|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Hekate
szefowa
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Toruń
|
Wysłany: Śro 16:59, 16 Lip 2008 Temat postu: Płytownik |
|
|
Pomyślałam, że przyda się temat recenzencko-refleksyjny o przeróżnych albumach.
A teraz sobie poględzę, bo mnie naszło.
Po "Tabletkach ze słów" Starego Dobrego Małżeństwa przeklinałam jak szewc i obiecywałam sobie, że już nigdy nie sięgnę po nowe płyty tego zespołu.
(zatrzymałam się na "Kinie objazdowym" i nie chciałam nawet nosa wystawić poza ten etap twórczości SDM-u)
Uznałam, że nie dość, że Myszkowski ma przepity głos, to jeszcze teksty gówniane, a melodie do tyłka. Z miejsca spierdzielić wszystkie trzy elementy składające się na dobrą płytę, to trzeba się serio-serio postarać.
Płytę wykasowałam z dysku i przerzuciłam się na "Czerwonego Tulipana" , grupę "Bez Jacka" i inne nurty poezji śpiewanej.
Ale...
Patrzę ci ja - nowa płyta SDM-u. "Jednoczas"
Chrzanić to wszystko, ściągam.
Ściągnęłam i pierwsze wrażenie było dokładnie takie samo jak po "Tabletkach...". SDM-owstręt. Byłam jednak na tyle przewidująca, że nie wykasowałam piosenek, tylko przegrałam je na płytę i przesłuchałam raz jeszcze.
Potem zajrzałam do poezji Jana Rybowicza.
I mnie olśniło - tu leży pies pogrzebany! Po prostu Rybowicza nie powinno się ŚPIEWAĆ! To nie jest poezja "muzyczna", że się tak niefachowo wysłowię. Myszkowski na siłę przerobił wiersze na piosenki i wyszło mu gówno; a na dodatek zupełnie mnie do Rybowicza zniechęcił. No jasne, skoro poprzycinał wiersze i dał melodie, które nijak się mają z treścią. Do póki się trzymał Stachury i Ziemianina, to było dobrze, przestawił się na Rybowicza i wszystko trzasło, niestety.
Oczywiście widzę i dobre strony "Jednoczasu"... znaczy zaczęłam je zauważać, jak już ochłonęłam z pierwszego wkurwu. Doskonałe harmonijkowe solówki, w ogóle aranżacje w zupełnie innym klimacie, niż dawniej; chwytają. Jakiś dziwny miks: jazz, country, miejscami nawet... reggae?
Ale, kurde, wolałabym, żeby słowa były w obcym języku, i żebym mogła się skupić wyłącznie na muzyce. Bo jak się zaczynam wsłuchiwać, to wychodzę z siebie i staję obok.
Za to czytanie Rybowicza "na sucho" sprawdza się całkiem nieźle.
(o Merlinie, jak to dobrze, że Myszkowskiemu nie zachciało się spiosenkować np. Bursy!)
Zaśpiewanie jakiejkolwiek melodii z tego albumu graniczy z cudem...
Tak czy siak "Jednoczas" jest dużo lepszy od "Tabletek ze słów", przynajmniej tak mi się wydaje. Dobrze, że jednak nie skasowałam tej płyty. Aczkolwiek moja ucieczka od SDM-u jest już faktem dokonanym, zabłądziłam w inne rejony i wracać nie zamierzam.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
smagliczka
szarak samozwańczy
Dołączył: 26 Wrz 2006
Posty: 1412
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: miasto nad Wisłą
|
Wysłany: Sob 3:44, 16 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
"Habitat" Rubika.
Kupiłam tę płytę mamie na urodziny - w maju - i dopiero teraz tak naprawdę miałąm możliwość przesluchania jej na spokojnie (że jestem opóźniona troszku, to wiem ;P).
Co by o tej płycie, Rubiku i jego twórczości nie mówili ludzie (niewrażliwi chyba na piękno... No dobrze, nie chcę generalizować. Ale co prawda to prawda ) - mam to głęboko. "Habitat" to przecudne kompozycje muzyczne, wyciskające mi łezkę z oka (ale o te łezki u mnie to akurat bardzo łatwo - jakem nadwrażliwiec emocjonalny. Tak, jestem sentymentalna. Jak cholera! I Rubik w duszy mi gra, nic nie poradzę). "Habitat" to zbiór pozytywnych tekstów napełniających człowieka ufnością, nadzieją, spokojem, radością, łagodnością, wzruszających i refleksyjnych... A wszystko to na jednej płycie! Po prostu - dobra energia.
Choć szczerze przyznam, że ręce mi opadły, gdy przeczytałam recenzję, której autor porównuje te teksty do banałów serwowanych nam niegdyś przez twórców dicso polo (!). Zastanawia mnie, skąd ta nagonka na Rubika? Bo stał się popularny wśród mas? A popularność wśród mas ma automatycznie klasyfikować go na równi z Dodą...
Aha.
Bo prawdziwy artysta jest niszowy przecież!!! *wywraca oczami*
Musi być niszowy - tylko dla (j)elity! Jego jelitarność decyduje o tym, czy prezentuje twórczość z wyższej półki, czy z niższej.
(Ach, jak głupi są ludzie, którzy sądzą, że przynależność do 'śmietanki' czyni ich lepszymi - ci pseudo-znawcy, pseudo-eksperci, pseudo-koneserzy, pseudo-wrażliwi na 'prawdziwą' sztukę, patrzący na resztą społeczeństwa z góry... nie widzą, że ta ich wyjątkowa śmietanka jest w istocie szmatanką, tylko że z elegancką etykietką - niczym więcej.)
Swoją drogą ciekawa jestem, czy kopie pirackie Rubika sprzedają się jak świeże bułeczki i czy faktycznie 'zwykły cham i cep' będzie tego słuchał. Dodajmy jeszcze - ze zrozumieniem. Bo słuchać może każdy, a nie każdy zrozumie. Podobnie ja ci wspaniali nad-ludzie (ponoć j-elitarni), co Wagnera codziennie katują z iście poważną, uroczystą miną. Pyszniąc się przy tym, że do poziomu 'plebsu' się nie zniżają i słuchają tylko 'wartościowej' muzyki... Pies jest jednak pogrzebany w tym, czy oni cokolwiek z tego Wagnera rozumieją? Czy potrafią docenić jego geniusz, kunszt, przeżyć go, smakować w skupieniu... czy tylko udają, że potrafią, wysoko zadzierając nos.
Tak samo jak z pozerów - którzy słuchają muzyki poważnej tylko dlatego, iż mają wrażenie, że przez to znajdą się w 'wyższych sferach' - nie czyni ów fakt koneserów, ludzi wyjątkowych i znawców (chyba że jedynie w ich oczach), podobnie masowa popularność Rubika nie sprawia, że można pluć mu w twarz i nazywać 'chłamem' - bo jego twórczość propagowana bywa z podobnym rozgłosem jak propagowana jest twórczość Dody.
Cóż, akurat pioseneczki takiej Dody i jej podobnych są bardzo niskich lotów, i chyba każdy człowiek bardziej uwrażliwiony na piękno dostrzeże to od razu. Nie opluwam bynajmniej tego rodzaju muzyki, jaką prezentuje Doda - niech sobie gra, co chce, i niech jej słuchają ci, którym to pasuje (chociaż sama Doda akurat opluwa wielu ludzi, a jej butna postawa - na pokaz, bo to oczywiste - oraz wątpliwa elokwencja i sposób bycia świadczą, że długo jeszcze dziewczynka musi pożyć, by zrozumieć, czym jest wolność słowa, z jaką odpowiedzialnością się wiąże i że szacunku swoją smarkatą postawą u nikogo tak naprawdę nie zyska). Stwierdzam jednak fakt: utworki, którymi karmi się masy z radioodbiorników rozkręconcyh czasami na cały zycher, są płytkie i mało wymagające.
Wiadomo, oczywiście, że na płycie "Habitat" znalazły się utwory gorsze i lepsze, ale jako całokształt płyta jest oszałamiająca, pełna miłości, radości, zachwytu nad światem. Przynajmniej dla mnie. A fakt, że jest to zapis koncertu na żywo, uważam właśnie za plus - jej odbiór jest przez to prawdziwszy. Ja chylę czoła przed geniuszem.. tak, geniuszem muzycznym Piotra Rubika, a także przed twórcą tekstów - Romanem Kołakowskim. Razem stworzyli coś pięknego!
Na tej płycie - z czego się cieszę - nie pobrzmiewa... uhm.. . katolicka nuta (może tylko w "Katedrze" nieco intensywniej). Nie, żeby mi przeszkadzała w poprzednich oratoriach, ale wychodzę z założenia, że co za dużo odniesień do Biblii, to niezdrowo - zawęża się wtedy krąg ludzi, do których kompozycje są/mogą być kierowane.
Nie mam swojego faworyta wśród kompozycji zamieszczonych na płycie. Są różnorodne, wesołe i żywe, ale też delikatne, subtelne, refleksyjne. Na przykład "Nieśmiertelności nie odbierze nam Bóg" - utwór który słucham już któryś raz (podobnie jak wcześniej powtarzałam "Jesteśmy inni" - równie mądry i piękny) jest niesamowity. Przy tym utworze z powodzeniem można się modlić... Jako że do religijności i dewocji mi daleko - i to bardzo! - moje sposoby na modlitwę są chyba dość... niestandardowe ;P, ale cóż. Wyobrażam sobie słuchanie tego utworu gdzieś na szczycie, i mam wrażenie, że wtedy z pewnością wyrosłyby mi podwójne skrzydła!
Niech zatem gadają, co chcą. Ja i tak zresztą opinie mas oraz niszowych 'znawców' zawsze miałam w... wiadomym miejscu . Nie obchodzą mnie niczyje opinie. Nie słucham Rubika dlatego, że słuchają go wszyscy i jest 'pop-ularny' (?). Słucham, bo trafia do mnie swą wrażliwością i tematyką, której dotyka.
To tyle.
Tak tylko chciałam się odczuciami podzielić
Ostatnio zmieniony przez smagliczka dnia Sob 16:17, 16 Sie 2008, w całości zmieniany 5 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Joan P.
moderator upierdliwy
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5924
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Tęczowa Strona Mocy
|
Wysłany: Sob 16:20, 16 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Back to black Amy Winehouse
Właściwie kupiłam tę płytę przypadkiem. spojrzałam na nazwisko, i zorientowałam się, że to ta sama babka, która śpiewa Rehab. Bo Rehab zwrócił moją uwagę, od pierwszej chwili, gdy usłyszałam go w radiu. Zwłaszcza głos Amy - niski i o charakterystycznej barwie. Do tego wsłuchałam się w muzykę - coś jak połączenie jazzu z soulem i popem. Saksofon i trąbki, które bardzo lubię, a które nieczęsto w muzyce popularnej słychać.
W tej płycie jedynie nie podobają mi się wolne kawałki, takie jak Wake up alone czy Love is a losing game. Są naprawdę wolne, człowiek ma aż za dużo czasu, żeby się wsłuchać.
Oczywiście, jak już sama przesłuchałam tę płytę, musiałam dać ją do przesłuchania Maci. Obie zresztą się w Winehouse zakochałyśmy za to nawiązanie do starszej muzyki.
Dla mnie właściwie to jest jedyny gatunek muzyki, który odkryłam sama, a nie został mi podrzucony przez Macię, Otieca, Golliata czy Lorę.
Uwielbiam kawałek Tears dry on their own. Za układ rymów a-a-a i chórki w tle.
To tyle. Słabo to wypada przy powyższych, ale trudno.
EDYTA: Smag, co do Rubika - ja o jego tekstach nic nie mówię, od tego kawałka z ''roześmianą buzią twą''.
Ostatnio zmieniony przez Joan P. dnia Sob 16:22, 16 Sie 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
smagliczka
szarak samozwańczy
Dołączył: 26 Wrz 2006
Posty: 1412
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: miasto nad Wisłą
|
Wysłany: Sob 16:36, 16 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Jaką roześmianą buzią twą?
Ach, już wiem - "Niech mówią że..."
Jakoś nie razi mnie ten kawałek. Tu trzeba poczuć przesłanie całości, a nie czepiać się poszczególnych słówek. Zresztą... mówiłam o "Habitacie", a tam teksty są Kołakowskiego, nie Rubika. Poza tym, "Niech mówią, że..." to chyba też nie tekst Rubika. Rubika jest myzyka!
Ostatnio zmieniony przez smagliczka dnia Sob 16:38, 16 Sie 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Joan P.
moderator upierdliwy
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5924
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Tęczowa Strona Mocy
|
Wysłany: Sob 16:42, 16 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Acha. To wszystko w porządku, zwracam honor. I stwierdzam, że w takim razie Rubik powinien zając się wyłącznie komponowaniem, a jeśli to też nie jesgo teksty, to znaleźć innych tekściarzy.
Wiesz, myślę że ta cała nagonka dotyczy głównie tych oratoriów - ''niech mówią że'' i innych, które trafiały na różnego rodzaju poplisty. Bo to nie było nic szczególnego. Jeśli Habitat jest na wyższym poziomie, to sama nie miałabym nic przeciwko.
Ostatnio zmieniony przez Joan P. dnia Sob 16:43, 16 Sie 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
smagliczka
szarak samozwańczy
Dołączył: 26 Wrz 2006
Posty: 1412
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: miasto nad Wisłą
|
Wysłany: Sob 16:49, 16 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Cóż, chyba nie wiem, co to znaczy na "wyższym poziomie".
To znaczy, że nie trafia na poplisty? (a ja bym na przykład chciała, żeby coś subtelniejszego i gębszego trafiało na poplisty - to by świadczyło o tym, że gusta ludzi zaczynają chylić się w lepszą stronę, skoro głosują na takie utwory).
I może tutaj zaskoczę kogoś - ale akurat "Niech mówią, że..." uważam za bardzo przyjemny utwór. Może nie ma w sobie tyle głębi, co inne kompozycje jakie wyszły spod ręki Rubika, ale ma taką... iskierkę. I strasznie podoba mi się klaszczący chór!
Ostatnio zmieniony przez smagliczka dnia Sob 16:51, 16 Sie 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Joan P.
moderator upierdliwy
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5924
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Tęczowa Strona Mocy
|
Wysłany: Sob 16:53, 16 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Nie, ''na wyższym poziomie'' oznacza takie, które da się znieść, bez zasłaniania uszu rękami czy krzywienia się szpetnie. I ja bardzo lubię, jak coś takiego trafia na poplisty, bo wtedy jest czego posłuchać przez dwie godziny męki.
Klaskania nie komentuję. Jednym się podoba innym nie, ale mnie ten dźwięk piłuje mózg, tak samo jak uderzanie naczyń, reklama Irving Tea, skrzypienie kredy na tablicy i głos Babuszki.
|
|
Powrót do góry |
|
|
smagliczka
szarak samozwańczy
Dołączył: 26 Wrz 2006
Posty: 1412
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: miasto nad Wisłą
|
Wysłany: Sob 16:59, 16 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Eee tam.
Kalskanie ma w sobie takie pierwotne, energiczne, pdrywające do tańca brzmienie - jak aborygeńskie bębny, jak cygańskie tamburyny, jak hiszpańskie kastaniety...
Ostatnio zmieniony przez smagliczka dnia Sob 17:01, 16 Sie 2008, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Joan P.
moderator upierdliwy
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5924
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Tęczowa Strona Mocy
|
Wysłany: Sob 17:04, 16 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Tak, ale cygańskie tamburyny, aborygeńskie bębny i hiszpańskie kastaniety nie mają takiego przenikliwego dźwięku. W sali pełnej ludzi klaskanie brzmi jak tysiąc potłuczonych talerzy i to boli uszy.
Ale o to nie będziemy się kłócić, bo to już (chyba) offtop.
|
|
Powrót do góry |
|
|
smagliczka
szarak samozwańczy
Dołączył: 26 Wrz 2006
Posty: 1412
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: miasto nad Wisłą
|
Wysłany: Sob 17:56, 16 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Tak jest, pani Moderator Upierdliwy!
Zamykam się już.
*zamyka się*
|
|
Powrót do góry |
|
|
Hekate
szefowa
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Toruń
|
Wysłany: Sob 19:15, 16 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Ha, powiem ci Smag, że ja osobiście staram się nie wsłuchiwać w teksty Rubika (to znaczy, to nie on, zdaje się, pisze, nie pamiętam kto - o zgrozo! - jest autorem tego paskudztwa). A to dlatego, że mnie wkurzają. I twierdzę, że to banał, którego niech nikt poezją nie zowie (a np. stara Budka Suflera zachwyca głębią tekstów). Za to muzyka...! O tak. Tutaj niech sobie recenzeci gadają, co chcą, ale muzyka przeszywa do szpiku kości i wypruwa z człowieka flaki. To jest coś w rodzaju bollywoodu - widzisz wady, co nie zmienia faktu, że nad emocjami zapanować się nie da. I już.
I jeszcze jedno. Ja też TO mam. Uwielbiam być niszowa, napawam się swoją niszowością aż do pożygania, serio. Dlatego zaczyna mnie wkurzać, że Kaczmarski robi się taki popularny, chociaż za moich młodzieńczych lat (powiedziała staruszka z fotela bujanego) mało kto wiedział, w czym rzecz. Może jestem przekorna. A może po prostu mój gust jest tak popaprany, że nijak się ma do gustu innych melomanów.
Cholernie mi z tym dobrze
Ostatnio zmieniony przez Hekate dnia Sob 19:35, 16 Sie 2008, w całości zmieniany 4 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
smagliczka
szarak samozwańczy
Dołączył: 26 Wrz 2006
Posty: 1412
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: miasto nad Wisłą
|
Wysłany: Sob 19:54, 16 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Pff... Ja wiem, Hekate, że w przypadku poezji masz specyficzne i - jak sądzę - wysokie wymagania. Ja nie jestem AŻ tak jak Ty jesteś (mam to szcęście, być ignorantem pod względem sztuki wszelakiej - pisanej, malowanej, granej - być ignorantem i nie wiedzieć, co dobre, co złe, co polityczie poprawne, czego wymaga Poziom, a co nie jest w dobrym guście; polegam na swoich odczuciach i tylko odczuciach - wykształcenia odpowiedniego, oczytania, obeznania brak, nie mąci mi przez to odbioru ).
Ale ja zawsze traktuję piosenkę jako całosć - muzykę + tekst. Nie odrywam tego od siebie, to dla mnie istnieje jako jedno ciało. Interpetuję, słucham, doszukuję się w tym znaczeń, mając na myśli, że to jest Jedno, a nie dwa ze sobą połączone. Tak już mam z muzyką.
A głębia tesktów... wiesz, zależy, co Ci w danej chwili w duszy gra. I co generalnie gra. Banałem jest opowiadanie o miłości i nawoływanie do pokoju?
Ach, jakiż to banał! Szkoda tylko, że wszyscy ludzie, odkąd świat zaczął się kręcić, tego właśnie poszukują.
Niemniej, taki "banał" trafia mi do serca, bo ja się bardzo angażuję emocjonalnie, słuchając śpiewancyh tekstów.
Suchy tekst może nie zrobić na mnie takiego wrażnia jak tekst zaśpiewany - bo w przypadku muzyki, przynajmiej u mnie, dochodzi do lawiny obrazów podsuwanych mi przez wyobraźnię. Sam teskt, choćby nie wiem jak głęboki, nie wywołuje tej lawiny tak silnie, jak tekst zaśpiewany do pięknej muzyki i w piękny sposób.
I choćby był to tekst nieco banalniejszy od tego recytowanego (choć ja nie uważam tekstów z "Habitatu" za banalne!), bardziej wzruszę się i zadumam nad tekstem śpiewanym. Zawsze.
Co do niszowości, mam gdzieś, czy to co robię, robią inny, czy też może nikt o tym nie słyszał. Nie przerszkadza mi, że coś, co wcześniej było niszowe i czym się interesowałam, teraz stało się popularne. Nie straciło to dla mnie znaczenia, jest tak samo ważne. Po prostu, nie oglądam się na ludzi.
I nie chcę sie określać, zamykać w ramy 'melomaństwa' tudzież jakiejś tam 'bohemy'. Nie muszę swojej niszy szukać gdzieś między ludźmi, a potem - o zgrozo - jak się grupa niszowa rozrośnie, uciekać i kląć, że straciłam własną niszę, bo coś tam się upowszechniło.
Nie przynależę nigdzie. I nawet jeśli jest mnóstwo ludzi, którzy lubią to co ja (bo są tacy ludzie, ale ja ten fakt kwituję wzruszeniem ramion) nie czuję się przez to osobnikiem poddanym "powszechnej popularyzaji" czegośtam, bo owo "cośtam" wybrałam nie ze względu na jego niszowośc, ale ze wzgledu na to, że to czuję. A co najważniejsze, nie dzielę się z nikim swoim małym, wewnętrznym światem, więc nikt nie wie, jak owo "cośtam" odbieram naprawdę (a to jest dopiero prawdziwa nisza, do której nikt, prócz mnie, nigdy nie wejdze! ).
Ostatnio zmieniony przez smagliczka dnia Sob 20:20, 16 Sie 2008, w całości zmieniany 6 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Natalia Lupin
lunatyczka gondorska
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 3952
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Minas Tirith
|
Wysłany: Pon 16:09, 18 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Feel
Żeby nie było, to nie ja popełniłam zakup. Moja kuzynka. Ja przesłuchałam. A teraz będzie refleksja.
Album nie jest zły. Piosenki są lekkie, można poskakać, popracować przy nich (nadają się na tło), a także przyjemnie się przy nich prowadzi auto (nie ja, ale źródło wiarygodne). Kilka piosenek stanowi dobre, lekko rockowe granie. Urokliwa ballada "Paul" zebrała ode mnie oklaski.
Głos wokalisty jest mocny i stanowczy, chociaż śpiewa raz gardłem, raz przeponą i jak dla mnie pan solista mógłby sobie odpuścić dramatyczne porykiwanie i sztuczną chrypkę. Minus za "och" albo "a" przed każdym nowym wersem.
Jednak zespół Feel zdecydowanie ma problem. Problemem tym są słowa do piosenek. Utwór rozebrany na części pierwsze i pojedyncze wersy może robić wrażenie, choćby moje ukochane "Zerwał się wiatr, który budzi nas z mocnego snu". Jednak jako całość wrażenie jest fatalne. Wersy nie trzymają się kupy. Stanowią bełkot ładnych fragmentów i inteligentnych, głębokich refleksji, ale jednak BEŁKOT! Osobiście radziłabym pisać piosenkę na jakiś temat, a nie zebrać do kupy luźne zdania i upchać w pseudocałość. Takie rzeczy to tylko u Orwella.
Ogólne podsumowanie: nie kupować, przesłuchać. I mieć nadzieję, że zespół rozwinie się. Bo dzieciaki mają w sobie to coś.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Trilby
świtezianka
Dołączył: 06 Lis 2005
Posty: 1521
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: miasto z piaskowca
|
Wysłany: Pon 16:23, 18 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
O jaki piekny temat!
A ja ostatnio nabylam the seldom seen kid autorstwa Elbow. Skuszona singlem 'Grounds for Divorce' (jest na jutubie) troche mnei rozczarowalo... Bo singiel jest boski, bardzo taki energetyczny, to jednak reszta piosenek troche smecenie. Ale ogolnie milo sie slucha, jest jeszcze kilka mily ch kawalkow, jednak zaden tak superowy jak 'Grounds for Divorce'.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Angua
wilczek kremowy
Dołączył: 21 Maj 2008
Posty: 46
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Poznań
|
Wysłany: Czw 11:45, 11 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Ostatnio słuchałam „Zakazane piosenki” Strachów na Lachy. Nie jestem ekspertem, ale wydaje mi się, że teksty na poprzedniej płycie („Piła tango”) były dużo lepsze (szczególnie „Dziady listopady”, które WIELBIĘ). Tutaj są takie trochę aluzje odnośnie komunizmu – fabryki, twarze w maskach itepe. Jakieś takie łopatologiczne mi się wydaje. „Na kształt dziecka” to samo. Przejmujące, ale jakby z lekka trąci emo. Po prostu zbyt wprost wszystko.
Podobają mi się słowa do „Po prostu pastelowe” i „Zamknij wszystkie drzwi”.
Muzycznie? Dla mnie bomba. Pełen zachwyt, każda piosenka inna, trochę elektroniki dali, co mi przypomina zespół Casseibian, Swojego czasu Blendersów – takie jakby brytyjskie brzmienie („Wariat”, „Idzie wojna”) (może bredzę, bo nie znam się na muzyce), a kiedy słucham „Zamknij wszystkie drzwi” w wykonaniu pani Przemyk (gościnnie obok T. Budzyńskiego), to ciarki mnie przechodzą i oddech zamiera. Tak mroczne, tak straszne… W ogóle, „Zakazane piosenki” nie są optymistyczne. Są gorzkie, dołujące, nie pozostawiają nadziei.
Ale wpadają w ucho i drapią duszę.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|