Forum Lunatyczne forum Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Wizje - Aurora vs Maggie
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lunatyczne forum Strona Główna -> Klub Pojedynków
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Puszczyk
moderator cyniczny



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 537
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Miasto o trzech twarzach

PostWysłany: Śro 13:18, 21 Lut 2007    Temat postu: Wizje - Aurora vs Maggie

Pojedynkowicze: Aurora, Maggie
Fandom: Lost (Zagubieni) BEZ 3 sezonu
Temat: Charlie ma WIZJE (nie TELEwizję, acz WIZJE l.mn.), które przerażają go swą biblijnością. Eko wczuwa się w rolę księdza.
Forma: raczej na wesoło. Ale, jak to Zagubieni, łzy mają się mieszać z piaskiem. I ogólną wesołością <pis end laf>
Długość: nieograniczona, acz preferowana raczej długość nieeposowata.
Wymagane warunki dodatkowe: Charlie (!!!), wyspa, fioletowe niebo, lewiatan, apokaliptyczność(+Eko), Ap 2, 19-23 (Znam twoje czyny, miłość, wiarę, posługę i twoją wytrwałość, i czyny twoje ostatnie, liczniejsze od pierwszych, ale mam przeciw tobie to, że pozwalasz działać niewieści Jezabel, która nazywa siebie prorokinią, a naucza i zwodzi moje sługi, by uprawiali rozpustę i spożywali ofiary składane bożkom. Dałem jej czas, by mogła się nawrócić, a ona nie chce się odwrócić od swojej rozpusty. Oto rzucam ją na łoże boleści, a na tych, co z nią cudzołożą, ześlę wielki ucisk, jeśli od czynów jej się nie odwrócą; i dzieci jej porażę śmiercią).
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Puszczyk
moderator cyniczny



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 537
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Miasto o trzech twarzach

PostWysłany: Śro 13:19, 21 Lut 2007    Temat postu:

Piąta liczba

Desmond siedział w bunkrze nerwowo obgryzając paznokcie i czekając, aż Locke wyjdzie z kibla. Bracie! Stary mógłby się pospieszyć!
Czy on myśli, że inni nie muszą też od czasu do czasu skorzystać? Siedzi tam już od pół godziny. Szlag by to…! Cholerne konserwy, cholernego projektu Dharma!

- Stary, chyba już starczy, co? – zawołał w stronę drzwi, przestępując z nogi na nogę.
- Zaraz! – dobiegł go wściekły (i lekko wymięty) głos Locke’a.
- Cholera! – jęknął Szkot i wybiegł ze schronu.

Charlie siedział pod drzewem mango i ćwiczył nowy utwór napisany dla Claire, kiedy minął go w pełnym pędzie Desmond, sadząc susy przez zarośla niczym rączy jelonek Bambi.

- Ej! Ej! Ej! – krzyknął za nim Anglik. – Gdzie się pali? Poczekaj!
- Nie teraz, bracie! – wyjęczał Szkot zza najbliższego krzaka. – Nie podchodź mi tutaj! – wrzasnął widząc, że Charlie zbliża się w stronę zarośli.
- Co się stało? – spytał zdezorientowany muzyk, przystając w pół kroku.
- Niewa-ażne – stęknął Desmond. – Tylko mała rada: nie jedz tych konserw z bunkra.

Charlie wzruszył ramionami i wrócił do gitary. Już siadał na trawie, gdy usłyszał znajomy dźwięk. Zmarszczył brwi.
Alarm ze schronu.
John nie wpisał kodu.

Zszedł na dół, do sali operacyjnej.
- John? – zawołał nieśmiało, rozglądając się po ciemnym, szarozielonym pomieszczeniu.
Cisza. Tylko natrętne buczenie alarmu wwiercające się w uszy.
Spojrzał na zegar. Zostały niecałe dwie minuty,
- John? – krzyknął głośniej. – John, alarm!
- Nie mogę teraz! – dobiegł go stłumiony przez drzwi toalety głos Locke’a. – Słuchaj, musisz wpisać kod!
-Ych, yyy... dobrze. – Charlie zasiadł przy klawiaturze. Nerwowo spojrzał na ekran. Zielony kursor migał wyczekująco. Przeniósł wzrok na zegar.
Zostało pięćdziesiąt sekund.
- Jak to było... – zastanowił się. Z nerwów miał pustkę w głowie. – John?
Locke nie odpowiedział.
- Hm, dobrze... – lekko drżącymi palcami wpisał cztery pierwsze liczby. Miał wpisać kolejną, gdy zdał sobie sprawę, że nie może jej sobie przypomnieć. Otarł pot z czoła i spojrzał na zegar.
Dwadzieścia osiem sekund.

Jezu!
Piąta liczba, jaka jest piata liczba?
- Locke! – zawołał. – John! Jaka jest piąta liczba?
Locke odkrzyknął coś niewyraźnie.
- Co? Nie rozumiem! Jaka jest piąta liczba!?
Trzynaście sekund.
- John! – palce Charlie’go błądziły po klawiaturze.
Osiem sekund.
- Boże... 4, 8... 15... 16..., więc teraz... – kropla potu stoczyła się po nosie Anglika.

- Piąta liczba, Charlie! – usłyszał znajomy głos. Odwrócił się w stronę skąd dobiegał.
Na środku pokoju, wyrastając z podłogi, stał wielki drewniany krzyż, a na nim rozpięty wisiał Desmond. Ubrany był tylko w białą przepaskę na biodrach, a na czoło wciśniętą miał koronę cierniową, spod której wypływały mu na umęczoną twarz strużki krwi.
- Co ty...?
- Piąta liczba, Charlie. – przemówił zbolałym głosem. – Musisz znaleźć piątą liczbę, bracie... piątą liczbę... piątą liczbę...
Charlie spojrzał spanikowany na zegar:
Trzy sekundy.
- Des? – zwrócił się ponownie do Szkota, ale krzyż zniknął.
Dwie...

- Piąta liczba, piąta liczba... – wyszeptał do siebie, pocierając czoło.
Jedna...
- Loooocke!!! – wrzasnął przerażony. – Jak to było!?
Wpisał ostatnie, wybrane przypadkowo liczby i zatwierdził je klawiszem.
Zero...

Alarm zawył głośniej, a zegar oszalał: tabliczki z numerami zaczęły zmieniać się w błyskawicznym tempie, aż zatrzymały się na niezrozumiałych znakach na czerwonym tle.
- Awaria systemu! Awaria systemu! – obwieścił kobiecy głos.
Bunkier zaczął drżeć w posadach.
Charlie krzyknął i złapał się za głowę.
- Awaria systemu! Awaria systemu!
Przez hałas panujący w schronie przedarł się zniekształcony głos:
- Liczbę, Charlie! Znajdź piątą liczbę! Charlie! Charlie!

^^

- Charlie! – Anglik zerwał się przerażony na nogi.
- Jezu! – wyjęczał, otwierając szeroko oczy.
Przed nim stała zdumiona Claire, kołysząc Aarona w ramionach tak gwałtownie, że główka dziecka podskakiwała na wszystkie strony.
- Charlie? Co się dzieje? – spytała niepewnie. – Krzyczałeś...
- Jaka jest piąta liczba? – wybełkotał.
- Liczba? O co ci chodzi? Dobrze się czujesz?
Charlie rozglądał się nieprzytomnie po plaży. Nagle zauważył Johna Locke’a i Desmonda, którzy zbliżali się ku nim, rozmawiając i żywiołowo gestykulując.
- Des... – zaczął, gdy go mijali.
- Hej, bracie! – pozdrowił go ze śmiechem Szkot i powrócił do rozmowy z Lockiem.
Charlie patrzył za nimi, oszołomiony.
- Piata liczba - wyszeptał.


* * *


Claire nie wiedziała, co ma o tym wszystkim myśleć. Charlie zrobił się jakiś dziwny. Nie chciał bawić się z Aaronem, nie chciał z nią rozmawiać...
W ogóle nie chciał z nikim rozmawiać.
Przesiadywał wiecznie z Eko. Unikał bunkra.
I zabronił jej jeść te pyszne konserwy projektu Dharma.
Dziwne.


* * *

- Eko, powiedz...
- Hm?
- Czy przeżyłeś kiedyś taki silny, ale taki bardzo-bardzo silny kryzys wiary? – Charlie grzebał patykiem w ziemi, przyglądając się jak Murzyn mocuje kolejną belkę na rusztowaniu kościoła.
Eko nie odpowiedział
- Eko?
- Lepiej o tym nie mówić. – ksiądz ruszył po kolejny element.
Charlie zasępił się i zaczął budować maleńki zameczek z piasku.
- A... A miałeś kiedyś...
- Co?
- Miałeś kiedyś coś w rodzaju... w rodzaju...
- Czego?
- ...wizji? – Charlie spojrzał z nadzieją w oczy odcinające się wyraźnie bielą na tle ciemnej twarzy. Zobaczył w nich coś, co kazało mu szybko dodać: - Nie! Nie myślę o takiej wizji, wiesz... na haju, po narkotykach, ale takiej... religijnej. Prawdziwej. Uduchowionej.
Eko rzucił belkę na ziemię i uważnie przyjrzał się Anglikowi.
- A miałeś takie wizje?
- Miałem. – Charlie przyznał się. - Już kilka. Zaczęły się tak jakoś dwa tygodnie temu.

Opowiedział mu o tej w bunkrze, a potem o dwóch innych, gdzie w czasie wypadu po mango do dżungli ujrzał nagle w blasku światła Kate, ubraną w białe, ale zakrwawione szaty, trzymającą na kolanach głowę Sawyera. Kate patrzyła w przestrzeń niewidzącym wzrokiem i mówiła coś o zagładzie, siedmiu pieczęciach i wrogach Izraela.
Innym razem zobaczył Claire i Jacka stojących po kostki w morzu, ubranych w stroje jak z filmów o Chrystusie i wygłaszających wersety z Apokalipsy Świętego Jana.

- Hm... – powiedział Eko po dłuższej chwili.
- Rozumiesz coś z tego? – zapytał z nadzieją Charlie.
- Nie wszystko... – odparł szczerze Murzyn i powrócił do budowania. - ...ale się zastanowię. – dodał.


* * *

Charlie zmrużył oczy.
Nie, to niemożliwe.
Chociaż... W sumie, doświadczenia ostatnich kilku tygodni utwierdziły go w przekonaniu, że nie należy zbyt kurczowo trzymać się rzeczywistości.
- Desmond? – zapytał i pobiegł nad brzeg oceanu.

Oświetlony dziwnym blaskiem, padającym z nieznanego źródła, a właściwie wychodzącym wprost z niego, Desmond unosił się kilka metrów nad wzburzonymi falami. Spoglądał na swoją łódź, stojącą na mieliźnie. Na jej pokładzie, zgromadzeni przy burcie, stali: Sayid, Sun, Kate, Sawyer, Locke i Jack.
- Spotka ich kara. – powiedział Des.
- Co? – Charlie zamrugał w zdumieniu.
- Nie żyli zgodnie z prawami Księgi. – Claire, ubrana w zwój czerwonego aksamitu stanęła za Anglikiem.
- Nie można ich uratować. – dodał głosem proroka, nie wiadomo skąd przybyły nagle Hurley.
- Muszą zginąć... – Desmond wzniósł prawą rękę – Nie odnalazłeś piątej liczby, Charlie. Przez ciebie muszą ponieść karę. – dodał, nabrał powietrza w płuca i zaczął recytować:

„Znam twoje czyny, miłość, wiarę, posługę i twoją wytrwałość,
i czyny twoje ostatnie liczniejsze od pierwszych,
ale mam przeciw tobie to,
że pozwalasz działać niewieście Jezabel...”

Charlie zbyt zdumiony, by móc cokolwiek powiedzieć, otworzył szeroko usta. Wpatrywał się w Claire, która dołączyła do Desmonda i razem z nim mówiła:

„...która nazywa siebie prorokinią,
a naucza i zwodzi moje sługi, by uprawiali rozpustę
i spożywali ofiary składane bożkom...”

Nagle niebo rozjaśniło się, jak od potężnego wybuchu, a kiedy ściemniało, Charlie zauważył, że stało się fioletowe, jarzące się niezdrowym poblaskiem, rażącym oczy. Claire uniosła się w powietrzu na wysokość Desmonda, a Hurley dołączył do recytujących:

„Dałem jej czas, by się mogła nawrócić,
a ona nie chce się odwrócić od swojej rozpusty.
Oto rzucam ją na łoże boleści...”

- Co wy robicie? Co się dzieje!? – krzyknął Anglik, widząc, jak ocean burzy się, miotając łodzią jak skorupką orzecha. Fale zaczęły zalewać pokład, a zgromadzeni na nim rozbitkowie wyciągnęli błagalnie ręce w stronę muzyka i ułożyli usta jak do błagalnego krzyku, ale do Charlie’go nie dotarł żaden dźwięk.
Hugo również wzniósł się w powietrze i przyłączył się do Claire i Szkota.

„...a tych, co z nią cudzołożą- w wielkie utrapienie...”

Z oceanu zaczął wyłaniać się jakiś ogromny, czarny i oślizgły kształt. Wielki, pokryty łuską ogon trzasnął w łódź i złamał ją na pół. Zgromadzeni na pokładzie spadli w spienione odmęty.
Charlie zachłysnął się z przerażenia i cofnął się kilka kroków w głąb plaży.
Znał tego morskiego potwora.
I to nie z podręcznika do biologii, ani zbioru baśni celtyckich.
Ale z ilustrowanej Biblii jego matki.

„...i dzieci jej porażę śmiercią!!!” – ryknęła gromkimi głosami trójka unosząca się na niebie, a w tym momencie potwór rozwarł paszczę i połknął szczątki jachtu, wraz z trzymającymi się ich rozbitkami.

^^

- Nieee! – zawył Charlie zrywając się na równe nogi.
Rozejrzał się.
Było spokojne popołudnie. Słońce przeświecało przez białe obłoki.
Sun wieszała pranie.
Claire karmiła Aarona.
Sayid dłubał coś przy swoim namiocie.

Charlie, z kroplami potu na twarzy spojrzał na swoje dłonie.
- O, cholera! – jęknął na widok strużki krwi sączącej się z ranki na wewnętrznej części dłoni. Przyjrzał się dokładniej, ale nie znalazł w niej żadnej drzazgi. A ranka piekła niemiłosiernie, jakby ktoś przewiercał mu dłoń rozpalonym pogrzebaczem.
- Co do... - zaczął zdziwiony i trochę zły, bo nie spodobała mu się symbolika rany.

- Charlie! – Kate biegła w jego stronę. – Charlie! Włączył się alarm w bunkrze, próbowałam wpisać kod, ale nie pamiętam całości. Chciałam znaleźć Locke’a, ale go nigdzie nie ma! Charlie, musisz mi pomóc!
- Jak?
- Charlie, jaka jest piąta liczba?


KONIEC
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Puszczyk
moderator cyniczny



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 537
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Miasto o trzech twarzach

PostWysłany: Śro 13:19, 21 Lut 2007    Temat postu:

O nałogów skutkach ubocznych

- Charlie – z lasu wyszedł Eko.
Muzyk siedział i wpatrywał się smętnie w ocean. Nie odwracał się, ale podskoczył przestraszony, gdy poczuł na ramieniu ciężką dłoń księdza.
- Charlie?
- Przepraszam, nie słyszałem cię. Coś się stało z moim słuchem tam, we włazie – Charlie odwrócił twarz w stronę morza. Zdaniem Eko, wyglądał, jakby miał się rozpłakać. Co też po chwili uczynił.
- Boję się – wychrypiał po chwili Charlie, ocierając łzy. – Nie wiem, czego. Nie mogę nic napisać. Nie mogę grać.
- Aż tak źle?...
- Nie, to nie o słuch chodzi. Ale...
Ku zdumieniu Eko, Charlie ucichł i przez chwilę wpatrywał się szeroko otwartymi oczami w ocean.
Pospiesznie wstał i niezdarnie cofnął, wyciągając przed siebie lewą dłoń. Wskazywał coś, czego Eko nie widział.
- Są coraz bliżej! – zakrzyknął nie swoim głosem Anglik. – Lewiatan!
I uciekł.

<>

Zdezorientowany Hurley wracał do obozu. W jaki sposób wytłumaczyć, że Inni porwali doktora, Kate i Sawyera, żeby ludzie nie wpadli w panikę?
Nad jego głową przeleciał ten wielki zielony ptak.
- Hurley! – usłyszał swoje imię i zatrząsł się z nieuzasadnionego strachu.
Ale z krzaków naprzeciwko wybiegł Charlie.
- Ej, koleś, co tu robisz? – zdumiał się Hurley, widząc nawiedzoną minę muzyka.
- Uciekaj, jeśli ci życie miłe – Anglik złapał Hurley’a za ramię i mocno potrząsnął. – Nie widzisz tego? Niebo zrobiło się fioletowe, patrz!
Hurley niepewnie spojrzał w górę.
Spośród zielonych liści znajomo wyglądał błękitny nieboskłon.
- Dobrze się czujesz, koleś? – zapytał niepewnie Hurley. To za dużo jak na jego głowę – znosić jeszcze to, że ten angielski ćpunek oszalał...
Ćpunek.
- Naprawdę, nie widzisz tego? – Charlie miał zwężone źrenice. Ćpuny mają zwężony, czy rozszerzone źrenice?!
- Koleś, myślę, że powinniśmy razem wrócić do obozu...
Charlie zaczął odsuwać się od Hurley’a. Jego twarz wyrażała skrajne przerażenie.
- Libby? – usłyszał jeszcze, nim Charlie całkiem znikł w zaroślach.
Rozejrzał się dookoła niepewnie. Po plecach przebiegły mu ciarki.
Zielony ptak siedział na gałęzi i wpatrywał się w niego zagadkowym wzrokiem wielkich, złotych oczu.

<>

Eko wraz z Lockiem podeszli do Claire, bawiącej się w piasku z Aaronem.
- John? – z naiwnym uśmiechem wsadziła dziecko do kołyski.
- Claire, hmm... – Locke spojrzał porozumiewawczo na wielkiego Murzyna.
- Znam twoje czyny, miłość, wiarę, posługę i twoją wytrwałość, i czyny twoje ostatnie, liczniejsze od pierwszych, ale mam przeciw tobie to, że pozwalasz działać niewieści Jezabel, która nazywa siebie prorokinią, a naucza i zwodzi moje sługi, by uprawiali rozpustę i spożywali ofiary składane bożkom. Dałem jej czas, by mogła się nawrócić, a ona nie chce się odwrócić od swojej rozpusty. Oto rzucam ją na łoże boleści, a na tych, co z nią cudzołożą, ześlę wielki ucisk, jeśli od czynów jej się nie odwrócą; i dzieci jej porażę śmierci – wyrecytował Eko.
Claire zrobiła zdziwioną minę.
- Co to? – zapytała ostrożnie.
- Apokalipsa, rozdział drugi, wersety dziewiętnasty do dwudziestego trzeciego – odparł uprzejmie Eko.
- I co to ma ze mną wspólnego? – Claire zdawała się rozumieć jeszcze mniej.
- Charlie znowu bierze – krótko i dramatycznie stwierdził Locke. Usilnie starał się sprawiać wrażenie zasmuconego, ale półuśmieszek zadowolenia nagle wykrzywił jego twarz. – Musisz nam pomóc go... uciszyć.
Claire cofnęła się, wyjmując w obronnym geście Aarona z kołyski.
- Nie zrobię tego – wyszeptała cicho.
- Sama wybrałaś – Desmond pojawił się nagle i, siląc się na swego rodzaju delikatność, uderzył Claire w głowę kamieniem.

<>

Charlie krążył przerażony po dżungli, próbując zignorować nagłe przebłyski fioletu i dochodzące zewsząd głosy.
- Chodź za mną, bracie – przed nim pojawił się Desmond. Całkiem realny, jak stwierdził Charlie po dotknięciu ramienia mężczyzny.
Ruszył za nim bez słowa.

<>

- Charlie! Oni chcę coś zrobić Aaronowi! – wrzasnęła Claire, gdy tylko go zobaczyła.
Byli na skraju przepaści. Locke trzymał Kabaczka za nogi nad krawędzią.
- Nie wykorzystałeś danej ci szansy, nie uwolniłeś się od zgubnego nałogu. Oto twoja kara – Eko zatkał usta zrozpaczonej Claire i podprowadził ją ku wielkiej dziurze w ziemi.
Charlie chciał rzucić się, wyrwać ją i dziecko z ich rąk, zrobić cokolwiek, rzucić się samemu.
Locke puścił Kabaczka.
Desmond złapał wrzeszczącego Charliego i przytrzymał mocno.
- Wyspa powiedziała, że nadszedł koniec waszej historii. Twoją karą patrzenie na ich śmierć – wygłosił natchnionym głosem Eko, pobożnie składając dłonie i wpatrując się w niebo.
Krzyk Claire sprawił, że Charlie rozpłakał się w ramionach Desmonda.
Który litościwie popchnął go w stronę przepaści.

<>

Powoli otwierał oczy. Potwornie bolała go głowa.
Podniósł się gwałtownie, gdy przypomniał sobie wszystko.
Nagle zauważył, że jest nagi i siedzi w białym piasku, od którego odbija się jaskrawy blask słońca.
Spojrzał przed siebie, gdzie Desmond właśnie zakładał spodnie.
- Eee, dzień dobry – wydukał niepewnie Szkot i schylił się po pustą butelkę koniaku.
- Desmond? Co... – Charlie zmrużył oczy i niepewnie wstał. Kręciło mu się w głowie i nigdzie nie mógł dojrzeć swojego ubrania.
- Chyba nieco przeholowaliśmy wczoraj z alkoholem – Desmond spuścił głowę, próbując uniknąć spojrzenia Charliego. – Obawiam się, że moje mętne wspomnienie poprzedniej nocy obejmuje fakt, że twoje ciuchy zostały złożone w ofierze oceanowi.
Charlie ze zgrozą uświadomił sobie, że równie potwornie jak głowa, boli go tyłek.
Wreszcie złapał kontakt wzrokowy z Desmondem, który potwierdził jego najgorsze przypuszczenia.
- Och – opadł zszokowany na piasek, wstydliwie próbując zakryć swe przyrodzenie.
W tej chwili naprawdę nie był pewien, którą część historii wolałby uznać za sen.

KONIEC
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Natalia Lupin
lunatyczka gondorska



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 3952
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Minas Tirith

PostWysłany: Śro 13:52, 21 Lut 2007    Temat postu:

pomysł
A: 1
B: 2


styl: 2
A: 1
B: 1

realizacja tematu:
A: 0,5
B: 0,5

ogólne wrazenie :
A: 3
B: 1
To ostatnie jakoś tak samo wyszło. Mimo, że drugi tekst był bardziej pomysłowy i zaskakujący (szczególnie ostatni akapit Very Happy), pierwszy bardziej mi przypadł do gustu.

podsumowanie
A: 5,5
B: 4,5
Gratulujemy. A propos... dawno nic lostowego nie czytałam i ten pojedynek był prawdziwą przyjemnością Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aurora
szefowa młodsza



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 6548
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 17:58, 21 Lut 2007    Temat postu:

Meg dostanie solidnego kopa, bo jest kłamczuchą a jej tekst najzwyczajniej w świecie borski Very Happy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
yadire
gryfonka niepokorna



Dołączył: 02 Wrz 2005
Posty: 1892
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Śro 19:09, 21 Lut 2007    Temat postu:

Dobra. Dwa świetne lostowe tekściki naraz to coś, czego nie można tak po prostu bez komentarza zostawić. Zwłaszcza, że to pojedynek.
Przede wszystkim: gratulacje dziewczyny! Czytałam niewiele takich cosików z LOST, bo zwyczajnie się ich boję. Bo to w końcu nie jest takie proste pisać do serialu czy filmu, tak mi się przynajmniej wydaje. Ale tu jestem pod normalnym wrażeniem! Pojedynek pierwsza sortacja pomarańczy (nie pytajcie...).

No to oceniamy.
pomysł
A - 1,5
B - 1,5
Trudno mi się zdecydować, jak to rozsrzygnąć. Tekst A jest moim zdecydowanym faworytem z kilku względów, ale tekst B też ma to coś. Ostatecznie, pomysł B jest bardziej zaskakujący, A było czymś, czego oczekiwałam, to też dobrze. Czyli po pół (:

styl czyli coś, czego niegdy nie umiałam oceniać.
A - 0,5
B - 1,5
W A miałam kilka razy wrażenie, że Autorka nie do końca umie coś ubrać w słowa.

realizacja tematu
A - 0,5
B - 0,5

ogólne wrażenie
A - 3
B - 1
Jestem subiektywna, ale w tej kategorii mogę. Choć A jest bardziej typowy to jednak ma coś, czego mi brakuje w A. I nie pytajcie co, to ale sama nie wiem.

podsumowanie
A - 5,5
B - 4,5
Inne uwagi:
Cytat:
w czasie wypadu po mango do dżungli ujrzał nagle w blasku światła Kate, ubraną w białe, ale zakrwawione szaty, trzymającą na kolanach głowę Sawyera. Kate patrzyła w przestrzeń niewidzącym wzrokiem i mówiła coś o zagładzie, siedmiu pieczęciach i wrogach Izraela.
Sawyer! Niach niach (:
Cytat:
- Charlie! – Kate biegła w jego stronę. – Charlie! Włączył się alarm w bunkrze, próbowałam wpisać kod, ale nie pamiętam całości. Chciałam znaleźć Locke’a, ale go nigdzie nie ma! Charlie, musisz mi pomóc!
- Jak?
- Charlie, jaka jest piąta liczba?
Jakie to życie bywa przewrotne.

Jednak tego jednego fragmentu dłuuuuuuuugo nic nie przebije:
Cytat:
- Chyba nieco przeholowaliśmy wczoraj z alkoholem – Desmond spuścił głowę, próbując uniknąć spojrzenia Charliego. – Obawiam się, że moje mętne wspomnienie poprzedniej nocy obejmuje fakt, że twoje ciuchy zostały złożone w ofierze oceanowi.
Charlie ze zgrozą uświadomił sobie, że równie potwornie jak głowa, boli go tyłek.
Wreszcie złapał kontakt wzrokowy z Desmondem, który potwierdził jego najgorsze przypuszczenia.
- Och – opadł zszokowany na piasek, wstydliwie próbując zakryć swe przyrodzenie.
W tej chwili naprawdę nie był pewien, którą część historii wolałby uznać za sen.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hekate
szefowa



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Śro 19:42, 21 Lut 2007    Temat postu:

Jesssu, aleście sobie temat wybrały, niech was cholera!... Wink Jak narazie ze wszystkich serii Lostów najbardziej nie lubię tych odcinków z Maryjkami, wizjami i innymi pierdołami. No ale cóż, film filmem, a opowiadania opowiadaniami. Trza się brać do łoceniania!

Pomysł
Zdecydowanie i absolutnie opowiadanie A. Wizje są świetne, oryginalne, a nawet nieco kontrowersyjne he he. Gra pieczęciami, symboliką, biblijnośćią w ogóle i w szczególe. Chociaż kiblowy początek moim zdaniem trochę nie tego Wink
Drugie opowiadanie rozwiązane z lekka zbyt... popularnie Wink Alkohol alkoholem, jak dla mnie wygrywa pieczęć i niedopowiedzenie.
A - 2
B - 1

Styl
Oba są dobre stylistycznie, ale w dwójce pojawiają się dziwolągi składniowe. Stąd moja ocena.
A- 1,5
B -0,5

Realizacja tematu
A - 0,5
B - 0,5

Ogólne wrażenie
A - 3
B - 1

Jestem absolutnie całym sercem za opowiadaniem A Smile
Drugie jest sympatyczne, ale za dużo chaosu i brak tej... mrruuu... mistycznej werwy.
Nu, dziołchy, gratuluję wyjątkowo ciekawego pojedynku! Nie postaje mi nic poza podsumowaniem, co też niniejszym czynię.

A - 7
B - 3


Howgh!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maggie
niepoprawna hobbitofilka



Dołączył: 09 Wrz 2005
Posty: 2126
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Świętokrzyska Łysa Góra ;)

PostWysłany: Śro 23:26, 21 Lut 2007    Temat postu:

A Ora niech siedzi cicho, bo jej tekst jest wspaniały!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Remusek17
wilkołaczek - lord knajpiany



Dołączył: 24 Mar 2006
Posty: 2959
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Hogwart

PostWysłany: Pią 21:21, 23 Lut 2007    Temat postu:

na razie musze ocene do konca przemyslec
ale oba teksciki sa dobre Wink
szczegolnie 1-szy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vellocet
wilczek kremowy



Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 69
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 8:57, 27 Lut 2007    Temat postu:

Na początek chciałam pogratulować obu autorkom, bo obydwa teksty są naprawdę świetne Wink Co prawda z ukłonami przechylam się raczej w stronę tekstu A, ale nie dlatego, że B był gorszy - po prostu nie miał w sobie 'tego czegoś', co odnalazłam, czytając fragment pierwszy.
A więc, jak to się rozkłada w punktach:

Pomysł:
A - 1,5
B - 1,5
W A podobały mi się wizje, jak to już napisała Hekate, rzeczywiście nieco drastyczne, ale i ciekawe Wink W B - oczywiście koniec. Mimo wszystko, zakończenia 'polanego alkoholem' absolutnie się nie spodziewałam ;pp

Styl:
A - 1,5
B - 0,5
Nie potrafię dokładnie określić, co nie gra mi w drugim opowiadaniu, ale coś to jednak jest. W niektórych miejscach nieprzyjemnie zgrzytało.

Realizacja tematu:
A - 0,5
B - 0,5
Co właściwie można powiedzieć.. temat zrealizowany bardzo dobrze w obu przypadkach, nie brakuje żadnych elementów.. yay! ^^

Ogólne wrażenie:
A - 3
B - 1
Tak jak pisałam na początku. A jest ciekawe, wciągające; dużo dialogów, ale i świetne opisy - w B brakuje mi tego humoru i.. atmosfery, po prostu atmosfery. Co nie zmienia faktu, że ten także fragment ma wiele wątków, które możnaby zaliczyć na plus (Hurleey! ^^).
Ai, co do początku w A - uśmiałam się jak głupia. Przy porównaniu do jelonka Bambi dostałam niepohamowanego napadu chichotu Wink

Podsumowanie:
A - 6,5
B - 3,5
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nightwish
Gość






PostWysłany: Wto 18:02, 27 Lut 2007    Temat postu:

kurcze chętnie bym ocenił, przeczytał itp ale ni w ząb się nie łapie w LOSTowym świecie bo nie oglądam
Powrót do góry
Hekate
szefowa



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Wto 19:33, 27 Lut 2007    Temat postu:

Ta, znam ten ból. Też bym sobie poczytała fanfiki Ory do 'Skazanego na śmierć', ale zdaje się, że bez znajomości serialu, to się mija z celu Sad A serialu ściągać mi się nie chce, obejrzę tylko wtedy, jak mi z nieba spadnie, tudzież jakaś koleżanka się zlituje i płyty pożyczy. (a nie mam DVD, więc to bardzo wątpliwe)

I to jest właśnie, cholera, problem z fanfikami.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nightwish
Gość






PostWysłany: Wto 21:41, 27 Lut 2007    Temat postu:

A nawet zacząłem czytać, bo fajnie się zapowiada ale po pięciu różnych imionach któe nijak się do siebie mają albo mają się do siebie w jakiś skomplikowany sposób to wymiękam. acz mam szczere chęci ^^
Powrót do góry
blaidd
moderator byroniczny



Dołączył: 27 Lut 2006
Posty: 2429
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ra-setau

PostWysłany: Nie 14:21, 11 Lis 2007    Temat postu:

Ten pojedynek już tak długo wisi i nie jest zakończony?!
Czytając, myślałam, że sobie po prostu skomentuję, a tu dochodzę do końca komentarzy i nie ma rozwiązania, więc dam też ocenę.

Pomysł:

A: 2
B: 1
Jednak A bardziej przypadł mi do gustu, w pierwszej części płakałam ze śmiechu, później zrobiło się tak bardzo mistycznie i zapadająco-w-pamięć... Tekst B - koniec wielce mniamniuśny jeśli go sobie wyobrazić, no i oryginalny.

Styl:

A: 1,5
B: 0,5
A jest jednak zgrabniejszy.

Realizacja tematu:

A: 0,5
B: 0,5

Ogólne wrażenie:

A: 3
B: 1
Tak. Jak już pisałam, A bardziej zapadł w pamięć. Charlie jest słodki, początek jest kwikaśnie groteskowy, koniec obrazowo mistyczny. W B bardzo spodobał mi się Hurley, no i koniec. Mru*.

Podsumowanie:

A: 7
B: 3

Gratuluję!

* Co nie znaczy, że nie chciałabym być na miejscu Charliego w tej scenie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Puszczyk
moderator cyniczny



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 537
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Miasto o trzech twarzach

PostWysłany: Nie 16:46, 11 Lis 2007    Temat postu:

Ma pięć ocen! Teraz można zamknąć. ^^

Tekst A - 31,5
Tekst B - 18,5

Zwycięzcą jest *Maggie*!

Gratuluje i życzę szybszych rozstrzygnięć -_-"
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lunatyczne forum Strona Główna -> Klub Pojedynków Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin