Forum Lunatyczne forum Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Mój dom, Hogwart
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lunatyczne forum Strona Główna -> Archiwum literackie / Fanfiki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aurora
szefowa młodsza



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 6548
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 13:44, 26 Wrz 2005    Temat postu: Mój dom, Hogwart

No i kolejne przełamanie kanonu. A co tam! Sanpe też ma serce. A Mary Sue istnieje! Wystarczy obejrzeć parę polskich telenowelek Very Happy
Przedstawiam pierwszą część tasiemca pt.

Mój dom, Hogwart

„Mój kochany
tu zostańmy…
Mój kochany
tu, tylko tu!”
„Mój” Goya


Hermiona Granger z udawanym spokojem zaparzyła herbatkę. Nie mogła sobie pozwolić, by przeczytał jej myśli.
-Nigel, napijesz się może herbaty? –zapytała machając czajniczkiem przed pociągłą twarzą mężczyzny.
-Wiesz, że wolę kawę. –potrząsnął głową tak, że przydługie kasztanowe włosy zafalowały. I znów się zamyślił.
-Tak jak ty wiesz, ze nie uznaję kofeiny. A poza tym od kawy ciemnieją zęby. – uśmiechnęła się lekko i wypiła łyczek gorącej, gorzkiej herbaty. Nagle podniósł wzrok na nią.
-Właśnie, Hermiona, podobno Jack McAllister z mojego domu coś przeskrobał na ostatniej transmutacji? Co to było, że wlepiłaś mu zakaz gry w quidditcha na czas nieokreślony? Przecież nikogo nie zabił.
-Niewiele brakowało. Czyżby niedokładnie ci opowiedział, co zrobił? Przetransmutował język Francisa Weasley’a w kawał suchego drewna, mały się dusił, w porę zauważyłam, ze coś nie tak… -Hermiona zacisnęła zęby ze złościa. Jako nauczycielka Transmutacji i opiekunka Gryffindoru miała pełne prawo wydawać takie kary.
-A wiesz może jak Francis nazwał wcześniej McAllistera? Nie wspomniał ci o tym? – Niger postukał chudymi palcami po blacie stołu. Hermionę denerwował ten tik u nauczyciela OPCM, za każdym razem gdy rozmawiali. Zawsze w ten sposób okazywał, ze ma asa w rękawie i z nią wygra. Ale tak to bywa między Opiekunami – dogadują się we wszystkim, oprócz spraw własnych domów.
-Nic o tym nie wspominał. – westchnęła.
-Razem z Merilem Woodem poczęstowali Jacka określeniem… szlamy. –Nigel lekko wykrzywił twarz, ale zaraz się opamiętał. – Jak wiesz, Hermiono, w Ravenclawie nie toleruję wyzywania się od szlam, półkrwi mieszańców i tym podobnych. I nie życzę sobie, żeby za uczciwe zatkanie gęby mój wychowanek, najlepszy pałkarz, dostawał zakaz gry w quidditcha. Proponuję, żeby Jack dostał jakiś porządny szlaban, razem z Francisem. Dajmy na to…
-Wiem. Zgadzam się. Niech pójdą do Lasu z Hagridem. Zadowolony? – warknęła upokorzona. Jeszcze sobie porozmawia z Francisem! Jak on mógł tak nazwać małego Krukona.
-I to bardzo, droga panno Granger. –odparł z dobrotliwym uśmiechem.
-Nawzajem, panie Dumbledore. –wstała od biurka i otworzyła drzwi z ironicznym uśmieszkiem. Niger wstał i w całej swej chudej i wysokiej okazałości przeszedł obok niskiej Hermiony. W takich chwilach strasznie przypominał jej dawno nieżyjącego profesora Dumbledore’a.
-Szkoda, ze już się żegnamy Hermiono. Zaczynam kochać Hogwart. –dodał wystawiając głowę z powrotem do jej komnaty. – Rozumiem już dziadka, że nie mógł życ nigdzie indziej. Jesteś najbardziej charakternicką osobą w tej szkole, zaraz po Snape’ie…
-Oż ty! Idź już! –wypchnęła kasztanowy łeb na korytarz. I zatrzasnęła drzwi.
Wykończona padła na łóżko. Wpatrując się w sufit, pomyślała, ze każda rozmowa z Nigelem Danielem Adamem Dumbledorem ją pozbawia sił. I że kiedyś ją zabije.
***
Severus Snape, niegdyś Pierwszy Postrach I Nietoperz Hogwartu kroczył po lochach swoim niezmiennie pająkowatym krokiem. Mrużąc czarne oczy wypatrywał małych, wrednych następców bandy Pottera.
-Błeee, stary nietoperz, stary nietoperz, stary nietoperz, nie złapie naaaas!!! –dwie rude czupryny mignęły w pędzie po prawej. Severus zerwał się do szybszego kroku, lecz równie nagle zatrzymał się trzymając za bolace plecy. Ach, ten reumatyzm.
Severus Snape już nie był tym dawnym postrachem. Teraz był starym, siwiejącym nietoperzem, na dodatek z rwą kulszową. Na małych następcach Pottera mógł się wyżywać jedynie w postaci lekcji (sycząc obelgi jadowitym głosem) lub niemiłych szlabanów.
Zmrużył jeszcze bardziej oczy i rozejrzał się po ciemnym korytarzu. Małe Weasley’e uciekły. Poza tym, niewiele widział. Przydałyby się okulary, ale on nigdy nie zniżyłby się do poziomu Pottera i jego przezroczystych szkiełek na nosie. Siwiejący nietoperz, to jeszcze ujdzie. Ale NIGDY siwiejący nietoperz w okularach!!!
Oprócz małych bliźniaków Weasley’ów, półwilowatej Weasley’ki i nowego Lupina
powojenny Hogwart był dość przyjazny dla Snape’a. Ciemny i całkowicie nieprzytulny, albowiem dyrektor McGonagall nie miała funduszy na odnowę. I Berlinowi dzięki.
Jednak Severusa nadal coś niepomiernie denerwowało. Po prostu nawet zaczął się z tego powodu zastanawiać nad emeryturą.
-SEVERUSIE! – usłyszał głos najbardziej znienawidzonego przez niego nauczyciela Hogwartu. – Jakiż to zbieg okoliczności przecina nasze ścieżki!? Poczętujesz się cytrynowym dropsem?
Kasztanowowłosy, zielonooki Nigel Dumbledore w swej uśmiechniętej i postawnej osobie stanął przed Severusem. Co gorsza schylił się ku niemu z zieloną paczuszką dropsów.
-Właśnie szedłem do pokoju nauczycielskiego. Chyba zostawiłem tam książkę. –zamknął umysł, aby ten wścibski dureń znów nie przewertował jego myśli. Kto by pomyślał, ze ktoś będzie go bardziej wnerwiał niż Świętej Pamięci Harry Potter?! I to wnuk samego Dumbledore’a…
-A ja szedłem od naszej kochanej Hermiony. Nie uważasz, że jak na nauczycielkę Transmutacji to ma trochę poczucia humoru? A jaki charakterek!... Jesteś pewien, ze nie chcesz dropsa?... Praca tutaj jest naprawdę fascynująca. Nawet lubię te dzieciaki. Idziesz w sobotę na mecz Ravenclaw-Slytherin? Szykuje się ciekawie…
-Tak, tak, hmm, Nigel, czy mógłbym wreszcie pójść po tę książkę? Chciałem jeszcze dzisiaj poczytać. –próbował nie zaciskać zębów mówiąc. Obecność tego człowieka doprowadzała go do zimnej furii.
-Czyżbym wyczuwał chłód w twym głosie, Severusie? –rzekł Nigel wpatrując się w paczkę dropsów. –Czasem się zastanawiam, CZEMU wy mnie nie lubicie…
-Bo nie wiemy kim jesteś, chłopcze. – wycedził wściekle Severus i ruszył przed siebie, omijając przeszkodę w postaci Nigela. Jego płaszcz powiewał jak za dawnych czasów.
-Wredny batman. – Nigel wydłubał cytrynowy cukierek i z lubością włożył do ust.
***
[/b]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aurora
szefowa młodsza



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 6548
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 15:35, 15 Paź 2005    Temat postu:

Nikt sie nie prosi, ale co tam. Wkleję jako przedstawicielstwo Anty-Kanonu.

***
-La, la, la, la, laaaaaaaaaaa!!! –zaśpiewała nisko Morgana w dormitorium Krukonek.
-Zamknij się, nie widzisz, ze się uczymy? –warknęła Losie do uśmiechniętej blondynki.
-Ja też. La, la, la, la, la, laaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!! –zawyła Morgana i potrząsnęła białymi włosami.
-Nie no, ja z tą wariatką zwariuję, Joline, nie można jej uspokoić? –jęknęła Losie do brązowowłosej Joline Madsen siedzącej obok wyjącej.
-Nie sądzę, Losie. Ona tak ma. Czysta krew się w niej odzywa… -zachichotała szatynka i poklepała Morganę po plecach.
-Phi, szkoda że nie trafiła do starego nietoperza, chociaż my, uczciwe, prawowite, inteligentne Krukonki byśmy miały spokój…
-Wypchaj się Losie. Jesteś nadęta jak ta moja kuzynka Jeanette. La, la, la, laaaaaaaaaaaaaaaa!!! –zawyła białowłosa, szarooka Morgana Malfoy.
Losie z naburmuszoną miną wyniosła się z pokoju, trzaskając drzwiami.
-Więc nasza droga, nadąsana Losie sobie poszła. –roześmiała się Joline.
-Mała kujonica w okularkach, hehehe. Można sobie porozmawiać, gdy nie zalatuje szlamem. –Morgana zamrugała zalotnie oczkami i przeczesała włosy. Jak na trzynastolatkę zachowywała się co najmniej źle. Ale jak na pannę Malfoy, bardzo, ale to bardzo dobrze. Cóż, krew Ginevry Weasley się odzywa.
***
-O, ja biedna, znękana troskami tego karkołomnego, niebezpiecznego żywota chwały, cóż ja mam począć z ciężarem, który na mnie opadł?
Hermiona usłyszała jękliwy, znękany głosik dochodzący zza pordzewiałej i skrzypiącej zbroi. Zaintrygowana zajrzała w do starej skrytki.
-A wtedy odpowiedział jej Slytherin ”Chodź, moja droga, zostań mą niewiastą, a obdarzę cię wszelkimi dobrami, jakie zna ludzkie oko!”… -mała, czarnowłosa dziewczynka w okularach z zapałem czytała na głos „Hogwart, czyli tragedia w trzech aktach” Williama Shakespeare’a.
-Loise Lovegood! Co ty tu robisz? –zawołała wzburzona Hermiona. Była prawie 1 w nocy. Szare oczka spojrzały na nią… przerażone? Nie, jednak po chwili uznała, że to zwykłe zaskoczenie.
-Czytam, pani profesor. –odparła Losie z uśmiechem pokazując książkę.
-O tej porze? Na korytarzu?! Losie, idziemy do profesora Dumbledore’a! –zrobiła groźną minę.
-Musimy? –zapytała z nieodgadnioną miną dziewczynka. Hermiona westchnęła.
-Loise, co tu się do diabła dzieje? Już trzeci raz od początku roku szkolnego zostałaś złapana na wałęsaniu się po korytarzu po północy! Jak jeszcze raz się coś takiego stanie, to osobiście odwiedzę Lunę! Bo chyba inaczej do twojej matki nie można przemówić, jak tylko prosto w twarz, rozumiesz? –podniosła lekko głos.
-No, dobra. Uspokój się ciociu. Pójdziemy nawet do profesora, tylko nie denerwuj mamy. –Losie wsadziła książkę do torby i wstała ze spuszczoną głową.
Hermiona pomyślała, jak to dziecko może wygadywać takie bzdury. Luna najprawdopodobniej nigdy nie uderzyłaby dziecka, a już na pewno nie krzyczała na nie. Kto wie, czy Luna Lovegood kiedykolwiek była zdenerwowana?!
-Loise. Ja nie chcę denerwować Luny, dobrze o tym wiesz. Jestem twoją matką chrzestną, i chciałabym się dowiedzieć, czemu wieczorami siedzisz na korytarzu zamiast w dormitorium. Powiesz mi to? –zbyt błagalny ton. O nie. To brzmi jakby zaraz miała się rzucić na kolana i błagać Losie o wyjawienie prawdy.
W odpowiedzi dostała ponure i powątpiewające spojrzenie.
-Hermiono! Co ty tu robisz o tej porze?... I to z moją wychowanką Losie Lovegood, hę? –ten głos. Hermiona straciła resztki cierpliwości.
-NIGEL! Nie potrafisz chodzić tak, żeby ktoś cię usłyszał? A nie, tylko podsłuchujesz i zadajesz durne, wścibskie pytania?! Chciałam sobie porozmawiać w spokoju z uczennicą, rozumiesz? –wrzasnęła prosto w twarz nauczyciela OPCM. Zielonkawe oczy lekko się rozszerzyły, ale obojętna mina pozostała.
-A więc przepraszam, że przeszkadzam. Już sobie idę, i przypominam, ze Losie powinna być od… -spojrzał na zegarek. –Trzech godzin w łóżku. Dobranoc.
Tym razem Hermiona czekała, aż ucichną nawet kroki natręta. I dopiero odwróciła się do dziewczyny.
-Loise, profesor ma rację. Wraca do łóżka. I to natychmiast. Porozmawiamy jutro, ale jeśli mi nie powiesz, o co chodzi…
-Tak, tak, rozumiem. Chyba się zrobiłam śpiąca. –Losie czmychnęła w kierunku wieży Ravenclawu.
***
Następnego dnia (a dokładniej, to tego samego, tyle, ze rano), lekcja eliksirów trzeciej klasy.
-Koniec czasu. Zakorkować fiolki, podpisać i ustawić na moim biurku. –Severus Snape wyszeptał złowieszczo. Wszystkie dzieciaki po kolei podeszły ze zakorkowanymi fiolkami w rozmaitych kolorach. Najczęściej powtarzały się odcienie różu, chociaż eliksir powinien być jadowicie zielony. Ach, to pokolenie. Severus, z rozpaczą, musiał zdecydować, ze eliksiry w klasie 6 można kontynuować przy PO, ponieważ Wybitne zdarzały się średnio raz na trzy lata.
Nagle jego słuch przykuło dziwne, skrywane chichotanie. Popatrzył na Weasley’wó. Terry i Ted wytykali paluchami małą Krukonkę, która właśnie wstała i ustawiała fiolkę (zieloną, o dziwo) na biurku. Severus przyglądnął się z ciekawościa, co w niej ich śmieszy. Nagle rozpoznał w niej córkę Luny Lovegood i…
Na szacie Losie zostało wypisane białą, odblaskową kredą „KOHAM STAREGO NIETOPEŻA”.
Severus zamarł. Ale tylko na chwilkę.
-Lovegood! Tak, do ciebie mówię. Zostaniesz po lekcji w sali posprzątać wszystkie stanowiska, rozumiesz? –zasyczał. W szarych oczach dziewczyny pojawiła się iskierka złości.
-Ale!... Dlaczego? Przecież nic nie… -zaczęła podnosić głos.
-Minus 10 punktów dla Ravenclawu. Jeszcze jedno słowo, a będzie minus 50 i szlaban. –zmrużył (jak miał nadzieję) groźnie oczy.
Krukonka odwróciła się dumnie zadarłszy nos i z wściekłą miną usiadła przy stoliku. Czekała, aż wszyscy wyniosą się z klasy i wyjęła brudną ścierkę by powycierać stoliki.
-Podejdź no tu. –zawołał ją. Dziewczyna z nieufną miną się zbliżyła.
-Powiedz mi, co znaczy napis na twojej szacie? –zapytał lodowatym głosem. Tym razem w oczach pojawiło się zwyczajne zaskoczenie.
-Jaki napis? –zapytała mała Lovegood i szybko zdjęła szatę. Pod spodem, ku uldze Severusa, miała mugolski sweterek.
Na widok białego napisu nagle zbladła, potem się zaczerwieniła, aż zzieleniała.
-To-nie-ja-to-napisałam. –syknęła wściekle. –TO… NIE…
-Tak, tak, domyśliłem się. Musiałem się upewnić. –odparł jadowicie.
-Ja nie piszę z błędami… Bo…e… chodziłam przez siedem lat do mugoskiej szkoły… -zarumieniła się lekko i spróbowała rzucić zaklęcie czyszczące na szatę. Przez chwilę się zapieniło, ale napis pozostał.
-Obawiam się, że to nie zejdzie tak łatwo. Sądzę, że najdłużej tydzień będzie odporne na wszelkie zabiegi czyszczące. –usiadł na krześle i zaczął grzebać w szufladach.
-O, choler…
-Lovegood! Minus pięć za używanie wulgaryzmów. –rzucił Severus. –Domyślasz się, KTO to mógł zrobić?
-Morgana… -syknęła Losie i zacisnęła pięści.
-Ja nie muszę wiedzieć. Ze wszelkimi skargami radzę ci iść do opiekuna domu. –Snape wyciągnął wreszcie z samego dna szuflady migoczący marker. –Jednak mogę ci to pożyczyć. Dla wyrównania rachunków, rozumiesz?
-Co… Magiczny marker? –zapytała wziąwszy w dłonie długopis. Severus się roześmiał.
-Nie mała. Jeszcze lepiej –syknął cicho z szaleńczym błyskiem w oku. –Mugolski.
***
Powrót do góry
Zobacz profil autora
dorcia
Gość






PostWysłany: Pon 23:42, 26 Gru 2005    Temat postu:

a mi się podoba i czekam na kolejny odcinek. Lubię opowiadania kanoniczne i tak samo lubię te niekanoniczne. Trzeba tylko znaleźć dobrego autora, a wtedy można czytać i czytać. To też jest całkiem niezłe.
Treść jest, bohaterowie są, wnuk Dumbledore'a bardzo dumbledorowaty, Snape snapeowaty. Podoba mi się. A ponieważ mi się podobało, to na błędy nie patrzyłam. Tzn, robisz literówki. Raz jest Losie, a raz Loise. A na inne nie zwróciłam uwagi.
Powrót do góry
Trilby
świtezianka



Dołączył: 06 Lis 2005
Posty: 1521
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: miasto z piaskowca

PostWysłany: Pon 23:55, 26 Gru 2005    Temat postu:

Very Happy Jest to na swój sposób rozbrajające Smile Mnie rozbroilo ;]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aurora
szefowa młodsza



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 6548
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 11:32, 27 Gru 2005    Temat postu:

O, ktoś przeczytał Smile
Wiem, literówki u mnie są zawsze, niezależnie, ile razy sprawdzam. Ale Losie i Loise to akurat zamierzone. Losie jest zdrobnieniem Loise Wink
Mam dalsze części, moze wrzucę...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Freeze
wilk rumowy



Dołączył: 20 Gru 2005
Posty: 163
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z nikąd...

PostWysłany: Wto 11:47, 27 Gru 2005    Temat postu:

Przepraszam bardzo. MOZE? Musisz. Jesli nie, bede Cie nekac. Zobaczysz. Opowiadanie fajne. Lekkie, zgrabne i powabne.

Cud, miod i orzeszki. Pisz dalej!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aurora
szefowa młodsza



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 6548
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 12:07, 27 Gru 2005    Temat postu:

Oho. Więc, na życzenie, wklejam dalej. Ku memu zdziwieniu odkryłam, ęe mam tego nawet sporo.
Uwaga, mogą się pojawiać spojlery. Dość spore.
***
WIECZOREM
Severus zajrzał do barku i zaklął ze złością. Została mu ostatnia butelka prawie piętnastoletniej whisky, którą dostał od Harry’ego Pottera. Dwa miesiące przed śmiercią dzieciaka. Ironia losu. W wyniku tej (idiotycznej) walki i Potter, i Czarny Pan zginęli… A on zaczynał go lubić. Pottera, nie Voldemorta. Pamiętał, jak razem się upili, po śmierci Rona Weasley’a i Neville’a Longobottoma… I następnego dnia przyniósł mu tę butelkę.
… -Severus, wczoraj oczyściłem ci barek, więc masz – roczochrany chudzielec wcisnął mu brązową, ciężką torebkę.
- Co to? – odpowiedział skacowany Snape. – Głowa Voldemorta?
- Nie, jeszcze nie – roześmiał się Potter. – Pierwsza lepsza whisky. Ale, jak będę miał Voldemorta, to zrobimy na jego uchu wódę!
- Ta, to dopiero będzie mocne. Prawdziwa żmijówka!...

Trzymał ją na jakąś lepszą okazję. Miał oblewać wygraną… Ale nie szło mu w smak. Naprawdę, żal Pottera. Gdyby Dumbledore wtedy był… Ale nie żył. Sam z nim skończyłes, nie pamiętasz? - szepnął w jego głowie złośliwy głos.
Niespodziewanie otwarły się drzwi komnaty. I wyjrzała kudłata głowa Hermiony Granger.
- Severus – wychrypiała. – Dziś rocznica, pamiętasz?
- Właź – odpowiedział zakłopotany. Zapomniał. Jak mógł zapomnieć?! No tak. Trzynasty luty. Równe 14 lat.
Hermiona pewnie podeszła do barku. Z bliska zauważył, że miała lekko zaczerwienione oczy. Ale tylko lekko. Przecież to tyle lat minęło…
- Whiskey? Może być. Lubię whiskey – wzięła butlę w dłonie i lekko się uśmiechnęła.
- Dostałem ją od niego. Pewnie by chciał, żebyśmy to wypili razem – wyciągnął dwie szklanki do whisky zamyślony. – Chyba robię się sentymentalny, moja droga.
- Zauważyłam – odparła lekko. – Sprawa wieku. W końcu zostałeś obwołany mianem starego nietoperza. Jak ja będę miała tyle lat, co ty, to mnie nazwą… hmm…
- Łopatozębą Granger – dokończył i nalał whisky do szklanek. – Muszę czegoś łyknąć. Bo zaraz się rozkleję.
***
Butelkę później…
- Seeeveeeruuusss… Czemu my nigdy ze sobą nie teges? – jęknęła mocno potargana i czerwona Hermiona na ramieniu mistrza eliksirów.
- Bo…khyk…zdaje się, że…khyk… no, khyk, jak to powiedzieć? – Severus zazezował. – A, bo ty kochasz Pottera. Nadal.
- Ano, tak! – Hermiona ziewnęła. – Prawie zapomniałam. Że ten cholerny los tak zadziałał. Gdyby przeżył, to bym miała piątkę dzieci i 20 kilo nadwagi. Jakież to byłoby cudowne życie!
- Taaak… Chlip – Severus pociąga nosem. – Może by nawet dzieciaczki mówiły do mnie dziadku?
- Weź, nie przesadzaj, strach mieć takiego dziadka… Po twoich wizytach by miały koszmary – Hermiona przyjrzała się uważnie szklance. – Cholera, chyba whiskey się skończyła.
- Gdyby nie Vooll… khyk… Demort to by było fajnie.
- Yhy. A ty sobie… khyk… wyobrażasz, że Losie Lovegood, wiesz, córka Luny…
- No?...
- Te inne Krukonki nie dają jej życia!... Chlip, i dowiedziałam się dopiero o tym od Nigela… - zabuczała Hermiona.
- Nie przypominaj mi imienia tego człowieka. Dostaję przy nim torsji. – warknął Severus złowrogo. – A o Losie wiem. A może wiesz, kto jest jej ojcem? Bo, na szczęście, dziewczyna ma więcej z matki.
- Nie mam pojęcia, kto powinien poczuwać się do ojcostwa. Luna nigdy nie zdradziła mi tego sekretu – chuchnęła w szklankę. – Ona czasem sprawia wrażenie, jakby dzieci przynosiły chrapaki krętorogie. Na Merlina, to przecież najmłodsza Weasley’ówna jest bardziej poważna od Loony!
- Ja podejrzewam Zabiniego – spekulował Snape wpatrując się z uwagą w poprawiającą szatę Hermionę. – Lovegoodowna ma w oczach coś Ślizgońskiego. I jest do niego podobna…
- Tak sądzisz? – nieobecnie dodała. – Merlinie! Już trzecia! Po rocznicy. Ale od jutra spokój, większość jedzie do domów na święta, a reszta na Walentynki do Hog… Hogsmedaesme… Czy jak to było.
I wyszła. Bez pożegnania. Ale Severus Snape już tego nie słyszał. Spał.
***
- Mamo… -jęknęła, zakrywając uszy Losie.
- …twoje słowo, tak jak owoc, smakuujee mii… - zawyła siedząca obok jasnowłosa kobieta. Jednocześnie Losie zatkała uszy i wyłączyła radio.
- Czemu wyłączyłaś muuuuzykę? – zaśpiewała Luna. – Taka łaaadna pioosenkaaa.
- Weź mnie kobieto nie dobijaj. Ty w ogóle moją matką jesteś, czy siostrą? – skrzywiła się Losie. Właśnie minęły wielki drogowskaz wskazujący, gdzie trzeba skręcić jadąc w (westchnięcie zgrozy, Anglicy, tutaj… - przyp. autorki) Góry Stołowe. Koniec świata, w takie miejsce to może jechać tylko Szaluuna, żeby oglądać Tłuściochy Białołape. Czy coś takiego istnieje?!
- Oho, z twojego tonu wnioskuję, że chcesz porozmawiać o tym, kto jest twoim tatusiem – szaleńczy uśmiech na twarzy, zgrozo, trzydziestoparoletniej kobiety, jeszcze się rozszerzył. – Chyba, że wolisz posłuchać muzyczki ze mną.
Natychmiast rozbrzmiało radio. Powoli wyraz zaciętości na twarzy Loise przemieniał się w błogość. Po paru minutkach dziewczyna mogłaby latać, nawet bez miotły.
- …miałeś być przy niej… Miałeś być na każdy znak… - obie Lovegood śpiewały, równie wysoko i fałszywie. A pluszowy chrapaczek krętorogi bujał się w rytm masy zakrętów.
***
- Ach, Severrrusie, cóż za sielanka! – Nigel podał skacowanemu Severuskowi półmisek z wędlinką. Na szczęście nie miał na sobie nic różowego, w odwrotności do sali przyozdobionej starymi, spranymi kokardkami w ulubionym kolorku Gilderoy’a Lockharta.
Severus, z grobową miną, wymienił pełne politowania spojrzenie razem z Hermioną. Powoli zaczynał podejrzewać młodego Dumbledore’a o skłonności homoseksualne… A przynajmniej bi.
- Mhm.
- Severusie, powiem ci, że mi przykro gdy na ciebie patrzę. Bardzo, ale to bardzo mi przykro. – nagle wesołe do tej pory oczy Krukano pokryła mgła zaniepokojenia. I cała postać jakby się zmniejszyła. Straciła blask. Takiej chwili można go było wziąć za człowieka.
- Czemu ma być przykro tobie? Tobie, który całą, cholerną wojnę z Voldemortem przesiedziałeś gdzieś, gdzie nie raczysz nawet powiedzieć!? Nie byłeś nawet na pogrzebie swojego dziadka… Czy tak postępuje człowiek, któremu może być przykro?! – warknął wściekle. – Nie pamiętasz nawet, co to za rocznicę mieliśmy wczoraj!
I odwrócił się w drugą stronę. Najchętniej by wstał od stołu, jak nadąsana, piętnastoletnia panienka i zgorszył (już dość zgorszoną) młodzież. Zajął się śniadaniem.
Niestety, to nie był koniec. Po chwili poczuł kościstą dłoń na swoim ramieniu.
- Co znowu?! Nie widać, że jem? – warknął opluwając sąsiada owsianką.
- Chłoszczyć – Hermiona oczyściła zaklęciem stonowaną, czerwoną szatę. – Przepraszam, że ci przerywam, ale mamy problem.
- Ach – odstawił owsiankę. Nagle odechciało mu się jeść. – Czyli?
- Coś się dzieje w Ministerstwie… Podobnież kam bek Voldemorta. I zniknęła jedna z twoich uczennic, niejaka Moira Knootz. – oznajmiła Granger już w korytarzu.
- I ty to wiążesz?! –westchnął Severus. – Nie rozumiem, panno Granger.
- Tak się składa, że Minister… - przerwała ostrzegawczo, gdy Severus zaczął dziwnie kaszleć. - … i mała Moira zniknęli w podobnym czasie. O podobnej godzinie, i takie tam. Bzdety.
- Hm. Hm. Hm. – skrzywił się Severus. – Myślę, ze na razie nie będę się przejmował Weasley’em. Lepiej porozmawiajmy z koleżankami Moiry, jakim cudem dziecko mogło zniknąć z własnego dormitorium.
- Być może zostali porwani przez jakąś zorganizowaną grupę? Jacyś idioci próbują wywołać panikę, i… - zamyśliła się. – Bo nie wierzę, żeby nagle Percy Weasley zrejterował, oszalał, czy co tam jeszcze i porwał dzieciaka.
- A może George Weasley uciekł z Munga i postanowił zrobić braciszkowi i dziewczynce, którą podejrzewa o niecne związki z Ministerstwem, wakacje? To by pasowało – grzecznie napomknął Snape. Po chwili został zgromiony wzrokiem godnym samej dyrektorki.
- No, co? Założę się, że porywacz był rudy.
***
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Freeze
wilk rumowy



Dołączył: 20 Gru 2005
Posty: 163
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z nikąd...

PostWysłany: Wto 12:16, 27 Gru 2005    Temat postu:

<Wala się po podlodze>

Orooo...Blagam!

<Uspokaja się>

No, więc tego. Fajneeee...!!! Where is next part? <Och, jak ja kocham moj Enlizki>
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maggie
niepoprawna hobbitofilka



Dołączył: 09 Wrz 2005
Posty: 2126
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Świętokrzyska Łysa Góra ;)

PostWysłany: Pią 16:14, 30 Gru 2005    Temat postu:

O ja głupia nimfomanka! Jak ja mogłam nie przeczytać do tej pory?!
Ori, co ja będę się rozpisywać? --> WIENCEJ!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nessie
wilczek kremowy



Dołączył: 30 Gru 2005
Posty: 34
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 0:17, 01 Sty 2006    Temat postu:

Fantastyczne Wink Czekam...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aurora
szefowa młodsza



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 6548
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 16:25, 01 Sty 2006    Temat postu:

Na życzonko:

Gdzieś daleko, dużo później
- Tu?! Tu mamy… spać?! – pisnęła z wściekłością Loise na widok małego pokoiku, z dwoma pojedynczymi łóżkami. W porównaniu z najgorszym magicznym motelem, to było…
- Tak, właśnie tak, chociaż teraz przewidujemy, że skoczymy na Szczeliniec. Szybko, wrzucaj na siebie, co tam masz ciepłego i… - Luna założyła futrzaną uszatkę i grubą kurtkę.
- Żartujesz mamo, prawda? – jęknęła Losie i opadła ciężko na łóżko. – Nie dość, że to była najokropniejsza jazda samochodem, mamy noc, jest na dworze minus dwadzieścia, a ja padam, to ty umyśliłas, że pójdziemy w GÓRY. Oglądać jakieś tam tłuściochy, czy jak im tam…
-T łuściochy Białołape. A co zamierzasz tu robić, o tej porze?
- Hm… Spać?... Maaamooo, nie ciągnij mnie po schodach… Arghhh!!!...
***
Blisko, dużo wcześniej
- Ha, a nie mówiłem, że porywacz był RUDY? I miał dzikie spojrzenie, ha, wypisz wymaluj, George Weasley! – Snape triumfował po rozmowie z Dalią i Susie. Hermiona ze złością kopała kamyczek na ławeczce przed zamkiem.
- No, niby tak… Ale i tak wszyscy twierdzą, że to jacyś następca Voldemorta zaczyna działalność. Już od dawna się mówiło, że dziwne rzeczy się zdarzają w kraju. Zniknięcia mugoli, zwierząt, ale nie, no jasne, to nic takiego… Jak za czasów Voldemorta… - wyszeptała, jakby przerażało ją widmo Toma Riddle’a. Bo ją przerażało. Ciągle miała przed oczami ostatnią walkę, kiedy Harry…
- Voldemort i Voldemort. Na Merlina, wam wszystkim poodbijało. Potter go zabił, doszczętnie, bezbłędnie, Horcruxy rozwalił, nawet mi Dark Mark nie został… - poklepał ją pocieszająco po plecach. – Nie martw się. Nie myślałem, ze to kiedyś powiem, ale życie jest piękne.
- Khy… CO?
- Życie - Jest - Piękne. – Powtórzył jeszcze bardziej grobowym tonem.
- SEVERUS! Czy ty powiedziałeś…
- Tak, tak powiedziałem. Chyba się starzeję.
- Albo ja jestem pijana i majaczę, albo ty jesteś pijany, albo to jest mój jakiś głupi sen… - szeroko rozwarła oczy. – Ty powiedziałeś, że życie jest piękne?
- Zamierzasz o tym napisać książkę, czy jak? Przestań to powtarzać, bo mnie dołujesz. Zaczynam wątpić w moją sprawność umysłową. Jeszcze parę takich dni, jak dziś i zmienię się w Nigela Dumbledore’a.
- Weź, teraz ty mnie przerażasz! Przydałoby ci się trochę ochłody – z impetem wbiła kulkę śniegu prosto w twarz Opiekuna Slytherinu i uciekła w stronę zamku.
- JA ci dam Granger! – rzucił się za nią lepiąc w pośpiechu wielkie kule. – Nie myśl, że ja się nie umiem dobrze bawić!...
***
Dużo później, gdzieś w Polsce
- Buuu… -zaszlochała Loise. – Widzisz mamo, przez ciebie będę łaziła w gipsie dwa miesiące! Podwójne złamanie, buu, jak mogłaś! Ała, niech pani tam ostrożniej zakłada gips, to boli!
- Nie może boleć, dostałaś końską porcję środka przeciwbólowego. – syknęła tłusta pielęgniarka. – A pani też chyba coś odbiło. Ciągnąć czternastoletnie dziecko po górach, w nocy! Nieodpowiedzialność, ot co.
- Nie spadłaby, gdyby mnie słuchała, proszę pani. Bywałyśmy w takich miejscach, o jakich pani nawet nie wie, że istnieją! Magia, po prostu magia. – Zawołała rozentuzjazmowana Luna.
- Pfmw. Hogwart, prawda? Myśli pani, że m tu nie mamy magii?! Że jesteśmy gorsi?! – pielęgniarka zapieniła się i wstała.
- AŁA!!! – wrzasnęła Loise, gdy Polka poruszyła nogą. – Mamo, weź już się nie odzywaj, dobrze?! Ja chcę przeżyć!
- Córka ma rację. Niech pani łaskawie stąd wyjdzie, dobrze? – pielęgniarka była potężna i bez problemów zatrzasnęła drzwi za Luną. - Ferula, mam już tego dość, obie idźcie w cholerę.
***
O tej samej porze, Hogwart
Nigel Dumbledore, lat 35, spoglądał w zwykłe, niemagiczne lustro. Smutno kiwał głową, a wokół przelatywały nuty muzyki poważnej. Pomyślał o dziadku, którego wszyscy tak kochali…
- Nie rozumiem życia – szepnął, tłumiąc łzy w zielonych oczach. – Nie mogę zrozumieć życia. Czemu jestem tym, kim jestem?...
Odszedł parę kroków i otworzył ciemną, omszałą szafę. Nachylił się i wyciągną coś. Ze złością zniszczył trzymaną w dłoniach rzecz. Każdy, kto w tej chwili zobaczyłby Nigela Dumbledore’a nie rozpoznałby go. Zielone oczy błyskały złowrogo, rzucając błyskawice, a białe zęby zaciskały się z taką mocą, że aż trzeszczały.
- Nienawidzę cię. Nienawidzę.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Trilby
świtezianka



Dołączył: 06 Lis 2005
Posty: 1521
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: miasto z piaskowca

PostWysłany: Nie 20:21, 01 Sty 2006    Temat postu:

Cytat:
- Życie - Jest - Piękne. – Powtórzył jeszcze bardziej grobowym tonem.


I za to Cię uwielbiam! xD
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nessie
wilczek kremowy



Dołączył: 30 Gru 2005
Posty: 34
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 15:33, 02 Sty 2006    Temat postu:

Mrrr... Cudowne. Życie - Jest - Piękne. Cytat roku. Ach, ten wspaniały, niekanoniczny Nietoperek... Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Angel
księzniczka księżycowej poświaty



Dołączył: 27 Wrz 2005
Posty: 1809
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: Mare Imbrium

PostWysłany: Pon 18:40, 02 Sty 2006    Temat postu:

Jeszcze! jeszcze! One odcinek more! A kto nie fersztejen, temu w head przyjejem!!!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hekate
szefowa



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Pon 19:27, 02 Sty 2006    Temat postu:

No fajne. No. Wink Wybacz, że tak kolokwialnie, ale inne słowo mi do głowy nie przychodzi. Luna i jej córeczka bezbłędne, Morgana zresztą też, ale Snape mi się nie podoba. Jest za mało absurdalny jak na absurd, lub zbyt absurdalny jak na normalny fanfik. Poza tym ten motyw porwania z kosmosu wzięty - reakcja grona nauczycielskiego cokolwiek dziwna. A przynajmniej psychologicznie nieprawdopodobna.
Nigel mnie intryguje.
Czekam na ciąg dalszy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lunatyczne forum Strona Główna -> Archiwum literackie / Fanfiki Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin