|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
smagliczka
szarak samozwańczy
Dołączył: 26 Wrz 2006
Posty: 1412
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: miasto nad Wisłą
|
Wysłany: Śro 17:45, 17 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Solarium jest zue.
Niedobre, brzydkie i sztuczne, Oru.
Omfg, a wiecie, że dzisiaj będę miała parcie na szkło? XD
Znaczy się, teoretycznie tylko - nasz trening mają pokazać w TVN (masońska telewizja! wszyscy jednogłośnie stwierdzili, że woleliby Trwam - wytąpilibyśmy tam, jako niebezpieczna sekta, parająca się okultyzmem i prowadząca w prostej linii do opętań ).
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
Maggie
niepoprawna hobbitofilka
Dołączył: 09 Wrz 2005
Posty: 2126
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Świętokrzyska Łysa Góra ;)
|
Wysłany: Śro 17:51, 17 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
W Faktach? Gdzie? Kiedy??
Kolejna jazda za mną (jak to określił mój kolega - "jazdę to ty masz ciągle, tylko czasami taką za kółkiem"). Nikogo nie skasowałam, nawet pieszego przepuściłam, niedługo egzamin
Śniegu nie ma jak nie było, ale to się jeszcze zmieni! Musze tylko skombinować nr kom. jakiegoś szamana
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Aurora
szefowa młodsza
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 6548
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 17:55, 17 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Smag, dla tej studniówki się poświęcam, jak widać xD I lecę w kooosmos (tak się z dziewczynami śmiejemy, że to jakiś wehikuł kosmiczny). Ty sekciaro jedna.
Bo, przykro mi, w środku zimy nie stać mnie na podróż do ciepłych krajów XD (ani w środku lata, ani nigdy, lol).
Nadal nic mi się nie chce...
edit: Właśnie siedze i obgaduję facetów moich koleżanek na studniówkę! *zuooooo* Bwahaha XD Co jeden to gorszy... Ych.
Ostatnio zmieniony przez Aurora dnia Śro 17:57, 17 Gru 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
smagliczka
szarak samozwańczy
Dołączył: 26 Wrz 2006
Posty: 1412
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: miasto nad Wisłą
|
Wysłany: Śro 18:08, 17 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Nigdy solarium na oczy nie widziałam. To znaczy widziałam, ale przez szybę.
I nie weszłabym do tego cholerstwa :/ (ile w ogóle taka 'przyjemność' kosztuje?)
Ja tam już wolę naturalną zimową bladość niż sztucznie ultrafioletowy brąz.
Wiem, dziwna jestem.
Tym dziwniejsza, że w życiu nie chciałabym w zimowych miesiącach pojechać w ciepłe kraje. Blee... tam nie ma śniegu i mrozu.
Co innego latem - wtedy bym pojechała (jakby mi kto zafundował - tym bardziej! )
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Aurora
szefowa młodsza
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 6548
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 18:14, 17 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
xD
U nas też nie ma śniegu
"Przyjemność" kosztuje w zalezności od solarium. I naprawdę ciężko mi ocenić, czy złotówka za minutę (jak u mnie) to dużo czy mało w skali solaryjnej.
I nie jesteś dziwna. To ja się dziwnie czuję, bo mam wrażenie, że większość forum potępia taki postępek, jak oddanie się ultrafioletowi. Ach, ach.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
smagliczka
szarak samozwańczy
Dołączył: 26 Wrz 2006
Posty: 1412
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: miasto nad Wisłą
|
Wysłany: Śro 18:21, 17 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Och, Oru, ty zua dziewczynko, bezwstydnie (jak mniemam) oddałaś się ultrafioletowi! XP
Ja też się nie bardzo rozenaję w cenach solaryjnych, bo nigdy nawet nie planowałam takiego szaleństwa
Chętniej bezwstydnie oddałabym się saunie. Zarówno suchej jak i mokrej - dla porównania (:
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Ceres
kostucha absyntowa
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 4465
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z dzikich i nieokiełznanych rubieży Unii Europejskiej
|
Wysłany: Śro 20:23, 17 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
A mnie się raz zdarzyło oddać tej procedurze, i obiecałam mamie (która mnie do tego zmusiła praktycznie), że nigdy więcej. A w dodatku to nie było to lepsze, pionowe solarium, bo do poziomego bym za Chiny nie weszła. W życiu.
Co ciekawe, nie było to przed studniówką, tylko w te wakacje. Czułam się jak w szafie i miałam wrażenie, że coś albo zaraz wybuchnie, albo drzwi się zatrzasną i upiecze mnie żywcem, albo umrę ze zbyt dużego natężenia promieni UV... ogólnie, w solarium odkryłam wcześniej nieznaną, panikarską część mnie.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Fayerka
wilk rumowy
Dołączył: 20 Paź 2008
Posty: 155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 20:29, 17 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Brrr, podobno śnieg ma być dopiero we wtorek. Tak przynajmniej Krecik mówił we wczorajszej Pogodzie.
Zrobiłam makiełki! Sama! *dziki taniec euforii* Całe dwa wielkie gary. Jak ja to jutro doniosę na klasową Wigilię?
A solariów się boję, nie chodzę, unikam i wystrzegam. Tak jak Ceres boję się, że się usmażę, albo co xD
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Aurora
szefowa młodsza
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 6548
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 21:19, 17 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
*duma* A ja się usmażyć nie dałam. I byłam w poziomym XD Miałam guziczki, jakby mi było za gorąco, albo jakbym się zaczęła bać, poza tym dosyć łatwo to "uchylić"...
Ceres, to kwestia lęków. Ja zawsze miałam raczej odchyły agorafobiczne, niż klaustrofobiczne, ba, jak byłam mała bardzo lubiłam siedzieć w szafie. Albo między łózkiem a ścianą. Albo chować się pod łóżko. Albo w ogóle gdzieś się chować...
*nadal nie zaczęła się uczyć*
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Hekate
szefowa
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Toruń
|
Wysłany: Śro 22:46, 17 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Solarium?
Nigdy nie byłam i być nie zamierzam. Bo właściwie - po co...?
Za to już wiem, że na Sylwestra wybywam do klubu Od Nowa na - niech zgadę - beznadziejną masówkę poniekąd_studencką. Miało być inaczej, w większym składzie, gdzie indziej, ale cóż. Trzeba się cieszyć z tego, co się ma. Pewnie i tak popadnę w głupawkę i będzie mi wszystko jedno
Kupowanie prezentów jest cholernie męczące. Szczególnie, gdy rodzicielka zamawia kosmetyczkę: ładną i dużą, a w całym mieście za cholerę takiej znaleźć nie idzie :/ Będę musiała pojechać do galerii copernicus, albo jeszcze na inne wywiejewo. Albo na targ polezę i napadnę na stragany.
Jutro z kotem do weterynarza. Może znowu spotkam gejowską parkę ze szczurkami?
Ostatnio zmieniony przez Hekate dnia Śro 22:46, 17 Gru 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Maggie
niepoprawna hobbitofilka
Dołączył: 09 Wrz 2005
Posty: 2126
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Świętokrzyska Łysa Góra ;)
|
Wysłany: Śro 23:37, 17 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Że kogo? Coo? Ómarłaś mnie Hekaciu
Ja w 'ufałce' nie siedziałam/leżałam/stałam jeszcze, zawsze radziłam sobie balsamem brązującym, moja skóra wydaje się być podatna
Chociaż raz bym poszła, żeby się przekonać jak to jest
|
|
Powrót do góry |
|
 |
smagliczka
szarak samozwańczy
Dołączył: 26 Wrz 2006
Posty: 1412
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: miasto nad Wisłą
|
Wysłany: Czw 0:46, 18 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Kupowanie prezentów mam już za sobą. I tych własnych, prywatnych, i uczestniczenie w 'masowym' kupowaniu prezentów (jak ja to nazywam).
Najgorsze szaleństwo w makro odwalone. Ja jak wchodzę do takiego wielkiego supermarketu, to już po dziesięciu minutach jestem chora nerwowo (to coś z serii: "Jak wkurzyć spokojną z natury Smagliczkę? Kazać jej robić wielkie zakupy w makro!" ), po kwadransie zaczyna mnie boleć gardło (nie, nie od wrzasków... oni tam chyba jakiś syf do klimatyzacji wpuszczają), po pół godzinie jestem tak zmęczona, jakby mnie przez wyżymaczkę przepuścili.
Dołożyć do tego trzeba jeszcze moją popierdzieloną rodzinkę, która robi dodatkowy szum, a nawet potrafi zrobić aferę w miejscu publicznym (bo raz!) - i można mnie już kłaść do grobu.
Ja nie znoszę świąt od jakichś kilku lat. Mniej więcej gdzieś tak po dwudziestce przestały mi się podobać.
Raz - nigdy nie były takie nastrojowe i klimatyczne, jak sobie marzyłam od dziecka, bo wszyscy mieli nasrtój w dupie. A ja tak bym chciała, żeby kolędy leciały w tle, żeby zapalić świece, żeby zgasić telewizor, żeby nie zmywać chwilę po tym, jak się przełknie karpia :/ Gdzie tam!
Dwa - wkurzają mnie denne rozmowy przy wigilijnym stole, i w ogóle przy stole świątecznym, jakimkolwiek rodzinnym stole, wkurza mnie rodzina, która odkąd pamiętam ocenia moje życiowe dokonania, ilekroć zjawiam się na jakimś rodzinnym spotkaniu - i oczywiści zawsze wychodzę w tej ocenie jako sierota, która nic nie osiągnęła i w ogóle jest do niczego. Dopytują się o moje życie jak cholerne przekupy z bazaru. A ja chrzanię. Nie będę się zwierzać z niczego, nie będę się niczym dzielić. Nic mówić, poza jednym: w porządku. Nic im do mnie i mojego życia! Niech się wypchają ze swoją sztuczną sympatią (za dobrze znam tych obłudnych ludzi w mojej rodzinie i wiem, jak potrafią zwierzenia jakiekolwiek, obrócić przeciw mnie samej - ciemnogrodzkie stado sępów :/)
Pieprzę ich, najchętniej bym się z nimi w ogóle nie spotykała.
(kurde, mam chyba dzisiaj wyjątkowo zły humor - tak, tak, to po części mój cudowny Zespół Napięcia )
A najgorsze jest to, że święta zmuszają mnie do hipokryzji - muszę udawać, że jest fajnie spotkać się z rodzinką i podzielić w nią opłatkiem (szczerość aż bije z ich serc, ach jak cudownie! zwłaszcza z serca mojej super chrzestnej, która całą rodzinę nastawiła przeciw mojej matce, moją siostrę swego czasu najchętniej zamknęłaby w placówce z internatem - dla jej dobra rzecz jasna - a na mnie przypuściła kiedyś frontalny atak i niemal siłą zaciągnęła do rodzinnego psychologa - znalazła się zbawicielka świata! ... och, kocham dzielić się z taką osobą opłatkiem). Cała moja rodzinka jest płytka i głupia. Nie ma człowieka, z którym można pogadać na poziomie (i nie mówię tylko o poziomie intelektualnym - bo intelektualiści się znajdą, ale puści intelektualiści, niestety). Oni wszyscy cenią inne wartości, robią wszystko na pokaz, są głośni, błyszczący, sztuczni, irytujący, a jeśli nie, to są ciemni jak tabaki w rogu i zaściankowi.
Świetne towarzystwo dla mnie, doprawdy. Jakbym nie miała czego robić, tylko udawać, że miło mi się z nimi spędza czas. Ja naprawdę wolałabym w tym czasie wyjechać gdzieś do górskiej chatki i spędzić ten czas w super kameralnym gronie, z ludźmi, których lubię. A najlepiej sama ze sobą.
(oj, z pewnością mam teraz niefajny humorek :/)
Trzy - moja mamuśka. Ona jest szalona na co dzień, ale przed świętami dostaje jeszcze większego kuku na muniu i wprowadza tak nerwową atmosferę, że cholera bierze. Sprzątając, nie robi tego jak każdy normalny (według mnie - czyli jak ja ) człowiek, czyli na spokojnie: tu zetrze do końca, a jak zetrze tu, to dopiero zabiera się na następne. Nie. W jej wykonaniu sprzątanie to totalny chaos. Na przykład ścierając okruszki z blatu w kuchni, potrafi trzy razy przesuwać słoiczki z przyprawami - raz centymetr w prawo (słoiczek 1, słoiczek 2, słoiczek 3 itd.), potem macha ścierką, a następnie wszystkie słoiczki w lewo, znowu każdy o centymetr (nadwrażliwość, nerwica natręctw, ja się pytam?).
Tak samo jest z zakupami.
Powiedzcie mi, na czym polega (bo ja do dziś nie rozgryzłam, o co chodzi) to macanie, oglądanie, i odkładanie dziesięciu chlebów pod rząd, zanim włoży się - zazwyczaj ten pierwszy macany - do koszyka?
Hihi, pamiętam, że jak byłam dziewczynką, to próbowałam nawet mamę naśladować z tym 'macaniem' chlebów (żeby robić zakupy 'jak należy' - czyli jak podpatrzyłam u dorosłych kobiet robiących zakupy - wiele się tak zachowuje), ale szybko porzuciłam ten idiotyczny zwyczaj, bo nie doszukałam się w nim najmniejszego sensu
Ostatnio zmieniony przez smagliczka dnia Czw 1:16, 18 Gru 2008, w całości zmieniany 8 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Aurora
szefowa młodsza
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 6548
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 9:02, 18 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Huh, to widzę, że u ciebie Smag święta prezentują się równie uroczo, jak u mnie.
Mama zawsze robi nerwową atmosferę. A jak przyjdzie co do czego, to będę od rana do wieczora słuchała jej narzekań, jak to nic nie robię cały dzień, bo spałam do 9 albo czytałam do północy, albo nie byłam w stanie upiec 3 ciast naraz i w międzyczasie posprzątać pokoju.
Chociaż masz dobrze, bo nie masz Wielkich Kłótni O Religię (patrz co tydzień to samo - zmuszanie do pójścia do kościoła. przy okazji świąt - masz iść do spowiedzi. bez dyskusji!). Można oszaleć.
Taka dulszczyzna boli, rili.
*wraca do Pratchetta*
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Hekate
szefowa
Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Toruń
|
Wysłany: Czw 14:44, 18 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
A wiecie, co mnie najbardziej wkurza w świętach?
Pustka znaczeniowa.
Od dawna nie mogę się nazwać katoliczką, mam swój własny, prywatny system wierzeń. Tyle tylko, że nie podbudowany rytuałem. Zbyt mocno zindywidualizowany. I, chociaż nigdy nie sądziłam, że to powiem, cholernie mi takiego rytualizmu brakuje. Poczucia wspólnoty. Symboli.
Próbowałam uciec w inną stronę, zafascynowało mnie neopogaństwo, ale i z tego nic nie wyszło; ja chyba nie potrafię się w nic zaangażować.
Co to za święta Bożego Narodzenia, skoro się nie uznaje dogmatu Trójcy Świętej? A Jezusa uważa się za - co najwyżej - charyzmatycznego wywrotowca?
To taka pustka jak kiedyś w Rzymie, gdy wygasły stare wierzenia, a jeszcze nie rozhulało się chrześcijaństwo.
Najgorsze jest jednak to, że ateizm, który być może mógłby mnie uratować, jest mi organicznie obcy. Należę z natury do ludzi idei, a nie mam się za co chwycić. Nawet nie wiecie, jakie to męczące...
Święta, jak zwykle u mnie, będą kameralne i przyjemne rodzinnie. I, jak zwykle, pozostawią niedosyt. To chyba nieuniknione.
Ostatnio zmieniony przez Hekate dnia Czw 14:46, 18 Gru 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Maggie
niepoprawna hobbitofilka
Dołączył: 09 Wrz 2005
Posty: 2126
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Świętokrzyska Łysa Góra ;)
|
Wysłany: Czw 16:00, 18 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Mnie najbardziej boli to (odwrotnie do Smag, która ewidentnie ma Napięcie ), że święta spędzam w gronie 4 osób (w tym ja), a w tym roku 5 (+jeszcze-nie-szwagier). Kiedy żyła babcia, miało się wrażenie małej wielopokoleniowości, a teraz... Nigdy nie przeżyłam Świąt (żeby się przekonać jak to fajnie lub przeciwnie - beznadziejnie) w większym gronie.
A to dlatego, że moja rodzina jest pokopana. Babcia i ciotka ('tatowa mama i siostra') nigdy nie zaakceptowały mojej mamy i nie były się w stanie pogodzić z faktem, że wyjechał do innego miasta i tam założył rodzinę, zamiast siedzieć na d... i się kotwasić w rodzinnym sosie.
Natomiast wujek - brat mamy - przez większość życia uważał, że on i jego rodzina są o niebo lepsi od niej (i nas), bo zarabia więcej, co roku wyjazdy wakacyjne odchodziły, a w garażu są dwa samochody, a nie jeden marznący pod blokiem punciak.
No i w zasadzie wszystkie święta spędzamy jak te ciołki na poboczu drogi... uch ;/
Magię świąt pamiętam tylko z okresu dzieciństwa przedszkolnego, kiedy człowiek nie angażował się w tłuczenie karpia i nakrywanie do stołu, bo to robili starsi, a jego jedynym zajęciem było ślęczenie z nosem przyklejonym do szyby w poszukiwaniu pierwszej gwiazdki.
Ostatnio zmieniony przez Maggie dnia Czw 16:01, 18 Gru 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|