Forum Lunatyczne forum Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Yeah. Bleah.

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lunatyczne forum Strona Główna -> Archiwum literackie / Proza
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Noelle
robalique



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 2024
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 1:20, 20 Paź 2007    Temat postu: Yeah. Bleah.

Tak, jak razie, wg moich planów, to ma być femmeslash. Rzecz nie jest jeszcze skończona, więc na razie zamieszczę skrawek tego co jest. Dla mnie to nowość, pierwszy raz wrzucam poćwiartowany tekst Wink
Niebetowany, o zgrozo...

Yeah. Bleah.


„Gdzie ty pójdziesz, tam ja pójdę,
gdzie ty zamieszkasz, tam ja zamieszkam,
twój naród będzie moim narodem,
a twój Bóg będzie moim Bogiem.
Gdzie ty umrzesz, tam ja umrę
i tam będę pogrzebana"
(Rt 1,16-17).



Głowa pękała, rozsadzana od środka. Wypluwała nadmiar informacji dostarczany zewsząd. Czuła się tak odkąd zatraciła granicę między rozrywką a pracą. Każda rzecz była tak ważna, a tych rzeczy było wiele. Czasem nawet żałowała, że nie wybrała jakiegoś mniej ambitnego zajęcia, w chwilach szczególnej słabości. Znała się jednak doskonale – przy opiece nad dziećmi czy bezmyślnym wypełnianiu papierów zgniłaby. Oczywiście można by mnie angażować się w to, co się robi – lecz powiedźcie to skończonej perfekcjonistce! Ziewnęła, zasłaniając elegancko usta, tuż pod krzyżykiem wiszącym nad drzwiami gabinetu.
- Dorota! – Głos ostry. – Prooszę… - Tu złagodniał. – Napisz mi to, złotko, za mnie. Mam tyle zajęć, Maciuś i Basia są tacy nieznośni, i nauczycielka mnie wezwała! – Zakończyła żałośnie. Drugi raz w tym tygodniu? Niech jej będzie, ale następnym razem niech wymyśli lepszą wymówkę. – A ty masz tyle wolnego czasu, nie masz rodziny…
- Tak, tak, nie ma sprawy.
Zapewniła ją jak zwykle, po czym zgarnęła do teczki cenne pomoce, narzuciła płaszcz, wyszła. Już zaczęło siąpić, lecz mała zgrabna parasolka jest u boku zawsze.

- Robi się na bizneswoman. Cwaniara jedna, a chłopa sobie nie znalazła.
- Daj spokój. Stare panny też muszą być…
- … Żeby kto za CIEBIE robił. To się też nie podoba.
- Daj spokój, taki z naszej Dorotki pożytek.


*

Głupia, głupia, głupia. Tak myślała o sobie, moknąc w strugach ulewy. Ubranie lepiło się do ciało, fryzura stała się tym czymś na głowie. I zimno było. Co prawda, nie było to jakoś szczególnie dlań straszne. Była właśnie świeżo po rodzinnej awanturze, zakończonej potokiem złorzeczeń i stylowym trzaśnięciem drzwiami. Teatralny gest, trochę pomógł odreagować. Gorzej, że potem trzeba potem wrócić. Pech, mieć piętnastkę na karku, i taką a taką rodzinkę, z którą nawet na zdjęciach się dobrze nie wychodzi. Ojciec i matka dobrani doskonale, oboje bezgranicznie ograniczeni, w każdym aspekcie życia. Niemniej powłóczenie nogami robi z ciebie ofiarę; prędko zmieniła krok na raźny i lekki. Mijała kolorowe witryny sklepowe na przemian z kolejnymi kamieniczkami. I zapobiegliwych dorosłych z parasolami, kluczących między tym a tym. Wtedy poczuła natchnienie, boski powiew i zaczepiła przechodzącą obok spokojną panią:
- Mogę wejść pod parasol? Pani widzi, ja tu taka biedna i mokra!
Pani, kobieta w średnim wieku stanęła w pół kroku. Takie to dziwne, szczera prośba czy bezczelność dzieciaka…?
-No, proszę, proszę, proszę! – Dziewczyna sama władowała się pod ochronne pole parasolki. – Zrobi pani dobry uczynek dla świata.
Pani dalej milczała, zapomniawszy wszelkiej myśli i mowy. Aż takie osłupienie.
- Ależ… - wykrztusiła wreszcie.
- … Nie ma sprawy, o ile idziemy w tę samą stronę? Proszę bardzo, mi kierunek obojętny, a i czasu mam wiele.
- No dobrze… Chodźmy więc – powiedziała pani nieswoim głosem, bo i tak się czuła. Dziewczyna zaś odzyskała już cały animusz, i nie zważając zbytnio na nieszczęsną ofiarę swej fantazji, podjęła przyjazny dialog.
- Na imię mam Sylwia… A pani?
- Dorota.
Wyposażona w podstawową wiedzę, Sylwia przekształciła dialog w radosny monolog. Po kilkunastu minutach dotarły pod blok Doroty.
- Dzięki wielkie! Do widzenia! – zawołała dziewczyna i ruszyła gdzieś przed siebie.
- Oby nie – dodała ciszej Dorota, patrząc na tego psychicznego dzieciaka, co teraz szedł i moknął, i jeszcze nucił pod nosem.

*

- Jak mogłaś! – Twarz Aliny pokryły ceglaste rumieńce złości. – Tak cię prosiłam! Obiecałaś! Zawiodłaś mnie! I teraz Szef będzie miał pretensje DO MNIE!
- Ostatecznie to była twoja robota.
- Słucham?!
- Mam też swoje życie i swoje sprawy. Żegnam,
Na ścianie pysznił się nowy obrazek z Jezusem, wpatrującym się prosto na ciebie. Fakt jego pojawienia się nie został skomentowany przez Dorotę.

- A to ci diablica! Specjalnie tak zrobiła…
- Chciała, żebyś miała problemy.
- Mogła po prostu odmówić! – orzekła trzeźwo jedna z pań, zapalając jednocześnie papierosa. Smużka dymu uleciała w górę. – Ale czasem coś komuś wypadnie, to się zdarza.
- Niby co, choroba dziecka, którego urodzić nie ma się zamiaru?!
- A może właśnie znudziło się jej bycie singlem i upatrzyła sobie kogoś? To jest absorbujące.
- Oooo…
- Jak ma kawalera, i będą dzieci, to nie ochrzci na pewno. W niedzielę nigdy jej w kościele nie widać. Wiem, bo mieszkam po sąsiedzku – dorzuciła starsza już koleżanka, lubująca się w dalekosiężnych przewidywaniach.
- Jeszcze nie wyszłam! Wszystko słyszę, co wy tam mówicie! – To była Dorota. Coś ją napadło i wychyliła się, złamała prawo Jante.

Tak to zaczęła się cicha wojna między nią, a koleżankami z redakcji.


cdn.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hekate
szefowa



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Sob 12:24, 20 Paź 2007    Temat postu:

Opowiadanie zapowiada się interesująco, ale troszkę kuleje stylistycznie.
Poza tym - mam wahania odnośnie postaci. A konkretnie Doroty. Ciekawa jestem, czy uda ci się ją dobrze napisać.

Cytat:
Głowa pękała, rozsadzana od środka. Wypluwała nadmiar informacji dostarczany zewsząd.

Głowa wypluwała nadmiar informacji?

Cytat:
Czasem nawet żałowała, że nie wybrała jakiegoś mniej ambitnego zajęcia, w chwilach szczególnej słabości

Styl. Kolejność nie taka. Lepiej brzmiałoby: W chwilach szczególnej słabości żałowała, że...

Cytat:

zimno było. Co prawda, nie było to jakoś szczególnie dlań straszne. Była właśnie

Trzy razy "było" w bliskiej odległości.

Cytat:
Gorzej, że potem trzeba potem wrócić

Przeoczenie, dwa razy "potem".

Przyglądam się z dużą dozą nieufności, pamiętając doskonałą "Ryśkę".
I na razie nic więcej nie napiszę.
Poczekam.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lunatyczne forum Strona Główna -> Archiwum literackie / Proza Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin