Forum Lunatyczne forum Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

[HP, SPOILERY, CYKL] Zemsta jest rozkoszą bogów
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lunatyczne forum Strona Główna -> Archiwum literackie / Fanfiki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Hekate
szefowa



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Wto 22:23, 07 Sie 2007    Temat postu:

Ano, rozumiem.
Mnie też sentymenta ostatnimi czasy dręczą i patosy, chociaż jeszcze nie zdecydowałam się ich zwerbalizować.
Co by bidni czytelnicy nie padli Wink

Ale jednak jakoś ten tekst twój albusowo/gellertowy mnie nie przekonał. Hmm. Chociaż sam parring i owszem.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aurora
szefowa młodsza



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 6548
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 23:48, 07 Sie 2007    Temat postu:

Tak, czasem patos dopada każdego.
No, ale mi na razie przeszedł. Kolejny odcinek, nie o dzieciaczkach. Tytuł i pomysł pochodzi ze snu. Mojego. Mam chore sny.
Czyli taka mała niewytłumaczalna alternatywa. Tekst czysto absurdalnogłupawkowochory.

Skoro Hermiona wycałowała Rona po tym, jak zaproponował wypuszczenie skrzatów w celu ich ocalenia, to co by było, gdyby...

On powrócił!

Regulus nie był pewien, co dokładnie się stało po tym, jak wypił to zielone ohydztwo a potem pod wodę wciągnęły go zimne, martwe łapska inferich.
Wiedział tylko, że teraz stał przed drzwiami domu i wpatrywał się w kołatkę niepewnie.
Po chwili namysłu zdecydował się wejść do środka.
Naprawdę zawsze było tu tak ciemno?
Rozejrzał się po korytarzu i dostrzegł przewrócony stojak na parasolki, który dał mamie na ostatnie urodziny. Była tak załamana po ucieczce Syriusza. Regulus powinien chyba czuć się urażony, gdy na widok prezentu wybuchnęła śmiechem, ale cóż – ważne, że nie płakała i nie przeklinała wyrodnego pierworodnego.
Zamknął za sobą skrzypiące drzwi i podszedł do dziwnej zasłony szpecącej ścianę.
Nie było jej tu ostatnio.
- Męty! Szlamy! Zdr... Regulus? – matka przestała wrzeszczeć, w jej namalowanych oczach zabłysły łzy. – Myśleliśmy, że nie żyjesz! Och, synku, kochany, dobry synku, jedyny godny nazwiska!... Wyobraź sobie, że twój brat wrócił tu, sprowadził ze sobą zdrajców krwi, mieszańców i potwory! Ale teraz już nie żyje, ale ty żyjesz, kochany Reguś!
Nie był w stanie ruszyć się z miejsca. Z głośnym trzaskiem tuż przed nim pojawił się Stworek trzymający błyszczącą patelnię w ręku.
- Stworek będzie bronił domu swojego pana! – Skrzat zamachał lśniącą cynową powierzchnią przed nosem Regulusa. – Stworek nie pozwoli...
I nagle patelnia wypadła ze zniszczonych artretyzmem palców, uszy opadły, a oczy napełniły się łzami.
Skrzat zaczął szlochać i wtulił się w nogawkę jego spodni.
- Panicz Regulus, paniczu, ja naprawdę... Chciałem zniszczyć medalion, ale nie mogłem, nie mogłem! Ale przyszedł panicz Potter i wykończył! Och, paniczu Regulusie, jak dobrze! Kiedy te stwory wciągnęły pana pod wodę, och...
Regulus zgłupiał. Doszczętnie. Ale wiedział, że nie może pozwolić Stworkowi dalej uderzać głową w ścianę.
- Spokojnie, nic mi nie jest, Stworku, pan ci mówi, żebyś się nie krzywdził. Wszystko będzie dobrze. – Odciągnął skrzata od ściany za szyję, pozwolił mu uczepić się swoich spodni i ruszył do kuchni.
- Stworku, kto to? – Dziewczyna siedząca z nosem w starej, grubej książce nawet nie podniosła wzroku. Regulus wpatrywał się w szopę brązowych włosów. Zmusił swój mózg do intensywnego przypominania wszystkich kuzynek, które mogły być nastoletnimi dziewczynami, które bardziej obchodzi książka, niż obcy w domu. I które miałyby równie nieposkromioną fryzurę.
Bilans wyniósł zero.
- Panicz Regulus wrócił! – zaskrzeczał Stworek i ścisnął mocniej materiał spodni.
- Och. – Książka z hukiem wylądowała na blacie stołu i Regulus zaczerwienił się pod intensywnym spojrzeniem piwnych oczu.
Żadna z jego kuzynek nie miała tak śniadej cery, zadartego nosa i wąskich ust. I nie spinała grzywki plakietką z napisem WESZ.
- Eee, masz coś we włosach... – wydukał.
Oczy dziewczyny rozszerzyły się.
- Och, to tylko WESZ. – Machnęła ręką lekceważąco. Po chwili zdała sobie sprawę z tego, co powiedziała i zachichotała histerycznie. – Och, nie wsza, WESZ! Walka o Emancypację Skrzatów Zniewolonych!
W jednej chwili znalazła się obok niego, a czubek jej różdżki wbijał się mu w gardło. Zaczerwieniła się uroczo, kiedy dotknęła jego policzka drżącymi palcami.
- Regulus Black – bardziej stwierdziła, niż spytała. I tak kiwnął głową. – Ale ty... Znaczy... Nie powinieneś żyć od dwudziestu lat!
- Mnie też miło cię poznać. – Postanowił zignorować ostatnią uwagę. Nie mógł nie żyć. Tym bardziej od dwudziestu lat. Prawda?
Stworek zachlipał głośniej, a twarz dziewczyny rozpogodziła się.
- Wiesz, bardzo mi zaimponowało to, że go broniłeś! To było takie, och, humanitarne! – Jej oczy błyszczały, a z policzków nadal nie schodził rumieniec. Uśmiechnął się lekko, w duchu zastanawiając, czy słowo ‘huamnitarne’ na pewno może odnosić się do skrzata domowego.
Szybko jednak uleciało to z jego umysłu, kiedy skupił się na pocałunku.
No cóż, co jak co, ale to musi być Gryfonka. Nie, żeby miał wielkie doświadczenie, ale...
Nie wiedział, że to możliwe, że jakakolwiek dziewczyna może być tak bezpośrednia. Nawet Gryfonka.
Widok jej uśmiechu, kiedy oderwali się od siebie zrekompensował pewne uczucie zbrukania. To prawie jak gwałt!... To mógł być gwałt, jeśli by się posunęła dalej... Chociaż, nie sądził, że by się jej opierał, więc to jednak chyba nie byłby gwałt...
- Dzięki – rzekł, próbując nadać swojemu głosowi ton odpowiedni jego statusowi społecznemu. Bogaty, arystokratyczny i samotny. – Wybacz, nie chcę być nieuprzejmy, ale jak ty właściwie masz na imię?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ceres
kostucha absyntowa



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 4465
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z dzikich i nieokiełznanych rubieży Unii Europejskiej

PostWysłany: Wto 23:59, 07 Sie 2007    Temat postu:

*dostaje napadu niepohamowanego śmiechu*

Aurora, ty nas kiedyś zabijesz. Hermiona/Regulus, serio, nie przyszło by mi to do głowy. Ale fakt, to by było w stylu Hermiony.

Może coś dłuższego na ten temat? Chętnie poczytam.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aurora
szefowa młodsza



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 6548
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 19:22, 10 Sie 2007    Temat postu:

Jestem Zuem. Ja to wiem. I wy to wiecie. I będzie jeszcze więcej o potomstwie.
Kompatybilne z wcześniejszymi tekstami AS/S, HG/SS, DM/LL.
Tym razem macie swoje potomstwo i chore parringi, i chaos, i absurd, i Malfoyów...

Dedykowane naszej sudoffnej JKR. Niech ci kością w gardle stanie, ot co!


I żyli długo i szczęśliwie


Harry Potter czekał. Uważał za głupotę przychodzenie na peron w celu odebrania dwójki swoich dzieci, które raptem przed kilkoma godzinami widział na uczcie pożegnalnej*. Cóż, Ginny był nieubłagana.
Jego ruda jak wiewiórka żona uśmiechała się i próbowała zagadywać do Hermiony, która wyglądała na nieco zmartwioną. Wyszła na jaw afera łapówkarska w którą zamieszany był Ron. Wszyscy byli w szoku – Ron i afera łapówkarska! Na dodatek – to on miał wręczyć ‘podarek’ prominentnej urzędniczce ministerstwa, Mafaldzie Hopkirk.
Na dodatek podczas aresztowania próbował unieszkodliwić jednego z Aurorów. Za co przybyły mu kolejne dwa lata do odsiadki.
Hermiona nagle zauważyła spojrzenie Harry’ego i puściła do niego oko.
Może jednak nie było tak źle?
Ale oto zza zakrętu wynurzyła się lokomotywa Hogwart Ekspresu.
Ginny przyskoczyła do Harry’ego i uwiesiła się na jego ramieniu.
- Och, nasz Albusik, wyobrażasz to sobie? Jest już taki duży, och, kończy Hogwart, nie mogę się doczekać, aż go zobaczę! – Zaczęła trajkotać niekontrolowanie, a Harry zmusił się, żeby nie wzdychać cierpiętniczo. Ginny z wiekiem zaczynała przypominać swoją matkę. Ba. Chyba stawała się jeszcze gorsza. – Myślisz, że Jimmy przyjdzie? Nie rozmawiałam z nim ostatnio za dużo, jest tak skupiony na robieniu tytułu Mistrza Transmutacji, och. Wiesz, tak się zastanawiałam, czy Al nie będzie bardziej skłonny od niego do zakładania rodziny! Nadal czuję się młodo, och, tak, ale wiesz, kiedy patrzę na moje koleżanki z biura, które ciągle opowiadają o swoich wnukach, po prostu... Wyobraź sobie gromadkę zielonookich dzieciaczków naszego Albusa! Taki z niego przystojny chłopak, nie to, żeby James był brzydszy, nie, ale nie umiem sobie wyobrazić...
Harry przewrócił oczami, a Hermiona zachichotała. Słyszał pewne pogłoski o swoim młodszym synu i nie były one zbyt optymistycznie rokujące dla wizji Ginny. Hermiona wydawała się rozumieć – Rose na pewno jej opowiadała o swoich przyjaciołach.
- Uff, zdążyłem? – Podbiegł do nich zdyszany James. Przeczesał palcami rozwichrzone czarne włosy i poddał się uściskowi matki.
Uśmiechnął się do ojca przepraszająco znad jej ramienia, a Harry kiwnął głową. Tak, Ginny stanowczo była gorsza od Molly.
I wtedy pociąg się zatrzymał, a z wagonów zaczęły wylewać się tłumy dzieciaków.
Pierwszego zobaczyli Hugona, całującego w policzek jasnowłosą, zaróżowioną dziewczynę. W jej rodzicach Harry ze zdumieniem rozpoznał Zachariasza i Pansy Smithów. Dobrze, że Ron tego nie widział.
Hermiona zdawała się podzielać jego opinię, bo spojrzeli na siebie w tej samej chwili i wybuchnęli śmiechem.
- Och, kimże jest ta cudowna blondyneczka, synu? – Hermiona musiała stanąć na palcach, by móc pocałować na przywitanie Hugona. Odziedziczył wzrost po Weasleyach, tego Harry był pewien.
- Zdaje się, że to słodka Izebel** Smith, nie mylę się chyba, chłopcze? – Pretensjonalnie przeciągający głos rozbrzmiał tuż nad prawym uchem Harry’ego. – Och, Potter, nadal podskakujesz na mój widok? Cóż, Weasley, powinieneś się cieszyć, że twój ojciec siedzi w więzieniu, bo inaczej szybko by tam trafił. Albo szybciej do szpitala, Smith w końcu robi w ochronie u Gringotta.
- Och, Draco, nie tak ostro. Wiesz, że mało kto zna się na twoich żartach. – Luna wyłoniła się spod ramienia Malfoya i uśmiechnęła promiennie do Harry’ego. – Och, cudownie was znowu widzieć!
- Luna. – Hermiona uścisnęła blondynkę. To, ze przeżyła jedynie potwierdzało fakt, iż spojrzenie Dracona Malfoya nie było w stanie zabijać. – Też się cieszymy, nigdzie nie można było cię spotkać ostatnimi czasy! Co robiłaś?
- Kończyłam moją książkę na temat chrapaków krętorogich! Odkąd udało mi się dowieść, że istnieją, magobiolodzy ciągle ślą listy z pytaniami o szczegóły.
- Wspaniale – wybąkała Hermiona. Wszyscy zdawali się nie mieć pojęcia, co powiedzieć. Draco obrzucił ich zimnym spojrzeniem i przytulił żonę.
- O, widzę Alseva***! – nagle zawołał James i pomachał w stronę brata, który niepewnie rozglądał się w poszukiwaniu rodziny.
Na ich widok twarz Albusa Severusa rozpogodziła się. Harry poczuł przypływ dumy. Jego syn ukończył Hogwart z piątym najlepszym wynikiem i od października miał rozpocząć dalszą naukę w dziedzinie eliksirów. Slughorn regularnie piał, że Albus Severus odziedziczył dar po swojej babce.
I nagle Ginny pisnęła.
Jim złapał ją w ostatniej chwili.
Harry czuł, że obok niego Draco Malfoy także chwieje się niebezpiecznie.
- Mówiłem ci, że to nie jest najlepszy pomysł. – Scorpius Malfoy próbował wyrwać dłoń z uścisku Albusa. Blondyn był cały czerwony, oczy mu błyszczały od łez. – Nie trzymaj mnie tak mocno, to boli.
- Och, przestań, kiedyś musieli się dowiedzieć – sarknął Albus i uśmiechnął się do wszystkich promiennie. – Cześć wam i chwała. Co się stało mamie?
- Och, chyba to był dla niej pewien... szok. Zawsze była podatna na działanie nargli, a jest ich tutaj mnóstwo. To z powodu spalin – Luna wymruczała i uścisnęła obu chłopców.
- Hej, braciszku. – Jim podszedł i potargał włosy Albusa. – Widzę, że jednak coś przede mną ukrywałeś. No i te listy w lecie... On JEST blondynem.
- Ale nie blondynką. – Harry znał ten uśmieszek swojego średniego dziecka. Mimo że nie mieli w sobie genów Snape’a, ten uśmiech przerażająco przypominał Harry’emu jego dawnego nauczyciela eliksirów.
- Rosie powinna zaraz przyjść, żegnała się z współpracownikami z projektu – powiedział z lekkim uśmiechem Scorpius, uściskając rękę Jima.
Harry poczuł ruch obok siebie i Draco Malfoy stanął przed swoim synem. James odskoczył przestraszony, a Hermiona przyciągnęła do siebie Lunę.
W tej chwili Draco Malfoy przypominał niesamowicie swoją ciotkę Bellatrix. Harry z trudem opanował ochotę sięgnięcia po różdżkę i potraktowania go Niewybaczalnym.
- Chciałeś mi kogoś przedstawić. Prosiłeś o wyrozumiałość. – Malfoy Senior dzikim wzrokiem wodził od twarzy Albusa do Scorpiusa. W końcu zatrzymał się, spoglądając w zielone oczy Pottera. – Myślałem, że chodzi o jakąś Puchonkę. Albo Gryfonkę. Ale... ON?!
- On jest Ślizgonem.
I wtedy Harry obdarzył ukochanego swojego syna prawdziwym szacunkiem.
Ginny jęknęła i obudziła się.
Wszystko było dobrze.
Na razie.

<>

Aż do chwili, kiedy Rosie podeszła, obrzuciła Draco Malfoya mrożącym krew w żyłach spojrzeniem, puściła oko do Alseva i Score’a i nagle znalazła się w ramionach Jima.
Harry zaczął kaszleć. Ginny jęknęła. Hermiona wytrzeszczyła oczy, ale po chwili dostała niekontrolowanego napadu śmiechu.
- Och, to faktycznie może wydawać się trochę chore. – Harry usłyszał szept swojego młodszego syna. Scorpius uśmiechnął się szeroko.
Za to jego łysiejący ojciec zachichotał mrocznie.
- Potter, naprawdę... Jeden syn... – Machnął ręką w kierunku męskiej pary. – A drugi z własną kuzynką pierwszego stopnia! Czegoś takiego nie było od czasów...
- Twoich dziadków, tak, Draco. – Uśmiech Luny był wprost proporcjonalny do słodyczy zawartej w jej głosie.
Harry mógł znowu swobodnie oddychać. Draco wytrzeszczył oczy na swoją żonę, otworzył usta i po chwili zamknął. Lekki rumieniec wpełzł na jego blade policzki.
- Och, Malfoy, proszę. – Hermiona wkroczyła do akcji. – Oni nie są rodziną.
Teraz wszyscy na nią patrzyli.
- Jak to? – Wydusiła z siebie Ginny. Patrzyła na Hermionę, marszcząc brwi. Po chwili błysk zrozumienia pojawił się w jej orzechowych oczach. Furia. Och, Harry znał złość swojej żony.
- Ginny, proszę, spokojnie. Hermiona na pewno... – zaczął.
- Ciociu, nie miej pretensji do mamy – bąknęła znad ramienia Jima Rose. Harry przyjrzał się twarzy dziewczyny i dopiero teraz zauważył...
Nie była podobna do Rona.
To wszystko, co do tej pory brał za ‘spadek’ po Weasleyach – niebieskie oczy, blada cera, ostre rysy twarzy, krzywy uśmieszek...
Och.
- Hermiona? – Popatrzył błagalnie na uśmiechającą się mściwie przyjaciółkę.
- Severus Snape. To dlatego!... – Albus Severus zachichotał. – A ty wiedziałeś, ty mały, podły, tleniony Ślizgonie!...
- A ty nie? Jakże mi przykro, sądziłem, że... – Niewinny wyraz twarzy był bardzo, bardzo pomylunowaty.
- I ty, bracie, nic!... – Jim szczerzył się niekontrolowanie, mimo morderczego zielonego spojrzenia. – A ja musiałem żyć w przekonaniu, że moja rodzina ma zamiar mieszać własną krew...
- HERMIONA! – Ginny była czerwona. Harry odsunął się od niej.
- O, nareszcie was znalazłam! – Rudowłosa, najniższa z towarzystwa dziewczyna odepchnęła Draco Malfoya i stanęła nieświadoma pośrodku. Zdecydowanym ruchem poprawiła okrągłe okulary. – Właśnie rozmawiałam z wujkiem Georgem, jest zachwycony pomysłem podwójnego ślubu. Mówił, że dwudziestego sierpnia ma wolny termin i z przyjemnością udzieli wam sakramentu****. Coś jeszcze wspominał, że nie może doczekać się min wujka Rona i mamy, ale chyba nie całkiem zrozumiałam dowcip...
Harry parsknął. O tak, wszystko było w najlepszym porządku.

* Pisałam o tym w siódmotomowiszczu - Harry uczy OPCM w Hogwarcie. Przynajmniej w mojej wersji.
** Zachariasz to bardzo biblijne imię. Izebel też - znaczy bowiem (khem, khem) "róg-z-kremem-do-powiek". Biblia rlz!
*** Albus Severus=AlSev <3
**** TAK! George naprawdę dąży do bycia "świętym". Już nie mogę się doczekać 'ceremonii', mwah!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ceres
kostucha absyntowa



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 4465
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z dzikich i nieokiełznanych rubieży Unii Europejskiej

PostWysłany: Pią 19:46, 10 Sie 2007    Temat postu:

O w mordę...

*zbiera szczękę z podłogi*

Tak na serio to mi nie opadła, za to przez cały tekst uśmiechałam się jak kot z Cheshire. Ale że córka Snape'a z Jamesem Potterem? Rany... Sever się w grobie przewraca.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kira
kryształkowa dama



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 3486
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z <lol>andii ;)

PostWysłany: Pią 20:13, 10 Sie 2007    Temat postu:

On powrócił!

Noo... pairing Hermiona/Regulus? Oryginalne. Powiem więcej, bardzo oryginalne! I całkiem, całkiem ciekawe. Ma ta para potencjał, zwłaszcza wychodząc spod Twojego pióra.

Wątek Regulusa w parodyjce bardzo mi się podoba, ale nie powiem - chętnie przeczytałabym na jego temat coś dłuższego i poważnego, bo straszliwie się w tej postaci zabujałam - nic, żadna śmierć, żadna scena mnie w VII tomie tak nie ruszyły jak moment, w którym Regulusa w jaskini wciągnęły pod wodę Inferi. Byłam wtedy najbliższa wybuchnięcia płaczem! Crying or Very sad

Ale to tak na marginesie.

I żyli długo i szczęśliwie.

I kolejna parodyjka Very Happy Nie ma mocnych na parę Luna/Draco, że już o Jim/Rose nie wspomnę! Albus/Scorpius to przy nich wręcz kanon ^^
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aurora
szefowa młodsza



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 6548
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 22:37, 10 Sie 2007    Temat postu:

Ha, Ceres, twój komentarz wzbudził we mnie przerażający pomysł.
Cóż, tak więc... to, co będzie zamieszczane poniżej jest bardziej bezpośrednim spojrzeniem na romans HG/SS z powyższych miniaturek.
Prawdę mówiąc, praktycznie całościowo jest/będzie poświęcony HG/SS Wink

Ceres, to przez ciebie Razz

W Gabinecie

1. Wprowadzenie

Severus Snape właśnie zastanawiał się, co ma zrobić, żeby nie być ciągłym obiektem obserwacji portretów w świeżo objętym gabinecie dyrektora, kiedy obok niego zmaterializowała się kobieta.
Jednym ruchem dłoni, niewerbalnym zaklęciem zakryła twarze dawnych rezydentów zasłoną, bardzo przypominającą tę z Grimmauld Place.
- Profesorze Snape. – Hermiona Granger wpatrywała się w niego brązowymi oczami, włosy ściągnięte w koński ogon odsłaniały całą jej twarz. Zanim zdał sobie sprawę, że nie powinno jej tu być, powinna pomagać Potterowi w jego misji – zwyczajnie zauważył, że wygląda jakby... doroślej. Starzej.
- Granger, jakim cudem nauczyłaś się aportować wewnątrz Hogwartu? Pod nosem mordercy Albusa Dumbl...
- Proszę, Snape! Nie czytałeś nigdy „Historii Hogwartu”?! – wybuchnęła, jak Severus mógł stwierdzić, bez większego powodu. Co nie zmyło obrazy, spowodowanej jej podejrzeniami.
- Oczywiście, że czytałem, kto niby nie czytał, Granger? Chyba tylko najwięksi idioci nie wiedzą, że w Hogwarcie nie można się aportować! Co nie zmienia faktu, że przed chwilą byłem sam w tym gabinecie, a pani wzięła się znikąd... – ostatnie słowo efektownie wysyczał.
Zachichotała.
On, sługa Czarnego Pana, morderca, przerażający dręczyciel biednych, małych Gryfonów...
A ona zachichotała.
I nie mogła przestać.
- Już, już, uff, nie patrz tak na mnie... Zaraz wszystko wytłumaczę. – Machnęła ręką i zakasłała.
Wpatrywał się, jak wyciągała spod bluzki długi, złoty łańcuszek. Zmieniacz czasu.
- Wszyscy wiedzą, że jest pan po naszej stronie. No cóż, niestety pan nie żyje od pewnego czasu. I tak robię to wszystko nielegalnie, ale nie, NIE POWIEM panu, kiedy pan umrze. – Przewróciła oczami, kiedy otwierał usta. Był coraz bardziej obrażony. Nie o to chciał spytać! – W każdym razie, mamy rok 2005 i muszę wiedzieć, jak zdjąć klątwę Fuxus.
O.
- Święta Gryfonka nie taka święta? – sarknął i nareszcie przestała się uśmiechać. – Gdzie się spotkałaś z tym czarnomagicznym zaklęciem, Granger?
Teraz była naprawdę czerwona.
- W pańskiej starej książce do eliksirów! – wyrzuciła z siebie. – A poza tym, nazywam się Weasley. Pobraliśmy się z Ronem dwa lata temu.
- Bez urazy, ale uważam, że to małżeństwo uwłacza twojej inteligencji, Gran... Weasley. – Musiał przyznać, że coraz bardziej podobała mu się ta konwersacja. – A na kim użyłaś Fuxusa? Zaklęcie sterylizujące... Czyżby młody Malfoy?...
- Jak. To. Zdjąć – wysyczała.
Zacmokał, ledwo opanowując się od śmiechu.
- Jak to: zdjąć? Nie wmawiaj mi, G...Weasley, że nie wiesz. – Ha, ona nie wie, nie wie, Panna-Wiem-Wszystko NIE WIE! – Klątwy Fuxus nie da się zdjąć. To moja własna receptura, wypróbowałem na Blacku...
Zbladła i potrząsnęła zmieniaczem czasu*.
Po chwili Severus był w gabinecie sam.
Wciąż uśmiechając się do siebie, mruknął:
- Ciekawe, czym tak zdenerwował cię twój rudy mężusio – mruczał do siebie, powoli odsłaniając obrazy.
Co jak co, ale ta zasłona mu się jeszcze przyda.

* Zmodyfikowany zmieniacz czasu, jak sądzę - w normalnym musiałaby siedzieć i czekać 8 lat w gabinecie, żeby wrócić do poprzedniego stanu... Kto wie, co w tym Ministerstwie się kryje...

C.D.N.N.


Ostatnio zmieniony przez Aurora dnia Wto 8:45, 14 Sie 2007, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ceres
kostucha absyntowa



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 4465
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z dzikich i nieokiełznanych rubieży Unii Europejskiej

PostWysłany: Pią 23:22, 10 Sie 2007    Temat postu:

W czasie afery w ministerstwie w 5 klasie banda rozbiła zapas zmieniaczy czasu, więc musieli nowe zrobić. Może przy okazji zmodernizowali?

A czemu C.D.N.N.?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aurora
szefowa młodsza



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 6548
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 8:36, 11 Sie 2007    Temat postu:

Ciąg Dalszy Niebawem Nastąpi Smile
A pewnie, że zmordenizowali, a Hermiona podsunęła odpowiednie pomysły Shackleboltowi, kiedy tenże został ministrem. Nauka idzie do przodu.
Nagle para HG/SS staje się cudownie możliwa do pisania dla mnie i mam zamiar to wykorzystać. Ha.

2. Jak w ciało słowo się przyoblekało

Od wizyty Granger (nie był w stanie w myślach nazywać jej Weasley, miał rudości dość na co dzień) minęły już dwa miesiące i po przemyśleniu sprawy Severus musiał stwierdzić, że to NIE MOGŁO się wydarzyć. Było to równie niemożliwe, jak sugestia, że Czarny Pan może lubić dropsy cytrynowe.
Zresztą, miał na głowie mnóstwo innych problemów – uczniowie się buntowali. Jakby nie byli w stanie zrozumieć, że i tak robi wszystko, co w jego mocy, by do Carrowów nie dołączyli inni „nauczyciele”.
A teraz próba wykradnięcia miecza Gryffindora przez Weasley, Longbottoma i Lovegood. Na Merlina, Gryfoni zawsze byli idiotami, ale córka Xenophiliusa, mimo pewnej dziwności, wydawała się nawet inteligentna.
Gdyby złapał ich ktokolwiek inny... To próba kradzieży mogła zakończyć się powodzeniem. Albo śmiercią, jeśliby natknęli się na Carrowów.
I tak wiedział, że Czarny Pan będzie domagał się logicznego uzasadnienia niewyrzucenia ich ze szkoły.
Ale Severus nie mógł myśleć o tym, kiedy te piekielne, nie mające prawa bytu zasłony zakrywały portrety! Nie mówiąc już o sytuacji, gdy odsłonięty Albus wygłaszał genialne złote myśli, w których roiło się od porównań do dropsów cytrynowych.
Miał dość tego udawania.
- Colloportus Maxima – szepnęła siedząca naprzeciwko kobieta. Brązowe włosy były związane, jak ostatnim razem, ale pod jej oczami pojawiły się cienie i była bardzo blada. – Muffliato.
- Zaczynam sądzić, że lata spędzone w laboratorium nareszcie dają efekt. Udzkodzenie mózgu albo początkująca choroba psychiczna.
Na te słowa zmarszczyła czoło zniecierpliwiona i zastukała palcami w blat biurka.
- Proszę, Snape, bredzisz? Bo zacznę wierzyć w te bzdury. Wiesz równie dobrze, jak ja, że to wszystko dzieje się naprawdę – westchnęła. – Z moich wyliczeń wynika, że od wczoraj ja i Harry kontynuujemy nasze zadanie bez Rona, a dziś Ginny, Neville i Luna są w Zakazanym Lesie z Hagridem.
- To wtedy rzuciłaś na niego Fuxus? – Severus zrezygnował chwilowo z wmawiania sobie, że jest na tyle normalny, by uważać Hermionę Weasley za halucynację. – Przestań się zachowywać jak dwunastolatka. To równie oczywiste, że to on był obiektem klątwy, jak dwa i dwa to cztery.
Widział wahanie w jej oczach, ale dała za wygraną.
- Tak. I teraz staramy się o dziecko...- Prawa brew Severus powędrowała do góry. – Ron chce, żebyśmy mieli dziecko i zaczyna się niepokoić. A ja nie chcę, żeby dowiedział się u Munga, co mu zrobiłam w chwili wściekłości...
- Proszę, Granger, zaraz się rozpłaczę. – Nie mógł powstrzymać się od krzywego uśmieszku. – Naprawdę, wzniosłość twych intencji mi imponuje.
- Kto to mówi? – Zmrużyła oczy złośliwie. – Człowiek, który ma obsesję na punkcie zmarłej przed szesnastoma laty kobiety, która została żoną jego największego szkolnego wroga! Nieważne są moje powody, tak jak i twoje.
Z trudem powstrzymał się od komentarza. Miała rację. Chociaż nie wierzył w ani jedno jej słowo.
Ale skąd wiedziała o Lily?!
- I tak w ogóle przyszłam tu z konkretną sprawą – odezwała się po chwili ciszy, jakby lekko zdumiona brakiem oczekiwanego szyderczego ataku. – Potrzebuję dziecka. Ron nie może mi go dać. Przez ciebie.
Tak, to stanowczo halucynacje.
Próbując nie roześmiać się w głos i obiecując sobie, że zacznie brać eliksir Bezsennego Snu, obserwował jak jego była uczennica wstaje z fotela, okrąża biurko i zdeterminowana wpatruje się w niego.
- Musisz naprawić swój błąd. Tu i teraz. Daj mi dziecko, którego potrzebuję.
- To jakiś naprawdę chory sen – stwierdził z pewnością, gdy nachyliła się, a jej usta były stanowczo zbyt blisko.
- Chciałabym.

C.D.N.N.


Ostatnio zmieniony przez Aurora dnia Wto 8:47, 14 Sie 2007, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hekate
szefowa



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 5680
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Sob 16:40, 11 Sie 2007    Temat postu:

I żyli długo i szczęśliwie

Jessssu, pikna Luna, jak ja tę dziołchę lubię Wink
A z Ginny, waćpanno, przegięłaś. Nie, żebym ją jakoś specjalnie kochała, ale... no ale... EKHM!
Chociaż mówią, że kobieta na starość upodabnia się do swojej matki...hehe, to ja pewnie będę jeździć po świeci i polować na tygrysy.
(wrrr)
Przez ciebie Albus i Scorpius już nigdy nie będą tacy, jak kiedyś Wink
Przynajmniej w mojej głowie.

W gabiniecie

(zdychus totalus)
Dajcie mi jeszcze trochę...IKK!... tej glizdogońskiej.... IKKK!
(pada)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Natalia Lupin
lunatyczka gondorska



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 3952
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Minas Tirith

PostWysłany: Pon 9:26, 13 Sie 2007    Temat postu:

On powrócił!
Cytat:
Wybacz, nie chcę być nieuprzejmy, ale jak ty właściwie masz na imię?

Kwiiiiik!!! Umarłam! Pomijając fakt, że umarłam już dużo wcześniej, jak tylko Hermiona rzuciła się na Reulusa. Łącznie- nie żyję już ze trzy razy Very Happy
I żyli długo i szczęśliwie[i]
Aurora, Jesteś straszna. Jesteś też szalona. A także niewątpliwie wspaniała XD
To wygląda jak- no dobra, powiem to- napisany z rozmachem harlequin, ale bardzo mi się podoba Smile W mojej biednej głowei powoli zaciera się granica- co napisała JKR, a co stworzyłaś ty Shocked
[i]W gabinecie

JESZCZE!!!
C.D. ma BARDZO N.N.!!!
I całkowicie popeiram hekatkowe "zdychus totalus".
Jaka ta Hermiona zdeterminowana!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
yadire
gryfonka niepokorna



Dołączył: 02 Wrz 2005
Posty: 1892
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Pon 12:43, 13 Sie 2007    Temat postu:

Cytat:
- Regulus Black – bardziej stwierdziła, niż spytała. I tak kiwnął głową. – Ale ty... Znaczy... Nie powinieneś żyć od dwudziestu lat!
- Mnie też miło cię poznać.

Jaki tam gwałt, jaki gwałt. Miłe chwile, ot i tyle.
Podoba mi się ta parka. Można prosić o więcej? :}

I żyli długo i szczęśliwie
TO jest właśnie ta Ginny, która tak mnie wkurza. Bo i jak można ją lubić? Potwór nie kobieta. A pomysł zestawienia córki Snape'a z Jamesem Potterem, rzeczywiście intrygujący.
Mwehehe.

W gabinecie
[leży między Lorą a Hekate]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aurora
szefowa młodsza



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 6548
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 13:23, 13 Sie 2007    Temat postu:

Mwaha, skoro "W Gabinecie" sprawia, że WY, moje drogie, anty-kanoniczne Lunatyczki, padacie jak muchy, to co się może stać z JKR?... <marzy>
Cóż, jednak na następny odcinek musicie troszkę poczekać, ale nie możecie wątpić, że was dobije. Yeahhh!
O Regulusie planuję jeszcze napisać, bo wczoraj mnie 'natchło', kiedy oglądałam Czarę Ognia po raz setny.

Ale teraz, prosim publiczności, mała przerwa w cyklu HG/SS.

Ogłaszam wszem i wobec, że zakochałam się w Gellercie. Ot co - empatyzuję z Albusem mocno i wcale się nie dziwię jego słabości do tego złotowłosego potwora.

Przerywnik w postaci małego drabble'a.

Dla większego dobra

Najpierw widział jego oczy. Dwa błyszczące kamienie, ciemna zieleń okolona jasnymi rzęsami.
Czaiło się w nich szaleństwo, ale on widział tylko geniusz.
Potem nie mógł odwrócić wzroku od złotych loków. W świetle świec nabierały dziwnie rdzawego poblasku.
Śmiał się i mówił, że to geniusz gotuje się od natłoku myśli.
Kiedy nareszcie zwrócił uwagę na usta, miękkie i czerwone od pocałunków, utopił się w zachwycie.
Z tych ust nie mogły spływać słowa mniej słodkie i mniej genialne, niż pocałunki.

- Dla większego dobra – powiedział Gellert, blady, ale uśmiechający się szeroko tymi czerwonymi ustami i otworzył drzwi do swojej sypialni.
- Dla większego dobra – szepnął i rzucił Cruciatusa na Aberfortha, a jego włosy płonęły, odbijając blask płomieni z kominka.
- Dla większego dobra? – zawahał się, jego oczy błyszczały chorobliwie, gdy Albus tulił bezwładne ciało jasnowłosej dziewczynki.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
yadire
gryfonka niepokorna



Dołączył: 02 Wrz 2005
Posty: 1892
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Pon 14:13, 13 Sie 2007    Temat postu:

A ja się wyłamię. Rozumiem, że Gellert mógł fascynować Albusa [zapomnę na chwilę o tym slashowym wątku, choć w wykonaniu Rowling rzeczywiście dwuznacznie to wyglądało ;p ]. Ale ostatecznie stanęli po dwóch różnych stronach. I ten błysk szaleństwa w szmaragdowej zieleni oczu Gellerta nie działa na mnie rozczulająco, ale przerażająco. Jak cały Gellert zresztą.
A drabblik to uczucie jeszcze bardziej potęguje.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aurora
szefowa młodsza



Dołączył: 01 Wrz 2005
Posty: 6548
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 14:24, 13 Sie 2007    Temat postu:

Ha, bo ten drablik nie miał być rozczulający Razz Rozczulające miały być dwa poprzednie AD/GG. Tu po prostu, hm, bardziej postawiłam na uwydatnienie tej potworności Gellerta. I fascynacja Albusa nim miała być bardziej 'niezdrowa'.
W ogóle - ten Gellert jest zuy i manipulacyjny.
(i tak go kocham)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lunatyczne forum Strona Główna -> Archiwum literackie / Fanfiki Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
Strona 3 z 4

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin