Forum Lunatyczne forum Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Lista postanowień [HP]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lunatyczne forum Strona Główna -> Archiwum literackie / Fanfiki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Elleen
wilczek kremowy



Dołączył: 02 Mar 2008
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dolina Godryka

PostWysłany: Nie 4:04, 02 Mar 2008    Temat postu: Lista postanowień [HP]

Tekst powstał na konkurs Dolinkowy, warunki można obejrzeć bezpośrednio na forum. Jest lekkim AU do "Darów Śmierci", ale bez znajomości tego fanfikta można się jak najbardziej obejść. Dedykuję Idril, z którą wygrałam symboliczną ilością punktów, oraz Morleigh, której tekst był moim cichym faworytem. Dziękuję Sammy. Za wszystko, to tak dla odmiany. I zapraszam do lektury.





LISTA POSTANOWIEŃ

Boże Narodzenie ma w sobie magię. Im bardziej świat czarodziejów oddala się od świata mugoli, tym intensywniej ci drudzy obchodzą rocznicę najbardziej magicznego momentu w ich idealnie racjonalnej historii. Od wieków broniący się przed magią, duszący w zarodku jej przejawy, podświadomie pragną doświadczać jej każdego dnia. Ale kiedy cichną nucone pod nosem kolędy, znikają pięknie przyozdobione choinki, a gwiazda betlejemska majaczy niewyraźnie na horyzoncie, mugolska magia zasypia na strychach starych domów. W Hogwarcie — chociaż w najwyższej komnacie najwyższej wieży zamiast złotowłosej księżniczki można znaleźć tylko kilka starych mioteł — magii doświadcza się o każdej porze roku.

31. grudnia 2000 r.
Wielka Sala wygląda piękniej niż kiedykolwiek. Przy złączonych stołach siedzi garstka uczniów, którzy zostali w zamku na święta, pod sufitem unoszą się kolorowe mydlane bańki, a pod stopami szeleszczą lśniące wstążki, na których ktoś użył zbyt słabego zaklęcia lewitującego. Neville siedzi przy stole nauczycielskim i kątem oka obserwuje nauczycielkę mugoloznawstwa, która z pasją notuje coś na pożółkłym pergaminie.
— Co to? — pyta cicho, kiedy Mandy Brocklehurst zatrzymuje końcówkę swojego orlego pióra kilka cali nad pergaminem i marszczy lekko brwi.
— Lista postanowień — odpowiada dziewczyna. Jej brązowe oczy błyszczą wesoło, kiedy rozgląda się dookoła. — Stąd to wszystko wydaje się jeszcze wspanialsze — mówi. — Nie myślałam, że kiedykolwiek zobaczę Wielką Salę z tej perspektywy.
— Ja też nie — przyznaje Neville, próbując dopatrzyć się wspaniałości w patrzących na siebie groźnie Ślizgonach i Gryfonach.
— Nie? — dziwi się Mandy, patrząc Neville'owi prosto w oczy. Chłopak spuszcza głowę i mnie w dłoniach rąbek papierowej serwetki. — Ty jesteś Gryfonem, Nev. Gryfoni nawet marzą odważniej.
— Bo ja wiem? — zastanawia się Neville. — Marzenia to chyba krukońska domena.
— Być może. Ale odwaga jest domeną gryfońską. A w odważnych marzeniach więcej jest odwagi, a mniej marzeń.
— Myślałem, że marzenia z założenia są odważne.
Mandy zakłada włosy za ucho i pochyla się nad swoim pergaminem.
— A więc przypisywanie Krukonom marzycielskości jest tylko pielęgnowaniem stereotypów — stwierdza, zanurzając koniec pióra w atramencie. Neville prostuje się i zauważa idącą w stronę stołu nauczycielskiego niewysoką, szczuplutką Gryfonkę. W jasne włosy ma wplecione błyszczące, czerwono-złote wstążki.
— Dzień dobry, panie profesorze — mówi i kładzie przed nim szklaną fiolkę pełną bursztynowego płynu. — Mama mi wczoraj przysłała — wyjaśnia. — To wywar z mniszka lekarskiego i liści bambusa. Mówił pan, że więdną panu begonie.
— Dziękuję, Ginger — mówi zaskoczony Neville i zerka na Mandy. Dziewczyna posyła Gryfonce ciepły uśmiech. — Nie trzeba było, to tylko begonie.
— Nie ma sprawy. — Dziewczynka wzrusza ramionami. — W aptece mamy tego mnóstwo.
— Podziękuj ode mnie mamie.
— Podziękuję. Szczęśliwego Nowego Roku — mówi Ginger i wraca do swoich koleżanek, uśmiechając się wesoło. Mandy unosi do góry kciuki, a Neville rumieni się aż po cebulki włosów.
— Dwadzieścia osiem — mruczy Mandy, skrobiąc piórem po pergaminie. — Nie będę dokuczać Neville'owi ani żartować sobie z zadurzenia małej Ginger Quinn.
— Wcale się nie zadurzyła! — oburza się Neville, ściągając na siebie zainteresowane spojrzenie profesor Sinistry. Mandy wznosi oczy ku niebu i udaje, że niczego nie słyszała.
— Dwadzieścia dziewięć. Nie będę obgryzać paznokci.
— Nie lepiej zacząć od teraz? — pyta Neville, kiedy dziewczyna wkłada do ust palec wskazujący.
— Nev, to są postanowienia noworoczne — przypomina mu Mandy. Z palcem wskazującym w ustach i plamą szmaragdowego atramentu na nosie nie wygląda ani trochę autorytatywnie. — A to oznacza, że zaczną obowiązywać za cztery godziny, siedemnaście minut i trzydzieści trzy sekundy.
— Teraz już cztery godziny, siedemnaście minut i sześć sekund — wtrąca profesor Sinistra, kiedy Neville zastanawia się, co odpowiedzieć. Nauczycielka astronomii wstaje, zasuwa za sobą krzesło i pochyla się nad Gryfonem. — Zadurzyła się.
Kiedy znika za drzwiami Wielkiej Sali, Neville rumieni się jeszcze bardziej. Zwłaszcza, że nie ma bladego pojęcia, czy tak bardzo chce, żeby mówiła tylko o Ginger, czy wręcz przeciwnie.

31. grudnia 2001 r.
Cieplarnia numer cztery jest bardzo cicha — nic poza szelestem kartek i ludzkim oddechem nie zakłóca odgłosów niespiesznego życia cieplarnianej flory. Neville Longbottom przetrząsa tomy podręczników do zielarstwa w poszukiwaniu jakiegoś skutecznego środka na stonki bambusowe. Na zewnątrz kilkoro Puchonów, zapewne nieświadomych obecności nauczyciela w pobliżu, toczy zaciętą walkę na śnieżki.
— Nie żyjesz! — krzyczy jakiś męski głos i Neville rozpoznaje Setha Sinfielda, a po chwili śniegowa kula trafia w dach cieplarni.
— Spostrzeżenie celne jak twój strzał — odkrzykuje mu inny głos, najprawdopodobniej Gilesa Milleta, a po śmiechu jakiejś dziewczyny i głuchym odgłosie uderzenia Neville domyśla się, że Giles rzuca celniej.
Ciii! Za cieplarnię! — instruuje towarzyszy Seth, a po chwili tuż przy wejściu do cieplarni słychać głośne tupanie i zirytowane syknięcie.
— Ten cholerny śnieg! — warczy Mandy, otwierając drzwi i szukając wzrokiem Neville'a. — Lumos!
— Cześć, Mandy — mówi Neville, zamykając Tropienie szkodników. — Co tu robisz?
— Szukam cię — odpowiada dziewczyna, naciągając na brodę golf grubego, brązowego swetra. — Z wewnętrznym okiem Trelawney nie da się wytrzymać, a dziś dla odmiany postanowiła, że Nowy Rok pragnie powitać z resztą grona pedagogicznego.
— Ja też nie jestem zbyt... zajmującym towarzyszem — mówi cicho Neville. Mandy rzuca mu rozbawione spojrzenie i wyciąga z kieszeni pióro i poskładany w kostkę pergamin.
— Nie bądź śmieszny, Nev. Oczywiście, że jesteś.
— Co to? — zmienia temat Longbottom i wskazuje głową dłoń dziewczyny.
— Moje postanowienia. Dopiszę nowe do zeszłorocznej listy, i tak połowy nie udało mi się spełnić.
— Mogę zobaczyć?
— Jasne — mówi Mandy i siada obok Neville'a na niestabilnej ławeczce. — Ale, błagam cię, weź pod uwagę, że przed chwilą Hagrid podjął całkiem moim zdaniem udaną próbę upicia mnie swoją brandy i mogę nie myśleć racjonalnie.
— Krukoni zawsze myślą racjonalnie — przypomina jej Neville i rozkłada stary pergamin.
— Oczywiście. Pomijając te momenty, w których myślą całkowicie nieracjonalnie. — Grupka Puchonów odchodzi trochę dalej od cieplarni i wraca do przerwanej zabawy. Neville skupia się na odcyfrowaniu ładnego, ale lekko nieczytelnego pisma przyjaciółki.
— Dlaczego chcesz zapomnieć o Anthonym? — pyta, zanim zdąży ugryźć się w język. Mandy wkłada do ust palec wskazujący.
— Nie chcę zapomnieć — odpowiada. — Chcę tylko pozwolić komuś pomóc mi zapomnieć. Tony pewnie wolałby widzieć mnie w szczęśliwym związku z jakimś fantastycznym facetem, niż opłakującą go do końca świata i jeden dzień dłużej.
— Pewnie tak — zgadza się Neville. Próbuje wyobrazić sobie Mandy w związku z Harrym Potterem albo Seamusem Finniganem i robi mu się dziwnie przykro. Dziewczyna opiera się łokciami o blat, na którym Neville zazwyczaj bada chore rośliny.
— Chyba odznaczę, co już mam za sobą — mówi i sięga po pergamin. Przy kilku punktach kreśli nieco koślawe gwiazdki, resztę dyskretnie przemilcza. — Wychodzi na to, że zrealizowałam jedną piątą.
— Zawsze to coś. Moim zdaniem za wiele sobie obiecałaś. — Mandy ponownie wkłada palec do buzi. — A na paznokcie znam całkiem niezły sposób. Napiszę jutro do babci, żeby mi przysłała eliksir, który zamówiła kiedyś stryjkowi Algiemu.
— Zrobisz to dla mnie? — pyta Mandy, prostując plecy i przekrzywiając głowę. Wygląda jak niegrzeczne dziecko, które chce przekonać matkę, że jest zbyt słodkie, by je karać.
— To nic takiego — odpowiada Neville, ale jego policzki lekko różowieją. — Wyrzuć tę listę, Mandy. Sama widzisz, że jest trochę bez sensu.
— Jest bez sensu — przyznaje mu rację Mandy. — Ale lubię ją. Nic nie poradzę, że bezsensownie lokuję uczucia.
— Och, daj spokój! — dobiega ich dziewczęcy głos z błoni. — Slughorn jest gorszy niż Trelawney ze swoim wewnętrznym okiem i Sinistra z notatnikiem razem wzięte! — Mandy i Neville wybuchają śmiechem. — Longbottom jest w porządku. Gdyby tylko w końcu dał Quinn swoje zdjęcie z autografem, może jej cielęcy zachwyt przestałby go rozpraszać i nie przeznaczałby połowy lekcji zielarstwa na zbieranie skorup rozbitych doniczek. — Mandy szturcha Neville'a w bok i mruga do niego łobuzersko. — U McGonagall czasem nie da się wytrzymać, ale... — Głosy cichną w miarę oddalania się Puchonów od cieplarni. Neville prycha głośno.
— Czemu wszyscy czepiają się tej biednej Ginger? — pyta cicho i wstaje, by podlać storczyki.
— Och, Nev, przecież nikt się jej nie czepia. Wszyscy ją lubią, ale to nie zmienia faktu, że jest pocieszna z tym swoim bezgranicznym uwielbieniem.
— Ginger jest tylko moją uczennicą. Bardzo sympatyczną uczennicą — tłumaczy Neville — ale nie lubię jej w ten sposób. — Czerwieni się jak dojrzała piwonia w rogu cieplarni. — Lubię kogoś innego.
Mandy podnosi głowę i uśmiecha się szeroko.
— Północ — mówi. — Zapomniałam dopisać, że obiecuję przestać puszczać mugolskie piosenki na swoich lekcjach. Cóż, pomęczą się z nimi jeszcze rok.
Łapie Neville'a za rękę i ciągnie go w stronę wyjścia.
— Masz ochotę na małą bitwę na śnieżki? Kto przegra, parzy herbatę.

1. stycznia 2002 r.
Wielka Sala jest już pusta i niezwykle cicha. Z lochów dochodzą odgłosy intensywnego świętowania Puchonów, ale Neville nie zamierza zwracać im uwagi. Oboje z Mandy siedzą nad kubkami parującej herbaty i patrzą przed siebie.
— Oszukiwałaś — mówi Neville, a Mandy śmieje się głośno. Jej policzki są czerwone od mrozu, a we włosach ma śnieg.
— Skądże! — zapewnia. — Po prostu wykorzystywałam okazje!
— Nie uważasz, że to trochę żałosne? Siedzimy tutaj i świętujemy nadejście Nowego Roku malinową herbatą.
— Myślisz, że mięta pasowałaby bardziej? — Wybuchają śmiechem, który niesie się przez hol wejściowy na błonia i odbija echem od skrzącego śniegu. Mandy wyciąga z torby pognieciony pergamin i pióro, a potem robi kreskę przez całą długość listy.
— Co robisz? — pyta zaskoczony Neville, kiedy lista ląduje na podłodze tuż obok błyszczących wstążek i kilku magicznie udoskonalonych mydlanych baniek.
— Wkraczam w Nowy Rok bez zobowiązań — odpowiada dziewczyna i przysuwa swoje krzesło bliżej krzesła Gryfona.
— Mandy?
— Mm?
— Jesteś najdziwniejszą kobietą, jaką znam. Wliczając w to Lunę Lovegood i babcię.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zaheel
wilkołak alfa, spijacz Leśnej Mgiełki



Dołączył: 14 Sty 2006
Posty: 2478
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Nibyladii

PostWysłany: Pią 19:08, 14 Mar 2008    Temat postu:

Przeczytałam wcześniej, ale jakoś nie mogłą zebrać siedo skomentowania. A dzis właśnei naszła mnei ochota na jakiś tekst, więc przeczytałam i...
Powiem od razu na wstepie, że nie koniecznie przemawiaja do mnie jakieś wizje przysłości, zdecydowanie wolę wypełnianie białych plam na kartach życiorysów bohaterów, ale... ale Twój Nevill i wizja jego nauczycielstwa jakos trafia do mnie, pomimo wrodzonej niechęci. A i Mandy jest bardzo przyjemna, choć burzy mój stereotyp związany z tym imieniem. Niby scenka rodzajowa z życia szkoły, ale ma w sobie jakiś taki świąteczny nastrój, rozmowy rodzinki przy stole i pytania ciotek o życie uczuciowe Wink Ma takie jakieś ciepełko...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aurora
szefowa młodsza



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 6548
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 19:12, 14 Mar 2008    Temat postu:

Kopia z Mirriel.

Prawie przeoczyłam Listę postanowień, argh! Ale nie, jakimś cudem mym sokolim wzrokiem wypatrzyłam nicka Elleen i zakwikłam na widok czegoś nowego. Po przeczytaniu wstępu wiedziałam, że już mi się podoba.
I to nie jest całkiem AU do Darów Śmierci, co nie? Mandy Brocklehurst jako nauczycielka Mugoloznawstwa, iii! Ja Ciebie, Elleen, kocham za krukonizację powszechną. Jakoś zawsze Ravenclaw wydawał mi się pokrzywdzony, bo jak nie robienie z nas zadufanych w sobie kujonów, to zdrajców i inne zuo bądź nijakość wszelaką.
A u Ciebie mamy Krukonów-ludzi.

Jednak, wracając do samego tekstu - Neville! Mandy! Neville/Mandy! On jest bardzo neville'owaty, ze swoją nieporadnością, dobrocią i sama już nie wiem, czym. No i ta całą uczennica, hyh, Neville musiał się czuć naprawdę głupio. Kochany, kochany Neville. Jest taki ciepły. Nie dziwię się ani Mandy, ani Ginger.
I Neville'owi też się nie dziwię. Mandy ma coś podobnie neville'owatego w sobie. Lista postanowień noworocznych (och, ja też chcę tego eliksiru na obgryzanie paznokci, co z człowieka robi stres i szkoła to można rozpoznać po moich dłoniach) jest świetna. I Mandy myśląca racjonalnie, jak przystało na Krukonkę, tylko wtedy, kiedy myśli całkowicie nieracjonalnie. Ten moment był świetny i życiowy. Stereotypy Domowe są cudownie zabawne w konfrontacji z życiem i rzeczywistością, heh.

Tekst, mimo że noworoczny, ma w sobie coś bardziej ciepłego, niż zazwyczaj to wszystko, co mi się kojarzy z nocą sylwestrową (szampan, mróz, fajerwerki, zamiast tego herbata malinowa. mru!). W ogóle, tekst jest taki, przepraszam za kolokwializm, fajny Rolling Eyes

Cytat:
— Jesteś najdziwniejszą kobietą, jaką znam. Wliczając w to Lunę Lovegood i babcię.
- bo my, kobiety, wszystkie jesteśmy dziwne na swój kobiecy sposób. Szczególnie porównanie do babci wydało mi się zabawne i skradło serducho. Mru.

Tekst jest uroczy. Nie słodki, nie typowo, ale cieplutki i pachnący herbatką malinową, i babcią (ta babcia teraz będzie mi chodziła po głowie, nie tylko dlatego, że to przecież dziś Dzień Babci xD), i po prostu <3 Chyba się przejdę do Waszej Doliny Godryka poczytać pozostałe teksty konkursowe.

Bardzo, bardzo mi się podobało. Od razu człowiekowi jakoś tak cieplej na sercu, a tego mi brakowało ostatnio.

Pozdrawiam,
Aurora.

PS Lubię tu narrację w czasie teraźniejszym. Która jest rzadziej spotykana i jakoś dziwnie działa na moją wyobraźnię. Bardziej plastycznie? A może to po prostu sprawa samego stylu, w jakim jest pisane? Ciężko mi powiedzieć. W każdym razie - podoba mi się i pasuje.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lunatyczne forum Strona Główna -> Archiwum literackie / Fanfiki Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin