Forum Lunatyczne forum Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Fikaton: Puszczyk
Idź do strony 1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lunatyczne forum Strona Główna -> Klub Pojedynków
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Puszczyk
moderator cyniczny



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 537
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Miasto o trzech twarzach

PostWysłany: Czw 0:59, 28 Gru 2006    Temat postu: Fikaton: Puszczyk

Przepraszam za opóźnienie, ale nocowałam u Rej i jakoś po długim okresie nie-widzenia-się nie miałyśmy głowy do pisania. Się nadrobi Wink

Dzień pierwszy

Tytuł: Dean's Dreams
Fandom: Supernatural
Występują: Dean (wspomniani Sam i John)
Spoilery: Odcinek "Something Wicked" i powiedzmy, że kilka delikatnych żaluzji do drugiej serii
Ilość słów: 570
Prompt: 1

Czteroletni Dean marzy o wielu rzeczach. Marzy o chwili, kiedy pierwszy raz, razem z tatą, zabiorą Sammy'ego na dużą polanę w lesie, którą znaleźli podczas jednej ze swych włóczęg, i pokażą, jak się rzuca piłkę (ale to trochę potrwa, bo jak na razie mały Sam potrafi co najwyżej przewrócić się z boku na bok - ewentualnie w tył). Dean w myślach już nawet widzi rozradowaną twarz Sammy'ego i słyszy donośny, jak zawsze nieco zachrypnięty, śmiech papy Johna Winchestera. Jak każdy normalny czterolatek marzy też o tym, żeby zostać strażakiem, kiedy dorośnie.
Mały Dean ma wiele marzeń.

Jedenastoletni Dean już nie chce być strażakiem. Teraz jedynym autorytetem jaki widzi, jest nikt inny, jak jego ojciec. Papa Winchester. Łowca. Dean wie, że tata na nim polega, kiedy jest na polowaniu i wtedy cała odpowiedzialność spada właśnie na niego. On jest odpowiedzialny za Sammy'ego. Dean marzy, by kiedyś być taki, jak jego tata. By być Łowcą i żeby ojciec kiedyś był z niego dumny.
Kiedy widzi wyrzut, odbijający się w oczach siedzącego na łóżku Johna, przytulającego do piersi bladego, jak kreda, Sama, a w głosie słyszy mieszaninę gniewu i zawodu (Kazałem ci nie spuszczać z niego oka!) czuje, że to nie będzie takie łatwe. I w tym momencie pragnie też, by nigdy nie dopuścić do siebie myśli, że Sammy może być ulubieńcem taty.

Osiemnastoletni Dean wie, że papa Winchester nie ma ulubieńców i każdego ze swoich synów kocha równie mocno. Wie też, że nie można zadawać głupich pytań w stylu "Gdybyśmy byli w płonącym samochodzie i mógłbyś uratować tylko jednego z nas, to którego byś wybrał?"*. Kiedyś zadał to pytanie i potem długo tego żałował. Bo to pytanie, które nie ma poprawnej odpowiedzi. Tego nauczył go ojciec. Nauczył go też masy innych różnych rzeczy, przydatnych do zabijania wszelkiego rodzaju cholerstwa, na które razem polowali, a także przekrętów z kartami kredytowymi. Dean bardziej entuzjastycznie od Sammy'ego podchodzi do fuchy łowcy demonów. Lubi kopa, jakiego daje adrenalina podczas polowania i czystą satysfakcję z tego, że właśnie wysłał do piekła jeszcze jednego popapranego demona, ducha czy strzygę. Zresztą, bez znaczenia, co to było.
Każdy normalny osiemnastolatek marzy o studiach, przyszłej pracy, dziewczynie.
Marzeniem Deana jest, aby ojciec przydzielił mu osobne polowanie. W końcu jest Winchesterem, czyż nie?

Dwudziestosześcioletni Dean już wie, co dokładnie oznacza bycie Winchesterem. Kiedy patrzy na rozwalonego na hotelowym łóżku Sammy'ego (Sammy, to dobre dla dwunastolatka. Mów mi Sam, okey? / Przykro mi, nic nie słyszę. Muzyka jest za głośno.) czuje, jak ciarki przechodzą mu po plecach. Pozwala sobie na lekkie wzdrygnięcie, ale zwyczaj zachowuje pokerową twarz - musi. Jest przecież starszym bratem, nie może pokazać Samowi, że się czegoś obawia czy boi, ale bywają takie momenty, że ma już dość. Dość tego życia, ciągłej tułaczki, walki. Tyle chciałby zrobić. Żeby zobaczyć chociaż ten Wielki pieprzony Kanion. Kiedy przeciąga ręką po świeżo umytych - jeszcze wilgotnych - włosach, czuje, że wszystko poszło nie tak. Tata nauczył go (a właściwie wpoił mu do głowy), że rodzina jest najważniejsza; że mają tylko siebie (mama zginęła przecież kiedy miał cztery latka - pieprzony demon, znajdą go i zabiją). Tylko że teraz zostali tylko oni. Sam i Dean. Dean i Sam.
Kiedy Sammy przeciąga się - zwiastując, że niedługo wstanie - Dean wchodzi do łazienki, siada na zamkniętym kiblu i wpatruje się w szkaradną zasłonkę w pomarańczowe kwiaty. Chciałby żeby to wszystko inaczej się potoczyło. Chciałby umieć normalnie żyć. Nie wiedzieć, co jest w ciemnościach. Tak bardzo chciałby, żeby tata tu był.
Dean ma wiele marzeń. Ale nie ma już złudzeń.

* Aluzja to absolutnie genialnego fika [link widoczny dla zalogowanych]. Właśnie jak Dean zadał to pytanie.


Ostatnio zmieniony przez Puszczyk dnia Pią 18:40, 29 Gru 2006, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hekate
szefowa



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Czw 1:08, 28 Gru 2006    Temat postu:

Do kroćset, ciągle ostatnio słyszę o Supernatural. Chyba czas, żebym sobie to cudo ściągnęła, bo coś mi się wydaje, że Puszczyk nasz ulubiony nie wyjdzie z tego fandomu Wink Przynajmniej nie dobrowolnie Wink

Fajna, spokojna narracja. Dobrze przedstawieni bohaterowie. Ciepło. I chyba więcej nie jestem w stanie napisać.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rej
moderator krwisty



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 1150
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ze Zmroku

PostWysłany: Czw 1:13, 28 Gru 2006    Temat postu:

Już pisałam: kocham Deana, kocham ten fick.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aurora
szefowa młodsza



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 6548
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 10:07, 28 Gru 2006    Temat postu:

O. O. O. Podoba mi się.
Wprawdzie nie jestem Deanem Winchesterem, ale trochę czuję ten tekst. Nie ma to jak bycie starszą częścią rodzeństwa.
Cytat:
"Gdybyśmy byli w płonącym samochodzie i mógłbyś uratować tylko jednego z nas, to którego byś wybrał?"

I skąd ja znam takie pytania, taaa... Tylko że zwykle zadaje je mój młodszy brat.

I kolejny ciekawy fandom, z którym zapewne nie będę miała styczności, ue. Nie zgadzam się.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Natalia Lupin
lunatyczka gondorska



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 3952
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Minas Tirith

PostWysłany: Czw 13:43, 28 Gru 2006    Temat postu:

Supernatural kojarzy mi się tylko z płytą Santany, więc to ocenię bezstronnie Wink
Ja zadaję takie pytania. I miliony innych, pozornie bezsensownych, które doprowadzają ludzi do szału XD
Nie bardzo wiem, jak to ocenić... tylko mi się przypomina czyjś wiersz, Mój Ojciec, co dziecko sobie o nim myśli w poszczególnych latach życia. Czyje to było?
Podoba mi sie fragment o 11stoletnim Deanie. Potem jest trochę... zbyt amerykańsko.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Puszczyk
moderator cyniczny



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 537
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Miasto o trzech twarzach

PostWysłany: Czw 13:51, 28 Gru 2006    Temat postu:

No cóż, pisane jest do fandomu amerykańskiego serialu. XD
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zaheel
wilkołak alfa, spijacz Leśnej Mgiełki



Dołączył: 14 Sty 2006
Posty: 2478
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Nibyladii

PostWysłany: Pią 12:39, 29 Gru 2006    Temat postu:

Kompletnie nie znam tego świata, nawet chyba o nim nie słyszałam, ale co tam, przeczytałam. Dean jest taki zwykły, a może tylko narmalnie opisany? Sam jego zawód nie zwiastuje znrmalnego zycia, ale po zapoznaniu z tym teksetm uznałam go za szrego człowieka, majacego zwykłe marzenia. Dobre.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kira
kryształkowa dama



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 3486
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z <lol>andii ;)

PostWysłany: Pią 16:51, 29 Gru 2006    Temat postu:

Ale ładnie... bardzo mnie chwyciło za serce, chociaż serialu nie znam. Pusz, Ty to jednak masz, że tak się wyrażę, fach w ręku!

Tylko

Cytat:
Muzyka jest za głośno.


mam wrażenie, że powinno tu być za głośna. Chociaż mogę się mylić Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Noelle
robalique



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 2024
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 17:28, 29 Gru 2006    Temat postu:

Nawet nie słyszałam o serialu, nieważne ^^. Jak myśli czterolatek, i tak kalendarium myśli aż do dojrzałej dorosłości. Amerykańskości nie rzucają się w oczy, nawet w sam raz, pewno dla oddania klimatu dzieła głównego.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Puszczyk
moderator cyniczny



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 537
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Miasto o trzech twarzach

PostWysłany: Sob 0:24, 30 Gru 2006    Temat postu:

Dzień drugi

Tytuł: Kot
Fandom: hp
Występują: Syriusz, Remus, Kot, Pan W Kapeluszu
Spoilery: brak
Ilość słów: 1333
Prompt: [link widoczny dla zalogowanych]


Świerszcze cykały za głośno, słońce świeciło za jasno, gołąb gruchał zbyt natarczywie. Ławka była stanowczo za twarda. A Syriusza zdecydowanie bolała głowa.
Nawet przy zamkniętych oczach czuł wwiercające się przez powieki promienie porannego słońca. Szeleszczenie liści na gałęziach było torturą nie do zniesienia. Zmusiwszy się, zerknął jednym okiem na srebrny zegarek, który dostał od Remusa na urodziny (Remmy najwyraźniej łudził się, że dzięki temu stanie się bardziej punktualny - marzenie ściętej głowy. Syriusz spóźniał się zawsze i wszędzie, czym działał ustawicznie wszystkim dookoła na nerwy) - było pięć po szóstej. Tym razem przyszedł za wcześnie - wyjątek potwierdzający regułę, a raczej fuks, że ta dziewczyna, Miranda (a może Marylin? tak, chyba Marylin) mieszkała w kamienicy na przeciwko parku. Rzut beretem od umówionego miejsca. Zresztą bardzo dobrze, bo nie był pewien, czy byłby w stanie przejść chociażby jedną przecznicę dalej.
Powtórnie zamknąwszy oko, spróbował ułożyć się nieco wygodniej. Spał już w wielu dziwnych miejscach i drewniana ławka naprawdę nie była niczym niezwykłym w jego dorobku, jednak mrowienie - które na początku brał za efekt zdrętwiałego karku - nie dawało mu spokoju. Niechętnie otworzył oczy i rozejrzał się dyskretnie.
O szóstej rano niewielu ludzi spotykało się na ulicach. Było za wcześnie, aby wszelkiego rodzaju nianie wyruszyły wózkami w trasę po piaszczystych alejkach na kolejny rajd i za późno, by spotkać wracającą z dyskotek, zamroczoną szaloną nocą, młodzież. Więc skąd, u licha, to dziwne wrażenie, że jest obserwowany? Z tego, co zauważył, jedyną osobą w parku - oprócz niego oczywiście - był staruszek, drzemiący po drugiej stronie. Skoro spał, to nie mógł być on.... chyba, że ma rentgen w oczach i widzi przez powieki, jak ten potwór z tego mugolskiego filmu, na którym... Syriusz potrząsnął głową. Nie, nigdy więcej mugolskich horrorów po kilku głębszych. Zresztą nigdy więcej upojnych nocy i kaca nad ranem, kiedy jest robota do zrobienia. To mu się stanowczo rzuca na mózg.
Już miał z powrotem zapaść w przyjemny półsen, kiedy go zobaczył. Siedział pod ławką między nogami staruszka i wpatrywał się w niego wielkimi oczami w kształcie migdałów. Pod brodą miał biały krawat, a ubrany był w czarne futro. Syriusz parsknął krótkim śmiechem.
- I czego się gapisz, futrzaku?
Kot przechylił głowę, jak gdyby zastanawiając się nad odpowiedzią, miauknął przeciągle, po czym wskoczył z gracją (właściwie uniósł się, a potem opadł ), staruszkowi na głowę i usiadł na kapeluszu. Staruszek nawet nie drgnął, a dwa szafiry znowu zwróciły się w stronę Syriusza.
To już było stanowczo dziwne.
- I czego się lampisz, pchlarzu? Nie masz nic lepszego do roboty, niż marnować sobie życie? - spytał kot i oblizał sobie nos różowym języczkiem.
Syriusz wytrzeszczył oczy, po czym zerwał się na równe nogi - a raczej spróbował to zrobić, bo boląca głowa natychmiast dała o sobie znać, a dookoła zaczęły latać czarne plamy. Próbując złapać grunt pod nogami, który perfidnie mu uciekał, z całej siły wyrżnął kolanem o ławkę.
- Kuźwa!
- Rozmawiasz z gołębiami?
Serce podjechało mu do gardła, kiedy usłyszał głos tuż za plecami, ale zaraz się opanował. Zanim zdążył się odwrócić, już wiedział, kto za nim stoi.
- Remus.
- Dzień dobry, słoneczko. Wyglądasz koszmarnie. Spałeś na tej ławce, że jesteś tak wcześnie, czy co?
- Nie, ja... - przypomniał sobie o kocie i szybko odwrócił się w stronę staruszka w kapeluszu. Kota nie było.
- Szukasz tam czegoś?
- Tam był kot.
- Kot? No niebywałe, Syriusz. Kot w parku! Skąd on się tam wziął!? Bezczelny.
- Ha, ha. Śmiej się póki możesz. On siedział temu gostkowi na czerepie! I do tego gadał!!!
- Gadał. A białe myszki też widujesz?
- Remus, ja mówię poważnie.
- Ja też. Słuchaj stary, każdy potrzebuje się czasem rozerwać, ale ty najwyraźniej wczoraj przeholowałeś.
- Ale naprawd...
Remus przerwał mu podniesieniem ręki.
- Łapa, posłuchaj sam siebie.
Syriusz patrzył na niego przez chwilę, kontemplując wyświechtane miejsce na kołnierzu remusowego prochowca, które za niedługo mogło zamienić się w dziurę (zupełnie absurdalne zresztą, bo niby skąd w takim miejscu dziura), po czym odetchnął.
- Pieprzę.
- Pieprzysz. A teraz siadaj. Mam ci do opowiedzenia kilka ciekawych rzeczy.
Syriusz klapnął na ławkę koło Remusa, po czym przypomniał sobie, że ma kaca. Westchnął i odchylił głowę w tył. Słońce znowu padało mu na twarz, więc zamknął powieki i, oddychając głęboko, zaczął się rozluźniać. Stanowczo za dużo czasu ostatnio spędza na pracy - pomijając wczorajszą noc, od bardzo dawna nie robił nic innego, jak rozpracowywanie Tej sprawy. Zastanowił się, kiedy ostatnio był u Jamesa i Lily. Dawno. Zbyt dawno.
Słyszał, jak Remus wyjmuje i przekłada jakieś papiery. No, tak. Obowiązki wzywają.
- Pamiętasz te adresy, które dał nam Frank tydzień temu? Sprawdziłem je, kiedy... ciebie nie było.
Syriusz uśmiechnął się łobuzersko.
- Szelma.
- Zawsze do usług.
- Sprawdziłem adresy. Miałeś rację, co do tej mugolki. Ona stanowczo coś wie, spójrz tylko - podsunął mu pod nos jakiś mocno zakurzony papier; chyba akt notarialny. Zakręciło mu się w nosie, ale nie kichnął.
- To oryginał?
- Tak.
- Dali ci go?
- No, niezupełnie - Remus przez chwilę kręcił, ale Syriusz nie dawał za wygraną. - Zwinąłem.
- Ha! Moja krew!
- Ale i tak muszę go odnieść, zanim się zorientują. Zaraz idę zrobić kopię. Ale teraz spójrz na niego; widzisz tę nieścisłość, o tutaj. To by się zgadzało z naszą teorią, nieprawdaż? Brakuje tylko jednego drobnego elementu.
Rzeczywiście drobnego, pomyślał Syriusz, do tego z całkiem niezłą figurą. Lekkiego świra można pominąć...
- Anna - powiedzieli razem. Robiło się coraz ciekawiej za każdym razem, jak natrafiał na to imię. Koło dziewczyny działo się stanowczo zbyt dużo dziwnych rzeczy - zwłaszcza, jak na jej niemagiczność.
- Kolejny element, ale musisz wybadać, co ona wie... jeśli coś wie i jaki to ma związek z wiadomą sprawą.
- Ale mugolka? No nie wiem, Remus.
- Jak na razie to nasz jedyny trop. Jeżeli okaże się fałszywy, to możemy wrócić do punktu wyjścia i wrzucić nasze etykietki "profesjonalistów" do kibla. Jak wiesz; czas nas goni.
- Wiem. Ale dlaczego to ja mam do niej iść?
- Uwodzenie dziewczyn to twoja działka. Zresztą gdybym cię wysłał do urzędu, to prawdopodobnie poszczuli by ciebie ochroniarzami. Ty tak działasz na ludzi.
- Dzięki - mruknął z przekąsem i niechętnie podniósł się z ławki. Głowa bolała go już mniej, a miły wietrzyk, który się przed chwilą zerwał, rozwiewał mu włosy. Przeciągnął się, czekając aż Remus zapnie torbę i od niechcenia zerknął w stronę staruszka, który nadal tam siedział. Syriusz zamarł.
Kot też.
- Nie możesz tak żyć wiecznie, wiesz?
- Remus.
- Co?
- To cię w końcu zabije.
- Remus...
- Zresztą już cię zabija.
- Remus!
Syriusz nie wytrzymał i odwrócił się, żeby pociągnąć przyjaciela za rękaw. Kiedy z powrotem spojrzał na kota, jego już nie było.
- No co?!
Kota nie było.
- Nic.
Lupin spojrzał na Syriusza lekko zaniepokojony.
- Dobrze się czujesz?
- Taaak. Chyba miałeś rację; trochę przeholowałem... Czyli jak? Jutro pod skosem*?
- Tak.
- To do zobaczenia.
- Trzymaj się, Syriusz.
Rozeszli się w dwie przeciwne strony. Remus w kierunku, z którego przeszedł – czyli, o ile Syriusz się dobrze orientował, do wejścia do metra przy Lancaster Gate - a sam udał się do najbliższej mu znanej kawiarni na rogu Kensington Road i Sloane Street. Stanowczo musiał napić się kawy.
Kiedy piaszczysta ścieżka zamieniała się w brukowany chodnik, a drzewa zastępowały budynki, obejrzał się jeszcze przez ramię na niknącą w zieleni ławkę. Nie zauważył niczego niezwykłego. Za dużo niezwykłych rzeczy się ostatnio dzieje, pomyślał, nawet jak na świat magii. Przekraczając próg oddzielający park od reszty miasta warknął:
- Jak jeszcze raz zobaczę futrzaka - zabiję.

***

W parku czarny kot w białym krawacie przycupnął koło nogi staruszka.
- No, to jeden załatwiony. Może skorzysta z rady. Ciekawy typek. Przybiera maskę wiecznego wesołka i narwańca, a wszystkie zadry dusi w sobie. Kiepsko. Długo tak nie pojedzie. Nigdy nie wiesz, co takiemu strzeli do łba. Co innego myśli, co innego mówi, a co innego robi. Tacy są zawsze nieprzewidywalni. Na wszelki wypadek nie będę mu się pokazywał na oczy. W najbliższej przyszłości.
Staruszek pokiwał tylko głową, nie otwierając oczu.

*Pod Skosem to baza wypadowa tegoż duetu. Czyli mieszkanie Syriusza w stanie różnym, gdzie pomieszkuje Remus.


Ostatnio zmieniony przez Puszczyk dnia Sob 0:59, 30 Gru 2006, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hekate
szefowa



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Sob 0:40, 30 Gru 2006    Temat postu:

Puszczyczku mój ty!... Ale tego naprawdę nie mogę darować Wink

Cytat:
Nawet przy zamkniętych oczach, czuł, wwiercające się przez powieki, promienie porannego słońca.

Coś ty tu za dziwowisko przecinkowe uczyniła, hmm? Nie jestem w tym mistrzynią, ale ja bym tu żadnego nie dała. W sumie jedno orzeczenie, a przed imiesłowem przymiotnikowym przecinka niet. Chyba. Gdyby to był przysłówkowy na -ąc, to i owszem tak. Ale nie jest.

Cytat:
Zmusiwszy się, zerknął jednym okiem na srebrny zegarek na nadgarstku, który dostał od Remusa na urodziny

Wyszło na to, że Syriusz dostał od Remusa nadgarstek w prezencie Wink

Cytat:
wstanie

Zdaje się, że w tym kontekście (tam chyba było "nie był w stanie"), będzie oddzielnie.

Pomysł z kociskiem-sumieniem, milczącym staruszkiem i skacowanym Łapą przedni. No i żałuję, że nie ma rozwinięcia tej akcji, o której mówił Remus. Ha! Wietrzę interesującą sensację!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Puszczyk
moderator cyniczny



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 537
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Miasto o trzech twarzach

PostWysłany: Sob 0:51, 30 Gru 2006    Temat postu:

Faktycznie dziwowisko. Gdybym ja to zrobiła, to nic nadzwyczajnego. Ale wychodzi na to, że ja miałam dobrze a beta - Rej (specjalnie do przecinków zatrudniona) mi tak namieszała. XD
No, ale nic. Już zmieniłam Wink

I myślę, że rozwinę ten pomysł poza fikatonem. ^^
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aurora
szefowa młodsza



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 6548
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 12:09, 30 Gru 2006    Temat postu:

No, Puszu, nie ma to jak twój stary przyjaciel, Syriusz. No i Remus.
Kwik, biedny Black, zamiast białych myszek widział kota. Smile Ładnie.
Czekam na kolejne teksty!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maggie
niepoprawna hobbitofilka



Dołączył: 09 Wrz 2005
Posty: 2126
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Świętokrzyska Łysa Góra ;)

PostWysłany: Sob 12:53, 30 Gru 2006    Temat postu:

No, Ori, niedługo Syriusz zacznie widzieć koty goniące białe myszki, więc wszystko w porządku Wink
Puszku, bardzo udane. Jakbym skądś znała sytuację Syriusza. I to słońce... Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Puszczyk
moderator cyniczny



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 537
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Miasto o trzech twarzach

PostWysłany: Nie 18:35, 31 Gru 2006    Temat postu:

Dzień trzeci

Tytuł: Trzy
Fandom: Świat Muminków
Występują: Włóczykij (i inni)
Spoilery: brak
Ilość słów: (na razie nie wiadomo)
Prompt: 3


Trzy

Od kiedy skończył pięć lat, a jego ojciec - wyczuwając w synu ducha obieżyświata - zaczął go puszczać samopas na włóczęgi, schodził całą Dolinę wzdłuż i wszerz. Znał miejsce każdego kamienia. Każdej skały, drzewa, jaskini, jamy. Wiedział, gdzie najlepiej szukać piołunu i dokładnie ile kroków jest od pomostu do pierwszego stopnia werandy Domu Muminka. Z pamięci mógł odtworzyć widok Gór Samotnych, a kiedy zamykał oczy, umiał sobie przypomnieć szum strumienia przepływającego przez zielone łąki.
Kochał tamtejsze lasy i jako mały szczeniak nie wyobrażał sobie niczego, co mogło by mu zastąpić swobodę, jaką dawały mu tamte tereny. Później, kiedy był starszy i siadywał z Muminkiem na drewnianym podeście, popijając sok z porzeczek, pamiętał podniecenie jakie towarzyszyło mu, kiedy rano wymykał się z domu i razem z wiatrem biegł przez zielone pola mocząc buty w rosie i słuchając śpiewu budzących się dopiero ptaków.
Dolina Muminków była pierwszą miłością w życiu Włóczykija.

***

Kiedy wyruszył zimą w obce tereny, przekraczając dotąd nienaruszoną granicę Doliny Muminków, nie był do końca przygotowany na to, co zobaczył i co spotkał. Nowy dla niego świat zachwycił go i olśnił, ukazując dotąd zupełnie nieznane mu pragnienia, drzemiące gdzieś wewnątrz niego. Ten pierwszy raz wiele mu uświadomił, zwłaszcza w jakiej ciszy i harmonii pogrążona jest Dolina Muminków. I niewiedzy. Zupełnie jakby była odcięta od świata a większość ekscytujących wieści, zanim tam dotrze, bladła i zacierała się. Zresztą jak i tych złych, groźnych - wyjętych wręcz z kart dreszczowców Tatusia Muminka. Tylko bardziej czarnych.
Kiedy wiosną wrócił do domu nie potrafił już tak samo patrzeć na zielone (tak przecież przez niego ukochane) pagórki. Nigdy nie powiedział Muminkowi co dokładnie jest za górami i pozwolił mu żyć w błogiej nieświadomości co kryje się za skrajem mapy.
Jednak co roku, kiedy tylko spadł pierwszy śnieg, wyruszał w drogę. Tamten świat, pociągał go i intrygował w całej swej drapieżności i braku otoczki snu, która wisiała nad Doliną.
Dla Włóczykija to było, jak wyrwanie się z bajki.

***

Pierwszy raz od wielu lat zawahał się nad wyruszeniem w swoją zimową wędrówkę, gdy wracając razem z Muminkiem z lasu, zobaczył chodzącą po tafli jeziora postać. Niebieska sukienka odbijała się w wodzie, a brązowe buty nie pozostawiały po sobie żadnego śladu, oprócz, szybko znikających, okręgów.
Wtedy nie potrafił tego zrozumieć, ale jej oczy działały na niego, jak magnez (i czego on nie mógł wiedzieć - jego na nią).
Ale dziewczyna była zwiastunem burzy. A burzą była jej babcia. Czarownica.
Pakując plecak i wkładając do środka po kolei podawane przez Muminka rzeczy nie zauważył, kiedy Aliisa przyszła, pojawiając się znikąd. Nie mówili nic, ignorując zadawane przez Muminka pytania.
Gdy nadszedł moment, ona spojrzała na niego poważnymi oczami, w których paliły się ciepłe ogniki.
- Mam nadzieję, że znajdziesz to, czego szukasz.
Kiwnięcie głową. Tylko na tyle był w stanie się zdobyć.
Może. Kiedyś...


Ostatnio zmieniony przez Puszczyk dnia Pon 18:46, 01 Sty 2007, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lunatyczne forum Strona Główna -> Klub Pojedynków Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4  Następny
Strona 1 z 4

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin