Forum Lunatyczne forum Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Filmy wojenne
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lunatyczne forum Strona Główna -> Gniazdo kinoluba
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Noelle
robalique



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 2024
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 1:39, 03 Sty 2010    Temat postu:

Między nami jest taka różnica, że Hekate ogląda prawdziwy harcore. No a ja, póki co, dopieram sobie lżejszy repertuar.

KABARET

Również musical, którego akcja rozgrywa się w dwudziestoleciu międzywojennym i opowiada, jak w Niemczech rodził się nazizm.
Wady: W NIEMCZECH MÓWI SIĘ PO NIEMIECKU, nie po angielsku.
Zalety: Brak innych wad.

Tym, co zostaje w pamięci jest postać konferensjera w kabarecie. Ni błazen, ni śmierć. Taki diaboliczny Stańczyk.

Poza tym są jeszcze bohaterowie i ich historia. Związek brytyjskiego(?) pisarza/tłumacza z kobietą marzącą o aktorstwie. Związek bogatego barona Maksymiliana z każdym z nich z osobna. No trójkącik.


Ostatnio zmieniony przez Noelle dnia Nie 1:42, 03 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hekate
szefowa



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Nie 1:47, 03 Sty 2010    Temat postu:

Nienawidzę cię Wink
Kabaret też chciałam obejrzeć i nigdy nie miałam okazji.

Hardkor? Ekhm... no może i tak Wink


(Za to jutro w TV obejrzę "Życie jest piękne", o. Też hardkor, tyle, że innego rodzaju.)


Ostatnio zmieniony przez Hekate dnia Nie 1:49, 03 Sty 2010, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Noelle
robalique



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 2024
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 15:13, 03 Sty 2010    Temat postu:

Nienawidzą mnie tu. No trudno Cool Ślizgon musi mieć Wroga, a być wrogiem Szefowej to zaszczyt Very Happy

Też to obejrzałam! Dzięki za polecenie. Lektor z "Mody na Sukces"...! Głos tego pana jest dla mnie stracony. Ale, to było piękne, ten film. Taki okropnie sympatyczny Guido z rodziną contra wredny świat. Dostosowywanie rzeczywistości do świata oczywiście go nie zmieniło, bardziej ociepliło.

Tylko jedną scenę przegapiłam, jak Guido musiał wybrnąć konieczności wygłoszenia przemówienia. Aj-waj.


Ostatnio zmieniony przez Noelle dnia Nie 15:52, 03 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hekate
szefowa



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Pon 10:50, 04 Sty 2010    Temat postu:

Tak, "Życie jest piękne" robi mocne wrażenie. Tragikomedie tak mają. Trzeba pamiętać, że w wydźwięku zawsze są bardziej tragiczne, niż komiczne...

Swoją drogą - siła witalna Guida, jego poczucie humoru i zawziętość w kreowaniu rzeczywistości alternatywnej, jest niesamowita.\
I te teksty!
Pająków i Wizygotów do księgarni nie wpuszczamy! Wink


Ostatnio zmieniony przez Hekate dnia Pon 10:50, 04 Sty 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hekate
szefowa



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Nie 18:26, 10 Sty 2010    Temat postu:

Zgodnie z założeniem obejrzałam Czarną księgę (tyle, że nie wczoraj w tv, tylko dzisiaj na komputerze)

i?

Zakończenie przejmujące. Najsamostatniejsze zakończenie, to z Izraela z samochodem, strzelaniem i wiszącą w powietrzu następną wojną.
Czy to się kiedykolwiek skończy, pyta w pewnym momencie Ellis i szybko otrzymujemy odpowiedź. Ciągle i ciągle, nieskończona spirala nienawiści. My teraz żyjemy w spokoju, gdzie indziej ludzie przeżywają horror - tak było, jest i najprawdopodobniej będzie w przyszłości.

/napływ skrajnego pesymizmu/

W tym filmie nic nie jest takie, na jakie wygląda. Kto okaże się największym zdrajcą, a kto bohaterem...? Kto dziwką, a kto świętą?
Chociaż, prawdę mówiąc, Ludwig wydawał mi się strasznie mdły: nie człowiek, tylko "figura retoryczna" Dobrego Niemca. W konfrontacji z Hansem bladł i rozpadał się w proch. Jasne, interesują mnie "dobrzy Niemcy", ale wolałabym, żeby byli bardziej ludzcy i mniej stereotypowi.
(Za to do zdrajcy nie mam zastrzeżeń... fabularnych, rzecz jasna, o etyce nie rozmawiamy. Dobrze skonstruowana, fascynująca postać.)

Język holenderski jest PRZE-PIĘ-KNY!

A film dobry, bo inny. I wcale nie romansowo-kiczowaty, jak myślałam (nienawidzę filmów, w których wojna jest pretekstem do ukazania historii miłosnej).
Nie całkiem mój styl i poetyka, ale to przecież nie takie istotne. Ważne, że miałam się w co wczuć i o czym pomyśleć.


Ostatnio zmieniony przez Hekate dnia Nie 18:28, 10 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hekate
szefowa



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Nie 22:34, 21 Mar 2010    Temat postu:

Popadłam wreszcie w zagęszczoną irackość i obejrzałam "Jarheada"

Pierwsze wrażenie - o ja pierniczę, to z daleka pachnie Kubrickiem! A ja niezbyt kocham wojennego Kubricka, bo wydaje mi się zbyt dosłowny i wkurza mnie, że nie mam tam nic do odkrywania.
Całe szczęście okazało się, że to tylko jedno z wielu nawiązań, bo ten film nie tylko opowiada o absurdach irackiej misji, ale i bawi widza intertekstualnością (Kubrick, Łowca Jeleni, stare, amerykańskie kino itp.)

Absurd poraża na amen. Mamy bezsensowne wędrówki po pustyni, bezcelowe ćwiczenia, balangi i masę ironii. W zasadzie nic się nie dzieje. Ta wojna to niekończące się czekanie na strzał, który nigdy nie pada. Pod koniec wcale nie dziwiłam się jednemu z bohaterów, że miał ochotę rozpierniczyć swoją czaszkę o usłużną ścianę - bo nie pozwolono mu działać. Bo jego misja polegała na chlaniu wody, biegach przełajowych, rozmowach egzystencjalnych, sraniu i udawaniu bohatera.

Tak, Irak z "Jarheada" jest jeszcze bardziej surrealistyczny od Iraku z "Generation Kill". A w dodatku o wiele bardziej gorzki.

Nie ma tu efektownych akcji, jest przede wszystkim nudne do porzygania żołnierskie życie. I wiecie co? Naprawdę dobrze mi się to nudne do porzygania żołnierskie życie oglądało. Serio. Ten film jest jak gorzki śmiech przez łzy i monotonią wywraca flaki do góry nogami.

Aczkolwiek nie ukrywam, że "The Hurt Locker" podobał mi się bardziej, bo ciągle balansował na emocjonalnym ostrzu noża. "Jarhead" to całkiem inna konwencja i trzeba się do niej po prostu przyzwyczaić.


Ostatnio zmieniony przez Hekate dnia Nie 22:35, 21 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alheli
wilk rumowy



Dołączył: 10 Sty 2009
Posty: 202
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Rajska Dolina

PostWysłany: Pon 18:19, 22 Mar 2010    Temat postu:

Czy na początku The Hurt Locker nie ma dźwięku? Bo u mnie przez pierwsze dwie minuty jest cisza, a cholerstwo dwa razy ściągałam i boję się, że mogę mieć film niemy. Tylko te dwie minuty oglądałam jak na razie, ale ani muzyki ani niczego. Czy tylko ja mam pecha do filmów? ;(


Wojenne ogólnie nie są moją mocną stroną, ale zrobiłam sobie listę, co chcę zobaczyć. Nawet Kompanię braci ściągnęłam, pierwszy odcinek widziałam <hurra>. I mam ochotę na resztę.

Dobrze, Chłopiec w pasiastej piżamie Wink

kopia z xeny

Podobało się. Smile

Gio, ośmiolatka, 12 lat miała jego siostra i też próbowała go przekabacić, że żydzi są źli i szkodzą Niemocom... Ogląda się dobrze i ma niespodziewaną końcówkę, ale może to dobrze. Bozia pokarała jak się u nas w rodzinie mówi. Bruno to chłopiec dość wrażliwy i chyba nie do końca rozumiał dlaczego nie może się przyjaźnić ze Szmulem i też nie zdawał sobie sprawy z tego, co się dzieje. Historia widziana oczami dziecka, więc dosyć wygładzona, bez drastycznych scen. Ale i tak smutna jak wszystkie historie z tamtego okresu.
Przypomniał mi się inny film, Język motyli, inny kraj i sytuacja też inna, bo tam nikt nie umiera, ale i tak widzę podobieństwa, odległe, ale są.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hekate
szefowa



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Śro 1:40, 24 Mar 2010    Temat postu:

Chciałam powiedzieć, że "Wiatr buszujący w jęczmieniu" to jeden z najstraszniejszych filmów, jakie w życiu widziałam. Straszny od początku do samego końca. Straszny tak bardzo, że aż nie potrafię się wysłowić.

Zaczęłam ryczeć na wstępie, a teraz to już w ogóle nie mogę się uspokoić. To jest ponad moje siły. Mogę przetrwać wszystkie bitwy, wszystkie pieprzone fronty wszystkich pieprzonych wojen świata, ale tej konkretnej psychologiczno-politycznej grzebanki nie wytrzymałam. Po prostu pękłam. Jezu. Jestem szlochającą kupką nieszczęścia.

...


może napiszę więcej, jeśli kiedykolwiek ochłonę


Edit. z 7 kwietnia
Dopowiem tylko dla porządku, że rzecz dotyczy konfliktu irlandzko-angielskiego. Aż trudno uwierzyć, że takie rzeczy działy się tak niedawno, tuż przed drugą wojną światową!
A najbardziej mnie ruszył sam rozwój IRA - że najpierw wszyscy razem przeciwko wspólnemu wrogowi, a potem podział, jak to zwykle w takich organizacjach bywa, na skrzydło umiarkowane i radykalne. I wewnątrzorganizacyjna, ideologiczna walka, w którą uwikłani są ludzie sobie najbliżsi. Czy warto w imię idei poświęcić życie własnego przyjaciela lub brata...?
Cóż. Wojnę przegrywają wszyscy, niezależnie od przewagi militarnej i odniesionych sukcesów. Każdy człowiek, chociażby nie wiem jaki był szlachetny w czasie pokoju, w czasie wojny prędzej czy później wyląduje w szambie.

Uwaga, film do gruntu tragiczny.


Ostatnio zmieniony przez Hekate dnia Pią 0:28, 09 Kwi 2010, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hekate
szefowa



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Sob 18:42, 03 Kwi 2010    Temat postu:

Dalej "zwiedzam" izraelską kinematografię i jest mi z tym naprawdę dobrze... pomijając fakt, że coraz bardziej uświadamiam sobie swoją ignorancję. Im więcej czytam i oglądam, tym mniej wiem. Ledwo co opanowałam jeden konflikt polityczny, a tu trzeba się zabrać za rozgryzanie kolejnego.

Twierdza Beaufort to bardzo... poetycki film. Jeden z tych, które pokazują wojnę od tej mniej efektownej strony: jako wieczne czekanie na Godota. Mamy ludzi - nie bohaterów, tylko ludzi, z każdym dniem coraz słabszych - mamy lordów Jimów, buntowników, niespełnionych muzyków i cholera wie, kogo jeszcze. I idiotyczny konflikt, który ciągnie się od pokoleń. I surowe piękno libańskiej przyrody. I dwunastowieczny zamek krzyżowców. Ważny jest każdy gest, każde spojrzenie, a atmosfera przed-końca kompletnie widza obezwładnia.
Smutne, mocne i nastrojowe.
A w dodatku, jak to zwykle z izraelskimi filmami bywa, działa z opóźnionym zapłonem i nie pozwala o sobie zapomnieć.


Ostatnio zmieniony przez Hekate dnia Sob 18:44, 03 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hekate
szefowa



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Pią 0:02, 09 Kwi 2010    Temat postu:

A dzisiaj obejrzałam... tak, zgadłyście, kolejny izraelski film!
Nagrodzony w zeszłym roku Złotym Lwem.
Liban

Świat widziany przez celownik (czy jak to się nazywa) czołgu. Wojna obdarta z sensu, bohaterstwa, patosu; wojna, która dla bohaterów filmu ogranicza się do cuchnącego wnętrza maszyny.
O co w tym wszystkim chodzi? Właściwie kto z kim walczy i dlaczego...?
Nikt nie wie.
Młodzi ludzie na krańcu wytrzymałości psychicznej, napięcie, które przebija ekran i sięga widza. Ktoś musi zabić po raz pierwszy, ktoś musi dowodzić, chociaż nie umie, ktoś nie potrafi powstrzymać irytacji, a ktoś inny po prostu tęskni za matką.

Sam finał, czy może raczej przed-finał, bardzo mnie zmroził, był... był przerażający, chociaż nikt tu nikogo efektownie nie mordował, ba, nikt nawet nie wyszedł z czołgu. Ale i tak miałam gęsią skórkę, brrr. Znowu zapachniało klimatem jak z "Kanału" Wajdy, szczególnie, gdy nagle zabrzmiała muzyka. Coś niesamowitego.

I przyznaję, że najbardziej mnie wzruszył dowódca plutonu, gdy wyszło na jaw, jaki jest naprawdę - załoga czołgu podsłuchała jego rozmowę z szefostwem. Wtedy okazało się, jak bardzo musiał trzymać nerwy na wodzy, żeby jego ludzie kompletnie nie odfrunęli; musiał grać twardego, bezlitosnego wodza, a przecież był tylko człowiekiem. I też ledwo wytrzymywał. W ogóle, psychologicznie ten film rzuca na kolana, prawdziwy kocioł ludzkich słabości!
Piękne... to znaczy pięknie brzydkie to było, z absurdalnie poetyckimi słonecznikami w tle, masą cholernie ruszających szczegółów wizualnych i porażającym klimatem. I fajnie, że nic nie zostało do końca wyjaśnione, że historia opowiedziana w filmie jest wyrywkiem większej całości, pełnym przemilczeń i niedopowiedzeń.

Dręczy mnie tylko podejrzenie, że były tam też jakieś nawiązania kulturowe, których nie zdołałam odczytać. W każdym razie czuję, że niektóre kadry, szczególnie z syryjskim jeńcem, miały coś wspólnego z malarstwem sakralnym, ale równie dobrze mogę mieć przewidzenia.... Ekhm. Chyba obejrzę Liban jeszcze raz i się uważniej poprzyglądam. Uwielbiam tego rodzaju filmy - za to, że mają warstwy i można je analizować pod różnym kątem.



Edit.
A na tego pana natykam się już po raz drugi i bynajmniej nie narzekam z tego powodu, hehe. Wykreował w Beauforcie i w Libanie diametralnie różne postacie - i obie były cholernie interesujące!


Oshri Cohen


Ostatnio zmieniony przez Hekate dnia Pią 0:15, 09 Kwi 2010, w całości zmieniany 7 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
murti
wilczek kremowy



Dołączył: 13 Paź 2009
Posty: 2
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szklary

PostWysłany: Śro 16:16, 12 Maj 2010    Temat postu:

Ja uwielbiam taką monotematyczność. Byle była wojenna. Teraz oglądam Pacyfik.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alheli
wilk rumowy



Dołączył: 10 Sty 2009
Posty: 202
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Rajska Dolina

PostWysłany: Czw 23:08, 13 Maj 2010    Temat postu:

Hekate napisał:
Chciałam powiedzieć, że "Wiatr buszujący w jęczmieniu" to jeden z najstraszniejszych filmów, jakie w życiu widziałam.

Uwaga, film do gruntu tragiczny.


Estoy de acuerdo contigo

Obejrzałam to dzisiaj na Ale kino i nie było to łatwe, w paru momentach miałam ochotę przełączyć na co innego. Tragizm w całej rozciągłości od początku do końca, brr. Sto razy gorsze niż to co oglądałam wczoraj (Czasem w kwietniu, film o konflikcie w Ruandzie)
O tamtym napiszę później.
Ale ten Wiatr, po nocach będzie mi to się śniło, nie płaczę, ale jestem rozbita wewnętrznie, przerażające rzeczy i takie poczucie beznadziei. Dobrze, że Hek się wypowiedziała wyczerpująco, ja nie jestem w stanie...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hekate
szefowa



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Pią 10:55, 14 Maj 2010    Temat postu:

Aha, widziałam, że w AXN puszczają - z racji festiwalu w Cannes. Ale nie oglądała, bo doszłam do wniosku, że drugi raz tego nie przeżyję... to za bardzo Boli.
Nie pamiętam, żeby jakikolwiek inny film tak bardzo wytrącił mnie z równowagi, w każdym razie na pewno nie w ostatnim czasie! Coś niesamowitego. I to bez patosu, bez holiłódzkiego przegięcia, bez łopocącej na wietrze flagi. Wystarczą nagie fakty i ironia historii.

Wcale się nie dziwię tej Złotej Palmie, wcale a wcale.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alheli
wilk rumowy



Dołączył: 10 Sty 2009
Posty: 202
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Rajska Dolina

PostWysłany: Nie 0:12, 16 Maj 2010    Temat postu:

Te zagrania z Holiłudu to mnie momentami śmieszą, a tu była naga prawda bez ozdobników i to było mocne. W niektórych momentach wychodziłam z pokoju - nic to nie dało, bo i tak słyszałam.
Film okropny, ale i tak wiele lepszy niż te holiłudy... co po niektóre ^^.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Noelle
robalique



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 2024
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 15:08, 16 Maj 2010    Temat postu:

W czerwcu "Wiatr" będzie w krośnieńskim kinie i usiłuję zachęcić klasę na wyjście. Koniecznie, raz coś dobrego.

- 1939. "Przeminęło z wiatrem", melodramat oczywiście, trochę tłuczenia się było. W tle.
- 1943. "Casablanca". Podobno Rick uosabia Amerykę. Najpierw obojętny, potem się angażuje. (Wszystko starocie, jeszcze z cenzurą).
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lunatyczne forum Strona Główna -> Gniazdo kinoluba Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
Strona 2 z 3

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin