Forum Lunatyczne forum Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Wspomnienia Remusa

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lunatyczne forum Strona Główna -> Archiwum literackie / Fanfiki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Remusiątko
lunatyczny amator soczku



Dołączył: 16 Cze 2007
Posty: 327
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szuflada na skarpetki.

PostWysłany: Pon 17:13, 27 Sie 2007    Temat postu: Wspomnienia Remusa

Zaznaczę, że fik stary. Nigdy nie był poddany korekcie.
I korzystając z tego, że stoję tu oto przed Wami:
Czy ktoś chce być moją Betą?

01.

Chciałbym wymazać z pamięci niektóre noce, niektóre chwile i wspomnienia. Naprawdę chciałbym nie musieć już nigdy do nich wracać, ale to one wracają do mnie. Powinienem napisać teraz w jaki sposób przebiegała moja dolegliwość. Moje wilkołactwo. To moje cholerne wilkołactwo. Moje przekleństwo...? Tak, chyba tak. Często wyobrażałem sobie, co by było gdyby... No, właśnie. Czy wilkołactwo przyczyniło się do tego, że byłem i jestem taki, a nie inny? No cóż, pewnie tak. Przez całe życie czułem się gorszy. Nie, nie odmienny, pokrzywdzony przez los, ani nawet odrzucony. Po prostu gorszy. Nie można powiedzieć, że wilkołactwo dyrygowało moją osobowością, ponieważ pragnę zauważyć, że już jako dziecko byłem zamkniętym w sobie, „małym myślicielem”, jak lubiła korygować moja matka. Nieśmiałość? Nie nazwałbym tak tego. Nie wstydziłem się rozmawiać z ludźmi, wolałem ich obserwować, analizować. Jednak byłem tylko małym dzieckiem, obracałem się w świecie dorosłych czarodziei, prawie żadnego kontaktu z rówieśnikami, aż do momentu rozpoczęcia nauki w Hogwarcie. Przerażało mnie to. Przerażało mnie spotkanie tylu osób takich jak ja, ale również takich „innych”. I znów zbiera mi się na śmiech. „Innych”?! Litości! Co ja bredzę, przecież to JA byłem „inny”. Bałem się, że ktoś odkryje mój sekret, wszyscy się dowiedzą prawdy i mnie znienawidzą. Myliłem się, jak bardzo się myliłem. Hogwart dał mi szczęście, jakiego nie znałem. Przyjaźń. Właśnie tego się tam nauczyłem. Być przyjacielem – jedno z trudniejszych zadań w życiu.
...
Zapadł już zmrok i chociaż był środek lata, to od kamiennej podłogi powiało chłodem. Pomieszczenia tego nie można było określić jako „przytulne”. Cztery zimne, zapleśniałe ściany, kamienna podłoga, odrapany sufit z odpadającym tynkiem i jedynie małe brudne okienko jako źródło światła. A może po prostu od dawna nie używana piwnica w moim rodzinnym domu. To właśnie tam miałem przeżyć moją pierwszą przemianę. Drzwi były zamknięte i dokładnie zaryglowane. Wokół otaczała mnie nasilająca się z każdą minutą ciemność. Nieznany dotąd ból, napawał strachem.
Leżałem cichutko, skulony w kącie, czekając. Wiele myśli kołatało mi się po głowie... te myśli, pełne obaw, mocno trzymały mnie w swoich objęciach.
Zaczęło się, czułem to. Ogarnął mnie żar, niczym gorączka. Temperatura mojego ciała wzrastała z każdą minutą, krew burzyła się w żyłach, pot spływał po pulsujących skroniach. Zamknąłem oczy, modląc się w duchu, aby nie zwymiotować. Oddech stał się szybszy, a cały mój organizm próbował się wyzwolić spod fali gorąca i zwierzęcych hormonów. Przemieniałem się w wilkołaka. Nie tylko to czułem, ale również widziałem. Z mojego ubrania zostały porozrywane szmaty. Dziecięce dłonie zamieniły się w wilcze łapy, zakończone ostrymi szponami. Czułem jak obrastam zwierzęcą szczeciną, niczym nakłuty tysiącami kolców. Przez parę sekund nie mogłem oddychać, zmieniał mi się cały układ oddechowy. Z dziąseł trysnęła krew, aby po chwili pojawiły się długie kły, które z łatwością mogły przebić ludzkie ramię. Mocniej zacisnąłem powieki.
Krew, wszędzie krew. Puste pomieszczenie stało się moim najgorszym wrogiem. Miotałem się jak oszalały po tych kilkunastu metrach kwadratowych, obijając się o ściany. Nie wytrzymałem. Zacząłem się ranić. Bolało, ale po każdym ciosie czułem ulgę i satysfakcję. I tak minęła noc, najgorsza noc w moim życiu.
Jasne i ciepłe promienie słońca wkradły się do piwnicy przez brudne okienko. Leżałem, skulony w kącie. Sen pozwolił przynajmniej na chwilę zapomnieć o licznych ranach i strachu. Rozszerzone źrenice, jeszcze tak bardzo wilcze. Oddech na szczęście spokojniejszy, chyba nawet temperatura spadła. Wtuliłem twarz w poranione ramiona, z nadzieją, że może znów zasnę.
Szloch, zamęt, ostre światło, które tak bardzo teraz kuło w oczy. Co się dzieje? Ach, to tylko moi rodzice przyszli rano, aby się zapytać o moje samopoczucie.
- Boże, Remus... Dziecko... – wyszeptała matka, pochylając się nade mną, aby przykryć kocem. – Ale... Ale dlaczego? Skąd te rany, tyle krwi...?! – jąkała się ogarniając spłoszonym spojrzeniem pomieszczenie.
- To nic, mamusiu. Przytul mnie – próbowałem się uśmiechnąć.
Marnie mi to wyszło.
Znów trafiłem do Św. Munga. Znudzonym spojrzeniem wpatrywałem się w świat za oknem, czując, że ktoś zamknął mnie w za ciasnej kopule, całkowicie oddzielając od życia. I wciąż nawiedzała mnie jedna myśl. Co to będzie za życie? Chwile mego istnienia zatopione w bólu...? Czy właśnie tak to wszystko miało wyglądać? Właśnie... tak?
...
- Remus, podobno wypisują cię za trzy dni – na brzegu mojego łóżka usiadła młoda uzdrowicielka o oczach w kolorze bezkresnego błękitu, w których tak lubiłem się zatapiać.
W jej oczach było coś magicznego, jakby emanowała naiwnym dobrem. Jej oczy umiałem tylko porównać do oczu młodej łani. Złociste pukle gładko opadały na ramiona i szyję. Miała jasną twarz upstrzoną równie złocistymi piegami co jej włosy. Fascynował mnie również jej uśmiech. Chociaż można było uznać, że była już kobietą, to uśmiech nadal pozostawał słodki i dziewczęcy. Nazywała się Nicole Ditth. Po wyjściu ze szpitala nigdy więcej jej nie spotkałem, a szkoda. Miała w sobie coś magicznego.
- Tak – odparłem z nutką rozczarowania.
Nicole poprawiła mi kołdrę w nogach łóżka po czym spojrzała na mnie tym bezkresnym błękitem obdarzając mnie kolejnym słodkim uśmiechem.
- Nie cieszysz się? W końcu wrócisz do domu – zdziwiła się unosząc w górę jasne brwi.
Upiłem łyk herbaty ze śniadania, aby zyskać na czasie.
- Właściwie to się cieszę, ale... – wymamrotałem speszony.
- Och, rozumiem. Przeraża cię perspektywa wrócenia do normalnego życia? Nie martw się, na początku będzie trudno, ale z czasem wszystko wróci do normy. Uśmiechnij się, będzie dobrze.
Szczerze mówiąc, chciałem zakończyć zdanie w nieco inny sposób, czyli: „Właściwie to się cieszę, ale będę tęsknił za niektórymi osobami, a w szczególności za tobą.”
Jednak Nicole miała rację. Bałem się wrócić. Na początku będzie trudno, to oczywiste, ale pytanie brzmi jak długo będzie trwał tzw. początek? Nicole zarówno nie miała racji. Potem już nic nie było takie jak kiedyś. Często powtarzam sobie w głowie jej słowa: „Uśmiechnij się, będzie dobrze.” Podziwiam ludzi, którzy z łatwością umieją wypełniać to motto życiowe. Ja niestety nigdy nie umiałem, a teraz tym bardziej nie umiem. Nicole była jedną z tych osób, które po prostu żyły chwilą, a każdy dzień traktowały zarazem jako ten pierwszy i ostatni. Ona wiedziała, że będzie dobrze, bo w końcu zawsze jest.
Nigdy nie powiedziałem jej, że była dla mnie kimś ważnym. Właściwie to nadal jest. Żyje w mojej głowie jako symbol ulotnego szczęścia.

Człowiek, wilkołak, przyjaciel...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Windykatorka
wilczek kremowy



Dołączył: 17 Wrz 2006
Posty: 52
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 19:32, 27 Sie 2007    Temat postu: Re: Wspomnienia Remusa

Cytat:
Nie można powiedzieć, że wilkołactwo dyrygowało moją osobowością, ponieważ pragnę zauważyć, że już jako dziecko byłem zamkniętym w sobie, „małym myślicielem”, jak lubiła korygować moja matka.

Nie pasuje mi tutaj to słowo.
Cytat:
Jednak byłem tylko małym dzieckiem, obracałem się w świecie dorosłych czarodziei, prawie żadnego kontaktu z rówieśnikami, aż do momentu rozpoczęcia nauki w Hogwarcie.

Dodałabym nie miałem prawie żadnego kontaktu z rówieśnikami.
Cytat:
Szloch, zamęt, ostre światło, które tak bardzo teraz kuło w oczy.

Kłuło.
Cytat:
Na początku będzie trudno, to oczywiste, ale pytanie brzmi jak długo będzie trwał tzw. początek?

Nie wiem nic o używaniu skrótów w opowiadaniach, ale na moje oko lepiej wygląda tak zwany.

Przechodząc do treści. Czytałam to (nie wiem już czy dokładnie to, czy trochę tu zmieniłaś) jakiś czas temu. Wrażenia były pozytywne. Wciąż są. Po pierwsze postać (bycia Lunatyczką już chyba nigdy się nie pozbędę). Tak jak sama lubię się zagłębiać w jej wnętrze, tak lubię obserwować jak robią to inni. Nieliczne błędy i ładny styl. Styl, który jakoś pasuje mi do Lupina. Trochę analityczny, melancholijny, może odrobinę gorzki. Forma poniekąd pamiętnikarska jest niebezpieczna, ale tutaj mamy ją przeplataną wspomnieniami (a może raczej wspomnienia przeplatane klasyczną pierwszoosobówką).
Wstęp poprawny, ale jakby banalny, bardziej podoba mi się reszta. Dobrze opisana przemiana i Remus, który czuł się zamknięty w za ciasnej kopule. Bo trochę został oddzielony od życia, od takiego normalnego życia, prawda? Sympatyczna jest Nicole - symbol ulotnego szczęścia.
I o czym to ja jeszcze miałam... no tak, standardowo podczas czytania mam w głowie cały elaborat, a potem siedzę nad klawiatura i nie wiem o czym napisać. W każdym razie podobało mi się, całkiem przyjemna miniaturka. A to pierwsza część jest? Bo pamiętam, że dalsze były lepsze (Lily była dobra).

Pzdr, Windy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Remusiątko
lunatyczny amator soczku



Dołączył: 16 Cze 2007
Posty: 327
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szuflada na skarpetki.

PostWysłany: Pon 19:37, 27 Sie 2007    Temat postu:

Dziękuję za komentarz.

Czytałaś...? A myślałam, że nikt do tego nie zaglądał.
Tylko za czasów blogowych fik miał komentarze.
Ale ja nie o tym.
Bo... właśnie, niektóre osoby mogły się już z tym spotkać i nie byłam pewna, czy dodawać to na forum, ale otrzymałam błogosławieństwo Szefowej.

Tak, to dopiero pierwsza część. Za jakiś czas dodam następną.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nath
wilkołak glizdogoński



Dołączył: 31 Mar 2007
Posty: 425
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lublin!

PostWysłany: Pon 20:12, 27 Sie 2007    Temat postu:

O! Czytałam to już chyba! Tak na pewno to czytałam! Na blogu:) Bardzo mi się podobało wtedy i teraz tez mi się podoba:)
No to czekam na następną część.
Pozdrawiam,
Nath
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Natalia Lupin
lunatyczka gondorska



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 3952
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Minas Tirith

PostWysłany: Wto 8:02, 28 Sie 2007    Temat postu:

Pozytywne Smile
Lubię opowieści o remusowej przeszłości.
Bardzo mi się podoba fragment w szpitalu.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lunatyczne forum Strona Główna -> Archiwum literackie / Fanfiki Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin