Forum Lunatyczne forum Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Cisza

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lunatyczne forum Strona Główna -> Archiwum literackie / Fanfiki / Lodówka trolla Świreusa
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aurora
szefowa młodsza



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 6548
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 15:16, 05 Gru 2005    Temat postu: Cisza

WIęc... Cisza to fik Lunatyczny, ale na poważnie. Znaczy, chciałam, zeby wyszedł na powaznie, ale końcówka jest tak podniosła, że chyba nieco groteskowa...
A zresztą. To wy oceniajcie. Mnie nic tam do samooceny. Zainspirowany otaczającym światem. Dedykowany wszystkim Lunatyczkom.


Cisza

„Where once was light, now darkness falls”
“Gollum’s Song”


Cisza. Obezwładniająca, zachłanna cisza. Nawet wiatru nie słychać. Tylko cisza, niczym niezmącony bezdźwięk. Cisza. Nikt nie potrafi sobie wyobrazić jej ogromu. Nawet najzwyklejsza cisza samotnego wieczoru nie mogłaby się równać z Ciszą.
Dagor Daegor. Bitwa Straszliwych Cieni. Pozostała po niej tylko Cisza. Bezkresne pustkowie, szare, umarłe, tworzące jedność z niebem.
Nie ma krwi. Nie ma zwłok. Nie ma nic. Bitwa Straszliwych Cieni. Pozostała po nich tylko Cisza…

***

Szare światło obudziło Bachusa. Zasłonki lekko falowały nad kaloryferami, a z przedpokoju dochodził zapach kawy. Za oknem padał śnieg.
- Wstawaj – do pokoju zajrzała kędzierzawa głowa Hekate. – Spóźnisz się do pracy.
- Już, już – podniósł się z ociąganiem z ciepłej pościeli. Nie miał ochoty, ani sił, żeby iść taki kawał drogi do pracy. Potworny kac nękał jego głowę po wczorajszej libacji.
W końcu, kiedy nieco wyraźniejszy wyszedł z łazienki, Hekate dopijała już swoją kawę. Spojrzenie jej oczu, jak zwykle nieco zaczepnych, wytrąciło go z równowagi. Jak ona to robi, że niezależnie ile wypije, i tak zawsze jest trzeźwa?
- Szefowo… Może ja bym jednak dzisiaj… został w domu? – spytał nieco błagalnie. – Joan sobie poradzi sama, a ja…
- Nie sądzę, żeby była w lepszym stanie, niż ty – odpowiedziała zdawkowo. – Ale to już twoja sprawa.
Zachmurzony, usiadł i posmarował kromkę chleba dżemem.
- Czyli muszę iść? – ni to stwierdził, ni zapytał.
- Ja tego nie powiedziałam – odparła, ale uśmiechnęła się lekko kącikiem ust. Hekate miała dar do zjednywania sobie ludzi, jak to czasem mówiła Aurora – „Szefowa ma posłuch u ludzi i zwierząt”.
- To ja już idę – rzucił zadziornie i wyszedł z mieszkania, prawie w biegu zakładając szary płaszcz.
Kuzynka czasem naprawdę go denerwowała.

***

Jednak do Knajpy szedł spacerkiem przez Toruń. Jego miejsce pracy znajdowało się chyba w najmroczniejszej dzielnicy miasta. Pod obłażącymi z farby kamieniczkami nierzadko leżeli zapici do cna menele. Po ulicy walały się śmiecie i chodziły brudne zwierzęta. Bezdomne psy i koty, tłuste szczury i jeszcze okropniejsze stwory. Raz Meg doznała wstrząsu na widok wychudzonej psiny z różowym jelitem wystającym z odbytu.
Ale oto był przed słynną wśród polskich potteromaniaków Dziuplą Pod Księżycem.
Bachus pracował w niej od niedawna, więc nie zdążył poznać wszystkich Lunatyczek. Najczęściej spotykał Joan, pracującą w barze na pół etatu, i Aurorę, wynajmującą pokoik nad Knajpą. Ale parę razy wpadł na wziętą prawniczkę Ceres, czy też Indygo, która odznaczała się naprawdę wybitnym intelektem.
Zielone, ‘hobbickie’ (jak to często mówiła z dumą Ori) drzwi były otwarte. Wewnątrz Meg piła herbatkę, rozmawiając o czymś z zakatarzoną Aurorą.
- Cześć dziewczyny – rzucił wchodząc.
- Ooo, Bachus – wyrwało się Aurorze. Zaraz też zakasłała.
- Gruźliczka – pokręciła głową z politowaniem Meg. – Ja już muszę się pożegnać, zaraz zaczynają się wykłady. Pa.
Zsiadła z wysokiego stołka, pomachała jasną dłonią i wyszła z Knajpki. Auri kichnęła potężnie i zwróciła na Bachusa zaczerwienione oczy.
- Nie, nie mam alergii – uprzedziła pytanie.
- Miałem zapytać, czy by ci nie zrobić herbaty z rumem… A może pójdziesz do lekarza? – zaproponował dziewczynie. Ta wytrzeszczyła oczy i prychnęła.
- Ta, żadnych lekarzy, czy dadzą mi antybiotyki, czy nie, to i tak niczego nie zmieni – wychrypiała.
- No to siadaj, zrobię ci tej herbaty – wsunął się za ladę, zaparzył herbatę i nalał trochę złocistego płynu do szklanki. – Masz i wracaj do łóżka. Nie mam zamiaru patrzeć bezczynnie, jak sobie wykasłujesz płuca!
- Dobra, dobra – odpowiedziała i powlokła się do schodów.
Został sam w przytulnym, acz ciemnym pomieszczeniu. Ogień żarzył się w kominku, a okna zasłonięte były ciężkimi, bordowymi kotarami.
Głównym źródłem światła był zachowany w duchu średniowiecza żyrandol. Na obitych ciemnozielonym suknem ścianach wisiały oprawione w antyczne ramy pierwopisy opowiadań Knajpianych Szefowej, Joan, Aurory, Angel i Pusza. Także i dzieło Trilby, przedstawiające „Lunatyczne” znalazło sobie miejsce na ścianie. Poza tym, dollsy Noelle, wprawdzie nie ukazywane całemu światu, były pieczołowicie przechowywane przez Lunatyczki.
Krzeseł ze srebrno-zielonymi obiciami podobno Hekate szukała w antykwariatach prawie połowy Polski, tak jak i rzeźbionych, drewnianych stołów.
Bachus uśmiechnął się lekko i przetarł ladę burą szmatką. Życie w Dziupli było prawdziwą sielanką.

***

„There are more things in Heaven and Earth
Than are dreamt in your philosophy”
Shakespeare


- Bachus! – wrzasnęła Joan, wbiegając do Knajpki I brudząc podłogę śniegowym błotem, spływającym z glanów.
- Dzień dobry – nieco przestraszona klientka spojrzała na Herod-babę z rozwianym włosem. Bachus spokojnie wymieszał drinka i podał kobiecinie.
- Proszę, pani drink – dodał uspokajającym tonem. Podszedł do Joan i zaciągnął ją na zaplecze.
- Zgłupiałaś? – zawołał zdenerwowany. – Zamierzasz już do reszty spłoszyć jakichś… normalnych klientów?
Trzeba było przyznać, że Dziupla nie cieszyła się jakimś wielkim zainteresowaniem, ale dzięki staraniom Lunatyczek udawało się wychodzić nawet na plus. Aczkolwiek klientela była potrzebna i wyczekiwana z utęsknieniem.
- Oj, Bachus, daj spokój – machnęła niedbale ręką. – Zamiast się ucieszyć, że przyszłam, pokonując te wszystkie przejścia dla pieszych…
- O, tak właśnie mi się wydawało, że Joan przyszła – na schodach stanęła, przecierając zmrużone oczy, potargana Aurora. Wełniany sweter smętnie wisiał na chorej, a kredowobiała twarz promieniowała w mroku.
- Masz słuch, jak nietoperz – wyszczerzyła się Jaśka. Ori smarknęła raz i dwa, by po chwili zanieść się kaszlem.
- Wracaj do łóżka, a to już! – Bachus pogroził jej palcem.
- Ja tylko chciałam Jo zobaczyć, noo… Tak mi nudno.
Po chwili jednak wróciła na górę, zniechęcona morderczym spojrzeniem Bachusa. Który zresztą teraz przyglądał się plamom pozostawionym przez glany Joaśki.
- Przebierz się i posprzątaj, dziewczyno – warknął zdegustowany. – To nie jakieś bzdetne fanfiction, u nas nie pracuje Filch.
- Niestety… - westchnęła Joan, wychodząc z szatni w dość zwyczajnym ubraniu, nie licząc psychodeliczno różowych ciapków-piesków (które zresztą były prezentem urodzinowym od Noelle).
Po chwili Bachus powrócił za ladę, a Joan złapała mopa, którym usilnie próbowała zmyć plamy z drewnianej podłogi. Dziupla była dość pusta, w kącie siedziało dwóch podejrzanych mężczyzn, a przy drzwiach drinka sączyła kobieta przestraszona przez Joaśkę.
Ale nie zawsze było tak, jak dziś. Bachus z uśmiechem wspominał ostatni zjazd Mirrielowiczy, który odbył się, de facto, właśnie w Knajpce. Na tę okazję Noelle wyciągnęła nie wiadomo skąd naturalnej wielkości plakat z Severusem Snapem – Alanem Rickmanem.
Nagle poczuł, że ktoś go ciągnie za rękaw. Obejrzał się i zobaczył Aurorę.
- Co ty tu, do cholery, robisz? – szepnął do dziewczyny. Wyglądała żałośnie.
- Jestem głodna – stwierdziła płaczliwie. – Co mogę zjeść?
- To mnie się pytasz? – odparł zszokowany.
- Nooo… Zaproponuj coś! – odpowiedziała niepewnie.
- Kanapkę? Nie wiem, zajrzyj do lodówki – rzekł zdziwiony. Ori z tą swoją bezradnością była jak dziecko we mgle. Na dodatek dziś pewnie znowu czytała Tolkiena i słuchała muzyki, co ja rozkojarzyło do reszty.
- Witaj Bachusie – drzwi otworzyły się, wpuszczając do środka uśmiechniętą i zaróżowioną od mrozu Szefową.
- To, co zwykle? – zapytał, nalewając wina do kieliszka.
- Oczywiście – roześmiała się i klepnęła w ramię Joan, siłującą się z mopem. – Cześć Ori, słabo wyglądasz.
- Dzięki – odrzuciła nachmurzona Aurora i wyciągnęła z szafki ‘lajkoniki’. Po chwili wyszła.
- Co ciekawego u was słychać? – zapytała Hekate.
- Po staremu – wzruszył ramionami Bachus. – A u ciebie?
- A, byłam dziś na nowym przedstawieniu, mam napisać recenzję – zaśmiała się. – Było tak beznadziejne, ze aż śmieszne…
Nagle zamilkła na widok miny Bachusa. Widział najdziwniejszą rzecz w swoim życiu.
Do Knajpki weszło trzech facetów w czerni i ze… niemożliwe… nierealne… przecież to jest Toruń, Polska, XXI wiek…
- Szefowo, czy ty widzisz to, co ja? – spytał Hekate. Ta jednak zastygła w osłupieniu patrząc na przybyszy.
- Archanioł Gabriel, Michale i Rafael – pierwszy wyciągnął płonący miecz i uśmiechnął się ostro zakończonymi zębami. – Służby Specjalne Jego Najwyższej Mości Boga.
Przez chwilę panowała całkiem zwyczajna cisza. Zaraz jednak Joan złożyła mopa w pozycji miecza i odsunęła się nieco od ściany.
- Armageddon! – wrzasnęła i rzuciła się na najbliżej stojącego Michaela. Ten nawet palcem nie ruszył, a z jej rąk mop wyleciał.
Dziwni goście z kata wstali i stanęli przy Archaniołach. Szaty na nich spłonęły, objawiając czarne łuski i ogromne, błoniaste skrzydła.
Bachus i Hekate patrzyli oniemiali. Na schodach rozległy się ciche kroki.
- Czy… - Ora, przebrana w codzienne ciuchy wparowała do baru. Po chwili jednak stanęła bez tchu.
- Mój Boże – szepnęła, poprawiając okulary. – Ja widzę diabła, czy anioła?!
- Głupia – ocknął się z letargu Bachus. Lecz Gabriel tylko się zaśmiał.
- Ach, dziewczyno, że ty nie wiesz, jak bliskie prawdzie twe słowa są! – zawołał głuchym głosem. – Bo między aniołem, a szatanem różnica jest niewielka… Czasem wręcz niewidoczna…
I wyszli, czarni jak noc i smoki przypominający. Z ulicy dobiegł wrzask.
Hekate podeszła do nieprzytomnej Joan. Orora bezwolnie sięgnęła po kawę z ekspresu i wlała w siebie duszkiem.
- Glaurung – nagle wydusiła z siebie Hekate.

***

„Tylko martwi widzieli koniec wojny”
Platon


Aurora wyszła z Dziupli. Rzucana dreszczami i kaszlem szła przed siebie, pomiędzy martwymi ciałami. Krew, wszędzie krew. Spokój. Nawet samochody nie buczały. Śnieg zmieszany z krwią, ciemne niebo. A na nim czarne sylwetki. I nagle wycie.
- Ngwaw – szepnęła. Nieprzytomna szła dalej. To koniec.
- Hej, ty! – krzyknęła piskliwie w kierunku jednego z cieni. Poczuła, że po policzkach spływają jej łzy. Zakasłała.
Cień zniżył lot. Zawył i zatrzepotał skrzydłami. W jego dłoni lśnił miecz czerwony, jak krew. Oczy błyszczały. Wylądował.
- Witaj – syczący głos. – Kim jesteś, by mnie wyzywać?
- Omnia fui et nihil expedit – odrzekła przez łzy. Roześmiał się.
- Pięknie powiedziane, człowieku – ukłonił się lekko. – Jeśli ktokolwiek przeżyje, twe imię będzie sławione przez wieki, jako Taj, Która Wyzwała Rafaela.
- Nie zależy mi na sławie! – odkrzyknęła. – Chcę tylko miecza, który będę w stanie podnieść, by cię zniszczyć, Rafaelu!
- Wiesz, ze nie ma dla ciebie nadziei, a jednak wciąż w nią wierzysz! – zawołał pełen bałwochwalstwa.
- Daj mi miecz, którym cię pokonam! – zadrżała pod spojrzeniem ognistych oczu.
A on, jakby pchany inną wolą, podał jej ognisty miecz. Był lekki, jak wiatr, a zarazem biła odeń potęga tysiącleci. Podniosła go do góry, a on dzierżył włócznię.
I walczyli ze sobą – chora dziewczyna z Czerwonym Archaniołem. Lecz dzierżyła Miecz jago i po wielu minutach zadała ostateczny cios.
Rafael upadł na kolana i spojrzał w jej twarz. Umierała. Zbyt wiele krwi wypłynęło z jej ran, by przeżyła.
- Aurora! – usłyszała krzyk Meg.
- Kiedy się znów spotkamy, będziemy walczyć po tej samej stronie, Dziecię Półmroku – ujął ja Archanioł w swe ramiona i skonali oboje.
- Ngwaw – szepnęła Ori przed śmiercią.
Margaret podbiegła i wyciągnęła ku sobie Aurorę. Ciało Archanioła rozpłynęło się na wietrze i wycie rozbrzmiało dokoła.
Przytuliła do siebie jeszcze ciepłe, acz pozbawione właścicielki, ciało. Zapłakała nad Aurorą Engwar.

***

W takiej to pozie zastali je Hekate, Joan i Bachus.
- Poległa! – krzyknęła Meg z ogniem w oczach. – Poległa, pokonawszy pierwej swego przeciwnika!
- O nie… - Joan podbiegła do Aurory. – Nie…
- Tego się bałam – zasmuciła się Hekate i spuściła wzrok. Bachus milczał, wpatrując się w czerwono-czarną breję na której spoczywało ciało dziewczyny.
- Odeszła, jak wojowniczka – szepnął zbolały głos. To Noelle, wracając ze szkoły, trafiła w miejsce walki. Twarz jej przedstawiała ból, ale w oczach błyszczało cos na kształt nadziei.
- Dzięki swojemu uczynkowi zdobyła miejsce w hufcu, który wyrusz do walki, gdy już nic nie pozostanie do stracenia – rzekła nawiedzonym głosem Noelle.
- Więc i my je sobie wywalczmy – sucho podsumowała Hekate. Meg wyciągnęła z martwej dłoni Ori Ognisty Miecz, i oszołomiona ruszyła przed siebie. Joan za to ujęła włócznię Rafaela i wzniosła ku górze.
- Przysięgam! – wrzasnęła. – Przysięgam, że pomszczę tę śmierć, a jeśli tego nie zrobię – niech mnie ciemność na zawsze pochłonie!

***

Margaret pełna nienawiści i żalu, biegła przed siebie. Miecz w jej ręku gorzał czarnym płomieniem.
- Kto ci zezwolił na dzierżenie miecza Rafaela, niewiasto? – dobiegł do jej uszu cichy głos. Raptownie odwróciła się i spojrzała w oczy przeciwnika. Glaurung.
Nie wiedziała, ale był to jeden z przybyszów siedzących w Dziupli przed Rzezią Niewiniątek, jak nazwano ten dzień.
- Zezwoliło mi truchło przyjaciółki, która poległa z ręki Rafaela, pierwej go zabiwszy! – odkrzyknęła. – Wyzywam się, o gadzie czarny jak noc!
- Więc przyjmuję twe wyzwanie, dziewczyno! – zza pasa wyciągnął topór. – Będziesz pierwszą niewiastą, której krwi zazna topór Serafina!
Ale miecz Rafaela okazał się silniejszy. Meg, pchana nienawiścią i smutkiem, była mieczem, a miecz był nią. Złamała rączkę toporu i zasiekła Serafina, którego ciało wyparowało.
Ona zaś podniosła się, straszna i piękna, umazana w czarnej krwi. A kto by w tej godzinie spojrzał w jej oczy, z pewnością by oszalał.

***

Bachus zginął, gdy wraz z Hekate i Noelle walczyli z Michaelem. Hekate padła pod ciosem kopii Cherubina. Noelle otrzymała zdradziecką strzałę dzielnie broniącego się Gabriela, najpotężniejszego z Pięciu Jeźdźców Apokalipsy. Jednak do Joan przyłączyła się Meg i wspólnymi siłami zadały klęskę Gabrielowi. Aczkolwiek, Margaret także odeszła, zmożona smutkiem i cierpieniem.
Joan została sama. Jedyna, ostatnia, bo w całym świecie nie pozostał już nikt, kto śmiałby posiadać ciało.
Padła na kolana i ułożyła przed sobą Miecz Ognisty. Niewidzącym wzrokiem spojrzała na Noelle i Meg. W oczach zakręciły się jej łzy.
- O, Auroro! – załkała. – Nie pomściłam cię, nie uratowałam ich! Czekają mnie wieczne ciemności!
I nagle poczuła przypływ nadziei. Jeśli teraz należy do ciemności, to być może….
Joan Odważna przeszyła własne serce mieczem. Wyzionęła ducha, lecz już nie należała do ciemności.
Dokonała przysięgi. Pomściła Aurorę, zabijając ostatniego wysłannika ciemności – siebie.

***

Minęły wieku, nim rozpoczęła się Ostatnia Bitwa. Dagor Daegor. Bitwa Straszliwych Cieni. Jedyna wojna, której koniec widzieli tylko martwi.
A pośród Cieni Pana znalazły się one – Lunatyczki walczące do końce i Bachus. Dla nich czas był sekundą, pełną szczęścia, ze znów są razem. Aurora Chorowita, Joan Odważna, Meg Straszliwa, Hekate Niepokonana i Noelle Widząca. Jak się jednak okazało – było ich więcej. Ceres, Aniel, Indygo, Lora i wiele innych spotkało się wśród Cieni.
Też wśród nich, jako jedyny z Pięciu Jeźdźców, był Rafael. Pan go przydzielił, ponieważ wykazał się prawdą i posłuszeństwem podczas Rzezi. I spotkała go Aurora.
- Wiec znowu się widzimy – ukłoniła czoła przed Archaniołem.
- O, tak, Dziecię Półmroku – uśmiechnął się olśniewająco. – Teraz jednak będziemy walczyć razem, czy tego chcesz, czy nie.
- Chcę, panie – odparła cicho. – Bowiem nie pragnęłam nigdy prawdziwie zabijać przyjaciela.
- Więc może zechcesz bić Wroga – ukłonił się Rafael.
- Niech się tak stanie.

***

Nadszedł upragniony dzień bitwy. Wojska Cieni naprzeciw siebie stanęły i walczyły. Raz na jedną, raz na drugą stronę przechylały się szale zwycięstwa. Wszystko było straszne i zmącone. Gdyby to widział jakiś człowiek, pomyślałby, że to się dwie burze ścierają, dwie potęgi – bo tak było w istocie. Lecz ani jeden żywy nie widział Dagor Daegor. Tylko martwi widzieli koniec wojny. Tylko Cienie go zobaczyły.
Bo oto usieczon został Lucyfer, więc jego armia rozpierzchła się na wszystkie strony. Wojska Pana zwyciężyły, zdziesiątkowane, ale zwyciężyły. Wśród nich garstka Lunatyczek pozostała. W nagrodę dał im Pan wieczne szczęście.
I tak oto martwi i żywi już na zawsze wynieśli się z Ziemi, gdzie zapanowała Cisza.

KONIEC
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Joan P.
moderator upierdliwy



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5924
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tęczowa Strona Mocy

PostWysłany: Pon 16:32, 05 Gru 2005    Temat postu:

Jeny...
(Joan chlipie nad własnym trupem)
Tego się nie spodizewałam. Faktycznei fik o wiele poważniejszy niż dotychczasowe. I - trodnu mi to inaczej określić - gotycki.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maggie
niepoprawna hobbitofilka



Dołączył: 09 Wrz 2005
Posty: 2126
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Świętokrzyska Łysa Góra ;)

PostWysłany: Śro 13:45, 07 Gru 2005    Temat postu:

Oooo. Mocne, Aurora, mocne.
Cytat:
A kto by w tej godzinie spojrzał w jej oczy, z pewnością by oszalał.

Nigdy jeszcze nikogo nie mordowałam Ognistym MIeczem, ale muszę prznać, że... teraz świetnie mi to wyszło.
No... No, Joan ma rację - gotyckie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hekate
szefowa



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Śro 19:03, 21 Gru 2005    Temat postu:

Nieco gorteskowa? Ori, toż to Gombrowiczem zalatuje! Albo "Balladyną", gdzie jeno sufler żywy się ostał. Widzę, że chorujesz na tę samą chorobę, co ja kiedyś - obojętnie co chcesz napisać, to i tak zawsze wychodzi ci absurd Wink
Zapowiadało się interesująco, bo inaczej niż zwykle. PRAWDZIWA knajpka, my-rzeczywiste... ale potem wszystko się rozwiało w oparach przerysowanej grozy.
Trudno, nie będę miodzić - to nie jest dobre opowiadanie. Bardzo nierówne treściowo a do tego niestaranne literówkowo.
Fajnie, że próbujesz czegoś nowego. Ale potrzeba Ci sporo ćwiczeń w prozie realistycznej.

Szefowa Z Mieczem Ognistym W Dłoni
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aurora
szefowa młodsza



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 6548
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 19:32, 21 Gru 2005    Temat postu:

To miała być apokaliptyczna wizja... i stąd przerysowana groza. Bendem siem bronić, jak to broni na lekcjach polonistka tych 'cudownych' opisów przyrody w Panu Tadziu.
Przesadziłam, aby uwznioślić... Wink
Gombrowicza nie czytałam nic. Balladynę dawno temu, i wiem że lubiłam Balladynę...
Musze poćwiczyć, i to jest racja. Tyle, że nie lubię prozy realistycznej... realizm, fuj, znaczy, może być z czymś codziennym... ale do ffów forumowych mi nie pasuje...
oczywiście, twoje opowiadanie to co innego, ja tam nie umiałabym zrobić z Lunatyczek porządnych kobiecin, pracujących, spotykających się przy kawie... to by było strrraszne...
Coś anty-maryśka zuzanna.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hekate
szefowa



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Śro 19:35, 21 Gru 2005    Temat postu:

To rzuć tematy lunatyczne na czas jakiś. Napisz opowiadanie "ałtorskie". Dosyp magii do rzeczywistości i pomieszaj. To zawsze skutkuje Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aurora
szefowa młodsza



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 6548
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 19:38, 21 Gru 2005    Temat postu:

Właśnie coś na ten temat próbowałam, 'Trwałość pamięci' znajduje się w Szufladzie Bogina Kleofasa... napisana na szkolny konkurs, ponoć nawet zajęłam I miejsce... z jakimś pierwszoklasistą (nie zdziwiłabym się, żeby okazało się że tylko my oddaliśmy prace). Huh.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lunatyczne forum Strona Główna -> Archiwum literackie / Fanfiki / Lodówka trolla Świreusa Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin