Forum Lunatyczne forum Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Tak po prostu

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lunatyczne forum Strona Główna -> Archiwum literackie / Fanfiki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Zaheel
wilkołak alfa, spijacz Leśnej Mgiełki



Dołączył: 14 Sty 2006
Posty: 2478
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Nibyladii

PostWysłany: Sob 18:37, 23 Gru 2006    Temat postu: Tak po prostu

Miało wyjść co innego, ale pozwoliłam sobie na mały eksperyment. Teraz publikuję wyniki. Ukłony w stronę drogiej Vassirki, za dodanie nieco wiary w siebie. (Dziękuję)

Zmierzch zapadał nad Londynem. Przez okna można było zobaczyć krzątających się ludzi. Tylko jeden z numerem dziewiętnaście był pogrążony w zupełnych ciemności. Wyglądał co najmniej dziwnie pośród rozświetlonych jak drzewka choinkowe mieszkań. Stał tutaj bardzo długo, jeszcze nie dawno zamieszkany przez nieco ekscentrycznego staruszka. Jakieś dwa tygodnie temu zmarł, a dom pozostał pusty. Wszyscy ciekawscy sąsiedzi poszli na pogrzeb, żeby zobaczyć dziedzica dużej posiadłości. Przy grobie stał chłopak i młode małżeństwo z córeczką. Zastanawiano się, które z nich zamieszka obok nich. Jednak nie doczekali się jeszcze przeprowadzki nowego lokatora.
Pogrążona już w mroku ulica, nie była jeszcze rozświetlona blaskiem latarni. Wieczorny spokój zakłócił warkot motocyklu, jednak tylko na chwilę. Cisza znów bezsprzecznie królowała przyglądając się jak jakiś młodzieniec gasi motor tuż przed starym domem. Przez chwilę siedział nieruchomo i uważnie wpatrywał się w niego, jak gdyby oceniając czy warto w ogóle wstawać. Jednak po krótkiej chwili nacisnął pedał gazu i z wraz z rykiem silników ruszył. Przemierzał ulice sam nie wiedząc gdzie ma się udać. W końcu zdecydował się zatrzymać przy pobliskim parku. Tyle, że był zamknięty, ale chłopak nie przejmował się takimi drobnostkami. Uniósł się w powietrze na swoim motocyklu, by już po chwili zaparkować w jednej z bocznych alejek. Tej szczególnej, ta którą on tak często wracał. Jednak teraz była cicha i pusta, świeciła tylko jedna latarnia. Reszta była stłuczona.
- Pewnie jestem za wcześnie – mruknął do siebie i zsiadł z maszyny.
Zaczął chodzić tam i z powrotem wzdłuż ławki, co jakiś czas przystając i nasłuchując, chcąc usłyszeć czyjeś kroki. Ale odpowiedziało mu jedynie głucha cisza nocy. Zrezygnowany usiał na ławce, a następnie położył się, kładąc nogi na oparciu. Spojrzał w gwiazdy… Dziwne, wcześniej nie chciał na nie patrzeć. Wszak od nich wziął swoje imię. Matka kazała mu nauczyć się wszystkich konstelacji na pamięć. Temu jednemu zadaniu podołał, a w nagrodę dostał srebrny medalion, dawno już zwrócony młodszemu bratu. Pozbył się go już w piątej klasie. Piąta klasa…
Wyciągnął z paczki papierosa i wetknął go do ust. Różdżka wyjęta nie wiadomo, w którym momencie zapłonęła słabym ogniem. Dym przesłonił mu świat, ale tylko na chwilę. Przez kłęby oparów widoczne było cały czas maleńkie światełko uczepione drewnianego patyka. Dało się słyszeć spokojne kroki, jednak czarnowłosy zapatrzony w nocne niebo, nie zwrócił na nie uwagi. Płomień zgasł. Zgasił go oddech pachnący miętą i rumiankiem. Chłopak gwałtownie usiadł na ławce. Przed nim stała niewysoka dziewczyna w szarym płaszczu. Rude włosy układające się w fale okalały okrągłą twarz o wielkich, brązowych oczach. Kobieta uśmiechnęła się delikatnie.
- Witam szanownego pana. Mogę się przysiąść? – Zapytała wskazując na ławkę.
Młodzian spojrzał na nią ponuro.
- Jeśli musisz – mruknął przesuwając się na lewą stronę i dopalając papierosa.
Dziewczyna usiadła obok, jakby nie usłyszała jego niezbyt miłej odpowiedzi. Założyła nogę na nogę i delikatnie rozpięła pierwszy guzik płaszcza.
- Może potrzebujesz kogoś do towarzystwa? Smutno tak samemu… - Zaczęła przybliżając się do czarnowłosego.
- Nie. – Odpowiedział szybko przerywając jej.
- Przecież taki przystojniak nie może spędzić całego wieczoru sam. Może pójdziemy do mnie, naprawdę nie biorę dużo. – Powiedziała spokojnie jeszcze bardziej przybliżając się do niego.
Kiedy nie reagował załapała go za ramię.
- Powiedziałem nie!!! – Wrzasnął i poderwał się z ławki jak oparzony – Ile razy mam ci to jeszcze powtórzyć żebyś zrozumiała!?!
Dziewczyna również wstała. Przez chwilę wydawało się, że chciała coś powiedzieć po czym, odwróciła się na pięcie i bez słowa odeszła w stronę głównej alei, a młodzian usiał z powrotem na ławce.
Czekał na niego. Na tej specjalnej ławce gdzie spotykał go zawsze.
„Ileż można siedzieć w pracy, niech już idzie.”
Wypatrywał z niecierpliwością znajomej postaci i tego charakterystycznego sposobu chodzenia. Jednak tej nocy nie zobaczył już nikogo, a mimo to siedział dalej uparcie. Czekał, aż jedyna latarnia zgasła, aż zaczęło świtać, aż ludzie jeszcze walczący ze snem zmierzali do pracy. A jego nie było, nie przyszedł. Tak po prostu, zwyczajnie.
Otworzono bramę główną, od strony rzeki. Czarnowłosy jak gdyby zbudził się z letargu. Już nie spoglądał ku głównej alei. Wsiadł na motocykl i odjechał. Tak banalnie.



Gdy stanął przed starymi, dębowymi drzwiami przeszedł mu po plecach dreszcz. Wiedział dokładnie, co za chwilę się stanie i już cieszył się tą myślą. Obracał ją, bawił się nią. Dotknął zdobionej, mosiądzowej klamki. Była lodowata, a nie jak zwykle przyjemnie ciepła. Nacisnął ją delikatnie. Ze zdziwieniem stwierdził, że są zamknięte. Jednak po chwili zdziwienie zastąpiła irytacja. Nerwowo stuknął parę razy kołatką. Potem, jeszcze raz i jeszcze. Za którymś razem, już ich nie liczył, drzwi nareszcie się otworzyły. A w nich znajoma twarz, choć dziś tak przerażająco obca. Niby te same lniane włosy i jasne oczy, ale nie takie jak zawsze.
- Witaj – to słowo wypowiedziane z wahaniem… - Proszę wejdź do środka.
Jednym ruchem ręki zapraszając go do środka zniszczył wszystko.
- Może napijesz się herbaty? – Zapytał gospodarz zmierzając w stronę kuchni.
- Jeśli możesz to z rumem – mruknął w odpowiedzi czarnowłosy kierując się do salonu.
Zasiadł na fotelu i zaczął przeglądać ostatnie wydanie Proroka. Nie zdążył dokładnie obejrzeć pierwszej strony, gdy drzwi do sąsiedniego pokoju otworzyły się i stanęła niska dziewczyna w szlafroku. Miała rude układające się w fale włosy. Zdaje się, że nie zauważyła chłopaka. Może nie chciała zobaczyć. Przeciągnęła się i weszła do salonu. Dopiero teraz spostrzegła gościa. Jej duże oczy zrobiły się jeszcze większe z przerażenia. Nie mogła nic powiedzieć. A on milcząc mierzył ja wzrokiem.
- Co… co ty tu robisz? – Wyksztusiła w końcu.
- Siedzę, jak widzisz, ale nie przejmuj się, nie za długo to potrwa. – Odpowiedział cicho i wstał.
Jednym susem był już przy niej.
- A jemu co zaproponowałaś? Może, że pójdziecie do niego, co? – Zasyczał, patrząc jej prosto w oczy.
- Proszę cię, nic mu nie mów. Błagam…
- Podaj mi choć jeden powód, dla którego mam tego nie robić. Tylko jeden. – Powiedział niewzruszony.
Kobieta milczała nerwowo pocierając policzek.
- Herbata z dużą ilością rumu, tak jak lubisz. – Ten moment wybrał sobie gospodarz, żeby wejść. Nie mógł wybrać lepiej. – O wiedzę, że już zdążyłeś się poznać z Lyss. Pamiętasz, była o rok wyżej w Ravenclawie.
Czarnowłosy odwrócił się do mężczyzny.
- Tak, pamiętam… My się już znamy od dawna, prawda Lyss? – Zapytał patrząc z uśmiechem na twarz kobiety, która wyrażała rosnące zdenerwowanie i strach.
- Tak? – Ze zdziwieniem powiedział blondyn – Nie wiedziałem, Lyss nic mi nie powiedziała, a z tobą nie wiedziałem się już… bardzo dawno.
- Jakieś dwa miesiące będzie. W każdym razie przepraszam za kłopot, już wychodzę. – Szybko poinformował ich czarnowłosy i wyszedł do korytarza.
- Nie wypijesz herbaty? A może chcesz czego innego? – Zapytał blondyn podążając za gościem.
Towarzysz popatrzył na niego dziwnie.
- Nie, już niczego nie chcę. – Odparł z nutą żalu w głosie.
Drzwi skrzypnęły i już go nie było. Tak po prostu.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hekate
szefowa



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Pon 13:32, 25 Gru 2006    Temat postu:

To jest dobra historia, taka, która domaga się opowiedzenia, chociaż nie ma w sobie ani pojedynków, ani efektownych pościgów. Dwie sceny, Syriusz - tak gorzki! - i Lyss, która intryguje, drażni i wzbudza litość. Tak po prostu.

Sporo niedopowiedzeń, tu nie pada nazwisko, tu coś zostaje przemilczane - w ten sposób opowiadanie nabiera specyficznego posmaku.

Co do samego wykonania - za bardzo rwiesz zdania. Za dużo zbyt krótkich, szczególnie na początku. Ja nie jestem zwolenniczką zdań na pół strony, wiem, że czasem dobrze wypowiedź skrócić, żeby uzyskać zamierzony efekt. Ale zbyt dużo, to niezdrowo. Początek chyba bym jednak trochę rozwinęła.

Cytat:
Tej szczególnej, ta którą on tak często wracał

Tu coś jest nie tak. Chyba powinno być: "Tej szczególnej, tej, do której on tak często wracał" - no, albo coś w tym stylu, chyba, że nie zrozumiałam kontekstu.

Cytat:

Witaj – to słowo wypowiedziane z wahaniem… - Proszę wejdź do środka.
Jednym ruchem ręki zapraszając go do środka zniszczył wszystko.

Imiesłów trzeba oddzielić przecinkami: "Jednym ruchem ręki, zapraszając go do środka, zniszczył wszystko.

Tyle uwag. Ale mimo wszystko historia mnie urzekła.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vassir
srebrnogrzywy bimbrowiec



Dołączył: 22 Kwi 2006
Posty: 528
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina Cieni i Mgły.

PostWysłany: Wto 11:01, 26 Gru 2006    Temat postu:

Dziękuję - ja widziałam, że to jest dobre!!!
Cieszę się, że opublikowałaś!
Ze swej strony chciałam napisać to co na pw Zaheel - opowiadanie to pomimo wielu niedopowiedzeń (a ja wprost niedopowiedzenia kocham! bo przecież maja niezwykły wpływ na czytelników i ich wyobraźnię) jest pełne emocji, głębi bym powiedziała. Też takiej subtelności - o! I rzeczywiście - jak Szefowa już zauważyła, nie ma tu pościgów, walki... Wszystko rozgrywa się w duszy bohaterów. Chciałam w tym momencie zauważyć, że chociaż preferuję fanficki, w których leje się strumieniami krew, i pierze lecą (eeeh, juz tak mam Rolling Eyes ), ten utwór w pełni mnie usatysfakcjonował)
Ach i mój ulubiony fragment -

Jednak tej nocy nie zobaczył już nikogo, a mimo to siedział dalej uparcie. Czekał, aż jedyna latarnia zgasła, aż zaczęło świtać, aż ludzie jeszcze walczący ze snem zmierzali do pracy. A jego nie było, nie przyszedł. Tak po prostu, zwyczajnie.

Czekał, tak długo aż zgasła w nim wszelka nadzieje - tak bym to ujęła. Zawsze lubiłam podobny zabieg w prozie i w wierszach.
Mam nadzieję, że Zaheel uraczy nas jeszcze kiedyś podobnymi smakołykami.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lunatyczne forum Strona Główna -> Archiwum literackie / Fanfiki Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin