|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Fayerka
wilk rumowy
Dołączył: 20 Paź 2008
Posty: 155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 18:57, 28 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Zaczynam czuć się coraz bardziej niepewnie i... zielono? Praca magisterska? Łojeju, kiedy to będzie.
Smagliczko, ty to się nie bój wielkiego obciachu. Wielki obciach, to ja miałam dawno, dawno temu, w czasach bestroskiego dziecństwa, na egzaminie kończącym podstwówkę. Do tej pory mam ochotę się zapaść ze wstydu.
Pfff...
Aikido? Miałam kiedyś zamiar nawet to trenować, ewentualnie karate, w ramach "Gdy-cię-napadną-w-ciemnym-zaułku-to-żebyś-umiała-się-bronić", ale był to tylko słomiany zapał.
*częstuje wszystkich obecnych plackiem z truskawkami*
A czy mogłabyś, Hekate, wyjawić coś więcej ze swojego projektu?
Ostatnio zmieniony przez Fayerka dnia Pią 18:59, 28 Lis 2008, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
Ceres
kostucha absyntowa
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 4465
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z dzikich i nieokiełznanych rubieży Unii Europejskiej
|
Wysłany: Pią 19:36, 28 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Zleci szybciej, niż jesteś w stanie przypuszczać.
Muszę wam powiedzieć, że wykładowcom i prowadzącym ćwiczenia dość często zdarza się mówić i robić głupoty, ale rzadko - naprawdę rzadko - są to głupoty tego kalibru, że nawet ja jestem zniesmaczona. A ślinienie się do dwóch roznegliżowanych lasek siedzących w pierwszym rzędzie i ignorowanie na ich rzecz reszty grupy jest właśnie jedną z takich rzeczy.
Podsumowując, pan magister sobie nagrabił. I mam szczerą nadzieję, że za dwa tygodnie nie przyjdą już na nasze zajęcia, bo mogę mu powiedzieć do słuchu... bo jeśli jest coś, czego autentycznie nienawidzę, to bycie ignorowaną.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
smagliczka
szarak samozwańczy
Dołączył: 26 Wrz 2006
Posty: 1412
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: miasto nad Wisłą
|
Wysłany: Pią 20:05, 28 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Oj... Hekatko, wiesz mi, że ja bardzo 'zapuszczałam' swoją magisterkę! Robiąc wszystko tylko jej nie pisząc.
(i jakie miałam z tego powodu wyrzuty! ohohoho! chociaż ty pewnie masz je na serio, a ja to tylko reakcji swojej promotorki się bałam).
Oj, Ceresko. Najwyraźniej wystarczy się roznegliżować, i już nie będziesz 'ignorowana" Uch, ja na szczęście nie miałam magistrantów prowadzących ćwiczenia, którzy się ślinili (też byłabym zniesmaczona :/).
Fay, jak tak sięgam pamięcią, to faktycznie mój najbardziej stresujący egzamin, to był egzamin wstępny do liceum. Pewnie dlatego, że był pierwszy.
Ostatnio zmieniony przez smagliczka dnia Pią 20:08, 28 Lis 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Hekate
szefowa
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Toruń
|
Wysłany: Pią 20:06, 28 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Fay, na razie nic nie będę mówić, żeby nie zapeszyć
Cerere, ja też tak mam. Ingorowanie mnie, to nie jest najlepszy pomysł, BUAHAHAHA <ślizgońskie zuo>
<odurza się bałkańską muzyką>
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Fayerka
wilk rumowy
Dołączył: 20 Paź 2008
Posty: 155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 20:32, 28 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Ok, w takim razie nie pytamy i nie zapeszamy
Smagliczko, ja jestem z tego pokolenia, co niestety, zaraz po podstawówce musiało iść do gimnazjum. Zmiana, jak dla mnie - idiotyczna. Wrrr.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
smagliczka
szarak samozwańczy
Dołączył: 26 Wrz 2006
Posty: 1412
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: miasto nad Wisłą
|
Wysłany: Pią 23:07, 28 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Ano.
Wiem, zwłaszcza że pierwszy duży egzamin wypada wcześniej :/
Ośmiolatki były spoko (ale tutaj chyba mało kto mnie poprze, bo wszyscy zgodnie twierdzą, że osiem lat z tymi samymi ludźmi w tej samej szkole to wariatkowo ). A ja nadal uparcie twierdzę, że poszatkowanie okresu edukacji na więcej krótszych 'przesiadek' jest głupie, dezorientujące, bezpodstawne, robiące niepotrzebne zamieszanie, generujące większą ilość egzaminów, stresu, szaleństwa, nie pozwalające zagrzać miejsca...
Ech, a mi się nadal podoba jeszcze starszy system - 4 lata podstawówki, 8 lat gimnazjum ;P Mam do tych dłuuugoletniech staroświeckich gimnazjów kończących się maturą jakiś taki... sentyment
Ostatnio zmieniony przez smagliczka dnia Pią 23:13, 28 Lis 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Ceres
kostucha absyntowa
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 4465
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z dzikich i nieokiełznanych rubieży Unii Europejskiej
|
Wysłany: Pią 23:14, 28 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Nie wszyscy, tylko Joe i Aurora. To nie to samo .
A jeśli chodzi o mnie, to mogłyby być sześć lat podstawówki i sześć lat liceum . Stanowczo najlepiej mi się wtedy żyło.
*nalewa sobie absyntu*
Wczoraj ze współlokatorką i jej chłopakiem wymyśliliśmy nowego drinka. Nazywa się skakało i składa z malibu z kakao. Nazwa jest skutkiem nieporozumienia językowego, którego przebieg chyba jesteście w stanie sobie wyobrazić.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
smagliczka
szarak samozwańczy
Dołączył: 26 Wrz 2006
Posty: 1412
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: miasto nad Wisłą
|
Wysłany: Pią 23:23, 28 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Dobre to skakało? (ale na zimno, mam nadzieję? ;P)
O, sześć lat edukacji jest okej. Wyszłoby takie 6x6x6
Bo okazało się, że na studiach sześć lat też jest wskazane (na szóstym roku powinno pisać się magisterkę, co też uczyniłam, bo przeca wcześniej napisać się jej nie dało XD)
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Ceres
kostucha absyntowa
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 4465
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z dzikich i nieokiełznanych rubieży Unii Europejskiej
|
Wysłany: Sob 0:20, 29 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
No, niezłe. Kokosowo-czekoladowe. Pewnie, że na zimno, na ciepło to by się tego nie dało wypić - ale to było takie kupne kakao, z kartonu.
Magisterka to jest coś, co mnie przeraża - teoretycznie powinnam zacząć w przyszłym roku, ale jak będzie w praktyce, pewnie zależy od promotora. A fakt, że ciężko mi się było zmusić choćby do napisania dwustronowej pracy nie rokuje zbyt dobrze na przyszłość .
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Hekate
szefowa
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Toruń
|
Wysłany: Sob 1:05, 29 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
No dobra, wzięło mnie na ryczenie. Siedzę przed ekranem i tak jakoś... sama nie wiem, mini-rozstrój nerwowy.
Za dużo myśli.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Ceres
kostucha absyntowa
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 4465
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z dzikich i nieokiełznanych rubieży Unii Europejskiej
|
Wysłany: Sob 2:20, 29 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Ja zasadniczo nie jestem dobra w pocieszaniu ludzi, i wydaje mi się, że w tej sytuacji lepiej siedzieć cicho, więc...
*robi Hekate Wściekłego Psa*
więc powiem tylko, że w przypadku załamania nerwowego najlepiej jest to zapić. A rano zastanawiać się nad tym, jak pozbyć się kaca, a nie co go spowodowało.
A załamania nerwowe przechodzą. Nie od razu, ale raczej zawsze.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Fayerka
wilk rumowy
Dołączył: 20 Paź 2008
Posty: 155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 2:21, 29 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Ja też sobie dzisiaj pochlipałam. Powód? Nie wiem jak sobie ułożyć życie. Tyloma ścieżkami można pójść. I tak cholernie trudno wybrać tą dobrą. W jednej chwili już wiem, że po skończeniu szkoły kupię sobie taki zdezelowany busik w stylu hippie i wyruszę w podróż krajoznawczą. Zaraz potem zmieniam plany i chcę zaszyć się gdzieś w górach, albo na Mazurach. A jeszcze kiedy indziej marzę o studiowaniu w jakimś starym miasteczku, wynajęciu strychu w kamienicy, z pelargoniami na oknie.
Strasznie to frustrujące. I tak rozdziera człowieka od środka.
*wyjmuje Glizdogońską z zamiarem całonocnej libacji*
Dobranoc wszystkim, chlip.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Ceres
kostucha absyntowa
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 4465
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z dzikich i nieokiełznanych rubieży Unii Europejskiej
|
Wysłany: Sob 2:33, 29 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
No dobra, skoro już dzisiaj robię za ciocię dobrą radę, to mogę to zrobić także dla ciebie, Fay.
Jeśli chodzi o przyszłość, to są dwie drogi - zaplanować sobie całe życie, po drodze wściekając się, jeśli coś nie pójdzie zgodnie z planem, i czas wolny spędzać nad organizerem zamiast nad dobrą książką/na imprezie/w kinie czy gdzie tam kto lubi przesiadywać, albo dać się ponieść wiatrowi, podejmować decyzje pod wpływem chwili i ogólnie wypaść z wyścigu szczurów. Chyba nie muszę tłumaczyć, którą opcję uważam za lepszą?
Ale tak naprawdę to zależy tylko od charakteru danej osoby. Prawdopodobnie najlepsze rozwiązanie leży gdzieś po środku, ale ja nigdy nie byłam w stanie wypełnić powziętych planów, zresztą dobrze mi tu, gdzie jestem. Taka ze mnie latawica...
Choć wszystko i tak sprowadza się do tego, czego ty chcesz od życia.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
smagliczka
szarak samozwańczy
Dołączył: 26 Wrz 2006
Posty: 1412
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: miasto nad Wisłą
|
Wysłany: Sob 4:11, 29 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Ano. Najlepiej wybierać to, co się czuje, co nam w duszy gra
Ja się staram, czasem różnie mi wychodzi (ale na nauczenie się mam całe życie ;P)
Zawsze lepiej wybierać po swojemu.
Przynajmniej po latach nie będzie miało się podstaw mówić, że zmarnowało się sobie życie, wybierając drogę pod presją środowiska. Że żyło się w gruncie rzeczy nie swoim życiem.
A tak a propos wyboru drogi... to zawsze uważałam, że nie ma momentu, w którym wybiera się raz na zawsze. Oczywiście są przełomowe decyzje, jak wybór szkoły itd. (ale czy tak naprawdę? przecież i tak nic ani nikt nie da nam gwarancji, że w naszym życiu coś się tam po drodze nie pozmienia, i cholera wie, może ostatecznie wylądujemy zupełnie gdzie indziej niż planowaliśmy, w innym zawodzie niż się kształciliśmy).
A poza tym, drogę wybiera się wciąż na nowo, z każdym krokiem (: I zawsze można ją zmienić. O.
Ponadto, coraz bardziej doświadczam na skórze tego, że nie sposób "ułożyć sobie życia". Ono jest całkiem nieprzewidywalne!
Choć z drugiej strony - paradoksalnie - uważam, że mamy nam swoim życiem (czy może nad tym, co życie przynosi) ogromną kontrolę. Nie tyle przez działanie, co przez samo nastawienie. Heh, od dawna wierzę, że myśl to pierwotna i całkiem potężna siła sprawcza (oczywiście zapominam o tym regularnie - efekt: dołek, smęcenie, wisielczy humor - chyba tylko po to, by dać sobie kopa w zadek i na powrót przypomnieć - ech, czymże byłoby życie bez huśtawki! XD).
Czasem, żeby nie oszaleć przy tylu 'wyborach, które trzeba podejmować, żeby sobie przypomnieć, że nie watro niczego planować na mur beton, że nie jest dobrze kurczowo trzymać się brzytwy (może lepiej popłynąć?), i że nie ma sytuacji bez wyjścia, rzeczy niemożliwych do przeżycia, a planów niemożliwych do skorygowania, lubię sobie śpiewać: always look on the bright side of life..
Ostatnio zmieniony przez smagliczka dnia Sob 4:39, 29 Lis 2008, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Joan P.
moderator upierdliwy
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5924
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Tęczowa Strona Mocy
|
Wysłany: Sob 14:18, 29 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Można też sobie zarysować kilka planów, rozwijać je jednocześnie, i patrzeć, który wypala.
Ja sobie założyłam trzy a)będę śpiewać, b)będę krytykiem muzycznym, c)będę pisarką harlequinów. To ostatnie mogę robić bez żadnych studiów i specjalnych umiejętności, więc jest to plan awaryjny na każdą okoliczność.
Jeśli chodzi o wybór szkół, to nie rozumiem tej presji, by się uczyć i iść na studia. Nie chcę, żeby papierek decydował o mojej pszyszłości. I nie zdecyduje.
Fay, ja przez to też niedawno przechodziłam, a potem uznałam, że z takich pechem jak mój, mogę tylko badać, co mogę sobie załatwić. I tyle. Zobacz, co da radę zrobić.
Wiesz, Smag, większośc ludzi przez ułożenie sobie życia ma na myśli ślub, dzieci, domek z ogródkiem i stałą pracę. Przy okazji, to śmieszne. Taki model życia zabija artystów. A jak pomyśle, że niektórzy układają sobie życie po dwudziestce... Nie, ja bym tak nie mogła.
Co do ośmiolatek - doszłam do wniosku, że gdyby przetrwały, po prostu spędziłabym dwa lalta dłużej w podstawówce numer dwa. Cygański tryb życia rodziców miał swoje zalety.
Chociaż nie wiem, czy nie podpaliłabym tej budy, gdybym musiała tam być te nadprogramowe dwa lata.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|