|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aurora
szefowa młodsza
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 6548
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 18:52, 28 Lip 2006 Temat postu: Rozkosznik |
|
|
Łamanie kanonu wciąż w modzie! MOżna uznać za kontynuację pojedynku, ale nie trzeba.
Boromir żyje, to najważniejsze (-:
Romansidło na wesoło.
Rozkosznik
Budynek nie wyglądał najlepiej. Bez okien, ze skórzaną zasłoną, zastępującą drzwi wyglądał po prostu obskurnie.
Mimo wszystko, samotny wędrowiec wszedł do środka.
Początkowo jego uwagę zwrócił wąż, ogromny wąż, pełzający po glinianej posadzce. Z sufitu zwisały dziwnie pachnące, mięsiste kwiaty. W półmroku zdawały się nań czyhać, lecz on wiedział, że to tylko złudzenie.
Usiadł przy pustym stoliku i czekał, wpatrując się w niezwykłego węża.
- Nie jest jadowity – czarny jak węgiel karczmarz stanął u jego boku. – To dusiciel.
Wędrowiec zrobił zaskoczoną minę. Jednak po chwili się uśmiechnął.
- Jakoś mnie nie uspokoiła ta wiadomość – mówił z dziwnym akcentem. – W Haradzie jednak już nic mnie nie może zaskoczyć.
- Chyba, że jest to wizyta człowieka z Północy – karczmarz nie zmienił pozycji. Ubrany był w jasne i zwiewne szaty, a lśniące włosy opadały mu do połowy pleców.
Najniezwyklejsze było jednak złoto koło wbite w szeroki nos, upodabniające Haradrima do byka.
- Piwo macie? – spytał wędrowiec. Karczmarz natychmiast wtopił się w mrok.
<>
Kilka godzin później do karczmy zaczęli schodzić się kolejni goście.
Wędrowiec pił następne piwo – słodkie i mocne. Zamglonym już wzrokiem obserwował towarzystwo. Mimo zapadającego zmroku, w pomieszczeniu było tak samo jasno – a raczej ciemno. Wśród szarego dymu rozbłyskały raz po raz czerwone światełka zapalanego ‘ziela’. Haradrimowie zawijali w żółte liście zasuszone ‘ziółka’ – w których ze zdziwieniem rozpoznał zwisające z sufitu kwiaty.
Niespodziewanie potężnie kichnął.
- Widzę, że z daleka przybywasz, przyjacielu – białe zęby błyszczały w ciemności. – Nie znacie zapewne na Północy... mui-po. Można to przetłumaczyć na Wspólną Mowę jako ‘rozkosznik’.
Ciemnoskóry podał mu zapalonego mui-po.
- Spróbuj, tylko ostrożnie... Wciągnij przezeń powietrze i wypuść powoli – wytłumaczył.
Wędrowiec poczuł lekki zawrót głowy, o którym zaraz zapomniał – dziwna błogość opanowała go całego. Po chwili w pomieszczeniu jakby się rozjaśniło.
Z rosnącym zdumieniem dostrzegł tańczącą niedaleko kobietę. Odziana w złote, grube płaty tkaniny obracała się szybko, wymachując dwoma nożami. Czerwone światło odbijało się w ich ostrzach i bransoletach na jej przegubach.
Wirowała w oszałamiającym tempie... i nagle się zatrzymała.
Otworzyła wielkie, jasne oczy.
Patrzyła prosto na niego.
<>
Podeszła, głośno szeleszcząc swym niezwykłym strojem. Mógł teraz z bliska przyjrzeć się jej pełnym ustom, zaplecionym w warkoczyki włosom i tym niezwykle błękitnym oczom.
- Kim jesteś? – zapytała, nachylając się nad nim. Pachniała egzotycznie...
- Moje imię to Boromir, pochodzę z Północy... A ty, pani? – po raz kolejny zakręciło mu się w głowie.
- Dzisiejszej nocy będę tym, kim ty zechcesz.
Podała mu upierścienioną dłoń.
Wstał zauroczony...
Więcej nie pamiętał.
<>
Obudził się na zimnej podłodze. Było ciemno i cicho. Jakaś chłodna dłoń spoczywała na jego czole.
- Nie wstawaj. To może boleć. Mui-po jest bardziej niebezpieczne, niż może się to wydawać.
- Auuu – jęknął po nieudanej próbie powrotu do pozycji pionowej. Miał wrażenie, że mózg wycieka mu uszami.
- Ostrzegałam, Boromirze – jasne oczy były tuż obok.
- Czy my coś... w tym czasie? – zapytał niepewnie. Nic nie pamiętał.
Roześmiała się.
- Och, nie, mui-po pozbawiło cię świadomości aż do tej pory – założyła swe warkoczyki za uszy i podała mu wody do picia.
- Jak się nazywasz?
- Dalila, Boromirze – wstała, ukazując się w całej swej wysokiej postaci. – Dalila, herszt Złotego Olifanta. Witaj na pokładzie.
Chybotanie poczuł dopiero, gdy poderwał się z posłania. Sięgnął po miecz... I znalazł pustkę.
W tym czasie do pomieszczenia wpadło dwóch Haradrimów – w jednym z nich rozpoznał swego towarzysza od mui-po.
- A teraz, powiedz nam, co sprowadza Namiestnika Gondoru do Haradu? – zażądała słodko Dalila.
<>
Przypiekli mu boczki, ale nic nie powiedział. Bo i cóż miał do oznajmiania – że razem z Aragornem poszukują kandydatki na królową? Śmieszne. Uznaliby, że żartuje i zabawa by się skończyła.
Pocieszał się tym, że lepiej, iż on pojechał na tę ‘wyprawę’, a nie Faramir. Eowina wiedziała, kiedy urodzić – mały Mithrandir potrzebował opieki obojga rodziców.
Na wspomnienie bratanka uśmiechnął się z rozrzewnieniem – co z tego maleństwa wyrośnie?...
- Czemu się śmiejesz? – zobaczył ją od razu. Była tym razem w ‘służbowym uniformie’. Szerokie, czarne szarawary do kolan (całkiem zgrabnych, jak zdążył zauważyć), trzewiczki ze złotymi, długimi czubkami i więcej odsłaniający, niż zasłaniający gorset..
Uśmiechnęła się na widok konsternacji Gondorianina.
- Podobam ci się? - spytała, szczerząc białe zęby. – Jeśli nam zdradzisz to, o co PROSIMY, to być może... dołączysz do nas, Boromirze.
Podeszła i pocałowała go namiętnie. Nie opierał się.
- Powiesz? – szepnęła. Teraz to on się uśmiechnął.
- Nie.
Otwartą dłonią uderzyła go w policzek.
- Przeciągnijcie go na kole, ja idę.
<>
Król, znów w przebraniu Strażnika, nerwowo krążył po karczmie ‘U Boego’. Boromir powinien czekać na niego, a nie na odwrót!
Wprawdzie wrócił wcześniej, co było winą tylko i jedynie tej bezcharakternej, rudej córki burmistrza Matolinna.
Aragorn nie miał siły patrzeć, jak wychudzona, smutna Amaltea próbuje nie płakać ze strachu przed posiwiałym, poznaczonym przez los Wielkim Królem.
Nagle tuż obok niego zjawił się czarny jak noc Haradrim, z ogromnym wężem na ramieniu.
- Czym mogę służyć? – zapytał chytrze.
- Był tu może wysoki, ciemnowłosy, biały człowiek?
- Informacja kosztuje... – ciemnoskóry uśmiechnął się szerzej. Trzy złote monety rozwiązały mu język
- Pamiętasz już? – Aragorna wiedział, ze jeszcze sześć lat temu miałby te trzy monety w kieszeni, a durny karczmarz leżałby przyparty do glinianej podłogi, z wężem wokół szyi. Niestety, szlachectwo zobowiązuje.
- Biały człowiek wczoraj rano został wyniesiony na statek przez piratów.
Po kolejnych trzech monetach Aragorn dowiedział się wszystkiego, czego potrzebował.
<>
Bolały go wszystkie kości i mięśnie po ‘sesji’ na kole. Poza tym przygryzł sobie język do krwi, wstrzymując okrzyki bólu.
Nie myślał jednak o tym. Jego umysł zaprzątała jedna postać – Dalila. Kiedy zamykał oczy, by usnąć – widział ją i słyszał brzęczenie jej bransolet. Podnosił powieki, by ją ujrzeć, ale okazywała się przywidzeniem... i tak w kółko.
Usłyszał szelest. Uśmiechnął się tryumfalnie.
- Znowu będzie mnie całować? – spytał zaczepnie i otworzył oczy. Aragorn z nożem w ręku zastygł, jak słup soli.
- Chyba odmówię sobie tej wątpliwej przyjemności – odparł, rozcinając więzy swojemu Namiestnikowi i podając mu miecz. – A może ty nie chcesz, żeby cię ratować?
Boromir popukał się w głowę. Po chwili obaj ryknęli śmiechem...
- I znów ci wesoło?... – Dalila przyglądała im się z uwagą.
<>
Pani herszt siedziała w tym samym miejscu, gdzie wcześniej Boromir. Gniewnie prychała i grzechotała bransoletami.
- Czemu to robicie? – wreszcie przestała się szamotać.
- Musimy wracać do domu, Dalilo... – zawołał Aragorn, wbijając miecz w brzuch ostatniego członka załogi. Ciemne ciała zagradzały wyjście z kajuty.
- A skąd wiecie, że ja nie chcę przybyć do Gondoru razem z wami? – rozpaczliwie spytała, widząc, jak obaj opuszczają pomieszczenie.
<>
Faramir wytrzeszczył oczy na widok swojego brata i jego towarzyszy.
- Nasz ojciec, gdyby żył, to by czym prędzej zszedł na ten widok – wydusił z siebie.
Dalila niewiele sobie z tego robiła, bo właśnie wyrażała zachwyt nad ślicznym Mithrandirem. Eowina z dumą prezentowała swego pierworodnego.
- Zamierzam się z nią ożenić – wytłumaczył Boromir, obejmując Haradrimkę.
Faramir z wrażenia aż usiadł.
- I przejść na chrześcijaństwo – dodał Namiestnik. – Właściwie, mnie i Króla już ochrzczono...
Faramir jęknął, aż echo poniosło po całej wieży.
Aragorn wybuchnął śmiechem.
- To był żart, nie martw się... Tylko teraz zastanawiam się, z kim będę szukał żony... Myślicie, że na Dalekim Wschodzie...
W tej chwili zorientował się, że wszyscy wyszli.
I z melancholią spojrzał na zielony kamień, który otrzymał dawno temu od Arweny....
Zachód słońca był bliski i Gwiazda Wieczorna zdążyła zawisnąć na nieboskłonie.
Koniec
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
blaidd
moderator byroniczny
Dołączył: 27 Lut 2006
Posty: 2429
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Ra-setau
|
Wysłany: Pią 19:05, 28 Lip 2006 Temat postu: |
|
|
Uuuuułach - ja będę musiała kiedyś wcielić w życie parę snów i też porwać faceta, który mi się podoba - to może się okazać jedynym wyjściem
Słodkie, Ororciu, doprawdy!
Hmmm, myślę, że nawet rozkosznika bym nie potrzebowała... I tak byłoby rozkosznie...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Maggie
niepoprawna hobbitofilka
Dołączył: 09 Wrz 2005
Posty: 2126
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Świętokrzyska Łysa Góra ;)
|
Wysłany: Nie 20:31, 30 Lip 2006 Temat postu: |
|
|
*wzdycha*
Ora... hm...
*z zachwytem*
Fajne, no.
A Ty tam dobrze wiesz, kogo ja bym porwała i tak troszkę, troszeczkę na ogniu przypiekała ;D
|
|
Powrót do góry |
|
|
blaidd
moderator byroniczny
Dołączył: 27 Lut 2006
Posty: 2429
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Ra-setau
|
Wysłany: Nie 20:42, 30 Lip 2006 Temat postu: |
|
|
Łiiiii, Meg, to my wszystkie mamy takie marzenia?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Maggie
niepoprawna hobbitofilka
Dołączył: 09 Wrz 2005
Posty: 2126
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Świętokrzyska Łysa Góra ;)
|
Wysłany: Nie 20:47, 30 Lip 2006 Temat postu: |
|
|
Jaaaaj!!! Blaidd! Nie mów, że TY też?
Że tak lekko, lekutko sponiewierać, nie? Tak troszkę...
|
|
Powrót do góry |
|
|
blaidd
moderator byroniczny
Dołączył: 27 Lut 2006
Posty: 2429
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Ra-setau
|
Wysłany: Nie 21:21, 30 Lip 2006 Temat postu: |
|
|
O tak, tak, tak! Porwać, związać, torturować w baaaaardzo specyficzny sposób - mrrrrrrrrau!
(kręci się na krześle)
Ssa ssa ssa ssa!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aurora
szefowa młodsza
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 6548
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 8:41, 31 Lip 2006 Temat postu: |
|
|
Pejczyk! Pejczyk!
<podaje dwa pejczyki ze swojej kolekcji Meg i Blaidd>
(-:
|
|
Powrót do góry |
|
|
Maggie
niepoprawna hobbitofilka
Dołączył: 09 Wrz 2005
Posty: 2126
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Świętokrzyska Łysa Góra ;)
|
Wysłany: Pon 11:45, 31 Lip 2006 Temat postu: |
|
|
Łiii-ha!
*trzaskając pejczykiem zbiega w podskokach do piwnicy, gdzie związany i zakneblowany czeka... ON!*
Kofffam pejczyki!
|
|
Powrót do góry |
|
|
blaidd
moderator byroniczny
Dołączył: 27 Lut 2006
Posty: 2429
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Ra-setau
|
Wysłany: Pon 11:53, 31 Lip 2006 Temat postu: |
|
|
A ja właśnie za pejczykami tak bardzo nie przepadam. Wolę torturować... rękami...
Ale i tak się poczęstuję!
(częstuje się pejczykiem)
Jeszcze się przyda, zobaczysz (gada do siebie) - urozmaiceń nigdy za wiele.
(duma nad latającą spermą)
|
|
Powrót do góry |
|
|
Atra
lunatykująca wampirzyca
Dołączył: 28 Wrz 2005
Posty: 1434
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: komoda
|
Wysłany: Pon 11:55, 31 Lip 2006 Temat postu: |
|
|
Ja też wolę rękami...
*rozmarzenie*
Nawet wiem kogo... mrauuu...
*rozpływa się*
Pieknie Ori.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Maggie
niepoprawna hobbitofilka
Dołączył: 09 Wrz 2005
Posty: 2126
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Świętokrzyska Łysa Góra ;)
|
Wysłany: Wto 14:49, 01 Sie 2006 Temat postu: |
|
|
*wychyla się z piwniczki*
Latająca sperma??
*uchyla się przed "latającym pociskiem"*
A-ha!
A ręcznie też lubię.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Natalia Lupin
lunatyczka gondorska
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 3952
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Minas Tirith
|
Wysłany: Śro 19:28, 02 Sie 2006 Temat postu: |
|
|
To ja moło nie zeszlam, jak to przeczytalam Ale jest takie... takie... też chcę takiego Borowika!!! Ageliza używa nowego słowa na określenie czegoś słodkiego i przyprawiającego o dreszcze- paciut. To jest paciut!
|
|
Powrót do góry |
|
|
blaidd
moderator byroniczny
Dołączył: 27 Lut 2006
Posty: 2429
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Ra-setau
|
Wysłany: Śro 22:44, 02 Sie 2006 Temat postu: |
|
|
O, o, o! A ja się zawsze zastanawiałam, co znaczy "paciut". Razu pewnego cały dzień chodziło mi po głowie "Paciut monsters" i nic nie mogłam z tym zrobić 8|
Aktualnie zaś dostaję dreszczy na myśl o jednym paciucie. Który jest dość daleko. Dokładnie nie wiem, gdzie.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Hekate
szefowa
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Toruń
|
Wysłany: Sob 18:04, 26 Sie 2006 Temat postu: |
|
|
Dobre! Chociaż ja bym to chyba poddała procesowi odfanfikowienia. Wtedy miałabyś, Ori, tekst w dwóch wersjach. A autorskich opowiadań nigdy nie dosyć!
Klimat wschodniej baśni, tak trochę. Narracja... gęsta, przecieka między palcami. Duszno od kadzideł i orientalnych kwiatów. Słychać śpiew i i dźwięk piszczałek.
Taki obraz widzę, chociaż treść mówi troszkę co innego. Atmosfera nocnej uczty u krwiożerczego sułtana o delikatnych dłoniach.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|