innym, czymś skrajnie różnym od stereotypu "matki Polki i żony w kuchni" - bo ta wizja jest okropna, pusta w środku, zimna, zakładająca rezygnację z samego siebie, z najszytniejszych pragnień i najbardziej ekstyrujących odkryć, jakie życie mogłoby ze sobą nieść. Ja mówię tylko i aż o miłości. O tworzeniu czegoś, czego nie poszukuje się na zewnątrz i nie gania się za tym na jak wariat, z wiecznym niepokojem duszy i dopatrywaniem się coraz to dalszych, "piękniejszych" i bardziej obiecujących horyzontów. Mówię o czymś, co daje najwiekszą wolność, przychodzi po cichu, jeśli tylko chcesz to przyjąć, i przynosi ze sobą wszystko co najważniejsze, i nic więcej nie trzeba - żanych skoków ze spadochronem, pustych celów, idiotycznych poukładanych planów na sztuczne szczęście - zimą Alpy, latem Chorwacja.
Zreszą, wszędzie świeci to samo słońce.

Nie mówię o prozie życia, koncie w banku, zapleczu, dobrej pracy, pewnosci jutra, ustatkowaniu. To wsztsko to mrzonki, bo na czym to się opiera? To ma być życie? Mówię o ekscytaji i fascynajcji każdym dniem, kiedy nie ma najmnijeszych fajerwerków. O byciu w spokoju i harmonii ze sobą, światem, ziemią, deszczem...
Mówię tylko i aż o miłości.
Z tego mogłabym czerpać siłę do wszystkiego co niesamowite, nawet do lotów na Marsa i do zarabiania gór złota (choć to przecież i tak nikomu niepotrzebne). To by mnie nie ograniczało, tylko uskrzydlało.

Więc skoro wymagam od życia tak niewiele... wielkich rzeczy - tylko Skrzydeł, nic ponad to - to może obsłuży mnie poza kolejnością, co? Razz
Nie mówię, że chcę mieć już rodzinę i dzieci. Ale chcę w ogóle. Jednak nie chodzi tu o posiadaie rodziny jako takiej, o wypełnienie jakiegoś tam obowiązku, jakiejś roli przypisanej kobiecie przez społeczenstwo - nie ma takich ról, które musiałabym wypełnić, i nie zamierzam się wpasowywać w niczyje wizje.
Teraz chcę tylko kochać i być kochaną (a przyszłości chodzić boso po łące za domem - to jest dopiero uniesienie! Razz). Tylko tyle wymagam od życia. Cała reszta to banał. Niech się wali, gówno mnie obchodzi, co stanie się ze światem maklerów giełdowych, ze światem szaleńców, szukających spełnienia w czymś co nietrwałe, światem pełnym nic nie znaczących sukcesów i jeszcze mniej znaczących porażek (a co jest sukcesem i porażką? zauważyłam, że przywiazujemy wagę do głupot nie mających żadnej wartości tak naprawdę; przecież największym sukcesem jest wywołanie uśmiechu i uratowanie czegoś pięknego od zagłady, a największą porażką jest przeżycie dnia bez uśmiechu i pozwolenie, by umarło coś pięknego). Po wiekim krachu i rozpadzie chorej, gnającej za cieniami cywilizacji, u mnie nad rzeką wzejdzie słońce, jak co dzień, a wieczorem będą cykać świersze, jak co wieczór (: I zapewniam, to nie jest dla mnie nudne, w żadnym wypadku.

Haha, a na wakacje nie pojadę w żadne Alpy tylko... w Bieszczady! By znów przejść po własnych śladach, nabrać do płuc powietrza z Połonin i wzruszyć się prostotą szczęścia.


Ostatnio zmieniony przez smagliczka dnia Sob 1:34, 13 Wrz 2008, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dawnyenvy
wilczek kremowy



Dołączył: 12 Wrz 2008
Posty: 6
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 14:31, 13 Wrz 2008    Temat postu:

Dzień bobry, można się tutaj przedstawić drogie Panie (i Panowie, jeśli jeszcze tutaj są xd)?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
blaidd
moderator byroniczny



Dołączył: 27 Lut 2006
Posty: 2429
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ra-setau

PostWysłany: Sob 16:00, 13 Wrz 2008    Temat postu:

Cerere napisał:
Czy ja jestem jedyną osobą, która właśnie się zorientowała, że Neila Perry'ego i Jamesa Wilsona gra jeden i ten sam aktor?

Yhyhyhy Laughing

Cerere napisał:
No, i muszę dodać, że ja po prostu lecę na charyzmę.

Ja po części też. Nie dlatego, że tacy faceci mi się podobają, tylko dlatego, że mnie przyciągają. To znaczy, że poddaję się tej sile. Czyli rzecz wychodzi nadzwyczaj naturalnie. Często dopiero po jakimś czasie dostrzegam, że - aaaaye! - oni rzeczywiście są inteligentni, całkiem atrakcyjni (nie lubię słowa "przystojny" i nie lubię klasycznie "przystojnych" facetów), męscy et caetera. A - no i jakoś tak, jak poznam faceta z charyzmą, to zawsze jest inteligentny i to głównie tym objawia się jego charyzma.

(marszczy brew)

Dzisiaj Noc Klezmerów. Rok temu wybawiłam się po uszy, ale jak był taki Socalled ze swoim kultowym już These are the good old days oraz Golem, to nie sposób było się dobrze nie bawić. Miałam nadzieję, że będą i w tym roku, ale nie. Ymć. Frank London też jest super.

Cudna jesień nastała nad Warszawą. Jest... inaczej. Zimno! Mrrr. Jeszcze we czwartek łaziłam w krótkim rękawku, kiedy lecieliśmy zorganizować mojemu Szefowi imieniny (przednia impreza!), a już w piątek 7-8 stopni.
Może jutro Dziadka odwiedzę.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hekate
szefowa



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Sob 16:05, 13 Wrz 2008    Temat postu:

Witamy nieznajomą/ego. Po wódce, to i tak wszystko jedno... Wink

Mam dzisiaj ewidentnego doła. I dlatego, jak tak sobie czytam o Smagliczkowych marzeniach, to coś mi się wewnętrz skręca na słodko-gorzko. Bo niestety w happyendy nie wierzę, przynajmniej w odniesieniu do własnej, skromnej osoby. Natomiast innym życzę jak najlepiej... to znaczy innym, których lubię, bo jak nie lubię, to niech ich cholera weźmie, o. Smaguś, niechaj ci dany będzie domek z bali. Ja swojej bohemy raczej nie znajdę, więc może po prostu pójdę do drugiego pokoju sprawdzać kartkówki.

A uprzednio zrobię sobie herbaty z rumem.


Ostatnio zmieniony przez Hekate dnia Sob 16:05, 13 Wrz 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Joan P.
moderator upierdliwy



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5924
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tęczowa Strona Mocy

PostWysłany: Sob 16:24, 13 Wrz 2008    Temat postu:

Jeszcze niedawno ja, Golliat, Oleska i Mać siedzieliśmy w salonie i oglądaliśmy listę metalowych przebojów wszechczasów.
A wcześniej razem z Macią i Oleśką dyskutowałyśmy o bitwie pod Grunwaldem, Słowianach i Rusach i sztukach Shakespeare'a. I doszłyśmy do wniosku, że Makbet był pantoflarzem, Hamlet zwykłą pipą, a Ofelia szurnięta.
Nieważne, jak nie znoszą mojej rodzinki, czasem ją uwielbiam.
(pije)
W sumie - samokrytyka bierze się stąð, że w happy'end nie wierzę. Najbardziej boję się, że nie zdam matury, wyjdę za mąż i całe dnie będę siedzieć w domu. W sumie robię to teraz. Chciałabym jeździć po świecie, nigdzie się nie zatrzymując na dłużej, ale moje ciało już tego nie chce. Przyzwyczaiło się do mieszkania na prowincji i całych dni przed telewizorem.
Normalnie mówię ''jakoś to będzie'' ale wszystko wskazuje na to, że jednak nie będzie.
Cóż, skoro już mnie bierze na taką introspekcję, to nie bez powodu. Niech będzie przeklęta obowiązkowa matematyka na maturze.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
smagliczka
szarak samozwańczy



Dołączył: 26 Wrz 2006
Posty: 1412
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: miasto nad Wisłą

PostWysłany: Sob 16:45, 13 Wrz 2008    Temat postu:

Jam niepoprawna idealistka i optymistka.
W happy endy wierzę, bo w co innego miałabym wierzyć?
We wszechobecny rozkład? Średnio to rokuje na przyszłosć Laughing (na marginesie, happy end nie musi być wcale cudownym rozwiązaniem, z boku może wyglądać całkiem zwyczajnie - bo tak sobie myślę, że happy end to nasze postrzeganie rzeczywistości, które jest akceptacją wszytskiego, co przychodzi; brzmi patetycznie być może, ale czym innym jest happy end? spełnieniem naszych ulotnych pragnień? przecież co chwila mamy inne, nowe).
A ja jestem pewna potęgi wasnych myśli, już nie tylko afirmacji, więc wierzę, że czeka mnie tylko dobre (nawet jak przejściowo jest złe, to widać też jest dla mnie dobre Wink).

Łee, moja ekipa podróżnicza jedzie na 3 tyg. do Kigristanu, a ja niee... :/
A też bym chciała. No cóż, trudno się mówi. Może kiedy indziej i gdzie indzej (zresztą i tak na razie nie mam aktualnego paszportu Razz).

Hehe, oj... przed chwilą zanlazłam 80 kopiejek w koszyczku na swoje bibeloty! To chyba znak, żebym jechała razem z nimi, bez względu na brak paszportu XD


Ostatnio zmieniony przez smagliczka dnia Sob 17:25, 13 Wrz 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dawnyenvy
wilczek kremowy



Dołączył: 12 Wrz 2008
Posty: 6
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 18:34, 13 Wrz 2008    Temat postu:

Hekate napisał:
Witamy nieznajomą/ego. Po wódce, to i tak wszystko jedno... Wink


nieznajomego*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lunatyczne forum Strona Główna -> DZIUPLA POD KSIĘŻYCEM Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 453, 454, 455  Następny
Strona 5 z 455

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin